KOTY

Bischa   TAFC Polska :)
30 sierpnia 2009 18:44
- jak to jest z drapaniem? Mieszkanie nie jest moje tylko wynajmowane, i nie chcialabym go remontowac na moj koszt 😉 Myslalam ze drapak moze rozwiazac sprawe, ale kolezanka powiedziala mi ze kot nie drapie zeby scierac, a zeby ostrzyc pazury, czy to prawda?

Nie wiem czy ja mam takie szczęście , czy co , ale żaden z moich 4 kotów ( 4 miałam , mam trzy - jeden padł pojawił się kolejny ) nigdy nic specjalnie nie zniszczył , nie drapały mebli ( skórzana kanapa miejscami ma rysy - mimo tego , że nakrycie jest przy odbiciu zaorywały czasem pazurami ) , podrapana jest jedynie boazeria w przedpokoju na rogach słupa ( Hiszpan nie toleruje drapaka - drapał boazerię , a jak przewiesiliśmy drapak w tamto miejsce , przeniósł się z drapaniem w drugie , Kitka ostrzy pazury na złachanym dywanie i chodniczku w kuchni do tego służącym , Salomon jako jedyny używa drapaka , Cezar (*) drapał chodnik w kuchni i dywan ) i użtwają dywanu plus chodnik .

Co do rasy to mysle o main coonie, glownie dlatego ze to ponoc koty 'psie'. Nie wiem ile w tym prawdy ale z tego co czytalam o rasie - podobaja mi sie.

Mam i miałam main coona ( mam Salomona , był Cezar ) - zupełnie różne charaktery . Ale jedno pewne - oba straszne gaduły . Nie tyle miaukanie , co bardzo dużo takiego ... bulgotu ? Nie otwierają przy tym pyska ale jakieś dźwięki wychodzą , coś jak nasze "Mhmmmmmm" z zamkniętymi ustami - nie umiem opisać . Miauczenia też jest sporo . Cezar był kotem niesamowicie przyjaźnie nastawionym , uwielbiał mizianie po każdej części ciała , kładł się na człowieku pyszczkiem do twarzy i uwielbiał patrzeć w oczy , a jak się odwróciło wzrok , potrafił łapką przesunąć głowę spowrotem  😜 Chodził za człowiekiem jak pies , niesamowicie spokojny i stateczny . Trafił do nas jako 8 letni kot , wykastrowany . Salomon jest u nas od kociaka w listopadzie skończy 2 lata , trafił jeszcze jako "jajeczny" - nie lubi pieszczot ( no może poza głową ) - łapie pazurami i zębami się wbija w rękę . Chodzący wariat , gania , wszędzie go pełno - rozrabiaka , uwielbia ganiać Hiszpana i Kitkę ( która go nie cierpi , nie cierpiała też Cezara ) .

Aha i ostatnia sprawa, jakie mozecie polecic ksiazki o kotach? Nie zalezy mi na czyms kolorowym i z obrazkami, tylko o ksiazce ktora troche przyblizy mi kocie myslenie.

Polecam "Koty dla bystrzaków" , nie pamiętam autora ( chyba jacyś Anglicy ) - jak wróci siostra sprawdzę autora , bo nie wiem gdzie ją wsadziła . Trochę obrazków - także takich pokazujących śmieszną sytuację i bardzo dużo powiedziane o kotach pod względem psychiki , zrozumiale na wesoło .

Sienka ja też prawdopodobnie niedługo będę miała MCO 😉
Bisha mogłabyś wrzucić jakieś fotki Salomona? 🙂
Bischa   TAFC Polska :)
30 sierpnia 2009 19:38
W tygodniu jakieś nowe muszę mu zrobić , a w niedzielę przyszłą pewnie dopiero wrzucę  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 sierpnia 2009 21:22
Ja oficjalnie odpadłam. Na prawdę, mój kot przekroczył wszelkie granice.

Pojechałam na weekend na zawody, ale mama wróciła w czwartek, więc nie miałam stresa. Wracam i co się okazuje? Kot histetryzował tak długo, że mama musiała iść z nią spać do mojego łóżka. Gorzej niż z dzieckiem...
Notarialna, mylisz hotele. Mi nie chodzi o zostawienie kota w hotelu dla zwierzat, a o wyjazd z nim zalozmy  nad jezioro i zostawienie go na godzine-dwie samego w pokoju hotelowym. I traktowanie klatki jako 'znanej norki', takiego azylu, z zapachem domu dodatkowo. Ja tylko pytalam o Wasze opinie, z ciekawosci. Nie wcisne kota na chama do klatki i nie kaze mu tam siedziec...

Bischa - czekam na zdejcia 😍
mysle ze drapak u mnie bylby konieczny, bo dywanu nie mam zadnego, wszedzie kafelki.

albo kupilabym kotu dywan... 😎
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 sierpnia 2009 21:49
sienka, to będzie nim transporterek w którym będziesz kota woziła.

Drapak to super rzecz, chociaż Pinka już prawie nie drapie, bo jest zbyt leniwa. Czasem jak wstanie to szarpnie raz albo dwa, ale bez zbytniego entuzjazmu.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
31 sierpnia 2009 07:39
sienka, również jestem za transporterem, taką dużą trójką lub czwórką nawet (w dziale transportery dla psów szukaj). 

Co do wychowania kota - można wszystko  😉 Fakt, na ogół początkowa motywacja jest inna (czytaj: dla ciebie to tak niekoniecznie to zrobię, ale dla tego kawałka mięcha... to już inna historia), ale po jakimś czasie koty zaczynają robić pewne rzeczy dla naszej przyjemności kiedy my tego chcemy. Fredzia aportuje, Duda potrafi się turlać, Hons daje buziaki ( :icon_redface🙂.
Niemniej, pewne rzeczy pozostają bez zmian. Znasz tą opowiastkę, gdzie pies i kot rozmawiają o ludziach?
Pies: mój pan daje mi jeść, daje mi pić, bawi się ze mną => jest moim bogiem.
Kot: mój pan daje mi jeść, daje mi pić, bawi się ze mną => jestem jego bogiem.
100% prawdy w prawdzie.


Strzyga, ale mama nie musiała się w twoją piżamę przebierać?  😁
Pies: mój pan daje mi jeść, daje mi pić, bawi się ze mną => jest moim bogiem.
Kot: mój pan daje mi jeść, daje mi pić, bawi się ze mną => jestem jego bogiem.
100% prawdy w prawdzie.


swietne! 😂

kot wydaje mi sie coraz fajniejszym zwierzem. No nic, nie spieszy mi sie, bede do Was zagladac i rozmyslac 😉
Koty są ekstra, zdecydowanie wolę koty od psów.

Nie było mnie w weekend w domu, przyjechałam wczoraj, a Prezes smutny, ospały, obrażony...
Wzięłam go na ręce - wtulił się i zasnął.
Spał ze mną calutką noc, rano łapką mnie szturchał. Chyba sprawdzał, czy to ja.
Jak się obudziłam, to zaczął się łasić, mruczeć i tulić.

Niech mi ktoś powie, że zwierzaki nie tęsknią  😀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 sierpnia 2009 12:15
Alvika, na szczęście nie. Ale histeria była podobno koncertowa. Mam próbowała oszukać Pinkę leżąc z nią, aż zaśnie, a potem idąc do siebie, ale wtedy histeria zaczynała się na nowo.
cieciorka   kocioł bałkański
31 sierpnia 2009 22:11
a ninja ma gulke na skorze przy kregosłupie. wymacała mama, troche sie to trzyma wiec trzeba bedzie zachaczyc o doktora.

brawo dla internautow ktorzy zareagolali na filmik!

Alveaner piekna kocia twarz

Marzena, gratuluję dzieciaka
idę z Prezesem do weta 🙁
bardzo mi się nie podoba jego zachowanie
chyba jakaś kocia plaga... moja miała wczoraj pobieraną krew, dostała kroplówkę a dziś jedziemy zobaczyć co dalej... pani wet podejrzewa problemy z wątrobą  🙁
My też po kroplówce - Maluch jest odwodniony, w ciągu weekendu schudł tak, że wygląda jak niedożywiony.
Dostał teraz ugotowane serduszka, wątróbkę z zalecenia pani doktor i jutro na kontrolę.
Jest taki smutny i płacze, jejku  🙁
a moja wczoraj mi strzeliła focha po powrocie od Pani Wet - za to, że ją trzymałam jak Krwiożercza Małpa jej krew pobierała, potem jak kroplówkę miała a na koniec dobiłam ją dając w domu, ze strzykawki lekarstwo.... Nawet nie pojawiła się w nocy na górze tylko weszła na moment wieczorem, obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem z serii "Jak śmiałaś mi to zrobić" a na koniec poszła spać na dół.... zobaczymy co będzie po dzisiejszej wizycie... chyba schowam buty 😉

edit: literówka
Marzena - jest cudny... po prostu prze śli czny 😉
Nie sądziłem, że kiedykolwiek nadejdzie taki moment, ale... nie rozumiem mojego kota!

Prawie miesiąc temu przeprowadziliśmy się z Sylwestrą na wieś.

W rozkwicie swej tuszy i szczęścia, czyli jeszcze w Warszawie, Sylwestra wyglądała tak:

a najczęściej tak:

lub, w najlepszym wypadku tak:

(przepraszam za rozmiar zdjęć, ale są starsze niż standardy Re-Volty w tym zakresie...).

Zabraliśmy Sylwestrę 4 lata temu z podwórka na tyłach Placu Grzybowskiego, gdzie żyła sobie w lepszej lub gorszej harmonii z całą bandą innych na pół dzikich kotów. Nie były całkiem dzikie, bo część z nich (m.in. i ona), dawała się wybranym dwunogim nawet i głaskać, a poza tym, łaskawie pozwalały się dokarmiać, bytując na co dzień pod samochodami (w pogodne dni - na maskach samochodów), w opuszczonych kamienicach na Próżnej lub na tarasie nad restauracją "Menora". Przez długi czas opiekował się nimi pan Jurek, który bodaj dostawał na ten cel nawet jakieś fundusze od miasta. Jednak pan Jurek się wyprowadził, na skwerku na tyłach placu zaczynała się budowa apartamentowca (obecnie już gotowego), zima zapowiadała się sroga, tośmy Sylwestrę (nazwaną tak na cześć kota Sylwestra, którego mi bardzo przypominała przy pierwszym spotkaniu), przygarnęli... 10 kg kociego szczęścia (bo tyle średnio ważyła) - piecuch, lizus, obibok, jednym słowem: kot w czystej postaci...

Baliśmy się tych przenosin na wieś i pierwsze dwa tygodnie potwierdzały nasze obawy. Koć traktował to wygnanie od cywilizacji jak trochę przydługi i stanowczo niesmaczny dowcip ze strony Państwa - to znaczy chodziła za nami krok w krok i bleczała, a tak w ogóle, to bała się przestąpić za próg naszej chatki.

Od dwóch tygodni widujemy kota coraz rzadziej... Pierwszy raz zniknęła od razu na całą noc - ale ostatnio zaczęły do nas przychodzić koty ze wsi (odległej o ok. kilometr): mam umowę z firmą wywożącą śmieci, ale do tej pory nikt od nich nie pofatygował się cokolwiek ode mnie zabrać, więc trochę tego już jest... Nocą więc się boi i zwykle około północy wraca, ale poza tym, widujemy ją tylko, gdy zgłodnieje. Np. przed chwilą zjadła chrupki, zapiła mlekiem i już wybyła w siną dal. Kto będzie rehabilitował mój palec - pytam? I co ona właściwie robi?

Teren mamy rozległy - samej naszej ziemi jest ponad 15 ha z ok. 0,5 ha lasku tuż przy domu, gdzie najprawdopodobniej buszuje najczęściej (w każdym razie - tam znika, ale bardzo dba o to, aby nikt za nią nie szedł!), a dookoła jak okiem sięgnąć ciągną się pola i nieużytki. Nie boję się, że ją samochód przejedzie - ale lis może ją upolować... Sama raczej nie poluje. Nigdy w życiu tego nie robiła. Jak miałaby zresztą polować z jednym okiem, jednym uchem i jednym kłem? Czy ktoś ma jakiś pomysł, co miejski kot może robić na wsi tak zajmującego, że nie ma czasu nawet wyciągnąć się na słońcu na kanapie i dać się panu pogłaskać..? Chudnie przy tym szybciej od nas - co może i dobrze, ale znowu: kto mnie będzie zimowymi nocami ogrzewał ciepłym futrem?  🤔
cieciorka   kocioł bałkański
01 września 2009 20:15
moze byc ciagle obrazona na przeprowadzke a przy okazji poznala atrakcje zycia w polu  co jest rowniez dobrym pretekstem do omijania tych co ja wyprowadzili.
jest u was ktos w domu na stałe? ja bym kociska nie wypuszczala przez jakies dwa tygodnie wcale. niech się "ustabilizuje" emocjonalnie, nauczy, ze nowe miejsce, to nowy dom i ze panstwo dalej kochaja.
u mnie w przypadku sytuacji stresowych np nowy mieszkaniec takie silowe przetrzymanie, mimo poczatkowych buntow miało zbawcze działanie 🙂
Kupując kota długowłosego mogę spodziewać się kupy włosów wczepionych w dywan lub walających się po różnych częściach mieszkania, czy może jest z tym znośnie i obfite linienie występuje tylko na wiosnę i zimę?
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
01 września 2009 20:21
jkobus, jak to się nazywało? Zew natury? Instynkt? Ech, Sylwestra po zmroku zapewne czaruje miejscowych "wieśniaków" opowieściami co to nie ona w tym wielkim i strasznym mieście robiła...  😉
Piękny opis! Ja bym takiej ukochanej, wyniunianej klusi nie oddała naturze, ale to już moja zaborcza miłość. I silna potrzeba zasypiania i budzenia się w towarzystwie tych moich futer.
Przekaż szanownej pani, że jest przefantastyczna! Dama-pingwin z klasą!

Marzena, fa się powtórzę: "potfuuuuuur". Ciasteczko, tylko chrupać (domyślam się, że to przemyślny kamuflaż ;na słodziaka', bo tak naprawdę to prawdziwa bestia jest, prawda?  😎 )

Carmen, bez regularnej pielęgnacji i profilaktyki antykłaczkowej się nie obędzie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
01 września 2009 20:23
Carmen, nawet mając krótkowłosego możesz się tego spodziewać  😤
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
01 września 2009 20:26
Strzyga, to może minimalizacja kłakowatości i piterbaldy?  😁
Dwa tygodnie to minęły dwa tygodnie temu - a zresztą kot nie raz z nami podróżował i zawsze bardzo się nas w takiej sytuacji pilnował, bez żadnego przetrzymywania...

Alvika dzięki. Następca Sylwestry ma być niebieski. Rosyjski - choć ja tam bym wolał brytyjskiego (fizjonomię ma taką, że jak nie będzie z kim pić, to zawsze można się z nim napić...), ale druga połowa rosyjskie preferuje. Inna sprawa, że o tym następstwie (no, chyba że lis...) nie ma co mówić zbyt szybko: co roku, przy każdej kolejnej wizycie kontrolnej, weterynarz ocenia jej wiek na rok mniej... Jest to zatem kot, który podróżuje w czasie - do tyłu! Robi się coraz młodsza... Co być może wyjaśnia ten syndrom latawicy ostatni...
cieciorka   kocioł bałkański
01 września 2009 20:50
mimo uplywu czasu, dwa tygodnie zawsze doliczyc mozna 😲
nie znam waszej kotki, ale znając swoje to jednak polecam przetrzymanie w domu polaczone z duza iloscia pieszczot 🙂
ona wysterylizowana, nie?
Prezes chodzi, bawi się i je!
W końcu, bo już myślałam, skąd wytrzasnąć kasę na poważniejsze badania typu usg, rtg i tak dalej.
Rany, ale mi cudnie teraz  😅
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
01 września 2009 21:07
Alvika, ta, jasne, wierzysz chociaż w to, co piszesz?  😂
mimo uplywu czasu, dwa tygodnie zawsze doliczyc mozna 😲
nie znam waszej kotki, ale znając swoje to jednak polecam przetrzymanie w domu polaczone z duza iloscia pieszczot 🙂
ona wysterylizowana, nie?


Wysterylizowana, oczywiście. Wiesz, ja w sumie to tak ironicznie pisałem o tej rozpaczy...

Kot właśnie wrócił, ale chyba nie jest w stanie się zdecydować, czy już pora do łóżka, czy jeszcze trochę pobyć na łonie natury - bo łazi po naszej chatce i bleczy. Tudzież próbuje wleźć do wanny albo na szafę..
cieciorka   kocioł bałkański
01 września 2009 21:28
moje to się w ogole na początku baly wychodzic- rudy mniej, bo z dworu ale przestrzen tez go oniesmielała.

bardzo chciałabym mieszkac zdaleka od zabudowan, zeby koty mygło hasac bez zagrozenia samochodowego... moze kiedys 🙂
Kot całą noc grzecznie przespał przy moim boku, ogrzewając mi ten nieszczęsny przyszyty palec jak chciałem - tylko suszyło ją bardzo, wieczorem trzy miski wody wychłeptała, a potem do rana kolejną. Teraz zjadła, popila i truchcikiem, oglądając się, czy nikt jej nie śledzi, zniknęła w lasku!

Tam są takie gęste zarośla jerzyn, do których do tej pory nie mieliśmy czasu ani sił się dobrać. Chowała się w nich, jak ją czasem zabieraliśmy tu na wycieczkę, gdy jeszcze nie było domu. Może tam znika? Poza tym, dalej nie wiadomo, co robi: wysnuliśmy kiedyś hipotezę, że to w ogóle jest ufoludek przebrany za kota. Może montuje w krzakach rakietę i będzie odlatywać?

Albo, w co trudniej mi uwierzyć - naprawdę odezwał się w niej instynkt i próbuje łapać różne leśne stworzonka. Za dnia, bo w nocy, jako rzekłem, boi się miejscowych...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się