Co mnie wkurza w jeździectwie?

maliniaq   Just do your job.
14 sierpnia 2015 12:45
fender wiem o czym piszesz i znam to ale z drugiej strony. Miałam ostatnio na jazdy dwie dziewczynki, jedna deklarowała, że jeździ 7 lat z przerwami,  druga że jeździ 3 lata. Obie miały problem z skręcaniem jak zabrało im się ogrodzenie ujeżdżalni i jazda odbyła się na łące, więc poświęciłam jazdę na pracę w stępie, żeby się tego nauczyły. Na twarzach oburzenie, bo one dobrze jeżdżą i chciały galopować i jechać w teren. Zamiast docenić, że pracuje się z nimi od podstaw, to wolą wrzucić większy bieg, bo w rozmowach z koleżankami "galopowałam" brzmi lepiej niż "potrafię skręcać"  😉
a to norma
mi się trafił ostatnio dzieciak nie umiejący anglezować po odebraniu wodzy A żeby koń ruszył trzeba go z całej siły kopnąć nogami. Na co dzień jeździ w szkółce we Włoszech i matka zapewniała, że wszystko już umie, galopuje itd. Dopiero jak zrobiłam z nim galop (na lonży) to powiedziała że on jednak nie galopował...
dokładnie. I nie wiem dlaczego tee dzieciaki nie rozumieją, że dobre podstawy to klucz do sukcesu. One by chciały po 2 mies. pojechac GP...
Magda Pawlowicz, to ja niedawno miałam dziewczynkę z Niemiec, która też na wstępie konia kopnęła. Tłumaczę, że tak się nie robi, a matka mi mówi, że tam tak uczą... A później mi gada jakie koniki tam są zadbane, yhym. Z kolei dziecko z Anglii siedziało tak fatalnie, że byłam zaskoczona, że nie spada. Półsiad to było dosłownie leżenie na szyi konia. I to już nie to, że dzieci takie zuchwałe i narcystyczne, ale rodzice im to wpajają do głów i oni myślą, że wszystko jest super i na koniu się tylko siedzi. O, a najlepsi są tacy, co się wtrącają w prowadzenie jazd i mówią dzieciom co mają robić 🤔wirek: To mnie wkurza bardziej niż takie pyskate dzieciory.
jak patrze na osoby z zagranicznych szkółek (nie tylko dzieci) to czasem dochodze do wniosku że rekreacja w Polsce to ma super poziom!
maliniaq   Just do your job.
14 sierpnia 2015 13:51
Mnie też zaskakuje fakt, że u nas dzieci mają okazję pobyć z końmi, poobserwować źrebaki, ogólnie pomóc w wykonywaniu podstawowych stajennych czynności (karmienie, wyprowadzanie na padok), a po zejściu z konia pada pytanie.... "proszę Pani, mogę już iść do domu?". Nie ma u nas dużej jeżdżącej grupy, jazdy są praktycznie indywidualne, instruktor do całkowitej dyspozycji, a tu... zero zainteresowania tym co się dzieje poza jazdą (na jeździe jak coś koryguje to jak patrzę na delikwenta mam wrażenie, że albo mnie zamorduje, albo patrzy w drugą stronę jakbym mówiła do kogoś innego), zero chęci zdobywania wiedzy we własnym zakresie, zainteresowania. Po prostu, wsiąść na konia i jechać i nie zwracać uwagi, że coś jest źle, tylko chwalić. Zastanawiam się czy to wynika z mentalności tych dzieci, sposobu wychowania, czy po prostu szkółki uczą takiego "stajennego trybu".  Wygadałam się. Ale... wkurza mnie to, że zaczyna w młodym pokoleniu brakować takich "końskich entuzjastów".
mers, ircia, budyń, magdapawlowicz i fender
(ufff, le się was zebrało, ale odpowiedz dla was mam jedna)
patrząc z pozycji osoby starszej, której już nie leży jeźdżenie gp, a po prostu uczenie się dla przyjemności, mogę wam powiedzieć tylko tyle, że kiedyś miao się więcej szacunki i pasji, dla tego co się robiło, dla instruktorow, koni i sprzętu. kiedyś jeździli pasjonaci, dziś jeździ każdy bo to moda. dziś jak ktoś (pensjonat, instruktor) chce zarobić, to mówi, że wszystko jest wporzadku, żeby klient  znów przyszedł, bo jak nie obiecacie, że za miesiąc będą zawody i gp, to klient pójdzie tam, gdzie mu to obiecają. takie mamy młodzież, które chce na już, byle by mieć i umieć. inną kwestią jest, że konie maja osoby coraz to biedniejsze. i nie mówię tu o wypasionych siodłach, stajniach, czy trenerach. mówie tu o elementarnym braku zrozumienia podstaw i elementarnym braku szacunku. znam i to nie jedna osobę, której tatuś kupuje już 4 konia,  bo poprzednie to niewypały. a prawda jest taka, że córeczka nigdy nie widziała instruktora na oczy, bo po co skoro siedzi w siodle, tzn umie. kon nie widział nigdy instruktora, kowala, weta, wiec kulał i był nieznośny. ale za to super pensjonat i jazda raz na dwa tygodnie jak się córeczce zache. a potem zdziwienie, że koń narwany, zrzuca i jest beznadziejny, więc tatuś musi kupic nowego. i tylko handlarze końmi się cieszą
przepraszam, musiałam z siebie to wylać  :kwiatek:
Ja mam sporadycznie kogoś na jazdę po szkółkach, ale jak już są dzieciaki takie 9-13 lat to normalnie porażka. Jedna wsiadła i zasadziła takiego kopa kobyłce, że koń się ze strachu skulił ( jest to koń bardzo chętny do ruchu w przód, ale przy dzieciach emocje w nim siadają całkiem i w tym przypadku to uratowało dziecko). Wy o skręcaniu- oni nie umieją prosto ujechać po jednej ścianie. Wodze najczęściej rzucone. Zakręt to szarpnięcie i puszczenie wodzy. Co to jest wolta nie wiedzą.
Większość to skutki jazdy w zastępie na koniach które tak maszerują po kilka godzin 6 dni w tygodniu.
[quote author=budyń link=topic=885.msg2405530#msg2405530 date=1439494118]
Mi ostatnio trochę witki opadły, jak matka jakiejś ~9 latki powiedziała, że chce jej w bliskiej przyszłości kupić konia. To mówię, że no fajnie mieć takiego profesorka. A ona z oburzeniem wręcz, że ona chce 6-7 letniego konia młodego 🤔wirek: Dziewczynka obecnie na poziomie galopu, koń czasem ją wozi. Za te 3 lata pewnie będzie lepsza, no ale i tak, sześciolatka dla dziecka?

[/quote]

No a co tu się dziwić. To czysta kalkulacja  ze strony rodzica.
Jak kupi konia profesora powyżej lat 10 to będzie drogi to raz.
Kon starszy krócej żyje to dwa.
A tak to będzie młody piękny i zdrowy i będzie radością dla malej dziewczynki.
Do momentu kiedy dziewczynka zacznie dorastać, konia będzie miała w nosie.
A dla rodziców będzie to tylko mocne obciążenie.
A dla rodziców będzie to tylko mocne obciążenie.


nie będzie, bo konia zawsze można sprzedać, oddać, zrobić z nim cokowliek
kiedyś do zwierzęcia się przywiązywało, teraz traktuje jak rzecz, nie podoba się, zrobi się za stara, nie do jazdy, to tatuś kupi nowego,  lepszego, takiego jkiego sobie dziecko zamarzy, a potem jak się znudzi, to będzie kolejny
E. - dokładne. I jeszcze każdy koń to trup - bo przecież to niemożliwe, żeby winą niepowodzeń był brak umiejętności jeźdźca
jak patrze na osoby z zagranicznych szkółek (nie tylko dzieci) to czasem dochodze do wniosku że rekreacja w Polsce to ma super poziom!

jestem małym potwierdzeniem tego co mówisz, jeżdżę rekreacyjnie i tak powiem bez szału  😁 a  w niemczech od trenera usłyszałam, że jeżdżę super  😲 masa błedów, ale super. Chyba jak ktoś się trzyma jako tako i nie spada to mam wrażenie, że już jest szał :P
Zawsze myślałam, że niemcy to wzór perfekcjonizmu jeśli chodzi o jazdę konną, jakież było moje rozczarowanie kiedy popatrzyłam jak tam jeżdżą.  🤣
no właśnie, dziewczyna która u mnie dopiero zaczynała galopować luzem, jak tam pojechała to zaczęli jej dawać trudne konie do jazdy!
Fakt że trochę ją to przerosło... za mało doświadczenia miała. I ciężko znaleźć dobre miejsce.Ona wybitnie nie może z sensem trafić a oczekuje po prostu dobrej rekreacji. Może być terenowa rekreacja.
Może to jakiś "zabieg komercyjny"? w sensie "powiemy, że jeździ super, to przyjdzie znowu = zapłaci znowu".
E. Absolutnie rozumiem, co masz na myśli i się z tym zgadzam. Czytając przyszła mi do głowy jeszcze inna tendencja, mianowicie to, że w wielu przypadkach klient myśli, że pozjadał wszystkie rozumy i to on wie najlepiej.  Kiedyś to by się w głowach nie mieściło, jak napisałaś, darzyło się szkoleniowców większym szacunkiem, nikt z takowymi raczej nie dyskutował, bo każdy kierował się do takiego w celu zdobycia pewnej wiedzy/umiejętności. Teraz może jest za łatwo o uzyskanie powierzchownych, wywiórzych informacji o jeździectwie między innymi... i stąd takie sytuacje.

Co więcej, teraz pełno jest "mistrzów świata" nieprzyjmujących krytyki... I to nie tylko wśród tych małych dziewczynek ;] Co mnie przeraża, w wielu przypadkach nawet chodzi mi o jeźdźców już jeżdżących pseudoprofesjonalnie... Brak chęci rozwoju, śledzenia jakichś nowinek, zwykłej obserwacji... Obstawaniu przy tym, że "ja wiem najlepiej" i najgorsze - KRYTYKA innych (często tych mających większe osiągnięcia, ale niekoniecznie) zamiast zwyczajnie spróbować czegoś od nich wyciągnąć, nauczyć się...
mers i nie, że to tylko klienci są ci niesympatyzcni, to powiem jeszcze, że kiedyś instruktor to był instruktor a nie nastoeltnia dziewczynka w japoneczkach, gadająca cały czas przez telefon  👿
Może to jakiś "zabieg komercyjny"? w sensie "powiemy, że jeździ super, to przyjdzie znowu = zapłaci znowu".

ja wykupiłam jazdy z góry na 3 miesiące i nie widzieli jak jeżdżę wtedy. Skoki tam były na poziomie wstawianych przez kuniarki fotek z ogródków. Jedyna osoba jeżdżąca ujeżdżenie i startująca w najniższym konkursie jako guru jeździectwa. Uważam, że u nas 100 osób na 1 niemieckiego jeźdźca. Takie moje wrażenie.
Mnie wkurza w jeździectwie to,że nie tylko koniareczki uważają się za niewiadomo kogo. Otóż sytuacja sprzed kilku lat, kiedy jeździłam w rekreacji, ale to nie była typowa rekre, jazdy indywidualne w cenie grupowych, bo trener chciał czegoś nauczyć młodych adeptów. Po 2 latach jazdy tam, trener wyjechał do Niemiec (wiadomo, lepsze warunki pracy itp). Jako,że jeździłam odkąd tylko zaczęłam chodzić to zdecydowaliśmy z rodzicami, że kupimy konia. Nie chciałam 'top maszyny', a jakiegoś młodszego konia, żeby powolutku z nim się zgrać, to miał być przyjaciel,a nie zabawka tylko do jazdy. Kupiłam niespełna 3 letnią kobyłke. Chciałam poprosić instruktorke, która mieszka w tej samej wsi co ja, aby pomogła mi przy zajezdzaniu. Oczywiście, żeby nie tracić umiejętności, dopóki koń nie skończył 3 lat nie miałam na czym jeździć to wybrałam się do tej szkółki,w której owa pani instruktor prowadziła jazdy. Doskonale wiedziała na jakim jestem poziomie ( opanowane 3 chody, jakieś tam figury ujezdzeniowe,  trochę skoków) i powiedziałam jej, że nie jeździłam ok 3 tygodni i poprosiłam ją o w miarę grzecznego konia, bo nie chciałam kończyć jazdy z nerwami i zakwasami. A ona wyjechała do mnie z tekstem,że ona 2 lata nie jeździła konno i od razu mlodziaki zajeżdżała...
Do tej pory zastanawiam się, co to miało na celu. Potem Pani zaczęła namiętnie rozpowiadać plotki o tym, jak to niehumanitarnie traktuję mojego konia. A wszystko dlaczego? Bo więcej tam nie poszłam na jazdę i poradziłam sobie sama z koniem, teraz już leci 5 rok odkąd jesteśmy razem i jestem zadowolona z tego,że zrobiłam wszystko sama, że potrafię wsiąść na nią bez niczego i zrobi wszystko o co ją poproszę (oczywiście kwestia dosiadu, łydek, balansu)...
Przepraszam,że tak dużo, ale musiałam się wyzalic, bo siedziało mi na sercu.
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
16 sierpnia 2015 17:25
Mika99, według profilu masz 16 lat, czyli w wieku 11 lat dostałaś surowego trzy letniego konia?
Tego nie ogarniam i to mnie chyba wkurza w jeździectwo. Skrajny brak odpowiedzialności i autorefleksji czy zwykłego myślenia przy kupowaniu koni.
Znajoma mi ostatnio opowiadała jak z kolei jej znajoma z trenerem za gruba kasę kupiła konia, który nawet nie miał czystego TUVU i kilku weterynarzy zniechęcają do zakupu konia. No wkurza mnie nieodpowiedzialnosc i głupota, ale chyba we wszystkich aspektach życia...
Rada jest jedną - wszystkie osoby, które przychodzą na jazdę do mojej stajni po raz pierwszy, biorę na lonżę dosiadową. Tym sposobem nie ryzykuje, że koń dostanie kopa na dzień dobry. Mogę wstępnie  ocenić dosiad i umiejetności i ocenić czy następną jazdę kontynuujemy na lonży, czy już samodzielnie.
Anderia   Całe życie gniade
16 sierpnia 2015 19:08
Nie chciałam 'top maszyny', a jakiegoś młodszego konia, żeby powolutku z nim się zgrać, to miał być przyjaciel,a nie zabawka tylko do jazdy.


Przepraszam, ale czy każdego konia powyżej trzeciego roku życia z automatu traktuje się jak zabawkę? Według Ciebie do normalnego traktowania niezbędne jest końskie dziecko?

Notabene, uważam, że nieświadomie zrobiłaś temu koniowi krzywdę. Osoby na poziomie, na jakim napisałaś, że wtedy byłaś, nie powinny zabierać się za młode konie i koniec kropka. Dojrzałe, powiedzmy od 9 lat w górę, konie to wcale nie oklapciałe dziadki, z którymi już nie można się zaprzyjaźnić. W jeździectwie wkurza mnie takie podejście, dopóki się ono nie zmieni, to nie ma co liczyć na zmniejszenie się ilości kwiatków na co dzień spotykanych w stajniach. 🙁

Sama kupiłam 4-latka jako 16-latka i nie była to najmądrzejsza decyzja, z perspektywy czasu nie zastanawiałabym się nawet czy chcę takiego podjezdka, czy ułożonego na przykład 11-latka. A argument "bo na dłużej starczy" jest moim ulubionym, bo przecież koń koło 10. roku życia to wcale nie koń w najbardziej produktywnym wieku, tylko jakiś odpad, emeryt i generalnie pora umierać.
Arivle zapraszam do siebie, bo widzę wszystko traktujesz z góry. Nie masz pojęcia ile jeżdżę, na jakim poziomie jestem, NIE TWIERDZE, ŻE JESTEM WSZYSTKOWIEDZĄCA NT koni cały czas się dokształcam jak to chyba mądry człowiek robi przez całe życie. Przykro mi,że revoltowicze traktują każdą młodą osobę szufladkowo. To,że mam tyle lat ile mam, nie znaczy że ledwo wyszłam z rekre i kupiłam sobie młodego konika, bo taka zachcianka. Zasuwałam w różnych stajniach dzień w dzień (odkąd tylko zaczęłam chodzić), również co roku w Niemczech przez 2-3 tygodnie byle tylko się uczyć jak najwięcej i naprawdę dużo wyniosłam z tego, zajeżdżaliśmy konie z trenerem, co nieco o tym wiedziałam. Ale przecież od razu młoda osoba + młody koń = katastrofa, krzywda konia, etc. Otóż nie...
Mika99, koń ma 8 lat. Co jeździcie?
Facella   Dawna re-volto wróć!
16 sierpnia 2015 20:35
Mika, zluzuj. 11-latka i surowy koń to nigdy nie jest dobre połączenie. I nieważne, ile czasu byłaś w Niemczech (jako 11-latka? To się nadaje do prokuratury)...
arivle
a przeczytaj to co pisalam parę postów ponad tobą, jak tuv wychodzi zły, to trzeba zmienić weterynarza, jak sie po miesiącu nie skacze, to trzeba zmienić trenera, a jak koń brykinie, albo okuleje, to jest wariatem i kaleką i trzeba zmienić konia  😂  neistety coraz więcej osób myśli tymi kategoriami
a jeździectwo konne już dawno przestalo być pasją a stało się biznesem jak wszystko inne
anderia
tak ,też spotykam się z tym o czym piszesz, że każdy bierze się za młodego konia, bo każda dwunastolatka ujeżdża dzikie ogiery i mustangi  👍  ale to bierze sie tylko z tego, że jeździectwo konne to jest biznes, a klienta trzeba całować i mu wmawiać że dobrze jeździ, a i ludzie są inni niż kiedyś. kiedyś to była pasja i styl życia, dzisiaj koń to jest moda i nic więcje
Mika99, koń ma 8 lat. Co jeździcie?


Dla wielu osób koń poruszający się w trzech chodach, który skręca, przyspiesza, zwalnia i nie zrzuca jest koniem dobrze zrobionym. Często wyznacznikiem tego jest też jazda na kantarze. Skoro koń chodzi na kantarze i skręca to znaczy, że odpowiada na pomoce. Trzeba by wsiąść na konia naprawdę dobrze ujeżdżonego, żeby mieć porównanie i zobaczyć tę różnicę.
Sivens - ale tak szczerze, to nie każdy ma ambicje coś więcej jeździć 😉 Moja mama np. za szczyt swoich potrzeb uważa przyjemny, spokojny galop w terenie. Jej koń chodzi pod nią z nosem do przodu, ale grzecznie robi podstawowe przejścia, jest równy, rytmiczny w chodach, jak jeździec traci równowagę to zwalnia, ładnie podnosi nogi na drągach, nie w głowie mu bryki czy ponoszenie, dużo wybacza jeźdźcowi. Ostatnio udało mi się wpoić jej jak robię, zeby koń mi odszedł od łydki jak się "autobusi" czyli w jej języku nie chce zgiąć, wchodzi prostu w zakręt  😁  Jak na niego wsiadam, to odpuści grzbietem, szyjkę zaokrągli, nawet okazyjnie coś podskoczymy, czy zrobimy "ambitniejsze" przejście, czyli zagalopowanie ze stępa, ale w sumie, to jej nie jest to potrzebne i jakby tego nie potrafił, to raczej nie czułaby różnicy. Jemu chyba też nie przeszkadza takie życie. I takim ludzią, którzy mają konia do typowego klepania tyłka nie potrzebne jest nic więcej, jak koń, który skręca i reaguje na przytrzymanie/dodanie oraz nie zrzuca jeźdźca. Uważasz takiego konia od razu za zepsutego, źle zrobionego? Nie każdy musi być super "szportowcem" 😉
Wiadomo, nie jest to koń, który jest super ujeżdżony, nigdy raczej nie wystartuje w niczym, tylko, czy to jest aż takie straszne i złe? Wszystko zależy od potrzeb. Wg. kogoś startującego jest to koń mało wartościowy - wg. mojej mamy lepszy by być nie mógł 🙂 Podaje to jako przykład - bo jak jestem przeciwna kombinacji młoda osoba i młody koń, tak nie uważam, żeby koń po prostu rekreacyjny był od razu zły, be i brzydki, jeśli ktoś nie ma potrzeby "czegoś" jeździć, wystarczy mu klepanie tyłka w terenie, to po co mu koń, kóry umie więcej?
Sivens, osobie jeżdżącej na niezbyt wysokim poziomie często gorzej będzie szło na naprawdę dobrym poziomie, niż na swoim zrobionym tak jak opisałaś 😉 Kwestia tego, że taki człowiek (piszę o tym na swoim przykładzie) nie do końca potrafi używać pomocy  i źle ich używając koń robi zupełnie inną figurę, niż się chce.
Libeerte, no ale czuć. To ze nie uda się zrobić danego elementu to inna sprawa, ale czuć pod tyłkiem ze dany koń po prostu jest zrobiony. A jak ktoś już potrafi więcej niż przeciętna rekreacja to i skorzysta.

keirashara, ale nikt nie mówi ze nie ma być takich koni, i taki koń też jest ujeżdżony, ale ma inny cel. Tak jak napisałaś spełnia się jako rekreant. I powiedzmy sobie ze jest ujeżdżony na poziomie L? P ? Za to jak ktoś mówi że ma "zrobionego konia" to w domyśle chodzi o coś więcej, przynajmniej ludziom co mają pojęcie o pojęciu 😉
xxagaxx - ja zazwyczaj jak słyszałam "koń zrobiony" to znazyło własnie, że rusza, staje, skręca i jeźdźca się nie pozbywa. Jak umiał coś więcej, to zazwyczaj mówiono "koń zrobiony do poziomu x", więc chyba to też zależy od okolic. Może stąd rozdźwięk między rozumieniem postu.
Libeerte - ja do dziś pamiętam, jak jako zielony jeździec chciałam konia wepchnąć w zakręt, a dziad ciag zrobił, myślałam, że zlece 😁 Wcale to do końca fajne nie było jeździć na takim umiejącym coś koniu, bo musiałam uważąć, żeby właśnie żadnego nieodpowiedniego guziczka mu nie wcisnąć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się