stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
anetakajper, widać ze nie miałaś konia, który ma 0 zainteresowania żarciem
xxagaxx, Zauważyłam że ja ma wszystkie dziwne konie we wszystkim 🤷 i te co przychodziły do zajeżdżenia i te co mam swoje.
Te moje od urodzenia to za papu z rączki to dadzą sobie nogę obciąć, a te kupne/ albo do zajazdki to trzeba było zawsze uczyć, że smaczek to fajna rzecz .
Jak przy wsiadaniu zawsze to działa, tak np. do przyczepy to nie koniecznie.
anetakajper, to nie jest dziwne, po prostu więszość będzie jednak mega zainteresowana zarciem. Ale no nie kazdy, a już zwłaszcza nie każdy kiedy dochodzą emocje.
Moja kobyła stoi przez 99% czasu. Ale jak się grzeje i zobaczy "męża" to raptem ma w dupie cukierka xD
Ja dlatego wolę do nauki stosować metody nie żarciowe,ale żeby nie było, uwielbiam karmić z ręki i cieszę się niezmiernie że mam konie, które moga tak dostawać.
U mnie też ciastko z ręki. Po czwartej glebie przy wsiadaniu, której się właściwie nie da odratować, bo on zapalał w momencie podniesienia się w strzemieniu, uznałam, że lepiej mieć konia trochę rozbisurmanionego niż ryzykować zdrowie. Za ostatnim razem pierdzielnęłam na kość ogonową tak, że cała miednica mnie napierdzielała kilka tygodni.
Teraz jedynym minusem jest to, że czasami mi się cofa, jak wchodzę na schodki, żeby mieć głowę na mojej wysokości już teraz. Ale stanowczo wolę to...
On nie dostaje poza tym nic z ręki w wędzidle. Czasami dam, jak się uprze bać oksera, ale nigdy nie prosi, bo nigdy nie dostaje, jak ma wędzidło, oprócz tego jednego przy wsiadaniu. Jak zapomnę, to go wydrapię i też zadowolony.
Można dawać też w momencie już po tym, jak się wsiądzie. Czyli taki kolejny etap, że grzecznie stał przy wsiadaniu i poczekał aż posadzę dupkę -> cukierek. Najpierw żeby stał w ogóle, a potem jak już to działa i nie chcemy szukania przy wsiadaniu to przesunąć tą nagrodę o kolejny próg 😉
Mój był od zawsze świrnięty z czułością pleców i przy zajazdce trzeba było BARDZO delikatnie wsiadać, inaczej ruszenie z fajerwerkami. To jest akurat kwestia osobnicza, nie zdrowotna, całe życie jak się siodło przesunie 1cm nie w tą stronę to dramat, tragedia, nie da się chodzić, trzeba zsiąść i przesiodłać 😂 no i jak był młodszy i nie naumiany, to bardzo ekspresyjnie reagował na nacisk, nawet nie na ból, a jakiś tam dyskomfort. Dosłownie stawałam najpierw w strzemionach, a potem siadałam w slow motion, źeby to zrobić jak najłagodniej. W końcu się jakoś tak "oklepał", albo zbudował mięśnie i można normalnie, choć jak ktoś łupnie jak worek kartofli to też możliwe jest zwolnienie katapulty 😅
keirashara, jak zajeżdżam to własnie robię jak napisałaś. Wsiądę i daję.
Wszystkie mi potem stoją jak wryte, bo jak wsiądę to oczekują smaczka, więc nie interesuje ich nic innego.
Obecna kobyła moja jest dominująca bardzo, więc ona smaczki dostaje jak wsiądę i czasami po jeżdzie na koniec , np po skokach.
Tak nie mogę dawać, bo u niej to zaraz włażenie na głowę i przesuwanie granic, i zaraz łopateczka by szła w moim kierunku.
Perlica, - no ja swojemy już nie daje, bo mój to stary osioł i on ma stać i to jest "basic", a nie osiągnięcie. On po prostu zostanie upomniany jak stać nie będzie. I ma stać aż ja wsiądę, poprawię się, powiercę i dam sygnał do ruchu. Nie ma startowania zanim nie wcisnę guzika. Nawet jak to tylko grzeczne ruszenie stępem - to nie, bez sygnału nie ma prawa.
Mój też jest dominujący i u nas jest ss-mański ordung. Bez dyskusji. Cukierka dostaje czasem po jeździe, a czasem nie. Często dopiero jak zsiąde, rozsiodłam i stał przy tym grzecznie i cierpliwie. Jak się wiercił, to cukierka nie ma. Cukierek to nagroda za coś, nie za istnienie.
Dużo w tym koniu zrobiło mi takie pilnowanie "małych rzeczy" i bardzo dużo mnie nauczył w kwestii timingu 🙂
Perlica, dokładnie. Wsiadam daję. Raz z jednej raz z drugiej i konik tylko czeka i łypie z której dzisiaj. Wsiadam, wkładam nogi w strzemiona, odpinam kieszeń, szukam smaczka i daję.
Przed wsiadaniem to koń może zacząć się kręcić. Nigdy nie mam smaczka w ręce. Te sępy wszystko wyczają.
anetakajper, dokładnie tak też robię.
Potem jak już pracują normalnie to nie muszę dawać zawsze.
Moja zagląda wtedy w bok i pyta wzrokiem: dziś smaczek czy bez ?🤣
Też cukierkuję przy wsiadaniu, zwłaszcza po wsiadaniu w terenie w jakiś dziwnych miejscach. Bo w domu, ze schodków to wiadomo, ale w terenie czasem konie bywają bardziej podekscytowane czymś czy coś. Jednak stanie grzecznie i podstawienie dupki pod jakiś pieniek, czy wejście do rowu, żeby ludź mógł się spokojnie wdrapać jest mega ważne. Ja to zwykle robiłam tak, że uczyłam parkowania przy schodkach i przy początkach zajazdki był cuks zanim wsiadłam, żeby już było miło, potem właśnie coraz później. U chodzącego już pod siodłem zwykle było wsiadanie, ułożenie się na siodle, 2 wdechy i cukierek, dopiero potem sygnał do ruszenia. To potem procentuje.
zembria, - o to właśnie 🙂 że im dalej w zajazdkę tym później.
Plus żadnego cukierka jak zaczyna się żebractwo i wymuszanie, bo wtedy to nie jest ładne stanie.
borze, jak myśmy kiedyś zajeżdżali konie bez smaczków 😱
(Też daję 😅 Chociaż nie dlatego, żeby koń stał, bo obecny egzemplarz był nie do ruszenia przez pół roku 😂😉
espana, - na kostki cukru? 😋🙃
Ja tam pamiętam rewolucję jak weszły smaczki i nie roztapiały się w kieszeni i to było wow 😂 a kupowało się je na zawodach, jak większość sprzętu, bo sklepów w internecie raczej jeszcze nie było lub raczkowały. Pamiętam, że pierwsze jakie kupiliśmy były eukaliptusowe i mega intensywnie pachniały.
keirashara, kroiłam marchewki i do tej pory to robię.
Odpowiem zbiorowo, koń już dawno zajazdke ma za sobą, chodzi mała rundę. Zawsze był problem ale wystarczylo stanąć naprzeciwko przeszkody i jakoś stał, tzn zdążałam wsiadać aż do momentu jak nie zdążyłam i tak się zawinął, że przeleciałam na drugą stronę😉 od tamtej pory wsiadam albo z kimś przy pysku (nauczył się na cukierki) albo w boksie. Niestety cukierek przy wsiadaniu ode mnie powoduje wiercenie i cofanie się przy schodkach więc średnio działa. Ale upierdliwe jest to o tyle, że na placu nie zsiądę nawet w celu przesunięcia sobie drążka bo już nie wsiądę. Temat cukierek z siodła po wsiadaniu faktycznie muszę wcielić w życie. I faktycznie może wydłużenie strzemienia może pomóc, spróbuję. Myślałam, że może założyć mu blinkiery na kilka wsiadan, pytanie czy to nie zadziała odwrotnie.
Lullaby, zobacz sobie filmiki tego gościa
Ja miałam mega podobny problem co ty. Tez kobyla stała tak se, ustawiałam ja zawsze gdzies w rogu, przy przeszkodach, aż raz wsiadł trener, trochę mniej się cackał niż ja i kobyle się świat skończył. Wskakiwalam prawie w klusie i też wiedziałam ze to się w końcu skończy gleba. Zrobiłam 2 sejse metoda z filmiku i problem się skończył.
Lullaby, To zupełnie nie ma znaczenia co ten koń robi i umie z siodła. Nie umie stać przy wsiadaniu i nie ważne czy nie został tego w ogóle nauczony jako dzieciak, czy gdzieś mu się po drodze "zapomniało". Bez znaczenia, tak czy tak musisz go traktować jak świeżaka w tej kwestii i tak samo jak świażaka tego na nowo nauczyć. Ja bym temu koniowi zrobiła kilka treningów samego wsiadania i stania potem. Bez jazdy. Tylko szkolenie z podchodzenia do schodków i spokojnego stania, potem wkładanie nogi w strzemię, potem obciążanie i tak dalej, dokładnie jak z dzieciakiem 🤷 Poświęcisz na to parę dni i będziesz miała łatwiej w życiu z takim koniem 🙃 Niekoniecznie dzień po dniu, robiłabym to 2x w tygodniu np., a w między czasie normalna jazda, bo domyślam się że koń jest w stałym treningu jednak. W dni z jazdą wsiadałabym jak do tej pory z kimś, żeby nie prowokować powrotu do starego nawyku.
keirashara, Jakie sklepy internetowe 🤣 Internetu nie było 🙉 Marchewki się w plasterki kroiło. Najfajniej było jak człowiek zostawił kilka plasterków w kurtce... którą miał na sobie ostatni raz przed następną zimą 🤢🤣
zembria, - a to ja znam kostki cukru. Marchewek nikt nie kroił, po prostu hurtowo kupowało się cukier w kostkach 😂 Jak padał desz/było wigotno to robiła się z tego kleista breja. Albo się rozsypywał i z kieszeni wytrzepowało się go luzem.
Internet miałam akurat bardzo szybko w domu (c.a. 2003?), ze względu na pracę mojego taty (IT). Natomiast był on dość wolny i idea sklepów internetowych jeszcze nie wykiełkowała.
No i z jednej strony fajno, że ten internet i sklepy, bo człowiek wejdzie, obluka, wybór ma, ceny porówna. Z drugiej powiem szczerze, że czuje taką lekką nostalgię za tymi wycieczkami po sprzęt.
Żeby było w temacie - też uważam, że jak koń czegoś nie ogarnia to najlepiej potraktować to jako naukę od zera. Znaczy może inaczej. Są takie, którym wypada huknąć w łopatkę i zrobić "halo tu ziemia, ogarniamy się", a są takie, gdzie faktycznie cierpliwie i od początku. Bo czasem nie stoją, bo nie ogarniają czegoś i się boją, a czasem są po prostu nie przepracowane behawioralnie - nie zależnie ile i jak chodzą pod siodłem.
keirashara, ja pamiętam czasy jak cukier był na kartki, także ten 😬