Co mnie wkurza w jeździectwie?
kotbury, no u nas 99% stajni jest do 21. Są takie co przez lata były do 20-tej. Tak na prawdę to jedna stajnia funkcjonuje tak, że o której przyjedziesz to o tej pojeździsz. Nie wiem jak tam jest teraz ale jak stałam tam kiedyś to nie tylko było sporo ludzi w tych godzinach ale byli tacy co wsiadali koło 21.30 czy 22 bo tak dopiero mogli dojechać z pracy. Są stajnie, które dopuszczają ogarnianie konia po 21 (ale jazda maks do 21) ale większość o 21 zamyka się i raczej nikogo nie chcą już widzieć 😉. Także w zdecydowanej większości stajni to te konie od 21 mają już spokój i nikogo nie widzą.
Meise, wiem, tu na szczęście mamy czystą sytuację- nie wrzodową. Z resztą często też przysypia na stojąco. Taki ma plan dnia najwyraźniej 😝 - do boksu o 16, trening, i koło 19-20 znajoma przysyła mi zdjęcie że zapaliła światło w stajni a kobyła śpi.
Sankaritarina, myślę że to kwestia samej stajni i samopoczucia kobyły w niej. W poprzedniej była zainteresowana każdym ruchem i dźwiękami.
Ja bym nie chciała stać w stajni gdzie po 21 jeszcze ktoś się kręci, albo co gorsza jeździ. IW prowadzi kampanię o późnych konkursach a tu mówimy o stałym przeszkadzaczu.
kotbury, No różne są przypadki. Znam stajnie, w których stajnia zamyka się o 19😲0. Nawet nie sama hala - stajnia tj o 19😲0 nikt się po stajni nie powinien przechadzać. Jak szukałam pensjonatu parę lat temu, to to było nie do przejścia, a obecnie dałoby radę.
Kiedyś stałam w stajni gdzie mogłaś jeździć nawet i o 23😲0, na hali, poza halą, jak chcesz.
U nas stajnia otwarta całodobowo, zdarzyło mi się być u konia o 1 w nocy, świecić całą halę itd 😉 Bardzo sobie to cenię, mimo że teraz mam sytuację, gdy mogę jeździć rano i w południe, bo pracuję popołudniami i wieczorem.
Ja bym tez chciała mieć stajnie czynną do nocy, ale no jest do 21. I nie mam gdzie konia postawić, żeby mieć dobre warunki dla siebie i konia, żeby było otwarte dłużej. I ogólnie dla mnie to nie problem być przed 21, ale czasem wet czy fizjo mogłby przyjechac później i niestety muszę odmawiać taką wizytę...
To trochę szok, że nawet w przypadku wizyty weta nie da się wydłużyć tego czasu. To jak funkcjonować jak się pracuje np do 17-18, trzeba wrócić do domu, potem np jechać 50 min do stajni, wyszykować itd. Przecież to gonitwa.
Meise, no jeśli to nie sytuacja ratująca życie to sie nie da. I naprawdę sporo stajni tak funkcjonuje.
Do tej pory też się spotykałam z tym, że stajnie pensjonatowe były czynne do 21. I ja to w zasadzie rozumiem. Raz, że fajnie jednak jak konie mają w nocy spokój i nikt im po godzinie 21 nie świeci już światłami i nie przeszkadza. Dwa, właściciel takiego pensjonatu też chce odpocząć i się wyspać. A jak mu jednak ktoś w takiej całodobowej stajni przyjedzie 23, 24 czy 1-2 w nocy, to jak się przebudzi i usłyszy hałas, to wypadało by sprawdzić, czy to właściciel konia, czy przypadkiem nie ktoś z zewnątrz. Nie wiem, jako taki właściciel, to bym chyba ciągle niewyspana chodziła 😉
pamirowa, o dokładnie. W stajnia u w których pracowałam ta "godzina zamknięcia" to był moment na zaryglowanie wszystkich siodlarni na cztery spusty i włączanie alarmów. No i dodatkowe wieszanie siatek jak któryś koń potrzebował + sprawdzanko czy konie się dobrze czują. Dodatkowo jeszcze jakieś łańcuchy na bramy itd itp. bo stały koniowozy i przyczepy. Przecież nikt z obsługi, ani właściciel nie będzie wyczekiwał do nie wiadomo której godziny...
Wiadomo jeśli ktoś podróżował z jakichś zawodów późną nocą czy sytuacja awaryjna to ktoś wychodził żeby chociaż bramę otworzyć itd. lub jeśli właściciel bardzo chciał jeździć o 6 rano to dostawał specjalne pozwolenie i instrukcję jak ogarnąć alarm. Ale to też musiała być zaufana osoba, a nie nowy pensjonariusz znany od tygodnia.
No u nas było do 21, o 21.05 już były bardzo ostre teksty stajennego. Jak był wet bo kolka czy jakaś nagła sytuacja to wiadomo, że się zostawało tylko było info do właściciela / zarządzającego, żeby dezaktywowali alarm bo się włączał automatycznie o stałej godzinie. Natomiast fizjo czy planowe wizyty wetów - na to już zgody nie było, bo to nie awaria tylko można umówić dowolnie.
Ja stałam w stajni, w której nie było określonych godzin zamknięcia, natomiast wybiła godzina 21 : 00 i stajenny do mnie krzyczał ze stajni jak jeździłam konia, że mam wracać, bo on zamyka stajnie i idzie spać. Kluczy nie dawali nam zapasowych żeby w razie czego samemu pozamykać. Oczywiście dowiedziałam się, że przeze mnie i moje nocne jeżdżenie on pracuje już 15 godzin, jak mu powiedziałam, że tu nie ma godzin zamknięcia to mi powiedział, że ma to w dupie czy są czy nie i on stajnie zamyka 😅
dariamajka, ale tak pracował-pracował te 15 godzin? PIP lubi to 😀 Bo ja mogłabym zacząć pracę o 7 rano, mieć 2h przerwy, skończyć oficjalnie o 17 ale jeszcze raz na tydzien-dwa musiałam zamknąć stajnie tak jak opisałam powyżej. Nie wcześniej niż przed 21 i nie później niż o 23.
Też pewnie zależy czy mieszka na miejscu etc. Bo też bym się wkurzyła jakby pracodawca tego nie pilnował, z obu stron - jako pracodawca i jako usługodawca
donkeyboy, ma przerwy w trakcie swojego czasu pracy i to nawet spore (2-3 godziny) i mieszka na miejscu
dariamajka, no to my też tak mieliśmy, tyle że nas bylo 10-15 więc zamykanie stajni nie leżało tylko w obowiązkach jednej osoby. Zrozumiałabym frustrację gdyby sam musiał tak zasuwać codziennie czy co drugi dzień, no ale to zawsze kwestia między pracownikiem a pracodawcą jak to zaaranżować żeby było fair. No i dla pensjonariusza fair - takie niepisane zasady wkurzają strasznie
W tej stajni funkcjonującej do 19 było ponoć tak, że o tej 19 to już jest ogólne zamykanie wszystkich drzwi, bram... Hala była już o tej godzinie zamknięta na klucz, także nawet jeśli ktoś chciałby uparcie nie zastosować się do tego regulaminu, to za bardzo nie mógł.
W innej stajni otwarte oficjalnie było do 22 i teoretycznie nikt nikogo nie przegonił, jeśli się komuś przedłużyło (nikt też nie "miał problemów" z sytuacjami awaryjnymi takimi jak kolka np), ale już ochrona zaczynała obchody i, no, jakoś tak się "dało wyczuć", że wypadałoby się zbierać. Nie wiem czy kogokolwiek kiedykolwiek wyproszono, ja tam zwykle się zwijałam koło tej 21.
U nas stajnia otwarta całodobowo, zdarzyło mi się być u konia o 1 w nocy, świecić całą halę itd 😉
Meise, zdarza mi się zaglądać do koni bardzo późno, o 24 czy o 1, zwłaszcza jak są chore, są małe zrebaki czy kobyly na wyzrebieniu (mamy kamery ale i tak zaglądam jeszcze zanim pojde spać). Ale na jeżdżenie o 1 w nocy bym nie pozwoliła, bałabym się, że coś się stanie i nikt nie znajdzie takiego delikwenta do rana. Użeranie się potem z ubezpieczeniem a w razie czego i z prawnikami (ludzie lubią sie po wypadkach sądzić) nie jest tego warte. Chyba ze na tej hali to prowadzalas kolkujacego konia o 1 a nie jezdzilas.
W lato, w trakcie fali upałów zdarzało mi się wsiadać konie po 22. To była stajnia, którą ja prowadziłam, więc sama sobie ustalałam zasady. Nie zgadzałam się na to, by ktoś z klientów przebywał na terenie stajni po 21:30- przez wzgląd na spokój koni i to, że o tej godzinie ja też chciałam mieć święty spokój. Nie wyobrażam sobie, żeby po godzinach zamknięcia klienci zostawali sami w stajni właśnie przez ryzyko wypadków.
rudziczek, a to i mi sie zdarza zaczynać po 20 w lecie I kończyć po 22 bo tak wygodniej. Gorzej potem z treningami czy startami w samo południe jak człowiek nieprzyzwyczajony
Ja jak najbardziej rozumiem godziny otwarcia stajni przez argumenty tu przytoczone + niestety sporo klientów jest mega nieodpowiedzialnych. A to świateł nie wyłącza, a to boksu nie zamkną i konie wybierają się w podróż po stajni, albo lepiej, nie zakręca kranu i woda leci aż ktoś się zorientuje. Dlatego rozumiem, że o ustalonej godzinie stajenny/właściciel robi obchód, sprawdza czy wszystko jest ok, zamyka stajnie i pa.
Oczywiście w sytuacji gdy trafi się kolka lub inne nieszczęście to nigdy nie słyszałam, aby ktoś robił problemy z dłuższą wizytą w stajni.
karolina_, nie no, oczywiście, że nie wpadłam na pomysł pojeżdżenia sobie o 1 w nocy. Przyjechałam, bo dostałam info od właścicielki ośrodka, że koń się źle czuje, ledwo wyszedł z boksu, powłóczy nogami, stęka. Pojechałam sprawdzić co się dzieje, wziąć na lonże i ew. wezwać weterynarza.
U nas po tej 21😲0 to naprawdę sporadycznie ktoś jeździ. Czasem się dopiero szkółka kończy wieczorem późniejszym, więc jak ktoś się nie wyrobił przed, albo potrzebuje mieć luźną halę to o tej przyjeżza.
I nikt nie jest matołem (przynajmniej aktualny skład!), żeby robić koniom imprezki wieczorem i hałasować. Wszyscy są kulturka, nikt nie włącza muzy itd. nikt nie pali śwaitła godzinami bez sensu.
Z tej godziny korzystają np. właściele ogierów, żeby innym nie robić kłopotu jak chcą wylonżować.
Myślę, że w równym (jak nie większym stopniu) kluczem do fajnego funkcjonownai stajni to nie tylko są właściele, a pensjonariusze właśnie.
Mi się zdarzało jeździć po 21, czy nawet 22 będąc na studiach. Takie godziny wymuszała praca i zajęcia.
W Drzo miałyśmy z koleżanką tak zwaną "nocną wartę" właśnie przez to, że często przyjeżdżałyśmy bardzo późno. Za to nie raz zmieniało się komuś derkę czy wrzucało dodatkowe jedzonko dla koni, które tego potrzebowały (wrzodki, rekonwalescencja).
Były też osoby przyjeżdżające o 6 rano i znowu im również zdarzało się podawać leki, jedzonko, czy wyrzucać konia na padok, żeby go ktoś ściągał.
Także na prawdę dużo zależy od stajni, jej profilu i ludzi 🙂 bo nam to wychodziło, dodatkowo nie musiałam się wbijać z treningiem gdzieś pomiędzy klub czy pięciobój, a wiadomo jak to jest przy trzech różnych treningach na jednej hali.
Ochrona i tak tam chodziła całodobowo, bo ośrodek duży, różne sporty, ciężko zamknąć przed ludźmi.
Rozumiem też ograniczenie godzinowe czy prośbę, zeby się do te 21 wyrobić - to rozsądna godzina. Samej zdarzało mi się łazic po nocy za kimś światła gasić czy konia łapać, bo boksu nie domknął, także totalnie rozumiem.
Natomiast raz stałam w stajni, gdzie punkt po 21 kłódka na drzwiach i był problem nawet z lekami przyjechać... no średnio taką skrajność.
Meise, zdarza mi się zaglądać do koni bardzo późno, o 24 czy o 1, zwłaszcza jak są chore, są małe zrebaki czy kobyly na wyzrebieniu (mamy kamery ale i tak zaglądam jeszcze zanim pojde spać). Ale na jeżdżenie o 1 w nocy bym nie pozwoliła, bałabym się, że coś się stanie i nikt nie znajdzie takiego delikwenta do rana. Użeranie się potem z ubezpieczeniem a w razie czego i z prawnikami (ludzie lubią sie po wypadkach sądzić) nie jest tego warte.
karolina_, mi się zdarzało wsiadać o 4:30/5;00 rano, kiedy upały na dworze w ciągu dnia były tak niemiłosierne, że nawet po 20;00 wsiadanie było katorgą. A do stajni przez pół roku jeździłam o 5 rano podawać koniowi leki. Na szczęście ta część stajni nie była na noc zamykana na klucz, więc mogłam spokojnie zrobić to, co potrzebowałam, a potem jechać do pracy i dalej robić swoje.
martrix, rano jak przyjedziesz na 5 i walniesz to o 7 Cię znajdzie pracownik. Lepsza godzina niż 1 w nocy. Na pewno bym chciała wiedzieć o przejazdach w niestandardowych porach.
karolina_, wystarczy sobie tocsen do kasku dokupic i po problemie.
Jak ktoś sam jeźdiz w teren też powinien mieć.
To serio nie jest jakiś duzy wydatek a apka jest już po polsku za darmoszkę.
Tak naprawdę u nas czasem i o 18 w zimie nie było już żywej duszy i byłam sama na obiekcie. Więc jakbym glebnęła, to by mnie dopiero rano znaleźli. Wszyscy jednak pakujemy zadki na konie na własną odpowiedzialność. Ja staram się mieć telefon zawsze przy sobie, a jak jadę w teren to już obligatoryjnie. Jak się wypieprzyłam z koniem w pełnym galopie w środku lasu i walnęłam czerepem o glebę aż mi się zakręciło, to nawet zasięgu nie miałam, żeby kogoś powiadomić. Na szczęście koń przy mnie został, a ja po kilku krokach zebrałam się do kupy i wsiadłam z powrotem. Więc no niestety - przyjmujemy, że jest to ryzykowna aktywność, ale trzeba się chociaż starać to ryzyko minimalizować 😉
kotbury, a jest jakaś różnica między tym sprzedawanym przez sklepy stricte jeździeckie (lub z taką kampania) a tymi które można znaleźć np. w sklepach rowerowych?
Swoją drogą ja właśnie po to mam zawsze lokalizację na Google i mówię mężowi jak idę robić coś potencjalnie kontuzjogennego i na ile. Jak się w danym czasie nie odezwę po zakończeniu danej czynności i pozycja na Google się nie rusza i jest w podejrzanym miejscu (chodzi głównie o tereny) no to wiadomo co robić. Właśnie ten tocsen mi chodził po głowie ale że kask miałam do wymiany to nie zgłębiałam tematu.
Fajny ten tocsen, chyba go kupię bo ja non stop sama w teren, sama skoki. Nie wiedziałam że coś takiego jest.
kotbury, a jest jakaś różnica między tym sprzedawanym przez sklepy stricte jeździeckie (lub z taką kampania) a tymi które można znaleźć np. w sklepach rowerowych?
.
donkeyboy, żadna. To ten sam czujnik.
Już tu piszę, bo widzę, że wiele osób tego nie kojarzy.
Tocsen to czujnik upadku który montuje się do kasku.
Ma dwie funkcje:
- przy glebnięciu podaje naszą lokalziację osobom wskazanym przez nas
-wyje, żeby można było nas znaleźć lub żebyśmy się szybciej ocucili (funkcja, którą można wyłączyć).
Co potrzeba:
1. Kupić czujnik i przykleić do kasku
2. Zainstalować apkę i podać ososby, które mają dostać powiadomienie w razie upadku
3. Zabierać ze sobą telefon na jazdę
Apka jest już po Polsku.
U nas jeszcze nie ma funkcji i chyba nie będzie powiadamiania osób w pobliżu (czyli wiadomości push, że 300m od ciebie ktos miał wypadek, zatrzymaj się i udziel pomocy)
jak piprzniemy ale jednak nic się nie stało, to odznaczamy w aplikacji, że nic nam nie jest. I po klopocie. Alert do rodziny odwołany.
Imho, to jest świetna sprawa nawet dla osób jeżdzacych w hali, na placu, które jeżdza w późnych (pustych) godzinach).
kotbury, Zerknęłam z ciekawości i rozstrzał cenowy od 170 do 500 zł. Skąd takie różnice? Mają różne funkcje, inną czułość, czy jak?