amnestria- na mój chłopski rozum. Ciężko szybko diametralnie i zauważalnie zwiększyć siłę, bez robienia masy. Ja bym robiła masę. Bo zobacz...potrzebujesz silniejsze barki, ramiona, przedramiona i pewno kawałek pleców, nie? To pomyśl... wiesz ile czasu i wysiłku trzeba włożyć, żeby w kilogramach zwiększyć swoją masę robiąc te partie o których mówimy? Duuużo. Jesteś kobietą, nie będziesz żarła sterydów, więc nie obawiaj się, że się staniesz jakoś mocno cięższa! Ile może ważyć trochę więcej barku, czy 1 cm więcej w bicepsie? Toż to pewno w gramach wyjdzie na wadze!
A robiąc normalne ćwiczenia "na masę"na te partie na bank wzmocni ci się siła. Wiem po sobie.
Podsumowując.
- robiłabym wszystkie ćwiczenia z porządnym obciążeniem na te górne partie. I właśnie robiłabym z porządnymi ciężarami, bo wiem, że od tego najszybciej siła rośnie.
- kup białko w proszku, lub aminokwasy w tabletkach i jedz to systematycznie
Tak bym zrobiła.
czarownica- wiem, ze dużo się wstawiam i wiem, że się powtarzam, ale tak jakoś dziś mnie naszło i czuję się z seibie dumna.
To fota wcale nie z wtedy kiedy byłam najgrubsza. Bo byłam i grubsza, ale nie mam fot z tych okresów.

A to foty, kiedy byłam odchudzona i czułam się całkiem, całkiem, jak na mnie. Uważałam się za zgrabną i ok. I to są foty sprzed chyba 3 lub 4 lat, kiedy zaczęłam swoją przygodę z siłownią, treningami i aerobami. Miękka, zalana, obła i nijakich mięśni nie było widać, choćbym się wtedy ponapinała. I jak szłam na siłkę, to zaczynałam kolorowymi hantelkami dla kobiet, bo nie miałam siły na nic innego.


I to moja ówczesna decyzja, żeby się odważyć pójść na siłownię, była ZBAWIENNA.
I jestem z siebie dumna pod koniec tego roku, że już 3 czy 4 lata mam zupełnie inne ciało, nawet z tymi wzlotami i upadkami, które zaliczam. Pozmieniałam skład ciała, mięśnie w górę, tłuszcz w dół. I trzymam to.
Są minusy...mam dyskopatie w plecach, na które muszę uważać, bo łatwo o kontuzję. Dorobiłam się przepukliny pachwinowej, którą musiałam zoperować. Dorobiłam się 3 ganglionów w kolanach. Mam jakieś przejściowe urazy spowodowane przeciążeniem. A to stopa szwankuje, a to mięsień w łydce, a to przyczep w łokciu.
Mimo wszystko, radość z nowego ciała, przebija te wszystkie kontuzje. I uważam, że było warto!!!!
Z drugiej strony...rozbudowałam mięśnie, które zabezpieczają dyskopatię w kręgosłupie.
I dopóki całkowita starość mnie nie dopadnie, planuję pilnować tego ciała najdłużej jak się da. Howg- jak mawiają Indianie! 😉