Melduję że wróciliśmy z Gruzji, wbrew radom 99% internautów i zdrowego rozsądku wypożyczyliśmy samochód 4x4 żeby mieć 100% swobody i było mega 😀 😀 Opiliśmy się dobrego wina w Tbilisi, mimo stad bydła na jezdni, kreatywnych 🤣 kierowców marszrutek i taborów prehistorycznych rosyjskich kamazów przejechaliśmy Drogę Wojenną wgłąb Kaukazu i z powrotem, podeszliśmy do Cminda Sameba i wodospadów Gveleti, odwiedziliśmy masę klasztorów i fortec, uzdrowisko w Borjomi i muzuem Stalina takoż, za Achalciche skończył nam się asfalt więc pojechaliśmy off roadem, w poprzek strumyków i nawet jeden wodospad 😀 przez zapomniane górskie wioski Chulo i przełęcz Goderdzi do Batumi, poużywaliśmy plażingu i Vegas dla ubogich i na koniec wywoływaliśmy ducha okresu stalinowskiego w Cziaturze.
Parę zdjęć:










Ruch drogowy to masakra, w standardzie wyprzedzanie na piątego, ścinanie zakrętów, Kamazy blokują drogi wlokąc się 10 km/h, na jezdnie wychodzą krowy, konie, psy, owce, świnie, można też spotkać jakiegoś kreatywnego Gruzina jadącego motorikszą z kupą siana trzy razy większą od pojazdu albo galopującego na oklep po asfalcie, no wszystkie chwyty dozwolone 😉 W Tbilisi na dwupasmowej drodze średnio jest 5 pasów ruchu, klakson w użyciu na całego i dużo zbędnej agresji, nic więc dziwnego, że masę aut jeździ bez zderzaków, reflektorów, poklejone na taśmę etc. Niemniej bez auta nie zobaczylibyśmy jednej piątej tego w nasze 8,5 dnia.
Za to gościna w baardzo budżetowych hostelach i na kwaterach mega!, regularnie ktoś nas dokarmiał domowym chaczapuri i dopajał winem własnej produkcji (ze stylowej butelki po Fancie 😁 ). Choć przyjemności w postaci przerw w dostawach wody i prądu, braku okien w pokojach i toalet kucanych o wątpliwej czystości też były 😉
Generalnie polecam bardzo, żałuję tylko, że mieliśmy tak mało czasu choćby na kolejki linowe aka "metalowe trumny" w Cziaturze, na Kaukaz, że skalne miasta wypadły, a w niektórych regionach nie byliśmy w ogóle (nasza trasa leciała w zarysie ogólnym Tbilisi-Mccheta-Ananuri-Stepancminda-Gori-Borjomi-Bakuriani-Achalciche-Batumi-Cziatura-Tbilisi). Aaa no i bez rosyjskiego ani rusz, musiałam zdać się na mojego chłopa który został ulubieńcem wszystkich naszych gospodyń 😉