Nadpobudliwość- jak pomóc koniowi z tym 'żyć' i trenować?

[quote author=budyń link=topic=729.msg2309943#msg2309943 date=1425838859]
Ej, laski, to jest gimnazjalistka. Nie oczekujcie zbyt wiele po dziecku :P
[/quote]
Ej no ale ja kupiłam nowy karmelowy popcorn... no i mam wolny wieczór 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 marca 2015 18:24
budyń, nie  kupię ziół od producenta, który zleca reklamowanie produktu gimnazjalistom... wolę nie wiedzieć na czym jeszcze tnie koszty...
Dobra szkoda mi na was czasu. Pozdrawiam i żegnam.
PS
Jak wam się nie podobają moje komy to zgłoście nie przeszkadza mi to 😉 Skoro uważacie że są niezgodne z regulaminem 😀 I jeszcze raz powtarzam NIKT MI TEGO NIE ZLECIŁ!!!


[center]
 Piszę w zasadzie na prośbę producentów. 😉


Marketing szeptany, nachalna reklama w wielu wątkach, brak stosowania się do regulaminu forum[/center]
o nieeee  😕
_Gaga, to zapraszam do wątku kontrowersji naturalsów, tam też jest niezłe kino 😁
beziullo, na forum nie pisze się komentarzy... komentarze pisze się na FB... na prawdę tak ciężko to rozróżnić?
FB jest na niebiesko, forum na beżowo 😉

budyń naturalsi mnie już nuudzą , podobnie jak jego gadowatość Smok, oraz jego "moja racja jest bardziej mojsza niż twojsza" LSW 😁

ps, jak tu wpadnie moderator to się nam wszystkim po łapkach oberwie  🤣
_Gaga, dołączył nowy zawodnik, tym razem ekspert ujeżdżenia.
Właśnie do mnie dotarło, że w naturalsowym wątku od dobrych paru stron już nie dyskutuje się o naturalu... hy.

Czasem trzeba trochę offtopu rzucić. Nudne te niedziele jak zaraza.
OO fakt, DZIĘKI poczytałam trochę pasterskich teorii i od razu wraca wiara w popcorn hahahaha

Polecam każdemu jeźdźcowi nadpobudliwych koni (tak w temacie)
Gillian   four letter word
08 marca 2015 18:35
To co napisałaś faktycznie jest w jednej z mieszanek ale nie chciałam być taka szczegółowa. A po drugie po prostu poproszono mnie abym gdzies na portalach promowała te zioła i tyle. Ludzie nie można wyrazic nawet w tym kraju własnej opini?


Piszę w zasadzie na prośbę producentów. 😉


ale nikt mi tego nie zleeeecił!
...
Gillian   four letter word
08 marca 2015 18:39
nie miałaś już sobie iść?
Dziewczyny co polecacie dla nerwowego konia który zachowuje się poprostu jak idiota? Inne konie sa w stajni on zamiast jeść, rzuca się po boksie, wydziera... jeśli jakikolwiek koń wyjdzie ze stajni on zaczyna tkać, z nerwów aż się poci cały... Dostaje magnez ale jak widać to chyba nie wystarcza....Co polecacie na wyciszenie?
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
11 kwietnia 2015 19:30
Chów bezstajenny o ile to możliwe. Dobrze zbilansowana dieta, to wbrew pozorom dużo daje. Magnez zadziała uspokajająco jedynie wtedy gdy nadpobudliwość spowodowana jest jego niedoborem, w innym wypadku nic nie zmieni.
MonioRek, na jak długo koń wychodzi na pastwiska?
Jak często i jak intensywnie pracuje?
Ile ma lat? Jaka jest jego przeszłość?
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
19 maja 2015 10:11
Chów bezstajenny o ile to możliwe. Dobrze zbilansowana dieta, to wbrew pozorom dużo daje. Magnez zadziała uspokajająco jedynie wtedy gdy nadpobudliwość spowodowana jest jego niedoborem, w innym wypadku nic nie zmieni.


Ad vocem magnezu i jego działania uspokajającego - polecam lekturę tekstu i muszę przyznać, że z ciekawością czekam na pełne wyniki badań - w przyszłym tygodniu powinny zostać opublikowane.

bjooork, tylko grupa badawcza raczej mało naukowa. 6 koni w dodatku jednej rasy - dla mnie takie badanie to żaden dowód niestety 🙁
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
19 maja 2015 10:48
Czesząc regularnie bazy badań naukowych bardzo bym chciała lepszych i bardziej reprezentatywnych grup koni, na których badane są suplementy. Niestety obawiam się, że chwilowo musimy się zadowolić tym co robią na zachodzie.

Btw. trochę zastanawia mnie w tym kontekście działanie firm produkujących tego typu preparaty- wszak tego typu analizy leżą w ich interesie i fajnie byłoby mieć dane, dzięki którym można byłoby porównywać efektywność poszczególnych preparatów. Ale to raczej temat na inny wątek.
Chów bezstajenny o ile to możliwe. Dobrze zbilansowana dieta, to wbrew pozorom dużo daje. Magnez zadziała uspokajająco jedynie wtedy gdy nadpobudliwość spowodowana jest jego niedoborem, w innym wypadku nic nie zmieni.

Chów bezstajenny to niestety środek maskujący problem. Przynajmniej w tym przypadku, ponieważ:

Dziewczyny co polecacie dla nerwowego konia który zachowuje się poprostu jak idiota? Inne konie sa w stajni on zamiast jeść, rzuca się po boksie, wydziera... jeśli jakikolwiek koń wyjdzie ze stajni on zaczyna tkać, z nerwów aż się poci cały... Dostaje magnez ale jak widać to chyba nie wystarcza....Co polecacie na wyciszenie?

Koń - chcąc czy nie - musi zaakceptować sytuacje kiedy pozostaje sam.
Chów bezstajenny wyciszy go to fakt, ale w sytuacji stresowej wszystkie nawyki mogą wrócić.

Mam klacz o podobnym temperamencie i dużo czasu mi zajęło, aby wpoić jej do głowy, że czasem zostaje sama i wymagam od niej spokoju w tym momencie. Zdarza jej się jeszcze tkać na tle nerwowym.
Skoro juz temat wypłynął na wierzch to moze i ja wyskoczę z pytaniem:
Da się jakos konia przyzwyczaic, nie wiem, zobojętnić na sytuacje kiedy własnie zostaje sam lub kiedy oddala się od koni (i wtedy jest wielki stres) wyciszyć instynkt stadny?
Trzeba dodac ze to nie jest normalny kon, tylko kon który od 1,5 roczniaka do 7 latka nie wychodził w ogole na padok (wyscigi), nie przebywał z końmi (poza kontaktem przez kraty), został późno wykastrowany. U mnie zaczął wychodzic dopoki nie złapał powaznej kontuzji. W tym roku wyszedł pod koniec kwietnia po prawie rocznej przerwie od padokowania ...
I zwyczajnie koń umiera ze strachu ze ktoś mu znowu ten padok zabierze, i te konie. I ja to rozumiem.
Wpada w ogromny stres gdy np jade kawałek sama w teren po jeździe, sprowadzam go samego z padoku bo np wet przyjechał, jeżdże na placu gdy konie są w stajni. Jest duży postęp bo kiedys oprócz darcia japy był w takich sytuacjach bardzo niebezpieczny, teraz tylko rży i sie stresuje ale juz nie chce mnie zabić.
Mi to wszystko juz w zasadzie nie przeszkadza, tylko szkoda mi konia który tak sie stresuje.
Chodzi teraz na padok 12+ godzin i w sytuacjach gdy widzi konie i jest wyluzowany to najspokojniejszy i najmilszy folblut świata.  😉
Evson, każdy organizm adaptuje się do stresu. Fundowałabym ten stres dzień w dzień, nawet kilka razy dziennie. Np. sprowadzała z padoku "po nic" - pomiziać, dać marchewkę. Jeździła coraz dalej codziennie, zawracała gdy z konia zejdzie napięcie. Itd.
Nasze konie mają swoją historię. I chyba każdy w takiej sytuacji ma tendencje do "wyrozumiałości". A ta wyrozumiałość bardzo często jest strzelaniem sobie w stopę. Zastanów się, co poradziłabyś komu innemu w takiej sytuacji, jakby to nie był Twój koń.
W sumie są dwa wyjścia. Albo "pójdziesz na kopytko" koniowatemu i nie będziesz narażać na stres. Albo stopniowo zafundujesz tyle stresu, że koń w końcu zobojętnieje.
Wiesz - życie to stres 🙂 Jedyne niestresujące się osobniki to osobniki martwe.
halo gdybym miała mu odpuscic to moge po prostu zostawic go na łąkach tam gdzie jest i nie jeździc, tylko nie wiem czy koniecznie chce  😉 Tzn nie byłaby to dla mnie tragedia ale chyba nie musze wyrzekac sie jazdy akurat z tego powodu, wierze ze cos sie da zrobic.
Odkąd go mam to były takie sytuacje ze np odchodził 5 m od stajni i potrafił mi sie krecic na zadzie, stawać swieczke za świeczką np na lodzie bo on nie odejdzie od koni i juz. Lub po przejechaniu jakiegos dluzszego odcinka w terenie, gdzie cały czas caplował, potrafił sie w sekundzie ze mna zabrac galopem w drugą strone i zatrzymał nas dopiero asfalt, bo cos sobie uroił. On wpada w taki stan giga paniki po prostu. Ja wtedy musialam chyba nie miec instynku samozachowawczego ze z nim to przepracowałam , bo nie wyobrazalam sobie odpuscic. Teraz jest chociaz na tyle uprzejmy ze nie robi mi krzywdy przy tym wszystkim, jest taki 'biernie grzeczny' ale w srodku przeżyyyyyywa. Chodzi mi w tym momencie bardziej o to czy da sie jemu jakos pomoc.
To o czym piszesz w pierwszej kolejnosci przyszło mi do głowy, bedzie problem z częstotliwoscią bo mam teraz duzo pracy, ale jakos to ogarne.
Nie wiem jak zniosą to sąsiedzi bo on histerycznie drze ten pysk, jest bardzo uciążliwy dla wszystkich dookoła.

Tylko jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje. Mówisz ze zawrcocic jak zejdzie napiecie. A co jak nie schodzi tylko jest coraz gorzej w miare oddalania sie? Na razie boje sie gdzies daleko ejchac, kolo drogi itp bo to nadal nowe miejsce dla niego a w terenie nie bylismy ponad rok.
Myslalam zeby na razie robic coraz dluzsze nawroty aż do pełnego terenu.
Ogolnie serio nie ma tragedii jestem bardzo zadwolona z obecnej wspolpracy z nim, tylko zwyczajnie szkoda mi konia jak sie tak spala.
Evson, miałam długo podobnie. Mój koń też przez prawie 7 lat odbywał trasy: boks-hala-karuzela-boks. Inne konie widział przez kraty. U mnie zaczął wychodzić na padok, ale  najpierw musiał sobie przypomnieć  jak to jest w stadzie (do 3 roku życia miał normalne, właściwe warunki). Każde odłączenie (na jazdę) to było przeżycie, nie reagował tak mocno jak Twój, ale stres miał duży. Teraz, po paru latach, idzie za mną bez problemu, ale bywają dni, że niechętnie, z terenu śpieszy się do powrotu.
Myślę, że bardzo dużo znaczy to, że jestem prawie co dzień u niego po parę godzin, jest rutynowe postępowanie (jazda, dod. karmienie, jeśli można - powrót do koni na padok, jeśli nie - boks a obok inne konie). Im mniej zmian tym lepiej.
Ja nie mam za dużego doświadczenia, ale miałam dość podobna sytuację z koniem podczas wyjazdów w teren. Pomogło dużo cierpliwości i czas. Wyjazdy wyglądały podczas nauki tak, że ktoś szedł z nami chociazby na piechotę w teren, gdy koń miał ochote zawracać do domu, zaczynał się nerwowo zachowywać jedyne czego wymagałam było zatrzymanie się i uspokojenie. Początkowo to nie było łatwe i przydawała się pomoc z dołu. Gdy koń stał w miare rozluźniony, jeździec zsiadał a koń w nagrode mógł pojeść trawe (zaleta łakomczywości konia) i powrót do domu. Później osoba z dołu nie była już potrzebna, szła tylko dla towarzystwa (imitacja stada). Wszelkie próby wybuchów złości , nerwowości, kończyły się na kręceniu małych kółek, mających doprowadzić do znudzenia i zatrzymania konia (ale to był typ konia, który zaczynał racjonalnie myślecz, po chwili stania sobie w miejscu). Poza tym dużo też pomogły spacery w ręku nie na uwiązie, ale na lonży i ta sama metoda działania. Zaczyna świrować, to biega sobie coraz mniejsze kółka, gdy się uspokajał i chwilę postał to smakołyk. Po jakimś czasie koń zaczął sam chodzić w teren rozluźniony, a gdy się spinał dużo szybciej się uspokajał 🙂

Tylko jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje. Mówisz ze zawrcocic jak zejdzie napiecie. A co jak nie schodzi tylko jest coraz gorzej w miare oddalania sie? Na razie boje sie gdzies daleko ejchac, kolo drogi itp bo to nadal nowe miejsce dla niego a w terenie nie bylismy ponad rok.
Myslalam zeby na razie robic coraz dluzsze nawroty aż do pełnego terenu.
Ogolnie serio nie ma tragedii jestem bardzo zadwolona z obecnej wspolpracy z nim, tylko zwyczajnie szkoda mi konia jak sie tak spala.


Halo nie ma racji, ta metoda prowadzi właśnie do tego, że emocje się gromadzą i w końcu koń wybucha - czyli tak jak mówisz, robi świecę czy zabiera się galopem. To co halo proponuje to metoda zanurzenia - koń jest "wrzucony" w sytuację stresową i trzymany tam, dopóki jej nie zaakceptuje. W tym wypadku taka metoda jest po prostu niebezpieczna. 

Należy stopniowo zwiększać odległość od miejsca bezpiecznego. Czyli podchodzicie do miejsca, które jeszcze jest w jego strefie komfortu i pomalutku rozszerzacie tę strefę. Trzeba naturalnie wyczuć, gdzie jest ta granica (może być bardzo blisko, ale gdzieś jest). Przesuwanie strety komfortu może być wydłużaniem odległości albo wydłużaniem czasu poza nią. W zależności do stopnia napięcia konia po przesunięciu granicy albo stoicie albo cofacie się parę kroków. I powtarzasz, aż to miejsce znajdzie się w jego nowej, roszerzonej  strefie komfortu.

Teraz nie mam czasu się rozpisywać, bo zaraz wyjeżdżam, i przez to może napisałam trochę nieskładnie i niezrozumiale, ale może zaczep Deę, ona kiedyś fajnie taki proces opisała.
trusia, nie, nie pisałam o "zanurzeniu". I nie - to ty nie masz racji - w tym wypadku.
W tym wypadku robi się np. coś takiego jak opisała giks.
Ja kiedyś  posłużyłam się... psem. Najpierw pies "stworzył stado" na placu, potem w terenie, dopiero potem koń chodził bez psa (przy przyzwyczajaniu do samotnych terenów).
Bo widzisz - jeśli chodzi o przywiązania emocjonalne i o długotrwałe nawyki, to strefa komfortu może się nie poszerzyć ani o centymetr. Nigdy.
A czy koń w ręce zachowuje sie podobnie? Czy jak zsiądziesz to emocje puszczają? Znam pare koni, które pewniej czują się z człowiekiem na ziemi. Jeźeli koń nie jest w ręku niebezpieczny bardziej niż pod siodłem to próbowałabym w pierwszej kolejności oprowadzać konia w rękua dopiero później wsiadać. W moim przypadku(a teź mam konia, który 8 lat nic nie robił i był w małym  hermetycznym stadku). Na początku jazdy zawsze oprowadzałam ją po placu lub prowadziłam kawałek do lasu i widać było, źe koń znacznie lepiej się zachowywał w późniejzym użytkowaniu. Poza tym starałam się wybierać momenty mniej stresowe np jeździć z innym koniem, czyścić w stajni, nie zostawiać konia samego stopniowo zwíększając  dawke stresu i bodźców. Nie wrzucałabym na głęboką wodę, bo może się to skończyć źle dla konia lub ciebie- to nie ten typ konia.
Dziekuje wszystkim za odpowiedzi. Niestety to jest kon który jak sie zafiksuje to nie pomoze człowiek, pies, znane miejsce (stajnia). W momencie mu oczy zachodzą mgłą i nie widzi i nie zwraca uwagi na nic, oczywiscie wymagam posluszenstwa ale chodzi o stan w jakim jest.
Dzisiaj przeszedł samego siebie. Licze tylko ze czas kiedys tu pomoze bo innych pomyslow nie mam.
Mają zmieniony padok, obok tego który był tylko z lepszą trawą. Na starym graniczył z resztą koni przez długą sciane, na nowym graniczy przez krótką, wobec tego konie czasem dalej mu odchodzą , ale przez przesady.
I to spowodowało ze dzisiaj od godz 11 do 20 koń kłusował i galopował po padoku cały czas, w histerii, drąc mordę w niebogłosy. Chce go wziac na przetrzymanie bo to juz jakas histeria. Jak to jest mozliwe zeby kon stresował sie wszystkim: jazdą, brakiem jazdy, tym ze jeden kon odejdzie a drugi zostanie, boksem, padokiem. Wczoraj po sprowadzeniu wszystkich koni zrobił panike w boksie (mają angielski) bo kobyła przez jego boksem chodziła po trawniku przy badaniu weterynayjnym. Ale nie taką ogierzą histerie tylko panike że ten kon mu ucieknie i ze sie przemieszcza, ze cos jest nie tak w jego ustalonym porządku dnia. Nie wiem juz jak mu można pomóc.
Evson, może stracił poczucie bezpieczeństwa po operacji? Odosobnienie = ból?
Teraz opisujesz folbluta, któremu "poszły styki", a to jest niebezpieczne dla konia (pal sześć nasze wrażenia, choć "bezcenne"😉.
Co tu poradzić? Nie wiem, czy to możliwe, czy masz takie możliwości (zdrowotny stan konia), i nie wiem, czy zadziała. Ale bywa, że działa prastara metoda "przez nogi do głowy" - po prostu dużo, dużo pracy, codziennie więcej, do solidnych obciążeń, nie tyle w postaci zrywów, co czasu. Solidnie zmęczone konie są dużo spokojniejsze, bardziej stabilne niż te solidnie wypoczęte.
W pracy też konie zapominają o traumach. 
a ja powiem coś co zapewne będzie niemożliwe do zrealizowania ze względu na wasze ,,wymagania,, zdrowotne , zmień stajnie . znam osobiście kilka koni które po zmianie stajni od razu zmieniały usposobienie , jedne sie uspokoiły , inne tak jak twój , zaczynały świrować , jest coś w tamty otoczeniu co na to wpływa . i nie zgodzę sie z halo ze praca coś tutaj pomoże , bo ile musisz dołożyć roboty folblutowi żeby padł skonany ? co ma zrywke nim a lesie robić ?
Evson, Nie pocieszę Cię i nie podam słusznego według mnie rozwiązania, ale powiem Ci co myślę.
Znam podobne sytuacje i konie. Niestety niewiele da się zrobić, zwłaszcza w przypadku xx, oo i ich miksów, do tego późno kastrowanych, które przez x czasu znały "tylko to". W waszym przypadku 7 lat, tak? Zacznie się uspakajać jak minie kolejne 7. 😁
Najlepiej na te poprzepalane styki zrobiło by mu towarzystwo 1-2 mega spokojnych koni, jakichś "osiołków" hipoterapeutycznych, emerytów, czy kuców, które mają na wszystko totalnie wylane i które co by się nie działo, najchętniej stoją i się pasą, a podbiegną tylko jak już naprawdę jest mus.
I najlepiej jakby to było to samo towarzystwo sąsiadów w boksie, razem na padoku/łące i w czasie wyjazdu w teren.

Wiem np. po naszej obecnie 19-stce xxoo, która trafiła do nas 6 lat temu. Była totalnym krejzolem, ziemia ją parzyła w kopytka, uchodziła za bardzo płochliwą... A po kilku tygodniach chowu prawie bezstajennego (do boksu tylko na noc) i towarzystwa naszego wałacha, który jest oazą spokoju, szła wyluzowana, czołowa w teren, przez centrum Mielna, między tłumem wczasowiczów, samochodów i niespodzianek wszelakich.
Minus tej sytuacji jest taki, że jest z tym wałachem bardzo związania emocjonalnie i płacze jak go traci z oczu, ale nie jest to histeria prowadząca do zachowań naprawdę niebezpiecznych. Tylko łazi i rży.
Teraz jest i tak dużo lepiej, bo dołączył kuc feliński i przy trójce jest łatwiej odczepić jedno z nich na chwilę od drugiego.

Inne przykłady/sugestie, które przychodzą mi do głowy, to moje doświadczenia rajdowe.
Na turystycznych rajdach kaszubskich zdarzało się, że konie umawiały się złośliwe, aby okuleć lub kontuzjować się grupowo, tak że już nic z własnych zasobów koni nie zostało do wymiany i trzeba było pożyczać konia od zaprzyjaźnionego chłopa, albo z jakiejś dziwnej "stajni". 😁 Nie powiem, że było letko w pierwszych godzinach/dniach rajdu z takimi delikwentami... Ale taki ledwo zajezdżony koń morderca wracał z rajdu odmieniony tak, że z miejsca można go było brać do hipoterapii, a wszyscy okoliczni chłopi chcieli nam oddawać konie na rajdy bezpłatnie, albo i za dopłatą. 😉
Jestem pewna, że rozumiesz co Ci sugeruję.
To z resztą potwierdza słowa halo: Do roboty! Zmęczonym koniom szybko się przewietrzają głupie pomysły z głowy. Zwłaszcza w towarzystwie dobrze wychowanych koni. 😉

Żeby nie było, mam też przykłady beznadziejnie. Na rajdach w Transylwanii przyszło mi kilka razy prowadzić lub zamykać rajd na wałachu, arabie Shagya, który był pewien, że jest ogierem. Z dwojga złego wolałam to pierwsze, bo jak raz musiał czekać na wąskiej drodze w górach jako ostani do wodopoju, to z nerwów zaczął mi się cofać w przepaść. 😵
Najgorsze było w nim to, że był słabo wyszkolony i słabo odpowiadał na pomoce, zwłaszcza gdy włączał mu się tryb "ogier obrońca stada". 😁
Po zwiększonej ilości szkolenia maneżowego zrobiło się tylko ciut lepiej, ale gdy ode mnie zależała decyzja, to bym go wywaliła z rajdów, bo robił niespodzianki.
Ale oczywiście punkt widzenia zależy od punktu leżenia.
Jemu rajdy robiły dobrze na ten zryty dekiel. Dla niektórych było niewygodne. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się