... ślub :) ...

zaba - Alez oczywiście bywa i tak, ze trafimy na nie właściwa osobę i czy ze ślubem czy bez to nie będzie miało szansy przetrwac za długo. No i rzeczywiście w takim momencie można smiale stwierdzić, że kocia łapa uchroniła przed rozwodem. I uważam, że to piekne że mimo to cały czas wierzysz w miłość i że trafisz na tego odpowiedniego, z całego serca Ci tego życzę  :kwiatek:

Zatonia - Rozumiem, że mozesz uważać mnie za naiwną idealistkę jak pewnie i parę innych osób z tego wątku ale chciałabym zaznaczyć, że dobrze wiem, że życie kolorowe nie jest i napotykaja nas masy kłopotów i wyzwań. Nie napisałam nigdzie, że branie ślubu by nie zepsuć związku jest jakims sposobem  🤔 Wręcz odwrotnie! Uważam, że o ślubie powinno sie mysleć jak już sie naprawdę jest pewnym, że to ta osoba, przeżyło się razem pewne sprawy i było obok siebie zarówno w radosnych chwilach jak i tych bardzo przykrych i smutnych. I mniej więcej wie sie, że można liczyc na tą druga osobę i nie ucieknie jak pojawi się jakis kłopot.

Co do moich marzeń o ślubie to nie mam tu wizjii jak małe dziewczynki czyli książe na białym koniu,  najpiekniejszy kościół w mieście, droga usłana płatami róz, tren i ogromne przyjęcie 😉
Raczej marzę o skromnym, małym, uroczym ślubie. Takim dla nas i najbliższej rodziny. Bez zastaw sie postaw się czyli 100gości, kredyt na wesele itd.
Podobają mi się malutkie śluby z przyjęciem w domu, szczerze to marzy mi sie ślub w Świeta Bożego Narodzenia. Tylko wtedy miałabym jedną romantyczną prośbę - śnieg 😉
Daniela, sorki, że żarotobliwie, ale jak chcesz śnieg, to się pośpiesz, bo z roku na rok szanse coraz mniejsze 😁 Chociaż... można wypożyczyć armatki śnieżne, ale z klimatem miałoby się to nijak 😉

Ja raczej wolałabym mieć możliwość mieszkania z kimś przed ślubem. Nie jakoś bardzo długo, ale chociaż trochę 😉 Czyli w zasadzie raczej w okresie narzeczeństwa. Ale narazie mi nie grozi 😁
przejrzałam sobie wątek od początku 😀
i jakoś tak mi sie sentymentalnie zrobiło 😀
u nas za miesiąc mija pół roku od ślubu 😀
I powiem Wam że jest cudownie 😀
W&W mam podobne odczucia. Ale czasem czytając wątek żałuję że już tych przygotowań do ślubu nie będzie 😉 Fajnie było, mi się podobało.
I mam podobne zdanie do Danieli chciałam ślub. Nie chciałam mieszkać bez ślubu. Choć przed śluben, już po zaręczynach "pomieszkiwaliśmy" razem. W sumie mój T mieszkał u mnie.
Dworcika - Hihi wiedziałam, że ktoś to napisze  😁 Bo te nasze "zimy" to naprawdę coraz mniej zimowe...i w ogóle mam wrażenie, że nam sie pory roku rozmywają, no ale to gadka na inny wątek  😎
Hm, Daniela ale napisałaś, że mieszkanie razem to dobry sposób do zepsucia związku, nazywanie mieszkania razem bez ślubu mieszkaniem bez zobowiązań też jest krzywdzące. Niestety znam dużo zakłamanych małżeństw, które potem kończyły w sądzie i "zobowiązania" im w niczym nie przeszkadzały. To wszystko zależy od osoby, tego jak poważnie bierze własne decyzje.  Nigdy nie myślałam, że zaczynam z kimś mieszkać "na próbę", to były poważne decyzje, w obydwu przypadkach. Jeżeli nie jest się z kimś z przekonania i wewnętrznej potrzeby, to ani ksiądz, ani wesele, ani skromna uroczystość mu nie pomoże.

Życzę wszystkim parom, które mieszkały ze sobą przed ślubem i tym, które tego nie zrobiły jak najpiękniejszych dni w ich związkach  :kwiatek:
nazywanie mieszkania razem bez ślubu mieszkaniem bez zobowiązań też jest krzywdzące.


Zgadzam się. Nienawidzę określenia "kocia łapa" - co to do cholery oznacza? Co to kogo interesuje, czy mój facet powie mi "kocham Cię" przy 100 świadkach, czy nie? Jeśli ja wolę, żeby mówił to mi prosto w oczy, bez kościoła, bez usc, to dlaczego społeczeństwo nazywa to tak krzywdzącym określeniem? I jeszcze autentycznie się wkur*iam, jak słyszę, że ludzie biorą ślub, bo "co ludzie powiedzą". No gdyby mi facet powiedział, że chce za mnie poślubić, bo ludzie krzywo patrzą na życie bez ślubu, to bym sprała po mordzie - tchórzy nie toleruję, a w dodatku ślub się chyba z miłości bierze, dla siebie, a nie dla całej reszty, prawda?
Poza tym, zawsze zastanawiałam się, czy gdyby pozbawić ślub całej otoczki, dekoracji, pięknej sukni, piętrowego tortu i prezentów, to czy wszyscy by go brali? Na volcie co prawda nie zauważyłam takich przypadków, raczej zdrowy rozsądek, ale skoro to miłość jest najważniejsza, to dlaczego niektórzy się zadłużają, żeby wyprawić wesele i kupić suknię za kilka tysięcy z kryształkami Swarowskiego, tak jakby przeciętne oko odróżniało je od jakichś innych kryształków?
Ja sobie NIE WYOBRAŻAM nie mieszkać z partnerem przed ślubem. Może dlatego, że jestem przeciwniczka katolickiego modelu rodziny "pan i władca oraz jego służąca" i nie chcę nagle po ślubie dowiedzieć się, że mój facet na zewnątrz jest partnerem, a w domu chce mną rządzić i pomiatać. Chcę wiedzieć, że sprawdzimy się w normalnym życiu, gdy z rozmazanym makijażem przyjdę po 10 godzinach pracy i nie będę miała siły na nic, i w drugą stronę. Tak jak żaba - ja muszę mieć tą pewność, bo zdaję sobie sprawę, że ze mną ciężko jest być. A przekonałam się, na własnym przykładzie, i na przykładzie znajomych, że nic tak nie rozwiąże tej wątpliwości, jak zamieszkanie razem. I znam też małżeństwa - albo w fazie rozwody, albo już po rozwodzie - które przyznają, że gdyby zamieszkały wcześniej razem, to by nigdy ślubu nie wzięły.... Mnie to przekonuje, ale nie wiem, czy w przypadku nieplanowanej ciąży nie zmieniłabym zdania na rzecz ślubu cywilnego - ale to też kwestia tego, co do powiedzenia na ten temat miałaby druga strona.
Hehe, mój temat :] Za miesiąc zamieszkam ze swoim chłopakiem- nie narzeczonym, nie mężem, tylko chłopakiem. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że ślub by nam coś ułatwił. Bo co - byłby wierniejszy? Bardziej by mnie kochał? Bardziej szanował? Niby dlaczego? I tak wiem, że jeśli mamy kiedyś wziąć ślub to go weźmiemy, a to czy będziemy do tego czasu mieszkać z rodzicami czy razem niczego nie zmienia. Są różne powody brania ślubów - religijne, potrzeba stabilizacji (subiektywna) i inne. Ale wiem, że wiele kobiet robi ten błąd, że myśli, iż jeśli NAKŁONI faceta do ślubu to on już będzie tylko jej i żadnej innej opcji nie bierze pod uwagę. Ja uważam, że jeśli związek ma się rozpaść to się rozpadnie - a jednodniowa ceremonia w kościele niczego nie zmieni.
Co nie zmienia faktu, że sama bym chciała wziąć ślub, nie uznaję go jednak za warunek konieczny do mieszkania razem.
Ale wiem, że wiele kobiet robi ten błąd, że myśli, iż jeśli NAKŁONI faceta do ślubu to on już będzie tylko jej i żadnej innej opcji nie bierze pod uwagę.


Oj, naiwne kobitki...  😎 im bardziej będą nakłaniać, tym gorzej dla nich  😎
Wiem i doskonale to widać w tych parach gdzie facet został nakłoniony - wręcz poddany szantażowi. Kobieta sugerowała mu zaręczyny, jak nie działało wprost powiedziała, że ma się jej oświadczyć, bo inaczej koniec. Potem facet był marionetką podczas organizacji ślubu, nie miał głosu nawet w sprawie własnego garnituru (srebrnego  😵 ), potem się cały wieczór sztucznie uśmiechał i całował teściów po rączkach, bo panna młoda syczała jak robił coś "źle". Dla mnie cyrk i komedia. A teraz ich związek wieje nudą a facet zachowuje się jakby się mścił za te miesiące płaszczenia się i gardzi żoną przy znajomych. Znam jeszcze 2 czy 3 takie przypadki i żadne z tych małżeństw nie jest szczęśliwe. Ja bym chciała zrobić wszystko we współpracy z moim narzeczonym, nic na siłę - on też ma się dobrze bawić, w końcu to jego ślub a nie moich rodziców...
Niech się mści, należy mu się 😉
Heh, widziałam kiedyś zdjęcia z takiego wymuszonego ślubu. Pan lody z mina jakby szedł na ścięcie, a ona zadowolona i uśmiechnięta, bo w końcu chciała być panną młodą w sukni jak beza  😎 naprawdę, komiczne, pierwszy raz jak to widziałam to wybuchłam śmiechem, choć po chwili mi przeszło, bo to wcale nie jest śmieszne, ale smutne...
Nakłanianie do ślubu to zupełnie inna para kaloszy niz jesli para poprostu stwierdza, że do ślubu mają jeszcze czas i muszą jeszcze pobyć ze sobą by się upewnić w tak powaznej decyzji i są w stanie powstrzymac się od mieszkania razem i odbierania sobie w moim mniemaniu "deseru " 🙂

Co do sugerowania zaręczyn, szantazy czy innych powodów typu "bo rodzina chce" to brak mi słów  🤔
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
12 listopada 2009 18:00
A my dzisiaj w 5tą rocznicę bycia razem  💘 potwierdziliśmy datę ślubu w kosciele 14/08/2010
Teraz zacznie się załatwianie wszystkiego

A tak apropos mieszkania przed ślubem. Wyprowdziłam się z domu po roku znajomości z (teraz już) narzeczonym. Czyli mieszkamy razem już 4 lata i są to najlepsze lata jakie mogę sobie wyobrazić. Wiadomo, raz jest lepiej raz gorzej, ale nigdy nie żałowałam tej decyzji.
Może dlatego, że jestem przeciwniczka katolickiego modelu rodziny "pan i władca oraz jego służąca" mam tylko takie pytanie, która encyklika, który frg. katechizmu lub które strony Pisma Świętego mówią o takim modelu? Nie będę powoływać się na księży, bo za ich słowa nie odpowiadam i proszę też nie szafować Starym Testamentem, bo trochę inne prawa wtedy obowiązywały. Powiedziane jest, że żona ma być oddana mężowi, tak samo jak mąż żonie. Ona ma mu służyć jak potrafi, sobą, miłością, umiejętnościami. Ale to idzie w obie strony. Na tym polega małżeństwo. Przynajmniej tak to rozumiem. Wiadomo jestem młodsza i niewiele wiem o życiu ale tak to postrzegam.
Ty sobie możesz postrzegać jak chcesz, i w sumie zgodzę się z Tobą, że miłość, wierność, pomoc i przyjaźń mają być w dwie strony. Swoje zdanie o katolickim modelu rodziny opieram właśnie na słowach księży i katechetów, z których wynikało, że kobieta ma być służącą za darmo i jeszcze dać du*y kiedy władca zechce, i nie ma prawa mu odmówić, bo on jej wtedy może zagrozić, że przecież ślubowała. Te słowa sprawiły, że już nie odchodzi mnie żaden Testament oraz Encyklika, i to po prostu efekt, jaki wywarło na mnie nauczanie religii oraz wypowiedzi duchownych/katechetów. Wychodzę z założenia, że oni powinni przybliżać religijne księgi i pisma - i tak mi je przybliżyli.
W Starym Testamencie to fakt, niezłe kwiatki były 😉
Dla mnie na miano deseru po ślubie zasługiwał by seks, no ale wiadomo jakie teraz czasy, raczej mało kto do ślubu czeka.
Za to mieszkanie jest jak dla mnie koniecznością prawie. Czasy teraz takie, że można to sobie zorganizować bez problemu. I wcale nie uważam, że ludzie chcą przed ślubem zamieszkać razem, bo nie są siebie pewni i chcą pewność zyskać, tylko po prostu ze zdrowego rozsądku, bo może być cudnie ślicznie jak się widzimy codziennie, a jednak inaczej może być jak się zamieszka z tą osobą. Po prostu widzimy tą naszą połówkę w innych sytuacjach.
Wychodzę z założenia, że oni powinni przybliżać religijne księgi i pisma - i tak mi je przybliżyli.

Absolutnie nikogo nie usprawiedliwiam, ale czy tak nie jest wszędzie? Czym różnią się księża czy katecheci od innego nauczyciela, który zobowiązał się przygotować nas do matury (nie zna ktos tanich i dobrych kursów dodatkowych?)? Co z instruktorami i trenerami co niby mają nas czegoś nauczyć a pobierają kasę za to, że patrzą jak klepiemy tyłki? Z drugiej strony to aż zadziwiające jak ludzie, ktoś tak samo mały jak my, potrafi nas oddalić od Boga. Ale to raczej nie temat o religii...
Hija dokładnie. My w ogóle nie traktujemy tego jako sprawdzenia jak to będzie jak zamieszkamy razem. Po prostu oboje jesteśmy dorośli, kończymy studia, zarabiamy, on ma mieszkanie... Dlaczego się do niego nie wprowadzić? Oboje jesteśmy mega zalatani, czasem spotkanie na godzinę w kawiarni nie wystarczy. A tak to można wieczorkiem wypić razem herbatkę, obejrzeć film, pogadać... i jest cudnie  😍
Nie wyobrażam sobie związania się z człowiekiem, którego znam tylko przez pryzmat randek. Chcę wiedzieć czy potrafi po sobie zmyć talerz, czy raczy poskładać swoje skarpetki jak je upiorę i czy odkurzacz go nie gryzie. Znam wielu facetów tak rozpieszczonych przez matki, że ledwo czajnik potrafią obsłużyć. A ja nie mam zamiaru być niczyją kuchtą i służącą. Uważam, że w czasach kiedy oboje małżonków pracuje obje też powinno dbać o dom. Jeśli trafię na typa co po pracy z kuflem piwa zasiada przed TV to wolę świadomie uciekać gdzie pieprz rośnie.
Znam też pewną laskę. Zawsze dobrze ubrana, zadbana, pachnąca. Nigdy jednak nie zaprasza faceta do siebie do domu. Zresztą u niej goście to tylko nieliczne grono od lat. Dlaczego? Bo ma zawsze bałagan nie z tej ziemi. Jeśli facet z nią zamieszka i odpowiada mu ten slams, to albo kocha ją na tyle, że tego nie widzi, albo trafił swój na swego.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
13 listopada 2009 08:31
Nasturcja-Renata, masz moja date 😉

Ja dlatego jestem dumna z tego, że nie jestem katoliczka, a ewangeliczką. W moim kościele to wszystko wyglada inaczej, bardziej ludzko.

pomine takie szczegóły jak dopuszczanie in vitro czy antykoncepcji - nikt nie straszy, że od prezerwatywy dostaje sie raka.

Nie podoba mi sie stwierdzenie "na kocią łapę" (nie wiem skąd to określenie), konkubinat też brzmi ohydnie. Niech każdy żyje, jak chce.
Najgorsze jest to, ze nasze panstwo rzuca klody pod nogi, chociaż i tak juz o kredyt łatwiej, niz pare lat temu.

Swoje zdanie o katolickim modelu rodziny opieram właśnie na słowach księży i katechetów, z których wynikało, że kobieta ma być służącą za darmo i jeszcze dać du*y kiedy władca zechce, i nie ma prawa mu odmówić, bo on jej wtedy może zagrozić, że przecież ślubowała.

Przykre, że miałaś do czynienia z takim księżmi/katechetami  😕.
Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby katolicki model małżeństwa postrzegać w kategoriach "pan i władca oraz jego służąca". Nigdy też nie usłyszałam o takim modelu od żadnego z księży, z którymi miałam do czynienia. Nie jest to zresztą prawdziwy model małżeństwa w kościele katolickim.
A tak naprawdę model zależy od ludzi. Będzie taki, jaki sobie stworzą.
Nas do ślubu kościelnego ( który wzięliśmy) zraził proces załatwiania.
Papierów masa oczywiście za każdy co łaska nie mniej niż 100zł.
Jak dałam 20 zł za papierek gdzie były wypisane tylko nasze dane to ksiądz znacząco westchnął i kiwnął głową z nie zadowoleniem.
Wszelkie opłaty związane z udzieleniem ślubu wyszły nas ponad 1000zł a w USC około100zł.
Do tego jeszcze ksiądz 2 dni przed ślubem powiedział ze ślubu nam nie udzielei bo nie podobał mu sie tytuł paierka jaki mu daliśmy bo powinno być po łacinie.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
13 listopada 2009 10:37
W naszym przypadku opłat kościelnych NIE MA. Ksiądz nie pobiera żadnych opłat za udzielenie ślubu. Nawet kościół zdobią sami i to całkiem przyzwoicie.  Oczywiscie my sobie przystoimy sami, bo zależy mi, zeby był przystrojony jak samochód i sala 🙂

Jedyne, co nas bedzie kosztowało, to papiery z USC i nie wiem ile moze kosztować w kosciele katolickim zalatwienie dyspensy dla mojego narzeczonego.
[quote author=W&W link=topic=34.msg378749#msg378749 date=1258107469]
Nas do ślubu kościelnego ( który wzięliśmy) zraził proces załatwiania.
Papierów masa oczywiście za każdy co łaska nie mniej niż 100zł.
Jak dałam 20 zł za papierek gdzie były wypisane tylko nasze dane to ksiądz znacząco westchnął i kiwnął głową z nie zadowoleniem.
Wszelkie opłaty związane z udzieleniem ślubu wyszły nas ponad 1000zł a w USC około100zł.
Do tego jeszcze ksiądz 2 dni przed ślubem powiedział ze ślubu nam nie udzielei bo nie podobał mu sie tytuł paierka jaki mu daliśmy bo powinno być po łacinie.

[/quote]
no po prostu paranoja  😵
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
13 listopada 2009 11:43
szepcik, I powiedz mi jak tu się nie zrażać do kościelnych 'urzędników' 😵 🤔wirek:
Nie kategoryzujmy, sa ludzie i parapty- wszędzie.
Tak samo w usc możesz trafić na debila, który chce utrudnić Ci życie jak i w kościele czy sklepie.

Jesli już jesteśmy przy kościelnych papierach to ja np załatwiałam sobie właśnie bierzmowanie dla dorosłych - na 3 kościoły tylko w jednym miałam problemy z dogadaniem się z ksiądzem ale i tak koniec końców co chciałam dostalam a za ofiarę podziekował i nie przyjął 😉 Nie mówiąc juz o tym do jak fantastycznego kościoła i księży trafiłam na nauki - aż sami się dziwliśmy z D, że tak szybko nam minęło i było całkiem fajnie 😉
Tak więc nie dramatyzujmy, że w każdym kościele to tragedia, wyłudzanie pieniędzy i ciemnogród.


ps. Tak sie jeszcze zastanawiam jak mozna nie wiedziec czy facet umie sobie radzic w podstawowych czynnościach (obiad/pranie/sprzątanie) i uważać, że można sie o tym przekonać tylko razem mieszkając  🙂 ? Jesteśmy z D 1,5 roku i przez ten czas jestem w 100% pewna, że nie ma namniejszych problemów z tym. Obiady prawie zawsze jemy w domu, zrobione przeze mnie lub przez Niego. Najczęsciej jednak przez Niego bo mi sie nie chce a on lubi gotować, oczywiście uwielbiamy wcześniej zrobić wspólne zakupy spożywcze  😉 Tak samo ze sprzątaniem i praniem o czym przekonałam się gdy pomieszkiwal pare razy po 2 tyg sam w domu 😉 Prace remontowe to my mamy za sobą nie jedną i to nie byle jakie - malowanie ścian, deinstalowanie kabiny prysznicowej, porządkowanie działki i takie tam gipsowanie/wieszanie obrazów więc, że 2 lewych raczek nie ma to też wiem. I tak się zastanawiam co trzeba w związku robić o czym rozmawiać, żeby nie poznać siebie od tej strony? Fakt my nie umawiamy sie na randki do kina/kawiarni czy klubu. Nie jemy na mieście bo szkoda nam kasy i obydowej nie przepadamy za imprezowaniem. Jestesmy jacyś dziwni ?  👀
No i żeby ktos nie powiedział, że to tylko piekne początku związku i niedługo się to zmieni - nie raz już przechodziliśmy wspólnie rożnorakie problemy i naprawde przykre sytuacje życiowe 😉
uwaga dziewczyny moj formalny maz, byly przyszly ksiadz... zaczal dzwonic do kolegow jakby mi tu bierzmowanie "zalatwic"... Wiec moze mi sie oswiadczy koscielnie  😍
opolanaka a będziecie brać ślub ekumeniczny? Moja kuzynka brała z Ewangelikiem ( chłopak z Kluczborka pochodzi), ale brali w Katolickim kościele i był jeszcze pastor, msza trwała dwa razy dłużej, każdy powiedział swoje, było ciekawie.
W&W zdziwiona jestem tym co piszesz. Ja bardzo bałam się załatwiania ślubu kościelnego, tych papierków i opłat. I byłam MILE zaskoczona. Poszło szybko, gładko. Tylko dwie wizyty w kościele - jedna podczas ustalania daty ślubu, druga aby spisać protokół małżeński. Nie płaciliśmy za żadne papierki.Nie użeraliśmy się z księdzem. Zresztą ksiądz był super. Na dodatek załatwiałam możliwość udzielania nam ślubu przez "obcego" księdza z innego miasta - tego się bałam i niepotrzebnie 😉 Wszystko poszło gładko.
Jak chcieliśmy zapłacić za ślub to ksiądz powiedział nam że nie musimy jeśli nie mamy pieniążków!!! Że i tak ślubu nam udzieli i kościół będzie udekorowany.
Zapłaciliśmy. Nie zajrzał przy nas do koperty.
ps. Tak sie jeszcze zastanawiam jak mozna nie wiedziec czy facet umie sobie radzic w podstawowych czynnościach (obiad/pranie/sprzątanie) i uważać, że można sie o tym przekonać tylko razem mieszkając  🙂 ? Jesteśmy z D 1,5 roku i przez ten czas jestem w 100% pewna, że nie ma namniejszych problemów z tym. Obiady prawie zawsze jemy w domu, zrobione przeze mnie lub przez Niego.

Jako, że mieszkałam z 3 facetami z doświadczenia powiem tyle: zawsze wychodziły jakieś wady w trakcie mieszkania razem. Poprostu nie da się udawać kogoś lepszego niż się jest 24 h. Grunt, żeby to były wady z którymi da się żyć 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się