Transport koni-co i jak. Wszystko na temat :)

espana, a czemu domesdan? Mam sedalin akurat.
shewolf, mój weterynarz uważa go za bezpieczniejszy.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 lutego 2025 09:26
Domosedan działa lepiej z niektórymi końmi niż sedalin. Widziałam np. konia gdzie sedalin w mniejszych ilościach nie dawał efektu, za dużo zbytnio zamulał. Domosedan zadziałał super - a też kluczowe było żeby utrzymał równowagę.

shewolf jakbyś się decydowała to pamiętaj że to ma pójść pod język, tam jest inna substancja niż sedalin która jest inaczej wchłaniana
shewolf, Moim zdaniem wszelkie środki farmakologiczne są zbyteczne. Jeśli miałbym zalecać stosowanie to w sytuacjach krytycznych typu transport konia z urazem lub konia nie dającego się wprowadzić lub wieźć bezpiecznie. Wszelkie podawanie prewencyjne jest potencjalnie szkodliwe dla konia , podobnie jak jakiekolwiek podawanie substancji farmakologicznych prewencyjnie. Szczególnie gdy transportujący ma małe doświadczenie w transporcie zwierząt.koń zdrowy i ze sprawnymi zmysłami znakomicie radzi sobie w transporcie. Podane środki otępiające mogą być przyczyną poważnych urazów z powodu utraty równowagi, chęci położenia się w przyczepie, czy reakcji alergicznej na lek. Pojedyncze przypadki maja problemy behawioralne w tym zakresie i tam można rozważyć podanie środków farmakologicznych otępiających zmysły.
melehowicz, sytuacja krytyczna to sytuacja, w której przewozimy nieznane nam zwierzę, którego historia transportu nie jest nam znana. Zanim kupiłam swojego obecnego klamota, miałam podobne podejście. Mojego poprzedniego ogiera kupiłam z ZT w Łobzie i wiozłam przez całą Polskę pod Wrocław. Co prawda trafił do Łobza z Prudnika, więc mogłam założyć, że będzie jeździł, a w tamtych czasach nikt nie woził ze sobą uspokajaczy, i rzeczywiście, na postojach sprawdzaliśmy czy koń jest w środku, bo całą drogę stał jak trusia. Trochę koni przez te lata się woziło i nie spotkałam się z problemami podczas samego transportu, ewentualnie podczas załadunku. Do czasu zakupu obecnego mastodonta. Kupiłam go od hodowcy, ale kilka dni przed zakupem został przewieziony do stajni handlowej, więc można było założyć, że przejechał się przynajmniej raz. Miał niecałe 2,5 roku, ale już był 600 kg klamotem z nóżką, która zawstydza wszystkie ślązaki w okolicy. I jak już go wsadziliśmy do tej przyczepy to nie przestał tą nóżką napier*alać we wszystko! Ruszyliśmy z piskiem opon, gaz do podłogi, a tymczasem konik pracował nad samodzielnym rozładunkiem, najlepiej frontową ścianą. Walił tak, że myślałam, że będę za przyczepę płacić. Pozrywał całą siatkę i rozmontował przednią belkę. Na szczęście sobie nic nie zrobił, ale mogło się to różnie skończyć. Tak więc bardzo żałuję, że nie miałam kreseczki ze sobą.
espana, Dziękuję że się ze mną zgadzasz.
No to nie wiem co robić. Nie będę miała raczej czasu tam na trening załadunku, a jak zacznie odwalać w przyczepie to nie podam bo to bez sensu. Pół h drogi przed nami. Koń nigdy nie jeździł, 2 latek, nauczony wiązania. Mix arab.
melehowicz, no tak nie do końca, bo nie popierasz podawania prewencyjnego, a ja bym to proponowała wszystkim, którzy konia nie znają. A nie tym, którzy wiedzą, że trzeba podać, bo znają zachowania konia. Mój w boksie w obcej stajni był jak aniołek i tchórz poza boksem, natomiast w przyczepie wyszedł demon.
shewolf, Pakować i jechać. Zadbać, by przyczepa była sprawna, unikać sztywnych przegród (tzn sztywnych wypełnień np ze sklejki). zabezpieczenia poprzeczek, bezpieczne wiązanie, nie dać się wkręcić w pospiech po wprowadzeniu konia do przyczepy, ale też nie prowokować konia do niepokoju: wszedł, zamykamy tylną belkę, wiążemy na tyle krótko by uwiąz nie wisiał tak nisko że będzie w zasięgu kopyta, zamykamy klapę, drzwiczki i jazda. uwaga proponuję unikać uwiązu zapinanego bezpiecznikowym zapięciem. W przyczepie tylko mocne zapięcia karabińczykowe, często zapinam na dwa uwiazy, na stałe przypisane do przyczepy.
A skoro to pół godziny drogi, to w razie większych problemów odpuścić i przyjechać jeszcze raz. Z chemią.
melehowicz, imho gorsza opcja niż ten straszny sedalin/domosedan jest konieczność odwieszania roczniaka z belki czy podnoszenia go z gleby samemu na ekspresówce. Czesc moich koni jedzie pierwszy raz z biegalni prosto na artroskopie w wieku 1-2 lat, 3h w jedną stronę - najpierw ekspresowka prawie od samego domu potem kawałek przez Warszawe. Jade z nimi sama albo mąż sam. Wiąże tak jak mowisz, na dwa uwiazy z mocnymi grubymi karabinczykami (robione w tym celu), ale co z tego jak i tak potrafia zerwac kantar i latac po przyczepie jak wolne elektrony szukajac wyjscia, albo wskoczyc przodami na przednia belke. Dlatego wyjmuje przegrode umozliwiajac staniecie pod skosem, zamykam siatke nad trapem i je cpam + co okolo godzine staje na MOP sprawdzic jak sie kon ma i ewentualnie dolozyc - zakladajac ze nie zachowuje sie tak, ze musze stanac szybciej.

Też nie ma sensu traumatyzowac konia wożeniem dodatkowo, bo i tak będzie straumatyzowany jadąc sam w nowe miejsce i może potem nie chcieć wsiadać. Dlatego jak musze wozic bardzo mlode to je cpam, a potem juz pod siodłem uczę je bez wspomagania wsiadać na zarcie i jeździć, najpierw ze starszym koniem.
PS. Za cpaniem przemawia tez to, ze sie nie szarpia wsciekle na uwiazach - boje sie takich akcji, ze potem cos wyjdzie w RTG szyi.
karolina_, Nie będę toczył sporu, po prostu nie mam takich doświadczeń.
melehowicz, ja sie boje, osobiscie zaliczyłam zerwany kantar, a w efekcie bieganie po przyczepie i nogę na belce. Kolezanka zaliczyła wyzszy level - probe wyjscia okienkiem...
Widziałam szybką przeróbkę z przyczepy na kabriolet, także rozumiem podawanie pasty... myślę, że jednak jej skutki uboczne są mniejsze niż takiej akcji.

Miałam też pod opieką konia, któremu nawet oko po urazie kropiłam sama, bez uwiązu nawet. Kładł mi łeb na ramieniu i dawał sobie leki tam wpuszczać, takie turbo poczciwe zwierzątko. Jak zobaczyłam co robi przy załadunku... a ponoć jego popisową sztuczką było wspięcie się zadem po trapie i wyrzucenie go na zewnątrz 🙃 a zabezpieczenie bez zamknięcia trapu zakładało się ciężko, bo prał zadem jak z karabinu. Nie zastanawiałabym się czy takiego ćpać, tylko pakowała od razu pełną dawkę 🙈
karolina_, Jak zwykle są dwie szkoły: otwocka i falenicka..... W mojej ponad 20 letniej karierze konie wożę rzadko, dwa trzy kursy rocznie , zazwyczaj są to konie wożone raz w roku. Użyłem jakieś tam środki dwa razy - raz na początku mojej końskiej praktyki i zrobiłem to całkowicie bez sensu, bo koń wszedł do przyczepy na pewno nie za przyczyną środka farmakologicznego. Drugi raz zrobiłem to niedawno używając do tego weta i tez na potrzeby wejścia, gdyż koń wykazywał krnąbrność najwyższego stopnia i ani kszty strachu. Mam cierpliwość i radzę sobie ze zwykłymi gagatkami. Tym razem przegrałem. Konia 3 latka zawiozłem na trening bez awantur (ok2,5 godz) a powrót odbył się bez problemu przy wejściu i transporcie) Wg oświadczenia trenerki nie uczyli wchodzenia do przyczepy podczas treningu. W czasie transportu dwa konie położyły mi się w przyczepie. jeden bo był leciwy i miał taki plan , drugi z nieznanych przyczyn, ale chyba była śliską posadzka a drogę zajechał mi jakiś gagatek . W obu przypadkach podanie środka raczej pogorszyłoby sytuację - jak sądzicie? Powyżej zastrzegłem sytuacje , kiedy wiemy ze koń źle znosi transport - uwaga: z powodu nadpobudliwych zachowań - to pewnie trzeba cos podać. Jednak nie prewencyjnie. To zawsze pogarsza perystaltykę jelit, po transporcie koń ma wystartować w konkursie lub pokazać się na czempionacie - to mi sie w całość nie składa.
melehowicz, ale takie konie wozisz wcześniej. Jak wiesz, że koniowi musisz coś podać żeby transport się odbył to na zawody wyjeżdżasz dzień wcześniej a nie przed konkursem. Ja miałam konia, którego transport był koszmarem. Pakowanie już potrafiło dać w kość ale odpowiednia osoba dała radę ogarnąć. Natomiast w transporcie się odsadzal - potrafił niestety próbować to robić cała drogę. Raz jeden mądry przewoźnik się uparł ze gadam bzdury i ma jechać bez. I że go zapnie tak że nic się nie stanie. No stało się - odsadzilł się, uwiąz jeden puścił drugi nie, wywalił się i taki wywalony na bok jechał. Że nie uszkodził sobie szyi to jakiś cud. Kobyla mojej koleżanki do przyczepy wchodziła tylko potem w trakcie miała takie pomysły żeby wychodzi góra. Raz na zawody dojechała z głową wystająca przez rozwalony lufcik w suficie. No wysoka była i głupie pomysły miała ale nie od razu tylko tak w połowie drogi. Zawsze coś wymyśliła....ja większość życia w dużych stajniach, mnóstwo koni na zawody jeździło albo do nas przyjeżdżało. To co konie potrafią przyprawia o zawrót głowy. I wcale się nie dziwię że ludzie chcą to zminimalizować.
epk, Dziękuję, że się że mną zgadzasz, o tym pisałem powyżej .... jeśli są wskazania ato tak stisować, a nie prewencyjnie, nie jak ktoś nie ma w tym doświadczenia. Doradzanie osobie bez doświadczenia , tak na wszelki wypadek jest niewłaściwe. Przytym zgadzam się że transport konia jest zadaniem stresującym dla koniarza i dla konia i trzeba dbać o to żeby nic złego się stało.
melehowicz, nie zgadzam się z tobą, nie wiesz jakiego konia będziesz wieźć, jak on się zachowuje. To, że ty nie miałeś złych doświadczeń to nic nie oznacza, ludzie mieli lub widzieli takie cuda, że jak się opowiada to nikt nie wierzy. Wcześniej za szybko wysłałam widzę - bliska mi osoba źrebaka kupowała - zaparli się sprzedający, że wejdzie do przyczepy, że pojedzie, żeby nie sedować. Źrebak zaczął wchodzić i na górze trapu spanikował stanął dęba i upadł na plecy. Mega problemy z szyją potem, oczywiście sprzedający rakiem się wycofali bo źrebak już sprzedany i to nie ich problem. No tylko mogło być na paście i bez problemu. Ale po co - bo jak to źrebaka "ćpać".
Jeszcze nigdy nie widziałam problemów wielkich u zsedowanych koni w transporcie - u niezsedowanych masę. Czy masz doświadczenie, że po sedacji coś się takiego złego wydarzyło czy to po prostu w ramach przewidywań, że się stać może i lęku przed tym na wszelki wypadek?
też nie znam żadnych mrożących krew w żyłach historii. Czy to oznacza ze sie nie zdarzają? No nie, ale też nie dałabym pasty "prewencyjnie". Ostatnio wiozlam klacz 3l znajomej, 1 podróż życia, specjalnie na start dość krótka. Też nie wiedzieliśmy jak się koń zachowa, ale żadnej pasty nie podawałyśmy. Moją kobyłe kupiłam z DE, jechała wcześniej 1 raz w życiu koniowozem, też pasty nie dostała.
Konie które znam, które dostawały pastę przed transportem, dostawały ja bo nie chciały się załadować, a nie że próbowały same wyjśćw trakcie jazdy...
melehowicz, ja koniom, które startują nic nie daje, uczę je jeździć ze starszym koniem zaczynając od treningów wyjazdowych, więc sytuacji gdzie wszystko jest na spokojnie. Tu jest mowa o dwulatku, który nie wiadomo czy zna oddzielanie od stada, a nie tylko przyczepę. Nie trzeba transportu żeby był cyrk z takim koniem, można go zabrać pierwszy raz samego do boksu bez innych koni i też będzie trzoda. Transport tylko stwarza dodatkowe niebezpieczeństwa.

Z wyjazdami na czempionaty jest gorzej - zrebne kobyły to raczej sam domosedan. A to zawsze kobyla jest problemem, nigdy źrebak. W wilkowicach kiedyś bdb źrebak dostał zwykła premie, nie Elite - nie położył się całą noc bo mu matka nie dala, bo nie mialam tyle domosedanu żeby ją skutecznie uspokoić. Tylko z drugiej strony długi transport (6-8h dla mnie) je męczy, boję się że się zapchają/odwodnia jak je za mocno nacpam - ogólnie dojrzałam do tego żeby przestać jeździć ze źrebakami bo ocena często się różni od tej inspektora związku dla ujezdzeniowych (komisje sa nastawione na skoki) a to jest taka wyprawa że mogę tym nakładem pojechać z tym koniem 4 lata pozniej dwa razy na zawody w tej cenie i moich roboczogodzinach
Jakbym sama wiozła swojego konia to bym pewnie też sobie podarowała - i moje konie od początku jeździły w większości bez (poza jednym, tym co się odsadzał). Ale ja nigdy nie miałam sytuacji że muszę wyjechać i dojechać (na zawodach też przecież nic się nie stanie jak nie dojadę). Jakby coś się działo to mogłam przerwać podróż i to ja zawsze podejmowałam decyzję - bo jechałam zawsze z koniem. Zupełnie inaczej jest moim zdaniem jak zlecasz przewoźnikowi i nie jedziesz a koń po prostu ma dojechać bez awantury.

Swoją szosą to wiadomo, że nasze postępowanie jest zawsze podyktowane sumą doświadczeń - jak się nam wydarza coś "na grubo" to i działania się zmieniają. Mi się zmieniły po pierwszym transporcie (po kupnie) tego konia co się odsadzał. Zrządzeniem losu wiózł go wet i podawał małe dawki sedacji w trakcie transportu. To co się działo na pace koniowozu... no było grubo. Bardzo. Przy czym sprzedający twierdzili, że koń jeździł kiedyś bez problemu. Po wszystkim przyznali, że jechał 2 razy - na zawody tam i z powrotem. 10 minut w przyczepie z innym koniem bo taka jest odległość ich stajni od tej, gdzie były zawody...
... Jak wiesz, że koniowi musisz coś podać żeby transport się odbył to na zawody wyjeżdżasz dzień wcześniej a nie przed konkursem...
I łapiesz się na kontrolę dopingową 😉
ogurek, Bóg nade mną czuwa i tak kieruje życiem, żebym już nie jeździła 🤣🤣🤣

A inna sprawa, że takie konie jak ten mój co się odsadzał i rozwalał koniowóz tak ryją głowę, że jak kupowałam kolejnego to powiedziałam, że kupię ale jeśli go sami przywiozą i mi tym samym udowodnią, że normalnie jeździ i nie próbuje zabić siebie, pasażerów i koniowozu. No i przywieźli na całe szczęście 🤣🤣🤣.
Ooo to ja mam chyba wszystkie możliwe kombinacje:
1. super się ładuje - całą drogę macha przednią nóżką…
2. super się ładuje - po 20min wali z dwururki w trap i kołysze przyczepą…
3. nie lubi wchodzić, stosuje bierny opór - trzeba wpychać, za to rewelacyjnie jeździ (podanie sedacji = czekanie aż przestanie działać bo naćpanego wgle nie da się wsadzić do przyczepy)
4. wchodzi na dwóch nogach a potem żre sianko i ogląda widoki za oknem…
Reszta wchodzi o jeździ normalnie 😉
Iskra de Baleron, też mam takiego numer 1. co sam się ładuje, jeździ dużo, ale w drodze grzebie non stop 🤦 masz jakieś rozwiązania? 😅
Puma, również mam w swoim portfolio nr 1.
Grzebanie po 2 latach jest teraz jak zmęczona albo jak sama, jak z koniem znajomkiem to cisza potrafi być całą drogę.
Można kupić kajdanki specjalne na tego typu delikwentów. Nie używałam.
Puma, nie znam żadnych patentów, stawiam tylko po lewej stronie żeby mi drzwiczek nie niszczyła 🙂
masz jakieś rozwiązania? 😅

Puma, jak mialam grzebule to zawijalam nisko razem z kaloszem, zeby nie zdjela podkowy.
Iskra de Baleron, moja raz zepsuła zamek i się zamknęła od środka 🤣
Dopiero potem wpadłam na to że można postawić z drugiej strony 😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się