Kto/co mnie wkurza na co dzień?
drabcio, chodzi mi o to, że przepis o pierwszeństwie dla pieszych spowodował u sporej ilości przeświadczenie o nieśmiertelności i brak instynktu samozachowawczego. Nikt nie ma wątpliwości ze wina jest tu kierowcy. Tylko co ci potem jak twoj pies zginie, albo ty zginiesz albo skończysz w szpitalu.
xxagaxx, wiem, po prostu nie ogarniam że nawet na idealnie oświetlonym przejściu (a to nie jest jakoś super częste) kierowca nadal może nie zauważyć pieszego.. osobiście jeżeli jestem pieszym to najpierw wystawiam nogę i dopóki nie jestem w 100% pewna że zwalnia to żadna inna część mojego ciała na drodze się nie znajdzie. Jeżeli ci życie mile to myślisz na drodze zarówno jak jesteś kierowcą jak i pieszym, jedyne co pozostaje to tłuc to do łba dzieciakom i kursantom 😉 szkoda tylko że po drodze dostanie się niewinnym po jednej i drugiej stronie 🙄
teraz stwierdzam że jest dużo lepsza widoczność drogi w busie i nie lubię wracać do jazdy osobówka 🤷 tylko droga hamowania dluzsza
drabcio, no własnie opcji jest wiele, może zmieniał ogrzewanie w samochodzie? Może ktoś zadzwonił więc spojrzał na wyświetlacz? Może był pijany? Zmęczony po jechał od 8h?
Ja robię dokładnie tak jak ty, jak jestem pieszym zawsze sie upewniam że pojazdy się zatrzymują. Po prostu nie ma szans że wygrasz z rozpędzonymi tonami metalu, i zawsze trzeba mieć to w głowie.
Prawda
IMG_8062.jpeg
drabcio, no własnie opcji jest wiele, może zmieniał ogrzewanie w samochodzie? Może ktoś zadzwonił więc spojrzał na wyświetlacz? Może był pijany? Zmęczony po jechał od 8h?
xxagaxx, mi ostatnio przy obecnych warunkach atmosferycznych facet WBIEGŁ na przejście i miał szczęście, że byłam na lewym pasie, a on wbiegał z prawej i się zatrzymał, bo ja zatrzymałam się w połowie przejścia. No nie ma opcji, że jadąc 40 km/h na mokrej jezdni zatrzymam w miejscu 2 tony.
Gdybym go jednak trzasnęła, to jestem w dupie, bo jak udowodnić, że dosłownie wgalopował mi pod koła?
Facella, bez kamerki albo świadka pewnie lipa.
Dlatego od 6 lat jeżdżę z kamerą i trudno mi się jeździ bez niej (np. nie moim autkiem) . Czuję się mniej pewnie i mniej bezpiecznie.
Za kilka dni odbieram nowy samochod i zamówiłam od razu zamontowanie fabryczne. Dla mnie to obowiązkowy element wyposażenia chociaż mnie nie przydał się ani razu. Przydał się natomiast dwukrotnie samochodowym współplemieńcom.
Zatrzymać się, poinformować że się ma nagranie, podać nr telefonu poszkodowanemu nic nie kosztuje a czasami ratuje ludziom tyłek
Ja się od dłuższego czasu zbieram, ale tyle tego na rynku, że nie mogę się zdecydować 🤔
ogurek, łomatulu Ty to szczególnie powinieneś mieć kamerkę. Trochę tych km codziennie robisz jednak. Nie pokazuj się w Sopocie bez 😉
Ps. Mam w ibu autach kamerki z Ali. Obie działają super, również w nocy. Też póki co się nie przydały, ale są.
Szemrana, Perlica, Maluda, każdy kierowca, który uciekł z miejsca wypadku jest uznawany przez polskie prawo jako kierujący pod wpływem alkoholu. Po to, żeby nie było luki prawnej na ucieczkę, żeby wytrzeźwieć. Nie ma znaczenia, że został znaleziony dobę później, jeśli uciekł, to zakłada się, że był napruty i tak będzie sądzony.
ogurek, - jakakolwiek jest lepsza niż żadna 😉 Szczególnie jak dużo jeździsz.
Ale powiem wam, że piesi wtryniający się pod auta to nie nagły spisek po wprowadzeniu tych przepisów.
Kiedyś za mojej młodości dzieciaki też przebiegały przez jezdnie na czerwonym, pomiędzy autami, staruszki leciały na skośkę, aby zdążyć na autobus itd, sporo było wypadków z udziałem pieszych.
Teraz po prostu dużo osób ma kamerki, jest monitoring, a przy obecnej polaryzacji społeczeństwa jest to też temat medialny.
Dodatkowo te 10-20 lat temu część z nas nawet prawka nie miała i temat nikogo nie interesował.
U nas największy problem to mental ludzi, zarówno kierowców jak i pieszych.
Swego czasu siedziałam trochę w UK, a dokładniej w Londynie. Tam każdy przebijał się na drugą stronę ulicy poza pasami. Nawet jak się ktoś zagapił (zarówno pieszy jak i kierowca) to nikt nie bawił się w husarie, aby udowodnić drugiej stronie kto ma racje.
+ prędkość poruszania się autem w UK w mieście jest zdecydowanie niższa.
Sama jestem kierowcą od dobrych kilku lat, dużo się poruszam zarówno po miastach jak i Skach czy autostradach. Przyznaję się bez bicia, że przepisowo nie jeżdżę, chyba że Janosik podpowie inaczej albo, najważniejsze, widzę, że zbliżam się do przejść dla pieszych. Bo co mi z tego, że z dumą później oznajmię, że to pieszy wbiegł mi pod koła, jak będę miała życie człowieka na sumieniu. Widzę znak o przejściu i uważnie przyglądam się, czy ktoś nie zbliża się do pasów. I z takim podejściem serio nigdy nie miałam sytuacji, gdzie jakiś pieszy mnie "zaskoczył".
Milla, zasadnicza różnica między UK a PL to to że piesi się rozglądają żeby się wpierdzielić pomiędzy autami a nie pod nie. Druga sprawa to przyzwolenie na przechodzenie na czerwonym świetle - u nas tego się nie praktykuje, tzn. policja wystawia za to mandaty. Kierowcy w UK (w porównaniu do Polski sprzed dekady) moim zdaniem chętniej się zatrzymują się aby wpuścić pieszego jak jest duży ruch. I jakoś się kręci.
W Polsce to ja się rozglądam czy mi się ktoś nie wpakuje pod koła bo ma nos w telefonie i się nawet nie obejrzy w jedną stronę na jednokierunkowej. Nie szarżuje, jeżdżę przepisowo, ale nie jestem w stanie przewidzieć boltowej hulajnogi wyjeżdżającej zza budynku. Wielu pieszych po prostu wchodzi na przejście (przynajmniej u mnie w mieście) bez większego rozeznania się czy coś będzie na tyle wolno/jest na tyle daleko że wyhamuje. A różnica limitu prędkości w większości zabudowanych terenów to jakieś liche 2-3 km/h (30mph) w porównaniu do polskiego
Jeździłam w Polsce parę lat, potem UK dekadę i teraz znowu od roku w Polsce - takie mam spostrzeżenia.
szemrana, ja się nie bawię w sądy, chyba nie przeczytałaś ze zrozumieniem. Fakt jest taki, że kierowca się nie zatrzymał (a powinien), miał zakaz prowadzenia pojazdów (więc nie powinien w ogóle siedzieć za kółkiem) a zatrzymany został pijany więc skoro uciekł zakłada się że podczas zdarzenia mógł być pod wpływem. Więc nie jest niewinny, ale chłopak niestety nie zachował ostrożności wchodząc na pasy, wszedł jak samochód był blisko przejścia, za blisko.
W tym linku jest film z monitoringu:
https://tvn24.pl/polska/warszawa-smiertelnie-potracony-14-latek-sa-zarzuty-dla-kierowcy-decyzja-prokuratury-w-sprawie-aresztu-st8247638
NowaJa, jestem serio ślepa i nic nie widzę, znaczy rzeczywiście tyle widzę,że auto jedzie i nie hamuje , a chłopak bezmyślnie idzie na przejście.
Nie robię tak nigdy, staram się nawiązać kontakt wzrokowy z kierowcą,żeby się upewnić że mnie widzi.
Ciekawe co tam napisane,że uszkodzone tylko lusterko,a chlopak zginął….
Perlica, no nagranie jest takiej jakości, że właśnie w sumie tyle widać, że samochód jedzie, nie zwalnia a chłopak wchodzi jak samochód jest (na moje oko) już bardzo blisko. Na innym (dłuższym) nagraniu widać było jak on tego chłopaka tak jakby przeciągnął, więc możliwe że po prostu po uderzeniu lusterkiem wpadł pod tylne koła.
Dokładnie! Dla mnie też podstawą jest kontakt wzrokowy z kierowcą, a w takiej sytuacji (ciemno) kiedy trudno ten kontakt uzyskać, należy niestety czekać do momentu aż upewnimy się że kierowca nas widzi (czyli trzeba czekać, aż przynajmniej znacząco zwolni, a najlepiej aż się do końca zatrzyma) tylko tyle i aż tyle.
NowaJa, to prawda. Tak właśnie robię.
Szkoda, że taki młody chłopak zginął, miał całe życie przed sobą.
Widziałem ostatnio mema, dwóch pijaczków przy samochodach narzekają jak to dzisiaj trzeba uważać. Ludzie prowadzą z nosem w telefonie, piszą wiadomości, a jak się coś stanie to i tak wina tego co wydmucha 😉
Trochę czarnego humoru na dzień dobry
ogurek, mój mąż codziennie wozi syna do przedszkola na tą samą godzinę i praktycznie codziennie w tym samym miejscu mija się z taką jedną panią. Mówi, że ani razu nie widział, żeby patrzyła się na drogę, zawsze gapi w się w telefon w ręce... Może zbieg okoliczności, ale nie sądzę... I weź tu się takiej wpakuj na przejście. Zauważy?? Może tak, a może nie... Dlatego piesi powinni kierować się potrójną zasadą ograniczonego zaufania, nawet jeśli mają pierwszeństwo 🙂🙂🙂
NowaJa
Nadal nie widzę informacji, że kierowca był pijany gdy powodował wypadek.
Brak uprawnień był wystarczającym powodem żeby uciec. Założenie, że mógł być pod wpływem nadal jest tylko założeniem bez względu na to jaka jest interpretacja prawna.
Nadal uważam, że pierwszy wpis to była Twoja interpretacja a nie fakty. A fakty są takie, że gdy go zatrzymano to był pijany.
Zapis monitoringu taki, że niewiele widać ale wydaje mi się, że chlopak był w połowie dość szerokiego przejscia a to oznacza, że raczej nie wtargnął bezpośrednio pod koła.
szemrana, nie chodzi o to że wtargnął, tylko szedł nie upewniwszy się, że dostawczaj się zatrzyma.
I owszem chłopak miał pierwszeństwo, ale finał jest taki że nie żyje.
Ja się odnoszę do tego co napisała NowaJa.
Sama jestem czasem pieszym a czasem kierowcą i wiem jedno... kierowcom nie ufam. Idę dopiero gdy widzę, że on mnie widzi, że zwalnia.
Ale ten wpis NowejJa brzmi jakbyśmy wiedziały i widziały dwie różne sytuacje"
"to ten dzieciak mu wlazł pod koła praktycznie, wszedł na przejście, kiedy ten bus był na prawdę blisko, więc po prostu założył, że NA PEWNO kierowca się zatrzyma, no a trafił na pijanego co się jednak nie zatrzymał..."
Ten chłopiec nie wszedł z pewnością pod koła. Przeszedł połowę lub prawie całą jezdnię. Nie wiemy też czy kierowca był pijany. Może nie a może tak.
To, że cmentarze są pełne tych, którzy mieli pierwszeństwo to już inna para kaloszy
szemrana, to chyba inny film widzimy, nie był w połowie jezdni ani dalej bo został zahaczony lusterkiem
szemrana, no to widocznie ty widzisz i czytasz co innego niż ja. Więc spoko, zwyczajnie nie chce mi się tego kolejny raz tłumaczyć skoro i tak nie rozumiesz, i widzisz po swojemu. W takim razie zostańmy każda przy swoim zdaniu.
Dla mnie po prostu ten wypadek i jego stopień nagłośnienia w mediach (np. telewizja śniadaniowa itp.) byłby dobrym momentem żeby właśnie podkreślić jak ważne są zasady prawidłowego przechodzenia przez przejście. Tymczasem mówi się tylko o kierowcy.
NowaJa mówi się tylko o kierowcy, bo potrącił człowieka i uciekł z miejsca zdarzenia, a do tego nie powinien się za kierownicą w ogóle znaleźć. To już automatycznie ściąga na niego całą uwagę. Faktem jednak jest, że nagłaśnianie że pieszy/ rowerzysta ma na przejściu dla pieszych/ przejeździe rowerowym pierwszeństwo, robi więcej złego niż dobrego.
Pozostając w temacie, mnie wkurza brak wyobraźni i wyrozumiałości zarówno wśród kierowców, jak i w wśród pieszych i rowerzystów. Jak jeszcze nie miałam prawka i byłam pieszym, to zawsze zatrzymywałam się przed przejściem i grzecznie czekałam. Jakoś tak z automatu wydawało mi się logicznym, że kierowca musi zwracać uwagę na tyle różnych rzeczy, że nie zawsze jest w stanie mnie zauważyć. Nie musiałam być kierowcą, żeby logicznie pomyśleć, że droga hamowania zależna jest od warunków i wielkości samochodu. Jak jechałam gdzieś rowerem, to nie wjeżdżałam rozpędzona na przejazd dla rowerów, bo mam pierwszeństwo. Wiedziałam, że kierowca który skręca, a ja mu przecinam drogę może mnie nie zauważyć, jak mu się pojawię znikąd, więc zawsze zwalniałam i rozglądałam się czy aby nie zbliża się samochód. Ale niestety wielu pieszym i rowerzystom brakuje wyobraźni i wyrozumiałości.
Niestety brakuje tego i kierowcom. Jako młody kierowca, gdzieś muszę się nauczyć jeździć. I takie teksty, jak tu padały, w stylu, nie umiesz jeździć, to nie wsiadaj za kierownicę, to jest właśnie totalny brak wyrozumiałości. Bo rozumiem, że każdy wieloletni kierowca od razu po kursie był mistrzem kierownicy 😉 Jeżdżę od roku, miesięcznie robię lekko ponad 1600 km i nie zgodzę się, że większość niebezpiecznych sytuacji powodują młodzi, niepewni kierowcy. Wyprzedzanie na ostatnią chwilę i wciskanie się przed kogoś, siedzenie na ogonie, bo ktoś jedzie przepisowo, wyprzedzanie całej kolumny samochodów w kiepskich warunkach - to są głównie wieloletni kierowcy, którym nadto się spieszy. Miałam kilka niebezpiecznych sytuacji i tylko jedna z nich była spowodowana najprawdopodobniej niepewnym kierowcą, który jechał autostradą 70 km/h, zobaczyłam go nieco późno, bo kierowca przede mną również się zagapił, uciekł na lewy pas zajeżdżając drogę innemu, ja nie miałam już gdzie uciekać, więc zostało mi wyhamowanie. Ogólnie staram się nie być zawalidrogą, zdarza mi się jechać więcej niż przepisy mówią, ale też dostosowuje prędkość do warunków i własnego samopoczucia. Dlatego strasznie wkurza mnie jak mi ktoś siedzi na ogonie, bo wystarczy że coś przede mną się wydarzy, ja zahamuję, a on już pewnie nie.
pamirowa, głos rozsądku! Pod ostatnim akapitem szczególnie mogę się podpisać.
pamirowa, wybacz, ale nie, jak nie umiesz jeździć to twoje miejsce nie jest na drodze. Wsiadasz w tonowe żelastwo i możesz kogoś zabić brakiem umiejtnosći. Tak, młodzi kierowcy muszą nabrać wprawy i doświadczenia, ale to wcale nie oznacza że nie potrafią jeździć. Natomiast są ludzie którzy NIE NAUCZĄ się jeździć niewazne ile spedzą czasu za tą kierownicą bo się zwykle boją jeździć lub zwyczajnie się do tego nie nadają.
xxagaxx aha, czyli rozumiem, że Ty po zdaniu prawa jazdy byłaś już mistrzem kierownicy. No fajnie, fajnie, zazdraszczam 😉 Ja jednak musiałam trochę pojeździć żeby nabrać większej wprawy, bo umówmy się, kurs, jazdy doszkalające z instruktorem, a jazda samodzielna, to są dwie różne rzeczy. I można z instruktorem zjeździć 100 godzin i nijak nie ma się porównania do samodzielnej jazdy. Bo jednak jedziesz z instruktorem, on Ci podpowiada co i jak, i wiesz, że w razie czego, on ma też pedały i ich może użyć. Więc mimo wszystko, ten młody, niedoświadczony kierowca musi gdzieś to doświadczenie zdobyć i te godziny za kółkiem wyjeździć, żeby zdobyć wprawę.
Ja zaraz po zdaniu prawka, jeździłam tylko z mężem po okolicy, głównie na zakupy. Pierwszy raz sama do pracy pojechałam, chyba po miesiącu od zdania prawka. I tak, wtedy się bałam. Był to dla mnie stres ogromny. Jechałam wówczas wolniej, ostrożnie, starałam się mieć oczy dookoła głowy. Żeby się nauczyć jeździć, trzeba jeździć, inaczej się nie da. Teraz mam prawko rok, zrobiłam już ponad 16000 km i dalej nie uważam, że umiem jeździć, mimo, że bardzo lubię. Nie jestem zawalidrogą, nie wymuszam pierwszeństwa, nie stwarzam niebezpiecznych sytuacji. Ale żeby powiedzieć, że umiem jeździć, to mi się wydaje, że potrzeba mi jeszcze lat i większej ilości przejechanych kilometrów.
I wkurza mnie takie gadanie, że to młody kierowca stwarza największe zagrożenie. Częściej ten młody kierowca jest bardziej ostrożny i jeździ bezpieczniej, niż doświadczony, wieloletni kierowca, który jedzie jak na autopilocie i często gubi go brawura i rutyna, bo przecież on umie jeździć.
pamirowa, zacytuje sama siebie, bo widać nie czytałaś:
"Tak, młodzi kierowcy muszą nabrać wprawy i doświadczenia, ale to wcale nie oznacza że nie potrafią jeździć."
"I wkurza mnie takie gadanie, że to młody kierowca stwarza największe zagrożenie. " -> chyba nikt tak nie gada, największe zagrożenie stważają osoby co są obsrane ze strachu za tą kierownicą czy odwalają dziwne ruchy nie patrząc w lusterka jadąc dużo poniżej limitu prędkości. I chciałabbym żeby to była kwestia bycia "młodym" kierowcą xD
pamirowa, ale kierowcy po zdaniu prawka nie są problemem. Oczywiście że uczysz się jeździć po egzaminie.
Problemem są ci, którzy już jeżdżą x lat, przejechali z jakiegoś powodu kilka(-naście, nawet -dziesiąt) tysięcy kilometrów, a dalej się boją, nie umieją, są zawalidrogami i wykonują głupie, niebezpieczne manewry. No ile można się jednego uczyć.
Ja po odebraniu plastiku nie jeździłam przez 4 miesiące, bo nie miałam czym, a potem od razu musiałam wsiąść w zupełnie nieznany mi samochód, starszy (ergo: bez choćby ABSu) niż Yaris na kursie i przejechać do domu jakieś 40 km po drodze krajowej pełnej tirów. I dałam radę. Pewnie byłam zawalidrogą, trudno, następnym razem już nie byłam. Bałam się autostrady jak cholera, a jak na nią wyjechałam, to zaczęłam na zajęcia dojeżdżać wyłącznie autostradą, zamiast męczyć się krajówką. Zdawałam w małym mieście, a bardzo szybko musiałam zacząć jeździć po Wrocławiu. No i się nauczyłam. Tylko chyba nie każdy to potrafi i ci ludzie powinni przerzucić się na autobus.
A mnie na kursie mówiono, że najwięcej wypadków stwarzają kierowcy którzy przejechali ok 10 tys km i wydaje im się że już potrafią jeździć, przez co podejmują ryzykowne decyzje na drodze.