czasem to wyglada tak: najpierw gdzies w kinie czy w literaturze mlody czlowiek odkrywa fascynacje jakas postacia historyczna, czy okresem w historii.
ta fascynacja rozwija sie wraz z poziomem jezdzieckim delikwenta, dochodzi pokusa aby sprobowac uzyc z siodla broni bialej. (wielkie szczescie jesli jest w tym momencie ktos, kto krytycznie oceni poziom jezdziectwa. bo czesto milosnicy historii nie przykladaja do tego 'szczegolu' zbytniej uwagi, zaprzatnieci machaniem szabelka..)
wiec mlody milosnik historii jezdziectwa znajduje sobie podobnych, tworza grupe. pierwsze stroje z przescieradel, kolczugi ze swetrow malowanych sprajem itd itd.
z biegiem czasu okazuje sie, ze dookola istnieje cale srodowisko podobnych popaprancow. ze istnieje nurt rekonstrukcji historycznej, sa znawcy gotowi klocic sie do rana czy ktos odtwarzajacy uczestnika bitwy pod Crecy moze miec 5palczaste rekawice skorzane czy nie. i ile folg ma miec jego zbroja w tym i tym miejscu.
co gorsza spotyka dziwakow dyskutujacych czy pod Grunwaldem byly pomidory albo kasza jeczmienna. i ile bawelny ma byc w tkaninie na namiot
tu przyklad pierwszy z brzegu:
http://www.freha.pl/index.php?showtopic=19161http://www.freha.pl/index.php?showtopic=611wtedy okazuje sie ze stroje z zaslonek ida do kosza, czlowiek wkreca sie w ortodoksje i zaczyna zglebiac historie uzbrojenia ale i kulture, stroj i obyczajowosc danego okresu.
z pozytkiem dla siebie i - co zostalo tu zanegowane - dla widza. dzieci chetnie przyswoja wiadomosci z historii powszechnej jesli opowie im o nich np "odrobiony" w kazdziutenkim szczegole piechur napoleonski. ktory w dodatku da im powachac autentycznego czarnego prochu, ktory sam wyrabia aby strzelac ze swych historycznych replik.
przecietny obywatel znajacy konnice z malego ekranu tez wyniesie cos z obejrzenia na zywo dobrej i solidnej rekonstrukcji np. XIV-wieczngo turnieju konnego. a wnioski i przemyslenia dot. okrucienstwa epoki nasuna sie same - temu komu maja sie nasunac.
dlatego doceniam rekonstrukcje historyczna i podziwiam tych dla ktorych stalo sie to drugim zyciem. ktorzy wydaja oszczednosci na recznie robione miedziane nity, czy tez recznie haftowane sztandary itp itp.
tacy sami "kopnieci" jak nie przymierzajac koniarze, wydajacy pieniadze na swoje bezsensowne w oczach ogolu hobby...
z tym ze moim zdaniem ruch odtworstwa moze pelnic role edukacyjna. pod warunkiem ze odtworca postara sie i zamiast w kolczudze ze swetra i ortalionowym kropierzu, wystapi w historycznej, spojnej replice uzbrojenia i osprzetu, starajac sie w miare mozliwosci odtworzyc takze rzad konia, sposob jazdy (z wylaczeniem elementow zagrazajacych bezpieczenstwu zwierzat), technike walki etc.
poziom takich pokazow rosnie wraz z poziomem wiedzy i samoswiadomosci uczestnikow. i zasobnosci ich portfela.
tak ja to widze.
mam tylko jedno zastrzezenie (za to spore): odtworcy konnicy, ktorzy zaczynali jako piesi (nie mieli wczesniej kontaktu z koniem) bardzo niechetnie daja sie przekonac do koniecznosci solidnego, min. 2letniego szkolenia podstaw jezdziectwa. gardza sportem prawie tak jak sport gardzi nimi 😉 i to rodzi potem obrazki rozpaczliwe .. wielkie chlopy w pelnym rynsztunku, szarpiace i kopiace konie, utrzymujace rownowage na reku, naduzywajace ostrych kielzn i ostrog.. bardzo przykry to widok, niezaleznie od tego jak historyczny i poprawny jest stroj i osprzet..
dlatego jesli do zaciag do konnicy, to tylko sposrod ludzi "w cywilu" posiadajacych umiejetnosci min P klasy. to moja prywatna opinia.
rozumiem ze sa ludzie ktorych cala ta zabawa nie kreci, a nawet mierzi. ale szkodliwosci tu nie widze - oczywiscie wyjawszy margines w postaci pijanych (sic) "ulanow" czy innych pseudo-odtworcow.
uf przepraszam za elaborat..