kącik skoków

No i z tym się zgadzam, w takim kontekście piszę o profi i rekre. Kwestia czy ten profi wie, że dany koń jest kulawy/obolały nie warunkuje, że go to obchodzi
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
11 lipca 2024 12:56
Tylko, że takie podejście powoduje dalszą polaryzację. Nazywanie się rekreacją jest traktowane jako ujma, a bycie zawodnikiem czy trenerem jako coś właśnie profi.
I to oczywiście uproszczenie ale nasze mózgi lubią upraszczać. A jak do czyszczenia mamy z młodą osobą to w ogóle.
I po pewnej akcji, gdzie zwróciłam komuś uwagę dla dobra dziecka, a dostałam szambo na głowę powiedziałam sobie, że wiecej nie zabiorę głosu w takich sprawach. Do czasu jak zobaczyłam jak bliskie mi młode osoby na tym cierpią. Przez właśnie takie uproszczenia. To idze w świat.
Może tym niewiele im pomogę. Ale stać biernie też nie umiem.
Muchozol2, między rekreacją, która rzeczywiście mi kojarzy się dość negatywnie z powodu patalogii, które widziałam , jest jeszcze jeździec amatorski ;-)

Jak wiadomo patologia jest wszędzie.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
11 lipca 2024 13:11
Perlica, jest, ale nie jest (mam nadzieję że jeszcze) tak "zakodowany" jak zawodowcy i rekreacja.
To interesujące zjawisko w ogóle. Z moich obserwacji wynika, że wszedzie jest mniej więcej tyle samo fajnego i mniej fajnego traktowania (zresztą sami piszecie żeby popatrzeć na regionalki albo że dużo też widziałyście na zawodach).
A mimo wszystko jednak zawody mają pozytywne kojarzenie, a rekreacja nie.
I weź wytlumacz młodzieży, ktora jeździ fajnie i ma frajdę z dbania o konia ale nie chce zawodów, że rekreacja nie jest czymś złym czy gorszym. Po prostu mnie to rusza, bo widzę smutek konkretnego dziecka.
Nevermind   Tertium non datur
11 lipca 2024 13:17
Są osoby żyjące z jeżdżenia, że jak dostają konia pod tyłek to dupą do przodu nawet kulawego ścięgnowo przejadą. Bo potrafią i za to im płacą. Także zakładają, że to właściciel jest odpowiedzialny za opiekę wet i jak przysyła konia w trening to koń jest zdrowykotbury,Za weterynarza odpowiada właściciel, który ma zerowe pojęcie, że w ogóle jest problem? Może nazwijmy to po imieniu - są zawodnicy którzy mają gdzieś co się stanie z koniem, oni swoją robotę wykonali i tyle.

Istnieją zawodnicy, którzy myślą o dobru konia i zawodnicy, którzy o nim nie myślą. Trzeba rzeczy nazywać po imieniu, a nie lukrować wszystko, bo zawodnik wysokiej klasy.

Nevermind, żeby to było takie proste. ja akurat nie żyje z koni, w sensie mam hodowlę, ale mam też inna pracę i jeżdżę tylko amatorsko, 2-3 konie dziennie w małym sporcie do C. Jak mi coś śmierdzi to diagnozuje, bo robię to za swoje pieniądze. Ale mam dużo znajomych którzy wybrali w życiu drogę jeźdźca zawodowego i uwierz mi, nie każdy właściciel jest skłonny płacąc x za trening (to są sumy rzędu 2-4 tysiące zł z pensjonatem + prowizja od sprzedaży) słuchać że konikowi coś na pewno jest i trzeba go pół roku diagnozować, a w tym czasie będzie wsiadał luzak/bereiter na lekką jazdę i koń nie będzie startował. Wielu właścicieli wtedy zabiera konie do kogo innego. Żeby coś takiego powiedzieć właścicielowi trzeba być pewnym swojego weta.
Nevermind   Tertium non datur
11 lipca 2024 14:31
karolina_, Jasne, że nie każdy właściciel się przejmie. Ale co innego widzieć problem i nawet o nim nie wspomnieć, bo właściciel ma być zadowolony, a co innego wspomnieć i nie mieć odzewu.
Na szkółki gdzie chodzą kulawe konie jest hejt, bo jak w ogóle tak można - i zgadzam się, że coś takiego jest złe. Ale nikt nie liczy, że koń który jest w odstawce to utrata koło 1,5-2 tys. miesięcznie (które koń by zarobił) i dodatkowe koszty leczenia. Jak zawodnik boi się stracić pieniądze za konia to jest okej, tak można. Jak w szkółkach właściciel nie chce tracić kasy, to tak nie można. Dla mnie to jest równie złe.


Istnieją zawodnicy, którzy myślą o dobru konia i zawodnicy, którzy o nim nie myślą. Trzeba rzeczy nazywać po imieniu, a nie lukrować wszystko, bo zawodnik wysokiej klasy.

Nevermind, ja się cieszę, że ja jeździecko jestem już gdzie indziej niż ty.
Nie znam zawodnika, a znam ich sporo, mam z całkiem sporą częścią kontakt na co dzień, który by nie dbał o konie do tego stopnia, że z premedytacją jeździł na kulawych.
Zawsze, ale to zawsze, gdy coś "nie gra", jest jakaś uporczywa sztywność, okazjonalna nieregularność zawodnicy, których znam albo wołają weta jeśli koń jest u nich lub każą zawołać weta. Współpracują z takimi wetami, którzy akurat takie rzeczy widzą, nawet na nierównym kółku na lonży. (Serio, do kulawizn trzeba mieć oko).
Najgorsze scenariusze, jakie ja widuję to co najwyżej gdy z koniem jest ewidentnie coś nie tak, a diagnozna nie potrafi pokazać co konkretnie, to te konie idą na łąki- w odstawkę. I jeśli po roku (a czasem są brane pod siodło dopiero po dwóch latach) jest ok. to i tak nie wracają do sportu. Nie wracają - dlatego, że dla takiego zawodnika one "straciły" dwa lata i już się nie opłaca (za duże ryzyko) w nie inwestować swojego czasu (bo czas to pieniądz). Wtedy są badane ponownie od góry do dołu i przygotowywane i sprzedawane pod amatorów.
U nas w stajni jest sporo koni, które były w sporcie, kontuzjowały się jako młodziaki, udało się postawić diagnozę, albo i nie. Byczyły się na padokach i zostały kupione przez pensjonariuszy - bo ci je znali, oglądali codziennie, znają ich historię itd. I te konie cieszą tych amatorów do 120 włącznie. Naprawdę wielu zawodników szuka dla koni, które u nich pracowaly albo były w treningu najpierw znajomego- tzw. "dobrego domu".
kotbury, zawodnicy z mojego otoczenia, to nawet robia swoim koniom przeglądy wet, co miesiąc/dwa żeby wyłapac rzeczy, zanim staną się poważne. Także chyba żyjemy w bajce 😀
xxagaxx, no właśnie. Ci których znam to raz na pół roku "mały tuv" a raz do roku pobyt w klinice na kilka dni i badania i zabiegi regenracyjne i lecznicze jeśli coś potrzeba, albo nie potrzeba, a warto.
A w domu biomag, bemer, ozonoterapia, parownik do siana itd.
Dziewczyny, może żyjecie w innej bajce może nie. Świat jest różny i nie zawsze te różnice są dobre…
Parę lat temu jak jeszcze pracowałam w branży jeździeckiej poznałam pana, pewnie większość z was go zna, dlatego nie chce pisać zbyt wielu szczegółów, który mimo że widział mnie pierwszy raz na oczy wyciągnął telefon i zaczął chwalić się konikami swoich dzieci. No niby nic, tylko od słowa do słowa wyszło, że dzieci/wnuczki startują w LL/L a konie obstrzykane od góry do dołu, żeby tylko się jeszcze do jazdy nadawały… a teoretycznie zajmowal sie tym, żeby konikom w życiu było lepiej…
Ja przestałam jeździć na zawody, raz ze młodych koni już nie pokazuje a dwa, że źle mi się patrzy na wiele przejazdów, od klasy LL do C
moni, nikt nie zaprzecza, że w jeździectwie jak wszędzie zdarza się patologia. Ale ja odnoszę wrażenie, że niektórzy to tylko o patoli piszą (szczególnie w odniesieniu do sportu) - tak jakby normalne jeździectwo nie istniało albo było jakimś marginesem. Się to czyta i ma wizję, że sport to tylko okuć i ostrzykać. A tu proszę - bach zawodnik olimpijski (rezerwa skoki) jeździ bosym koniem, który nigdy nie był kuty, bo po co jak zdrowy i sprawny.

Nie da się zaprzeczyć, że zaniedbania się zdarzają, często z niewiedzy z braku doświadczenia i z braku dostępu do dobrej opieki wet. Ale imho w sporcie zdarzają się najrzadziej. najwięcej gównianych, krzywych na girach za chudych albo insulinoopornie upasionych koni z zapadniętymi dupami i brzuchami jak rozdymki widzę wśród rekreacji/amatorów. I mają te konie wiecznie fizjo sryzjo, ziółka w 100 pudełkach, po 100 razy dopasowywane siodło bo nic nie pasuje, a wyglądają słabo. Na tyle słabo, że się od razu rzuca w oczy, że coś nie teges.
moni, tylko ty mieszasz, po pierwsze stosunkowo jest więcej rekreacji niż sportu, wiec i %więcej tej rekreacji jest swego rodzaju patologią (świadomą lub nie).
To ze konie zawodników są zadbane, wcale nie oznacza że są super jeżdżeone czy traktowane. Znam takich co nie padokują, bo sportowe konie nie chodzą na padok 😀 ale to wciąż nie zmienia faktu, ze w większosci te konie są lepiej zadbane zdrowotnie, niż w rekreacji. I tak, jest to generalizacja, bo znam też masę świadomych jeźdźców w rekreacji. Ale choćby z mojego doswiadczenia, w kilka stajniach w których stałam, ludzie się dziwili po co wzywam weta, jak koń nie kulawy 😉 Bo w życiu nie słyszeli, że się koniom przegląd powinno robic.
Tu przyznaję się bez bicia, pojęcia nie mam jak rekreacja wygląda. I z tego co mówicie nie chce wiedzieć, wolę żyć w swojej bańce z niewiedzy, co nie zmienia faktu, że obraz dzieci/nastolatkow/doroslych często, bo nie zawsze, na zawodach jest jaki jest i mi się miło na to nie patrzy
moni, dla mnie większość z nas reprezentuje właśnie rekreację, czesć z nas sobie na jendym koniku jeździ mały sport, ale to wciąż, nie jest temat zarobkowy.
xxagaxx, W dywagacje co jest rekreacją a co nie to wchodzić nie chce. Mogę ocenić to co widzę, czyli jeźdźców na zawodach, czym oni się życiowo zajmują mnie nie obchodzi i czy starują tylko w LL czy GP też nie. Mam jednak szczęście, że konie mojej hodowli miały szansę trafić w dobre ręce i liczę, że takie dobre, prawdziwe jeździectwo nie zginie i tyle
...co nie zmienia faktu, że obraz dzieci/nastolatkow/doroslych często, bo nie zawsze, na zawodach jest jaki jest i mi się miło na to nie patrzy
moni, ale nie miło się patrzy bo realnie konie cierpią i dzieje się wielka krzywda, czy po prostu dalekie jest to od porawności.
Bo jeśli to pierwsze- to reaguj- są stewardzi,
A to drugie to cóż- nie każdy będzie mistrzem świata, ale to nie znaczy, że nie wolno mu jeździć na zawodach. Każdy się uczy, każdy ma coś do "przejechania" poprawienia, "przepracowania"...
Dobra to ja mam teraz pytanie czy uważacie że ostrzykiwanie konia to jest coś złego? Nie mam na myśli wystawianie chorego konia na zawody i ostrzykiwanie żeby temat zamaskować, ale przecież zawody na jakiej by nie były wysokości to dla konia jest sport. Ludzie -sportowcy normalnie korzystają z medycyny sportowej jak jest taka potrzeba i nie robi się z tego halo. To że czasem koń wymaga stosowania medycyny sportowej żeby mógł trenować/startować, żeby wspomóc jego organizm też wydaje mi się logiczne... Czy się mylę? Jednak sama jazda konna to są nienaturalne obciążenia dla konia, a im większe tym organizm więcej dostaje w kość, więc nie wydaje mi się niczym dziwnym że czasem potrzeba go wspomóc. Kiedyś myślałam, że konie na zawodach nie potrzebują niczego ekstra, ale jak gadam z fizjo i wetami to słyszę, że jednak normą jest robienie wielu różnych zabiegów, masaży, ostrzykań itd.... czy to źle?
mindgame, oczywiście że nie, jeśli jest to robione z głową. Znam konia, którego odnerwili tylko po to żeby jeszcze chwile pochodził, a potem już nawet nie miał komfortu życia na łące.

Sama strzykam jak trzeba, bo jednak skoki przez przeszkody nie są naturalne dla tych zwierząt i zdarza się że się zwierzę gdzieś naciągnie itp.
Wg. mnie to nie jest złe, często przedłuża sprawność takiego konia. Konie bez pracy dziadzieją, tracą mięśnie, a nie raz to te mięśnie trzymają inne struktury w kupie i pozwalają cieszyć się życiem. Nie zawsze odstawienie od roboty i puszczenie wolno to najlepszy wybór, często wręcz najgorszy.
Także jeśli ostrzykiwanie ma pomagać to jak dla mnie jest w pełni ok. Jeśli zastępuje trening i służy jedynie do maskowania efektów nieprawidłowej pracy to nie jest ok, ale tu problemem nie jest samo ostrzykiwanie.
mindgame oczywiście że nie jeśli jest to po coś i robione z głową. Koń nie będzie skakał top jeśli coś go boli a obciążenia jakim są poddawane przy skokach są spore i trzeba je jakoś wspomagać. Plus my raz w tygodniu klusujemy konie na twardym, żeby wyłapać ewentualne stanu zapalne czy kontuzje zanim będzie źle.
dzięki za opinie.
Ogólnie to w moim regionie w PL miałam zawsze wrażenie, że jak ktoś mówił, że koń ostrzykany albo coś to już było to przedstawiane w atmosferze, że koń chory, do kitu i najlepiej to się nie przyznawać do takich rzeczy bo później nikt takiego konia nie kupi itd.
mindgame, - strzykać można z różnych powodów i w różnym celu. Kiedyś faktycznie było popularne strzelenie blokady, "pozbycie się problemu" i udawanie, że cooooo, ale jak to kulawy, przecież chodził 🙃 Obecnie raz, że zmieniły się przepisy i możesz konia zwrócić, a dwa, że już raczej nikt nie kupuje bez tuv, więc takie manewry są bez sensu.
Coraz częściej ostrzykuje się w ramach rehabilitacji, pomocy medycznej. Na zasadzie pomocy w powrocie do sprawności jak gdzieś coś się podziało, nie blokady reakcji bólowej na kulawiznę i robienia nic z tym.
Nevermind   Tertium non datur
15 lipca 2024 16:56
Są osoby żyjące z jeżdżenia, że jak dostają konia pod tyłek to dupą do przodu nawet kulawego ścięgnowo przejadą. Bo potrafią i za to im płacą. Także zakładają, że to właściciel jest odpowiedzialny za opiekę wet i jak przysyła konia w trening to koń jest zdrowy
Nie znam zawodnika, a znam ich sporo, mam z całkiem sporą częścią kontakt na co dzień, który by nie dbał o konie do tego stopnia, że z premedytacją jeździł na kulawych.
Zawsze, ale to zawsze, gdy coś "nie gra", jest jakaś uporczywa sztywność, okazjonalna nieregularność zawodnicy, których znam albo wołają weta jeśli koń jest u nich lub każą zawołać weta.
kotbury, obie wypowiedzi są Twoje, ja niczego nie dodałam.

mindgame, powiem tak - moim zdaniem bardzo zależy. Jeśli koń powinien chodzić, żeby ten problem zdrowotny zniwelować, to jak najbardziej. Jeśli koń ma problem ale go zakrywamy i dalsza jazda niszczy mu nogi (czy inną część ciała) to jest to zwyczajnie nie fair wobec konia.
Pojawiły się głosy, że dalsza jazda utrzymuje konia w kondycji - po części się zgadzam, ale tutaj też zależy od problemu i tego czy koń tak naprawdę nie powinien przejść na pracę z ziemi. Rzadko (prawie wcale w zasadzie) słyszę o ostrzykiwaniu koni, żeby pobiegały po płaskim i utrzymały kondycję. Częściej jednak ostrzykuje się konie do sportu, a to już nie jest utrzymanie kondycji, tylko chęć użytkowania.
mindgame, ostrzykuje konia wet przecież i on decyduje czy to konieczne czy nie, albo proponuje właścicielowi rozwiązanie.
Jak napisała wyżej choćby somebody, sport nie jest dla koni naturalny, obciążenia są spore bo i wymagania spore, więc normalne moim zdaniem,że korzysta się z medycyny sportowej.
I nie tylko przy zawodowcach, ale tak samo amatorach, bo jednak więcej razy amator popełnia błąd w parkurze, więc trzeba o tego konia dbać. Ostrzykiwanie to tez jest pojęcie bardzo szerokie. Ja np wolę zrobić fizjo i regularnie hofmag, bo potym nie trzeba robić przerwy, koń może się padokować , lonżować czy pracować delikatnie.
Nevermind, - rzadko słyszysz, a tylko u nas w stajni jest kilka koni, które są strzykane właśnie w tym celu, w szerokim przedziale wiekowym. W tym 27 latek, który ciągle chodzi pod siodłem i jest w bardzo dobrej kondycji, na prawdę super wygląda jak na swój wiek. Znam też konie, które ostrzykiwane były w trakcie rekonwalescencji, do uruchomienia zblokowanych partii mięśniowych, bo organizm działa tak, że potrafi się zblokować nie tylko tam gdzie jest kuku, ale też w innych miejscach. Jeśli są środki medyczne, żeby pomagać, to czemu nie?
Mój też jest co jakiś czas strzykany w łapkę, bo jak się przydarzy coś i przeciąży to wychodzi stan zapalny (w tym roku po tym jak przydachował ma padoku, bo w głowie fiołki, a dupa już stara i się nie zgrały). Jest ten staw w łapce już inny i podatny na fakapy. Od kontuzji ścięgna 4 lata temu był na zawodach raz i szedł szalone P, więc jeździliśmy kółka for fun. Chyba, że liczymy super-poważne skoki na 30cm krzyzaczkach, no to dwa razy 😉 Przy kontuzji ścięgna też miał strzykany krzyżowo-biodrowy, nie żeby chodził, tylko dlatego, że tam wtórnie wyszły napięcia i był bolesny.
Co do pracy z ziemi - lonża dla starszych koni potrafi być zabójcza, bo regularny ruch po kole nie jest niczym dobrym dla stawów. W moim świecie to wet daje wskazówki jak z koniem pracować. Praca z ziemi to nie jest jakieś magiczne remedium, a dyskomfort potrafi się pokazywać też bez jeźdźca u góry. Jakbym miała strzykać konia, żeby mu się lepiej żarło trawę na łące to też bym to zrobiła, bo stan zapalny zazwyczaj sobie sam nie pójdzie, czy koń pracuje pod siodłem czy nie.

Także jak rzadko słyszysz, na zawodach sama patola, to może warto otoczenie zmienić, bo chyba coś tam nie tenteges 😉
Nevermind   Tertium non datur
15 lipca 2024 23:20
keirashara, czyli nie da się nie pisać personalnie. Fajnie.

No i dobrze że jest, u nas w stajni też jest, młodszy (25 bodajże?) i po karierze sportowej, tupta sobie stęp-kłus-galop. Aż dwa to zabójcza liczba, skreśla moje stwierdzenie, że rzadko. O ostrzykiwaniu przy problemach mięśniowych też słyszałam, w tym ,,popularny" zapadnięty grzbiet. Opisałam różne możliwości i jak się do nich odnoszę. Można przeczytać jeszcze raz jak się chce (albo wymyślać sobie co napisałam, jak się nie chce).

Widać że nie pracujesz z ziemi, skoro uważasz, że to tylko lonża. Znam przypadki koni, które nie mogły chodzić pod siodłem i bardzo fajnie udało się poprawić ich formę pracą z ziemi. Elementy w ręku, praca na tzw. long rein (nie, nie pamiętam jak się to nazywa po polsku). Ogólnie to bieganie po kółku nie jest dobre dla koni z problemami aparatu ruchu, myślałam,że to nie jest wiedza tajemna.

A stwierdzenie nieprawidłowości w jakimś światku - jak światek zawodników - to nie jest od razu określanie wszystkich jako patola. Nigdzie nie napisałam, że wszyscy konie ostrzykują jak te mają kontuzję i tak po zawodach jeżdżą. Polecam zapoznać się ze słowem nadinterpretacja, przyda się niejednej osobie z tego forum.
Nevermind, long rein to jest praca na dwoch lonzach i to trzeba mega ogarniac i jest bardziej meczace umyslowo niz jazda, bo lonze sa dwie, dlugie i jeszcze czasem bat w reku wiec czas od naszej akcji do reakcji i spowrotem do akcji jest bardzo dlugi - naprawde trzeba planowac pomoce i tez sie wpatrywac co szkap robi (niektorzy na insta sobie tu pomagaja stojac blizej - tak aurat w zasiegu kopyta na twarzy...). Tez nikt nie chce, zeby bryki czy splochy ewoluowaly do spanikowanego baleronu z zaplatanymi nogami, wiec np ja zwykle lonzuje na dwoch lonzach na hali (15 x 30) bo w razie paniki to tam sciany szybko hamuja. A na kole 14m nie jest to zbyt zdrowe dla nog. Chyba, ze masz na mysli konia, ktorego ktos juz nauczyl, albo ktory chodzi w zaprzegu tez, albo masz lonzownik u siebie.
Nevermind, - tak, nie pracuje z ziemi zbyt dużo, bo wsiadam 🤷 Nie mam potrzeby takiej pracy, nie mam też warunków. Żeby sobie konika w long rein prowadzić po prostych potrzebujesz w zasadzie pustej hali lub placu. Przyjeżdżam jak większość innych osób w pensjonacie popołudniami i mało kiedy mam taki luksus. Praca w ten sposób, gdy na hali/placu jest kilka innych osób nie bardzo jest realna czy bezpieczna. I dalej nie wiem co zmienia w kontekście nogi/biodra/wstaw inne z stanem zapalnym, on nie zniknie, bo nie będzie jeźdźca na grzbiecie.
karolina_, - lonżownik to znowu będzie ruch po kole, a takich faktycznie dużych lonżownikow to widziałam pojedyncze przykłady. Mało który ośrodek dysponuje, zwykle to będzie 16-18m.

Generalnie wkurza mnie czytanie jaki to sport zły, konie tylko ostrzykane i cierpiące, ludzie fuj i niedobrzy, podczas, gdy widzę niesamowity progres w dbaniu, możliwościach. Takich negatywnych przykładów jestem w stanie podać dużo mniej, niż pozytywnych. Choćby dlatego, że konie to często inwestycja i nawet jak ktoś nie dba o swojego z miłości, to dba z rozsądku 😉
Ok, dzięki raz jeszcze za odpowiedzi. Czyli moje postrzeganie medycyny sportowej dla koni jest ok 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się