Kącik Ujeżdżenia

Facella, z tego co rozumiem, jak startował przed 2007 rokiem to jest ogólnie zwolniony z odznak. Ja tak miałam ale odznaki zrobiłam, żeby wiedzieć z czym to się je. Srebro wspominam kiepsko. Jechałam na wypożyczonym koniu w siodle, które miało sto lat. Siniaki na udach zdarzyły mi się wtedy pierwszy i ostatni raz.
kare_szczescie, niekoniecznie, gdyż kiedyś można było zarejestrować się w wzj na konkretną dyscyplinę. I tak np mam stary papier, gdzie jestem wpisana tylko na ujeżdżenie i na nie byłam zwolniona ze zdawania odznaki JK/brązowej.

_Gaga, - yyy, a za licencje regionalne? Delegat WZJ też pośrednio zarabia przecież z tego tytułu?

keirashara,
Jam delegat ma zarabiać na licencjach? Jeśli na zawodach wykupowane są licki jednorazowe koni, to kasa rzeczywiście trafia do WZJtu, ale to nie są jakieś szalone kwoty przecież....
_Gaga, no za licencje kasa by przechodziła obok nosa, a tak, jak komuś zależy żeby coś więcej jechać to musi tą licencję wykupić. Już nawet w samych skokach gdyby tak podczas każdych zawodów były L-ki towarzyskie, to na bank byłby mniejszy odsetek wykupionych licencji.
_Gaga, - delegat zarabia na tym, że tym delegatem jest, często mogło by go nie być, być o jedną osobę mniej tak na prawdę. Już nie mówiąc o tym, że kiedyś na zawodach często łączono różne oficjalne funkcje w jednej osobie, a od kilku lat nie wolno. edit: chyba, że znowu wolno, a ja nie nadążyłam ze zmianami.
Kasa z licencji regionalnych całorocznych też przecież idzie do wzj - czyli jak chcesz jechać jakiekolwiek zr to musisz ją kupić dla siebie i konia, więc wzj zarabia na tym, że są zawody regionalne, bo te licencje wydaje - bez niej przecież nie wystartujesz. Gdyby było więcej towarzyskich i możliwość jazdy bez licencji to pewnie wiele osób by jej nie kupowało.
Można kupić oczywiście od razu lickę ogólnopolską, ale wiele osób nie startuje zo, więc wybierają licencję regionalną.
Jednorazowych licencji w części województw już nie ma, tj. można kupić wyłącznie dla konia, dla zawodnika nie - mi się przez to odechciało w tym roku jechać jak miałam okazję, bo musiałabym przepchnąć papiery przez klub, zapłacić za klub, licencję roczną... no dla jednych zawodów za dużo zachodu.
keirashara, licencja regionalna pozwala na start w ZR w całej Polsce i to są koszty rzędu 250 zł za zawodnika i jednego konia. To nie są jakieś zaporowe kwoty. Dla konia jednorazowa licencja ma więcej sensu, bo jak masz coś co jest po kontuzji, źrebaku, albo dopiero przyszło w trening i łapiesz się na koniec sezonu to jednorazowa wychodzi lepiej. Zwłaszcza jak ktoś wie, że jest np połowa września a koń nie rokuje na halę w danym sezonie (na hali startuje się gapiochami trudniej) i na pewno nie "wyjeździ" tych 100 zł.

PS. To, że o tym dyskutujemy pokazuje, że niektórzy faktycznie mają do dyspozycji JEDNE zawody rocznie. I tu jest kłopot i źródło braku polotu jeździeckiego w Polsce. W UK można co tydzień gdzieś jechać, jeśli wliczy się towarzyskie. To zupełnie inny poziom doświadczenia dla jeźdźca ale też dla konia. Sama mam jednego, któremu w nowych miejscach i przy obcych koniach mózg odejmuje, z braku zawodów wożę go gdzie się da na treningi wyjazdowe, najchetniej żeby ktoś przy nim skakał jeszcze i galopował mu za plecami. A i tak w tym roku w każdym starcie brzydko mi został za pomocami przynajmniej raz. Tyle dobrze że już wyrósł z walenia wtedy rodeo 😅 ale i tak pewniejszy był 4 latek na pierwszym wyjeździe niż ten gnój. Możliwość zabierania go co tydzień to by było coś, nawet kosztem śladu "chwały" na zawodykonne, on i tak jest po kontuzji więc nie handlowy
keirashara, rzeczywiście tak na to nie patrzyłam. Czyli zawody / konkursy towarzyskie nie są w interesie WZJtów, co m.in. przekłada się na ograniczenia.

Funkcje można łączyć. Na ZR nigdy nie było ograniczeń...

Co do ilości zawodów - obie strony narzekają: zawodnicy że mało zawodów, organizatorzy że niska frekwencja, także ten... 😉

Ps. Lubuskie to chyba najlepsze województwo jeśli chodzi o położenie. Blisko do Wielkopolski, zachpomu i na Śląsk, jak dobrze pokombinować - serio można często startować..
W zachpomie 6 razy były zawody A, w Wielkopolsce 8, na Śląsku 12...
U nas też są zawody ujeżdżeniowe,stojąc keirashara, tam gdzie Ty to zarówno do Strzgomia, Białego lasu jak i na partynice masz 55minut drogi z koniem. Spać moźna w domu czyli we Wrocławiu.
Ja tak właśnie startuje,żeby nie mieć kosztów hotelu.
Licka u nas kosztuje 80 pln, dla konia 70 pln. Na cały rok 150 pln wychodzi. Przecieź to nie jest drogo jak się jest w klubie.
Post został usunięty przez autora
karolina_, wiesz co zerknęłam do cennika dzj i licencja regionalna roczna dla zawodnika niezrzeszonego to 400zl a dla zrzeszonego 80. To jak ktoś chce sobie raz w roku coś pojechać to jeszcze sobie musi klub wynaleźć i opłacić, żeby go koszty nie zabiły. Szok, serio. Choć jak za klub przyjdzie zapłacić 200+ a u nas to dość normalna opłata to już niewielka różnica.
nie zapomnijcie o koszcie badań lekarskich i ubezpieczenia 🙂
.epk, Napiszę ponownie: jeździectwo to drogi sport...
A co ma ten klub w ogóle do rzeczy? Co to wnosi? Co ma powiedzieć osoba posiadająca własną stajnię, ale nie klub, bo ma np 3 konie do użytku własnego? I może by i postartowała, ale nie ma klubu, odznaki i nie za bardzo ma chęć za tym chodzić, do tego mieszka w regionie, w którym ruch w tym biznesie jest wyjątkowo mały. Chociaż miałam kiedyś klasę sportową, nawet na dwie dyscypliny, to ja akurat odznaki może bym i nie musiała zdawać. Ale to było ze 100 lat temu, ciekawe czy gdzieś po tym jest w ogóle jakiś ślad. A takich osób jest więcej, takich co nie miały klasy sportowej pewnie głównie. A później zdziwienie, że nie ma frekwencji na zawodach, przez co nie ma zawodów i tak w kółko... wymyślmy kolejne utrudnienia, kolejne ograniczenia i dodatkowe opłaty, na pewno będzie lepiej.
lhp, ale jakie kolejne opłaty?
Masz uprawnienia 3 st w jakiejkolwiek konkurencji - nie dotyczą Cię odznaki. Kropka.
Masz uprawnienia, to pewnie byłaś zarejestrowana w klubie. Można to kontynuować.
Chcesz sobie postartować bez klubu - zacznij od towarzyskich, lub zarejestruj się jako zawodnik niezrzeszony... serio rozwiązań jest milion.
Niestety jeśli się znajduje problem na każde rozwiązanie, to się nie da się i tyle...
Kolejne opłaty, czyli chodzenie za klubem który cię przyjmie i zapłacenie za to, zupełnie nie wiedzieć z jakiego powodu, bo przecież to byłby byt czysto "wirtualny"... a za niezrzeszonego zapłacenie x razy więcej, nie wiedzieć z jakiego powodu i co za logika za tym stoi.

Byłam zarejestrowana w klubie, tak jak mówię, dużo lat temu, ale nie mam z tym klubem od długiego czasu totalnie nic wspólnego i mieć nie zamierzam, więc nie, nie można tego kontynuować.

A jakie mam mieć dokumenty na te uprawnienia, które kiedyś miałam? Czy one gdzieś tam są w jakiejś bazie, mówimy o czasach 20+ lat temu?

I nie znajduję problemu na każde rozwiązanie, podaję przykład potencjalnego donora koni i pieniędzy, czyli potencjału, który w naszym systemie pozostaje totalnie niezagospodarowany, bo system ma takie osoby w poważaniu. Ja natomiast mam w poważaniu system, efekt jest taki, że frekwencja na zawodach zamiast rosnąć, maleje.
W moim województwie ilość zawodów i frekwencja na nich w ostatnich latach znacząco spadła, czyli jak by nie patrzeć coś w tym jest, bo koni ogółem jest znacznie więcej.


Mi by było na miejscu całego PZJ-u ogromnie wstyd za to, co się w naszym jeździectwie dzieje. No pod ziemię bym się zapadła ze wstydu, choćby za ostatnie igrzyska, i nie mówię tu nawet o rezultatach per se. Ale jak to mówią, wstyd to trzeba mieć, a tam ani wstydu, ani przyzwoitości.
_Gaga, a ja kolejny raz powtórzę - kraje, które są potęgami jeździeckimi ciut inaczej mają rozwiązane te sprawy. My dalej lecimy w elitarność. Nie, jazda rekreacyjna w stajence w której pozwalają jeździć na stajennych koniach na zawody to nie jest żaden drogi sport. Dzierżawa konia, którego ktoś udostępnia to nie jest żadna droga sprawa. Nie musi być drogo, chyba, że sami będziemy cisnąć na to, żeby było, bo to przejaw elitarności. Posiadanie własnego konia jest drogie, ale jeździectwo jako takie, bez własnego konia drogie być nie musi.
Mam wrażenie, że nie rozumiecie o co chodzi _Gaga. Jeździectwo do sport drogi i nigdy nie będzie dla wszystkich w pełni dostępne. Odznaki nie są złe, Ludziom się nie chce. Chcieliby z marszu jeździć iei wiadomo co a generalnie nie ogarniają na rozprężalni totalnie. Jeśli chodzi o frenkwencję... w miniony weekend w Beckerze było 117 koni (więcej się nie załapało) i konkursy leciały od 7 rano do 23, także ten...
lhp, nie wiem z jakiego okręgu jesteś, ale w zachpomie, wielkopolsce i na pomorzu frekwencja na zawodach skokowych rośnie wykładniczo. Na ujeżdżeniowych również rośnie, chociaż nie tak dynamicznie. Brak frekwencji to nie tylko kwestia zniechęcenia do wymogów, ale przede wszystkim dostępność szkoleniowców.
Co do klubu: zrzeszanie jest potrzebne dla trzymania porządku. To klub ogarnia ubezpieczenia, to klub występuje o uprawnienia i klasy. Indywidualni zawodnicy najczęściej nie mają pojęcia jak co załatwić... Będąc w klubie możemy mieć wpływ na tematy dziejące się w PZJ. Stąd finansowa promocja osób zrzeszonych.
Nie rozumiem problemu znalezienia klubu i zrzeszenia się. Serio nie trzeba biegać po wsi i pukać do drzwi.
Jeśli nie wiesz jakie dokumenty były 20 - 30 lat temu na uprawnienia, to ich nie miałaś prawdopodobnie. Te 20-30 lat temu i koń i jeździec mieli papierowe , później plastikowe licencje tak PZJ jak i WZJ i tam były wpisane uprawnienia. Na odprawie przed zawodami każdorazowo było to fizycznie sprawdzane przez sędziów. Czyli jeśli miałaś uprawnienia masz to wpisane w karcie rejestracyjnej i licencji rocznej. Nie każdy WZJ tak długo przechowuje dokumenty.

A problemy znajdujesz. Chcesz startować, to znajdź swoje licencje i zarejestru się w formie, jaka jest dla Ciebie najlepsza. Chcesz w niższych klasach - jedź na towarzyskie... Nie stać Cię na te wszystkie opłaty / nie zamierzasz finansować operacyjnej działalności związku sportowego jako jego członek - nie jeździj zawodów.

foka, w punkt, dzięki!!
Miałam książeczkę papierową, to pamiętam, ale czy ją dalej mam to nie jestem pewna, może wyrzuciłam przy okazji pewnie 3 czy 4 przeprowadzek, które w międzyczasie miałam. Pewnie widnieję wciąż gdzieś w wynikach, gdyby dobrze poszukać. Rozumiem, że ta książeczka to byłby jedyny "dowód"?

A z klubem w naszym regionie jest problem. W sensie może nie problem się zapisać (chociaż nie wiem, nie próbowałam, a ludzie różne historie opowiadają), ale tak jak napisałam, to byt "wirtualny" nie dający wpływu na nic, tak też zresztą było te lata temu.

I nie, nie mieszkam na zachodzie Polski, wręcz powiedziałabym, że przeciwnie. I tu z zawodami i frekwencją dobre rzeczy się nie dzieją, a dostęp do szkoleniowców jest lepszy niż był kiedyś.
foka, ja rozumiem o co jej chodzi ale to jest właśnie złe podejście w kontekście sportu amatorskiego niskich klas - do tego P/N to powinny być wręcz zachęty, żeby jak najwięcej amatorów / rekreantów chciało i mogło w nich brać udział. Bo może zechcą wejść w to na poważniej - kupią lepsze konie, zaczną więcej trenować, zapiszą się do klubów, zapłacą częściej za zawody - będzie to z korzyścią finansową dla całego środowiska a na końcu dla PZJ też.
Mam wrażenie, że ogrom osób dalej chce, żeby ten sport był właśnie taki elitarny, że nie każdemu wolno. Rywalizacja w formie zabawy (bo czym są zawody towarzyskie) - o nie nie, wszystko na poważnie. Chcesz coś więcej jechać to płać i to grubo. A potem 50-latka na tuptusiu razem z zawodniczką klasy GP objeżdżająca młodego zachodniego konia w jednym konkursie P-klasy - bo do tej pory nie dorobiliśmy się systemu sensownego podziału tych konkursów tak, żeby to miało sens. Ale za to każemy się rekreantowi zapisać do klubu, bo klub to porządek, bo rekreant co prowadzi samodzielnie własną firmę w PL od 20 lat nie poradzi sobie z formalnościami OZJ 🤣.
lhp, książeczka to była zdrowia (jak dziś) Licencje były papierowe i plastikowe, nie w formie książeczki.
20-30 lat temu nie było wyników w Internetach, więc się ich nie znajdzie. Ponadto wyniki nie są dowodem posiadanych uprawnień. Zawsze sędzia mógł przeoczyć ich brak (zdarza się).
Uprawnienia należy sprawdzić w WZJcie. Nie mam pojęcia jak długo Twój WZJ przechowuje stare bazy danych...
Zarejestrować się możesz w klubie i w Szczecinie i w Gdańsku i w Poznaniu. To nie ma znaczenia.
Perlica, - jak doliczyć opłatę za klub to wychodziło mi ponad 400zł opłat licencyjnych za jedne zawody - więcej nie zamierzałam jechać, więc tak, sporo, w porównaniu do 60zł jednorazówek. Może nie, że nie do przejścia, ale po prostu wolałam za te pieniądze skoczyć na weekend do Włoch popijać aperolka 😉 i chyba nawet taniej wyszło. Jak na jeden wyjazd podkreślam, co innego jak ktoś startuje kilka razy, przecież też startując normalnie kupowałam bez szemrania. Dodatkowo procesowanie świstka w moim klubie to minimum 5 telefonów z poganianiem 😂 bo oni wiecznie w innym kosmosie - no, ale jak nie startuje to nie płacę i nikt za mną nie gania, coś za coś.
_Gaga, - lubuskie jest fatalne. Do każdych zawodów masz minimum 150-200km i w zasadzie z szybkiego wyjazdu na jeden konkurs robi się całodniowa wyprawa. Jak nie masz własnego transportu to koszty są bardzo duże (200km+postój+200km - no tysiak na luzie za sam transport). Patrzę z punktu widzenia amatora i funu, nie zawodowca z własnym zapleczem.
Teraz mam zawody blisko - ale mam też konia w wieku 21 lat po kontuzji i starty zeszły na dalszy plan 😉 Mogę pojechać z kimś dla funu i towarzystwa, ale wiem, że nie mam co liczyć na wynik z racji tego, że nie wrócił do poziomu, na którym był i raczej już nie wróci. Także ciśnienia na starty mam zero.

No i tak - ZT nie są w interesie WZJ.

karolina_, - ja nigdzie nie napisałam, że to zaporowa kwota - ale, że zwyczajnie była to na tyle różnica przy założeniu jednego startu, że mi się nie chciało 😅 choć nawet nie wiem czy kwota, czy ten cały proces klub, świstek, ubezpieczenie itd.
epk, jeszcze raz: do P możesz startować bez licencji. A konkursy towarzyskie przy zawodach regionalnych - są na każdych ZRkach przecież...
Co do podziału konkursów, to musisz się zdecydować: ma być tanio i dostępnie (mniej sędziów) czy drogo i mega elitarnie (milion sędziów, osobne konkursy)?
Przy czym nadal zawodowiec pojedzie P regionalne a amator towarzyskie..

keirashara, 150 - 200 km na zawody to dość optymalne odległości niestety... dodam, że w WKKW nie ma ani ZT ani zawodów blisko 😉
Koszty wynajmu transportu znam i ponownie niestety napiszę, że to drogi sport 🙁
epk, Nie sądzę żeby chodziło o to aby ten sport został elitarnym. To nikomu nie służy szczególnie w obecnych trendach eko 😉 Jednak sam pomysł robienia uprawnień w jakikolwiek sposób jest ok. Zakładam, że ta 50-cio latka na tuptusiu wie, że nie jedzie o złote gacie i przeżyje to, że objedzie ją ktoś kto zęby na tym zjadł 😉
_Gaga, przepraszam, a ilu sędziów dodatkowo potrzeba, żeby konkurs w którym jedzie 8 zawodników podzielić w klasyfikacji wyników w zależności od tego czy jedzie amator czy profi? Dziewczyny pisały, że tak się robi w UK czy NL - żeby nie łączyć top zawodników na top młodych koniach z amatorami co wyżej N-klasy nie podskoczą na ledwo poruszającym się koniu.
Albo zamiast jednego konkursu z 8 zawodnikami rozegrać dwa po 4 pary (bez rundy honorowej i dekoracji po każdym konkursie). Mówisz, że na wszystko znajdujemy problem a sama go znajdujesz tam gdzie jest problem tylko w rozpisaniu wyników - żadnych dodatkowych sędziów do tego nie potrzeba.

Konkursy towarzyskie są u nas na zawodach do L- klasy i koniec. Zanim znowu zaczniesz pisać, że to zależy od OZJ - OZJ jest częścią PZJ i tak dopasowuje sobie przepisy regionalne jak mu PZJ umożliwia. Więc sorry - brak promocji tego sportu idzie z góry i wszystkim od centrali PZJ po doły OZJ głównie zależy na wpływającej tu i teraz kasie a nie na tym co będzie kiedyś tam.

foka, pewnie wie i przeżyje tylko po co? W sensie to nie służy promocji sportu amatorskiego. I jeszcze raz powtórzę - rozwinięte jeździecko kraje to robią. Właśnie, żeby upowszechnić sport amatorski bo to jest kasa. A tą kasę z rynku lepiej ściągniesz zachęcając niż blokując. U nas ciągle pokutuje przekonanie sprzed wielu lat, że zawody to "nagroda".
epk, jeden konkurs a cztery konkursy to jeden komplet nagród w zestawieniu z czterema - a to już koszty. Pisząc propozycje zawodów nie wiesz, że do P zgłosi się 8 par (sic!), a nie 20... Fakt - sędzia może być ten sam, ale zasadniczo nie powinien być... sędziowanie 8 tych samych czworoboków w 4 różnych konkursach przez jednego sędziego skończy się tym, że nadal zawodowiec pojedzie na 68% a amator na 54%...
Ponownie - nie wiem gdzie to "u nas". Co jest w regulaminie ZT w Twoim okręgu? I co robią rozwinięte kraje i w jaki sposób? Bo cały czas piszesz, że "inni mają lepiej", czyli kto i jak konkretnie?

I tak dla jasności: nie jestem fanem PZJ / WZJ jednak wiem, że najłatwiej krytykować bez podawania pomysłów rozwiązań problemów...
_Gaga, - no jasne, drogi, po prostu imo to jest kwestia "dlaczego amatorzy nie startują" 😉 Zwyczajnie kwestia czasu i hajsu. Jak już jechałam to raczej nie na jeden dzień i dopiero startując to N, bo jak miałam pojeździć kółka to wolałam zapłacić za dodatkowe treningi 🙂 jeszcze wiedząc, że mam konia "za mało w sportowym typie", żeby dostał uczciwe noty. Ba, czasem patrzyłam w propozycje kto ocenia i rezygnowałam, bo płacić i się wkurzać za słabe noty, bo ktoś nie lubi oglądać ślazaka to już prawdziwy masochizm.
Żeby nie było - ja nigdy nie miałam bólu o np. 2 za niezaistniały trawers, biorę na klatę. Zjebałam to zjebałam. Natomiast są osoby, które mi zawsze tego konia obcinały i co ja mam tam sprawdzić, że im się dalej nie podoba? 😅 To wolę jechać na przykład na fajne konsultacje i czegoś nowego się dowiedzieć.
Skoczkowie w okolicy mogli zapakować konia w przyczepę, pojechać parkur i wrócić na obiad do domu. To na prawdę zachęca, szczególnie jak ktoś ma życie poza końmi. Moje zawody i cały ten dzień/weekend na nich nie biły tylko we mnie, mimo ogromnego supportu jaki od zawsze miałam od swojego partnera, to czasem rezygnowałam. Żeby pójść z nim na kolację, żeby był ten balans w życiu.

Nie ma sensu porównywać, kto ma gorzej, bo WKKW ma jeszcze mniej zawodów... no kurcze, jednak postawić czworobok jest łatwiej, wkkw wymusza spory teren. Choć kiedyś były w lubuskim często zawody typu "derby" jak ktoś miał kawałek crossu, potem nie, bo coraz mniej chętnych. Drzonków swój kros radośnie zaniedbał i podobny los trafił też kilka innych ośrodków. O to w tym chodzi, żeby pomyśleć co było, jest nie tak i jakoś tych ludzi zachęcić.

"Musi być drogo i daleko" to sorry, ale nie zachęca 😉
No nie zachęca. To też sport dla ludzi, którzy nie lubią pieniędzy, życia prywatnego za to lubią zapier.. (i na treningach w pracy aby na nie zarobić) 😉
_Gaga, dobrze to podsumowałaś.
keirashara, masochizm to wg mnie dobre słowo na amatorskie jeździectwo, bo jednak umówmy się startujący i trenujący amator to masochista , jakiś chory człowiek 😜
Zawodowiec to jednak jego praca i jak skończy pracę to ma wolne.
Amator to jak skończy pracę zarobkową to dopiero zaczyna jakby drugi etat w stajni 😝tylko mu się za to nie płaci, a on sam za to płaci 🤣😂
lhp, książeczka to była zdrowia (jak dziś) Licencje były papierowe i plastikowe, nie w formie książeczki.
.

_Gaga,

To było w małym formacie, jak legitymacja szkolna mniej więcej, z takiego pożółkłego jakby kartonika? Takiego grubszego niskiej jakości papieru. Wydaje mi się, że było złożone w kształt książeczki, bez stron w środku, czyli jakby samej "okładki", ale być może że był to pojedynczy kartonik, dawno to było, nie pamiętam.
Książeczka zdrowia to swoją drogą, to też miałam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się