Sprawy sercowe...
Eterowa, "serce" mowi: poltora roku to tyle co NIC! Lec z nim! To akurat, zeby pozyc troche w innym kraju, poznac inna kulture. Wrocic o wiele bogatszym w doswiadczenie I przezyc wspaniala przygode.
"rozum" pyta: Ile czasu sie znacie? Brak sprzeczek o niczym nie swiadczy, dojdzie do nich predzej czy pozniej
Co cie trzyma na miejscu? No i troche pesymistyczne pytanie ale musze je zadac: Dlaczego chodzacy ideal byl samotny w wieku 34 lat 👀
Poza tym to twojego posta czytalo mi sie wprost niesamowicie 😍 😉
Tak, mi też przeszło przez myśl w trakcie czytania, że gdzie ten haczyk... coś musi być z nim nie tak, gdzieś musi być jakieś "ale" (np. że żonaty czy coś), bo brzmi to wszystko wręcz zbyt bajkowo. 😉
Julie, tez tak pomyslalam! 😀 - ogromna szansa i wizja przygody stanela mi przed oczami 😜
kajpo oj tam z tymi sprzeczkami/klotniami. Ja od siedmiu lat sie nie.doczekalam ani jednej 😉
kajpo, we wrześniu skończył ponad 6-letni związek. Nie wiem czemu, ale zauważyłam generalnie taką tendencję wśród wszystkich swoich znajomych - że po kilku latach się rozstają, a nowy związek często szybko prowadzi do jakiś wiążących decyzji i wszyscy na tym dobrze wychodzą. Też się dziwiłam temu, ale wyjaśnił mi wszystko. Ja się pojawiłam właściwie od razu.
Cieszę się, że dobrze Ci się czytało posta, bo ja tak właśnie czuję się z nim 😉 I oczywiście patrząc realnie, mam całkowitą świadomość tego, że mogą być jakieś zgrzyty, to też jest nawet czasem potrzebne, jednak nie martwię się o to jakoś 🙂
Julie, 23 w tym roku. Właśnie też myślałam nad wyjazdem, ale z drugiej strony wiele mam już tutaj na miejscu, 8 osób w treningu, Eter progresuje, startujemy do C1 w skokach póki co, za kilka miesięcy chcieliśmy spróbować CC, no i tak mnie te konie trzymają, także też niełatwo się ukierunkować. Ostatnio podjęłam pracę na umowę-zlecenie, niby dorywczo, ale zamierza(ła)m się tym zająć zawodowo i otworzyć potem własną działalność w tym kierunku, bo można dobre pieniądze wyciągnąć. W planach na przyszłość mam trening koni (po ustaniu dolegliwości związanych ze złamaniem kręgosłupa), potem jakaś stajnia, ukierunkowanie na sport...
Póki co podziałamy wedle zasady "let it flow", każdy przemyśli temat ze swojej perspektywy i pewnie wrócimy do rozmowy szybciej niż nam się wydaje.
Ja uważam, że za krotko się znacie, żeby podejmować wiążące decyzje. Powinnaś pozwolić mu lecieć, bo inaczej może nie wybaczyć ci nigdy, że taka okazja go minęła przez ciebie. Ty też nie czuj się wobec niego zobowiązana, bo przecież masz swoje życie na miejscu tutaj. On niech leci, Ty pracuj sobie dalej z końmi, a jeśli ma przetrwać to przetrwa. Co innego, że możecie się przecież widywać. W końcu na pewno przez te półtora roku, któreś z was będzie miało możliwośc przylecieć na te parę dni i wtedy będziecie mogli spędzać czas razem. Jeśli macie prawdziwe uczucie, to ono przetrwa. Jeśli nie, to trudno, pozostaną wam wspomnienia. Ale bez względu na wszystko, nie ryzykuj zatrzymując go tu, żeby potem nie miał ci za złe, zwłaszcza że sam mówi, że to dla niego zawodowa okazja.
E., ja mu w żadnym wypadku nie chce mówić co ma robić, nawet ukierunkowywać go w którąkolwiek stronę, musi sam podjąć decyzję. Musi być świadoma i przemyślana od początku do końca. Powiedziałam mu zresztą żeby robił tak, żeby potem nie żałował i był szczęśliwy, bo na jego szczęściu zależy mi bardziej niż na swoim.
eterowa, a czy w ogóle zastanawiałaś się nad tym pod kątem biurokratyczno-papierkowym? Dostać wizę do USA to też nie jest takie hop siup, zwłaszcza że jak rozumiem, chciałabyś mieć też pewnie tam jakąś pracę. Na Twoim miejscu przede wszystkim rozważyłabym, co dla Ciebie jest w ogóle REALNE, bo może być tak że Twoja decyzja nie będzie miała nic do rzeczy i zostaniesz w Polsce bo nie dostaniesz wizy innej niż turystyczna. Być może warto spojrzeć też realnie w kalendarz, to znaczy spojrzeć, ile zajmuje czasu postępowanie wizowe w Twoim przypadku, ile to kosztuje, czy masz takie pieniądze (a jeśli nie, to czy chcesz pożyczyć od swojego chłopaka, czy wolałabyś tego nie robić żeby nie mieć u niego długu itd.) itp. itd.
Dopiero z takimi informacjami ja umiałabym podjąć decyzję, już abstrahując od tego czy byłabym pewna co do faceta, czy nie - to jest tylko i aż 1,5 roku, jeśli postępowanie wizowe potrwa pól roku, to to będzie 1/3 całego wyjazdu. No i trzeba też rozważyć kwestie finansowe, Nowy Jork jest piekielnie drogim miastem i pewnie musiałabyś mieszkać z tym facetem i nie miałabyś żadnej innej opcji w razie W z powodu cen mieszkań. Czyli trzeba by się np. zastanowić czy chcesz w takim razie mieć odłożone pieniądze w drugą stronę jak coś wam nie pyknie (co też tanie nie jest).
eterowa, szczerze? Jak nie masz wizy, to mozesz powoli zapomniec o wyjezdzie. A poza tym, come on, a jak sie okaze, ze to jakis swir? Co zrobisz sama w obcym panstwie, mile od domu? To nie europa, ze zabukujesz taniego rajanera i bedziesz w domu hop siup.
zen, może to naiwnie zabrzmi, ale dam sobie rękę uciąć, że to żaden świr 😉 Co do kwestii papierkowych to macie rację - mnóstwo biegania i załatwiania. To wszystko podlega jeszcze głębokim refleksjom. Nie mam pojęcia, w którą stronę pójść z myślami...
eterowa ja byłam w podobnej sytuacji, byłam z związku z facetem już 5 lat (nie mieszkaliśmy razem) i przyszło mi zadecydować na koniec szkoły gdzie będę pracować, kierując się nim wybrałam Mazury (ponad 700 km od mojego domu rodzinnego), zamieszkaliśmy razem- wytrzymałam rok, przetrwałam bardzo brzydkie rozstanie ... Najgorsze było to, że często nawet nie miałam do kogo zwrócić się po pomoc, rodzice wiadomo pomagali, ale na tyle na ile byli w stanie pomóc z takiej odległości, znajomi robili co mogli ale wiadomo, że to nie to samo co rodzina. Uczciwie mówiąc po rozstaniu zostałam sama na "końcu świata"...
Teraz nie żałuję, bo poznałam tutaj wspaniałego chłopaka, namówił mnie żebym szukała etatu bliżej domu, bo wie, że będę szczęśliwsza mogąc częściej widywać się z rodzicami. Jest cudownie, ale gdybym jeszcze raz miała wybierać, wątpię żebym zdecydowała się na wyjazd za facetem na drugi koniec Polski, a co dopiero do Nowego Jorku
Apropos świrów- ja po 6 latach związku, rozstając się, dopiero dowiedziałam się z kim miałam do czynienia...
No tak, ile ludzi, tyle historii...
marlin1990, Twoja wypowiedź dała mi trochę do myślenia. Jakoś do mnie nie odchodzi, że człowiek, który tworzy taki typ muzyki i który otacza się takimi ludźmi i który ma z nimi taki kontakt i więzi mógłby się okazać świrem.
Muchozol, zrezygnował od razu? Czy zastanawiał się?
Czemu jak facet w wieku około 30 lat nie ma kawałka metalu na palcu i gromadki przychówku to zaraz są podejrzenia że świr, a jak to samo mówi kobieta to "po prostu nie spotkała jeszcze tego jedynego"? 🤣
eterowa, ja bym pewnie została (1,5 roku to ciężka próba, ale też nie wieczność), chyba że miałabym wolną górę złota żeby jakoś wyjść z opresji jakby związek się rozsypał. A gdybyś pojechała z nim na kilka miesięcy, np. popracować w wakacje?
edit:
Jakoś do mnie nie odchodzi, że człowiek, który tworzy taki typ muzyki i który otacza się takimi ludźmi i który ma z nimi taki kontakt i więzi mógłby się okazać świrem.
Niestety w moim najbliższym otoczeniu taka osoba (uwielbiana przez ludzi, dobra, zawsze pomagająca, wstaw dowolne) okazała się największą możliwą gnidą. 🤔
A co do tego ideału, to też mnie zastanawia to, co dziewczyny - 34 lata i wolny. Znaczy pisałaś, że był w 6cioletnim związku. To daje mężczyznę 28letniego. Mój mąż to też ideał🙂. Był już zajęty w wieku 23 lat przeze mnie 😉.
gruba przesada. 30-parę lat to wcale nie jest dużo. Albo ktoś jeszcze nie znalazł partnera na stałe albo już sie rozwiódł. Mało tu przypadków rozwodów w wieku 20-paru czy 30-paru lat???
eterowa, ja po prostu mowie co mysle, a mysle na podstawie tego, co tylko sama przezylam. Mloda jestes, facet starszy od ciebie, doswiadczony. Mi sie w podobnej sytuacji do twojej lampka nie zapalila i nikt mi lampki nie zapalil. Ocknelam sie za pozno i do dzisiaj probuje walczyc o swoje normalne zycie. 'Moj' tez byl cudowny, idealny, ba, po rozwodzie, ze zla oczywiscie kobieta. I ciesze sie, ze stalo sie to wszystko w Polsce, a nie gdzies w pizdu za granica, gdzie bylabym zdana na jego portfel.
Mnie też by to najbardziej przerażało - zdanie się na pieniądze faceta, którego tak krótko znam. Zwłaszcza w takim miejscu jak Nowy Jork, gdzie samo utrzymanie się to są ogromne koszty nawet dla przeciętnego Amerykanina, już nie mówiąc w przeliczeniu na polskie cebuliony. Nawet bilet powrotny to kilka tysięcy złotych.
Eh, w każdej wypowiedzi znajduję mądrość, ciężki kawałek chleba 🙁
eterowa, a jak się zapatrujesz na odwiedzanie go tam na miejscu? Jest to dla Ciebie do przełknięcia finansowo, życiowo i emocjonalnie? Koszty nawet bardziej wstrząsające, ale za to kontynuowałabyś rozwój zawodowy i miałabyś okazję też dłużej go poobserwować. Związki na odległość są ciężkie, ale to też może być zaleta w tym wypadku. Jeśli "przetrwa" taką próbę, nie pójdzie w długą, nie poszuka sobie nowej laski na miejscu, to widocznie my się tu mylimy i wszystko z nim ok.
A jak coś się wysypie... to stracisz tylko pieniądze wydane na ewentualne bilety. No a wiza turystyczna to nie jest problem.
Ja byłam w o tyle dobrej sytuacji, że dzięki mojej pracy jestem zupełnie finansowo niezależna, ale nawet wolę sobie nie wyobrażać co by było gdybym w tamtej sytuacji tak nie było... Na szczęście rodzice wpoili mi, że miłość miłością, a swoją kasę, samochód, jakiś kąt trzeba mieć , bo to jest podstawa samodzielności. Ok może z samochodem przesadziłam, ale w mojej sytuacji bez samochodu byłabym uwiązana 😉
A ja w tym samym wieku co eterowa wyjechałam za facetem- co prawda nie do US, tylko do Irlandii, ale z 500euro w kieszeni i bez żadnych planów ani konkretów.
10 lat później jesteśmy nadal razem, już w Polsce, do tego oboje na managerskich stanowiskach - które raczej by nam się nie zdarzyły, gdyby nie Zielona Wyspa.
Eterowa- masz jeszcze czas na ewentualne 'błędy młodości'. Jeżeli czujesz, że możesz mu zaufać - jedź. Znając Ciebie (z postów na r-v) jesteś twarda, konkretna dziewucha - jakby przyszło co do czego i byś się musiała zawinąć za trzy miesiące, to po prostu to zrobisz, wrócisz i sobie poradzisz - tak, jak dotychczas sobie radziłaś.
Eterowa he, moja sytuacja. No więc prawie trzy lata temu pierdyknęłam wszystko i poleciałam na ,,szkszydłach mniłości" na wyspę o której w ogóle nie wiedziałam, że istnieje(dla większości moich znajomych do dzisiaj zresztą nie istnieje, gdyż mylą ją z Fuerteventurą). Z perspektywy czasu - dużo przeżyłam i wiele się nauczyłam, ale czy to było warte ceny zdrowia psychicznego...no, nie wiem. Pewnie tak. Lepiej najpierw odłożyć na bok sentymenty i zastanowić się nad stroną ekonomiczną przedsięwzięcia. I stroną NAJWAŻNIEJSZĄ w tym rozdaniu, to znaczy Eterową we własnej osobie.
Pytanie: czy przerywasz jakiś cykl edukacyjny? Czy masz cokolwiek do wpisania w CV? Jak z językami? No i kluczowe - skąd weźmiesz kasę na te 1,5 roku w NYC? Gorąco nie polecam uzależnienia finansowego. Nikomu i w żadnej konfiguracji.
Dwa sezony latałam za dziadem na tą wyspę. Wiązało się to ze stresem przy przeprowadzce, szukaniu pracy, później tyraniem przez pół roku bez dnia wolnego po 10-12 godzin dziennie, straciłam prawie wszystkie włosy i utyłam 10 kilo(jak się stresuję to mnie dopada żarcie kompulsywne). Aczkolwiek jak dla mnie ongiś było to ,,słodkim poświęceniem" bo byłam gotowa podążać za każdym kaprysem mojego faceta dokądkolwiek by się nie udał, a ja za nim jako ta romantyczna krasawica unoszona na skrzydłach miłości. Obecnie mój wiązek wisi na włosku(o ile się właśnie właściwie nie urwał), dziad naciska żebym przyjechała do niego do pracy na wyspę, a ja się turlam ze śmiechu po kanapie jak myślę sobie, że mogłabym jeszcze raz za kimś lecieć, zapominając o własnej wygodzie. Ponieważ spadły mi klapki i motylki w brzuchu już dawno opadły i zgniły na jego dnie.
A no i tego, abstrahując - mój facet był absolutnie idealny, cudowny, szarmacki, ynteygentny i w ogóle sam miód przez mniej więcej rok. Zaczęło się psuć od kiedy zobaczył, jak bardzo mi na nim zależy, ile jestem w stanie poświęcić żebyśmy byli razem. Teraz to już tylko gorzej 😁
Więc właśnie, zależy - jeśli tak czy siak miałaś ochotę zobaczyć Stany, to w sumie czemu nie, ale zabezpiecz sobie w razie czego ewentualny powrót. No i jeśli wyprodukuje to jakąkolwiek zmianę w Twoich dalekosiężnych planach karierowych na przykład, to jednak zastanów się 10 razy 😉 Myśl o sobie. Powodzenia!
Sorki za offa - feno, jak tak sprawy wyglądają to Ty może rzuć feromonami w Achillesa 😉 Może jakaś kolacja... oczywiście by omówić plany treningowe. 😉
eterowa, Ciężka sprawa. 😵
Chyba dobrze, że tu napisałaś, bo już masz wiele cennych spostrzeżeń i łatwiej Ci będzie "przemyśliwać".
Cokolwiek zrobicie, to i tak będzie źle i tak niedobrze. 😵
Ja 7 lat temu po walce serca z rozumem postawiłam na serce.
Cały świat myślał, że to żart, ale jesteśmy razem od 7 lat i ogień płonie nadal.
No ale to nie rada. Jak sama mówisz - ile ludzi tyle historii.
zen, może to naiwnie zabrzmi, ale dam sobie rękę uciąć, że to żaden świr 😉Uuuu kochana... A mówiłaś, że pomimo młodego wieku dużo widziałaś 😉 Tak mi się skojarzyło:
Muchozol, zapomniałam dodać "dla mnie" gruba przesada.
eterowa, czy On poważnie chce żebyś z nim jechała? Pamiętaj też, że często pierwsze miesiące to faza zauroczenia, fascynacji, trochę takie unoszenie się nad powierzchnią ziemi. Potem przychodzi trzeźwiejsze spojrzenie na partnera. Uświadamia się co w drugiej osobie przeszkadza lub drażni, no i wtedy czasem te wady są nie do przeskoczenia.
Ascaia tak właśnie myślałam, żeby se jednak w niego czymś zarzucić 😉 😁 W środę jedziemy na plażę rowerami, to może coś się tego...pozarzuca. 😁
Bo już mi się znudziło trzaskanie słuchawką za każdym razem jak usłyszę coś w stylu ,,ty tu nie jesteś od myślenia, uważaj bo sobie przeciążysz szare komórki, w relacji jedna osoba musi organizować i nakazywać a druga się podporządkować, więc zrób co ci powiedziałem bo jak zrobisz po swojemu to na pewno wyjdzie źle" 🏇 😂 Najpierw mnie to smuciło, później wkurzało, a teraz to już...ubaw po pachy.
feno, to czemu jeszcze z nim rozmawiasz?
Strzyga no właśnie od 2 dni nie rozmawiam. 😉 Jakiś czas miałam nadzieję, że to żarty. A jednak nie. 😎