Szkolnictwo w Polsce
Nie wiedziałam w sumie jak nazwać ten temat ale go uogólniłam.
Pisze w okresie wakacji o szkole, sama już dawno do niej nie chodząc ponieważ ostatnio dowiedziałam się że dziecko które przez cały rok szkolny nie robiło nic, czyli nie uczyło się, nie robiło zadań, i które nie potrafi poprawnie pisać będąc w 2 klasie gm w czerwcu ją skończyło i dostało promocję do klasy 3. Mnie zastanawia tylko dlaczego w Polsce pozwala się na takie rzeczy? Kiedyś nie było to do pomyślenia aby mając kilka pał w dzienniku jakimś dziwnym cudem dostać dwa na koniec no ale wszystko się zmienia więc czemu i nie to?
Osobiście denerwuje mnie taka kolej rzeczy, bo czuję się oszukana w jakimś sensie, ponieważ musiałam pracować na swoje oceny nawet te gorsze ale pozytywne nie dostając nawet cienia nadziei że może się jakoś uda.
Tym samym stwierdzam że Polska Edukacja leży i kwiczy, nie mówię o wyższych uczelniach bo tam to jeszcze nie jest najgorzej, ale szkoły podstawowe i gimnazja to jest porażka. Uważam że to nieświadome lub świadome otumaniane polskiego społeczeństwa, i nie dziwię się już w sumie że ktoś mając lat 16 nie ma pojęcia nawet kto to był Kopernik 😉
Nauczyciele chcą się go jak najszybciej pozbyć bo już spisali go na straty, proste, logiczne i stosowane od pokoleń.
wcale nie od pokolen, bo kiedy (przynajmniej za czasow, kiedy ja konczylam podstawowke), to jak ktos sie ewidentnie opierniczal i nie zdal dwa razy- to go przenoszono do specjalnej szkoly.
a teraz? teraz podstawowka ma 6 lat i nauczycielom faktycznie zalezy, zeby sie pozbyc problemu z glowy, w gimnazjum tak samo- niech idzie w swiat i niech sie meczy z nim/nia ktos inny.
moja podstawowka to byla jedna z wielu- miedzy blokowiskami szarej rzeczywistosci- chodzili i 'geniusze' i 'kujony' jak i ci, ktorym na niczym nie zalezalo, byleby jakos przepchnac sie do konca. nauczycieli nie mialam z prawdziwego zdarzenia- ot, odbebniacze. no, moze starej daty śp polonistka, ktora dawala maksymalny wycisk i wprowadzala ogromny terror, nie stosujac w sumie zadnych trikow. po prostu wymagala. skutecznie wymagala. isc do niej na lekcje nieprzygotowanym- to bylo jak igranie z zapalona zapalka przy baku benzyny. dodam, ze u niej z polskiego mialam ledwo ledwo 4. piatek nie bylo. a na wiedzy zdobytej u niej bazowalam nawet na studiach! zalowalam, ze nie mam starych zeszytow od gramatyki, bo to byla kopalnia wiedzy. dala solidne podstawy, chociaz w sumie niespecjalnie ja lubilam, bo byla stronnicza i lubujaca sie w pupilkach.
mnie nie dziwi poziom wiedzy mlodziezy. to juz nawet nie o nauczycieli chodzi, bo kto zechce ten sie nauczy. ale poziom rodzicow zmienia sie niestety ostro w dol.....
A ja Wam napiszę od innej strony moja mama jest nauczycielką i z tym przepuszczaniem to tak nie jest. Moja mama wielu uczniów by zatrzymała w klasie ale niestety w grę wchodzą rodzice ucznia, którzy mogą robić wiele problemów m. in. wystąpić do kuratora edukacji ze skargą na nauczyciela. Druga strona medalu to dyrektorzy, którzy wręcz nakazują przepuszczanie uczniów do następnych klas bo nie chcą mieć problemów. Obecnie nauczyciel ma mniej praw niż uczeń i nauczyciela można o wszystko oskarżyć a uczeń chodzi bezkarny. Niestety taka jest prawda. Gdy ja chodziłam do podstawówki nie raz nauczyciel krzyczał i nas wyzywał od głąbów, nierobów,a i zdarzyło się dostać dziennikiem po głowie itp. Pamiętam taką matematyczkę, która nagminnie rzucała w nas kredą gdy ktoś na zadane pytanie źle odpowiadał. Obecnie takiego nauczyciela można oskarżyć o znęcanie się psychiczne lub fizyczne nad uczniem, a co za tym idzie człowiek traci pracę. Uczeń może znęcać się nad nauczycielem, wyklinać,trzaskać drzwiami itp. i nic mu za to nie grozi.
Zen - Tak się składa że ja w całej swojej edukacji zawsze miałam gdzieś nad sobą takiego nauczyciela pogromce który żeby nie wiem co robił uczeń , a miał pały i przedmiot daleko gdzieś informował go uroczyście że z promocją musi się pożegnać. W liceum miałam geografię z legendarną "Gienką" która była rekordzistką jeżeli chodzi o ulewanie ludzi, szanowałam ją za to bo nawet jeżeli ktoś nie uczył się innych przedmiotów to jej musiał, a z geografii wymagała bardzo wiele. Do dziś znam prawie wszystkie stolice i państwa, góry , pustynie i wiele innych krain i miejsc geograficznych.
Tak się składa że to dziecko znam i mogę powiedzieć że nie robi przysłowiowego minimum, rodzice mają też to daleko gdzieś, ważniejsze od edukacji dziecka jest np plotkowanie albo oglądanie w 11 😉 Pamiętam taką sytuację w której chciałam jakoś to dziecko zmobilizować do nauki, pokazać mu że może nie wszystko jest fajne co się uczymy ale warto mieć swój naj przedmiot w szkole z którego się jest dobrym, to dziecko nie wiedziało nic, ani jak się pisze, ani kto to był Mickiewicz, co to jest Sahara albo ile mamy kontynentów !! Nie umiało nawet wymienić 3 rzek w Polsce. Pewnego dnia powiedziało mi "Mnie i tak przepuszczą" i wtedy zwątpiłam...
Ja chodziłam do prywatnego technikum i mimo, że płaciłam co miesiąc pieniądze mi nie było tak łatwo zdać czy zaliczyć. Tzn musiałam się nachodzić, napracować, ogólnie zasłużyć na jakąś ocenę. A kolesie z klasy, którzy kompletnie mieli to gdzieś, nie przychodzili, do nauczycieli odzywali się jak do kolegów, a mimo to przechodzili z klasy do klasy. A raczej z semestru na semestr.
Studiuję pedagogikę- wczesną edukację, czyli będę mogła uczyć w klasach 1-3. I ja nie mam prawa zostawić ucznia na 2 rok, bo to trauma dla dziecka. 😵
Tak samo w ogóle ma nie być drugoroczności.
A co do studiów, u mnie na studiach można nie robić nic, a i tak się zda. W LO i gimnazjum miałam gorzej, to trzeba było coś robić i wcale tak łatwo nie było.
Dla mnie to katastrofa.
a to nie jest przypadkiem tak, że przepuszczają te dzieci, bo muszę mieć określoną liczbę uczniów w klasie?
a druga sprawa z przenoszeniem do innej szkoły- u mnie muszą znaleźć placówkę, która się "wymieni" równie niezrównoważonym uczniem...
Oczywiście obie sytuacje są związane z moim gimnazjum...
Z tym niezdawaniem w klasie 1-3 to chyba jakaś nowość, bo kiedy to ja byłam w podstawówce to w 2 klasie doszedł chłopak co właśnie nie zdał do 3, więc albo coś się zmieniło, albo był "wybitny".
Jak ja byłam w 1-3 to w pierwszej klasie miałam dziewczynę która powtarzała pierwszą klasę. Nie została przepuszczona, bo nie potrafiła w ogóle czytać. Potem wzięła się za siebie i uczyła się już ok, więc może był to szok, ale jak widać miał pozytywny efekt. I może było by tak jeszcze w innych przypadkach, wiadomo, że część i tak by się nie uczyła.
A teraz to te bezstresowe wychowanie i inne tego typu.
A co do tej liczebności klas, to uczniów i tak jest tak dużo, że jedna osoba jakby nie przeszłą dalej nie robiłaby chyba wielkiej różnicy. Tym bardziej, że przecież nauczyciel(ka) może dostać w następnej klasie ucznia który też nie zdał, więc się wyrówna.
Znam dziewczynę, która też chyba do 3 klasy nie zdała. Podobno była potwornym uczniem, najgorsza i w ogóle dramat. Rodzina powiedzmy nie pomagała. Ale została na rok, zmieniła się nauczycielka i nagle z tego małego potwora zrobiła się najlepsza uczennica w klasie, najbystrzejsza, najbardziej się przykładająca. Niezawsze te złe dzieci, to na prawdę złe dzieci, czasem to źli nauczyciele.
Ja w liceum miałam wychowawczynię, która co rok musiała mieć najlepszą klasę w szkole. Kto zaniżał jej poziom to skutecznie usuwała ze swojej klasy. I tak w pierwszym roku odpadła połowa klasy.
a to nie jest przypadkiem tak, że przepuszczają te dzieci, bo muszę mieć określoną liczbę uczniów w klasie?
Kee ? 🤔wirek: Raczej nie.
Studiuję pedagogikę- wczesną edukację, czyli będę mogła uczyć w klasach 1-3. I ja nie mam prawa zostawić ucznia na 2 rok, bo to trauma dla dziecka
masz prawo zostawić dziecko, tylko rodzice muszą wyrazić na to zgodę 😉[quote author=Kaktus link=topic=8213.msg311022#msg311022 date=1249410710]
a to nie jest przypadkiem tak, że przepuszczają te dzieci, bo muszę mieć określoną liczbę uczniów w klasie?
Kee ? 🤔wirek: Raczej nie.[/quote]
raczej tak, jak masz za mało osob w klasie, to te które są przydziela się do pozostałych klas.
czasami są ważniejsze rzeczy niż to czy najgorszy głąb przejdzie czy nie. Czasami nie ma sensu zostawiać, bo dziecko na tym nie zyska. A trzymać go dla zasady? jeśli one są ważniejsze niż człowiek to proszę bardzo. W tego typu sytuacjach nauczyciel musi wypracować sobie system, aby wilk był syty i owca cała.
I nie zastanawiajcie się, co było w waszych czasach- to już minęło.
[quote author=_kate link=topic=8213.msg311098#msg311098 date=1249415846]czasami są ważniejsze rzeczy niż to czy najgorszy głąb przejdzie czy nie. Czasami nie ma sensu zostawiać, bo dziecko na tym nie zyska.[/quote]
A czy to nie jest tak, że takie dziecko potem sobie uświadamia, że nie musi robić absolutnie nic, bo i tak do następnej klasy przejdzie? I w związku z tym przestaje się w ogóle uczyć?
Ja jednak jestem za traktowaniem wszystkich na równych zasadach.
Jak ja byłam w 1-3 to w pierwszej klasie miałam dziewczynę która powtarzała pierwszą klasę. Nie została przepuszczona, bo nie potrafiła w ogóle czytać.
Ja idę teraz do liceum, a mój kolega z byłej klasy dalej nie umie czytać(sylabuje, albo czyta po cichu słowo i dopiero je wypowiada). Ale zdał 🤔wirek:
to tylko pierwsze płytkie wrażenie. Na dzień dobry musisz się pogodzić z tym, że nie kształcisz przyszłych polityków 😉 tylko dzieci z głębokimi problemami rodzinnymi. Co z tego, że zostawisz go w drugiej klasie? Nie, nabawi się większych kompleksów i dostanie wewnętrznego wkurwa i na drugi rok, to on dopiero pokazuje na co go stać? Co ma do stracenia?
a. w oczach nauczyciela? nic- wedlug niego- i tak nie zdał i cały świat jest zły i niedobry
b. w oczach kolegów? to nie nauką się zyska ich szacunek.
więc odwala jak ta lala. Oczywiście jego czyny albo są już kryminalne albo daleko do nich nie ma.
Druga wersja jest taka, że obniżasz poziom do absolutnego minimum, a czasem- co ja mówię!- często wracasz do wymagań z postawówki /mówię o gimnazjum/ i je egzekwujesz. Oprócz tego dołączasz zasady zachowania, bo kto im pokaże, że można inaczej niż kurwami jak nie ty? no na bank nie rodzice. 🙄
I tych dwóch rzeczy pilnujesz. I mimo że dziecko nie opanowało programu, to dajesz 2. Jeśli będziesz wymagała programu, to na dzień dobry możesz mu postawić 1. To nie zawsze chodzi o wiedzę, ale też czasami o pokazanie, że można inaczej, bez przekleństw, z troską, spokojem.
Zawsze dziecko musi mieć wrażenie, że zasłużyło na tą ocenę.
ale ja mówię o czystej patologii.
Opowiem Wam jak to było u mnie w klasie: 1-3 liceum.
Był u nas chłopak - Witek, dysortografik (nie chodził na zajęcia by ćwiczyć), nie potrafiący się dobrze wysłowić oraz nie potrafiący wyraźnie mówić (nie seplenił ani nic z tych rzeczy). Praktycznie przez 3 lata nie prowadził żadnego zeszytu ( z drobnymi wyjątkami - czyt. fizyka, chemia). Było o to wiele kłótni, kilka razy był u dyrektora. Pyskaty, mówiący wprost nauczycielom, że coś mu się nie podoba. Pani od polskiego poniekąd 'groził, ponieważ uważał, że nie ma ona uprawnień do ćwiczenia z nami gramatyki w liceum(!). Zagrożeń miał kilka, co roku. Ale przechodził... Nie wiem jakim cudem.
W tym roku mieliśmy maturę - pani od polskiego nie chciała go przepuścić (z wiadomych względów). Ale w końcu się 'wyratował", maturę zdał, nie wiem jak, ale na tyle 'dobrze' by się dostać na dzienne studia na SGGW 😲
Jeszcze przykład innego kolegi - również miał być niedopuszczony do matury z polskiego. I wiecie co nasza wych. wtedy powiedziała? Że sama 'walczyć' z panią od polskiego nie będzie (bo już to zrobiła) i żebyśmy MY ją przekonali - bo przeciez w przyszłym roku matura z matmy i kolega na bank znowu nie zda!! Oczywiście został dopuszczony do matury (i ją zdał)...
No i gdzie tu sprawiedliwość?
Ale mnie zaczyna już wkurza to płaszczenie się przed dzieciorami. Bo biedny sie załamie, bo będzie mu smutno, bo się zmęczy... co to ma byc?! Róbmy tak dalej a będziemy miec kraj pełen rozhukanych kretynów. 👿
Obecnie siedzę w Anglii, gdzie jest chyba najgorsza dzieciarnia w Europie. Moja chrześnica, (10 lat) uczęszcza tam do szkoły. Ma aż... 3 zeszyty (!!!), które przypominają swoją zawartością bazgroły z przedszkola. Przez kiepski angielski ma ogromne zaległości, ale nauczyciel na wywiadówce wciska mi kity, jakie to dziecko jest cudowne i wspaniałe na lekcjach. Gdyby jej matka wróciła do Polski, dziecko na bank musiałoby powtarzac klasę, czy też dwie, ze względu na zacofanie z programem - opowiadała mi, jak na matematyce zajmowali się... mierzeniem centymetrem przedmiotów. Zajęcia są takie proste, zeby "biedne dzieci nie zadręczac". Prace domowe chyba ma zadawane raz na tydzień.
Efekt jest taki, ze od dorosłych ludzi się dowiaduję, że Polska ma granicę z Islandią, a w Brazylii jest ta sama pora roku co u nas. (oj, ile musiałam tłumaczyc, żeby wyciągnąc kogoś z tego błędu)
Najgorsze jest to, że ludzie trzymający z sznurki edukację chcą naśladowac zachód... czy nie widzą, co z tego wynika? Plaga kretyństwa...
Ale mnie zaczyna już wkurza to płaszczenie się przed dzieciorami. Bo biedny sie załamie, bo będzie mu smutno, bo się zmęczy... co to ma byc?! Róbmy tak dalej a będziemy miec kraj pełen rozhukanych kretynów. marze
no tak. Ojciec chleje, matka w lep dostaje regularnie, to niech jeszcze szkoła dowali 🙄 bo za dużo ma szczęscia chłopak...
to że za granicą poziom jest niższy, to nic nowego. Ponoć tam uczą myśleć, a nie uzupełniać program i jak widać, w przeciwieństwie do Polski, to źle na tym wychodzą. 🤔
[quote author=_kate link=topic=8213.msg311178#msg311178 date=1249419002]
no tak. Ojciec chleje, matka w lep dostaje regularnie, to niech jeszcze szkoła dowali 🙄 bo za dużo ma szczęscia chłopak...
[/quote]
No to mam przepuszczać dzieci, bo są z patologicznych rodzin? Może w ogóle przed początkiem roku szkolnego powinna zostać przeprowadzony wywiad rodzinny i te dzieci u których stwierdzi się patologię od razu z miejsca powinny dostać promocje do klasy następnej, a do szkoły nie chodzić bo i tak nie będą w niej nic robić, bo są z patologicznej rodziny?
Doskonale wiem, że wiele zależy od nauczyciela, że są dzieci z różnymi dys, dzieci właśnie z rodzin patologicznych i ja to rozumiem, ale tego, że mam od takich dzieci nie wymagać nic i potem je przepuszczać, bo mają ciężko w życiu to już nie bardzo. Myślę, że mam prawo wymagać tak samo jakbym chciała pomagać jakoś tym dzieciom, ale skoro są z góry nastawione na to, że im się należy przejście do następnej klasy to co?
Można np różnicować pracę domowe, zadawać dzieciom z problemami prostsze zadania, ale skoro takie dziecko mi i tak nagminnie nie odrabia zadań domowych to co, mam to olać bo on jest z patologicznej rodziny? Tym bardziej, że jak w domu nie ma możliwości zawsze można iść do biblioteki czy na jakieś dodatkowe zajęcia.
To juz bujdy...dzieci jak chca to sie beda uczyc jedne lepiej drugie gorzej,ale kazdy sie uczyc moze i watpie zeby ktos kto nie ma zadnych uposledzen itd itp nie mogl uczyc sie tak aby zdawac bez problemu na tych dopuszczajacych ...
Moja mama jest polonistką w podstawówce i też mogę potwierdzic, ze fakt ,iż nie zostawia się dzieci na drugi rok, to ogromna presja rodziców, którzy czują się oburzeni, obrażeni i poniżeni takim pomysłem i walczą do upadłego,zeby tylko dziecko przepuścic dalej! Wyobrażacie sobie sytuację, gdzie powiedzmy w 1 klasie podst.dzieciak uczy się literek, pisania prostych wyrazów itd. i jeśli się tego nie nauczy i idzie do 2 kl, gdzie zadania sa juz trudniejsze, to jak ma to niby nadrobic?? Teoretycznie przy współpracy z rodzicami jest szansa, ale nie oczekujmy cudów po dzisiejszych rodzicach.
Inna kwestia, ze nie ma już "poprawczaków" i sporadycznie tylko mozna znaleźc szkoły specjalne. Gdzie ci uczniowie mają się podziac? Między normalnymi dziecmi?? i co, i rozwalac lekcje, które nauczyciel nawet chce poprowadzic???
Ja chodziłam do takiego LO, gdzie na kazdym przedmiocie był terror.Co z tego,ze wiedze mam taaaaaką, skoro średnia ze swiadectwa maturalnego, to raptem 3,8?? Na świadectwie nie jest napisane ile faktycznie musialam się natyrac, i że nauczyciele piątek nie stawiali z zasady. Nie powiem,ze nie miałam problemów z przyjęciem na studia, ale później juz było z górki 😉
I tak źle i tak niedobrze
A co to nowość, jedni z patologicznych rodzin będą chcieli się uczyć i będą to robić, a inni będą wąchać klej,
Ja chodziłam do takiego LO, gdzie na kazdym przedmiocie był terror.Co z tego,ze wiedze mam taaaaaką, skoro średnia ze swiadectwa maturalnego, to raptem 3,8?? Na świadectwie nie jest napisane ile faktycznie musialam się natyrac, i że nauczyciele piątek nie stawiali z zasady. Nie powiem,ze nie miałam problemów z przyjęciem na studia, ale później juz było z górki 😉
Przebijam z Tobą "pionę". Średnią w LO miałam jakąś zbliżoną do 4. I zawsze z zazdrością spoglądałam na znajomych z innych szkół, którzy niewiele robili i wciąż mieli na koniec czerwony pasek. A ja, trzecia w nocy i czwarta kawa...
Wow, nie jestem sama 😀 mój młodszy brat ma prawie same piątki (kończy technikum) i nie robi nic, tylko gra i gra (jest muzykiem). A ja cóż..na klasówki z biologii uczyłam się z książek na medycynę i dostawałam wymarzone 3 😀 Dla niektórych to nie do pomyślenia, ale z moim papierem wychodze na średnio rozgarniętą idiotkę 😉)
Hija
zanim walniesz świętym oburzeniem, to może najpierw przeczytaj mój poprzedni wpis a może okazać się, że oburzenie jest zupełnie niepotrzebne 🙄
ja sie duzo uczyc nie musze bez nauki-ciagle wagary ,nie chodzenie na kartkowki i sprawdziany oraz na lekcje oczywiscie ,a na koniec gim mialam 4.30 😁
W sumie trend jest pozytywny. Nowożytna szkoła, taka jaką wszyscy pamiętamy, to pomysł ariańsko - jezuicki (bo wymyślił to bodaj Komeński, który i w Polsce wśród Braci Polskich działał, a na szeroką skalę rozwinęli jezuici - taka, XVI-wieczna "doktryna konwergencji" - tu mały quiz: co to takiego i na czym polega, a..?), zaadoptowany w XVIII wieku na potrzeby totalizujących się państw absolutystycznej Europy (Józef II w Austrii, rewolucjoniści z we Francji, a potem, już po Napoleonie, Prusy z Humboldtem i tak dalej...). Taka szkoła, cokolwiek by o niej nie powiedzieć, służy głównie indoktrynacji. Nauczaniu też, ale indoktrynacji przede wszystkim. Chodzi o to, żeby wszyscy jednakowo myśleli, jednakowo mówili, jednakowo pisali itd. Ein Volk, ein Reich, ein Euro! Teraz ta szkoła upada. I bardzo dobrze! Nie nauczy - ale, powiedzmy to sobie szczerze, w dobie kultury obrazkowej i komputerów umiejętność pisania, czytania i liczenia nie jest już do przeżycia potrzebna, a jak ktoś będzie chciał lub musiał, to sam się nauczy potem. Więc - nie nauczy - ale też i nie zindoktrynuje... Świat będzie lepszy! Za jakieś 20 - 30 lat, jak pokolenie obecnych nieuków przejmie wreszcie władzę...
Tiaaa i będzie można ludzi straszyc uderzeniem pioruna, że" Bóg się rozgniewał"