stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Halo
Moze nie mam racji w tym przypadku. Nieszkodzi. Co nie zmienia faktu ze widzialam konie debujace, brykajace i robiace najwieksze gowno, beda wypietym na czarna z ostrym kielznem w ryju. Wiec nie majac racji i tak mnie to nie przekonuje. Bo jak kon bardzo chce to i tak cos odwali. A te patenty to mam wrazenie czasem stosujemy dla swojej psychiki.
I tak jak napisalam do gagi - swiadome i dobre jezdsiectwo polega na tym, zeby wiedziec czego i jak uzyc w danym momencie. I jak kiedys bede zmuszona uzyc czarnej albo ostrzejszego kielzna , na jakiegokolwiek konia po kontuzji, to przyjde tu i o tym napisze.

Mnie nie tyle oburzyl fakt samej propozyji ostrzejszego kielzna, co fakt propozycji bez argumentow, tak jak napisalas teraz w ostatnim poscie. Bo co z tego ze Ty wiesz o co chodzi, jak spora czesc ludzi moze nie wiedziec i traktowac to jako zachete do uzywania patentow, przy rozwiazywaniu problemow z koniem. Bo przeciez jak ostre kielzno przy koniu ktory odwala z powodu choroby, to mozna to samo zrobic przy koniu ktory chory nie jest, ale odwala.
Poza tym od nikogo z was nie padla chec podania innej propozycji rozwiazania takiego problemu. Narazie patenty sa wychwalane... i mam wrazenie ze uwazane za jedyne sluszne.
fanelia   Never give up
11 marca 2016 19:32
KaNie - ja podałam inne rozwiązania "sposobowe", a nie siłowe 😉 i jakoś poskutkowały mimo mojego braku jakiejkolwiek siły, bo miałam złamaną prawą rękę w czasie kiedy mój koń miał zacząć chodzić (i to też zaczynając od 5 min po równym, a potem z powrotem do boksu i też odpalał wrotki, wywijał przednimi nogami na wszystkie strony i tym podobne atrakcje). Fajnie, że udało się właśnie sposobami ogarnąć zwierzaka, ale nie zawsze jest to pewnie możliwe. Z mojej strony było to mnóstwo czasu i cierpliwości, podejścia i wyczucia, ale też bycia w stajni 3-4 razy dziennie, siedzenia z koniem w boksie i angażowania go prostymi zadaniami, żeby chociaż psychicznie go czymś zająć; nie każdy ma na to czas i możliwości.

Mimo że z całego serca przychylam się do zdania i poglądów KaNie, to tutaj też halomuszę przyznać rację i szczerze mówiąc właśnie czekałam na takie wyjaśnienie z jej strony  :kwiatek: Myślę, że w sytuacji, kiedy naprawdę nie ma wyjścia, takie kiełzno, o którym wspomniała jest wielkim udogodnieniem - bo faktycznie ważniejsze bezpieczeństwo konia (tak jak w przypadku Gagi) i jego pomyślna rekonwalescencja niż myślenie o szkoleniu. Mimo to wiem, o co chodzi KaNie - żeby siłowe rozwiązanie nie było stosowane powszechnie.
Fanelia
O wlasnie... dzieki za ostatnie zdanie. O to mi glownie chodzi  :kwiatek: Ale sie chyba wyslowic nie potrafie dobrze.
I sorry ze Cie pominelam. Zwracam honor 😉
fanelia   Never give up
11 marca 2016 19:56
Nie szkodzi 🙂 nie mam parcia na szkło 😉

Ja jestem w stu procentach za Tobą i Twoim zdaniem, jak Cię czytam to mam często w głowie coś podobnego, ale jednak sama nie wiem, co bym zrobiła, gdyby koń mi "nie poskutkował" na sposoby. Myślę, że też bym raczej myślała o tym, że rehabilitacja ważniejsza, ale zrobiłabym to na pewno wbrew sobie. Na szczęście nie mam tego konia od dziś i znamy się jak łyse kobyły 😉, więc o tyle było mi łatwiej. Wiedziałam, że jakoś się "dogadamy".
W sumie to w ogóle nie miałam na myśli zastosowania patentów, raczej chodziło mi właśnie o takie rutynowe minimalizowanie ryzyka, by tych gwałtownych ruchów do blokowania było jak najmniej. Choć nie rozumiem też ataku na halo, która nie zaproponowała przecież bardzo radykalnego rozwiązania, o ile dobrze zrozumiałam, o jaki typ kiełzna chodzi.
lillid, akurat myślałam o podwójnym, może pojedynczo też są, nie wiem.

KaNie, Rozumiem o co ci chodzi. Popieram tok myślenia. Ale żadna przesada nie jest dobra. Nie widzę idei, dlaczego człowiek nie miałby sobie pomóc, jeśli może to zrobić bezstratnie.
Są różnorakie kiełzna, są wodze pomocnicze. Ogierów raczej nie prowadzamy na kantarkach (a już na pewno nie z "bezpiecznym" karabinkiem). Stosowane środki trzeba dobrać optymalnie. Każde zarzekanie się jest trochę bez sensu.
Ostatnio w stajni pojawiła się klacz typu "ułańskiego", całe życie chodziła w długiej czance. I co? Mam dla idei patrzeć, jak jej właścicielka zabija się w terenie na zwykłym wędzidle? Nie. Będzie jeździć na pelhamie, mimo że musiałam instruować co i jak z pelhamem, a zasadniczo, jak się nie wie co i jak to lepiej się za to nie brać.
Bardzo sobie cenię najzwyklejsze wędzidło, pojedynczo łamane. Ale dość się naoglądałam "jaj", gdy nagle wiotki "szczypiorek" ma poradzić sobie z wypasionym hamanem, jeżdżonym na patentach i przez solidnego chłopa, żeby w takiej  sytuacji zalecać zwykłe wędzidło.
Ty chyba jeździsz ostatnio tylko na młodych koniach, co? To masz trochę inną perspektywę, inny priorytet. Wiadomo, że u młodzieży trzeba bardzo przejmować się pyskiem, i żeby nie powstały złe nawyki. Ale "dobrze" znieczulony, np. 13 letni koń to inna bajka. Jest sens poświęcać x (ile?) lat, żeby "odrobić"? O ile się da. Dla czystej idei?
Jaka jest ta idea? Mogłabyś sformułować? Co ci przyświeca, że masz takie a nie inne poglądy?
Jeszcze, przewrotnie, zapytam: po co się męczysz, jak "twoje" konie i tak dostaną raz-dwa pelhamy albo munsztuki do pyska, ledwo znikną ci z oczu?
Halo
Ja ogolnie juz nie bede tutaj argumentowac swojego zdania, bo to jak dla mnie jest juz tylko bicie piany, a ja tego nie znosze.

Ale powiem tylko ze zanim zaczelam jezdzic mlode, mialam tez swoje konie, jezdzilam konie ludzi itp. I moj priorytet byl taki zawsze. Nie akceptuje drogi na skroty i uwazam ze jesli jest problem to najpierw szukasz bledow w sobie, prosisz o pomoc kogos doswiadczonego, a dopiero potem jak nic nie pomaga to pchasz na konia cos powazniejszego kalibru.

A ostatnie pytanie jest z natury tych , ktore maja na celu udowdnienie mi ze moja praca to gowno czy jak?
Odpowiem Ci na nie i tak.
Nie obchodzi mnie co dzieje sie z tymi konmi , jak wyjada za brame stajni. Obchodzi mnie tylko to zeby , ktos kto dostanie konia po mnie, nie mial problemu z koniem, ktory juz jest przygotowany do rozpoczecia profesjonalnego treningu. Dla mnie liczy sie fakt checi do ruchu naprzod, pchania sie konia zadem, reakcji na dosiad, polparady i praca na fajnym kontakcie na zwyklym wedzile. Bo to chyba jasne jest, ze nawet jesli ktos sobie pcha tam do tego pyska cos ostrzejszego, to kon i tak musi byc przygotowany na akceptacje i poprawne odpowiadanie na pomoce?  Czy sie myle i w zasadzie to wszystko jedno bo wszystko zalatwi jakies ostrzejsze kielzno w ryju? 
Ja po prostu lubie pracowac z konmi i rozwiazywac problemy, bo to rozwija tez mnie i daje mi umiejetnosci, jakich droga na skroty mi nie da. I przez cale moje jezdziectwo najpierw szukam winy w sobie.
I uwazam ze na chwile obecna sa typy koni, z ktorymi ja sobie nie poradze i nie przejezdze problemu, ale po to jezdze , zeby kiedys byc dobrym jezdzcem. I nie uwazam ze mam prawo uzywac samodzielnie czegokolwiek ostrzejszego w przypadku "niesubordynacji". 
Halo mogłabyś wstawić zdjęcie tego wędzidła - nigdy się z takim nie spotkałam.

A w temacie koni po kontuzji - stoję teraz w obliczu pierwszego wsiadania na kobyłę po kontuzji i 3.5 miesięcznym areszcie boksowym i spacerach w ręku (też momentami dość ciekawych). Dla mnie głównym priorytetem będzie jednak bezpieczeństwo - najpierw moje, potem konia. I nie chodzi tu o braki w wychowaniu - mój koń przed kontuzją był mysiem pysiem, pod siodłem w życiu nie bryknął, zadębował raz pierwszego dnia pobytu w stajni. Za to po takim areszcie jest zwyczajnie nieprzewidywalny, mimo spacerów, dobrego wychowania (nie wchodzi we mnie, nie wbiega, nie wyprzedza), ale zwyczajnie od czasu do czasu wybucha- z czystej chęci rozładowania energii. I niestety, ale w takiej sytuacji każdy patent jest dobry i w mojej ocenie dozwolony, żeby doprowadzić rehabilitację do szczęśliwego końca. Na wychowanie, miłe wędzidła itp przyjdzie czas jak już przyjdzie czas na normalną pracę. Bo w drugą stronę patrząc - jak się rozwali od nowa i wróci do boksu to już nie będę miała czego w ten miły sposób ogarniać.
KaNie, nie chodzi mi o bicie piany, tylko interesują mnie ludzkie motywacje. Swoją wyjaśniłaś czytelnie. Dziękuję.
Ja, po latach, jestem już o wiele bardziej... mniej idealistyczna, może nawet z lekka cyniczna 🙁 Na zasadzie "nie da się kopać z koniem", czyli akurat z ludzką wygodą i nastawieniem na szybki sukces. A najważniejsze jawi mi się bezpieczeństwo.
Zatem optuję za optymalizacją 🙂 Żeby wilk był syty i owca cała.
Jeszcze przypomnę, że nie ma czegoś takiego jak rozwiązanie idealne i pasujące w każdym przypadku. Że każde kiełzno trzeba z wyczuciem wypróbować, bo efekty użycia niewłaściwego mogą być spektakularne.

olq, zdjęcie nic ci nie da. Na zdjęciu nie widać, czy wędzidło się blokuje, czy nie. Zazwyczaj blokada jest wpisywana w opisie. Pewnie nie zawsze, bo jak mówię - nie widać na oko. A kiełzna bywają w opakowaniach. Trzeba założyć, że takie  wędzidła należą do droższych, "firmowych", i szukać wśród takich.
Np są wędzidła "magic". A te nie "magic" potrafią wyglądać identycznie.
halo rozumiem, że chodzi o wędzidło łamane z blokadą, z którego przy pociągnięciu z obu stron robi się prosty sztywny ścięgierz. Takie wędzidła robi np. Trust (pojedyncze właśnie) i reklamuje jako eliminację problemu "dziadka do orzechów", ale Tobie zapewne chodzi o pessoa magic system? Quanta bardzo fajnie opisała to wędzidło na swoim blogu. Zabawna sprzeczność między zapewnieniami producenta a praktyką, bo reklamowane są właśnie jako bardzo łagodne kiełzna.
Halo
Zgadzam sie ze bezpieczenstwo jest najwazniejsze.
I sadze tez ze w temacie koni po kontuzjach, punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Kazdy robi to co uwaza za sluszne i najlepsze w danym temacie.

I tak masz racje w temacie optymalizacji.
Niemniej jednak 90% z nas (mowie tez o sobie ), nie ma wystarczajacych umiejetnosci, zeby decydowac o uzyciu czegos ostrzejszego. Jednak spora czesc ludzi robi to bardzo chetnie i przychodzi im to latwo.Duzo latwiej niz praca nad soba. W normalnym zyciu z tym nie walcze bo mi sie nie chce, ale moge tutaj wyrazic swoja opinie. Byc moze ktos sie nad tym zastanowi.

Sama w pracy uzywam roznych wedzidel, grubszych, cienszych, oliwkowych, podwojnie- , pojedynczo lamanych, gumowych. Wszystko w zaleznosci od konia i tego czego kon potrzebuje.
lillid, myślę, że ważna jest zasada, żeby przy szybkim pociągnięciu wędzidło przestawało się uginać, "pracować",jak firma i zasada techniczna o to mniejsza. Jedno drugiego nie wyklucza, to SĄ łagodne kiełzna, z moich obserwacji pessoa magic nawet Za łagodne. Natomiast ciężko oceniać konkretny egzemplarz, bo kiedyś miałam to niby magic, a w porównaniu z innymi z blokadą, coś z nim było nie tak. Można też kupić np. używanego żółtego sprengera tego typu i się zdziwić - bo już wyrobiony. Żeby to działało w sposób korygujący na wyskoki blokada musi działać bez pudła, natychmiastowo i naprawdę sztywno, a zwykły pierścień (imo) odpada, bo coś jeszcze musi utrzymać kiełzno w miejscu, choćby oliwka.
Potrzebuje na gwałt jakichs skutecznych pomysłów w temacie caplowania. Na gwałt dlatego ze kon pokazał ostatnio wrazliwosc grzbietu- na drugi dzien przeszło, ale jest to jakis alarm. A caplowanie nie pomoze mu naprawic pleców  🙄 . Dodam ze zródłem problemu jest ekstremalnie gorąca głowa a nie siodło czy pierwotne problemy z plecami bo nigdy ich nie było.
Evson, w jakich okolicznościach capluje?
Ja na caplujące konie miałem jeden patent sprawdzony . Mianowicie długie spacery w lesie i to nie po ścieżkach tylko w las . Koniowi ciężko kluczyć w lesie między drzewami równocześnie caplując . Na początku trochę strach ,ale potem koń się uspokaja i skupia się na jeźdźcu i omijaniu drzew w swobodnym stępie .  Dwa byłe XX po karierze wyścigowej w ten sposób udało mi się przerobić na całkiem sympatyczne konie rekreacyjno turystyczne .
Ja  oduczam poprzez ustępowanie od łydki. 
Jak już mi się koń uspokoił i swobodnie się poruszał w labiryncie drzew ,też dodawałem ćwiczenia ,żeby niektóre z drzew czy kałuż na drodze omijał ustępując od łydki . Fajny trening . Polecam .
jeszcze bym dodała do tego żucie z ręki w stępie (o ile koń umie) i zgięcia albo łopatki co kto woli ćwiczyć, w każdym razie wszelkie chody boczne ćwiczone w stępie ale w niskim ustawieniu, w takim na żucie z ręki, możliwie jak najniżej
halo gdy sie czyms zestresuje (pies, rżenie konia) lub gdy wyczuje ze idziemy w strone domu.

Zazwyczaj czesc spaceru jest na mega grzecznym ogarnietym koniu, na luźnej wodzy lub na lekkim kontakcie a gdy wystąpi bodziec to reszta to walka o zycie. Np wczoraj podjechalismy pod górke i na zjezdzie on koniecznie chciał wrocic galopem. Zaczelo sie caplowanie.
Jakakolwiek próba ograniczenia jego wolnosci sprawia ze w momencie jest ugotowany. Np nie ma mowy zeby go zatrzymac na 2-3 sek bo wtedy jest taka bomba ze  mi z tego stoj wywala z czterech albo idzie do góry (kiedys dębował ). Czasem powrót trwa dwa razy dłuzej bo kon idzie w miejscu, caplując.
A ja swoim działaniem jeszcze bardziej go nakręcam bo musze mu jakos ograniczyc mozliwosc wygalopowania spode mnie wiec jade ciagle na półparadach, przytrzymaniach. Wobec tego kon robi sie coraz krótszy i coraz bardziej wk ** . Powinnam mu bujnąc grzbiet bo tylko wtedy da rade go wbić z powrotem w stęp, ale są takie dni i momenty ze nie da sie zrobic kompletnie nic bo kon na kazda pomoc reaguje jak rażony prądem. Fajnie działało na niego zrobienie takiego półzatrzymania gdy zaczynał caplowac i w tym czasie nowy sygnał do stępa. Po paru razach załapał o co mi chodzi i czego od niego oczekuje. Ale nie działa to zawsze.
Od razu mowie ze nie mam szansy jechac sobie na luznej wodzy w momencie caplowania bo on jest tak nakrecony ze w ciaglu paru sekund zrobi mi z tego klus i galop i zadne sygnały dosiadem wtedy nie działają.
Magda Pawłowicz niestety u żuciu z reki nie ma mowy, z konia robi sie wtedy 'kogut' z szyją napiętą jak kamień..
niesobia o takim sposobie jezszcze nie słyszałam i mozliwe ze u niego by sie to sprawdziło. Musze spróbowac.
whisperer13 dzieki, tez spróbuje

Wlasnie o to mi chodzilo, ze moze macie sprawdzone sposoby na takie trudniejsze przypadki. Bo ja na ogół oduczałam konie caplowac po prostu działając odpowiednio pomocami, ale były to duzo prostsze przypadki, nie mega gorące folbluty. Pewnie przy morzu cierpliwosci i czasu by sie oduczył, bo dopiero jest wdrażany po zimie do roboty i jeszcze sie nie zdazył opatrzyc w terenach. Ale boje sie o ten grzbiet który solidnie obrywa przy caplowaniu  🙄 a z kolei zal nie wykorzystac takiego terenu jaki mam do dyspozycji -- wlasnie do budowy mięsni, tylko musi sie ten kon ogarnac zeby efekt nie był odwrotny od zamierzonego..

edit: dopisek
a stosujesz zgięcia boczne samej szyi?
to bardzo pomaga w takiej sytuacji, bo robisz zgięcie zamiast normalnej półprady, koń ci sie nie skraca przy tym, bo zgięcie samo w sobie nie zbiera konia i z tego można próbować odpuścić konia w dół

no a jak nie robisz zgięć to robiłabym zkaręty właśnie, las (o którym pisał słusznie niesobia) nie jest do tego niezbędym, można kręcić kółka o ile jest miejsce a jak go nie ma to chociaż jakieś "węże" robić, byle by wybic konia z myslenia o ruchu na wprost
Evson, czyli w terenie, tak?
Pomysł ze slalomem jest bardzo dobry, w braku drzew, jak np na zjeździe można jechać lekkim, płaskim wężykiem, żądając przejść z wygięcia w prawo na lewo, przestawiając pomoce. Ustępowanie (poprawne, pod kontrolą) też jest dobre. Najlepsze jest łopatką do wewnątrz. Gdy zasadniczym powodem caplowania jest chęć konia "szybciej, szybciej".
We wszystkich przypadkach kluczowe jest miękkie mocne przyleganie łydek (nie wolno oderwać "bo pędzi"😉 i kontrola zadu, żeby szedł tak jak chcemy. Nie przypadkiem wiele caplujących koni idzie skosem. Tak da się konia przytrzymać, ale nie da się wybić z caplowania.
Kolejna sprawa to dosiad. Umiejętność działania samym dosiadem na rytm chodu, zwalniania, przechodzenia do niższego chodu od samego dosiadu.
Przyznam się, że uparcie caplujące oduczałam brutalnie, nie poprzez pysk. Tak, usztywniając na maksa kręgosłup. Stając się betonem. "Tnąc" grzbiet jak gilotyną, ze 3 kroki, wbrew rytmowi. Każdy koń przestawał. Próbował znowu za moment - to samo. Zazwyczaj próbowały 3 razy - a potem święty spokój. To było wielce czytelne info, że stanowczo nie życzę sobie caplowania, że to ja decyduję jakim chodem idziemy.
Mam wątpliwości co do zgięć bocznych. Bo o ile przyczyną caplowania jest usztywnienie, a wygięcie zniesie tę sztywność w całym ciele, w kłodzie też, to tak. Ale widziałam trochę koni z łbem przy bucie, jednym, drugim, a caplujących (czy ciągnących) nadal. Osobiście uważam "odrywanie szyi od kłody" za obosieczne narzędzie, które może być równie szkodliwe, jak zrobienie łabądka z oparciem o pierś 🙁 , tylko nie w pionie a w poziomie. Wyegzekwowanie wygięcia całości, z dobrą kontrolą zadu, jest pewniejsze, bezpieczniejsze. Jeszcze nie widziałam konia, który by pędził w trawersie.

edit: Doczytałam w plecowym, nie wszystko będziesz mogła zastosować. Ale mam też refleksje. Bo nie wiem już, co jest u was jajkiem, co kurą. Nie masz kontroli nad kłodą - stąd kłopoty z tempem/rytmem i(!) kłopoty z plecami, czy też masz kłopoty z placami, stąd brak kontroli nad kłodą. I smutna refleksja. Napisałaś, że sporo pracowałaś na gumach. Wg mnie teraz opisujesz typowe zachowania konia pracowanego na gumach.
Moj caplujacy najczesciej w terenie reaguje dobrze na duze usztywnienie przeze mnie kregoslupa, tak jak pisze halo,,plus zucie z reki jako opcja jesli mam taka mozliwosc.
Halo , Galopada -Mnie też uczono , żeby caplującemu koniowi usiąść mocno i dać opór dosiadem jednak po doświadczeniach ,nie uważam tego za najszczęśliwszy sposób. Dłuższe jeżdżenie w ten sposób na caplerze to droga krzyżowa i rujnowanie sobie kręgosłupa , a koniowi kłębu  , a często jak koń mocno w caplowanie wkręcony to i efekt mizerny . Moim zdaniem najlepsze efekty daje postawienie koniowi takich zadań w stępie, które on rozumie akceptuje , a które mu fizycznie uniemożliwiają caplowanie . Ja jeżdżę slalomami między drzewami w lesie , ale można sobie ustawić jakiś slalomik np. z beczek . Myślę że jakieś wizualne przeszkody do omijana muszą być , same jeżdżenie wężykiem może nie wystarczyć .Aha na pewno jeszcze pomaga mówienie uspokajająco do konia . Dzisiaj bardzo niewielu jeźdźców pamięta , że głos też jest pomocą jeździecką często pierwszą jaką koń rozumie .  😉 Spotkałem się też z sytuacjami ,że ktoś wyjeżdżał na kilku dniowy rajd na caplerze , a wracał na swobodnie stępującym koniu na luźnych lejcach . No ,ale do tego patentu trzeba mieć dupę z mosiądzu .  😀
Evson, na mojego Łosia działa chodzenie tyłem i na zmianę jednym i drugim bokiem. Twój ma tendencję do wspinania więc cofania nie polecam, ale sidepasa możesz spróbować - fajnie rozluźnia łopatki no i na dłuższą metę jednak wymaga pewnego wysiłku, więc koń z opcji bokiem albo przodem wybiera w końcu przodem 😉 Ustępowanie od łydki też może zadziałać, ale nie musi - miałam niedawno do jazdy takiego agenta, że jak się zdenerwował to i ciągi by mógł robić caplując 😉
Evson skoro zaczęła pisać w temacie Orzeszkowa to będę spadał . Jednak przestrzegam . Jak słusznie zauważyła Halo problem koni caplujących przeważnie spowodowany jest nadpobudliwością konia  i jedyna słuszna droga to uspokojenie i wyciszenie delikwenta . Jeżeli w tym stanie zaczniesz robić z koniem chody boczne , cofania itp , to dojdziecie do sytuacji w której koń będzie pod Tobą robił całą Hiszpańską Szkołę  ,tylko do przodu w stepie roboczym nie będzie umiał iść. Więc najpierw konia wycisz , naucz przeżuć wędzidło i rozluźnić się w stępie , a dopiero wtedy zacznij mu stawiać jakieś trudniejsze zadania ujeżdżeniowe  .Każda inna droga jest drogą na skróty i to bardzo niebezpieczną . Nikt matury nie napisze ,jak ma problem z podstawówką . Konie caplujące nie są łatwe , wiec trudne zadanie przed Tobą . Życzę powodzenia  😅
niesobia, halo, Orzeszkowa, galopada, Magda Palwowicz dziekuje serdecznie za rady, na pewno wyciagne z nich cos dla siebie.
niesobia o tak, uspokajanie przede wszystkim. Ten kon ma trudno wyczuwalną granicę miedzy 'przepaleniem styków' a próbą dominacji, nie mozna go za pewne rzeczy karać (karam go tylko za wspinanie sie) bo to strzelanie sobie w kolano.

A tak serio to zaczynam powaznie myslec czy nie wywalic tego konia na łąki i dac mu spokoj. Odkad go mam czyli 3 lata to wiele rzeczy zmieniło sie na plus np kiedys wychodzenie na padok oddalony 7 metrów od stajni odbywało sie na łancuszku a kon i tak ledwo dał sie tam doprowadzic. I wiele innych historii. Dzisiaj - gdy nie wpadnie w stan paniki, to najmilszy folblut świata, mozna stac mu za zadem, przechodzic pod brzuchem, za mna łazi jak pies i woła mnie z padoku czy z boksu. W jezdzie tez, gdy jest skupiony i rozluźniony to najdelikatniejszy najbardziej subtelny kon na jakim jezdziłam. Wkłada serce we wszystko, jesli rozumie. Przy naskakiwaniu nie tknął mi drąga. Na zawodach nigdy nie zrobił wiochy. Ale wystarczy moment i nie poznaje konia. On musi byc jakos nieźle uszkodzony psychicznie. Np ostatnio do stajni przyejchalo kilka nowych koni i on jest  zaaferowany sytuacją drugi dzien. Dzisiaj jak go sprowadziłam do boksu samego (dla niego bezpieczniejsze, lepiej kojarzone miejsce to koniowiąz, nie lubi byc zamykany w boksie ale musialam go tam troche zostawic bo przemókł i musialam go wysuszyc i zmienic derke) to oczywiscie rżał jak opetany, zrobił z 10 kup i zaczął sie cały trzasc.  🤔 Az mnie przestraszył bo ostatni raz takie drgawki widziałam u kobyły która chwile później padła na zawał... Cos okropnego. Przy tym caplowaniu jest podobnie, przełącza sie na tryb takiego wariata do którego nic nie dociera.
Zeby byla jasnosc, ja nie jestem wybitnym jezdzcem, w moim mniemaniu dobrym tez nie, ale nie laikiem. Zajezdzam konie, jezdze konie klientów itd wiec nie jest tak ze sie tego konia boje i szukam pocieszenia na forum. Szukam podobnych doswiadczen, ale mozliwe ze nie znajde bo mi sie pierwszy raz trafil az tak rozhisteryzowany kon.
halo mysle ze teraz głównym problemem jest to ze ten kon nie jest w ragularnym treningu. W zwiazku z tym nie mam kontroli nad wieloma rzeczami. Nie mam hali wiec zima zupelnie nieprzepracowana. Nie mam równego placu, wiec kon nie ma komfortu podczas pracy. Sam fakt ze plac jest pochyły, przy wrazliwym koniu bez równowagi sprawia ze on ciagle goni swoj srodek ciezkosci, ogolnie goni goni goni..
Dlatego wszystko jest nie tak jak powinno byc, ten kon od dwoch lat nie pracował mocno, a wiadomo jak sie jezdzi na wystanym folblucie..
Rozwin prosze temat pracy na gumach bo to ciekawe. Chetnie dowiem sie czegos na ten temat. Ogolnie tez nie lubie pracy na gumach, ale u niego stosuje bo on i tak ich nie naciąga i wg mnie bardzo fajnie na nich pracuje. Ale jesli robie jakis bład to chetnie rozwaze zmiane wypiecia.
Evson słyszałem taką opinie ,że mając xx będzie to najlepszy , lub najgorszy koń jakie mieć będziesz . Coś w tym jest . Życzę Ci żeby ten Twój okazał się tym najlepszym .  🥂
niesobia Dziekuje  😉 tak, cos w tym jest. Moj ma to szczescie ze i tak jestem jego wielką fanką i ma u mnie emeryture, czy bedzie użytkowy czy nie. Mysle ze jeszcze spróbuje cos z niego zrobic, bo tak jak pisalam to kon o wielkim sercu, który nie wybacza zadnego błędu wiec jazda za nim to swietna lekcja pokory. W sumie poddac sie moge zawsze. Nie chce tylko robic czegos co wpedzi go w jeszcze gorszy stan psychiczny, dlatego ciagle szukam optymalnych rozwiazan.
Sama tez mam w planach wybierac sie na trening na innych koniach 2x w tyg, zeby ktos spojrzał czy to ze mna sie cos nie tak nie porobiło (usztywnienia itd).

Zdam relacje jak wypróbuje Wasze sposoby  🙂
Evson, wg mnie gumy straszliwie znieczulają konie w pysku. Bo są elastyczne 🤔 Konik pociągnie = guma ustąpi = konik dostanie luz = dostanie nagrodę za pociągnięcie. Jednocześnie miękko ganaszują, więc dają Złudzenie kontroli i miękkości. A zdejmiesz gumy i masz bal. Dlatego często te na gumach chodzą  furt na gumach, nie sposób zdjąć bez efektów specjalnych. U nas dziewczyna nabyła konia (zresztą świetnego, w zasadzie kuca), który kilka lat chodził na gumach, skakał też 🙁 2+ lata zajęło oduczanie go efektów ubocznych 🙁

Coś się obawiam, że to nie caplowanie jest twoim największym problemem, tylko to obrzydliwe uczucie, że do konia NIC nie dociera, bo jest w swoim świecie, jakby autystyk w napadzie obaw, jakby ruchomy beton, "siedzieć na piecu CO" jak to nazywam. Realizuje Swój program, gorący, a wg swojej woli ruszyć możesz jak ten piec (piec waży ok 200 kg.)
To grubsza sprawa, bo klucza trzeba szukać indywidualnie, bardzo. Przedziwne rzeczy mogą zadziałać, dotrzeć do systemu nerwowego. Co bym mogła polecić? Jednak presję, ale możliwie stałą i delikatną. Jednak informacje "nie życzę sobie, "ziemia do konia, over", np. batem - ale dotyk, nigdy ból - ale konsekwencja żelazna. Swój olimpijski spokój i rycerską nieustępliwość. "Chwytów" to już trzeba samemu. niesobia, bardzo słusznie napisał o użyciu głosu. Można próbować jakoś klikerowo, czy to będzie "sprzęt" czy fragment melodii, czy specyficzne podrapanie. Uwarunkować na miły bodziec, który działa jak klik myszą, jak reset.
Evson skoro zaczęła pisać w temacie Orzeszkowa to będę spadał .

😍 Mam nadzieję, że będziesz tak robił we wszystkich wątkach 😅
Evson a jak wygląda dieta tego konia? Moze daloby sie cos zmodyfikowac/obcisc, zeby byl mniej gorący?
Oczywiście, spokój jeźdźca jest kluczowy - nie można sie spiąć i złapać konia sztywno za ryj, ani siedzieć z zaciśniętymi zębami i wstrzymanym oddechem - możesz mu nawet zagwizdać albo zaspiewac 😉
Na Losia działa dyskomfort w postaci chodzenia bokiem - robimy sidepassa, prostujemy i jak idzie normalnie to super, jak kica albo capluje znowu to myk na drugi bok. Na drugiego podzialalo mi kompletne ignorowanie jego nerwów - za pierwszym razem jeździłam drogą ktora go stresowala bitą godzinę, gadając, nucąc o generalnie starając się go równo dupa jechac na kontakt.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się