[quote author=weia link=topic=100936.msg2818633#msg2818633 date=1540315715]
Jak chodzi o błędne tłumaczenia to kojarzę serię Heartland, gdzie w polskiej wersji dżokeje skaczą przez płotki na arenie, a końskie chody to jak się zdaje chód (stęp), trucht (kłus) i kłus (galop). 😁
A zamiast uwiązu jest postronek! Heartland to prawdziwa kopalnia. 🙂
W którymś (poszukam, które to mogło być) tłumaczeniu "Czarnego Księcia" z obrazkami koń zmuszony do galopowania po nocy upada po polsku na "kolana", czyli "knees", co po angielsku zwykle znaczy "nadgarstki". Można rozważać, czy to błędne tłumaczenie przez niezrozumienie, niewiedzę tłumacza, czy jednak ze względu na odbiorcę dobrze się stało. W końcu dziecko prawie na pewno nie wie, gdzie koń ma nadgarstek, a ten upadek konia na "kolana" raczej zwizualizuje sobie prawidłowo.
Nie do końca terminologia, no ale powiązane - wcześniej w książce inny koń przedstawia się "Cześć, jestem X i jestem klaczką" - było tam albo jakieś angielskie imię w oryginale, albo przetłumaczone imię niewskazujące na płeć. Można ocenić zastosowaną strategię, czy lepsze byłoby tłumaczenie/nietłumaczenie, a może zastąpienie innym imieniem, za to niewymagającym wyjaśnienia, czy tłumacz ma jakąś konwencję nazywania koni w książce itp.
Możliwe, że jest tam coś jeszcze (możesz sprawdzić, jak tłumaczą np. ten sprzęt do podnoszenia koniowi głowy w zaprzęgu, to chyba powinny być faskulce, ale nie znam się na XIX-wiecznym powożeniu 😉), ale te dwa przykłady pamiętam nawet po latach.
Ten temat był kandydatem na mój licencjat, więc bardzo kibicuję i z chęcią przeczytam po ukończeniu :kwiatek:
Edit: patrząc po okładce to chyba była wersja pod tytułem "Czarny Rumak".
[/quote]
Odkopuję - w wersji tej samej książki, ale wydanej pod tytułem 'Mój Kary' (wtf w ogóle) - też jest mowa o kolanach.
Nie wiem, które to wydanie, ale to ta okładka