Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

ash   Sukces jest koloru blond....
23 listopada 2015 16:36
Dzionka, ja wsiadłam 8 tyg po cc, na stępo klusa 🙂
Nic nie bolało, zero dyskomfortu ale u mnie się wszystko goi jak na psie 🙂

Julie, w sumie to nie, tylko takie cięższe się wydają.
Rozumiem ze samo się zastopuje? Ok, to czekam! 🙂
Quendi, Czyżby od "kobiety bluszcz", o której mi opowiadałaś? 😉

ash, Samo się zastopuje. Z tego co pamiętam, groźba wybuchu mi przeszła po 2-3 dniach, a uczucie ciężkości po kolejnych kilku.
Ale ciekawą rzecz opowiadała nasza wspólna koleżanka szafirowa, że klika ładnych miesięcy (8-9?) po zaprzestaniu karmienia nadal po ściśnięciu leciał pokarm.
ash   Sukces jest koloru blond....
23 listopada 2015 18:07
Julie, tak pamietam jak Ola mi to mówiła. Moja przyjaciółka miała to samo. Ciekawe kiedy u mnie będzie sucho.
Moje dziecko zasuwa po całym domu. Raczkowanie w 100% 🙂
Dzieje się 🙂
ash Ja mialam totalna lipe z odstawieniem! Meczylam sie dobre 2 tygodnie i w trzecim musialam dwa razy sciagnac grudy. No ale ja sie mordowalam z laktatorem 8 miesiecy i 2 tygodnie takze zmniejszajac ilosc odciagan w ostatnim czasie. Skonczylo sie na interwencji poloznej zimnych okladach, homeopatii i jakichs tam ziolach. Bosh, jak mi dobrze bez karmienia. Cycki duuuuzo lzejsze, plecy sie ciesza, o odciaganiu nie wspomne! A tak z ciekawosci, to co i ile dajesz Tymkowi do jedzonka?
ash, 8 tygodni powiadasz... Pytam, bo zastanawiam się co jest sensowniejsze z logistycznego punktu widzenia - ewentualnie przenieść konia bliżej domu zanim urodzę czy w kwietniu na przykład,  już z małą na świecie. Nie wiem czy dam radę z nią taką malutką przeprowadzić całą akcję przewożenia Dziona, bo to jednak pół dnia na zapakowanie konia i paki plus rozładunek, a z drugiej strony może bez sensu go przenosić w lutym, jak wsiądę w kwietniu. Ech, dylematy dylematy.

Julie, dlatego odreagowuje, bo wyrobiła normę x15 dzisiaj w nocy 😉 Normalnie się cieszę, że bryka, ale dzisiaj mnie wymęczyła ;P Albo więc faza księżyca jak u Gieni-Pigwy albo się otrząsa z mojego wkur*a 😁 
maleństwo   I'll love you till the end of time...
23 listopada 2015 19:27
Dzionka, ja wsiadłam po 9 tygodniach, bo tak dotarłam do gina, a bez zezwlenia nie chciałam. Po sn. Koleżanka ze stajni teraz wsiadła chyba ze 4-5 po sn, a forumowa falabana 3 po cc, ale ona jest hardkorem.

Co do logistyki. U mnie WSZYSTKO stało się trudniejsze jak pojawiła się młoda i nic nie da się jak dawniej, ale to może mój problem, no i kwestia, że jesteśmy sami, bez dziadków do pomocy.
maleństwo, to samo mi mama powiedziała, że chyba nie wiem co mówię twierdząc, że z małą to ogarnę 😉 Chyba więc lepiej żebym pochodziła te dwa miesiące na spacerki w ręku czy polonżowała, ale już ze spokojną głową, że nie muszę takiej akcji organizować z noworodkiem u boku.
dea   primum non nocere
23 listopada 2015 19:34
Jeśli będziesz w stanie konia spakować i przewieźć, to znaczy, że masz czas jeździć i ma to sens  😀iabeł:
Mnie konia "z zaświatów" siostra spakowała i przywiozła. Nie dałoby się zostawić malucha na tak długo ani załatwić tego z dzieckiem. Tyle że:
Ja nie liczyłam na wsiadanie - w planie od początku tylko mizianie i spacery w ręku*
U mnie "jazda" oznacza ok. 4 godzin - bo trzeba pójść po konia, wyczyścić, osiodłać.... potem sprzęt poodnosić i wszystko pozamykać, jeszcze ktoś zagada... może się szybciej wyrabiasz 😉

* opowiem wam historyjkę z tych spacerów. Na koniec były też kłusy - taka fajna dróżka, lekkie pochylenie w dół, żwirówka. Rudej się podobało, rozciągała się i częst parskała, a roczny dzieć na plecach miał radochę z "hopsahopsa". Truchtamy więc sobie spokojnie, wynurzamy się zza zakrętu, a tam siedzi na poboczu rodzinka. Siedzi i patrzy co to za ufo się zbliża, człowiek+dziecko i koń na sznurku obok. Widzę te miny  🤔 Dobiegamy, zrównałyśmy się z nimi i w tym momencie moje dziecko przeciągle parsknęło. Jak najbardziej po końsku :p Nie zmieniając tempa odbiegłyśmy dalej, ale miny były bezcenne  😎 Jeszcze długo się uśmiechałam na myśl o tym jak to wyglądalo z ich perspektywy 🙂
Dzionka, ja wsiadłam po 8 tygodniach od cc. Ale... do teraz jeździłam może ze 4 razy? 5? Koń ma dobrze z dzierżawczyniami, a dziecko naprawdę pochłania MNÓSTWO czasu i sił. Też będąc jeszcze w ciąży mówiłam, że po miesiącu wrócę do regularnych jazd. Sorry. Nie da się. Chyba, że jesteś czynnym zawodnikiem i jest to Twój sposób zarobku. 😉
Nie tam, żadnych regularnych jazd nie planuję, bo wiem że nie dam rady i nie chcę nawet. Był czas na regularne konikowanie, teraz będzie czas na Sarkę 🙂 Raczej myślę o opcji, że raz-dwa dni w tygodniu mama/mój W biorą młodą w wózek i idą na spacer, a ja w ciągu godzinki akurat wsiadam i mam tą chwilę dla siebie. Bo stajnię bym miała 10 minut spacerem od domu. A dzierżawcy na pewno swoją drogą, całą ciążę Dzionek jest teraz w pełnej dzierżawie.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
23 listopada 2015 20:24
Niektórym się udaje. Ta moja koleżanka ze stajni póki co jest u konia kilka razy w tygodniu - małego zostawia swojej mamie i jeździ. Ja tego nie ogarnęłam. Dziecko ma 16 miesięcy, a ja u konia jestem 2 razy w tygodniu, w weekend. Czasem w tygodniu wyskoczę z nią, no ale wtedy to tylko popatrzeć na konia i dać jabłka przez płot. Inna sprawa, ze u mnie zawsze jakoś tak czworonogi "wyczują" czas, kiedy trzeba zejść ze sceny. Pies umarł, kiedy ważyły się jego losy - zostać z rodzicami, czy wyprowadzić się ze mną. Koń się posypał, kiedy okazało się, że nie będę miała dla niego więcej czasu. Choć zarzekałam się, że z rocznym dzieckiem, to paaaanie! Czasu a czasu! Zazdroszczę tym, którzy mają jak.

Ale też to nie tak, że spędza mi to sen z powiek. Patrzę na córkę i cieszę się czasem z nią, bo nie wiem, kiedy tak urosła:


ash   Sukces jest koloru blond....
24 listopada 2015 07:41
Dzionka, przeprowadzaj Dziona zanim urodzisz! Z noworodkiem to niewykonalne!
Tymek ma 9 miesięcy a my przeprowadzkę ogarniamy na raty, żeby go na cały dzień nie "porzucić".
Rano paki i sprzęt ogarnie mąż, a po południu razem załadujemy i zawieziemy konie. Timi będzie u babci w tym czasie.
Pandurska, Tymek je rożnie. Przed snem i 2x w nocy pije mm, w dzień tylko posiłki stałe.
Jajecznica, jaglanka, kaszka z owocami, zupy je wszystkie oprócz pomidorowej. Na drugie danie warzywa z mięsem/rybą makaron, ryż, kasza itp. Owoce na przekąskę, uwielbia ogórki kiszone 😉
Teraz idą kolejne zęby i słabo je :/
maleństwo - mina Kalinki jedzącej parówkę bezcenna 😁
Wiecie, jednym sie udaje, drugim nie. Wszystko to kwestia logistyki, dogadania sie z partnerem/dziadkami/opiekunka i w najwiekszej mierze dziecka, ale i tu da sie ponaciagac troche strune 🙂 Tak sobie mysle, ze gdybym miala konia to spokojnie pare razy w tygodniu bym jezdzila a przynajmniej byla w stajni. Iga ma 10 tygodni, nie ma problemu zeby zostala z tata 3h czy zeby pojechali ze mna, mysle ze im bedzie starsza tym bedzie latwiej (chociaz tutaj pewnie wiele z was popuka sie w czolo  😁 ). Tylko wlasnie musi byc czas ze strony opiekujacego i checi. No i fajnie jak stajnia jest bliziutko, nie traci sie cennego czasu na dojazdy.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
24 listopada 2015 07:59
Kurcze, tak Was czytam i moje dziecko jest chyba mocno zacofane jesli chodzi o jedzenie ...

ash - jak podajesz mięso, rybę, makaron ? W kawałkach ? Jak Tymek daje sobie z tym rade ? Moja ma tylko dwa zeby i jak narazie nie za bardzo daje sobie rade z takimi
Niezmiksowanymi posiłkami ...
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
24 listopada 2015 08:00
Dzionka, aja Ci poradze inaczej- donosc, urodz i dopiero jak bedzieszwjako-takiej formie zacznij myslec o koniu.Skoro jestw dzierzawie i ma dobre warunki, to nie rob sobie rewolucji- bo nowa stajnia, to zawsze stresy, nie wszstko 'w praniu' wyglada tak jak opowiadaja/oboiecuja, masz stresa no bo kon w nowym miejscu,wypadaloby do niego pojsc,a dziec akurat tfu tfu zagilony i masz tydzien z glowy. Jak wypracujesz sobie juz 'system' zycia z dzieckiem, bedziesz realnie wiedziala jakie to dziecko sie okaze, to podejmiesz na spokojnie decyzje.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
24 listopada 2015 08:16
bazylka, bo ona w ogóle jest strasznie miniasta. Jak z tatą ogląda teledyski na tablecie (obowiązkowy punkt dnia, tata wraca, a ta od razu leci z piskiem do tableta - "puszczaj mi!"😉 - to wtedy byś ją zobaczyła, jak przeżywa muzykę.

edit. przepraszam za dubel, komp mi powariował
maleństwo   I'll love you till the end of time...
24 listopada 2015 08:23
bazylka, bo ona miniasta jest strasznie, wszystkie emocje od razu widać na buzi. To chyba po mnie.

Wizja, moja córu też nie taka hop do przodu z jedzeniem. Dużo próbuje i chwała jej za to, ale nie powiem, aby się tym najadała. Np widoczna tu parówka. Ona uwielbia mięso (nasze dziecko!), ale nie umie pogryźć i upycha w policzek, ciamka, ciamka, w końcu wypluwa. Najlepiej wchodzą jej bułki, banany (wczoraj kolacja a la Małysz - pół bułki i pół banana), makaron, naleśniki, pierogi, ostatnio np jadła tortellini z ricottą i pomidorem. Ale to są ilości typu wielkość jej dłoni. Najwięcej je wieczorem, jak jest z tatą. Je też nadal czasami słoiczki, ma kilka, które uwielbia - owocki z jogurtem Hipp, kurczak z jasnymi warzywami Gerber. Szału nie ma, ale rośnie, ergo się najada...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
24 listopada 2015 09:16
Dzionka, ja przenosiłam konia we wrześniu, a w październiku urodziłam. Z perspektywy czasu żałuję, że nie mogliśmy zrobić tego wcześniej (przeprowadzka odbyła się z przygodami, a ja myślałam, że urodzę w trakcie 😉 ), ale jeśli mielibyśmy zrobić to z dzieckiem, to pewnie dopiero teraz byłoby to w ogóle możliwe.

Co do jazd konnych, to mam koleżankę, która nie miała żadnych problemów z jazdą i niemowlakiem. Dziecko w wózku grzecznie spało koło ujeżdżalni, a ona jeździła, ale do tego potrzebny jest już mega grzeczny niemowlak. U nas by to nie przeszło.

maleństwo, ja też jestem fanką parówkowej Kaliny 😀

I jeszcze Hania w łóżeczku 🙂
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
24 listopada 2015 09:23
[quote author=maleństwo link=topic=74.msg2454966#msg2454966 date=1448353383]
bazylka, bo ona miniasta jest strasznie, wszystkie emocje od razu widać na buzi. To chyba po mnie.

Wizja, moja córu też nie taka hop do przodu z jedzeniem. Dużo próbuje i chwała jej za to, ale nie powiem, aby się tym najadała. Np widoczna tu parówka. Ona uwielbia mięso (nasze dziecko!), ale nie umie pogryźć i upycha w policzek, ciamka, ciamka, w końcu wypluwa. Najlepiej wchodzą jej bułki, banany (wczoraj kolacja a la Małysz - pół bułki i pół banana), makaron, naleśniki, pierogi, ostatnio np jadła tortellini z ricottą i pomidorem. Ale to są ilości typu wielkość jej dłoni. Najwięcej je wieczorem, jak jest z tatą. Je też nadal czasami słoiczki, ma kilka, które uwielbia - owocki z jogurtem Hipp, kurczak z jasnymi warzywami Gerber. Szału nie ma, ale rośnie, ergo się najada...
[/quote]

maleństwo to podobnie jak u nas. Najwyżej wielkość jej dłoni. Przeważnie mniej. Coś podziubie. I tyle dobrze. I też kurczaka w jasnych warzywach zje właśnie, no i indyka z dynią i ziemniakiem. Dwa takie awaryjne słoiki co czasem jeszcze wejdą. Wczoraj miała dzień "na nie" . Podziubała rano grahamki z masłem i serkiem, pogardziła pyszną pomidorówką. Banana troche zjadła.
Jeśli ma do wyboru mięso i coś to zawsze wybiera mięso. Ilości tak jak mówię niewielkie , ale widać że jest mięsożercą. W przeciwieństwie do mnie, ale za to tak jak tato .)
Dziś gotujemy krem z pory, selera, pietruszki. Z nadzijeą że zje. Najczęściej jednak po wielkich staraniach obiadowych, wymyślaniach ona potem po 3 łyżeczkach robi gejzer .)

Mam zamiar upiec dziś kulki podobne do proponowanych przez slojme . Takie z pieczywa, warzyw, jaja. Dodam nieco masła. Co by jajko przemycić bo po jakiś 30 próbach podania jaja w różnej formie zdecydowanie widzę, że nienawidzi jajek tak jak ja.

Poczekam cierpliwie jak te zębony w końcu odpuszczą. Może dziecko się zmieni. Może zawsze będzie takim typem. Trudno.

Peditara natomiast pochwaliła nas za bardzo dobry poziom D3 u Mileny. Powiedziała że nieczęsto widuje taki dobry wynik u dzieci. Ale pilnujemy suplementacji tą witaminą od urodzenia. Ona jest bardzo wysoka (ponad 90centyl) podajemy zatem jedną kapsułkę d3 i jedną kapsułkę DHA.

Wg mnie to bardzo demonizujecie przeprowadzkę. W wysokiej ciąży najbardziej bałabym się załadunku, że koń mnie popchnie, przyciśnie itp.
Z 3 tygodniową Nelą jeździliśmy po kraju kupić auto, z kilkumiesięczną pojechaliśmy na drugi koniec kraju kupić konia. Na czas oględzin, formalności i pakowania dziecko było z tatą. Można spokojnie pojechać z dzieckiem i kimś do pomocy, spakować graty, jak dziecko głodne to nakarmić i zapakować konia.
Wg mnie to najgorzej zakładać tylko ramy czasowe, np. Że mamy na to 2h. Lepiej dać na luz ile trzeba tyle czasu poświęcić.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
24 listopada 2015 10:09
bera7 - zgadzam się w zupełności. Ja z kilkutygodniową córą też już normalnie podróżowałam, załatwiałam różne rzeczy i nie było problemu. Ale to pewnie też wszstko zależy od dziecka i od tego jak mama "chucha i dmucha" na nie.

Malenstwo - to pocieszające. Moja produkty niezmiksowane ładuje, ładuje do buzi jak chomik, a potem nie może tego przełknąć, wypluwa, ma odruch wymiotny i te sprawy... Jakoś nie wiem jak to całe jedzenie ugryźć. Narazie jemy rano mm, potem kaszę, otem owoce, następnie zupkę, potem jakiś nabiał/deser typu jogurcik, budyń, i przed spaniem kaszę. Średnio urozmaicone...
Dzionka, nie doradzę, bo samej siebie nie wyobrażam jako matki-jeźdźca. Jako wspinacza o dziwo już tak, jako jeźdźca nie 🙁
Ale tyle od siebie mogę dodać, że w razie czego - pobujam Ci dzieciaczka w wózku 😉
julie nie tym razem. Bluszcz woli cięższy kaliber  😎

Moje prawie dwumiesięczne dziecko spi od 20 do ok. 4 rano  😀 tatuś zachwycony, a ja nie komentuje bo itak wstaję co 3h  💃
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
24 listopada 2015 10:35
bera7, ale wszystko zależy od tego jakie masz dziecko. Nie wyobrażam sobie podróży po kraju z 3 tygodniową Hanią, czy później z kilkumiesięczną. Ba! Ja nawet teraz nie wyobrażam sobie z nią podróży samochodem dłuższej niż 2 godz.
Kurczak, oczywiście. Natomiast jak trafi się trudne dziecko, co nic z nim się nie da to po co konia przenosić jak ni będzie możliwości wyrywać się do niego?
Hania tak nie lubi jeździć? Moja szybko się nudzi i nie lubię sama z nią daleko jechać. Ale jak możemy się z tyłu bawić to nie ma problemu.
Moje prawie dwumiesięczne dziecko spi od 20 do ok. 4 rano  😀 tatuś zachwycony, a ja nie komentuje bo itak wstaję co 3h  💃


oj tak, to był cudowny okres... dlatego teraz wstawanie do niego 2-3 razy jest dla mnie straszne. :P
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
24 listopada 2015 10:57
My akurat przenosiliśmy, bo postawiliśmy stajnię, więc konie przeprowadzały się do domu, a znowu u Dzionki chyba chodzi o to, żeby po prostu mieć konia blisko, bo wtedy nawet z trudnym dzieckiem masz możliwość, żeby chociaż tego swojego konia poklepać.
U Hani chyba nie chodzi nawet o nielubienie jazdy, a bardziej o nudę, o której piszesz, tyle że jej zabawiająca mama na tylnym siedzeniu nie wystarcza.
Dzionka ja wsiadłam 4 tygodnie po cesarce. Po porodzie naturalnym już nie pamiętam bo to był czas kiedy już praktycznie nie jeździłam.
I też zostawiłabym przeprowadzkę konia na po porodzie.

Julie u nas też pełny sukces z odpieluchowaniem? Cudnie jest!

Edit dziewczyny jak Wasze 2,5 latki ze spaniem w dzień? Adaś jeszcze śpi i drżę na myśl że to się zaraz skończy.
Kurczak, oczywiście to i tak Dzionki decyzja, ja tylko z swojej strony, że nie zawsze dziecko jest takim wielkim problemem, gdy ma się wsparcie taty, dziadków czy innych cioci. Oczywiście są i dzieci mega trudne, uwieszone na mamie ale z takim to i ciężko na tą godzinę do konia się wyrwać.
U mnie gdyby był ktoś do opieki chętny to nie miałabym najmniejszego problemu i 5 koni jeździć, ale to nie dziecko jest problemem, tylko to, że nie mam komu tego dziecka "sprzedać".

Jeśli chodzi o rozrywki w aucie to u mnie sprawdzają się teatrzyki na kilka maskotek, arsenał z przekąskami i jak już podrosła to pokazywanie świata za oknem. Trochę też w książeczkach uczymy się o zwierzątkach i kolorach.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się