Sprawy sercowe...

Hexa a ile byliście razem? Wirtualnie przytulam. :kwiatek:
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
24 marca 2015 20:10
Hexa  :przytul:
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
24 marca 2015 20:21
Hexa - jak jeszcze powiesz, ze wydalo sie przypadkiem i niechcacy to jakbym czytala  historie moje siostry- na kilka godzin(!) przed wylotem do UK na stale do faceta, dowiedziala sie od jego mamy(!), ze jak tylko tam doleci to po 1- pocaluje klamke, a po 2- i tak ja koles rzuci, bo wlasnie jest w PL na wakacjach ze swoja przyjaciolka, ktora awansowala na narzeczona, tylko zapomnieli jej o tym powiedziec... Dla pocieszenia dodam, ze finalnie i tak mieszka w Uk i jest szczesliwa mezatka (majac za meza exa nowej narzeczonej bylego - jak w telenoweli 😉 )
Hexa, ja w szoku!
Też przytulam i ślę pozytywną energię!

A facet niech idzie w cholerę! Znajdziesz sobie kogoś, kto będzie Ciebie wart, wszak świetna babka z Ciebie! Trzymaj się  :kwiatek:
Wojenka   on the desert you can't remember your name
24 marca 2015 20:31
RaDag, fajnie, że takie historie się zdarzają  🙂

Hex, przytulam.
dzięki dziewczyny 🙂
rozpiszę się więcej jak usiądę przed komputerem, nie znoszę pisać na forum z telefonu.
dzięki dziewczyny 🙂
rozpiszę się więcej jak usiądę przed komputerem, nie znoszę pisać na forum z telefonu.



O kurna chata  🤔
Hexa, a chcialam Ci pisac PW, ze jak będziesz w fr, to mozemy sie spiknac.
Trzymaj sie.
yegua, smarcik, buyaka, wojenka dziękuję  :kwiatek:
flygirl dziękuję, ok półtora roku - nie tak długo ale związku po części na odległość.
szafirowa niezłe zakończenie. U nas inna historia, zupełnie. Nie była w to zamieszana żadna inna kobieta. Chyba, że jakaś jest na szeleszczących banknocikach.
kassaja nic straconego, bo to nie Francja pojawiła się przy okazji niego a on przy okazji Francji- był tylko odważnikiem przeważającym szalę decyzji o zostaniu na stałe - reszta się nie zmieniła, wciąż będę tam regularnie.  :kwiatek: A gdzie Ty jesteś?
Chciałam się rozpisać ale wiecie co? Chyba nie jest wart nawet narażania moich paznokci na złamanie, żeby o nim pisać. Zostaje tylko żal i niesmak sposobu w jaki to się skończyło. Ale dobrze, że teraz wyszło - w którymś momencie i tak okazałby się dupkiem.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
25 marca 2015 09:30
Hexa
Również przesyłam wirtualne uściski :kwiatek:
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
25 marca 2015 12:31
Hexa, zrob jak uwazasz, ale jakbys jednak zmienila zdanie, to chetnie posluchamy tej historii, tak 'ku przestrodze' i jako sygnal co powinno w zwiazku zaniepokoic. Trzymaj sie cieplo 🙂
Hej kobity, a ja tu wpadam z takim nietypowym pytaniem: czy wy od razu ze swoimi mężczyznami miałyście chemię? Tak ze po pierwszym spotkaniu/wejrzeniu/ randce latałyście metr nad ziemią czy tak bardziej hmm stopniowo?  👀 takie przemyślenia mnie naszly
Alaska, ja tak nie miałam ani na początku, ani teraz. 😁 Czasem myślę, że nasz związek jest bardziej racjonalny, niż uczuciowy, ale to wcale nie oznacza, że się nie kochamy. 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
25 marca 2015 13:56
Alaska u mnie latania nad ziemią nie była, za to niesamowita fascynacja i ciekawość 😉 I w sumie część tego została.
Czarownica: fascynacja i ciekawość - rozwniesz to jakos, żebym mogła sobie wyobrazić?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
25 marca 2015 14:05
Uff... postaram się 😀
Zafascynował mnie już na początku, było w nim po prostu coś takiego, co przyciąga, intryguje. Byłam bardzo ciekawa jakim jest człowiekiem, co się kryje za maską niby dużo gadającego, ale nie zdradzającego szczegółów kolesia 😉 Bo on był bardzo rozmowny, ale tak naprawdę jak prowadził jakiś temat to wspominał o czymś ciekawym... i za chwilę temat znikał, przechodził w coś innego albo w ogóle się urywał. To mi przypomina takie zwijanie żyłki podczas wędkowania- przyciągasz, odpuszczasz, przyciągasz, odpuszczasz... coś w ten deseń 😉 I to było w nim bardzo intrygujące. Niby zachowywał się obojętnie, po porstu jak znajomy, ale z drugiej strony jego gesty czy spojrzenie mówiły zupełnie co innego- choć słowami się zarzekał, że jest inaczej 😉 Ale w końcu wyszło szydło z worka 😁

Hexa z dwojga złego faktycznie dobrze, że sprawa wyszła teraz a nie po wyjeździe. Pewnie jakbyście zamieszkali razem byłoby ciężej... a tak w sumie masz problem z głowy.
Trzymaj się, będzie lepiej 😉 Dzielna dziewczyna jesteś, dasz sobie radę.
Hej kobity, a ja tu wpadam z takim nietypowym pytaniem: czy wy od razu ze swoimi mężczyznami miałyście chemię? Tak ze po pierwszym spotkaniu/wejrzeniu/ randce latałyście metr nad ziemią czy tak bardziej hmm stopniowo?  👀 takie przemyślenia mnie naszly


z mojego doświadczenia "starej baby" wynika - że jak na początku jest wielkie WOW, mega chemia, fascynacja i "sranie ogniem" = to nic z tego nie wychodzi - bo podpowiadają nam emocje, chemia, sexualna podnieta itd. Po czym okazuje się, że jak to mija (a mija), że ta osoba jest totalnie denna i mało interesująca.
Dodofon, według tego, co mówisz, będę żyć z moim M. długo i szczęśliwie. 😀 A przynajmniej bez większych rozczarowań. 😁
fascynacja, pociąg sexualny, chemia mija (w większym lub mniejszym stopniu) za to przyjaźń, ciekawość drugiej osoby, racjonalizm zostaje (jeżeli jest)
Hexa, bywam w Paryzu, Megeve, Annecy. Teraz dojdzie jeszcze Nantes.

Trzymaj sie i nie lam. :kwiatek:
Jak poznałam na początku mojego obecnego męża to już od pierwszego wejrzenia mi się spodobał. Później poznaliśmy się osobiście (chodziliśmy do tej samej szkoły średniej), ale jak się dowiedziałam, że obecnie jest zajęty, to traktowałam go tylko jako kumpla. Miło spędzaliśmy czas jako znajomi na przerwach, dwa razy się spotkaliśmy na pogawędki. Jakoś tak później wyszło, że kontakt się urwał. S. skończył technikum więc się nie widywaliśmy. I tak jakoś rok później, ot tak, odezwałam się pierwsza, ciekawa co u niego słychać. Mieliśmy się spotkać, ale jemu coś wypadło. Przypadkiem tydzień później wpadliśmy na siebie w pubie, przegadaliśmy pół nocy. Umówiliśmy się na następny tydzień na spotkanie. Ja niczego starałam się nie oczekiwać, chociaż wiedziałam już wtedy, że jest wolny. Ale po tej nocy w pubie nie mogłam przestać o nim myśleć, tak dobrze nie rozmawiało nam się jak razem chodziliśmy do szkoły. Jakbym go poznała na nowo. I od tego kolejnego spotkania, na które się umówiliśmy jesteśmy razem 🙂 Jak się okazało nie tylko ja nie mogłam przestać o nim myśleć.
Jak to się zaczęło to między nami była i chemia i motylki w brzuchu, latanie nad ziemią i fascynacja. W łóżku zresztą też był ogień. Jesteśmy razem 9 lat i faktycznie, jak pisze Dodofon zarówno chemia, motylki w brzuchu, fascynacja i dzikie pożądanie z początkowej fazy znika, ale kochamy się nadal. Mój mąż jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem, który daje mi ogromne wsparcie. Mimo tylu wspólnych lat razem, mój mąż w dalszym ciągu jest w stanie mnie rozczulić, kiedy patrzy na mnie z tym swoim słodkim uśmiechem, to w jego spojrzeniu wciąż widzę miłość i czuję się przy nim bezpieczna i pewna.
Ostatnio trafiłam na fajny cytat, który pasuje tutaj idealnie: "Rzeczy trwałe można budować tylko na wielkiej przyjaźni, nie na namiętności." I to jest prawda, bo związek budowany tylko na namiętności trwały nie będzie.
Alaska jakiś MENSZCZYZNA na horyzoncie  😁 ?

U nas początki były wybuchowe i nie skończylo się to dobrze, mieliśmy półroczną przerwę. Potem zaczęło się na nowo - stabilne poznawanie i docieranie, zaprzyjaźnianie, a nie tylko paczanie w oczka i rzyganie tęczą 😉
U nas na początku W OGÓLE nie zanosiło się, że coś więcej może być na rzeczy. Poznaliśmy się, fajnie się nam gadało, od początku nas do siebie ciągnęło. Wymieniliśmy się numerami telefonów, ale w sumie nie liczyłam na to, że zadzwoni. Zadzwonił, spotkaliśmy się, obiecał piwo i... miesiąc się nie odzywał. Ale siedział mi w głowie ciągle, nawet nie tyle, że jakaś zakochana byłam od razu, po prostu brakowało mi go w taki... dziwny sposób 😀 Po tym miesiącu milczenia z jego strony wykrzesałam z siebie sms z przypomnieniem, że obiecał piwo. Odpisał, na piwo zabrał, potem kilka razy spotkaliśmy się ot tak, pogadać i iskrzyło, jednak cały czas podchodziłam do tego z rezerwą, z myślą, że to tylko przyjaciel i nic więcej. Aż któregoś wieczora, jak wracaliśmy do domu, pocałował mnie na przystanku mpk i to tak, że wtedy poszłam do domu na piechotę i chyba frunęłam nad chodnikiem 😀
Po latach jak gadamy o tym to mówi, że jakby nie to że wypił trzy piwa to by się nie odważył tego zrobić  🤣, bo w ogóle nie wierzył, że mogę chcieć między nami czegoś więcej niż przyjaźń.
A dzisiaj uważam, że mój facet to najlepsze, co mnie w życiu spotkało, bo mam najwspanialszego przyjaciela i wymarzonego mężczyznę  w jednej, superprzystojnej osobie 😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
25 marca 2015 18:14
m2nika przepraszam za OT, ale gdzie chodziłaś do liceum?  👀 Po Twoim wpisie aż mnie naszła ochota na zobaczenie Twojego superprzystojnego faceta i wyszukałam Cię na facebooku  😡 Okazuje się, że mamy trochę wspólnych znajomych  😉
smarcik jaka inwigilacja!  🤣 Mój mężczyzna nie facebookowy totalnie, ale figuruje na jednym czy dwóch fotach, utajony, gdyż sobie "nie życzy"  😎 🤣
Ja jestem Zamoyszczak, czyli 2 LO 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
25 marca 2015 18:47
No to piąteczka, jeszcze mi może powiesz, że z tego samego rocznika i się nie znałyśmy?  😁 2008-11, biol-chem  😉
TAK! 😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
25 marca 2015 18:49
Jaki ten świat jest mały  😂
To ja swojego poznałam w Macu, wzięłam go za przystojnego przygłupa (poleciałam stereotypem), ale jakiegoś większego kontaktu nie mieliśmy. Dopiero po paru miesiącach przez przypadek zaczęliśmy rozmawiać i stwierdziłam, że w sumie to nie jest taki głupi, ale w ten sam dzień jechałam zawieźć papiery do Lublina i do głowy mi nie przyszło, żeby rozpatrywać kogoś w kategorii związek. Potem jakoś tak wyszło, że mieliśmy prawie codziennie razem zamknięcia i zostawaliśmy jeszcze z koleżanką na jedno/dwa piwa na ogródku (ja autem, więc albo zero albo Radler). Raz odwieźliśmy koleżankę i potem odwiozłam jego, ale nie wysiadł i gadaliśmy w tym samochodzie do 8 rano, po czym zaprosiłam go do siebie na kawę (bez żadnego podtekstu, nawet nie pomyślałam o tym, że mógłby to w jakiś tam sposób odebrać). Siedzieliśmy na kanapie z tą kawą i mnie nagle pocałował. Najśmieszniejsze było to, że go odsunęłam, zapytałam: 'nie przesadzasz?', ten się tylko spojrzał i dalej. 😁 Już się nie opierałam. A że moi rodzice z bratem byli na wakacjach tak też już został u mnie na następny tydzień. Do tej pory się zastanawiam, jak to się w ogóle stało i dlaczego. Nic specjalnego do niego na początku nie czułam, ale jednocześnie nie miałam ochoty uciekać ani się nawet wycofywać. Jakby po prostu tak miało być i wszystko się wpasowało. 😉
Alaska,  u nas żadnej fascynacji, czy latania nad ziemią nie było jak się poznaliśmy. Ba, ja stwierdziłam na początku, że T. potrafi gadać tylko o samochodach i jest po prostu nudny, a on miał wrażenie, że jestem niemiłą i niesympatyczą dziewczyną 😉 A wyszło tak, że pół roku po pierwszym spotkaniu zamieszkaliśmy razem 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się