Zainspirowana innym wątkiem - jak suplementujecie witaminę D? Wyszedł mi skrajny niedobór ostatnio, dostałam spore dawki na receptę na najbliższe kilka miesięcy. No ale zapewne problem największy leży w stylu życia - pracuje w budynku, nie muszę nawet wychodzić na zewnątrz żeby pójść do pracy. Słońca unikam ze względu na grupę ryzyka nowotworów skóry, jak wychodzę na słońce to w filtrach. Że już nie wspomnę że słońca w zimie to chyba tylko trochę jest ostatnio.
Czy jest coś w stylu życia, jedzeniu, etc. co można zmienić żeby nie wychodziły mi takie kwiatki? Czy jestem skazana na suplementy?
donkeyboy, ja się tu podizelę moim aktualnym poglądem. jak zawsze będzie trochę "pod prąd". Nie namawiam- niech każdy sam swiadomie podejmuje decyzje.
1. Słońce nie powoduje raka skóry. Natomiast jest czynnikiem, który może wspomagać jego indukcję, gdy pojawiają się inne czynniki.
2. Słońce jest kluczowe- ludzie biali (nie ekskimosi) bez słońca nie będą zdrowo funkcjonować. Ważne jest zrozumieć chronobiologię i jak prawidłowo korzystać ze słońca.
- aby włączyły się naturalne mechanizmy ochrony skóry przed nowotworami (w tym produkcja vit D) potrzeba się odpalić około 20 minut przed wschodem słońca i wystawić cialo i oczy na działanie promieni. Ekspozycja na światło czerwone wschodu slońca jest kluczowa - i dla skóry i dla tarczycy. Receptory mamy i w oczach i w skórze, więc przy wschodzącym słońcu nie unikamy spoglądania w kierunku wschodu
- siedząc w pracy, co godzinkę robimy 5-10 minut przerwy i wychodzimy na słońce. I ponownie, zamykamy oczy i gęba do slońca!
- filtry WON - są kacnerogenne bardziej niż to słońce
3. Żeby organizm mógł produkować vit D potrzebny jest- CHOLESTEROL. Nie dietujemy się więc warzywkami i nie unikamy cholesterolu dietetycznego! Śniadanie ma być "tłuste"- bekon, jajka itd. Wywalamy z jedzenia wszelkie oleje roślinne.
4. Nie oszukujemy ciała - do oka musi docierać taka ilość promieniowania, jaka jest dookoła nas - czyli NIE NOSIMY okularów p. slonecznych czy nawet czapek z daszkiem, kapeluszy z rondem itd. To generuje poparzenia (uszkodzenia dna i raka) bo receptory w oczach dostają nieprawdziwe info o poziomie nasłonecznienia.
Ludzie chodzacy w oksach potem ciągle muszą chodzić w oksach bo oko narząd jak każdy inny- musi być trenowane. Nietrenowane, nie radzi sobie z nasłonecznieniem. Wystarczy 2 tygodnie odwyku od oksów, żeby się nie marszczyć i nie mieć dyskomfortu bez nich podczas słonecznego dnia.
5. Kosmetyki- wszystko co zawiera w składzie choć cień ropy naftowej i jej przetwórstwa- won. Można używać olejów roślinnych (maśła shea, olej migdałowy itd.)- ale ja nie do końca pryz słońcu polecam. W myśl zasady "koszula bliższa ciału" wybieram substancje najbardzie bio- kompatybilne- łój wowłowy i smalec gęsi.
6. węglowodory aromatyczne są jednym z czynników blokujących syntezę witaminy D i nowotworzących. Czyli płyny do płukania, pachnące proszki do prania, perfumy, zapachow ekosmetyki, płyny do mycia itdp. itd- żegnamy. Potrzebujemy zapachów- kupujemy anturalne olejki eteryczne i mieszamy sobie swoje kompzycje.
Suple z vit D nie rozwiązują całego problemu jej niedoboru- biodostępności. Suple to forma metabolitu 25(OH)... a czasem brakujje metabolitów na wcześnijszych etapach procesów gdzie potrzebna jest D. Innymi słowy - można mieć wynik w badaniu (bada się również poziom tego, a nie innego metabolitu) topowy, albo nawet po kokardę a nadal za mało D dla niektórych procesów.
Unikanie w diecie niektórych substancji roślinnych (min.tych zwierających tak promowane antyoksydanty), oeli roślinnych, niska podaż węgli (przeciwdziałanie glikacji), jedzenie dużej ilości tłuszczu zwierzęcego (cholesterol), wczesna i regularna ekspozycja na słońce bez zakłóceń (okulary, zacienianie oka) to jest gwarant dobrych poziomów D i braku nowotworzenia skóry od promieni.
U mnie test bezwzględnej ekspozycji już drugi rok wyszedł top, po właśnie zmianie opartej o ww. polecjaki.
Aktualnie już drugi sezon mogę plackiem leżeć na plazy w top nasłonecznieniu (o 14😲0 schodze na 2 h na obiad), zero filtrów i mam zero - ale to zero poparzeń. W życiu bym nie uwierzyła, gdybym sama nie sprawdziła na sobie, że ludzka skóra może mieć taką odporność na słońce! Owszem wieczorem schodzę bardzo czerwona (fioletowawa) z plaży- ale to nie jest czerwony naskórek i skóra tylko pod szkłem powiększającym widać, że mam powiększone naczynia włosowate (których na co dzień nie mam w ogóle widocznych na skórze). Zero pieczenia, swędzenia. Na drugi dzień rano jestem po prostu opalona, ale nie spalona, nie schodzi skóra nic.
Bardzo polecam ten krótki cykl- opracowany dogłębnie tematu ekspozycji na słońce: