M jak mieszkanie czyli wszystko o urzadzaniu:)

maleństwo   I'll love you till the end of time...
13 sierpnia 2015 12:08
Chuda, super! My dopiero w przyszłym roku...
A my czekamy na akt żeby wejść do mieszkania... Wszystko przez urzędników na urlopie. Pewnie zostanie nam parę dni na remont...
aszhar, nie rozumiem czemu się dziwisz. Wiesz ilu ludzi w tym kraju brało kredyt na hipotekę kupowanej nieruchomości i... nie kupiło tej nieruchomości? Właściciel nieruchomości jest wtedy udupiony. Hipotekę zdejmą mu po latach włóczenia się po sądach.
Cash is cash, i do tego nie trzeba być głupkiem, wręcz przeciwnie.
halo, no błagam serio???
To po jakiego spisuje notarialnie umowę przyrzeczoną bo nie wiem.
Wlasciciele kasę dostają i maja w nosie co dalej z nieruchomością sie dzieje.
Bo nam ja sprzedali i tyle.

właśnie HALO - jak to można zrobić?
bank przecież "wchodzi" na hipotekę - i bank kasę wypłaca "Starym" właścicielom
Akt podpisuje się po umowie kredytowej i wtedy bank uruchamia kredyt który idzie bezpośrednio do sprzedającego. Hipotekę bank ustanawia dopiero po ujawnieniu nowego właściciela w kw czyli kilka miesięcy po transakcji najczęściej
aszhar, o ile tę kasę dostaną. O ile umowa zostanie sfinalizowana i dojdzie do ostatecznej sprzedaży.
Jednak pomiędzy wpisem o hipotece do księgi wieczystej a uruchomieniem aktywów mija trochę czasu. W tym czasie potencjalny nabywca może... nieco zniknąć, zwyczajnie nie dotrzymać warunków wcześniejszych umów. I co?
Piszecie, że hipoteka dopiero po ujawnieniu nowego właściciela? Gdy nieruchomość już ma księgę wieczystą, nie od developera? Banki to ryzyko biorą na siebie? Uruchomiają kredyt bez zabezpieczenia?
To u mnie było inaczej, i  tego nie chciałam. Było tak, że musiałabym wyrazić zgodę na wpis hipoteczny, pod zastaw (jeszcze) Mojej nieruchomości; ew. nabywca dostałby kredyt - i wtedy (tak deklarował) ostatecznie kupiłby tę nieruchomość. Tak, wybrałam nabywcę, który położył gotówkę na stół.
Essssu... sprzedałam w przeciągu 2 lat 5 mieszkań.  Wszystkie kupowane na kredyt. Nie rozumiem jak ktoś może być tak mało rozgarniety i nie chcieć sprzedać w taki sposób.
Mechanizm jest mega prosty; kupujący dostaje nr KW i z przedwstępna idzie do banku,  bank wydaje decyzję kredytowa i na jej podstawie notariusz sporządza akt.  W akcie jest,  że  bank wpisuję się na KW i tyle,  przecież ja kasę dostaje przelewem najczęściej następnego dnia... co mi do wpisu na już nie mojej nieruchomości...
A jeżeli nieruchomość jest od dewelopera,  to przecież notariusz składa w akcie wniosek o utworzenie KW i wpisanie banku, tyle,  jeszcze się nie spotkałam z sytuacja,  że bank się nie zgadza kredytowac deweloperskiego ,  bo  nie ma księgi... halo,  bzdury piszesz. Umowa notarialna jest po to żeby zabezpieczyć tranzakcje, gdyby nie dawała gwarancji to można by pisać sobie samemu...w domu, na stole.
Aszar. ,  współczuję przebojów.
halo,
Umowa podpisana z bankiem = ostateczna sprzedaż.
Przeciez bank podpisując ze mną umowę kredytowa jest zobowiązany do wpłaty kasy na dane konto.
A przyrzeczoną mogę podpisać tylko z przyznana mi umowa kredytowa.

Ja rozumiem ze na etapie przedwstępnej cos sie " może zdarzyć" dlatego jest przedwstepna.
Ale przy przyrzeczonej?? No chyba ze bank wyparuje i kasa również.
No właśnie, ekhm, kasa tak jakby... wyparowywała. Czy też szła do tego, kto brał kredyt. Co prawda przeniesienia własności też nie było, zostawała "tylko" obciążona hipoteka. Nie twierdzę, że da się tak zrobić uczciwie/zgodnie z prawem. Ani nie wiem dokładnie jak to da się zrobić, zapewne bez pomocy kogoś z banku się nie obejdzie. Przedmiotem oszustwa był... zastaw pod Cudzą nieruchomość. Należę do osób uczciwych i praworządnych (najwidoczniej reszta rozmówców tutaj także) i zrobiłam duże oczy, gdy się dowiedziałam, że istnieje taki proceder. Dość nie do pojęcia dla osób uczciwych, ale podobno oszustwa zdarzają się. Inna rzecz, że nie wiem czy jest szansa, żeby dotyczyło to mieszkań, słyszałam o innego typu nieruchomościach.
No raczej bez kredytowania rynek mieszkań byłby trupem 🙁
Halo,  jeżeli sprzedający jest na akcie (bez niego się nic nie odbedzie),to musi znać jego treść i słyszeć co notariusz czyta. Proszę Cię. ,  trzeba być przepraszam,  ale  totalnym idiota,  by podpisać się pod czymś takim. Mało tego,  na końcu zawsze pada pytanie,  czy strony rozumieją o czym mowa,  nie ma opcji,  chyba,  że  notariusz jest oszustem,  a sprzedający idiota,  by taka tranzakcja  doszła do skutku.
halo, bank na tę okoliczność ubezpiecza transakcję i do kwoty raty dolicza parę stówek co miesiąc na wypadek tzw. wad prawnych 😉.
Umowa u notariusza zostaje zawarta WARUNKOWO i tym warunkiem jest wpływ na konto sprzedającego kasy zgodnie z umową kredytową. Jeśli coś by się zadziało nagle to akt jest nie ważny, bank ma kredyt ubezpieczony a kupujący problemy.
Jeszcze raz. Nie mówię o transakcjach, które Doszły do skutku, tylko o tych, które Nie doszły do skutku. A dziwnym trafem pojawił się zapis na hipotece 🙁.
A! Czyli możliwe są "wady prawne", tak? I bank się przed nimi ubezpiecza, hm. A sprzedający też się ubezpiecza? A może woli nie ubezpieczać się, ani nie ryzykować, tylko zgrać transakcję w jednym miejscu i czasie?
Mogę mówić za siebie. Miałam klienta "że kredyt". Odradzono mi to, doradzono poczekać (długo nie musiałam) na klienta, który nie potrzebował kredytu. Ten pierwszy owszem, mógł kupić moje x, o ile wziąłby sobie kredyt pod zastaw jakiejś innej nieruchomości.
Może mi ktoś naprawdę oblatany wyjaśni. Gdy jestem dotychczasowym właścicielem nieruchomości, w którym momencie podpisuję "zgodę" na wpis zadłużenia do księgo wieczystej?
Żeby był wpis do KW musi dojść do sprzedaży, czyli musi kasa przejść.
Nie podpisujesz żadnej zgody, bo to nie Twoja nieruchomość już. Jak nie dostaniesz kasy to umowa jest nieważna.
marysia550, ale skąd to wiesz? Wpis w KW może umieścić każdy, kto ma w tym uzasadniony i uprawniony interes.
Nie no, jeśli nie ma mowy o wpisie do hipoteki Mojej nieruchomości, to wszystko ok. Po kupnie niech sobie wpisują co chcą - na swoje. Ja się spotkałam z oczekiwaniem zgody "z góry" - żeby na "jeszcze moją" nieruchomość (pod jej zastaw) można było wziąć kredyt.
Jeśli kto ma inne zabezpieczenie kredytu (np. wysokie ubezpieczenie), dopóki nieruchomość nie przejdzie na jego własność, to ok.
Kredyt normalnie bierze się pod zastaw nieruchomości która się kupuje, zgadzasz się tylko ze jeśli dostaniesz pieniądze to bank może się wpisać. Nie ma opcji żeby bank wpisał się w kw bez uruchomienia kredytu, to jakieś zabobony. A co do ubezpieczenia to są one dlatego ze bank chce się nazrec kasy od kupującego i wymyśla różne ubezpieczenia: pomostowe właśnie do czasu wpisu do kw, od utraty pracy, na życie, niskiego wkładu własnego, nieruchomości.
halo- sprzedawałam  i kupowałam dwa mieszkania na kredyt. Jedno nawet sprzedawałam z niespłaconym kredytem.
Z ubezpieczeniem pomostowym to proszę bardzo. Ale niektórzy kupujący bardzo by chcieli tego uniknąć i się robi średnio bezpiecznie.
escada, czy jest opcja czy nie to trzeba by sprawdzać na wokandach sądowych 🙂
Nie możesz uniknąć pomostowego - jest obowiązkowe dla wszystkich podmiotów finansujących.
escada, możliwe, że systemy finansowo-kredytowe zareagowały. Ten problem dotyczył mnie ładne parę lat temu.

Z tego co piszecie, teraz faktycznie jedyny problem, czy kupujący chce czekać x aż zostanie przyznany kredyt czy woli czekać x + y albo x - y aż znajdzie się klient "na już". Jednak nadal wybór należy do niego i to nie jest powód, żeby sprzedającego wyzywać. Rozumiem chęć rzucania "różnymi", bo "człowiek zawiedziony to człowiek wk*ony" 🙂, ale Każdy może sprzedać komu chce, albo nie sprzedać i jeśli nie chce sprzedać np. blondynce, to mu/jej wolno i świadczy to jedynie o jego/jej preferencjach a nie o władzach umysłowych ani kulturze osobistej. Taka osoba nie jest chamem, głupcem, poj*em, wsiokiem itd. - bo nikt nie każe kupować, a jak świat światem kupuje się na (negocjowanych) warunkach sprzedającego. Wspominane "przymioty" dotyczą raczej klientów, którzy w ten sposób burzą się na... święte prawo własności. Że ze swoją własnością mogę zrobić co chcę. A na pewno ustalić taką formę "środków nabywczych" jak mi najbardziej odpowiada.
Sprzedawałam mieszkanie. Kupujący brał kredyt. Zawarliśmy umowę przedwstępną. Poszli szukać swojego banku co trwało i trwało. W międzyczasie przyszedł kupiec za gotówkę. Podarliśmy umowę przedwstępną i oddałam im kasę.
[quote author=maleństwo link=topic=7003.msg2405281#msg2405281 date=1439464121]
Chuda, super! My dopiero w przyszłym roku...
[/quote]


My też tak planowaliśmy 🙂 ale, że zaszłam w ciąże to przyśpieszyliśmy budowę. w naszym dwupokojowym mieszkaniu raczej ciężko się było pomieścić z dzieckiem. Teraz mamy problem z ustawieniem łóżka a co dopiero później 😉
Chuda- my w kawalerce byliśmy z dzieckiem. Na początku to nie ma znaczenia i tak...im blizej tym lepiej. Gratulacje zaciążenia !
Marysia, na poczatku to owszem nie ma problemu, ale i tak jest problem bo nie ma jak ustawic lozeczka przy lozku. Pol pokoju to wielka szafa od ziemi do sufitu. Moglibysmy z drugiej strony postawic, ale ram jest okno i grzejnik wiec tez lipa. Dziekuje za gratulacje 🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
15 sierpnia 2015 11:33
Nie no, dwa pokoje z malutkim dzieckiem to jeszcze nie taka tragedia 😉 Choć powiem, że po roku już zaczynamy odczuwać ścisk i powoli rzeczy przestają się mieścić, wszędzie się wylewają - z garderoby, z piwnicy... Nasz dom co prawda będzie malutki, ale i tak 2x większy niż to mieszkanie. Przez jakiś czas będziemy mieli przestrzenie! A, ze człowiek istota gromadząca, to za parę lat znów zacznie się wylewać 😉
Moja sis z mężem i dwójką dzieciaków byla w dużej kawalerce  do kiedy chłopaki nie skończyli 3 i 2 lat i naprawdę dobrze sobie radzili, także da się 🙂
Ja sama mam 100m2 i "nie mam miejsca" na osobne pokoje dla potencjalnej dwójki dzieci - oprócz naszej wielkiej i nie dającej sie zmniejszyć sypialni mamy jeden fajny pokój ok 14m2  i jeden maly wąski 9m2, zawsze ktoś będzie poszkodowany 😉
Oczywiscie, ze 2 pokoje to nie tragedia 😉 da sie przezyc, ale ze i tak to planowalismy to stwierdzilismy, ze zrobimy to zanim dziecko bedzie duze. Do ok 2 lat bedziemy musieli jakos sie pomiescic.zreszta  Ja i R. lubimy miec swoja przestrzen i samotnie o ile mozna ja miec przy dziecku 😁
maleństwo   I'll love you till the end of time...
15 sierpnia 2015 15:29
Można - jak śpi 😉
Robił koś niedawno szafy wnękowe? Jaki to jest mniej więcej koszt? Polecacie jakiegoś producenta szczególnie?
Dzionka, spory. Przy czym  flagowi producenci np. Komandor wycenili mi szafę na prawie 6000 (szafa 2m szeroka), w ikei za podobną dalismy 2500. Wiadomo jakosc nieco gorsza ale cos za cos. Polecam poszukać po znajomych mniejszej, solidnej firmy i przy okazji zobaczyć u nich już zrobione szafy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się