KOTY
Klaps to mało.
Nasz numer popisowy: Duda mrucząca z rozkoszy.... dziabana widelcem po grzbiecie.
Ona tak już ma, sprzętowo 😉
Hexa, Kocur przez duże K! Zazdroszczę codziennych widoków takiego Ogoniastego.
dzieki babki :kwiatek: Ja jestem zachwycona Miszkowym charakterem, jest chodzaca łagodnoscia i grzecznoscią. a pomyslec ze jeszcze kilka miesiecy temu ten wielki kocur wygladal tak :

Kisiel, dziekuje - jest zdecydowanie lepiej, zdarzylo mi si ejuz nawet kilka razy podrozowac na konskim grzbiecie 😉
Aaaaaa!!! 😜
Nosek mu teraz zrudział,prawda?
Hexa, ale oczyska piekne! 🙂 I łapulki kochane!
A moje dziecko kocie kastratto ciagle gwałci porannie, normalnie szaleństwo i zamiast się to jakoś uspokajać, to się nasila, mruczy i jedzie równo jak coś dorwie, najczęściej kocyk.
Hexa, przepiekny burak!
Ja równiez przychylam sie do teorii, ze kotów nie nalezy bic. Przez mój dom rodzinny przewinely sie dziesiatki kotów i nigdy nie mielismy problemu z kocia zlosliwoscia. Powód? Po prostu bylismy rodzina spokojnych ludzi, dzieki czemu nasze koty tez byly spokojne. Oczywiscie charaktery byly najrózniejsze, ale zaden nie byl w stosunku do nas zlosliwy czy agresywny.
Btw, kot zawsze pozna osobe mu przyjazna - gdziekolwiek bym nie byla, na wakacjach, w innym miescie - jezeli widze wolno spacerujacego kota, to zawsze wolam, zeby przyszedl dac sie poglaskac. Koty lgna do mnie nieslychanie, nawet, jezeli bardzo sie boja to i tak przemoga sie i podejda.
A na przyklad mój facet - który nigdy w domu kotów nie mial - chocby próbowal przywolac kota dokladnie tak samo, jak ja - kot nie podejdzie za Chiny...
Niesamowite zwierzaki 😉
Ja równiez przychylam sie do teorii, ze kotów nie nalezy bic
I ja!!!
Przez nasz dom przewinęła się masa kotów, i nigdy żaden nie był bity!
Wiadomo-zdarzają sie rózne charakterki,ale kotów się po prostu nie bije!!! Kot jest obdarzony niezwykle subtelnymi receptorami dotykowymi rozrzuconymi po całym ciele...
Poza tym kot to nie pies!Nie jest ubezwłasnowolnionym stworem,którego mozna skarcić a on i tak zaraz będzie się kajał,jak gdyby nic sie nie stało!Kotu nie narzucisz kary!Takim postepowaniem mozna jeszcze bardziej pogorszyć sprawę.Podziała to w druga stronę-kociak zrobi się jeszcze bardziej złośliwy!
Kota trzeba wziaśc na spośób,nie na siłe... 😉
Ja zaliczyłam kaca moralnego, bo po wczorajszym klapie za sikanie pod schodami Irek się na mnie obraził i boi się przyjśc pogłaskac.. I mam tak zostawic te siki bez zwrócenia uwagi??🙁 Sama nie wiem. Też nie jestem zwolenniczką klepania po zadku, tylko staram się miec wieksze jaja niz mój maly kot :/ help 🙁
Ja jestem brutal i się z kotami biję. W zasadzie to biłam się tylko z dwoma - oba kocury: Gruby i Baxter.
I bynajmniej nie jest/było to bicie bezbronnego kota, sprzedanie mu klapsa za karę czy coś w ten deseń, o nie. To normalna walka 1:1, z atakami, prychaniem, przeganianiem i pełnym bukietem kocich zachowań.
W zasadzie to zawsze chodzi o to samo - przywództwo i terytorium.
Od kiedy wyprowadziłam się z domu rodzinnego, a Gruby (kastrat) w nim pozostał - zmienił się nie do poznania. Teraz jestem "ta obca", nie mam prawa biegać między moim starym pokojem a kuchnią i zakłócać jego spokoju. On jest panem i władcą całego mieszkania, ba, całego VI piętra, koniec i kropka! A ponieważ jego obsługa kosmetyczna (pazurki + kontrola stanu uzębienia) wciąż na mnie spoczywa, to widujemy się dość często i w mało komfortowych dla Grubego okolicznościach. Są syki, łapoczyny, na które też odpowiadam sykami i łapoczynami, a po takiej 5 minutowej wymianie zdań mam naburmuszonego, ale chociaż w jakimś zakresie współpracującego kota. Pazury obcinam bez obawy o utratę oka. Ale spojrzenie kocura mówi mi wiele o tym, co on by mi zrobił, gdyby nasze szanse były bardziej wyrównane.
A Baxter był kotem w ogóle z innej bajki. Dorosły, jajeczny kocur po przejściach. Już pod koniec leczenia pokazywał swoją agresję wynikającą ze strachu i braku zaufania. A jak już zaufał, to pod pantofelkiem by wszystkich trzymał. Pewnie nie był łatwym kotem we współżyciu, może dlatego się go pozbyli? Z Baxterem nie było jednak czasu na finezję, zakładałam skórzane rękawice i tłukliśmy się w łazience po kilka godzin nawet. Musiałam podać mu leki, zrobić zastrzyk, przemyć rany i smarować grzybicę, nie było naprawdę miejsca na dyskusję. No i dosłownie wywalczyłam swoje miejsce w hierarchii. Silna dominacja innych istot żyjących pozostała mu już do końca życia, ale wobec mnie nigdy już nie kwestionował ustalonych reguł i granic. Na wystawach czułam się jak treser lwów: na rękach mam wielgachnego kocura (8kg, a to tylko RUSek był), który do innych syczy, bije łapami w powietrzu, próbuje atakować - a pocałowany na uspokojenie w głowę mrużył oczy i puszczał w odpowiedzi kilka krótkich mruków... po czym dalej ze światem walczyć chciał.
PS. Z koniem tez się biję. Staram się być fair, ale zaczepiona - w ramach odwetu potrafię go ugryźć, kopnąć i przegonić jak trzeba. Ja chyba nadaje się na sesję z psychologiem 🙄
tylko staram się miec wieksze jaja niz mój maly kot :/ help 🙁
W tym wieku jajeczka nie mają jeszcze nic do gadania 😉.Takie siusianie to jeszcze nie jest znaczenia a zwykłe podsikiwanie!
Może Twój Maluch próbuje w ten sposób coś "powiedzieć"... 🙄
Równie dobrze mogło mu cos tam "zapachnieć".
Jeśłi ma jakies stałe miejsca na to podsikiwanie-spryskaj je np tempertyną lub olejkiem migdałowym rozcieńczonym w ciepłej wodzie.
Dobrze byłoby przypilnować go z tym sikaniem i w momencie,kiedy to robi spryskać go wodą z atomizera.
Pomaga!Sprawdzone! 😎
Ach,no i staraj się moze jak najczęsciej pakować małego do kuwetki.Powinien załapać,że to i tylko to jest miejsce do załatwiania swych porzeb...
Ja jestem brutal i się z kotami biję.
PS. Z koniem tez się biję. Staram się być fair, ale zaczepiona - w ramach odwetu potrafię go ugryźć, kopnąć i przegonić jak trzeba. Ja chyba nadaje się na sesję z psychologiem 🙄
Jeśli o takie "bicie" chodzi to ja też się biję! 😎
Ale to jest bicie SIĘ a nie bicie. Na zasadzie ustalania hierarchii w stadzie... 🙂
Natomiast nie bicie za karę.
Z koniem też się biję,przepycham.Ale najczęściej to z psem.Potrafimy sie nawet pogryzć... 😁
Hmm... ja się z moim małym też biję - z kotem, ale jak przegina, to wystarczy mój uniesiony palec i głośne "Noo!" lub "ssss" połączone z groźną miną, czy krokiem w jego kierunku zdecydowanym i działa, czasem zdzielę go gazetą przez chude dupsko, albo złapię za skórę na karku i potrząsnę gadem, ale na pewno nie regularny wpierdziel. Czasem pstrykne mu w ucho lekko w ramach przypomnienia, że przegina, np. przy manicure stosuje pstryczka, bo nie dość, ze lament to jeszcze czasem łapkę wyrywa, a tak siedzi grzecznie (mała wkurzona biała kulka)
A z koniem bijatyka regularna, krowencja! Tak jak w moim podpisie: jestem cierpliwa, pod warunkiem, że wyjdzie na moje!
Dzięki za rady. Spróbuję z tym pryskaniem. Najgorsze, ze ma różne miejsca do podsikiwania. Na przykład zobaczył,ze my chodzimy się załatwiac do kibla i tam sobie znalazł miejsce do załatwiania potrzeb. nie byloby problemu ze wstawieniem tam kuwety, gdybys łazienka nie była taka mala,ze tam sie kuweta w zadnym razie nie zmiesci.
Wsadzac go wsadzam do kuwety. Heh..cierpliwosc, a ten spryskiwacz faktycznie kupię!!zobaczymy
Co do wpuszczania do toalety... Ja miałam ten sam problem by moja czarna (*) nie lała po kątach. Ojciec, który lubi się dłubać w takich rzeczach wydłubał w ścianie okrągłą dziurę, zabezpieczoną metalowymi wlotami na rury. No i już drugi kot tak wchodzi i nie ma problemu z załatwianiem potrzeb.
A jeśli nie masz możliwości dłubania to może zdejmij kratkę z drzwi by kociak miał jak wchodzić? O ile ją masz 😉
A jeśli nie masz możliwości dłubania to może zdejmij kratkę z drzwi by kociak miał jak wchodzić? O ile ją masz 😉
A potem jest ryyyk i darcie paszczy nocą, jak kociak przybierze na wadze i nagle nie zmieści się w otworku po wyjętej kratce. Z życia kociarza wzięte 😎 😉
Gruby długo nas tak tresował, aż w końcu spasowaliśmy i na noc łazienka otworem stoi.
A ja chciałam podzielić się z Wami nowinką, że Agatka (dzika koteczka którą zawiozłam jakiś czas temu do Fundacji) już jest w swoim nowym Domku 🙂
sanna, Wiedziałam, ze się uda! Trzymanie kciuków widocznie pomogło 😎
Dziękuję za kciuki, pomogły 😎 Dla mnie to troszkę szok, ze tak szybko znalazła Domek, ale koty - jak mówili mi we Fundacji- szybciutko znajdują domki, gorzej z psami.. Nie zobaczę już więcej "mojej" Agatki, ale spotkało Ją najlepsze, co mogło się przydarzyć - Domek, własny Duży, pełna miseczka, swoje miejsce do spania, mizianki, opieka wet jakby coś.. Już nigdy więcej nie będzie zmarznięta, głodna, przestraszona. Teraz jest Kotem Domowym 💃
Zdrowie Kota Domowego! :winko:
Nic nie mogę dłubac, bo mieszkanie wynajęte i przez małego kota nie będę sobie kosztów robic. Poza tym mówiłam,ze kuweta w łazience się nie zmieści, no chyba,ze ja bym w niej nogi trzymała siedząc wiadomo na czym 😀 Odpada. Kot ma się nauczyc i juz.
Jak przeprowadzałam się jeszcze z rodzicami i starym kotem do innego mieszkania i nie było jeszcze ustalonego "nowego" miejsca na kuwetę, to kocica sama ją znajdowała pośród stosu rupieci. Czyli można. Małego paszczura tez wytresuję 😉)
Ma ktoś z Was jakieś doswiadczenia z kotami syberyjskimi?:>
Ja się tylko wtrącę, że dzisiaj moje Myszątko tak mnie nastraszyło, tyle się "przez" nią nadenerwowałam, tyle wypłakałam, że aż sama jestem na siebie zła, że tak zareagowałam 🙁
Niby sprawa nie jakoś super dramatyczna, ale do tej pory nigdy nic się nie działo i nigdy się tak o nią nie bałam jak dzisiaj... 🙁
Jak wróciłam popołudniu do domu, Myś była na dworze. Patrzę, leży plackiem na balkonie, pomyślałam że biedulce gorąco, chcialam ją pogłaskać, a ona zaczyna strasznie miauczeć i prychać. Przyglądam się bardziej - całe futerko miała poszarpane, poślinione, powyrywane kępy sierści. Już nie raz się wdawała w bijatyki z innymi kotami, ale nigdy aż tak. Chciałam żeby weszła do domu, zawołałam ją. I ledwo wstała, szła na 3 łapach, cała się trzęsła, właściwie to się słaniała do podłodze. W tym momencie to myślałam, że zawału dostanę... Ostrożnie ją obejrzałam - ma głęboką ranę za łokciem, krew ciekła...
Szybko poleciałam po klatkę, wpakowałam ją w samochód i pognałam do weterynarza (a noga mi latała na sprzęgle, że szok...).
Weterynarz ją obejrzał. Na 99% łapka nie jest złamana, ruchomość stawów w porządku. Ale istnieje prawodpodobieństwo, że kość może być pęknięta, jeśli jej w ciągu 2 dni nie przejdzie kulawizna, trzeba będzie prześwietlać. Rany zostały zdezynfekowane, szyć nie trzeba. Dostała antybiotyk i środki przeciwbólowe. Rana byla po kłach, jakiś kot (nawet wiem który... :/) wziął ją w zęby i pewnie przy okazji wytarmosił...
A przed blokiem widziałam wszędzie jej powyrywanę kępy futerka...
Następne dawki antybiotyków w piątek i w niedzielę...
Zdenerwowałam się niesłychanie... Nigdy wcześniej takich sytuacji nie było... W panikę nie wpadłam, ale łzy mi ciekły ciurkiem 😡
Nadal nie obciąża tej nogi, ale mam nadzieję, że jutro już będzie lepiej... 🙁
Biedactwo.. 🙁 całe szczęście, że nie odniosła poważniejszych obrażeń, bo z tych, które opisujesz, za chwilkę się wykaraska.. Tylko czy to na pewno kot był napastnikiem a nie jakiś pies ? W każdym razie obie biedne teraz jesteście, ale na szczęście wszystko się w miarę dobrze skończyło, za chwilkę przestanie boleć i Koteczka da się pocieszyć. Przytulam Was obie mocno, bo przygoda straszna.. :przytul:
Raven na szczeście u kotów wszelkie rany, ranki bardzo szybko się goją, u nas kot stajenny często wraca z wojaży w opłakanym stanie, po kilku dniach nie ma żadnych śladów. I tak sobie myślę, szkoda że konie tak szybko nie zdrowieją... każde gówniane skaleczenie nogi, naciagnięcie czy coś kończy sie leczeniem od tygodnia do miesiąca, a na lekarstwa i weta idzie majątek 😵
Raven, do wesela się zagoi :przytul:
sanna, Mazia, Whisper_777 Dzięki Dziewczyny :przytul: :kwiatek:
sanna na pewno kot. Chodziłam po sąsiadach i pytałam czy ktoś nie był świadkiem tego incydentu i jeden sąsiad widział czarno-biało-burą kotłującą się masę przed blokiem (czyli Myś + napastnik 🙁 ).
Mazia oj tak, co do koni jestem tego samego zdania 🙄 Wielkie, a takie delikatne to to...
Dzisiaj już jest lepiej. Koteczka odzyskała nieco humor, pozwala się głaskać. Ale dalej nie obciąża łapki i jak leży to ją dziwnie wykręca 🙁
Ja się boję wszelkich zastrzyków, antybiotyków, bo Mysia jest bardzo delikatna i po każdym zabiegu mocno choruje 🙁 Kiedyś po szczepieniu to normalnie myślałam, że mi kotek się ze światem pożegna...
Ale musi być dobrze, bo kota już nie moze się doczekać aż na działkę pojedziemy 🙂
Raven będzie dobrze! Mysia jest mądrą i łapkę oszczędza aby Jej się tam wszystko szybko ładnie wygoiło 😎