My byliśmy w Weronie autem, zaparkowaliśmy bez problemu przy głównej ulicy, cena nie zbiła nas z nóg, nikt na nas nie trąbił, nie najechał i w ogóle było zupełnie easy. Byliśmy tam tylko na kilka godzin podczas pobytu w Arco nad Gardą, może nie jest to najbardziej szałowe miejsce na świecie ale wg mnie zdecydowanie warto.
(...)
Mogłabym napisać dokładnie to samo =)
Wróciłam z Włoch. Jechałam samochodem od austriackiej granicy do San Marino i z powrotem - po drodze zwiedzając (bez szału, bo w aucie panował ogólny klimat "jestem niewyspanym zombie"😉 i stwierdzam, że nie jedzie się źle.
Na autostradzie trochę mniej grzeczności niż u nas, ale naprawdę niewiele mniej. Ludzie wiedzą co to lewy pas, zjeżdżąją (ale np. ze środkowego już człowiekowi nikt nie zjedzie 😎 ).
W małym mieście też spoko (choć szerokość dróg skłania człowieka do modlitw...). Byłam w Loreto, gdzie z parkingiem czy przejazdem nie było żadnych problemów, choć tu już panowała lekka dowolność -> gdzie np. znak "stop" czy "zakaz wjazdu" byłby nieco umowny.... niemniej jednak wszyscy tę dowolność stosowali = wszyscy wiedzieli co się dzieje. Jedna pani chciała nas zapytać o drogę, więc nie widziała najmniejszego problemu, żeby zatrzymać się na środku skrzyżowania 😉 Trochę postała, zanim usłyszała "Non capisco! Inglese!", a reszta samochodów ją mijała chodnikiem.
W Wenecji nas wytrąbili, bo chcieliśmy się włączyć do ruchu jak P.B. przykazał, dużo aut było, to czekaliśmy...i czekaliśmy....i czekaliśmy.... a tu się okazuje - Signora, nie p*...rzejmujta się, tylko wciśnijta się....
Ale... ale.... nadal wszyscy ogarniali co się dzieje na drodze!
Może w samym centrum miasta typu Rzym czy Mediolan, jest inaczej, ale tu da się przeżyć....
Niemniej jednak, jeśli ktoś chce w tym roku wdepnąć do Wenecji, to polecam zerknąć w temat =>
http://www.polacywewloszech.com/2018/01/03/wenecja-wprowadzono-ograniczenia-wstepu-dla-turystow-do-centrum-miasta/nie wiem na ile to aktualne dane, ale się dzieje.