Kącik Ujeżdżenia

* Katarzyna Ka
Dla mnie PZJ to idzie już na kasę nawet te kursy PZJ tyle kasy że serio aż przykro i jeszcze jakieś dziwne wymagania bo średnie bo matura a co ma matura do instruktora sportu PZJ?
Odznaki które nic nie dają są jakaś abstrakcją.
Obowiązkowe JK żeby zdać BOJ które i tak nic nie wnosi ale żeby zdać SOJ trzeba mieć BOJ więc trzeba zdać dwie odznaki które nic nie dają ale trzeba za to zapłacić. Później jak zdasz SOJ trzeba zdać licencję bo samo SOJ też nic nie daję i gdzie tutaj logika?
Kiedyś JK nie było obowiązkowe a teraz jest i oczywiście za wszystko kasa.
Odznka kiedyś też nie było więc wymyślone dla kasy....

Odpowiedz
Jan Ratajczak
Katarzyna Ka dużo w tym prawdy co koleżanka mówi.
Proszę wziąć pod uwagę że założeniem wprowadzenia odznak było utworzenie subkonta czyli kasy na rzecz działu szkolenia na potrzeby dofinansowań kursów instruktorskich i licencyjnych to jest ok 400 tys rocznie !!!! Za same odznaki bój sok i sok .
Teraz zrobiono obowiązkowe JK , w niektórych wypadkach koszty egzaminu JK przewyższają udział w zawodach regionalnych to jest chore .
Kasa z tych odznak idzie na zabawę naszych władz.
Czy to jest normalnie ?
Dużo by tu dawać przykładów.
Szczerze mówiąc organizując te egzaminy ośrodki też zarabiają, ale w większości ośrodków robi się dobre szkolenia i szkoli się super młodzież

Wrzucam tu dyskusję z fb, pewnie większoścć z Was kojarzy pana Janka, tam też się szmbo wylewa na PZJ
Ja się zgadzam z wszystkimi stronami tutaj. Z jednej strony uważam, że dla jeźdźca wszechstronne wyszkolenie jest bardzo ważne. W idealnym świecie młodzi adepci powinni umieć skakać parkur 80 cm bo to uczy dobrej równowagi i odwagi. Sama jestem z tych czasów co jeździło się i skoki i ujeżdżenie. Konie były przeróżne i normalne było, że na treningach się spadało. Dzięki temu wiem jak się zachować kiedy koń bryka i ponosi. Tylko w tamtych czasach to konie były dostarczane przez kluby, jeździło się na wielu koniach, a płaciło grosze. Ja pamiętam, że za 3 miesiące w klubie mój Tato płacił 40zł. I w tym były codzienne treningi i wyjazdy na zawody. Sprzęt był dostępny z klubu. Jeździectwo było dostępne dla nawet biedniejszych dzieci. Ale! Trzeba było samemu chcieć i ciężko pracować. Bo po przejeździe trzeba było wrócić na parkur i podnosić drągi. Trzeba było malować przeszkody. Było dużo własnej pracy i wytrzymywały najbardziej zawzięte dzieci. Czy nauczyłam się technicznej jazdy? No nie. To przyszło dopiero z własnym koniem. No i te konie klubowe to często miały trudne życie ale były objeżdżone i przewoziły mnie przez parkury. Teraz mamy inne czasy. Nie lepsze, nie gorsze, inne. I inne problemy.
Na przykład Ci co sobie jeżdżą ujeżdżenie nie mają nawet siodeł skokowych. Czy specjalnie na odznakę muszą je zakupić? Bo sorry, ani dla konia, ani dla jeźdźca parkur w ujeżdżeniówce nie jest przyjemny. Tak, mamy fale ludzi co boją się skakać, nie jeżdżą w tereny i jak koń poniesie to krzyczą w niebogłosy, a potem spadają jak szmaciana kukła. Mamy też fale skoczków jeżdżących 120cm nie wiedzących czym jest wolta, a półwolta to jakieś obce słówko. Kontrgalop? Nie do przejechania. Tylko większość tych ludzi ma jednego konika i na prawdę trudno im się przesiąść na inne konie. Zresztą konie na odznakę często wyglądają fatalnie i mają fatalny sprzęt. Więc czy etyczne jest wypożyczenie takiego konia na odznakę? Dla mnie nie. I będę się upierać, że skoczkom jest potrzebne ujeżdżenie. Bo często ratuje im tyłek jak potrafią się poruszać w jakimś stylu od przeszkody A, do przeszkody B. Zawsze powtarzam, jak nie potrafię pojechać elementu to dostanę 2 w arkuszu i będzie mi smutno. Jak skoczek nie potrafi skrócić konia w potrójnym szeregu to ta przygoda może zakończyć się w szpitalu. Dla mnie opcja, która obowiązywała wcześniej, tj. albo odznaki, albo wyniki na czworoboku była super. Otwierała skoczkom drogę do zabawy w ujeżdżenie, a amatorom i boidupkom jeżdżenie wyższych konkursów w ujeżdżeniu.
Nevermind   Tertium non datur
12 listopada 2024 09:51
Zresztą, ja nie jestem przeciwko jakiemuś egzaminowi per se. Widocznie taka jest potrzeba skoro dziwne rzeczy się widywało na zawodach i może widać redukcję takich obrazków. Nie rozumiem tylko dlaczego nie można klepnac kilka wyników na zawodach i mieć te uprawnienia tak jak było.donkeyboy, zgadzam się. Najlepszym (w mojej ocenie) systemem było umożliwienie startów po zdaniu BOJ i dalej łapanie oczek do klas sportowych. Na wstępie pokazujesz, że umiesz coś pojechać mieszanie, a potem idziesz w specjalizację.

Co do JK to ja nie mam nic przeciwko, nawet jeśli robią je dla kasy. Idealne żeby zmotywować młodszych i do nauki, i żeby mieli coś na swoim poziomie do zdobycia. A jak ktoś jeździ już X lat to albo zdobył wyższe uprawnienia, albo i tak nie spieszyło mu się do startów.

kare_szczescie, w punkt.

Pytanie do wszystkich, tak z ciekawości: jakie widzicie rozwiązania? Może warto podsunąć pzj jakiś pomysł 😀
nie widzę dobrego rozwiązania dla obydwu stron, bo zachodzi tu konflikt interesów. PZJ szuka kasy, a jeźdźcy szukają oszczędności. Więc jedyną opcją by było gdyby PZJ znalazł sobie finansowanie niezależne od jeźdźców i równocześnie uprościł system zdobywania uprawnień tak aby nie dawał on po kieszeni.
Dla mnie powrót do wcześniejszej formuły pogodzi wszystkich. Albo odznaki albo wyniki.
haruś, wymóg wykształcenia przy funkcji szkoleniowca jest wymagany ustawą.
mindgame, jak PZJ ma znaleźć finansowanie? Gdzie? Kto da związkowi kasę na funkcjonowanie, jeśli nie członkowie związku?
I tak przypomnę stwierdzenie, które tu padało wielokrotnie: jak ktoś nie akceptuje przepisów i regulaminów PZJ - startować nie musi.

A w kwestii kosztów: wyjazd na 2 dniowe zawody nie zamknie się w 200 zł. Opłata za zawody, dojazd, jedzenie i noclegi - jak się w 1,5 - 2 tysiach zamknie to jest dobrze... zatem jak ktoś ma problem z opłatą za odznakę to nie będzie jeździł zawodów.
Tak na marginesie: jeździectwo jest sportem dla osób majętnych...
_Gaga, nie zamknie się niestety. Mnie wychodzi jakby nie patrzeć od 2500 pln wzwyż z noclegiem i jedzeniem, plus trener. A mam własny transport.
Dlatego nie startuje praktycznie w zimie, a odkładam sobie na otwarte starty, których mam kilka miejsc gdzie nie muszę spać, a mogę wracać do domu codziennie.
Perlica, tym bardziej nie rozumiem narzekania na koszty odznak 😉
A to, że skoczenie 5 przeszkód (w tym krzyżak) jest dla kogoś nie do przejścia - jest dla mnie... kompletnie nie do przejścia. Ani tu do czego mierzyć, ani wysokość nie jest... wysoka. To niewiele wyższe przeszkody od cavaletek. A cavaletki dresiaż powinien jeździć i w kłusie i w galopie... nie wspominając o sytuacji, w której koń się zbuntuje a utrzymać się trzeba...
_Gaga, dlatego piszę, że jest tu konflikt interesów 🙂 nie wiem czy dobrze wyczułam, że się uniosłaś.. jeśli tak to niepotrzebnie.
A ja nie zamierzam szukać rozwiązań finansowania PZJ, bo tam nie pracuję i to nie są moje zadania. To jest zadanie osób tam pracujących. Zawsze można szukać sponsorów albo ubiegać się o jakieś fundusze z ministerstwa sportu. Na pewno są różne możliwości.
Za zgodę na głupie starty zagraniczne buliłam 600zł co uważam, że jest krzywdzące, bo prócz tego, że wystawią papierek to nic za tym dalej nie idzie, licencję w państwie zagranicznym też trzeba wykupić, a ta zgoda jest tylko na jeden kraj. Uważam, że jest to bardzo krzywdzące jak ktoś jest amatorem i po prostu chce sobie pojechać nawet jakieś niskie konkursy, tyle że u sąsiada bo ma blisko.
_Gaga, z pierwszym zdaniem się zgadzam.
Z drugim już nie, bo nie mając konia skaczącego, siodła skokowego to wcale nie jest łatwo przejechać parkur dla kogoś kto tego nie robi regularnie, do tego dochodzi stres itp. Jak najbardziej można zachować po BOJ system zdobycia uprawnień przez wyniki. Po co na siłę zmuszać kogoś, dla mnie to chore. Amator ma konia dla przyjemności , a nie jest członkiem zgrupowania.
I to czego powinna wg mnie uczyć odznaka BOJ , a czego wogóle nie ma nigdzie uwzględnione to ZACHOWANIA na ROZPRĘŻALNI, bezpiecznego mijania, bezpiecznych odległości, co oznacza czerwona kokardka na ogonie 2, grzywie i naczółku do cholery. Niezależnie od dyscypliny, bo tego brakuje na wszystkich zawodach wg mnie.

mindgame, nie uniosłam się, bo i po co?
PZJ dostaje dofinansowanie z Ministerstwa Sportu, ma sponsorów, mimo to koszty działalności są na tyle wysokie, że trzeba szukać kolejnych sposobów finansowania. Jak pisałam - odznaki mają wprowadzić w sport. A sport jest mega drogi. Jeśli kogoś nie stać na zdanie odznaki (gdzie nie trzeba nawet brać własnego konia), to na starty tym bardziej nie będzie stać, więc po co to zdawać?
Perlica, na BOJ stoi max 70 cm... to serio nie jest wysokość na którą potrzeby jest koń skokowy za miliony monet. Można wziąć konia ze stajni odznakowej - na 1000% chodził ten parkurek w ostatnich 2 tygodniach tyle razy, że wystarczy półsiadzik i "nacelowanie" w przeszkody.

mindgame, pozwolenie na starty za granicą w tej cenie wydawane jest na rok, nie na jeden start - i znów - znając koszt oficjalnie widniejący w cenniku - można się na to zgodzić, lub nie.
Zgoda jednorazowa w 2025 r to 180 zł...
_Gaga, czyli źle zinterpretowałam ton twojej wypowiedzi 🙂
oczywiście, że masz rację. Jak komuś pasuje to płaci, jak komuś nie pasuje to nie płaci i nie bierze w tym udziału.

Co do zgody na starty zagraniczne to branie jednorazowej się nie opłaca. Bo jadąc 3 razy robi się wartość zgody rocznej. Po za tym w DE zapisy na zawody są przez system, gdzie na każdy konkurs jest limitowana ilość miejsc. Bardzo często jest tak, że zaraz po otwarciu systemu w ciągu kilku godzin nie ma już miejsc na kolejne zgłoszenia. Przy zgodzie jednorazowej PZJ, trzeba kupić licencję gościnną na konkretne zawody w DE pisząc maila i jeszcze prosić organizatora zawodów o zgodę na udział. To trwa tak długo, że w między czasie kończą się miejsca w systemie i już nie ma jak się zgłosić. Przechodziłam to w jednym roku i to jest nie do przeskoczenia. Łatwiej jest kupić licencję roczną zagraniczną PZJ, zarejestrować siebie w DE i też kupić licencję roczną i dopiero wtedy jest szansa zapisać się na zawody. Wyszło trochę przydługawo.
_Gaga, ja tylko kolejny raz przypominam, że dyskusja zaczęła się od tego że się ujezdzeniowe zawody nie opłacają się bo nie ma frekwencji. I jak się stoi na stanowisku, że jak się nie podoba to won to w uj. dalej będziemy mieć co mamy.
Przeciętny amator z niewielką kasą łatwiej kupi konia na którym będzie sobie mógł N przetuptać niż konia na N w skokach, który przewiezie amatora. Do jeżdżenia czwkroboków do n klasy na regionie serio styknie tuptuś przyzwoicie wyszkolony. Do wożenia przez parkury 100+ amatora już nie wystarczy jakikolwiek koń o czym wielokrotnie była mowa bo musi być odporny na błędy, wybaczający i nie stopujacy. I się robi problem i cena rośnie. Dlatego większość ludzi zaczynających późno jazdę i trenujacych sobie dla przyjemności nie idzie w skoki tylko sobie coś tam dłubie po płaskim. To jest całkiem spora grupa ludzi z kasą i jakąś tam chęcią rozwoju.
I teraz mamy nieskaczacego konia rekeranta albo fajnego konia uj. dobrze wyszkolonego i osobę dorosla która zaczyna jeździć jakoś lepiej bo sobie konia kupiła. Nie skakała bo nie zaczynała w dzieciństwie tylko chwilę temu w rekreacji. Ma konia, rozwija się - a skakać nie umie i nie chce i ze swoim się nie nauczy. Dla takich osób nie ma obecnie żadnej propozycji wejścia w zawody nawet towarzyskie co jest mega popularne w krajach, które są jezdzieckimi potęgami.
Ja rozumiem wasz argument, że 80cm to każdy powinien potrafić. Tylko przypominam, że większość tu zaczynała jako dzieci /młodzież i skoki były mega naturalnym stopniem w rozwoju. Ale jest masa osób, które zaczynały jak ja albo jeszcze później. One czesto mają kompletnie inna perspektywę. Na własnym czesto nie skaczącym koniu albo skaczącym słabo się nie nauczą. Na naukę równoległą z opieka nad własnym koniem to raczej nie ma czasu a to nie jest kwestia 2 tygodni. Ile czasu uczyliście się skakać jako dzieci? Myslicie, że ile czasu zajmie to dorosłemu co dopiero zaczyna? A takich dorosłych trochę jest, złapią bakcyla mają kasę i nie chcą się tłuc na zajechanych rekreantach wolą z trenerem na swoim zadbanym spokojnym koniu. Dla nich nic nie ma. Zawody towarzyskie do P i potem nic. W sumie to towarzyskie tylko do L widziałam w uj. Zawody towarzyskie bez patronatu PZJ to odpadają w ogóle bo nikt nie może w nich brać udziału (sędziowie, komisarze, ośrodek pzj nie może organizować).

A przypominam że bez ujeżdżonego konia który skręca hamuje i idzie po zadanym torze zgodnie z wolą jeźdźca trudno przejechać parkur natomiast ujezdzeniowy czworobok w klasycznych czworobokach PZJ nie zawiera przeszkód. Co więcej to konie skokowe wsadzone na czworobok mają pomysły żeby go sobie czasem opuścić skokiem przez płotki 🤣🤣🤣. I skoro są kraje w których jezdziectwo także amatorskie jest mega popularne i mają masę rozwiązań na to, żeby tych amatorów zagospodarować to może warto z nich brać przykład a nie zaostrzać wymagania. W tym czasie co można było startami robić uprawnienia sporo moich znajomych - w wieku moim i starszym zaczęło jeździć zawody i sobie fajnie radzili. Mieli z tego radochę a przede wszystkim zostawiali hajs. Teraz patrzę na znajomą co zaczęła jeździć 2lata temu chyba albo 3. Pierwszy raz wsiadła na konia. Teraz ma swojego mega fajnego uj. Na razie jeździ towaryzskis. Jestem ciekawa co zrobi dalej. Nigdy nie skakała i nie sadze żeby miała czas na jeżdżenie gdzieś w rekreacji żeby się tego nauczyć (firma, dziecko, koń). Dla takich jak ona nie ma propozycji. My dalej stoimy na stanowisku że jezdziectwo jest jakoś elitarne. Że tylko nieliczni mogą. No jakoś olimpiada pokazuje że w top 5 są kraje w których to jest sport dostępny dla dużo szerszej grupy. I nie chodzi tylko o kasę.
epk, zgadzam się ze wszystkim, po za ostanim zdaniem.
Jeżdziectwo w kontekście sportu to są ogromne nakłady finansowe i te młode chłopaki na olimpiadzie ( przynajmniej w skokach) czyli nowe twarze są z rodzin jeździeckich, więc są skazani na sukces, ale mają konie i zaplecze.
Jeżdziectwo amatorskie to inne koszty, też nie niskie, ale powiedzmy możliwe do spełnienia dla ludzi pracujących i rzeczywiście nakłady inne niż w skokach ( cena konia), bo do N, nawet C się wyszkoli praktycznie 90% koni w ujeżdżeniu, a parkur Małej Rundy to niestety koń musi mieć doświadczenie i talent żeby przejechać na 0/4.
epk, nie tyle nie ma frekwencji, bo w zachpomie zawody otwarte rozgrywane są od 8 do 21, co w jednym dniu można wcisnąć skończoną ilość przejazdów. Dla porównania, ostatnie ZRB Poznań - Wola: 385 przejazdów w sobotę... przeliczając to na ujeżdżenie na 1 czworoboku - potrzebujemy min. 5 dni na rozegranie zawodów. Koszty mamy x 10, bo dochodzą noclegi i wyżywienie wszystkich oficjeli... i tu jest pies pogrzebany moim zdaniem...
Co do systemu zdobywania uprawnień w innych krajach - jakie to konkretnie są systemy?
W Niemczech też są odznaki ze skokami...
_Gaga, odnosiłam się do systemu zgłoszeń na zawody, nie do zdobywania uprawnień.
mindgame, pisałam do epk, , skoro twierdzi że "inni mają lepiej" jestem ciekawa jak to wygląda w innych krajach. W Niemczech system uprawnień jest mega skomplikowany i jest gradacja odznak. Na pewno pierwsza sportowa odznaka jest ze skokami, nie wiem jak dalej jeśli chce się płasko jeździć... (?) Jak w innych krajach? Ktoś wie?
_Gaga, a, ok 🙂
_Gaga, - w lubuskim zawodów uje nie było przez lata wcale, ani jednych, przez kilka lat był Drzonków (2016 jako zt/zr, później zr/zo) - był i się zmył, bo w 2024 już się nie odbyły. Raz pracowałam tam za obiadek z dużą częścią ekipy, bo mieliśmy 20 przejazdów w ciągu dnia, ale chcieliśmy, żeby je utrzymać, bo nam, jako ekipie organizującej zależało. Zwykle przejazdów było w okolicy 40-kilku na dzień i spokojnie mogło być ich więcej patrząc na "możliwości". Najlepsze ever to chyba było ponad 60 przejazdów i faktycznie pociągnęły się dłużej, do tej 19/20.
W dolnośląskim są Partynice, Biały Las, Strzegom - tu frekwencja jest na zasadzie "sensu organizacji", ale też wcale zadka nie urywa i znowu zazwyczaj mogłoby być ich więcej.
To, że w zachodniopomorskim czy mazowieckim są jakieś tam zawody i spoko obłożone nie prezentuje sytuacji całego kraju, która jest raczej słaba. karolina_ też kilkukrotnie pisała, że nie ma nic u siebie na wschodzie.

Imo powrót do rozwiązania wyniki lub SOJ to jest sensowne wyjście i nie rozumiem zamykania zawodów ujeżdżeniowych dla bojących się skakać. Ideologie mogą być różne, ale realnie odcinamy tym amatorów, gdzie dobrze wiadomo, że przy ujezdzeniu te 5 osob potrafi zrobić różnicę czy budżet się zamknie.
_Gaga, tak ale w Niemczech możesz zrobić odznakę bez skoków i jeździć tylko zawody uj. Przynajmniej tak było jakiś czas temu z tego co mówiła mi koleżanka Niemka. Jak jest teraz no nie będę się kłócić. Ona miała wpis na odznaczę, że nie może startować w skokach.
Dalej nie wiem co komu przeszkadzało zdobywanie uprawnień przez starty. Wiele lat funkcjonowało.

Ja świetnie wiem jak robi się i rozlicza zawody bo to robiłam. Także ujeżdżeniowe.
Natomiast jest także narzekanie na frekwencję. Ostatnie zawody u nas (pierwsze i jedyne halowe reginalki w tym roku) gdyby nie konkursy para ujezdżenia to by było słabo. W niektórych konkursach 3-4 konie. W sezonie startowym też rewelacji nie było. Obsadzone są ogólnopolskie w dużych ośrodkach. Dla amatorów i osób jeżdżących dla fun jest region i mogłyby być towarzyskie w wyższych klasach. Czemu nie można tego zrobić? Przecież to jest z zyskiem dla PZJ, dla organizatorów.
Zrozumcie, że to PZJ się musi postarać o tych ludzi a nie ich odstraszać i odcinać. To są ludzie którzy mogą przyjechać i zostawić kasę ale nie muszą. Nic nie muszą. Pewnie mogą zapłacić nawet za starty towarzyskie więcej ale nie będą jeździć po rekreacjach i uczyć się skakać z wielu przytoczonych wcześniej powodów.

A najbardziej mnie bawi że 80cm to niewiele więcej niż cavaletkach 25cm. Przestaje się dziwic czemu ludzie mają problem z parkowaniem jak nie widzą specjalnej różnicy między 25 a 80cm. Serio prosto mówić jak się uczyliście skakać jako dzieci i zanim przeszliście od krzyzaczka tuz nad ziemią do 80cm oksera to minęło spoooro czasu. A teraz dorosły człowiek ma iść kilka razy na jazdę i jechac parkurek 🤣🤣🤣

A najbardziej mnie bawi że 80cm to niewiele więcej niż cavaletkach 25cm. Przestaje się dziwic czemu ludzie mają problem z parkowaniem jak nie widzą specjalnej różnicy między 25 a 80cm. Serio prosto mówić jak się uczyliście skakać jako dzieci i zanim przeszliście od krzyzaczka tuz nad ziemią do 80cm oksera to minęło spoooro czasu. A teraz dorosły człowiek ma iść kilka razy na jazdę i jechac parkurek 🤣🤣🤣

epk,

No jeśli ktoś jeździ dobrze ujeżdżeniowo to nie powinien to być żaden problem. Konie to przecież przełazą, trudno to nazwać skokiem 😉 Plus ja nigdy nie widziałam tam 80cm, jak stało 70 to był cud. I uczyłam ludzi w tym dorosłych, tak aby zdali brąz czy srebro. Przychodzili na jazdy 1/2 razy w tyg i ogarnialiśmy ich na tyle, żeby koń ich przewiózł przez ten parkur. Serio, mnie to strasznie bawi ilu jest tak naprawdę dresiarzy których drąg nad ziemią przeraża. Trochę zaczynam rozumieć czemu jak taki dresażowy kóń bryknie to zaraz gleba xD
To jakby tak podejść to ja jestem w ogóle w szoku że skoczkowie w ogóle spadają.

Nigdy nie widziałam żeby ktoś nauczył się skakać nawet na poziomie 70 cm kilka jazd. Dzieci które się nic nie boją i nie mają wyobraźni przygotowują się do tych odznak długo dość i nikt ich od razu nie puszcza na to. Więc jakoś ciężko mi uwierzyć w tego dorosłego uczącego się w kilka jazd. Może mam mało wiary albo nie widziałam Top trenerów którzy szybko tego nauczą albo ludzie na których patrzyłam włącznie z dziećmi były kompletnymi beztalenciami ale w kilka jazd się tego opanować nie dało. Ale przyjmuje że mało widziałam.
a ja mam np. lęk wysokości... o ile nie mam oporu przed jazdą na płasko, to każde więcej niz 60-70 cm jest dla mnie nie lada wyzwaniem, bo od razu kręci mi się w głowie i zdarzyło mi się kilka razy po prostu ze strachu spłynąć z konia.
epk, tylko jakoś nie płaczemy że trzeba pojechać czworobok żeby zdać odznakę 🤣🤣
_Gaga, w UK nie ma odznak, uprawnienia do startowania w wyzszych klasach zdobywasz w nizszych. Natomiast dla dzieci popularny jest pony club i tam faktycznie wyszkolenie jest bardzo wszechstronne, nastawione na to, zeby dzieci mogly sprobowac roznych dyscyplin, ale tez mialy z tego fun (poszukajcie sobie mounted games).
Facella   Dawna re-volto wróć!
12 listopada 2024 12:46
_Gaga, przecież w zachpomie do zeszłego roku ujeżdżeniówki były dwa razy do roku w Kołobrzegu i może z raz w Warniku, to się dopiero w tym roku zmieniło przez Zachodniopomorską Ligę Jeździecką, która zresztą z czasem traciła frekwencję, bo wpisowe na pierwsze zawody to było 150 zł za dwa starty i można było coś tam wygrać, a na ostatnie 250 zł za jeden i brak nagród jakichkolwiek, bo wg organizatora było za mało zgłoszeń i na nagrody nie starczyło. Sama wyleciałam z Ligii po pierwszym średnio udanym starcie, ale akurat ze względów zdrowotnych. Choć nie wiem czy wystartowałabym w całym cyklu.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
12 listopada 2024 12:52
_Gaga, w UK nie ma nic. Tzn. są punkty za ukończone przejazdy. Na nich polega wejście lub nie wejście na poziomy wyżej. Chyba podobnie jest w NL (winstpunten) ale nie dam sobie ręki uciąć. Trzeba ukończyć standardowy przejazd w danej klasie (nie muzyka etc.) na minimum 60% że to uzyskać jakiekolwiek punkty. Im lepiej tym więcej punktów. To tak w skrócie. Nie ma żadnych egzaminów, nic z tych rzeczy.

Ja rozumiem że u nas by to nie wypaliło bo tyle zawodów nie ma, ale ktoś tu wczesniej opisał niemiecki system z tym egzaminem wstępnym i gdzie jak nie skaczesz to nie dostajesz licki na skoki np. IMHO fajny środek i pozwala na skupienie się na danym temacie. Tak z praktyki wiem że jakbyś miała np. dziecko aspirujące na ujeżdżenie FEI to nie kupisz kucyka wszystkoroba, musisz mieć kuca do uje, w UK trzeba klepać wyniki, jeździć na "obozy" i preselekcje (i na nie być zaproszonym poprzez wyniki). Nie trzeba umieć skakać, ba - ten kucyk też nie będzie umiał (albo rodzic nie będzie chciał ryzykować, bo te sporo kosztują). I jakoś te dzieci siedzą w siodle, ładnie jeżdżą i wygrywają medale.

Dla mnie JK to fajna sprawa dla dzieci czy początkujących, jako coś do weryfikacji wiedzy w szkółce. Dla kogoś kto dłubie od dawna i nagle chce startować to tylko dodatkowy wydatek czasowy i finansowy który nie daje nic realnie poza dostępem do BOJ. Zabranie możliwości startów poprzez starty poziomy niżej IMHO nie ma żadnych logicznych podstaw (poza finansami związku) - ani ten styl nie musi być jakiś mega, ani ten czworobok jakiś mega. Ale trzeba dupę przewieźć i zdać egzamin dyscyplinie w której nie chce startować. To taki paradoks jakby pójść na prawo jazdy B i musieć jeszcze zdawać dodatkowy egzamin na skuterze 125ccm i z przyczepą lekka bo dostajesz to w zestawie prawo jazdy B. I co z tego że ty tylko chcesz autem jeździć, takie sa przepisy i tyle, każdy uprawniony kierowca auta powinien ogarniać nie? Będziesz mogła przecież potem pojeździć jak zechcesz, więc dopłacaj teraz za ekstra lekcje jazdy skuterem i z przyczepa lekka, żeby przypadkiem na tym nie wtopić 😀

xxagaxx, bo do skoków musisz mieć jakieś podstawy ujezdzeniowe. Koń skokowy nie wymaga nauczenia czegoś nowego żeby czworobok przejechać. Tymczasem konie ujezdzeniowe raczej nie widzą stacjonaty 70-80cm w ramach gimnastyki. Raczej niższe przeszkody, przynajmniej ja mam do tego takie podejście - nie mam zamiaru uczyć mojego konia skakać wyżej niż pół metra bo po co. Że już nie wspomnę że niektóre ujezdzeniowe konie to mają taki talent że bardziej kicają nad przeszkodami niż skaczą i to w ogóle nijak się ma do prawidłowego skoku.

W ogółe - mi pasował taki układ z przed 2022. Nie musiałabym teraz zdawać trzech egzaminów tylko jeden (i chętnie se na nim kicnę). Trzy już mnie jednak wkurza xD tym bardziej że mogłam zrobić jakieś wyniki w UK, ale wtedy przepisy były niezmienione i wystarczał tylko BOJ jak miałam taką możliwość.
xxagaxx widzisz, problem jest w tym, że nie myślisz jak dresiaż 🤣
Bo taki dresiaż na codzień fun ma z tego, że te same elementy wychodzą mu coraz lepiej, skupia się na ładnym obrazku i jak najlepszym odczuciu od konia. Satysfakcja wynika z ciągłego poprawiania szczegółów i dążenia do perfekcji. I teraz Ty byś chciała, żeby taka osoba przełączyła sobie w głowie podejście na "byle na drugą stronę"? No way! Taki jeździec nie zdecyduje się jechać skokowej odznaki, dopóki treningowo nie będzie mu wychodziło idealnie. A do idealnego przejazdu trzeba jednak trochę więcej potrenować. Już nie mówiąc o tym, że dla takiego amatora, który bawi się w ujeżdżenie na miłym koniku, przesiadka na nieprzepuszczalnego, sztywnego i krzywego konia szkółkowego (a takich jest przecież większość!) będzie katorgą. No ja się nie dziwię, że im się odechciewa 😅
Pocahontass, ja to się na starość obcych koni boje 🤣 z 5 albo więcej lat będzie jak siedziałam na koniu, którego nie robiłam od zajazdki włącznie.
epk, max wysokość cavaletti to 50 cm
Z siodła nie ma specjalnej różnicy czy się koń przeleje w galopie przez 50 czy przez 70 cm. Tu i tu wystarczy półsiad, od bidy w półsterczu stosowanym w kłusie wyciągniętym - też się uda...
Rozumiem bunt na skoki. Jednak nadal uważam, że tak podstawowa umiejętność, jak pokonanie krzyżaczka i 4 przeszkód 70 cm z jedynym wymogiem: nie spaść i galopować z dobrej nogi nie powinno być problemem dla kogokolwiek... szczególnie, że praktycznie wszędzie dostępne są konie, które chodzą odznaki i ogarną to same. Co do wieku egzaminowanego - dorosła osoba tym bardziej powinna zachować równowagę na koniu w galopie w półsiadzie przez te 30 sekund... to serio żaden rocket science... konie się nawet nie odbijają - robią wyższą fulę galopu
Dodam, że system odznak jest podyktowany odgórnie przez FEI...
Pocahontass, sporo racji z tą przesiadką. Jednak czasem trzeba zacisnąć zęby i ogarnąć te 4 skoki , nawet w stylu "łomatkoboskojedyno" 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się