KOTY

Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
15 czerwca 2009 11:54
Hija  😡  :kwiatek:
Notarialna nagraj kiedyś tą swoją głupolkę 😁 moja Punia czasami tak robi, że próbuje się zebrać na parkiecie, ale że ślisko jest, to jej niezbyt to wychodzi 😂
Melduję, że Neo wydaje co jakiś czas z siebie ciche odgłosy 😁 ale nadal boi się Puni jak ognia.
zaba   żółta żaba żarła żur
15 czerwca 2009 14:07

Zaba- boskie maluchy.
Tak Was czytam i coraz bardziej mnie ochota na kota nachodzi 😀


Pewnie,bardzo chętnie oddam Ci jednego z Maluszków!  😀

zaba, Zabiorę ci tego siwego, jest cudny! 😜



Bardzo chętnie!
Tym bardziej,ze dobrze miałby u Ciebie!  💘

Dorzucam jeszcze kilka  😉







Poziomka (mamuisa) jest wyjatkowo cierpliwa...  😁





Kocham te moje maleńkie Kluseczki!!!  💘
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
15 czerwca 2009 14:37
zaba, No ja myślę, ze miałby dobrze! 🙂 :kwiatek:
Ale niestety tak kolorowo nie jest bo moi rodziciele nie chcą się przekonać co do drugiego osobnika kociego w domku...

No i jeszcze ta odległość ;-)
Poznań, a Łódź to dosyć daleko 😉 Chyba, że wyślesz paczką priorytetową 😁 (joke)
Najlepszy przyjaciel psa..
zaba   żółta żaba żarła żur
15 czerwca 2009 14:44

Poznań, a Łódź to dosyć daleko 😉 Chyba, że wyślesz paczką priorytetową 😁 (joke)


Dla mnie to żaden problem!
Wyskakuje na autostradę i za 1,5 do 2 h jestem w Łodzi!  🙂

Jak najbardziej biorę pod uwagę dowóz maluszka do nowego domku!  💘
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
15 czerwca 2009 14:45
Dramka jaki przyjaciel.. 🙂 to jest Koci ochroniarz psa celebrity V.I.P. 🙂 Podejdź bliżej zmierzysz się ze mną :nunchaku: 😀 hahaha 👍
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
15 czerwca 2009 14:48
Będę musiała przekabacić rodziców na nowego domownika, bo zakochałam się w Siwusku. Cudowny jest! 😍 💘
Od dziecka miałam słabość do takich kotów, a zwłaszcza do takich jak w reklamach whiskasa 😉

A to kocurek czy kotka?

Kurczę no, będę musiała pogadać ;-)
Mama jest sceptyczna, a ojciec reaguje atakiem nerwówki na wzmiankę o nowym kocie. Ale ja nie chcę by moja ruda była taka jak czarna, co rzucała się na moich znajomych z warkiem, mrauczeniem i zębami 🤔. Nawet jak ja czarną wynosiłam za kark z pokoju, to rzucała się na mnie 🤔 🤔wirek:! Na starość widocznie coś w łepetynie się przestawiło damie wtedy, a nie chcę powtórki z rozrywki...
zaba   żółta żaba żarła żur
15 czerwca 2009 14:53
Będę musiała przekabacić rodziców na nowego domownika, bo zakochałam się w Siwusku. Cudowny jest! 😍 💘
Od dziecka miałam słabość do takich kotów, a zwłaszcza do takich jak w reklamach whiskasa 😉

A to kocurek czy kotka?




To chłopczyk  🙂
A to prawda, że koty (zresztą tak samo jak konie) nie powinny być trzymane po jednym tylko w większej grupce? Ja laik jestem, kota miałam co prawda jak byłam dzieckiem. Kto pyta nie błądzi 😉

Przesłodkie są takie małe  😍
Hija, to zalezy mocno od kota, czy woli być jedynakiem (wówczas zazwyczaj wymaga więcej uwagi od Ciebie) czy wychodzi z założenia "nie ma nic lepszego niż drugi kot"  🤣 Moja pierwsza Koteczka była zadeklarowaną jedynaczką przez 7 lat, potem przygarnęłam - z oporami , przyznam się, teraz uważam, ze to była baardzo szczęśliwa dla mnie decyzja - Savanę. Dżampa początkowo nie szalała z radości, ale mnie było raźniej, wiedząc, że jak całe dnie jestem poza domem, Dżampeczka ma towarzyszkę, a nie przesypia całe dnie czekając na mój powrót. Teraz mam 3, moje koty mają zadania podzielone o trafności tej decyzji (no i 4, znaleziony w "tarapatach" maluszek szuka domku ). Tak więc decyzja należy do Ciebie lub/i ewentualnego kota  🤣 Dla mnie parka jest optymalna - roboty z nimi praktycznie tyle samo, koszty niewiele większe, a koty mają siebie, mogą razem bawić się, tulić, miziać. A Ty masz podwójna radość patrząc na nie 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 czerwca 2009 18:15
A ja mam jednego i nie wygląda na zwierzaka nieszczęśliwego. Tylko nie da się  jej nie poświęcać czasu.
Strzygo, bo Pinka ma Ciebie  😎
moja Dżampeczka też chyba była najszczęśliwsza tylko ze mną.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 czerwca 2009 18:32
Ale za to jak wyjeżdżam, to przestaje jeść,  spać, łazi tylko i miauczy. To jest minus.
Whisper_777   .: Born To Be Wild :.
16 czerwca 2009 12:03
Mój stwór jak tylko usłyszy, że idę po schodach to urządza dzikie wrzaski pod drzwiami, żebym czasem nie zapomniała, gdzie mieszkam 🤦.
Potem jest seria mruknięć, ofuknięć typu: "Gdzie byłaś tyle czasu i dlaczego nic już nie mam w misce, a w ogóle to masz niespodziewajkę przy kuwecie! Tak, przy, bo nie trafiłem do środka! HA, trzeba było nie wychodzić z domu!"  😀iabeł: 😀iabeł: 😀iabeł:
No, a potem zaczyna się zaczepianie mnie, jakieś dziwne napaści na moja łydkę, wielkie darcie papy przy drzwiach balkonowych i lament ogólny jak nie zwracam uwagi! Bobo Kochane!  💃 😎
Bischa   TAFC Polska :)
16 czerwca 2009 13:22
Kitka zawsze ciężko przeżywała i przeżywa nasze dłuższe wyjazdy . Już jak torby się wyciąga to dostaje apopleksji . I patrzy takim wzrokiem , że aż łzy lecą i ma się ochotę zostać i nigdzie nie wyjeżdżać . Ale codziennie wtedy przychodzi mamy koleżanka dać im jeść , w kuwecie sprzątnąć i zawsze dłużej posiedzi i się z kotami pobawi . A potem przynajmniej przez dwa tygodnie Kitka chodzi nabzdyczona i obrażona na cały świat .

Moje dwa zbójstwa ( Hiszpana obecnie zdjęć brak ) :

Kitka

Salomon






Wyścigowe kocięta :



I ich mama z jednym ze swych dzieciątek , a raczej tylnią jego częścią  🤣
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 czerwca 2009 14:41
Bischa L Salomon jest obłędny ! Co to za rasa?

Kojarzy mi się z Mein Coon.
Mój facet normalnie co drugi dzień mi truje- ale obiecaj że będziemy mieli takiego dobra??? 🤔  😲 ciekawe kto te kocisko będzie karmił ;] 🤣

dodaje kilka fot Mein Coona. Rasę  tą uważa się za największą wielkościowo wśród kociaków domowych ;]
Bischa   TAFC Polska :)
16 czerwca 2009 14:53
Żabeczka bo to jest main coon  😀 Miłość mojego życia , jako rasa . Siedzą we mnie od wielu wielu lat . Pierwszy Cezar trafił do mnie 4 lata temu . Wzięty od kogoś w dobre ręce za symboliczną złotówkę - niestety po dwóch latach bagle padł . Miał trochę w ostatnim okresie kłopotów z nerkami , ale udało się wyjść z tego , dieta pomogła . Niestety któregoś ranka ganiały sie z Hiszpanem ( z Kitką się nie cierpiały ) , nagle runął jak długi na ziemię i już nie wstał - prawdopodobnie udar albo tętniak . Pocieszeniem jest to , że się nie męczył w chwili śmierci .
Po pół roku mama z siostrą z wystawy kotów przywiozły 5 miesięcznego Salomona . W tej chwili ma ponad 1,5 roku .
Salomon to po prostu szał  😍 za to Kitka ma kochaną buzię, taką zatroskaną  💘
Kocieta zapowiadają się na piekności (troszkę źle to ujęłam, bo już są cudne tygrysie, a Mamuśka  😍 )
Dziewczyny, mam pytanie. Jak sobie poradzilyscie ze smiercia Waszych kotów?
Dzis mija 2 tygodnie, jak moje malenstwo odeszło, a ja ciąglę chodze po scianach. Oczywiscie, drugi kot chodzi mi po glowie, ale nie chce zagluszac bólu po stracie innym zwierzakiem, bo to nie byloby dla niego dobre.
Jak cos, to najwczesniej jesien, chociaz nie wiem, czy się zdecyduje...
Bischa   TAFC Polska :)
16 czerwca 2009 15:15
Z początku było okropnie - płakałam przez 2 tygodnie chyba codziennie . Dodatkowo do tego płaczu "motywował" mnie Hiszpan , który bardzo ciężko przeżył śmierć Cezara - swojego największego przyjaciela . Chodził i płakał i szukał . A ja nie mogłam na to patrzeć i płakałam wraz z nim . Ale trzeba było się pozbierać i żyć dalej . Dziś jest już lepiej zdecydowanie , nie rozpaczam , choć wiadomo , na samo wspomnienie smutno się robi . Nie było czasu by się z nim pożegnać , wszystko stało się tak nagle  🙁
Po śmierci mojej Dżampy wpadłam w deprachę - przestałam jeść, ryczałam na okrągło, wyglądałam jak własny cień.. Dopiero jak okazało się, że moja Savana też dołączyła się do mojej rozpaczy, ale w jeszcze bardziej totalny sposób, bo zaczęła sikać krwią, pozbierałam się -  dla Niej. To normalne, że rozpaczasz.. Ja do tej pory nie mogę sie pogodzić ze śmiercią maleńkiej Scarlet, córeczki moje Baghery, która była z nami tylko kilka dni, umarła w szpitaliku, a ja do tej pory mam ścisnięte serce, że była to śmierć "niepotrzebna". że gdybym nie zawiozła ją do wetki, gdybym zostawiła w domu i sama się Nia zajęła, to by do tego nie doszło.. Ból jest zawsze, na początku nokautujący, potem powoli, bardzo powoli możemy już wymawiać imię Kota który odszedł, łzy na sama myśl o Nim nie lecą ciurkiem, nie mamy żalu że dookoła wszyscy zyją, a Jej/ Jego nie ma. Powoli możemy już wspominać, zacząć o Niej/Nim mówić.. Tylko czas... Zapal swojemu Maleństwu świeczuszkę na Dobrą Drogę na Ta Drugą Stronę, zawsze to radzę wszystkim ktorzy stracili swoje Koty, to przynosi ulgę.. Trzymaj się, Twoje Maleństwo pewnie już biega szczęśliwe z moją Maleńka Scarlet, Dżampa i wiele, wiele innych Kotów witają się z Nim.  :przytul:
zaba   żółta żaba żarła żur
16 czerwca 2009 15:29
Dziewczyny, mam pytanie. Jak sobie poradzilyscie ze smiercia Waszych kotów?



To nie mija tak prędko,na wszystko trzeba czasu.Dużo czasu...
Ale ból w sercu pozostaje a na myśl łzy same płyną...  😕
Trzymaj się,Marzenka!  :przytul:
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
16 czerwca 2009 15:39
Marzena chyba nigdy się nie zapomina. Ale czas goi rany. Po odejściu Pysi potrafiłam w pewnym momencie po prostu zacząć płakać. Było mi przykro, a w domu było bardzo pusto. Mam drugą kotkę, Punię, ale ona cały dzień śpi i nie lubi pieszczot. Za to Pysi było pełno i uwielbiała się przytulać.
Z mamą zdecydowałyśmy, że we wrześniu przygarniemy kociątko. Ale los sprawił, że od niedzieli w domu mamy 10 miesięcznego rudego kocura Neo (zdjęcia wyżej) i jestem bardzo z tego powodu zadowolona. W domu było baaaaardzo pusto. A teraz ktoś "lata po ścianach", chce się bawić, miauczy, daje wziąść się na ręce.
Nadal tęsknię za Pysią. Mam na tapecie komórki jej zdjęcie. Cały czas pamiętam, choć wiem, że już nie wróci... 🙁


Co do Neo. Właśnie sobie grzecznie kima 🙂 Jest jak małe dziecko, śpi w nocy i w południe też robi sobie drzemkę. Przy tym jest strasznie słodki i zabawny. Dziś rano chciał wyskoczyć na głośnik i zbił flakon z kamykami, które posypały się po całym pokoju 😵 Wskoczył też na mój parapet i chcąc wszystko oznakować, chciał otrzeć się pyskiem o kaktusy 😵 Odsunęłam je natychmiast.
Poczuł się w domu już o wiele pewniej. Dalej unika Puni, ale już się tak nie boi.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
16 czerwca 2009 16:12
Po stracie czarnej rozpaczałam z jakiś miesiąc jak nie dłużej. Ryczałam codziennie, na dźwięk słowa 'kot' czy na sam widok kota histeryzowałam, miałam początki depresji. Nie mogłam wymówić jej imienia, nawet patrzeć na jej zdjęcia.
Potem stopniowo przywykłam do nowej sytuacji. Zaczęłam powoli dochodzić do siebie. A we wrześniu tamtego roku rude małe kocię zostało przywiezione przez tatę w kartonowym pudełku, zapchlone jak nie wiadomo co i skradło mi serce 💘
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 czerwca 2009 18:54
Bischa L NO BOSKI PO PROSTU BOSKI. 🙂 Tez chcę takiego za symboliczną złotówkę :P
gdybym nie zawiozła ją do wetki, gdybym zostawiła w domu i sama się Nia zajęła, to by do tego nie doszło..

Przepraszam, że się pytam, ale dlaczego tak? Czemu wetka nie pomogła, a Ty byś się zajęła lepiej?
Nie wiem dlaczego tak napisałaś, może ta lekarka nie, ale jak ja widzę ile mamy niedouczonych wetów to aż mi się nóż w kieszeni otwiera.
Mojego psa (wiem, że koci wątek...) leczyło 3 różnych pod koniec jej życia. Każdy na coś innego, a tak na prawdę nawet nie miała podstawowych badań zrobionych...
Zresztą mam okazję obserwować teraz osoby uczące się na vetów i jak na nich patrze to wiem, że prawie nikomu swojego zwierzaka bym nie oddała.
Bischa   TAFC Polska :)
16 czerwca 2009 19:38
Żabeczka , żeby on jeszcze ogon miał jak typowy main coon  🤬 Ale ciągle go gania , łapie w pazury gryzie i ma takie nie wiadomo co . Chociaż ostatnio odrósł mu trochę , chyba przestał się nim bawić .
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
16 czerwca 2009 19:53
Hija ja ze swoimi kotkami wędrowałam do wielu wetów. Wkońcu trafiłam na bardzo fajną babkę, która jest konkretna, ale również bardzo miła. Pierwsze co, gdy przywiozłam Neo do domu, to na drugi dzień poleciałam do niej się nim pochwalić 😜 Wycałowała go ze wszystkich stron, również przebadała. Muszę jednak chyba w czwartek znów się do niej wybrać, bo Neo podejrzanie kicha 🙁
Hija, ciężko mi o tym pisać.. znalexlismy ostatniego, jak sie później okazało,  Maluszka dzikiej wówczas Baghery.. zabralismy Ja do domku, byla maleńka, zabiedzona, ale żwawa, od razu nas pokochała swoim maleńkim, kocim serduszkiem.. ponieważ miała  biegunkę, dzień póxniej pojechaliśmy z Nią do wetki, wetka dała jakis zastrzyk ale zaleciła, że Scarlet zostanie w klinice, bo tak dla Niej będzie lepiej.. Gdy ja odwiedzilismy, była radosna, tuliła się, mruczała, wetka porozmawiała z nami "poważnie" że Mała nie jest jeszcze całkiem ok, że mam zazdrosna Savane, że, że ,że więc jeszcze jeden i kolejny  dzień w klinice.. Kolejnego dnia było ze Scarlet gorzej, kolejnego była słabiutka, lała sie przez ręce.. Złapałam Baghere i zawiozłam do kliniki, że może mleko matki Jej pomoże, może sama obecnośc Baghery.. ale było coraz gorzej.. W czwartek w południe wyrwałam sie z pracy i pojechałam Ja odwiedzic, było baaardzo źle, chciałam Ja zabrac do domu, aby w nim spokojnie odeszła, ale pielegniarka mowiła, że czasami kociaki wychodza nawet z takich ciężkich stanów..wieczorem, jak byłam w pracy, uslyszałam szczebiotanie Scarlet, zaczęlam szukać kociaka - głosik był kilka metrów gdzies ode mnie.. nigdzie nie było zadnego.. Tam gdzie pracuje, nie ma kociaków..wóczas pomyślałam, że Scarlet odeszla i tera żegna sie ze mną.. zadzwoniłam do mojego TŻ-ta, był wlaśnie w klinice, u Scarlet, powiedział, że Maleńka zyje.. W nocy dostałam smsa.. Nie moge sobie wybaczyc.. to było 17 października, a ja wciąż płacze po Niej, po maleńkiej, cudnej Scarlet, ktora znałam tak króciutko, która nie zdążył w swoim króciutkim zyciu zaznac szczęścia, niczego nie zdążyła.. Teraz lezy obok Dzampy, na dzikiej części starego, irlandzkiego cmentarza..
popłkałam sie.. przepraszam za tak długą opowieść, ale to wciąz ogromne emocje, wciąz palący ból.. nie mogę przebolec straty tej istotki..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się