Co mnie wkurza w jeździectwie?
Przecież to jest rezultat ukochanej przez wszystkich wolności. Ta wolność wyrzuciła za burtę konwencjonalne sposoby ogarniania sytuacji społecznych. Uprzejmość i dobre wychowanie też. Teraz mamy "JA, Moje i Po Mojemu" we wszystkich możliwych wariantach.
halo, ale że co, to jak jadę sama w teren i chcę, żeby tak zostało to jestem bucem nieogarniającym sytuacji społecznych?
Jak idę na siłownię i nie zawracam obcym ludziom głowy pogaduszkami o pogodzie tylko cisnę na bieżni to też jestem uwsteczniona społecznie? Albo jak idę na spacer z psem i nie zagaduję wszystkich psiarzy?
Halo mylisz wolność z brakiem wychowania . 🏇
Smartini dzisiejszy świat nielubi autsajderów , ludzie się organizują, zakładają portale,strony na FB , biegają w tłumie , zbierają się w marketach , chodzą na mecze i koncerty . Samotnicy do dziś dziwolągi , a szacunek dla prywatności nie jest na topie . Kiedyś zastanawiałem się gdzie mógłbym żyć całkiem po swojemu i wyszło mi, że niewielu miejscach, bo wszędzie jest za dużo ludzi . 🥂
BW jak się ma wielu znajomych , przyjaciół to jakby się nikogo nie miało . Lepiej naprawdę mieć znajomych w wąskim gronie 😉
Samotnicy zawsze byli dziwolągami, wręcz "jak sama nazwa wskazuje".
Chodzi mi o "wolność do braku wychowania".
smartini, o ile jesteś grzeczna, uprzejma i sympatyczna - to nie jesteś nieogarniającym bucem.
Popieram Smart. Jeżdżę w tereny z ludźmi, których lubię tak, jak siadam z takimi na zajęciach i wychodzę na miasto. W terenie wiele ludzi nie potrafi się zachować względem drugiego konia, nie każdy siedzi na tuptusiu. Dwa miesiące temu byłam zmuszona zostawić faceta, z którym pojechałam w teren - z WŁASNEJ stajni. W środku pola. Sprawił, że mój koń poniósł mnie dwukrotnie i był po prostu niebezpieczny. Innego razu mijana osoba przestraszyła mi konia, bo po prostu musiała mnie minąć o grubość lakieru.
Już pominąwszy fakt, że niektórzy w terenie również trenują, a nie się snują. Albo chcą się snuć, jak wszyscy chcą lecieć galopem. Albo ZWYCZAJNIE ich koń źle reaguje na towarzystwo obcych koni.
Bogowie, ale jestem bucem.
Wkurza mnie po prostu NIEMIŁOSIERNIE legendarne "info na PW". Występuje czasami w każdej sferze życia, ale popularność tego cholerstwa w Końskich ogłoszeniach doprowadza mnie do szewskiej pasji. 10 osób zadaje to samo pytanie w komentarzu i dziumdzia DZIESIĘĆ RAZY odpowiada w prywatnej wiadomości. Czasami jest tylko zdjęcie i ten magiczny zwrot. Wkurza mnie to, bo nigdy nie piszę o dalsze informacje w takich wypadkach i zwyczajnie umyka mi ich 90%. Powiedzcie mi... Czemu na to służyć prócz marnowania czasu obu stronom? Ludzie tak szukają funfli w internetach? Oo
EDIT: I can't stahp myself. Od kiedy SYMPATYCZNOŚĆ jest oznaką dobrego wychowania, Halo? Jakaś życiowa prawda musiała mi umknąć w trakcie młodości.
niesobia, już nawet nie chodzi o bycie wiecznym outsiderem... ale kurcze, jak jadę z kimś w teren to z jakiegoś powodu pojechalam z daną osobą/osobami. A jak jadę sama to jadę sama, nijak to się ma ani do poziomu mojej towarzyskości (a wbrew pozorom jestem towarzyskim stworzeniem i lubię otoczenie ZNANYCH MI osób). Tylko dlaczego fakt, że mijając kogoś w terenie i ograniczając się do wymiany 'dzień dobry' i jadąc dalej swoją ścieżką mam dostać łatkę niesympatycznej i aspołecznej? o_O
albo jak przychodze do stajni i zajmuję się wsoją robotą a nie pogawędkami - rozmówki ze współpensjonariuszami są obligatoryjne? Bez wiecznego bleblania o głupotach będę tą wredną 'lepszą i fajniejszą' od reszty?
Myślę, że siłownia jest dobrym porównaniem - tam nikt mnie nie zagaduje i nie ucina sobie ze mną pogawędek nawet jak już kogoś kojarzę z widzenia. Ot każdy robi swoje, jak gadam to z tymi, z którymi przyszłam i to też raczej w szatni czy czekając na maszynę a nie w trakcie treningu.
Wkurza mnie przylepianie ludziom łatek tylko i wyłącznie dlatego, że mają inny system zachowań
popieram smartini osobowości mają naturę samotników ;-) jeżdżę w teren jedynie w towarzystwie mojej klaczy, bo tak 😉 i zdziwiło mnie gdy mało znajoma stajenna zapytała mnie czy może ze mną jechać, a na moje nie zapytała dlaczego 😲
ganasz, mnie osobiście denerwuje jak ktoś chce ze mną jechać - od razu mi się odechciewa 😉. Owszem, mam zaufane osoby, z którymi jeżdżę i jeździ mi się bardzo przyjemnie - ale raz na jakiś czas 😉. Najbardziej lubię tereny samotne a od jakiegoś czasu z psem. Chcę sobie podumać, pogadać sama do siebie, pojeździć w swoim tempie. Nie chce mi się słuchać - aaaa pogalopujmy, a czemu się wleczesz... Noo lubię się powłóczyć sama stępem miedzy drzewami - i jakby mi się ktoś w terenie "przypałętał" to chyba bym cholery dostała. Krótkie "cześć" i każdy w swoją stronę! Poplotkować mogę potem 😉.
Widzę, że większość osób tutaj to zdecydowani zwolennicy samotnych terenów, a ja napiszę z drugiej strony - u mnie tereny są relaksem bardziej dla konia niż dla mnie, a koń... niestety nigdy nie chodził w tereny sam. Musiałam więc nauczyć się zawsze dostosowywać do innych i często pytam czy mogę się z kimś zabrać w teren. Ale ja jestem też dość ugodową osobą - mogę jechać zarówno na samego stępa jak i w teren z dzikimi galopami, mogę jechać i pierwsza i ostatnia, mogę rozmawiać o pierdołach jak i cały teren milczeć i zatopić się w swoich myślach... Byle tylko ktoś ze mną pojechał 😀
LatentPony też masz rację ;-) i przewrotnie takie rozwiązanie godzina jazdy z instuktorem na ujeżdżalni kosztuje x, wyjazd w teren z osobą, która nie jest dobrą znajomą i podświadomie trzeba zwracać na nią uwagę, bo np. koń nie chodzi sam w tereny, bo nie wiadomo co wymyśli, bo trzeba się dostosować - godzina kosztuje y 🤣 i każdy ma wybór 😉
LatentPony, żeby nie było, ja UWIELBIAM wspólne tereny i snucie się. Ale z osobami które znam, lubię i wcześniej to ogarnę. Dla mnie teren to często też relaks ale do obcych mam spory dystans i nie czułąbym się komfortowo jakby ktoś mi wszedł w lesie na ogon i zawracał głowę swoją osobą. No sorry, nie mój klimat a wcale nie oznacza to, że jestem aspoleczna. Ot cenię swój komfort psychiczny i święty spokój. I nie ma to nic wspólnego z moją sympatycznością czy ogranięciem społecznym
A ja nienawidzę wspólnych terenów, nawet z ludźmi których lubię. Nienawidzę gadać w lesie. Jadę z koniem do lasu, żeby być sama z koniem. Tylko on, ja i przyroda. Czasami nad czymś pracuję, czasami ganiam dzikim galopem jak wariat, a czasami zsiadam i idę sobie obok konia. Bo taką mam ochotę I jak jestem z koniem to jest między nami intereakcja ( jak zwał, tak zwał, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi)
Jeśli ktoś prosił, czy może się dołączyć, bo mu zależy by przewietrzyć swojego konia, a sam się obawia, to zwykle z ciężkim westchnieniem i bólem tyłka się zgadzałam ( dla dobra czyjegoś konia) ale taki teren z kimś to dla mnie psychiczna mordęga. Nawet jeśli bardzo lubię tę osobę i będąc w stajni mogę z nią gadać godzinami.
W terenie jestem JA, MÓJ koń i MOJE. I tyle. 🙂
Ja tam sobie lubię jechać w teren i sama, i z kimś. Najlepszy teren w życiu miałam z moimi znajomymi ze stajni, gdzie raczej super społeczna nie jestem, ale to była praktycznie godzina stępa. Jakoś mi to nie przeszkadza, jak jadę sama, to też lubię sobie długo stępować. Gadam wtedy z koniem, podziwiam widoki itd.
Ale jakbym spotkała kogoś w terenie, to raczej bym się do niego nie doczepiła. I nie rozumiem jak można tego nie uszanować, ani tym bardziej potępiać.
Asertywnym też można być na różne sposoby.
Sivrite, sympatyczność Była oznaką dobrego wychowania od zawsze. Rzadko kiedy autentyczna. Ale podstawą dobrego wychowania jest "nie czyń drugiemu co tobie niemiło".
Teraz pełno ludzi, którzy chcą, żeby inni byli mili i wyrozumiali dla nich, ale sami uznają to (bycie miłym itd.) za zbędny trud.
Wiem, że to nie jest takie proste, bo pełno też jest manipulantów nadużywających uprzejmości. I sporo osób na tym się przejechało. Na, poniekąd, przemiłych naciskach. Widuję rodzaj alergii, który każdy rodzaj miłego kontaktu traktuje jako podejrzany. A i tych, którzy zrazili się do wszelkiego niekoniecznego kontaktu z ludźmi.
cyt " Teraz pełno ludzi, którzy chcą, żeby inni byli mili i wyrozumiali dla nich, ale sami uznają to (bycie miłym itd.) za zbędny trud."
prawda niestety ....
mam wrażenie że coraz częściej egoizm i egocentryzm jest mylony z asertywnością .... i potem coraz więcej "pępków świata" dookoła ...
a co do terenów o których mowa : ja nie jestem zwierzęciem stadnym ani wybitnie towarzyską osobą ale jeśli ktoś się mnie spyta czy jadę w teren i czy może jechać ze mną ...... jeśli jest to osoba ogarnięta jeździecko , koń jest w ogólnym rozumieniu "bezpieczny" to raz na czas dlaczego nie ? wystarczy ustalić zasady przed wyjazdem nie trzeba przecież siedzieć sobie cały czas na ogonie albo gadać....
ktoś ma konia który nie chodzi sam w tereny , jeździec się boi sam jechać .... wychodzę z założenia że jeśli raz na czas zrezygnuję z napawania się swoim własnym towarzystwem 😉 a ktoś przy tym skorzysta to jest to fajne i takie .... ludzkie 😉
i żeby nie było - odmawiam również
czasem mówię po prostu : sorry , nie dzisiaj , następnym razem - ale staram się żeby ten następny raz nastąpił 😉
bezwzględnie i zawsze odmawiam jeśli ktoś chce jechać na koniu typu świr totalny to sorry ale nie ze mną -zbyt cenię sobie bezpieczeństwo i realnie oceniam własne możliwości i umiejętności .
bezwzględnie i zawsze odmawiam jeśli ktoś chce jechać na koniu typu świr totalny to sorry ale nie ze mną -zbyt cenię sobie bezpieczeństwo i realnie oceniam własne możliwości i umiejętności .
Dokładnie.
Dodatkowo na temat wspomnianego dołączania do innych napotkanych w terenie. Nie wiemy kogo spotykamy, jaki koń nam będzie towarzyszył.
Nie każdy idzie spokojnie na widok napotkanych nowych towarzyszy i szanuje to, ze może to być stres dla konia oraz jeźdźca.
To chyba jest jak w życiu: nie z każdym i nie zawsze.
p.s Milla my się spotykamy 🙂
A ja nie mam problemu, bo nie lubię jeździć w tereny i nie jeżdżę. O. I robię wielką "krzywdę" mojemu koniu, że nie ma wyjazdów w teren (żeby nie było - jeździliśmy i nie ma z tym problemów, miewał, ale potem się "ujechał" 😉 ). To tak w stylu - jest temat, to też się wypowiem 😁
I mnie to nie wkurza, może tylko to, że jestem jedyną osobą we wszechświecie, która nie rozumie gdzie jest ta przyjemność w jeździe w terenie, tak jak i nie rozumiem idei spaceru pieszego. Iść dokądś albo w jakimś celu (zbieranie grzybów, jagód, szukanie skarbów 😉 - tak. Sam spacer, bo spacer - helou 🤔wirek:? Troche mnie to wkurza, że jestem tak inna i że mało osób to rozumie, chociaż u siebie w stajni nigdy nikt mi tego nie wypominał oprócz kilku prób namawiania na teren.
To, że nie lubię jak ktoś do mnie gada i gada na jeździe nie znaczy, że nie rozmawiam z ludźmi w stajni. Rozmawiam.
Ale serio luksus pogadania to ma dziś mało osób. Ja na gadki w stajni nie mam po prostu czasu. mam czas na dzień dobry, do widzenia, miłego dnia... ale na "co u ciebie?" w oczekiwaniu na odpowiedź to już nie.
A jak jestem tam z dziećmi - to jestem z dziećmi i to jest nasz wspólny czas. I okropnie mnie wtedy irytują osoby (głownie wieku studenckim), które traktują moje dzieci jak jakieś moje nie inie wiem co, misie pluszowe, breloczki do kluczy?! Na zasadzie nie zauważania ich i moje z nim i relacji i aktualnej interakcji i pierniczenia do mnie np. o ty jak to ostatnio jej się koń wystraszył, a jak chodził, a jak smrodził... a serio - co mnie to gówno obchodzi. Dla mnie jest ważniejsze w takiej chwili jakie imiona dla koni wymyśla moja córka. :kwiatek:
kotbury, no to sorry, ale dla mnie Twoja postawa zalatuje fanatyzmem. Całe szczęście dość dobrze odbieram przekaz niewerbalny i nie narzucam się ze swoją osobą komuś, kto tego nie chce, ale serio nie chciałabym mieć konia koło Twojego w pensjonacie. Cały czas myślałabym, czy czasami nie przyjdziesz akurat ze swoimi dziećmi i nie przeszkodzę Ci w Twojej świętej relacji z nimi jakimś nieopatrznym uczynkiem. Np. Twoja córka zainteresuje się akurat moją kolorową apaszką zamiast odpowiedzieć Ci które kopytko teraz smarujemy naszemu konikowi. I już moja gówno warta apaszka będzie winna i ja też będę "a po gówno akurat tam stała" Brrr....
Chyba jej nie zrozumiałaś. 😉 Ja to rozumiem tak, że ona będzie ze swoim dzieckiem rozmawiała o twojej apaszce i bardzo fajnie, że tam byłaś i miałaś apaszkę. Tylko WOLI rozmawiać ze swoim dzieckiem o twojej apaszce, niż z tobą o treningu koleżanki X. Bo ważniejsza jest dla niej interakcja z własnym dzieckiem i po to je ze sobą wzięła.
Jak by chciała pogadać z tobą o czymś tam, to by przyjechała sama, zagadała i wykazała chęć. ( chyba, że akurat ty byś chęci nie miała, to ok..luz)
Ja mogę być miła i nie mam z tym problemu, ale też nie lubię jak mi ktoś w stajni nad głową pierdolety klepie w momencie, kiedy mam to gdzieś i kiedy mój niewerbalny przekaz nie dociera. Wysyłasz wtedy jeszcze silniejsze niewerbalne przekazy, a potem się dowiadujesz po czasie, że ty to "jakaś dziwna jesteś i niemiła"
A..i kenna, idea spaceru jako konkretnie CHODZENIA do mnie też nie dociera. To nie chodzi o KONIECZNE chodzenie. To chodzi o PRZEBYWANIE z koniem sam na sam, na luzie, nie tylko na grzbiecie. Coś jak siedzenie przy nim na łące i patrzenie jak żre. Tylko, że jak są inne konie i inni ludzie, to nie ma frajdy. Bo koń się rozprasza a inni ludzie psują mi klimat. Frajda jest wtedy kiedy jestem TYLKO ja i koń i przyroda. A tak może być tylko w lesie. Z siodła w tym lesie jest jedna przyjemność, a z bycia obok konia druga, dla mnie ważna i mega przyjemna. A że się przy okazji człowiek przemieszcza, to się przemieszcza. Głupio i nudno tak stać bezczynnie w lesie. 😉
tunrida, rozumiem Twoje tłumaczenie. Być może nie do końca zrozumiałam, ale jeśli mi zależało by na byciu sam na sam z moim dzieckiem i koniem, to nie wybierała bym się do stajni pełnej ludzi. Żyjemy w społeczeństwie. Sama jestem raczej mrukiem i nie mam nastroju, to odpowiadam zdawkowo i się zmywam, a nie wyzywam w myślach, że gówno mnie obchodzą czyjeś problemy.
A mnie resetuje czyszczenie, mogę 40 minut spędzić w boksie, kiedy mój koń przegryza sianko, a ja wykonuję mechaniczne ruchy wymiatające, czeszę ogon i grzywę 😉
A potem się mówi, że jedzcy to gbury 😉 I ludzie uważają, że wyżej jezdzcy sr*** niż dupy mają. Sami sobie takie opinie robimy.
ale to nie chodzi o resetowanie się. To chodzi o taki rodzaj więzi, interakcji, jaki można odczuć ( przynajmniej ja tak uważam) kiedy jesteś sama z koniem w pizdu gdzieś daleko. Koń niby się obawia, niby płochliwy, ale cię słucha i idzie, gdzie mu każesz. Czasami koń ci "powie" w którą stronę chciałby iść, jakim chodem ( bo np ma ochotę lecieć jak wiatr) ale czeka na to co mu odpowiesz. To takie podstawowe, najprostsze rzeczy jakie mi się nasuwają. A jest tego dużo więcej. Ale jakbym zaczęła pisać uczciwe o swoich odczuciach, kiedy jestem z koniem sama w terenie, to byście mnie uznały, za małoletnią dziewuszkę pląsającą z jednorożcem na tęczy, więc nie napiszę. Jest cała masa takich momentów, kiedy koń z tobą po prostu rozmawia.
W boksie mój koń ze mną tak nie rozmawia. Bo nie ma o czym. Nic się tam nie dzieje. Na padoku jak ma inne konie, to ma mnie w nosie. Na treningach, to raczej mi zależy by to on mnie słuchał ( nie pozwolę mu iść chodem jaki chce, nie?) Na łące jak jestem obok, mój koń po prostu jest obok mnie.
A w lesie kiedy jesteśmy sam na sam, to mój koń ze mną rozmawia! I nie tylko z siodła, ale również kiedy jestem na piechotę. 😜 I róbta se z tym co chceta 😜
No i chyba logiczne, że jak jadę z koniem do lasu, żeby ze mną rozmawiał, to nie chcę żeby nam ktoś przeszkadzał. 😉
tunrida jakby tu było lubię to... 😉 Idealnie w punkt z tym opisem. :kwiatek:
Murat-Gazon, tunrida jeżeli ktoś tego nie doświadcza to nie rozumie o czym piszecie ;-) ja doskonale rozumię i też tak mam - Niekońcąca się opowieść 😍 Ale szanuję postawę innych ludzi jeżeli dobrostan konia jest dobrem nadrzędnym. Z pozostałymi mi nie po drodze.
tunrida, no to fajnie, ładnie opisane. Ale ja tak nie mam. Części z tego, co opisujesz, obserwuję podczas normalnej jazdy - kiedy np. czegoś się obawia, a idzie, bo mu każę, kiedy ma ochotę lecieć, a nie leci przez wzgląd na mnie, lub jak nie ma ochoty, a leci bo wie że ja chcę 😀 Albo... jak leci, kiedy ja nie chcę, a on leci - eee.. nie, to się nie kwalifikuje, sorry 😁 (żart) Ale na przykład kiedy proszę go o coś, o czym wiem że jest dla niego wyjątkowo trudne, a on stęka, sapie i mruczy (serio, mruczy) i daje z siebie (na chwilę) 1000% mocy. To mnie uskrzydla. A w terenie, ponieważ zaczęliśmy od generalnie pomiatania mną, zbrykiwania i popylania samopas, to mimo że na ostatnich naszych wycieczkach był w pełni pod kontrolą chyba nigdy w 100% mu nie zaufałam i nie zaufam i dlatego wolę inne pola porozumienia 🙂
No dobra..ale zobacz...wszystko co opisujesz, to on robi dla ciebie, prawda? I nie ma tu miejsca na to, by czasami mogło być tak jak on chce, bo on prosi. Nie każe, nie wymusza, tylko..prosi. Ale to o czym piszę teraz, to i tak to jeszcze nie to, o co mi chodzi w całokształcie. Bo to o czym piszę, to nie tylko ja proszę, on robi. On prosi- ja pozwalam. To jest kurde coś więcej. Ale ok- Ty tak nie masz i tyle. Rozumiem. 🙂 I uważam, że wpływ może na to mieć właśnie to o czym piszesz, że on cię zbrykiwał, ty nie masz zaufania i tyle.
Jakby mój mną pomiatał w terenie, to możliwe, że też zamiast mieć frajdę z rozmowy z koniem, skupiałabym się na innych aspektach. W sumie tak myślę, że z pewnością wiele zależy od charakteru naszego konia. A że mój ma taki jaki ma, to w terenach chcę być sama. I nie są mi potrzebni inni ludzie, bo tylko przeszkadzają.