Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza
Desire, znam miejsca, gdzie luksusów dla pensjonariusza nie ma, za to koń ma spokój i dobre żarcie i suchy boks bądź wiatę. Cena jest niska, bo własciciel nie musiał inwestować w infrastrukturę dla ludzi a koń żyje jak koń. W niektórych pensjonatach też nie ma szału z super toaletami i przebieralniami. Jeszcze ze 3 lata temu spotkałam się ze stajniami z halą w okolicach Wawki, gdzie siku latało się do boksu. Teraz nie wiem jak tam jest, bo nie bywam. Tzn w jednej toaleta powstała ale i tak zimą poleciałam do boksu. Nie pochwalam oczywiscie, ale konie mają tam łąki, zimą siano, pensjonariusz ma malutki socjalik wygospodarowany z boksu i czajnik i to wszystko.
Jak trzymałam kobyłę na mazurach w wolnym wybiegu, nie miałam dla siebie tam nic, jeździłam na łąkę autem ze sprzętem i tam czysciłam i siodłałam, bo do stajni był ponad kilometr. Konie miały od kwietnia do listopada wiate, 7 ha łąk na 5 sztuk i treściwe dowożone rano i wieczorem. Byłam tam od pt do niedzieli w każdy weekend. Wykończyły mnie dojazdy 😉 ale na emeryturę spokojnie bym tam kobyłę oddała. Ja po prostu nie potrzebuje dla siebie luksusu, koń ma mieć dobrze. Piszę tu oczywiście o miejscach dla koni starszych, na rehabilitacji itp nie użytkowanych już pod siodłem.
Ja w sumie podziwiam osoby, które mają stajnie zaraz przy domu. Ja chyba bym nie dała rady. Każdy czasem ma ochotę pobyć sam, nikogo nie widzieć, a tu w sumie nigdy nie wiadomo, o kogo się człowiek potknie na własnym podwórku. Rozumiem, że to taki biznes, ale jednak podziwiam.
agulaj79, na śląsku 🙂 pw. 😉
[s]Nic nie przyszło 🙁[/s]
edit: przyszło
vanille, właśnie o tym piszę, że całkiem rozumiem gdy ktoś ustala godziny otwarcia. np. po 21 chce mieć spokój, a kiedy dorośli idą do sypialni chcą mieć pewność, że żadne pensjonariusz nie zastuka z prośbą o zdjęcie owijek rano 😉
przeciez od czegos są telefony by nie zaglądać do kogos. u nas właściciel ma dom na terenie stajni i nikt mu do domu nie łazi i nie zagląda, ani na ogórdek, "podworko", a pensjonariuszy troche jest, do tego jest rekreacja, i stajnia otwarta spokojnie do 22, jak ktos chce dłużej musi powiadomić właściciela
blackstones, prowadziłam kiedyś stajnię gdzie było około 20 pensjonariuszy i jak nie było pracownika to ja mieszkałam na miejscu. Bardzo często ktoś pukał, chciał o coś zapytać. Dla mnie to nie problem w dzień. W nocy chciałabym odpocząć.
Oczywiście każdy ma swoje godziny funkcjonowania i jeśli komuś to nie problem to może mieć czynne i do północy. Ja po prostu rozumiem jeśli stajnia zamyka się wcześniej, bo ludzie pracują od świtu a nie na zmiany i chcą odpocząć, czy do sklepu wieczorem wyskoczyć.
blackstones, rozumiem o co Ci chodzi. Też jak jeździłam do przydomowej stajni to nie robiłam komuś 'wjazdu na chatę' tylko szłam prosto do konia. Ale przez podwórko musiałam jednak przejść :-) Wszystko zależy od organizacji i charakteru osoby prowadzącej taką stajnię. Ja bym się chyba nie nadawała. Czasem mam silną potrzebę bycia samej a wiadomo, że taki pensjonariusz w każdej chwili może chcieć czegoś, co wymaga wyjścia z domu i spotkania się z ludźmi. Naturalnie ma do tego prawo i są osoby na tyle towarzyskie, że im to zupełnie nie przeszkadza. Ja bym chyba jednak nie dźwignęła
ależ on nie musi w ogole wychodzic do pensjonariuszy jak nie chce, a nawet wyjeżdża na dłużej. U nas jest brama wjazdowa po jednej stronie drogi masz padoki po drugiej dom właściciela (jakby oddzielna działka bo jest i garaz i jakby podjazd taki co ludzie z małym rondem sobie robią) to droga sie jedzie ciut dalej jakies 200 metrów i jest stajnia. W stajni do 15 pracuja stajenni, wieczorny odpas daje właściciel, badź jak go nie ma w ogóle uzgadnia, kto da wieczorny odpas (załatwia sobie), sam też jeździ konno, jego dzieci też.
blackstones, Ale wówczas to stajenni są do dyspozycji. Jeśli jest więcej niż jeden to luz, ale jeśli to jest jedna osoba to potrzebuje wypoczynku.
jest trzech stajennych i jeden pan złota rączka (spawa, naprawia sprzęty, maszyny), bo jest ze 30 koni. Wszyscy pracownicy są od 7 do 15 i do domu. W soboty i niedz są krocej bo po daniu obiadu koniom o 13 jadą do domu. W niedz prawie nie ma pensjonariuszy, a rekreacji w ogóle. Do tego rekreacjie mamy gdzies od 16 do 19 i to po maks 3 osoby na jazde. w srody są treningi z trenerem, więc nie ma rekreacji wtedy.
Ja stoje w stajni przydomowej, mamy przy wejsciu do siodlarni taka tablice biala na ktorej piszemy wiadomosci na nastepne dni. Wlasnie typu: Esent zdjac owijki jutro 7/12, albo kowal bedzie w poniedzialek o 17. A wlascicielka do nas pisze `odrobaczanie w przyszlym miesiacu, prosze doliczyc 15 funtow`
Generalnie mam wrazenie, ze wlascicielka sie cieszy jak ktos jest w stajni wieczorem. Czesto sie zdarza, ze pyta, czy bedziemy jeszcze ze dwie godzinki, to ona by wyskoczyla sobie zakupy zrobic albo do fryzjera. Teoretycznie mowila, ze kolo 22 chcialaby juz zalaczac alarm i zalacza w glownej stajni, moj stoj w stajni bez alarmu, moj sprzet tez wiec moge sobie chodzic jak chce. Zwykle wychodze ostatnia.
Jest jeszcze fajny system ze skrzynka na listy: wrzucamy tam w podpisanych kopertach pieniadze. Dla kogo i za co. (Tzn nie w rozliczeniach miedzy soba, tylko my - wlascicielka ew uslugodawca jak ktos ma przyjechac)
Oswietlenie na manezu jest na monety, wiec i tak sie samo wylacza jak zabraknie funduszy (nie dluzej niz 3 godz) wiec nie ma opcji ze sie cala noc bedzie swiecilo.
Mamy jeszcze system dyzurow swiatecznych. Tzn pensjonariusze wyszli z inicjatywa, ze w swieta beda dawac wlascicielce wolne i sie dzielimy obowiazkami. Oczywiscie i tak sa wszyscy i ona tez.
Jeżeli ktoś decyduje się na wzięcie czyjegoś konia w pensjonat za pieniądze - to jest to biznes jak każdy inny i nie ważne czy jest to stajnia na 4 czy na 400 koni.
Pensjonariusz ZANIM podpisze umowę ma prawo wiedzieć do czego ma prawo i czego może wymagać.
Pensjonariusza nie obchodzi (bo to nie jego sprawa) w jakich godzinach pracują pracownicy. Jeżeli stajnia jest otwarta od -do to też pensjonariusz ma się do tego dostosować.
Właściciele pensjonatów ograniczający godziny otwarcia sami "strzelają sobie w stopę". Nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy chcę wyjechać z koniem na zawody o 3.00 i nie mogę lub wracam o jakiejś dziwnej porze i stajnia jest zamknięta.
W przypadkach "niestandartowych" czyli np. kolka itp nie wyobrażam sobie zarówno sytuacji kiedy nie udzielę pomocy pensjonariuszowi / koniowi, ale też nie będę za darmo siedzieć z cudzym koniem całą noc bo właściciel gdzieś wyjechał albo baluje. W sytuacji kiedy właściciel nie przyjeżdża do swojego konia po zgłoszeniu problemu zajmuję się koniem "jak swoim" ale rachunek za to dostaje właściciel.
To na prawdę nie jest skomplikowane do ustalenia ...
fabapi, ja widze różnice - z 4 koni sie nie użyje, a z 400 już da sie opłacić rachunki, obsługe i tylko stajnią sie zajmować. Także jaki to biznes z 4 koni na pensjonacie? Według mnie żaden, dodatek do wypłaty/emerytury i tyle.
na zawody jak i pworot z nich moge miec o ktorej mi się podoba, brama jest na pilota i każdy pensjonariusz ma swój pilot. Jedynie co jak chce wycjechac jakoś bardzo wcześnie to mowie właścicielowi stajni by on badź stajenny naszykował mi wczesniej owies i siano, bądź jesli bym wyjeżdżała o 6 rano to właściciel nakarmi mi konia, nie ma z tym problemu. Czasem nawet kowal jak przyjedzie poźno to siedzi ile chce, robi konie i wyjeżdża 2-3 (zawsze sprząta po sobie), jakby ktoś zostawił swiatło bądź cos innego co jest niedopuszczalne, dostaje smsa od wlaściciela i jesli pewnie by to zdarzało się notorycznie to by ta osoba musiała pokryć koszty za zniszczenia bądź duże zuzycie prądu.
fabapi, ja widze różnice - z 4 koni sie nie użyje, a z 400 już da sie opłacić rachunki, obsługe i tylko stajnią sie zajmować. Także jaki to biznes z 4 koni na pensjonacie? Według mnie żaden, dodatek do wypłaty/emerytury i tyle.
Oczywiście masz rację ale jeżeli ktoś przyjmuje konia w pensjonat "za pieniądze" a nie towarzysko to niech nie opowiada że robi komuś uprzejmość. Jak mu się nie opłaca to niech nie robi ale niech nie użala się nad sobą.
Klient to klient i jaki by nie był wymaga szacunku (albo wypowiedzenia umowy) 😉
fabapi, mówimy o codzienności a nie kolkach/zawodach/losowych sytuacjach. Dla mnie to trochę nie fer, że ktoś wprowadza się do stajni gdzie wiadomo jakie są godziny otwarcia a później obsmarowuje w necie. Polana to jak na warunki warszawskie tania stajnia biorąc pod uwagę co oferuje.
Ciekawa jestem czy ktoś z proszących o wydłużenie godzin otwarcia zaproponował podwyżkę ceny pensjonatu?
MEGANE dzięki za podpowiedź. To chyba najleprze rozwiązanie . Mam jeszcze jedno pytanko
Ja myślę, że wszystko zależy od ustaleń i wzajemnego szacunku - małe przydomowe stajnie zwykle współpracują na zasadzie sympatii, właściciele i pensjonariusze często spędzają czas razem, pomagają sobie wzajemnie również w pracach okołostajennych (sprzątanie pastwisk, zbiórka siana) - przynajmniej u mnie tak to działa.
I tak jak nie poszlibyście w środku nocy do kumpla odzyskać pożyczoną stówkę, tak nikt nas w środku nocy nie niepokoi bez potrzeby.
Przeraża mnie natomiast roszczeniowość w stylu "ja płacę, ja wymagam, nie wolno ograniczać dostępu do mojej własności" - ja bym nie wzięła kogoś takiego do stajni, a jeśli przypadkiem by się znalazł, to dość szybko byśmy się pożegnali.
Roszczeniowości i postawy "należy mi się" nie cierpię. Ale ja mam prościej - u mnie życie końskie zamiera po zmroku - nie mam hali ani oświetlonego maneżu, więc nikt nie wyskakuje z potrzebą jazdy o 22😲0. Za to wszyscy wiedzą, że w razie wu koń będzie miał opiekę i pomoc przedweterynaryjną do przyjazdu lekarza, zmieniane opatrunki ile razy będzie trzeba, podawane leki, zdiagnozowany kaszel czy założoną derkę w czasie koszmarnej pogody bez potrzeby proszenia o to przez właściciela konia. Dzięki mniejszej ilości koni jest to możliwe, bo mogę każdym indywidualnie się zająć - w stajniach gdzie tych koni jest dziesiątki, można liczyć na jazdę po 22😲0, ale już raczej nikt nie zauważy, że konie się pogryzły, albo któryś ma opoje czy pokasłuje...
Moja własna stajnia jest moją ósmą z kolei -w każdej miało być cudownie, w każdej było jak zwykle 😀
KasiaWu święta prawda. :kwiatek: Takie miejsca i ludzi cenię najbardziej, a także wyczucie i równowagę w tym co robimy.
Niezależnie od stosunków panujących pomiędzy pensjonatem/przydomówką a pensjonariuszem, najlepiej mieć ustalone zasady i mieć je w regulaminie, aby później nie było, że pensjonariusz pomaga z własnej woli,chęci spędzenia czasu na świeżym powietrzu a później upomni się o rekompensatę za swoją pracę, np. powie, że miesiąc nie płaci 🙂 chyba, że jest to wcześniej ustalone z właścicielem pensjonatu.
Właściciel przydomówki też ma czasem chęć nikogo nie widzieć, więc dobrze jak pensjonariusz zna granice 🙂
albo w druga strone jak wlasciciel przydomowki uwaza ze pensjonariusze oprocz kasy za pensjonat sa zobligowani do pomocy "bo przeciez sie znamy od dawna, wiec to przyjacielska przysluga" 😉
jak w kazdym ukladzie miedzyludzkim obie strony musza sie wykazac poczuciem przyzwoitosci 🙂
Dlatego najlepiej mieć regulamin niezależnie od sytuacji 😉
Ciekawa jestem czy ktoś z proszących o wydłużenie godzin otwarcia zaproponował podwyżkę ceny pensjonatu?
Akurat nie o wydłużenie godzin, bo z tym nie miałam problemu, ale nie raz wnosiłam o wypuszczanie, dawanie siana w siatkach, czy dościelanie i w związku z tym podwyżkę. Żadna stajnia się nie zgodziła argumentując "to nie przejdzie, bo tylko Wy będziecie płacić, a inni się nie zgodzą". Za to po jakimś czasie cena i tak rosła, ale poprawy warunków nie było 😉. Złoty interes 😉.
Przeraża mnie natomiast roszczeniowość w stylu "ja płacę, ja wymagam, nie wolno ograniczać dostępu do mojej własności" - ja bym nie wzięła kogoś takiego do stajni, a jeśli przypadkiem by się znalazł, to dość szybko byśmy się pożegnali.
A gdzie są granice rozczeniowości? Czy jeśli po wcześniejszym umówieniu przyjeżdżam do stajni w zimie o 17 (po 2 tygodniach bez koni), a właścicielka nie pozwala mi ich wejść zobaczyć (bo o wyczyszczeniu czy spacerze z koniem nie ma mowy) "bo mnie psy pogryzą" (grożba?) to jest to już rozczeniowość czy jeszcze nie?
W końcu konie to moja własność, za którą płaciłam zgodnie z umową i tak ze dwa razy w miesiącu chciałabym je zobaczyć.
Finał był taki, że jak konie w końcu udało nam się zobaczyć, co nie było łatwe, bo niewychowane psy raz uznawanych za groźne biegały po wsi, konie były w stanie strasznym. Mój "brak rozczeniowości" skończył się źle dla koni.
Muchzol zasadniczo się z Tobą zgadzam, natomiast tutaj chyba trochę przesadzasz. KasiaWu nadmieniła o roszczeniowości, ale domniemam, że nie o taki przykład jej chodziło, tylko o coś o wiele bardziej posuniętego w sferę roszczeń. To co Ty opisujesz (przyjazd o 17 tej do stajni) to normalna sytuacja, tylko, że tu z właścicielem stajni było coś ewidentnie nie ok. Odnoszę wrażenie, że z racji tego, że zawsze byłaś pensjonariuszem (w większości rozczarowanym) stajesz sztorcem do właścicieli i każda uwagę bierzesz personalnie do siebie 🙂 Nie zrozum mnie absolutnie źle, rozumiem Cię, natomiast widzę czasem w Twoich postach takie przewrażliwienie. Piszę to z sympatią, to nie jest żaden przytyk 🙂
Mi się owszem zdarzyło dopłacać w celu karmienia większą ilością siana niż standard i pytać ile mam dopłacić, żeby koń miał godziwie ścielone.
Siana koń mimo dopłaty dostawał standard (czyli ilość znikającą w 20 minut), a za dościelenie nie mogłam dopłacać, bo przecież konie mają dużo (a stały albo w kupie, albo na betonie) :kwiatek:
I prawdę mówiąc też sobie nie wyobrażam, żeby mi ktoś ograniczał dostęp do własnego konia - po to jest mój, po to co miesiąc uiszczam sporą kwotę, żebym jednak mogła do niego zajeżdżać kiedy mam czas i ochotę. I przecież nikomu z butami do domu nie wchodzę i po nocy tyłka nie zawracam. Sorki, ale jeśli ktoś oferuje usługę pensjonatu dla koni to musi się jednak liczyć z tym, ze ludzie mają czas o różnych porach. No i fakt, że ja przyjechałam do stajni nie ogranicza chyba aż tak bardzo niczyjego prawa do wypoczynku? :kwiatek:
Możne trochę inaczej może być w tych malutkich rodzinnych przydomowych stajniach, ale w stajni usługowej, pensjonacie na kilkadziesiąt koni sobie tego nie wyobrażam.
Olq, tzn. nie wyobrażasz sobie, żeby stajnia miala ustalone godziny działalności?
jagoda1966 masz absolutną rację 🙂. Muchę mam 9,5 roku od zawsze w pensjonacie. I niestety miałam sporo przykrych sytuacji. A dodatkowo jestem dosyć wrażliwym człowiekiem w trakcie wychodzenia z ciężkiej depresji. I to się odbija, wiem 😉.
Często jak czytam ten wątek, to wraca dużo przykrych wspomnień. Wtedy myślę, że zaraz będzie lepiej i z głowy. Ale jednak co przeszłam, to przeszłam i tego nie zamażę 🙂.
Poprzedniego konia miałam u siebie.
Trusia - wyobrażam sobie o ile te godziny polegają na dostępności obsługi. W sytuacji kiedy do późna pracuję i do konia mogę dotrzeć o 21 chcę mieć możliwość jednak to zrobić.
Trusia - wyobrażam sobie o ile te godziny polegają na dostępności obsługi. W sytuacji kiedy do późna pracuję i do konia mogę dotrzeć o 21 chcę mieć możliwość jednak to zrobić.
Czyli potrzebujesz stajni prawie całodobowej - skoro dotrzesz dopiero o 21, to wyjdziesz o której? 24? Chyba trudno się spodziewać, że obsługa stajenna będzie dostępna tak długo, zwlaszcza że rano trzeba być gotowym do pracy. Znasz taką stajnię? O ile mogę sobie bez problemu wyobrazić, że mogę przebywać na terenie stajni do póżnych godzin nocnych, to nie wyobrażam sobie, żeby obsługa była dostępna tak długo.
Trusia - wyobrażam sobie o ile te godziny polegają na dostępności obsługi. W sytuacji kiedy do późna pracuję i do konia mogę dotrzeć o 21 chcę mieć możliwość jednak to zrobić.
Olq - ale to juz jest kwestia dogadania sie. U nas jest super stajenny i mimo ze stajnia czynna do 21 to kiedy mialam ponad miesiac mega zapieprzu w pracy gdzie pracowałam do 20, jechalam do koni na 20.30, wyjezdzalam po 22 i pracowalam dalej do 1-2. A dodam, ze stajenny mieszka w siodlarni, wiec dopuki sie krece spac nie pojdzie. Ok, jasne ze sytuacje sa rozne ale z samego szacunku do obslugi stajni warto ich uprzedzic/prozmawiac.