Jutro postaram się zrobić zdjęcia, na razie rzucam luźno temat, może komuś przyjdzie jakiś pomysł do głowy.
Klacz, 8 lat, folblutka po torach, oczywiście jak wszystkie wyścigówki kuta w młodym wieku, a folblucie geny i "wyścigowe" prowadzenie kopyt (na zasadzie okuć, byle się podkowa trzymała, aby przebiegała chociaż te 2-3 sezony) zaowocowały pięknymi platfusami.
Flary na całym kopycie, pierścienie, na lewym przodzie moim zdaniem wręcz "kapeć" ochwatowy. Weterynarz po wykonaniu rtg (również postaram się jutro wstawić jak tylko dostanę) nie stwierdził ochwatu, ale zdiagnozował zapalenie czubka kości kopytowej (bez rotacji kości zapalenie raczej by się chyba nie zrobiło?)...
Kobyła przyjechała do mnie do stajni rekreacyjnej około 2 lata temu. Po przyjeździe została rozkuta, niestety nie była w stanie w żaden sposób poruszać się o własnych siłach po rozkuciu. Leżała na padoku, nie mogła w ogóle ustać na nogach.
Podjęta została decyzja o kuciu, niestety stajnię "obsługiwał" kowal kujący konie na wyścigach, rozczyszczał i kuł wszystkie konie u nas "na jedno kopyto", więc kopyta folblutki w żaden sposób się nie poprawiały.
Po zmianie kowala klacz została okuta ze skróconym pazurem i skórzanymi wkładkami mającymi za zadanie amortyzować wstrząsy oraz chronić podeszwę.
Obecnie klacz po 2 latach znowu została rozkuta, ponieważ... Nie ma do czego przybić podkowy. Niestety jej puszka kopytowa jest w masakrycznym stanie, flary są coraz większe i obecnie podkowiaki trzeba by było wbić przed linię białą aby podkowa miała jakąkolwiek szansę się trzymać.
Problem polega na tym, że koń kuleje na oba przody, co mnie wcale nie dziwi, bo samo patrzenie na jej kopyta boli. Plus jest taki, że porusza się samodzielnie po padoku, nie leży (przynajmniej nie więcej niż standardowo), jednak w ruchu widoczna jest wyraźna kulawizna.
W jaki sposób można jej doraźnie pomóc?
Kopyta nie zostały zbyt mocno wystrugane. Wczoraj sprawdzałam czy buty cokolwiek zmienią - pożyczyłam jej moje dallmery, po dopasowaniu pasków leżały nawet przyzwoicie, ale niestety - kulawizna wciąż się utrzymywała, nie została nawet w żaden sposób zminimalizowana.
Jedyne zdjęcia jakie mam w tej chwili przedstawiają stan z chwili prowadzenia przez kowala wyścigowego. Jutro postaram się zrobić aktualne, bose zdjęcia. Jedyne co mogę dodać to to, że kopyta moim zdaniem stanowczo się pogorszyły zamiast polepszyć.
Nie oczekuję złotej rady po której koń zacznie radośnie brykać i puszczać się galopem po kamieniach, ale każdy pomysł jak na chwilę obecną poprawić jej komfort życia będzie dla mnie bardzo cenny.

