... ślub :) ...

Dworcika   Fantasmagoria
06 lipca 2009 11:16
W&W, ta krótka jest świetna!
mi też sie podoba
jest szyta na miare koszt to 270-390 zł
projekt kasia Zapała
http://www.kasiazapala.com/page,,o-projektantce,d7f2847b84556e952a977abbf9bcff07.html
opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 lipca 2009 11:21
Troszkę kosztowna, ale nie powinnam sie odzywać, bo sama kupiłąm niedawno kiecke za 700zł 😉
Ładna, bierz ja 😉
Dzięki 😀
dowiedziałam sie że takie sukienki sa w cntrum mody za około 200zł
w sobotę tam pojade 😀
Fajna ta sukienka 😉
My niedługo tez wybieramy się na ślub ale na samą myśl o pójściu do sklepu i szukaniu kiecki jest mi słabo 😉Pewnie pójdę w sukience którą kupiłam w tamtym roku na ślub znajomych.

Jak tam dziewczyny czujecie się jako młode żony 😉? Ja czuję się dobrze choć niewiele się zmieniło. Ale ponieważ teraz jestem na zwolnieniu to realizuje się jako żonka - sprzatam, gotuje i cieszę się jak głupia kiedy widzę że T zjada aż mu się uszy trzęsą. Porabało mnie 😉
To jest miłość  😍 A potem już tylko życzyć Wam tego, żeby ten stan trwał i trwał ... Ja jako świeżo upieczona żona najbardziej cieszyłam się z tego, że wreszcie mam krótkie nazwisko, które nawet moi zagraniczni współpracownicy są w stanie przeczytać 😉
Ja nazwisko mam tak samo długie jak miłam.

Zawsze mówiłam że ja powinnam być kurą domową 😉 Tylko skąd wziąć pieniądze na konia? swoją drogą to straszne - potrzebuje miesięcznie 850, no powiedzmy 900 zł na konia i nie mam skąd wziąć - pracować muszę 😕 Hihi
a ja mam teraz nazwisko dwuczłonowe.
Zmieniło sie tyle ze jak chodze po szitalu to wszyscy mysla ze jestem Pania dr 😉  🏇

A poza tym to mój chlop oszalał na moim punkcie po ślubie. .. 😀 sama nie wiem co mu sie stało 🙂
No i dobrze! Tak powinno być 😉
Muffinka, Ja też zawsze widziałam sie jako kura domowa.
W marzeniach widziałam mały domek, ogródek, dzieci, męża, psy i mnie zajmująca sie tym wszystkim.
Nigdy nie widziałam sie jako kobieta biznesu.
Ale pracować trzeba 🙁
opolanka   psychologiem przez przeszkody
07 lipca 2009 07:55
Ja się jako kura domowa nie widzę wcale 😉
Ja się nie widziałam i nie jestem 😉
A ja zdecydowanie się widzę i powiem Wam że wkurza mnie to że gdyby nie koń to nie musiałabym pewnie pracować. No ale coś za coś - nie jest to jeszcze dla mnie powodem żebym się miała z nim rozstać. Boję się jednak że taki dzień może nadejść ponieważ mam teraz spore zawirowania w robocie, jestem na L4 i pewnie będę je ciągnąć jak długo się da.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
07 lipca 2009 10:57
Ja sobie nie wyobrażam NIE pracować

Ja musze mieć swoje życie, swój świat, swoje pieniądze. Nie chce całe życie być na utrzymaniu męża.

Żeby była jasność - nie potępiam "kur", ale to nie życie dla mnie.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
07 lipca 2009 11:37
JA tez sie nie widziałam i nigdy nie bylam a teraz w ciązy to szlag mnie trafia bo czuje sie jak kula u nogi.....mimo ze zasilek z zusu przychodzi to jednak to ze moj maz pracuej od rana do poznego poludnia a ja w domu siedze na necie albo jezdze do koni to mnie boli...wali mi na psyche normalnie 😡 🤬
A mi podobałoby sie gdybym mogła siedzieć z dziećmi w domu, praca w domu to też praca tyle że nikt za nią nie płaci niestety.
Nikt nie neguje tego, że zajmowanie się domem to praca na pełen etat. Jeśli ktoś to lubi, może być naprawdę szczęśliwy. Jest tylko ten szkopuł - zależność od małżonka. Ja bym się na to nie zdecydowała głównie z tego właśnie powodu ( bo że nie lubię prasować to już inna sprawa  😁 )
a ja nie rozumiem jak zależność od małżonka??
Ja zawsze wyznawałam system że w małżeństwie jest jedna kasa.
Ja nie czułabym sie zależna od męża gdybym nie pracowała.
Zresztą w taki razie można też powiedzieć że małżonek jest zależny od kury domowej ( bo to ona gotuje, sprząta, zajmuje sie dziećmi, prasowanie i praniem)
Jaka zależność? To chyba oczywiste - finansowa. Nie pracujesz zarobkowo - nie masz 'własnych' pieniędzy i jeśli chcesz kupić coś dla siebie, musisz wziąć pieniążki zarobione przez małżonka. Ja bym tak nie mogła, ale wszystko zależy od człowieka i relacji.
No właśnie o to mi chodzi to że zarobił je mąż to nie znaczy że są tylko jego i wydziela je żonie.
Nie uważam żebym była zależna od męża jakbym nie pracowała, mamy wspólną kasę i czy to ja zarobiłam czy on to nie ma większego znaczenia.
To faktycznie zależy chyba od ludzi i układu, ja teraz nie pracuje i nie muszę prosić  o kasę mojego męża.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
07 lipca 2009 14:04
dla mnie tez w małżeństwie jedna kasa nie ważne kto ile zarabia...ale ja bym sie zle czuła gdyby tylko mąż miał pracować tym bardziej ze w domu nie robie tylko ja a on również 😉
Jak tam W&W kupiłas suknienkę ? Kiedy masz to wesele?
Muffinka, jede po nią w sobotę.
A wesele mam 31 lipca 😀
Super, jak kupisz to się pochwal jakąś fotką może 😉
Ja idę na wesele 29 sierpnia, sukienkę mam z zeszłorocznego wesela ale buty koniecznie muszę jakieś kupić.
Muffinka, oczywście
Swoją drogą tak sobie siedzę w domku właśnie i się zastanawiam - tyle przygotowań, nerwów, bieganiny, załatwiania do ślubu a potem rach ciach ciach i po wszystkim 🙁 Trochę żałuję...ale dziś ogólnie jestem w podłym nastroju i jakoś tak mi się smutno zrobiło.
W sumie chętnie przeżyłabym to jeszcze raz 😉 Biała suknia (teraz leży brudna na maksa po plenerze i czeka aż odwiozę ją do pralni), marsz mendelsona...hmmm... Pomimo tego, że czasem miałam już dość przygotowań i calej tej otoczki to teraz wiem że fajnie było 😉
Muffinka, ja też mogłabym jeszcze raz 😀
Hmmm, no i co teraz zrobimy 😉? Hihi
wiecie co powiem wam że jest jeden ogromny plus chodzenia na wesela jako mężatka 😀
już nikt mnie nie wyciągnie do łapania welonu  😅 😅 😅
bardzo tego nie lubiłam 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się