To choć raz na tydzień. Częste czesanie nie do końca sprzyja ogonowi. Ja codziennym czesaniem stwora załatwiłam - jemu ogólnie ogon rośnie powoli, codziennym czesaniem sprawiłam, że mocno powycierałam i zmaltretowałam końcówki, co sprawiło, że ogon miał nad stawy skokowe, a potem wisiały 3 smętne kłaki na krzyż. Wtedy też mi sie wydawało, że dobrze robie rozczesując, bo się nie zwija mocno itd... ale przestałam, za radą znajomej, czesze raz na dwa tygodnie, tylko pryskam przed czesaniem, lekko wcierając odżywkę w włos (mój osobisty hit - CDM Dreamcoat, super poślizg, włos po tym jest "suchy", nie zniszczony - łuski zamknięte, ale nie taki uklejony odżywką, tylko sypki, w zimie dwa-trzy tygodnie efekt utrzymuje, w lecie tak z tydzień, bo co jazde płucze konia jak jest pogoda). Na codzień wybieram tylko słome. Efekt po 4 latach jest taki:

Dalej widać, że ogon jest dużo gęstszy w "górnej partii", ale i na końcu go nieco jest.
Zaczynaliśmy z czegoś takiego (nie mam zdjęc w stój z tamtego okresu, gdzie nie majta ogonem, patologie artystyczno-jeździcką proszę przemilczeć, każdy się uczył 😉 )

Więc moim zdaniem jest spora poprawa.
PS: Quanta na swoim blogu też kiedyś pisała o ogonach i ich nie czasaniu -
klik