KOTY

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 sierpnia 2016 19:07
tunrida, niech ją tulą z synem, tyle mogą zrobić.
sanna- to nie jest doba po narkozie. Narkozę i badanie miała w piątek. Dziś jest wtorek. To jest 4-ta doba po narkozie.
Na razie to nie ma co tulić, po relanium odpłynęła i śpi.  🙁  Mąż mówi, że nawet jeśli nie będzie drgała, to jej poda drugą dawkę relanium około 23😲0, żeby w razie czego w nocy nie dostała napadu, jak on będzie spał.  🙁  Ja kiedy jestem w domu i ją pilnowałam, to mam sen czujny. Jedną rękę mam przy kocie lub na kocie i budzę się sama z siebie co godzinę, dwie. Mąż jak zaśnie, to jak kamień.  🙁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 sierpnia 2016 19:42
tunrida, ja uważam, że to jak z tymi wcześniakami, że im naprawdę pomaga ciepło i bliskość.
Dobrze by było kupić futrzany termofor, nalać gorącej wody i położyć przy niej, żeby nie czuła się sama jak się obudzi.
4 doba to wciąż bardzo wcześnie, wczoraj o tej porze bylo bardzo bardzo źle,  dziś gdyby nie ten atak byłoby naprawdę obiecująco. Organizm, a już w szczególności mózg,  potrzebuje czasu aby wrócić do prawidłowego funkcjonowania, kto jak kto, ale Ty wiesz o tym, więc spokojnie. Dobrze że mąż przytomnie zapytał o to relanium, to znaczy że był na to przygotowany no i mógł podać szybciutko nie tracąc czasu na poszukiwania .  No i ja bym tez, tak jak napisała Strzyga, trzymała ja blisko siebie, albo zrobiła kokonik z czegoś pluszowego plus tykajacy zegarek pod spód, naprawdę działa. Trzymajcie się! No i teraz czekamy na dobre wiadomości!
tunrida, trzymam mocno kciuki za Was.
tunrida, a te drgawki to nie jest padaczka, która ujawniła się po narkozie ? Z opisu bardzo podobnie wygląda. Trzymam mocno kciuki żeby kicia doszła do siebie, tyle już dla niej zrobiliście, że nie może być inaczej  :kwiatek:.
Nie wiem, czy wam się chce czytać te moje kolejne relacje.
- kot rano aktywny, łazi, beczy, miauczy
- sika pod siebie, dom zaszczany i śmierdzący
- wczoraj wetka go podobno sporo karmiła u siebie w gabinecie karmą i pastą energetyczną ( nie miał napadów drgawek po jedzeniu, więc teoria mojego męża obalona)
- dziś sprawdzi mocznik z krwi i przy okazji inne wyniki
- powiedziała, że ustawi go na Luminal w tabletkach ( lek przeciwpadaczkowy)
- musimy kupić jakieś podkłady do sikania, bo ludzkie pampersy słabo się sprawdzają
- mamy co jakiś czas momenty upadku i chęć, żeby go uśpić. Ale po chwili widzimy jak kot walczy i nie mamy sumienia kończyć mu życia, skoro sam chce żyć
- wetka nas bardzo odciąża zabierając go na większość dnia do siebie
- wetka jest za tym, żeby powalczyć, bo "za dobrze jednak funkcjonuje, żeby go usypiać".
No to walczymy dalej. Dziś śpię w domu, to odciążę męża. Niech chłop odpocznie, bo noc miał do kitu.
Tunrida, zapytaj Alvike co zakładała szczajacemu kocurowi, to było coś na kształt majtek. Kot progresuje, wytrzymacie, będzie dobrze, ona sie ustabilizuje. Zazdroszczę wetki. No i bardzo chce mi się czytać, pierwsze co jak mam zasięg to lecę sprawdzać co u Was :kwiatek:
SA podkłady dla szczeniaków, w jakiś magiczny sposób zachęcające do sikania właśnie na nie no i chyba są duuuzo tańsze od pampersow
tunrida, podziwiam.  Ja powoli  skłaniam  się  ku uśpieniu  swojej  kotki,  od roku leczonej  na różne  przypadłości,  aż  do teraz.  Tydzień  temu  w końcu  wet stwierdziła po kolejnych  badaniach  krwi,  że  białaczka  lub nowotwór.  Kot to same kości, a  je za cztery,  w ogóle już nie chodzi  do kuwety  tylko załatwia  się  gdzie akurat stoi.  Od roku dzień  w dzień  sprzątamy  około  10-15(!!!!) kup (ma koszmarne  biegunki).  Dom mam zrujnowany. Ja nie mam już  siły.  Dlatego Was podziwiam  i kibicuję  kotce.
anai, współczuję... i to tak serio. Moja jedna kotka kupy to robi do kuwety, ale sika gdzie stoi. Jak ją przypili to po prostu z niej leci. Nerki i serce wysiądnięte, w płucach zmiany - albo zwapnienia albo rozsiane nowotworowe 🙁. Ale trzyma się ogólnie dobrze i radosna potrafi bywać w przerwach na spanie. Ma 18 lat (około) i...ja też po niej sprzątam po kilka razy dziennie.
anai- Nie ma czego podziwiać. U nas nie przejdzie z tym sikaniem pod siebie na dłuższą metę. Na razie sika, bo chory, więc ma wybaczone.  🙁 Nie ma nas w domu, by ktoś mógł systematycznie to robić. Kot musi ogarniać załatwianie się do kuwety. To od początku podstawowy warunek jaki mąż postawił kotu zabierając go z lasu. Możemy podawać leki, cackać się z żywieniem, płacić kasę itd. itp., ale do kuwety musi trafiać. Przynajmniej w większości przypadków. Mąż jest typem, który jest okrutnie wyczulony na smrody. Ma odruchy wymiotne na zapach kupy ( raz w życiu przebrał nasze dziecko, bo normalnie prawie wymiotował na sam zapach), głowa go boli jak siedzi przy zsikanym kocie. Wiem, że to chamskie i brutalne co mówię, ale nie przeskoczę tego.
Bo nie wszystko da się przeskoczyć, niestety. Mimo wszystko i tak zrobiliście już kawał dobrej roboty, gdzie inni poddaliby się na samym początku.
Niestety - kot jest powodem smrodu. Zawsze spotykałam się z opinią "pies śmierdzi, a kto nie", ale teraz patrząc z praktyki to jest to totalnie odwrotnie. I jedno, i drugie zwierzę ma jakiś swój własny zapach na sierści, wtulasz w nos w futerko i czujesz jakąś woń - to jest ok, to jest fajne. Ale jednak to, że pies załatwia swoje potrzeby na dworze ma duże znaczenie. Może kryte kuwety jakoś poprawiają sytuację, ale... Kocie jedzenie też nie jest obojętne dla nosa, bo stoi w misce. Pies zjada porcję od razu i po zapachu.

Wetnę się perfidnie w kocio-smuteczek Tunridy dwoma zdaniami.
Buras nadal u mnie i już sama nie wiem co dalej. Sąsiadka się wycofała definitywnie. Jest niby chętny - nieznany kumpel mojej koleżanki z pracy. Ale od miesiąca niby jest zainteresowany, a jakoś sam się ze mną nie kontaktuje. Nie chcę być nadgorliwa jak niektóre fundacje, ale jednak chciałabym poznać osobę, która miałaby się koteczką zająć. Porozmawiać, ustalić warunki przenosin, itd... A tu po raz kolejny koleżanka pyta czy kocia do oddania albo ja ją zaczepiam co kumpel, ona potwierdza że chłopak szuka kota, ja jak katarynka powtarzam koleżance - to niech kumpel do mnie zadzwoni... Gdzieś w głębi głowy jestem już chyba pogodzona z faktem, że Buras zostanie. Ponieważ nie wiem co będzie to i tak musiałam zamówić karmy, wylicytowałam krytą kuwetę... Ale przyznaję, że póki co... no nie jest moją miłością...
Jej obecność mi śmierdzi jak już napisałam powyżej. Nadal bardzo często bawi się w atakowanie, a ma coraz więcej siły. Konsekwentnie stosuję się do porad (bawię się zabawkami, upominam, syczę, miauczę, odstawiam, itd), ale mała jest bardzo uparta. Czasem ciężko ją "odstawić", bo żeby to zrobić, muszę ją od siebie oderwać wbitą pazurami w moją skórę. To boli. Wczoraj wieczorem rzucała się już na każdy fragment mnie.🙁 I niestety obecność kota wpływa na psa - tzn. znowu mam bardzo rozemocjonowanego sierściucha, który z jednej strony jest bardzo rozbujany, a z drugiej odbiera do siebie każde upominanie kota... Kocia mało szuka kontaktu innego niż atakowanie. Owszem gada sobie jak się bawi. Mruczy dużo i głośno, ale bardziej na widok psa niż mój. Zdarza się jej przyjść i położyć obok mnie, ale nie daje się głaskać. Na kolana przez ten miesiąc wlazła tylko raz, jakoś na początku kiedy dostała pozwolenie na poruszanie się po całym domu.
Ech, żeby tak ta kicia się uspokoiła i zaczęła być bardziej miziasta, bardziej przyjemna w kontakcie... 
ascaia- nie zgadzam się!! Zdrowy kot robiący normalne kupy o konsystencji twardych kiełbasek, załatwiający się do krytej kuwety ze żwirkiem zapachowym NIE ŚMIERDZI ! U nas kuweta stoi w salonie i nijakiego smrodu kota nie było!
To psa zawsze czuć psem, bo pies się poci i wydziela zapach psi. Zdrowy kot zawsze pachnie kiedy wtulasz się w futro.
Pies się nie poci 😉, pies zieje. Sierść łapie zapachy zewnętrzne. Owszem nieprzyjemny zapach mają psy mieszkające na podwórkach lub przebywające bardzo dużo na dworze, których sierść często wilgotnieje. Psy blokowe, które są zdrowe (nie mają problemów np. z zębami) nie śmierdzą.
Buras zaczęła już robić kupki o zwartej konsystencji i... one śmierdzą strasznie. Koci sik też śmierdzi. Żwirek (drewniany) nawet lekko podsikany śmierdzi. Stojąca karma śmierdzi. Obecność kota w mieszkaniu w bloku śmierdzi. Zawsze czuję, że u kogoś jest kot, gdy wchodzę.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 sierpnia 2016 10:30
Mój kot nie śmierdzi. Kuwetę mam otwarta i po prostu nie trzymam w niej kup ani sikow.
Nasza trójka kotów również nie śmierdzi. Jedyna woń, która może przeszkadzać pojawia się, kiedy kuweta jest już pełna kup. Jednakże one też inaczej pachnie, kiedy karma lepsza. Śpią z futrem parę lat i naprawdę mój pokój "nie jedzie" kotem. Brat też z jednym śpi, Mama również. I czysto.

Ascaia nie bierz żwirku drewnianego, tylko taki biały, drobny, zapachowy. Nie wiem z czego jest ten żwirek. Mój nazywa się Benek i ma zapach lawendy. Siki zbrylają się w jedną śliczną kulkę i łatwo je wyjąć. Ani siki, ani kupy zakopane przez kota w nim nie śmierdzą. Po wyjęciu sików i kupek, reszta żwirku pachnie nadal lawendą. Sprzątaną miał kuwetę raz dziennie rano i mówię ci, że nic nam w domu nie śmierdziało. A mąż na smrodu wyczulony. Karma też nam nie śmierdziała. Kot zjadał do czysta, a na w razie czego miał suche granulki w misce. Śmierdzą podobnie jak psie.
Ascaia, skoro kot tak Ci przeszkadza, to czemu nie ogłosisz jej np. na olx czy nie poprosisz lokalnej fundacji lub schroniska, by zamieścili u siebie ogłoszenie? Nawet zwykłe buraski znajdują domy w ten sposób. 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
10 sierpnia 2016 10:39
Pewnie napiszę troche niepopularnie, ale Ascaia skoro ją brałaś ze stajni, odkarmiłaś, to nie może tam wrócić?
Sprzątam kupki na bieżąco. Na tyle mocno to czuję, że na ogół lecę jak kota tylko zacznie i sprzątam jak tylko wyjdzie z kuwetki. Sikanko sprząta się trudno na bieżąco z drewienek, bo one się rozsypują na pył i opadają na dno. Żeby sprzątać na bieżąco musiałabym kilka razy dziennie przesiewać z pudełka do pudełka.
Kicia je puszki Animondy, więc chyba jest to dobra jakościowo karma.
Żwirek drewniany podpowiedziała mi któraś z was tutaj (przepraszam, nie pamiętam która), jako lepszy dla kociaków. Zrozumiałam, że te inne żwirki są drobne i maluch może je zjadać. Więc lecimy na drewienku.
Granulki nie śmierdzą fakt. Karma mokra stoi... no też przez porady tutaj. Pamiętacie - pytałam ile kicia powinna jeść i ofukałyście mnie, że jak to tak wydzielać maluchowi. (inna sprawa, że chciałam po prostu znać mniej więcej "pojemność" by rozplanować zamówienie puszek). Więc daję na oko - raz zje od razu, raz nagryzie i zostawi i tego jej nie chowam... Jak śmierdzi już bardzo, bardzo to wyrzucam, bo się boję czy nie zepsute. Ale smrodek się po kuchni unosi.
Dla mnie kot śmierdzi, tak czuje to mój nos i nie przekonacie mnie, że jest inaczej. 😉

mundialowa - chodziło o to, by nie działać na zbyt wiele frontów. Trochę znajomych się pytało, bo pokazaniu małej na moim fb. Potem była "zdecydowana" sąsiadka i był ten "zdecydowany" kumpel koleżanki. Byłam pewna, że jedno z dwojga się zdecyduje. Schroniska i fundacje są teraz totalnie przepełnione kociakami w tym wieku - wszelkiej maści dzikie mioty, które przywożą im ludzie. Jedna fundacja to nawet od razu podłapała temat, że może skoro i tak mam jednego to bym wzięła jeszcze kolejne / kolejnego na dom tymczasowy.
Ja się przyznaję bez bicia - ja sama nie wiem czego chcę tak do końca. Bo z jednej strony jest mi w tej chwili źle z kotem, z drugiej... jak to tak się pozbywać zwierzątka, to nieodpowiedzialne, bez serca i w ogóle. W sumie to chciałam mieć kota. Przecież znam takie fajne koty, miziaste, kochane. Jak jest "miłość" to smrody można przeżyć, tak jak wychodzenie w ulewę czy mróz z psem. 😉 Widzę w głowie takie wyobrażenie, że Buras się uspokaja, że się przychodzi tulić i że jest nam razem fajnie. I wtedy myślę, że może to jeszcze tylko np. miesiąc i będzie miło, tylko muszę być cierpliwa. Rozumiesz?

safie - taki był plan. Tylko... czy ona sobie poradzi? Czy to jest humanitarne? Ona już więcej czasu była w mieszkaniu jak w otwartej przestrzeni. A nawet tyle co żyła w stajni to większość czasu jako ślepe i głuche maleństwo pod opieką matki. Jak bym ją teraz "wrzuciła" do stajni to czy poradzi sobie ze starymi kotami, których tam jest naście? A co z jedzeniem - ja nie jestem w stajni codziennie, nasz stajenny na pewno nie będzie się zajmował karmieniem kota, lokalne kocie-mamy przychodzą dwa, trzy razy w tygodniu...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 sierpnia 2016 11:01
safie, jak kot dobrze jeść dostaje i ma gdzie spać, to nie widzę tragedii w mieszkaniu w stajni. My mamy stajennego kota, zdrowa, okrągła, mieszka w stajni, bo tak wybrała. Do domu sie nawet nie zbliża. I nie wyglada na nieszczęśliwa 😀
13 kotow bylo w domu, 2 kuwety, zapachu 0.
Wszyscy goscie zaskoczeni. Trzeba po prostu dobrac jedzenie, zwirek i kuwete.
Ale bylam w hodowli, kotow bylo chyba 17, tyle, ze zwirek drewniany tzw pellet. Smrod amoniaku taki, ze oczy plakaly same 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
10 sierpnia 2016 11:06
Ascaia, na kotach się nie znam, ale wydaje mi się, że nie powinno być problemu. Zwłaszcza, że mała nie jest kotkiem na kolanka, a bardziej małym dziczkiem.
Musisz też zacząć myśleć o sobie (egoistyczne podejście 😉 ) skoro obecnosć kota Ci przeszkadza.
Oddanie jej do stajni to nie jest zły pomysł, ale po sterylce
wniosek- ascaia zmień żwirek na lawendowego Benka i smród będziesz miała z bani.
Aczkolwiek ja jestem za tym, byś kota oddała. Bo jak ktoś CHCE kota, to wie, że CHCE. A nie, że musi, że powinien, że może pokocha, że może kot złagodnieje, że to nie wypada itd. itp. gdybym nie mogła znaleźć mu domu, chyba spróbowałabym ze stajnią. Bo z twoich wypowiedzi od samego początku wynika, że ty tak naprawdę nie chcesz tego kota. I obawiam się, że możesz się z nim męczyć. Nie zbawisz świata i nie naprawisz wszystkich krzywd. No chyba, że chcesz naprawiać krzywdy swoim kosztem? W stajni są koty? Są. Cała masa. Dają sobie radę? Dają. Przez pierwsze dni wozić mu karmę w miskę, albo zlecić to komuś. I tyle.
Albo szukaj tego domu dla niego. Intensywnie. Ogłoszenia gdzie się da i jakie się da. I nie zniechęcaj ludzi treścią ogłoszenia, tylko zachęcaj.  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 sierpnia 2016 11:18
U mnie tez kuweta nie śmierdziała, bo przy każdej wymianie piasku, była myta domestosem. Teraz mam folie, wiec po prostu całość wyrzucam i sama kuweta jako taka tez nie ma zapachu.
O, to też racja. Bo za rok zamiast jednego "mojego" kota stajennego, będę mieć pięć. 😉

No dobrze, to poproszę o konkretne odpowiedzi na pytania:
- czy uważacie, że Burczysława sobie by poradziła z adaptacją do życia stajennego?
- czy mogę zmienić żwirek na inny niż drewienko i nie martwić się, że mała zje i się zapcha?
- czy mogę dawać mokrą karmę w porcjach tak by nie stała? (niech stoi sucha, skoro zaczęła jeść)
- ponowię pytanie o orientacyjną ilość mokrej karmy dziennie - obecnie Burcia waży 1,5kg
- czy jest szansa, że jednak będzie miziasto-przytulaśnym kotem?
-tak
-tak
-tak ( nie popadajmy w jakieś skrajności z tym żywieniem zdrowego kota)
-nie wiem
-nikt tego nie wie
😉
Chyba mi jakaś wróżka ze szklaną kulą potrzebna. Niech mi powie jak widzi kota za rok.
😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się