Tak miło się czyta i ogląda wiosenne wieści, że ja też się tu wstawię 🙂 U nas aktualnie tak:
Zaciesz:

I terenowanie przynajmniej 3x w tyg:


Z nowości to rozdziewiczyłam w końcu konia i zaliczyłam glebę, a nawet dwie (na jednym treningu :hihi🙂. Pierwsze gleby z pierwszego własnego konia, ta chwila przeszła już do historii 😉
Dużo jeździmy w teren, ćwiczymy plecy i dupkę na niezliczonych pagórkach, które otaczają naszą stajnię. Młody coraz bardziej lubi teren, jeździmy sami bądź w towarzystwie drugiego konia. Powoli uczy się też czerpać przyjemność z galopu po leśnym dukcie czy wielkiej łące. Na razie wciąż nie dowierza i "pyta" mnie po kilka razy czy "aby na pewno może szybciej???". Muszę się trochę nacmokać, ale jak już rozumie, że można to.... płyniemy. I najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że kontroluję go non stop i mogę zwalniać i zatrzymywać wedle uznania 😍 Potem następuje seria parskania, prychania i ogólnej radości mojej i konia 🙂
Jeżeli chodzi o jazdę terenową za innym koniem to na razie opanowaliśmy stęp.
Jeżeli chodzi o treningi na placu to na razie mieliśmy cały jeden, a tak to wsiadał na niego trener.
Wczoraj jeździłam sama i... to był naprawdę fajny trening. Wymyśliłam nam niby proste ćwiczenie, które w rzeczywistości okazało się dość trudne w naszym galopie z wciąż za mało wypracowaną równowagą. Ćwiczę zatem wycofanie i skrócenie konieła, odpowiedź na pomoce - zwłaszcza łydkę, osadzenie na zadzie, potem będziemy się odrywać od ziemi 😉 Treningi robię coraz krótsze, nie męczę po ileś tam razy danego ćwiczenia. Jak wyjdzie to chwalę jak szalona, otwieram szampana i albo kończę jazdę, albo przechodzę do czegoś nowego.
Działa to wspaniale na psychikę F. Widzę, że jest zadowolony po jeździe, rozluźniony, ze szminką. Chętnie robi żucie na koniec potrząsając co jakiś czas grzywą w ukontentowaniu (tak, wiem, uosabiam konia, on może się otrząsa od much, chociaż na razie nie latają jeszcze 😉).
Z małych sukcesów jeszcze to pamiętacie jak był problem z zakładaniem ogłowia na samym początku? Aktualnie jesteśmy na etapie wkładania głowy w ogłowie i brania wędzidła wargami. Mógłby sobie jeszcze sam paski dopinać 😉
Drugim małym pozytywem jest fakt, że koń zaakceptował moje dopinanie popręgu. Skończyło się grzebanie i salsa. Chyba opłaca się dociągać stopniowo i jak trzeba to po 5 razy. Koń w ogóle się nie denerwuje przy siodłaniu i dopinaniu. To duża zmiana 😍
Pozdrawiam KR!