kotbury, żeby w dzisiejszych czasach popierać rollkur, to trzeba już reprezentować inny poziom ignorancji...
Poniżej zdjęcia samej Anky i całkiem akuratne przedstawienie układu oddechowego konia ze strony
https://www.haygain.us, jakbyś miała jeszcze jakieś wątpliwości, że koń w tej pozycji ma utrudnione oddychanie. Żeby nie powiedzieć, że jest celowo podduszany.
A jeśli jeszcze to nie jest dla Ciebie dostatecznym dowodem, to może przekonają Cię badania firmy Videomed GmbH i dr Stumpe, którzy obejrzeli endoskopem konie w ruchu. U rollowanych koni spiętrzone tkanki za ganaszem (tłuszcz, mięśnie) utrudniały oddychanie. U jednego z koni na śluzówce gardła pojawiły się nawet wybroczyny (punkcikowate wynaczynienia krwi).
Osobie, która od dłuższego czasu jeździ konno, nie muszę chyba tłumaczyć pola widzenia konia. Chyba sama potrafisz się domyślić, że w takiej pozycji koń nie będzie widział niemalże wcale, dokąd idzie.
Cudowne posłuszeństwo, którego ,,uczy" rollkur, to jest wyuczona bezradność.
Wspaniały ruch, który koń nabywa, to efekt napięć w ciele. Było wiele badań na ten temat, ale skoro hołdujesz rollkurowi mimo nich, to zakładam, że im nie wierzysz. Z resztą nie wierzysz nawet, że niedokraczanie to wynik napięć... i przy tym, co
niezwykle zaskakujące, efekt uboczny rollkuru.
Weźmy to więc na logikę: czy naprawdę uważasz, że jazda na koniu z zablokowanymi plecami i więzadłem karkowym napiętym jak struna na niczym się nie odbije? Że można to wszystko rozmasować z pomocą dobrego fizjoterapeuty? Że pamięć mięśniowa zapamiętuje... no właśnie, co zapamiętuje?
A może w ogóle uważasz, że to przyjemne dla konia? Kiedy ledwo co widzi, z trudnością oddycha, jest napięty do granic i musi w tym stanie wykonywać ćwiczenia, to jeszcze się cieszy z fajnego treningu?
Jasne, że Sjef i Anky umieli ładnie sprzedać rollkur, w końcu był ich sztandarową metodą. Nie ma takich gruszek na wierzbie, dzięki którym uwierzyłabym w słuszność tych tortur.