kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

kotbury, bzdura. No chyba że chcesz sobie konia zatkać 💀
Cześć, gdzie najlepiej kupywać zioła?
zuza17 Najtaniej wychodzi na allegro
ja kupuje na stronie Ecoherba,mają duży wybór i w różnych gramaturach, jak kupuje sie kilka różnych ziół to na allegro trzeba dużo szukać żeby było od jednego dostawcy
blucha, na allegro jest opcja szukania u jednego sprzedającego, ale tylko przez przeglądarkę, w aplikacji nie
wistra, w aplikacji rowniez taka opcja istnieje
Można w aplikacji również, po dodaniu przedmiotu do koszyka zobaczyć inne aukcje sprzedającego. Albo nawet z konkretnej aukcji wejść w przedmioty sprzedającego.
jak trzeba kupić 11 ziół to przy 10 sprzedającym, gdzie okazuje sie że np nie ma 7-mego z listy, ma sie zwyczajnie dość, wiem jak działa wyszukiwarka allegro 🙂 w dodatku wiekszosć wystawiajacych na allegro ma ceny o pare zł wyzsze niz w swoim sklepie bo do smartamuszą dopłacić iprowizje dla allegro muszą oddać , wysyłka ze sklepu równoważy sie zakupem na allegro
blucha, tak, ale to wistra pisała, że w aplikacji nie można 😉
A to w apce to ja jeszcze nie ogarnęłam wyszukiwania od razu u jednego sprzedającego 🤔
Poncioch, no to masz inne zdanie niż mój vet.
Mi tlumaczono, że włśnie o zżelowanie w przewodzie pokarmowym chodzi.
Dlatego podaje się nie za duże dawki ale np. przez dwa tygodnie.
zuza17, wiem ze to nie odpowiedz na pytanie ale jak ma sie kawalek dzialki najlepszym wyborem jest własny wysiew bo teraz na to idealna pora - wiadomo w zime zamawiac albo suszyc na zapas ale to juz przy wiekszej uprawie. zioła takie jak babka lancetowata, mniszek, krwanik etc są bardzo łatwe gdzie bądź rozrzucic nasiona, max miesiac i juz pieknie sie rozrastają. Ja zasiewam i dosłownie o nich zapominam rosną sobie prawie że na dziko. wiadomo opcja do włascicieli max 3 koni ale zawsze coś do meszyku sie dorzuci
Hejka! Byłam dzisiaj w nowej stajni, bo w starej akurat nie było miejsca, dostałam konia, który jest “wredny i leniwy”. Miałam sporo problemów z trzymaniem go na śladzie i kierowaniem - wjeżdżał do środka, jechał gdzie chciał. Instruktorka zaleciła mi używanie bata i mocne szarpnięcie zewnętrznej wodzy za pysk, gdy się nie słucha. Konik rzekomo nie reaguje dobrze na łydki i trzeba go sterować wodzami. Co o tym sądzicie? Nie jeżdżę długo, bo niecały rok, ale z mojego doświadczenia, które zebrałam to powinno się głównie używać dosiadu i łydek.
Najbardziej zdziwiło mnie to, że koń automatycznie jechał do przodu, gdy weszła na niego instruktorka i użyła lub pokazała mu bata. Gdy zdażyło się, że koń nie skręcał to ciągnęła lub mocno szarpała wewnętrzną wodzę blisko wędzidła. Pierwszy raz spotkałam się z takim, dość mocnym, podejściem do konia. Widać było, że miał dość. Nie pozwalał mi skracać wodzy a po jeździe był zmęczony, zapewne przez to, że został przegalopowany aby się “uspokoił”.
Nie wiem co sądzić o takim podejściu. Czy jest to wskazane, gdy wierzchowiec robi nam na przekór? Co powinnam robić, gdy kolejny raz zdaży mi się taka sytuacja, że koń ma moje prośby gdzieś?
Facella   Dawna re-volto wróć!
12 kwietnia 2025 22:08
Aurvilea, nie wracaj już nigdy do tej stajni, po prostu. Szarpanie za wodze nigdy nie jest metodą na cokolwiek.
To że koń inaczej chodził pod instruktorką nie jest niczym dziwnym. Na wiele koni działa sam fakt że masz bata w ręku, nie trzeba go w ogóle używać. Konie nie robią na przekór, konie wykorzystują możliwość, kiedy jeździec pozwala im chodzić jak chcą. Wynika to z ich wygody i preferowanego uniknięcia niepotrzebnego wysiłku. Łatwiejsze i mniej męczące jest łażenie byle jak niż zaangażowanie całego ciała. Nie ma czegoś takiego jak "koń nie pozwala skracać wodzy". On może wykazywać opór, ale nie wydaje pozwolenia. Skracasz wodze i tyle. Jak ma gdzieś twoje prośby, to stawiasz żądania. Oczywiście przy założeniu, że to o co prosisz nie jest ponad siły i możliwości na danym etapie, a koń jest zdrowy.
Facella, dzięki za odpowiedź!
Napewno nie wrócę, samo podejście do tego konia mnie odrzuciło. Cytując instruktorkę to “mogliby tego konia sprzedać i dać jej innego, który będzie się słuchał”.
Czy mogłabyś/mógłbyś doradzić mi co w takiej sytuacji zrobić? Mam wrażenie, że “spychanie” go wewnętrzną łydką i przytrzymanie zewnętrznej wodzy nic nie robiło :/
Facella   Dawna re-volto wróć!
13 kwietnia 2025 00:15
Aurvilea, powodów mogło być tysiąc, nie widząc sytuacji nie jestem w stanie stwierdzić co było problemem, a więc nie podam ci rozwiązania. Może twoje sygnały były niejasne, może były za słabe i nieskuteczne, może koń jest inaczej nauczony, może, może, może...
Nie każdy koń nadaje się do rekreacji i nie dziwię się instruktorce, która zapewne rzeźbi w tym co jest, a właściciele są głusi na potrzeby, bo "przecież mają dobre konie" 🙃 tu jest cały łańcuch patologii.
Facella, Moim zdaniem to też nie jest tak, że ten koń się nie nadaje do rekreacji. Widziałam na nagraniach, że ładnie skacze, jezdzi i słucha się jeźdźca. Uwazam, że bardziej wprawiona ręka i dosiad umiałaby nad nim zapanować. Podobno dzień wcześniej kulał i magicznie ozdrowiał. Może miał zły dzień albo źle się czuł.
Szkoda, że nikt nie doradził mi co lepiej zrobić zamiast szarpania za wodze, bo koń przy samym skręcie ładnie reagował na zwykłą zmianę ciężaru w siodle i ustawienie łydek, problemem później było dokończenie tego koła albo półwolty. Możliwe, że od początku był uczony mocnego szarpania wodzą by skręcić, że aż znieczulił się w pysku i nawet bardzo silne działanie ręki już nie robiło na nim wrażenia.
Facella, w tej stajni jest masa innych koni, nie sądzę aby dawanie „trudnego” wierzchowca osobie dość początkującej było mądrym podejściem.
Wątpię, że w tym koniu coś „wyrzeźbi” jeśli jej metody nauczania polegają na piłowaniu wędzidłem pyska i przyspieszaniem tylko za pomocą bata.
Troszkę musiałam się wyżalić, bo jeździłam na bardziej leniwych i mniej posłusznych koniach ale nigdy nie spotkałam się z takimi metodami nauczania. Stąd też wynika mój wpis tutaj, bo chciałabym na przyszłość wiedzieć jak poradzić sobie w takiej sytuacji bez sprawiania wierzchowcowi bólu.
Nevermind   Tertium non datur
13 kwietnia 2025 03:12
Aurvilea, trudno powiedzieć coś konkretnego, mając jedynie opis konia, bo powodów może być multum.

Koń zobojętniały na pomoce. Koń chory lub zmęczony. Koń nauczony innych pomocy, niż Ty. Krzywy koń. Świeżo zajeżdżony koń, bez utrwalonych sygnałów. Koń ledwo zajeżdżony, a potem robiony „po łebkach”, który tak „po łebkach” truchta pod ludźmi od kilku lat.
I wiele wiele więcej.

Obawiam się, że w tym wypadku koń mógł być tak zepsuty złą jazdą, że mocne użycie bata i wodzy było jedyną opcją żeby jakoś ujechać (i dlatego instruktor tak go jechał). Przykre, ale niestety świat nie jest idealny.

To, że koń skacze nie świadczy o niczym. Widziałam już jak takie ewenementy (krzywe, ,,świeże”, zepsute, bez impulsu) skakały bez problemu, że naprawdę, fakt że koń pod kimś jest w stanie skoczyć przeszkódkę nie mówi mi absolutnie nic.

Jak jechać na takim koniu bez sprawiania mu bólu? Najpewniej trzeba mieć niestety nieco więcej doświadczenia i wyczucia niż Ty (po prostu jesteś jeszcze na takim etapie, że brakuje Ci doświadczenia) i zacząć od podstawy podstaw w stępie. A w ogóle najlepiej to zacząć od przebadania go.
Używanie bata, szarpnięcie wodzami, koń który dzień wcześniej kulał i magicznie ozdrowiał - to wszystko brzmi jak patologiczna szkółka. Ok bat jest po coś, ale w tym kontekście brzmi to źle.
(...)
Szkoda, że nikt nie doradził mi co lepiej zrobić zamiast szarpania za wodze, bo koń przy samym skręcie ładnie reagował na zwykłą zmianę ciężaru w siodle i ustawienie łydek, problemem później było dokończenie tego koła albo półwolty. Możliwe, że od początku był uczony mocnego szarpania wodzą by skręcić, że aż znieczulił się w pysku i nawet bardzo silne działanie ręki już nie robiło na nim wrażenia.

Aurvilea, Noo.... to jest takie na dwoje babka wróżyła. Oczywiście nie popieram szarpania za pysk jakiegokolwiek. Nie komentuję tego "magicznego ozdrowienia".... Na Twoim miejscu pozwiedzałabym jeszcze inne szkółki. W ogóle im więcej koni przejeździsz w życiu, tym lepiej.

Natomiast konie nie są głupie. Wręcz bym powiedziała, że są wyjątkowo sprytne.
Wielokrotnie widziałam sytuacje w której koń jednego jeźdźca olewa w stopniu mistrzowskim, a w momencie kiedy wsiada instruktor albo po prostu inny jeździec - i nic strasznego nie robi, żadnego szarpania czy batów - to ten sam koń nagle chodzi w 3 chodach.

Ludzie też nie mają wyobraźni i nie słuchają. Nie mówię tu o Tobie, ale mnie osobiście krew zalewała, kiedy zaczynam jazdę, a tu pani na koniu (bo to niestety zazwyczaj kobiety) nagle pozwala temu koniowi zmienić kierunek "no ale on chciał!".... . . . Albo właśnie przez brak pewności siebie i brak jasnej komunikacji, koń zdążył "ustawić sobie" osobę już na etapie siodłania, człowiek wsiada i... nie może ruszyć. Koń wie, że przy tym człowieku nie trzeba się wysilać. Pamiętam takie egzemplarze, które potrafiły przestać pół jazdy w środku, bo wykorzystały moment, że człowiek się a to grzebał, a to nie był zdecydowany, nie był stanowczy - ale nie myślę tu o sprzedawaniu koniowi kopa na "dziendobry" tylko o byciu stanowczym i jasno komunikującym się. A jak mamy ślamazarne gramolenie się na konia, 20 razy poprawianie strzemion, siebie, majtek, kasku, kooperacji Marsa względem Wenus.... jeździec siedzi nie zważając na konia, a ten koń tymczasem zaczyna powoli samodzielnie decydować, że o, skrócę sobie ujeżdżalnię na przykład.... Jeździec tego nie widzi - i proszę, koń już tą potyczkę wygrał.
Na koniach jak w wojsku - raz-dwa, ogarniamy, wsiadamy, zdecydowanie jedziemy. Delikatnie, ale zdecydowanie.

Gorącokrwiste i elektryczne konie jakby mają trochę "mniej" takich problemów (chociaż....) - ale mieć w rekreacji elektryczne konie? No nie wiem, nie wiem....

Oczywiście, że takie zachowania się powinno wychwytywać "w zarodku", ale jak masz sezon, przemiał x ludzi przez stajnię rekreacyjną, to choćby się miało najlepszych instruktorów, to czasami nie ma siły, ktoryś koń się może nauczyć czegoś głupiego.
Ludziom się wydaje, że jak wsiądą i ledwo musną bok konia łydką, to ten koń magicznie zacznie piruety kręcić. No nie, w stajniach rekreacyjnych różnie z tym bywa. To się owszem, zdarza, są takie konie, tylko przy dobrze ujeżdżonych koniach trzeba dobrze siedzieć, a żeby dobrze siedzieć, trzeba wyklepać swoje dupogodziny.
Mam pyt dot zapoprężenia (z którym nigdy realnie się nie spotkałam przy żadnym koniu).
Mój koń cały teren podjada trawę - odkąd pamiętam. Nie dopinam popręgu kolanem. W jakiej sytuacji koń mógłby się zapoprężyć? Wszyscy mnie tym "straszą". Koń najczęściej chwilę poskubie i idziemy dalej. Czy przez to, że mięśnie są ciągle w ruchu, a popręg nie jest dopięty bardzo mocno mogę liczyć, że nigdy nam się to nie przydarzy?
Dla mnie teren jest też dla konia i od zawsze pozwalałam mu na trawę i wyżeranie gałązek, itp.
Meise, koń może się zapoprężyć gdy z podciągniętym popręgiem nagle podniesie głowę z ziemi do góry. Jak chcesz go popaść to poluzuj trochę popręg. Spotkałam się z tym i lepiej nie ryzykować bo robi się bolesna gula brzuchu i gdzieś z 2tyg trzeba czekać aż zejdzie no i nie można wtedy siodłać konia.
Meise, mój też sporadycznie sobie skubnie w terenie, popręgu nigdy nie dopinam mocno, ale też nie pasie się w siodle pół godziny. Myślę, że takie podgryzanie trawy w ruchu nie powinno zaszkodzić normalnemu koniowi, czyli takiemu, który nie jest specjalnie wrażliwy na popręg (bo są osobniki, które się zapoprężą od samego zapowietrzenia, bez schylania, gdzieś się ponapinają i to wystarczy).
Mój koń wiecznie żre w lesie, ciągle pogryza, schyla się, popręg mam podciągnięty normalnie, nie miałam problemów.
Raz jeden w życiu ją zapoprężyłam uwaga, na lonży 😀 Miałam popręg bez gum i jakims cudem się zapoprężyła. Od tamtej pory wymieniłam w pasie do lonzowania popręg na taki z gumami i nigdy więcej się to nie powtórzyło xD
No ja też podciągam na tyle, żeby się siodło trzymało. Wieki temu próbowałam walczyć z tym "narowem" wiecznego podjadania, ale ta ciągła musztra i pilnowanie sprawiało, że nie miałam żadnej radości z terenu, a mój koń nawet jak dostanie tęgo batem to za dokładnie 2 min i 38 sek już nie pamięta i próbuje od nowa 😉 więc jesteśmy takim wyżeraczem leśnym i czasem na łące koń się pasie nawet 2 minuty. Jest totalnie niewrażliwym koniem na popręg, więc może mam po prostu szczęście, że się nigdy nie zapoprężył, albo ten typ tak ma. Po prostu ciągle mi ktoś zwraca na to uwagę i po ponad 5,5 roku posiadania konia postanowiłam zapytać, czy to mityczne zapoprężenie naprawdę istnieje 😅
Dzięki za odp 🙂
A w sumie na czym dokładnie polega zapoprężenie? Uszkodzenie jakiegoś mięśnia? Powięzi?
Zuzu., Nadwyrężenie mięśni piersiowych zwykle.

Meise, Nie wiem, ja moim jeść nie daję w terenie... ale jak nie będziesz miała popręgu zapiętego na maksa + masz popręg z gumami, to powinno być ok.

Wydaje mi się, że teraz często się zapoprężeń nie spotyka, bo popręgi są inne tj. chyba te stare sznurkowe albo takie skórzane bez gum mogły przyczyniać się do zapoprężeń... chociaż, no, nie wiem, badań nie prowadziłam. Podciąganie popręgu na maksa "na dzień dobry" to też podobno głowna przyczyna - ale tego to chyba już nikt nie robi tj. może jacyś mega laicy.... W większości szkółek, które widziałam w Polsce, wszyscy instruktorzy pilnują niechamskiego podciągania popręgu, nieschylania się, takich tzeczy. To bardziej prywatni właściciele pozwalają na żarcie trawy (albo stajnie westernowe - w jednej się spotkałam, że taktak, można dawać się koniom schylać...).
Zuzu. To uszkodzenie mięśni piersiowych, których brzusiec gwałtownie przeciska się między popręgiem o żebrami. Mechanizm jak przy kopniaku, stłuczeniu, zmiażdżeniu. Żeby to się stało, popręg musi być naprawdę mocno dociągnięty, a koń gwałtownie podnieść głowę. Wydaje mi się, że będzie miał znaczenie kształt klatki piersiowej i to jak u danego egzemplarza są zbudowane te mięśnie.

Podobno brytyjczycy nie znają "zapoprężenia" a na pewno nie tak jak u nas, że laik wie trzy rzeczy:
1. do konia nie podchodzi się od tyłu, bo Cię kopnie,
2. konie się nie kładą i śpią na stojąco,
3. koń w siodle nie może się schylać, "bo się zapopręży".
Koleżanka opowiadała, że brytyjczycy podczas terenów normalnie pasą konie, bez kombinowania z popręgiem.
Mi się zdarzyło zapoprężenie u konia po treningu, na którym odwalił lambadę przy drągach. Także tak, to nie jak Yeti, istnieje 😅 ale bardziej jest kwestią takich nagłych, gwałtownych sytuacji niż samego schylenia się.

Konia nie pasę w trakcie jazdy i w siodle, bo w sprzęcie jest robota 🙂 na to ma mieć mózg nastawiony, a nie na szukanie żarcia. Żarcie jest po pracy. W trakcie chce mieć konia skupionego na mnie i sygnałach. To są zwierzątka nawyków i warto o pewną czystość tych nawyków dbać moim zdaniem.
Jak chce mu zrobić przyjemność to pójdę z nim na trawkę w ręku.
Spotkałam gagatka, który w galopie w lesie próbował się po trawę schylić... potknięcie i byśmy fiknęli koziołka razem, podziękuję za takie atrakcje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się