KOTY

Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
18 czerwca 2009 14:20
Eh... te koty, są boskie!  😍
A my jacy wytresowani przez nie  🙇 🙇
Nie wiem jak mogłam nie mieć kota w domu do tej pory! Na szczęście mały el Banditos się pojawił i od razu weselej - więcej sprzątania, ale co tam  💘
Mazia   wolność przede wszystkim
18 czerwca 2009 14:35
Mmmm, jaki słodki wątek
To i ja pochwalę się swoim nowym podopiecznym, piękny on może nie jest ale wielce słodziutki 😁
A oto i Czesław w całej okazałości:





Dzieki dziewczyny za odpowiedzi. Staram sie trzymac, chociaz na widok kazdego kota serce mi ściska.
Pozytyw z calej sytuacji jest jeden - weterynarz ktorego odkrylismy jak jechalismy z mietkiem na usg, ten który go zdiagnozował i z zapałem leczył. Myslalam, ze mam dobre wetki, ale tak spieprzyly sprawe, ze wiecej im żadnego swojego zwierzaka nie powierzę. Mówiłam im ze jesli trzeba niech zrobia rtg, badania krwi, na samym poczatku problemów - nie, nie trzeba. I dalej ładowaly antybiotyki bez diagnozy. A potem wymyslily i uparly sie na FIPa, do tego stopnia ze zrobiły punkcje brzuszka, i mimo ze nic nie wyplynelo, dalej obstawaly przy fipie.
do tego stopnia, ze jak przyjechalam po wyniki badan juz z diagnoza i mowie, ze bialaczka, to mnie zapytaly, czy zrobilam tego fipa.
zgroza.
czlowiek do ktorego trafiłam poza usg zrobil od razu badania krwi, drugie przeswietlenie, punkcje opłucnej, byl w stanie postawic diagnoze w 2h, podczas gdy kot od 2 tygodni chodzil leczony na niewiadomo co. A ja im ufalam, myslalam, ze wiedzą co robią, żadna nie wziela pod uwage tego, skad ten kot sie wywodzi, z jakiego srodowiska.
ehh.

dlatego teraz w sumie twardnieje we mnie postanowienie, ze uzbieram kase i kupie kociaka z hodowli, z zaswiadczeniem ze hodowla jest wolna od koranowirusów. tylko sie zastanawiam, na ile rzeczywiscie czlowiek moze byc pewny? ile rzeczywiscie daje nabycie kociaka w zarejestrowanej hodowli?
marzy mi sie neva masquarade 🙂
Mazia, Czesław może rzeczywiście nie jest klasycznie przystojny, ale po tych 3 zdjęciach widać, że ma osobowość  😎 To chyba młodzieniec jeszcze? Ale pewnie mu się proporcje z wiekiem zmienią i jeszcze nas tu zaskoczy wielką urodą 🙂 Dawno zdjęcie kota nie wywołalo u mnie aż tak szerokiego i szczerego uśmiechu - co zdjęcie to niespodzianka nowej odsłony Czesława - jest niesamowity  😎
Marzena ciężko na sercu się robi jak się czyta o nieudolności wetów ktorym z zaufaniem powierzamy nasze zwierzaki.. Dobrze, że spotkalaś tego ostatniego, juz wiecęj koszmar Ci się nie powtórzy.. Tylko Kotucha szkoda.. 😕
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
18 czerwca 2009 15:46
sanna, Ja się nauczyłam, że lepiej sprawdzić w necie czy u zaufanych osób wiadomości o danej lecznicy niż iść a ślepo i ufać też na ślepo... :/
Notarialna tak, masz absolutnie rację..  🙇 :kwiatek: ja tez zawsze sprawdzałam opinie, w nowym miejscu zamieszkania biegłam do lecznicy poleconej mi przez kogos znajomego.. ale czasami okazywało się, że może ja miałam pecha, a raczej mój Kot, ale tak mi sie juz przytrafiało, że wszyscy wokół zadowoleni, tylko ja miałam poczucie, że nie wszystko zostalo zrobione tak jak nalezy - tak jak z Scarlet - u naprawde dobrej wetki, tak jak z Savana, gdy okazala się alergiczka na antybiotyk (jedna z 3 na całych Wyspach ) a potem jeszcze zareagowała całkowitym odjazdem po zastrzyku który miał zniwelowac działanie tego antybiotyku.. Do pierwszego z brzegu konowała nigdy (chyba) nie trafiłam, ale , qrna, nawet u super wetów czasem coś sie działo nie tak 🙁 A Marzena, przypuszczam, tez miała dobra opinie, zaufanie pewnie z czegos sie wzieło.. ale opinia okazał sie na wyrost w tym przypadku..
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
18 czerwca 2009 16:14
Po odejściu czarnej powiedziałam, ze koniec z rzeźnikiem i tą pie***oną lecznicą, gdzie mi pocieli kota. Poszperałam na miau.pl i trafiłam na polecaną lecznicę z weterynarzami z sercem, z pełnym oddaniem dla zwierząt.
Jak dotąd nie żałuję. Lekarz cierpliwie odpowiada na pytania, nie strzela komentarzy na mnie i na zwierzę. Wykonuje te badania, które on proponuje i ja chcę zrobić u kota. Współpraca też jest przecież ważna.

To właściciel wie najwięcej o swoim kocie, a wet praktycznie nic. I powinien się zdać na opis właściciela a nie działać na ślepo, bez pytań o stan zdrowia kota czy o objawy choroby. Tak to jest kiedy się wyżej sra niz dupę ma, za przeproszeniem :/
Marzena - Ty nie jesteś przypadkiem z Olsztyna? Jakoś coś mi się przez mgłę kojarzy.
Notarialna, tacy lekarze jak teraz znalazłas to skarb, ale chyba niewielu takich.. Moją wetka chwalą i polecaja wszyscy. Uratowała psa mojego kumpla, który to (pies) nadział sie gardłem na rzucony mu patyk, bylo ciężko, babka zrobila w opini faceta suuper "robotę" bo rokowania były ostrozne przy takim urazie jakiego pies doznał.. Ale juz moją Savane, ewidentnie zatkaną, nie sra..cą od 3 czy 4 dni - o czy już na wstępie wolałam, tak nabąbaną, że jak beczka wyglądała, chciała leczyć w kierunku zapalenia trzustki, bo bolesność w tej okolich w brzusiu  wymacała.. a kobieta jest najlepsza  "w kotach" chyba w całym county Kildare  🤔 I tez niby mi wszystko tłumaczy, bo  jest uprzejma, juz widzi, ze ja pytam, sugeruje, wiem o co chodzi, czasem podpowiadam  😡 ale tutaj jest tak, ze wet jest alfa i omega, wiec ja z ta moja dociekliwościa jestem pewnie utrapieniem. Tu sa, troszke inne standardy..
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
18 czerwca 2009 16:55
sanna, Tutaj też niezłe kwiatki się zdarzają.
Po otworzeniu czarnej wet stwierdził, że ma obłożone nerki i wątrobę taki twarogowym nalotem (później okazało się, że to jest od mleka krowiego :/). Nie rozpoznał zatoru układu pokarmowego (w jelitach). Miał w nosie to, ze kot nie wydala. Jedyne co stwierdził, że ma boleści na lewym boku (wielka mi filozofia, na pierwszy rzut oka widać było, ze kot po dotknięciu tego miejsca cierpi).
Przy zadawaniu pytań nie odpowiadał dokładnie, zmieniał wątek czy proponował inne badania. Chciałam zmienić weta już wtedy, ale matka moja była uparta. Dopiero jak stan kota był krytyczny to pojechaliśmy do tej lecznicy, gdzie teraz wożę ogona mojego. Na miejscu wetka załamała ręce. Dała czarnej elektrolity, glukozę i na wzmocnienie kroplówki.
Niestety było za późno. Jak się dowiedziała o jej odejściu to z jej miny było widać, ze jest jej szalenie przykro, że się jej nie udało uratować kotki.

Po fakcie dowiedziałam się od znajomej, ze 50% operacji u 'rzeźnika' kończy się jak kończy. Czyli źle.
Notarialna czy to ta Czarna ze zdjęcia wyżej, ta Bystrooka Dziewczynka? Az się serce kroi, ze tak się stało.. Czy pisałaś na Miau aby przestrzec innych, bo chyba warto byłoby.. ? Ja kiedys pędziłam do weta z kazdą pierdą, teraz to sie tylko modle, aby moje koty zdrowe były, aby nie trzeba było jechać, diagnozowac, leczyc i dopiero wówczas się modlic, aby to leczenie w dobrym kierunku szło..
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
18 czerwca 2009 17:18
sanna, Tak to ta żółtooka dziewczynka. Ale fakt faktem wiekiem młoda nie była. Miała 13 lat. Jednak wiek nie usprawiedliwia tego co uczynił lekarz.
Faktem jest też to, że odkąd ją miałam faszerowaliśmy ja hormonami. Chodziło o to, żeby rui nie miała, bo te ruje u niej były koszmarne. Zawsze je głośno przechodziła...
No i głupia byłam też, że kategorycznie odmówiłam sterylizacji czarnej jak była młoda :bum:
Co do wetów ja mam zaufanego od lat - dr Kiełbowicza, nawet nie bierze od nas juz za wizytę, poskładał mi psa po wypadku, jak wszyscy chcieli go usypiać, potem wiele lat leczył go na serce, pies dozył bardzo sędziwego wieku(nie wiemy ile dokładnie bo se schroniska, ale z 16-18  na pewno miał) leczy mi koty od dawna, jeden ma problem z nerkami od wielu lat, ale przy opiece doktora ma sie świetnie, a jak pisałam ma 18 lat.
Inni weci go czesto krytykuja, ale moim zdaniem mu trochę zazdroszczą, bo z całej Polski ludzie tu przyjeżdzają(jest znanym okulistą zwierzęcym). Chyba jest drogi(ja nie wiem bo tak stały klient, ze nam inaczej liczy), ale ja polecam z całego serca wrocławianom.
Nie, ja z Częstochowy.

Do tamtej lecznicy dotarłam z psem kiedy mial niewydolnosc oddechową, zrobily ekg serca, rtg, podaly leki, kazaly odchudzić a za fajnie to nie wyglądało. Po naszym poprzednim wecie, który psa ze zdiagnozowanym zlamaniem kosci nie wlozyl w gips, ani nic nie zrobil tamte wydaly sie profesjonalistkami.
Zawsze o wszystko wypytaly, dobrze sie odnosily do ludzi, do zwierząt, nic powaznego sie nie dzialo wiec nie mielismy powodów by przypuszczac, ze brak im kompetencji.

Z Mentosem byla ciezka sytuacja, w majowy weekend zauwazylam, ze cos sie dzieje, ze ma problem z oddychaniem, znalazlam 1 lecznice ktora byla akurat otwarta to pognalam tam, tam stwierdzili przeziebienie, podali antybiotyk, przez 3 dni codziennie tam kota zanosilam na zastrzyki, potem wtykalam tabletki. kuracje skonczylam w piatek, w niedziele dusznosci wrocily wiec w poniedzialek pojechalismy do naszych wetek. wtedy je prosilam o badania krwi czy przeswietlenie, ale one tylko antybiotyk, wiec co 2 dni jezdzilam na zastrzyk, potem znowu tabletki, poprawa byla chwilowa, znowu pojechalismy z kotem we wtorek, wtedy zrobily rtg i stwierdzily ze nie widac serca, podejrzewaly chloniaka, daly jakies leki ulatwiajace oddychanie, kazaly przyjechac na badania krwi w czwartek rano, z kotem juz bylo źle, pojechalismy, wtedy stwierdzily ze to prawie na pewno fip, zeby zadzwonic po 16.00 to beda mialy wyniki, juz nas wtedy wkurzyly bo po pierwsze zrobily biednemu kotu punkcje jamy brzusznej, bo im sie wydawalo ze widza plyn w brzuchu na przeswietleniu, ktorego nie bylo, a potem sie nas pytaly, czy nie zawiezlibysmy krwi do laboratorium :/ pomijam fakt ze za wszystko placilismy ogromne pieniadze.
zadzwonilysmy, zostalysmy poinformowani ze jest nadmiar bialych krwinek, co potwierdza ich diagnoze, i najlepiej jakbysmy jutro przyjechali na kolejne badanie krwi na koranowirusy, to w poniedzialek bedzie pewnosc.
wkurzylam sie, zapakowalam kota w torbe, zabralam do innego weta, który zlecil USG
i tak odkrylam mojego weta, który diagnoze postawił od razu. postawiony pod sciana jasno powiedzial, ze gdyby to byl jego kot to by go uspil, bo będzie gorzej a mentos jest w takim stanie... no ale cuda sie zdarzaja wiec jak chcemy walczyc, to on zrobi ile bedzie mógł.i bylo w sumie lepiej, poprawilo mu sie, mial dobry tydzien, w którym jadł normalnie, zalatwial sie, nawet brykal, o czym tutaj pisalam. niestety chudł strasznie mimo to, białe krwinki sie namnażaly w zastraszajacym tempie, wreszcie doszlo do zalamania odpornoscii nic wiecej nie dalo sie juz zrobić.

Moze gdyby go od razu zdiagnozowali i zaczeli podawac wlasciwe leki bylby silniejszy, moze by sie udało. Nie wiem i sie nigdy nie dowiem. Efekt jest taki, ze Mentos umarl nie skonczywszy 13 miesiecy, zostawiajac mnie ze zlamanym sercem i strasznym lekiem przed chorobami z którymi nie da sie walczyc.
Warto dodac ze u tego weta ostatniego zaplacilam grosze, mimo ogromnej ilosci wykonanych badan, leków.
Zreszta ten wet ma dobrą opinie po forach, czasem leczy za bóg zapłać i caly czas inwestuje w przychodnie. Takze mam zamiar sie tam przeniesc z psem bo zwyczajnie mu ufam. za szczerosc i za prawdziwą wole walki mimo beznadziejnego przypadku.
Chciałam jeszcze dodać, ze objawy Mentosa nie byly jednoznaczne. Mial spore problemy z oddychaniem, miejsami mniejszy apetyt lub jego brak, byl ogólnie osowiały.
Gorączki nie bylo.
Dusznosci spowodowane byly plynem w opłucnej. Antybiotyk dzialal krótko a objawy powracały. Nie wiem jak mozna bylo nie zlecic morfologii czy rtg zeby zobaczyc, co sie dzieje. czemu kot cierpial ponad 2 tygodnie.
Ja wczesniej nie zdawalam sobie sprawy, co to jest kocia bialaczka, fiv, fip, ze moj kot mogl zostac tym zarazony. Kazdy wet, ktory sie nim zajmowal wiedzial, ze jest z adopcji, ze byl w zlym stanie na początku.
ehh. ciagle mi sie wydaje, ze moglam zrobić cos wiecej....
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
18 czerwca 2009 17:38
Moje kocie słoneczko, Biaszka, odeszła na moich rękach. Miała 3 lata, była zdrową i silną kotką, bardzo ciekawską, kontaktową, takie żywe sreberko. Wypadek, walka w całodobowej klinice, gdzie pracownikom naprawdę nie chciało się chcieć - i nie było już mojego słoneczka. Nie potrafię tego zapomnieć. Może to jakaś emocjonalna niedojrzałość, może wyrzuty sumienia, ale nie potrafię przeboleć, nie płakać na wspomnienie o niej, chociaż minęło już kilka lat.
Boli wciąż tak samo - bo mogliśmy wygrać, były na to spore szanse, które oni przepuścili przez palce. Bo nie potraktowano wypadku poważnie. Bo niedziela, bo 4. rano, "bo nie trzeba", "bo się wyliże". Będę miała wieczne poczucie winy, bo byłam zbyt sparaliżowana strachem o Kunka, żeby logicznie myśleć, żeby zauważyć, że wychłodzonej podawano nieogrzane płyny z lodówki, że nie założono dobrze kroplówki, że można było zmusić ich do ściągnięcia techników, wcześniej wykluczyć wewnętrzne obrażenia. Można było tyle zrobić, mieć czas wciąż po naszej stronie.

Koszmarne uczucie, gdy inny wet przegląda dokumentację po wypadku i mówi ci zdziwiony, że to przecież nie powinno się tak skończyć. Że wyniki były dobre, że wystarczało bardziej uważać. Że ona mogła wciąż być z nami i to wcale nie byłby weterynaryjny cud.

Mój wet był wtedy na wakacjach, pierwszych od kilku lat.

A Jej już nie ma.
zaba   żółta żaba żarła żur
18 czerwca 2009 22:23
piękny on może nie jest ale wielce słodziutki 😁



Jak tak możesz mówić???  🤬
Czesław jest przeeeezaaajeeebistyyy!!!  😜
Koty to najwspanialsze istoty,jakie chodzą po ziemi!  😀iabeł:
zaba   żółta żaba żarła żur
18 czerwca 2009 22:39
Moje kocie słoneczko, Biaszka, odeszła na moich rękach. Miała 3 lata, była zdrową i silną kotką, bardzo ciekawską, kontaktową, takie żywe sreberko. Wypadek, walka w całodobowej klinice, gdzie pracownikom naprawdę nie chciało się chcieć - i nie było już mojego słoneczka. Nie potrafię tego zapomnieć. Może to jakaś emocjonalna niedojrzałość, może wyrzuty sumienia, ale nie potrafię przeboleć, nie płakać na wspomnienie o niej, chociaż minęło już kilka lat.
Boli wciąż tak samo - bo mogliśmy wygrać, były na to spore szanse, które oni przepuścili przez palce. Bo nie potraktowano wypadku poważnie. Bo niedziela, bo 4. rano, "bo nie trzeba", "bo się wyliże". Będę miała wieczne poczucie winy, bo byłam zbyt sparaliżowana strachem o Kunka, żeby logicznie myśleć, żeby zauważyć, że wychłodzonej podawano nieogrzane płyny z lodówki, że nie założono dobrze kroplówki, że można było zmusić ich do ściągnięcia techników, wcześniej wykluczyć wewnętrzne obrażenia. Można było tyle zrobić, mieć czas wciąż po naszej stronie.

Koszmarne uczucie, gdy inny wet przegląda dokumentację po wypadku i mówi ci zdziwiony, że to przecież nie powinno się tak skończyć. Że wyniki były dobre, że wystarczało bardziej uważać. Że ona mogła wciąż być z nami i to wcale nie byłby weterynaryjny cud.

Mój wet był wtedy na wakacjach, pierwszych od kilku lat.

A Jej już nie ma.


Alviko-zupełnie rozumiem jakie uczucia Tobą miotają!!!Miałam bardzo podobna sytucaję,ale z moim śp psem...wtedy niespełna 2,5 letnim 😕
Facetowi po prostu nie chciało się!Bo jak można zawracać d*** wieczorem i to w dodatku 3-go maja?
Pies z wypadku-potrącony przez samochód (w lesie).Kretyn namacał go tylko,stwierdził,że tylko poobijany,dał zastrzyk przeciwbólowy ( w dodatku policzył sobie za niego wiecej niż kosztuje cała flaszka w hurtowni lek wet! 😤 ) i puścił do domu... Nie zajrzał w zrenice,nie obejrzał śluzówek...
A ja tak bardzo chciałam mu wierzyć,w amoku jakimś byłam!A do mamy stwierdziłam,że dzwonic nie będę,bo po co ją denerwować skoro inny (ponoć dobry wet) powiedział,że nic psu nie jest!
Zadzwoniłam następnego dnia z rana.Jak powiedziałam co psu dolega i jakie ma objawy-rozpłakała się i powiedziała,że pies umiera bo ma wewnętrzny krwotok.Bylismy na zadupiu (Bory Tucholskie),wszędzie daleko i na operację do porządnej kliniki już nie dojechalismy...Nie zdążyliśmy...Odszedł!Na moich oczach...
Boli,strasznie boli!Do dzisiaj,choć minęły 4-go maja 2 lata!I bedzie boleć!Do końca!Bo zwierzak był do uratowania!
Nigdy sobie tego nie daruję!!!  😕
Mazia   wolność przede wszystkim
19 czerwca 2009 08:03
Dzięki laseczki za miłe opinie o Ceśku 😉, krótka nasza historia jest taka, że ...
w lutym zmarł mi Oskarek, miał 13 lat, nie chciałam następnego kota, ale znajomi uważali inaczej 😉
Postanowili nam podarować nowego kotka, który miał być "Ceśką"...jednak pani wet. stwierdziła, że to nie "Ceśka" tylko "Cesiek"  😀, no cóż, może być  😉
Cesio ma ok 3 miesiące i jest bardzo podobny do swego poprzednika...
Poniżej foteczki 😉
Oskar (na razie tylko takie zdjęcie)



i Cesiek  (wersja "sama słodycz"😉



Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
19 czerwca 2009 08:15
Mazia,  ale słodkości.
A to nasza stajenna przytulanka słodka 🙂
Zuzia vel Maluda  :kwiatek: 😍


Mazia   wolność przede wszystkim
19 czerwca 2009 09:03
Whisper_777, piękna niuńka, taka typowa przytulaśna stajenna koteczka  🙂 chyba wiecznie niedopieszczona 😉
I tak na marginesie podobna do mojego Ceśka 😉 Nie miała przypadkiem ostatni kociaków? 🤣
A to nasz "główny dowódca stajni":

Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
19 czerwca 2009 10:03
Mazia, nie, ona jeszcze malusia, niedawno ją dopiero sterylizowaliśmy. A przytulas jest niesamowity "Kochaj mnie" ciągle, a podobna rzeczywiście, dlatego ją wstawiłam, bo mi się skojarzyło. Zrobię w weekend zdjęcia pozostałej bandzie sierściuchów i powklejam.
Mamy szefową stajni Lalunię - ta trzyma wszystko w ryzach, potem jest Dzikuska zasmarkana wiecznie, Łatek - eunuszek pieszczoszek, Misia strachulec nieufny i jeszcze jednego kocurka, ale ciagle mi jego imię wypada z pamięci 🙄... zaba będzie pamiętała 😎
zaba   żółta żaba żarła żur
19 czerwca 2009 10:23
[quote author=Whisper_777 link=topic=12.msg279072#msg279072 date=1245402203]
jeszcze jednego kocurka, ale ciagle mi jego imię wypada z pamięci 🙄... zaba będzie pamiętała 😎
[/quote]

Ignacy!!!Ignaś!!! Ty,Ty Sklerozo Ty!  🤬

I on tez już nie-kocurek!  😎
Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
19 czerwca 2009 10:31
[quote author=Whisper_777 link=topic=12.msg279072#msg279072 date=1245402203]
jeszcze jednego kocurka, ale ciagle mi jego imię wypada z pamięci 🙄... zaba będzie pamiętała 😎

Ignacy!!!Ignaś!!! Ty,Ty Sklerozo Ty!  🤬
I on tez już nie-kocurek!  😎
[/quote]

Nooo Ignaś... a ja ciągle szukam imienia na W nie wiedzieć dlaczego! hehehe... No nie kocurek, nie  😎
Skleroza nie boli...  🙄
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 czerwca 2009 10:36
Mama ostatnio pince kupiła nową karmę, chyba profilium, ale głowy nie dam. Po dwóch opakowaniach Pinkers ma tak cudowną sierść, że nie mogę przestać jej głaskać ;]
Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
19 czerwca 2009 10:38
Strzyga, bo ją wygłaszczesz do łysego :-P ja mam nadzieję, że mój stwór zrobi się niedługo przytulaśny, bo jak na razie nie wykazuje chęci, na ręce to siedzi tylko na balkonie jak go trzymam, wtedy pozwala i wieczorem oglądamy nietoperze :-)
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 czerwca 2009 10:40
Whisper_777, ona ma tyle tego futra, ze jej to nie grozi.  🏇
Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
19 czerwca 2009 10:44
Strzyga, ja to sie zawsze poprzytulam do naszych stajennych, skoro moje takie póki co nieprzytulalskie. A tamte niedopieszczone, więc jak najbardziej są za. Potem wracam do domu i mały przez kilka minut ślini mi się na spodnie/ręce, wciska pyszczkiem, bo zapachy mu inne poznosiłam. A jaką ma minę jak piechola zaby poczuje, no to wtedy I LOVE U STARA, ale to tylko takie wstawki, ogólnie to niedotykalski jest.
zaba   żółta żaba żarła żur
19 czerwca 2009 10:47
[quote author=Whisper_777 link=topic=12.msg279124#msg279124 date=1245404669]
wracam do domu i mały przez kilka minut ślini mi się na spodnie/ręce, wciska pyszczkiem, bo zapachy mu inne poznosiłam. A jaką ma minę jak piechola zaby poczuje, no to wtedy I LOVE U STARA, ale to tylko takie wstawki, ogólnie to niedotykalski jest.
[/quote]

narkotyzuje się!!!  😂
Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
19 czerwca 2009 10:48
[quote author=Whisper_777 link=topic=12.msg279124#msg279124 date=1245404669]
wracam do domu i mały przez kilka minut ślini mi się na spodnie/ręce, wciska pyszczkiem, bo zapachy mu inne poznosiłam. A jaką ma minę jak piechola zaby poczuje, no to wtedy I LOVE U STARA, ale to tylko takie wstawki, ogólnie to niedotykalski jest.


narkotyzuje się!!!  😂
[/quote]
Chiba taa... W ogóle Ciotka zapraszam w odwiedzinki do stwora! :-)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się