kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

wistra, a jaki jest cel posiadania konia?
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
02 marca 2025 20:08
wistra, to zależy. 15-latek 15latkowi nierowny. Są 20 latki o zdrowiu 10 latka, widziałam ledwo nastoletnie konie porobione tak że poszły na emeryturę.

Też zależy co dorosły chce robić. Koń do spacerów terenów rekreacji - myślę że jeszcze okej. Sportowo - zależy. Mimo wszystko trzeba być przygotowanym na jakieś koszty typu super wspomagające mobilność/ostrzykiwanie etc. moim zdaniem z samej racji wieku żeby było koniowi komfortowo nawet na te tereny i spacery.
wistra, absolutnie 15- latek to nie jest stary koń i to dobry wybór na pierwszego konia (oczywiście jeśli zdrowy, chodzący pod siodłem i z dobrą głową)
mindgame, spełnienie marzenia z dzieciństwa :p żadnego sportu, plac i tereny.

donkeyboy, no to dlatego mówię, że zdrowy. Wiadomo, że trzeba przed zakupem przebadać, czy to 6 latka czy 15 latka (ja raczej nie z tych, którzy by wzięli i "jakoś to będzie")

To narazie tak.... już tyle lat sobie marzę, jest ta praca, liczę hajs. No kurde, tak bym chciała.
wistra, co wiecej znam i takie konie co jeszcze w wieku 25lat smigaja w teren. Moze galopy sa troche mniej intensywne, ale dalej maja duzo wigoru. Wrecz bym powiedziala, ze taki ruch trzyma je w dobrej formie. Oczywiscie im kon starszy tym bardziej trzeba sie liczyc z ze specjalnymi potrzebami jak czestrzy przeglad uzebienia, pasza dla seniorow a z czasem i tresciwe w formie zupy etc. Ale taki kon, jezeli zdrowy w wieku lat 15, a wczesniej madrze uzytkowany moze byc najlepszym i najmądrzejszym kompanem na pierwszego konia
BUCK   buttermilk buckskin
02 marca 2025 21:48
15 lat to +- połowa życia, czyli to nie jest stary koń, ale fakt, że szybciej będzie seniorem 😉
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
02 marca 2025 21:59
wistra, no dla mnie zdrowy 15 latek też może spokojnie przyjmować suplementy, może nie być kulawy ani chory ale będzie po prostu bardziej chętny do ruchu. Widziałam kiedyś mega różnice na 20 letniej kobyle jak właścicielka zapomniała domówić supli i chwilowo ich nie miała.

Niemniej jednak nie zniechęcam cię, to nie są jakieś mega kosztowne sprawy - po prostu przy koniu nastoletnim przyjdą prędzej niż później, tak jak inne rzeczy zresztą które wyżej wymieniono.
15-letni koń to z jednej strony spoko opcja, bo koń już stateczniejszy często, jeśli dobrze prowadzony to może sporo umieć. Z drugiej strony jeśli chce się za kilka lat odsprzedać konia to blużej 20 jest coraz trudniej, a utrzymanie starszego konia to raz że mniejsze możliwości jeśli chodzi o jazdę, dwa że często więcej wymagań jeśli chodzi o dietę i leczenie. Statystycznie oczywiście.

Moje pytanie - czy można koniom bezpiecznie podawać niemytą marchewkę? Nie taką ze sklepu jak teraz są tylko taką opiaszczoną jednak.
Facella   Dawna re-volto wróć!
02 marca 2025 22:33
magda, opiaszczonej bym nie dawała. Nie musi być myta, ale chociaż z tego piasku trzeba ją opłukać. Inaczej ryzykujesz zapiaszczeniem i kolką.
wistra, - mój w wieku 15-18 lat to miał best time of his life 😉 Dziś ma 22 prawie, gdyby nie kontuzja pewnie dalej bym jeździłam czworoboki nim - a w sumie P-teczkę już po kontuzji jechaliśmy, może jakbym miała więcej czasu i zacięcia to N-ki też byśmy jeździli. Jeżdżę go na płasko, chodzi tereny, nawet hopsa niewielkie przeszkody regularnie. Gdzieś w wieku 17 lat wyszedł z niego zajebisty profesor i już kolejna osoba wiele się od niego uczy - daję go do współdzierżawy.

Tak, wymaga od kilku lat lepszej paszy i supli, cieplejszej derki, czasem ostrzykania... ale ogólnie robię i jeżdżę dużo więcej niż zakładałam. Kontuzja to był pech, nie wiek - wykopał w płot, co mu odbiło nie wiem.
Mój za tydzień już 20 latek nadal wzbudza strach w stajni i wsiada poza mną tylko trener. Dziad całe życie marzył o Służewcu i czasem mu buzuje folblucia krew (trzeba wtedy tyłek podnieść, dać się wybiegać i wrócić do roboty 😉 ) I jest typowo folblucio mega reaktywny, co mam wrażenie dla "dzisiejszej młodzieży" jest nie do przyjęcia - ja to uwielbiam, bo nie muszę się na nim wysilać - wszystko dzieje się samo...
Aktualnie bez supli na aparat ruchu , tylko chevinal i meszyk. Wygląda jak milion dolców a rusza się jak 6ścio latek (pomimo kilku kontuzji na koncie i na milion procent ma jakeś starcowe zwyrodnienia z racji wieku). Nadal wiosna mu w czerep wali i każdy ptaszek może być koniożerny 😉 taki dziadunio - wesołek z niego. 20 lat życia i 20 lat razem - fajny ten dziad 😉
wistra, mam zaraz konia, co mu suknie 16 lat w życiorysie i nie, nie zamierza przechodzić na emeryturę. Co więcej, mamy regularne treningi i idziemy wciąż do przodu. Mamy fun. W terenie - młodość, lata jakby była młodsza o dychę.
A w stajni mamy wałaszka, co ma 24. Wciąż aktywny, aczkolwiek tylko terenowo. Czy daje radę? Owszem! I w dodatku to najszybszy koń z całej stawki!

Facella, tak myślałam, z drugiej strony konie sobie grzebią w ziemi i wyciągają opiaszczone korzonki, więc jeśli tej marchwi będzie w sumie kilka kg (może 3 maks) na przestrzeni tygodnia?
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 marca 2025 07:55
magda, jak już żrą piasek to chcesz im tego piasku świadomie dokładać? Nie no serio, opłukanie marchwi to nie jest nie wiadomo ile roboty, potem będziesz sobie wywalać "a trzeba było te marchew umyć".
Facella, nie mój koń, stajnia w której mcie marchwi jest uciążliwe a te kilka kg mamy jednorazowo. Zastanawiam się zwyczajnie, bo i tak pewnie nie ja większość tej marchwi skarmię.
wistra, ja teraz jeżdżę na koniu, który ma 20+ i jest po karierze sportowej. Owszem, nie skacze już i ma swoje wymagania (długie rozstepowanie, pasza dla seniorów itp) ale normalnie jeździmy i trenujemy raz w tygodniu 🙂 i z ręką na sercu, tak ambitnych i wymagających treningów nie miałam nigdy, na dużo młodszych koniach 😅 oprócz tego jest wspaniałym, towarzyskim i ciekawskim zwierzem. Mentalnie się zachowuje jakby miał 5 lat i każdemu koniowi życzę tyle werwy w takim wieku 😀
wistra, tak jak już zostało napisane, starszy koń też może przynieść wiele radości.
Ale ponieważ to ma być pierwszy koń, to dobrze żeby ten świeży właściciel miał przy sobie kogoś kto będzie dobrze doradzał w różnych sprawach związanych z posiadaniem konia i dbaniem o niego. Nawet jak komuś wydaje się, że się zna na koniach, to posiadanie swojego i bycie jego opiekunem weryfikuje całą wiedzę i pokazuje jak mało się wie mimo, że z początku wydaje się, że się wie dużo 🙂
mindgame, dzięki, to ważny aspekt.
I pewnie trzeba tu wziąć po uwagę rozdzielenie - fajni ludzie w stajni nie muszą miec akurat odpowiedniej wiedzy.
Tylko jak to zwefyfikować?

Nie no, u mnie to pewnie pozostanie w strefie marzeń i tak. Mam takie fale, chwilę myślę, że to takie marzenie, że bardzo chcę i że dam radę, a potem myślę, że to takie nierealne i gdzie ja mam mózg i że trzeba to łyknąć, że konia nie będę miała.
No trudne sprawy
wistra, zapytać w revoltowym wątku lokalnym...
_Gaga, no, widzisz.... za krótko spałam 😉 dzięki
wistra, no dobrze, żebyś miała przy sobie obiektywne osoby, które dobrze ci doradzą i jak coś zauważą (np że koń znaczy) to ci powiedzą, a nie będą patrzeć z boku i komentować za plecami.
O starszego konia trzeba dbać bardzo, bo jak złapie kontuzję to później często pojawiają się kolejne problemy, a to wszystko zabiera czas i pieniądze. No i każdy koń może z dnia na dzień zachorować i wtedy trzeba liczyć się ze sporymi niespodziewanymi kosztami leczenia. Oczywiście nie musi się to zdarzyć. Są konie które nie chorują całe życie, jednak trzeba mieć to na uwadze i być na to gotowym.
wistra, posiadanie konia to nie jest rozsadna decyzja, Nigdy 😅 mimo wszystko, nawet w najtrudniejszych momentach (a takich bylo niestety wiecej niz kilka) nie zalowalam, ze zdecydowałam sie na posiadanie najpierw jednego a potem wiecej niz 1 😜
Co do zdobywania wiedzy to warto duzo i stale czytac/rozmawiac/doszkalac sie, ale tez kwestionowac to co mowia inny.
Niestety tak jak mowisz, fajni ludzie w stajni niekoniecznie maja wiedze. No i Niestety zdarza sie ze tez i weci i kowale sprzedaja taki BS, ze glowa boli.
wistra, a masz jakieś rzeczy bez sensu, na które wydajesz kasę?
Albo inne pasje?
Jak nie masz to warto jednak tego konia mieć. Hajsu do grobu nie zabierzesz.
Jesteś aktywna na re-volcie i bym w życiu nie powiedziała, że nie mas zwłąsnego ogona.

wiek, konia, który podałaś to rzecz bardzo względna.
A ceny koni teraz lecą w dół. Nie fiksuj się na jednego. jak już będize decyzja na tak, to po prostu i ogłoszenia i telefony po hodowcach.
kotbury, mam hodowlę kotów 😉 i to niby nie takie wydawanie bez sensu, bo jak są kocięta i wychodzą do nowych domów, to miły hajs na koncie jest.
Ale teraz kociąt niet, ciąży niet, a sama profilaktyka 2 tyg temu (krew i szczepienia) sztuk 5 i pyk, tysiąc wydany.
Ta hodowla kotów wyszła przypadkiem i na kilka lat dała mi coś jakby w zamian za konie, do koni wróciłam po długiej przerwie jakieś 3 lata temu i kocham moje koty, ale nie mogą ani ciut dorównać koniom. No taka prawda.

Oczywiście ja wiem, ze jak do konia przyjdzie wet, to ten tysiąc to może być razy 2, 3 itp.
Ale w tamtym roku ratowałam kotkę i kosztowało mnie to ponad 6 tysięcy, niestety bez sukcesu....
Ja wiem, że kot to nie koń, ale dużo można przełożyć na konia - jeżeli chodzi o posiadanie. O odpowiedzialność, branie na klatę różnych decyzji. O taką świadomość.
Jestem bardzo dumna z tego, w jaki sposób prowadzę hodowlę i jakie warunki i opiekę mają moje koty, nie ma dla mnie tu miejsca na bylejakość.
Myślę, że tak właśnie podchodziłabym do posiadania własnego konia.
wistra, to ważne, żeby mieć kogo zapytać, poprosić o pomoc ale można też samemu szukać i dowiadywać się rzeczy. Po tym co piszesz widać, że nie spadłaś z tęczy 😉 ja mam takie wrażenie, że czasami w tych marzeniach o własnym koniu fiksujemy się na wielu rzeczach, boimy się że nie wiemy wszystkiego, że coś zrobimy źle. Moim zdaniem przy koniach po prostu trzeba faktycznie być gotowym na to, że rachunek za weta to mogą być duże sumy. Może powinnaś spróbować od pełnej dzierżawy? Na pewno da ci to dobre pojęcie o tym, jakiego rzędu są to miesięczne koszty.

Jeszcze dodam, że ja konia opłacam w połowie i widzę ile się pojawia dodatkowych kosztów. A to pasza, a to fizjo, a to uznałam że potrzebuje sobie kupić lonże czy inne pierdoły. Nie mam z tym problemu, ale doceniam fakt, że mogę się dowiadywać o tym ile jestem w stanie wydać na konia tylko go wspoldzierzawiac, nie posiadając. To mi na pewno pomoże lepiej zaplanować budżet na własny ogon, jak przyjdzie czas.
wistra, rozejrzyj się jak wygląda sytuacja pensjonatowa u Ciebie i czy faktycznie masz ludzi, którzy wydają się mieć pojęcie o pojęciu; jakieś tam doświadczenie masz, widzisz kto ma konie dobrze wyglądające, progresuje, kto jeździ tak, że włos Ci się jeży na głowie i w życiu byś mu nie zaufała np. żeby dać dzieciaka pod opiekę przy koniach. Tak naprawdę czy to są osoby godne zaufania ws. dobrostanu konia wyjdzie w praniu, ciężko tutaj doradzić, ale szczerze bez własnego ogona i bez pracy zawodowej, która nie jest związana z końmi ciężko nabyć solidną wiedzę.
Rozumiem Cię całkowicie, bo sama marzę o własnym koniu odkąd pamiętam, u mnie dochodzi jeszcze aspekt, że mam aspiracje jeździeckie i dla mnie równie wielki fun to zabrać konia na klinikę, co na trawkę - ot, uwielbiam aspekt koniarstwa i jeździectwa. 😉 Nie wiem w jakiej jesteś sytuacji finansowej, ale jeżeli zależy Ci na koniu "do kochania" i jazdy rekreacyjnej, to przypuszczam, że finansowo dałoby się to nawet sensownie ogarnąć, o ile nie jesteś na najniższej krajowej, nie wynajmujesz mieszkania i nie mieszkasz w najdroższych miastach - a nawet wtedy może jest szansa, musisz to sumiennie przeliczyć, bo każdy z nas ma zupełnie inne potrzeby bytowe i życiowe. Zrób sobie takie uczciwe zestawienie kosztów za konia, podstawowych, opcjonalnych i dodatkowych, poprowadź sobie budżet finansowy przez kilka miesięcy o ile tego nie robisz, miej poduszkę finansową przynajmniej te kilka tysięcy (najlepiej kilkanaście tysięcy), chyba że jesteś w stanie szybko skołować takie pieniądze bez pożyczek na procent. Mówię o tym zapasie finansowym, bo chyba każdy dorosły człowiek zdaje sobie sprawę z jego potrzeby na wypadek choroby, jakichś nagłych wydatków (np. głupi zepsuty samochód czy wypadek), utraty pracy, także jeśli coś złego dzieje się w najbliższej rodzinie i czujemy potrzebę wsparcia finansowego. Sama z resztą napisałaś o hodowli kotów, wiesz jak bywa ze zwierzakami. 😉
Niestety tak samo jak Ty bardzo się obawiam, że przy obecnych kosztach życia i utrzymania konia nigdy nie będę sobie na niego mogła pozwolić, najwyżej niewspółmiernym kosztem innych ważnych dla mnie rzeczy. 🙁 Z drugiej strony konie są dla mnie takim fundamentem, który naprawdę wyratował mnie w wielu sytuacjach i jedyną rzeczą, do której czuję, że muszę wracać. I sobie tak myślę, że dzisiaj mogę mieć wypadek czy zachorować na coś, przez co nie będę mogła cieszyć się nie tylko jazdą, ale i całym byciem z końmi tak, jak obecnie - w rezultacie to marzenie o własnym koniu upadnie być może już na zawsze. Już teraz żałuję lat, które "straciłam" w kontekście koni, bo rozwijałam się w tym czasie zawodowo albo żyłam towarzysko. Więc myślę, że jeśli temat Cię męczy - a męczy, bo już któryś Twój post o tym widzę - to na pewno warto się zebrać i zrealizować marzenie. 🙂 Tylko nie na hurra, nie pakując się w bliższej perspektywie w długi, bo marzenie zamieni się w koszmar, a przecież kompletnie nie o to chodzi. Myślę, że musisz się zebrać bardzo porządnie w sobie i bardzo szczerze wszystko rozpisać dosłownie na kartce, koszty, za i przeciw, swoje możliwości, wtedy będziesz mogła szczerze stwierdzić, czy jest w ogóle szansa na realizację marzenia, czy nie, a jeśli nie, to jak możesz je zrealizować albo zrealizować przynajmniej częściowo tak, żeby Cię to nie męczyło po nocach. Pewne rzeczy i tak wyjdą w praniu, to normalne, ale można się przynajmniej solidnie przygotować, żeby było tych niespodzianek jak najmniej.
Ej, o tej pełnej dzierżawie w ogóle nie pomyślałam, ale to jest bardzo fajny pomysł 😲
Trochę mi trudniej też przez to, że u mnie w rodzinie nikt nie jest koniarzem, nawet mój facet średnio mnie wspiera - rekreacyjnie jeżdżę w stajni, gdzie dojadę rowerem bo chłopina miał problem, żeby mnie gdzieś wozić.
Ofkors to do rozwiązania zrobieniem prawa jazdy - i przygotowania poczynione, badania są, numer kantydata na kierowcę jest, tylko zmieniałam pracę, a ja nie mogę mieć za dużo procesów na raz. Chciałam, żeby ta praca się przewaliła i wtedy chcę się za to prawko wziąć.
No ale mimo wszystko, byłoby na pewno przyjemniej, gdyby się z tym nie było tak strasznie samotnym 😩
BUCK   buttermilk buckskin
03 marca 2025 12:26
wistra PIĄTECZKA 🙂 hodowla kotów jako substytut hodowli koni 😉 gdy kompletnie przez przypadek kupiłam konia, to z czasem wygasiłam hodowle, bo to wszystko plus mega obciążająca praca, odebrało mi sporo zdrowia, bo zwierzęta i praca były ważniejsze niż ja. Konia kupiłam, mam i będę dbać do Jego ostatnich dni, ale to są KOSZTA: czasu, pieniędzy, relacji, braku wolnego czasu, pogrzebanych ''ambicji jeździeckich'', stresu (zakup siodła 😨😱 ) i innych => nie kupuj, dzierżaw
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
03 marca 2025 12:55
wistra, jeśli chcesz i masz cel czy marzenie, to trzeba znaleźć do niego drogę. Ja wiem że to tak brzmi "górnolotnie" ale sama musiałam tak zrobić żeby spełniać swoje marzenia. Nie chcę się tu licytować ale również mam niekońską (wręcz w pewnym momencie antykońską rodzinę), poza okazjonalnymi lekcjami jako dziecko - brak wsparcia finansowego czy wożenia bo mieli inne priorytety (wobec mojej przyszłości również). Wszystko musiałam sama. Musiałam się dużo nauczyć i dużo wstydu najeść rowniez (mogłabym książkę napisać). I zapewne jeszcze się pewnie wstydu najem. Ponad 10 lat mi zajęło żeby być gdzie jestem, od 3 lat mam konia, był "zaplanowany" 5 lat temu. Nadal nie jestem gdzie bym chciała, jestem totalnie w dupie w porównaniu do innych. Ale jestem dużo bliżej niż dalej mojego celu bo mam swojego konia z potencjałem na spełnianie tych marzeń (które serio nie są jakieś wielkie).

Także jeśli masz możliwości finansowe, czasowe, i "napatoczy" się odpowiedni koń, to czemu nie - zgadzam się tutaj z kotbury że z siedzenia na kasie też dużo funu nie będzie. Życie jest do życia. Dzierżawa też jest fajna, chociaż ja z tej perspektywy powiem że znalezienie dobrej jest trudne, nawet blisko większego miasta. Z czasem, z doświadczeniem też bywają zauważalne minusy - brak sprawczości nad opieka konia, nie przeskoczyć pewnych rzeczy dlatego że nie jesteś jego właścicielem

PS. Co do kosztów weterynarii - konie można od większego "kuku" ubezpieczyć. Parę stówek rocznie a człowiek jest dużo spokojniejszy 🙂 chociaż nie wiem jak to jest z ubezpieczeniem starszych koni
rudziczek   Małe i duże.
03 marca 2025 13:09
Wistra Jeśli chodzi o koszty weterynarza- leczenie moich dwóch burków rasy kundelek pospolity od zawsze pochłaniało więcej kasy niż leczenie koni, których w pewnym momencie miałam trzy🙂 to naprawdę loteria. Operowanie kolan u 14letniej suki w typie parówko-terier pochłonęło przez ostatnie 9mies 12 tys złotych i to nie jest koniec. Żaden z moich koni do tej pory (odpukać w niemalowane) nie wywinoł mi takiego numeru🙂, a mam konie prawie 20 lat.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się