praca

Wrócę jeszcze do tego nieszczęśnika z Zespołem Aspergera - nie uważam, że pracodawca może decydować o tym czy powie o moim zaburzeniu reszcie zespołu czy nie. Owszem, może mnie spytać czy się zgadzam na rozpowszechnienie tej informacji i dodać z jakich to pobudek - żeby ludzie mieli więcej wyrozumiałości. Wtedy się zgodzę lub nie. Takie decydowanie za kogoś to cios w zwykłą godność ludzką i dobre intencje wcale tego nie zmieniają.

Też nie widzę niczego złego w pensji 2500 na rękę za pełny etat, tak btw 🙂



faith - oficjalnie nie mogę zmienić stanowiska pracy, a nieoficjalnie wiem, że się da...
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
10 marca 2015 21:35
Rozpisałam się, ale w sumie stwierdziłam, że to bez sensu. Więc powiem tylko tyle:
żeby dostawać 2,5 tys na rękę to trzeba umieć myśleć samodzielnie.
A ani ja, ani pewnie żaden pracodawca nie będzie wykładał 4 tys. (któraś kiedyś sobie liczyła ile kosztuje pracodawcę pracownik?) za to, że ktoś przyszedł do pracy i już za to oczekuje pochwał i premii.
Na wszystko trzeba sobie zasłużyć. W szkole żeby dostać 5 czy 6 ze sprawdzianu chyba też się musiałyście do tego przyłożyć czyż nie? Za samo pojawienie się na lekcji pochwał i piątek do dziennika nikt Wam nie wpisywał  😎

Martuha a ja po przeliczeniu budżetu owszem widzę.
Mniejsze firmy mają płace jak z kosmosu jak to nazywacie bo w większości nie stać ich na większe. Ja sama jestem zatrudniona i pracuję w innej firmie na pełen etat, żeby móc dać dziewczynom bonusy. Gdybym przeszła na własny ZUS i miała mieć z tego pensję to może zostałoby mi na paliwo. Ale przynajmniej stwarzam miejsce pracy dla "kierowniczki", która zarabia tyle co ja na etacie. To co, że muszę i tak większości rzeczy sama dopilnować i zrobić za nią. Ale 2,5 się należy  😎


Cenciakos, a ja Cię rozumiem. I nie dziwię się już małym firmom, że dają takie, a nie inne pensje i umowy. Bo widzę teraz, ile naprawdę kosztuje prowadzenie własnej działalności. Widzę te pieniądze, które pożera państwo. Często z tego zostaje naprawdę niewiele, a żeby dać pracownikowi umowę o pracę, nawet na najniższej krajowej, musielibyśmy dokładać. I choć żałujemy bardzo, że jeszcze nie możemy dać naszemu pracownikowi więcej, to szczerze mu o tym powiedzieliśmy. Wie, że zaczynamy, że często dokładamy do tego interesu, ale wie też, że jeśli będziemy się dalej rozwijać, z pewnością dostanie więcej.

Ale rozumiem też dziewczyny, które narzekają na niskie płace i śmieciowe umowy w dużych firmach. Rozumiem, bo niedawno z takiej uciekłam. Firma spora, dobrze prosperująca, wyceniająca jedną, najprostszą stronę internetową na 5 tys., szefostwo podjeżdżające pod firmę autami prosto z salonu i chwalące się kolejnymi wczasami za granicą, czy nowymi butami za kolosalne pieniądze. A pracownicy? Większość na śmieciówkach, niektórzy na ćwiartkach etatu, bez prawa do L4 czy dłuższego urlopu. To też mnie wkurza.

A to co mówicie o pensji 2500 na rękę za bycie kelnerką... Szczerze? Dla mnie to jakaś abstrakcja. Ale ja z Podkarpacia jestem, tu kelnerka wyrabiająca godziny za cały etat, a czasem i więcej (bo ostatni klient wyjść nie chciał) zarabia średnio 1200-1600 zł, w zależności od poziomu pubu/restauracji. O umowie o pracę za kelnerowanie też nie słyszałam.
Ja w wieku 19 lat poszłam do pierwszej 'prawdziwej' pracy w dużym mieście, w bardzo duzym centrum handlowym i dostawałam 11 zł/h brutto i uważam, że na taką pracę bez żadnego doswiadczenia to były naprawdę spoko warunki. 2500 na rękę fajnie mieć, ale raczej nie jako kelnerka, chyba, że wyciągnie się z napiwków, co jest bardzo mozliwe.
Cricetidae, z napiwków tak (choć i o to ciężko u nas), ale miałam na myśli wyłącznie pensję podstawową 😉
A ja właśnie dostałem pierwszą odpowiedź na wiszące od 3 m-cy ogłoszenie. Do tej pory żadnego zapytania o warunki itp, mam nadzieję że coś z tego będzie bo rozmowy kwalifikacyjne ciężko mi idą
Nie wiem jak jest w innych państwach europejskich, ale u nas, aby pracownik mógł dostać na rękę 2.500 zł, to pracodwaca musi wydać 4.000 zł. W niewielkich lub/i dopiero rozwijających się biznesach to abstrakcja.
Druga kwestia to pracownicy. Mój bliski znajomy niedawno szukał osoby na stanowisko asystenckie powiedzmy. Firma dopiero rozpoczyna działalność, więc dał ogłoszenie, że praca na pół etatu na początek, umowa o prace. Żadnych wielkich wymagań, obowiązki koncentrują się na obsłudze komputera, koordynacji pewnych prostych działań, wysyłaniu korespondencji. Na poczatek nic wielkiego. Dodatkowo praca mogła być wykonywana w domu na nowym sprzecie otrzymanym od firmy.
Dostał jedynie 8 sztuk CV. Do spotkania nadawało się 5 z czego dwie osoby nie przyszły nie uprzedzając o tym. Dwie na rozmowie skupiały się na swoim niepowodzeniu życiowym np. jedna z dziewczyn opowiadała w kółko, że miała taką fajną pracę poprzednio, ale w końcu ją zwolnili, bo ... była za ładna i żona prezesa byla zazdrosna (dodać nalezy, ze należała do kategorii kobiet, które nie zauważają upływającego czasu i konieczności zmiany rozmiaru i stylu garderoby). Została jedna kandydatka, która za te pół etatu dostała 1000 zł na rękę, dobry laptop i telefon w łapkę. Z założeniem, że to na poczatek.
No i niestety porażka. Ciagle trzeba ją "popychać", zero samodzielności, przez dwa miesiące zrobiła tyle co w miarę ogarnięta osoba załatwiłaby w tydzień.
Także przedziwny jest rynek pracy. Koszty okołopracownicze są ogromne, więc ciężko małemu przedsiębiorcy dać pracownikowi zarobić, a z drugiej strony za co?
obciążenie dla pracodawcy - za pracownika za pełen etat są mega koszmarne  😕 = tak jak pisała edyta - realna "kwota" za pracownika, który zarabia 2500zł na rękę = około 4000zł
Owszem, może mnie spytać czy się zgadzam na rozpowszechnienie tej informacji i dodać z jakich to pobudek - żeby ludzie mieli więcej wyrozumiałości. Wtedy się zgodzę lub nie. Takie decydowanie za kogoś to cios w zwykłą godność ludzką i dobre intencje wcale tego nie zmieniają.

Moze spytal na rozmowie kwalifikacyjnej, tego nie wiesz. 🙂 Co jak co, ale pracuje w takim miejscu gdzie etyka pracy jest bardzo istotna. 🙂
Poza tym moj szef, jak juz wspominalam, ma syna z ZA, wiec uwazam ze w tej kwestii wyczucia mu nie brakuje. A zatem to jak oceniasz sytuacje i to, co probujesz sugerowac wydaje mi sie, ze jest trafione jak kula w płot. 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 marca 2015 09:09
Tylko przypomnę, że koszty pracownicze w Polsce nie są największe na świecie, ani nawet w Europie:
[url=http://www2.deloitte.com/pl/pl/pages/press-releases/articles/european-salery-survey-pensje-w-europie-2015.html#] link[/url]
" „Polska plasuje się w tym scenariuszu pośrodku stawki wśród badanych krajów europejskich wypadając lepiej niż nasi południowi sąsiedzi (Czechy i Słowacja), ale również wyprzedzając niektóre kraje zachodnioeuropejskie np. Niemcy i Francję. Znacznie lepsze wskaźniki w tej kategorii mają natomiast kraje zachodnioeuropejskie, gdzie koszty zatrudnienia pracowników są najniższe (Irlandia, Szwajcaria, Luxemburg i Wielka Brytania)” "


Ja z jednej strony rozumiem małe przedsiębiorstwa, bo faktycznie koszty, które "pożera" państwo i nieudolny system są zniechęcające. Ale z drugiej strony, z całym szacunkiem, nie mam ochoty starać się dostając co 3 miesiące umowę śmieciową i 10 zł brutto. Bez prawa do urlopu, L4, bez pewności stabilnego zatrudnienia. W firmie gdzie premie są praktycznie fikcją, a możliwość rozwoju jest uzależniona od lidera, do którego się trafi, bo jeden skieruje na ścieżkę certyfikacyjną, a drugiemu się nie chce i pracownik zapierdziela na najniższej stawce rok, półtorej a czasem i więcej.
Nie mam ochoty się starać i dawać z siebie więcej bo niby dlaczego? Skoro pracodawca nie potrafi docenić pracy swoich pracowników i oszczędza na nich jak tylko się da?
I zaznaczę, że ja nie pracuję w małej firmie. To jest korporacja zatrudniająca ogrom ludzi. A wyzysk na pierwszym miejscu. O absurdach mogłabym napisać książkę, bo wiele się napatrzyłam i nasłuchałam przez te 11 miesięcy 😉
Jak zawsze, prawda leży po środku. Bo zdarzają się uczciwi pracodawcy, którzy chcieliby dać więcej a nie mogą, jak i roszczeniowi pracownicy, którzy za nic chcą 2500 tysiąca na rękę.

Czytając post Cenciakos tak mi się nasunęła pewna myśl, odnośnie umiejętności samodzielnego myślenia. Wcześniej wierzyłam w ludzi i nie przywykłam by im uwłaczać mądrości. Jednak kilka miesięcy w mojej obecnej pracy pozbawiły mnie wiary w ludzi i złudzeń. Wydawało mi się, że umiejętność logicznego i analitycznego myślenia, to standard a nie specjalna umiejętność. Coś, co wynosi się z podstawówki. Rozmawiając codziennie z ludźmi, nie ma dnia żebym nie trafiła na nieogarniętą, nie potrafiącą samodzielnie pomyśleć osobę. I już sama nie wiem czy to lenistwo, czy, przepraszam, głupota. Psychicznie mnie również moja praca wykańcza przez to. Dzień w dzień trzeba tłumaczyć to samo. Dzień w dzień, niczym roboty, odbieramy ponad 50 telefonów na jedną osobę. Ilość telefonów i kolejek była y zdecydowanie mniejsza, gdyby ludzie zaczęli myśleć.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni zarabiają więcej niż my 😉

pamirowa - w amazon pracujesz?
Nie, w Orange :P Albo raczej dla Orange, bo ta firma już od dawna zatrudnia tylko przez pośrednika...
pamirowa, ja właśnie tego nie rozumiem, że w kraju, gdzie mnóstwo ludzi "zatrudnionych" jest na umowy śmieciowe za marne grosze, tak trudno jest znaleźć uczicwego, solidnego człowieka, któremu chcesz dać umowe o prace plus nienajgorsze warunki i perspektywy na więcej i docelowo ciekawą pracę i ścieżke rozwoju.
Jak to jest?
A tak z ciekawości, do dziewczyn, które kogoś zatrudniają: ile czasu dajecie nowej osobie na ogarnięcie się? Po jakim czasie stwierdzacie, że jednak ta osoba się nie nadaje, nie będzie w stanie dorównać do poziomu starszych stażem pracowników? Bo w korporacjach z reguły jest umowa próbna, w mniejszych przedsiębiorstwach też tak jest/powinno być? Bo pracując w Lublinie w dwóch miejscach nie było czegoś takiego, mam wrażenie, że wymagali wiedzy o wszystkim po 2 dniach (czyli de facto 16 godzinach). Uważam, że ogarnięta osoba nauczy się chociaż większości przez ten czas, jeżeli będzie chciała, ale to jeszcze zależy właśnie od samego charakteru pracy, czy miało się wcześniej jakiekolwiek powiązanie, no i od samej osoby.
W sytuacji, którą opisałam dziewczyna dostała oczywiście 3 miesięczny okres próbny. Teraz mija jej 2 msc i nic nie poszło do przodu. Facet rozmawiał juz z nią wiele razy, tłumaczył łopatologicznie czego oczekuje - stałego kontaktu w razie problemów z wykonaniem zadania, raportowania o wykonaniu/niewykonaniu zadania, prowadzenia kalendarza i podziału zadań według ważności i terminów, stałego kontaktu z pozostałymi współpracownikami, odpowiadania na maile i telefony w rozsądnym terminie. Przecież nie po to masz pracownika i mu płacisz, żeby go ciągle popychać i finalnie samemu wykonać zadanie ewentualnie z jego pomocą. Ma być odwrotnie - on pracuje, a przełożony ewentualnie pomaga.

U nas w korpo też zawsze jest czas adaptacji i okres próbny. Oprócz jednej osoby, wszystkie zrekrutowane do mojego działu zostały. Ta jedna sama zrezygnowała, widząc, że nie poradzi sobie. Ja miałam takie samo odczucie.
A tak z ciekawości, do dziewczyn, które kogoś zatrudniają: ile czasu dajecie nowej osobie na ogarnięcie się? Po jakim czasie stwierdzacie, że jednak ta osoba się nie nadaje, nie będzie w stanie dorównać do poziomu starszych stażem pracowników? Bo w korporacjach z reguły jest umowa próbna, w mniejszych przedsiębiorstwach też tak jest/powinno być? Bo pracując w Lublinie w dwóch miejscach nie było czegoś takiego, mam wrażenie, że wymagali wiedzy o wszystkim po 2 dniach (czyli de facto 16 godzinach). Uważam, że ogarnięta osoba nauczy się chociaż większości przez ten czas, jeżeli będzie chciała, ale to jeszcze zależy właśnie od samego charakteru pracy, czy miało się wcześniej jakiekolwiek powiązanie, no i od samej osoby.


3 mies okres próbny,
potem albo umowa od razu na stałe, albo (częściej) 3 mies czas określony /na dalsze wdrażanie, obserwacje naukę itd/
zależy od osoby, stanowiska, itd.
Zatrudnijcie mnie. 😀 Ja mam jakiegoś wyjątkowego pecha do tych prac. Parę osób z mojego roku pracuje normalnie i jeździ do domu. A ja trafiam na ludzi, którzy albo wymagają 7 dni w tygodniu po 17h (autentyczny przykład, z ostatniej pracy zostałam zwolniona, bo mogłam pracować 5 dni w tygodniu po około 7-8h) albo tacy, którzy szukają tylko na weekendy, ale wtedy już nie mam prawa ani jednego weekendu opuścić. 😵
Płace są faktycznie marne. Sama 10 lat temu miałam przez 4 lata etat za 1100 na rękę. Szukałam innej pracy i wszędzie stawka była podobna. Ale z drugiej strony koszty utrzymania pracownika są strasznie wysokie.

Mnie jednak przeraża teraz jako pracodawcę co innego - to, że młodym ludziom w większości NIE CHCE się pracować. Mam płacić za to że przychodzą do pracy. I przeraża mnie to, że większość NIE POTRAFI samodzielnie myśleć. Wszystko trzeba pokazać palcem, parę dni jest ok i znów to samo. Nawet opcja premii ich nie motywuje.
Ja rozumiem, że praca w kawiarni czy w pubie dla studenta nie jest pracą marzeń do końca życia, ale skoro już się ktoś zdecydował i chce dostawać pieniądze to niech na nie zarobi.

Ostatnio przyszła mi taka 19stka, co ukończyła liceum, dostała się na studia, nigdzie nigdy nie pracowała. I chciała umowę o pracę, stałą liczbę godzin i 2500 na rękę za nalewanie piwa... 😵 Roszczeniowość jest powalająca.


Pracuje na pełny etat ( moze ciut wiecej) ze stałym grafikiem, "nalewam piwo" czyli jestem barmanką i zarabiam wiecej niz 2500 na ręke ( bez napiwków).
Gdy szukałam pracy i ktoś mi mówił na rozmowie stawki 8-9 zł za godzone( i podobne) to śmiałam sie prosto w twarz i pytałam czy im nie wstyd tyle proponować.
Zus dla firmy to jedno a zeby ludzie cenili swoją prace i nie dawali się wykorzystywać za niskie stawki to drugie.
Dodam ze pracuje w małej firmie , rodzinnej.
pamirowa, ja właśnie tego nie rozumiem, że w kraju, gdzie mnóstwo ludzi "zatrudnionych" jest na umowy śmieciowe za marne grosze, tak trudno jest znaleźć uczicwego, solidnego człowieka, któremu chcesz dać umowe o prace plus nienajgorsze warunki i perspektywy na więcej i docelowo ciekawą pracę i ścieżke rozwoju.
Jak to jest?


Mogę mówić tylko za siebie, jak jest ogólnie nie wiem. Pytanie też co dla Ciebie znaczy solidny pracownik. Nie uważam się za osobę pracującą byle jak, a wszędzie tam gdzie chodziłam na rozmowy, raczej oferowano umowę zlecenie, na takiego pracodawcę jak Ty piszesz, nie miałam przyjemności trafić. Może dlatego, że nie mam żadnego konkretnego wykształcenia i doświadczenia w konkretnej branży. Ot, przeciętny ze mnie pracownik, z wyższym wykształceniem, jakich wiele 😉 I co z tego, że mam chęci do nauki, zdobywania doświadczenia, jak najczęściej doświadczenie jest już wymagane, więc nie bardzo mam gdzie je zdobyć. Stąd i wymagań co do pracy nie mam z kosmosu, ale umowa zlecenie i 10 zł brutto, za to co robię obecnie, za wiedzę którą musiałam przyswoić, moim zdaniem jest uwłaczająca.
To też zresztą nie jest tak, że pracuję na odczepnego w obecnej firmie. Jak zaczynałam to naprawdę się przykładam, starałam, wkładałam serce w to co robię, bo taka jestem. W miarę upływu czasu, zniechęcenie rosło, brakowało zachęt motywacyjnych, więc przestałam wkładać serce w pracę i robię to co muszę, zmuszając się do tego. Więc nadal wykonuję swoje obowiązki, ale nie mam ochoty dawać z siebie więcej i robię to niestety bez entuzjazmu.
No właśnie. Pracodawcy to też często gęsto krejzole, którzy oczekują od ludzi, że za 1200 zł na rękę będą pracowali na nich kilkanaście godzin dziennie, 7 dni w tygodniu. Mamy też znajomych, którzy prowadzą firmę rodzinną z obrotem ok 60 mln rocznie. No sporo. Zawsze narzekają na swoich pracowników, że lenie i złodzieje. Najchętniej właśnie płaciliby najniższą krajową. Ostatnio poradziliśmy im zatem, aby ich wszystkich zwolnili i wtedy napewno firma jeszcze bardziej rozkwitnie. aluzju nie paniali 😉 W zasadzie to nie ogarniam tego 🙂 i najlepiej by było, żeby ci, którym chce się coś robić trafiali na tych uczciwych pracodawców i vice versa.
Właścicielka Mc, w którym pracowałam ma dla siebie (po odliczeniu wszystkich opłat na ZUSy itp.) 20 tys. zł z jednej restauracji, a ma dwie. A manager zarabia 1500 zł, na cały etat. Z odpowiedzialnością za ludzi, pieniądze i ogólnie cały teren. A pensja kierownika restauracji to też jest śmiech na sali.
no to jest wyzysk i jak widać nie są to odosobnione sytuacje
tylko właśnie powracam do pytania - jak to możliwe, że w takim razie ten facet i też my w korpo często nie możemy długo trafić na odpowiednią osobę oferując naprawdę dobre warunki
na ogłoszenia przychodzi kilka CV, a na spotkania fatyguje się jeszcze mniej osob
Mnie to bawi wyjątkowo. Serio. Osiem lat pracowałam w firmie, w której szef na początku oczywiście obiecywał złote góry, premie od zysków (norma w branży - płaca podstawowa + premia). Jak po 3 miesiącach handlowiec zaczął zarabiać na sprzedaży to zawsze znalazł się powód do niewypłacenia premii. A jak już się nie znalazł i premię trzeba było wypłacić to nagle pracownik stawał się tym najgorszym. Gdyby nie to, że siedziałam "przy szefostwie" i widziałam jak to działało to nigdy bym nie uwierzyła, bo na zewnątrz był oczywiście kreowany wizerunek pracownika lenia i złodzieja. Sama po tej "współpracy" jestem w plecy ok. 8000zł i 40 dni urlopu (a raczej ekwiwalentu za niego) - przekręcona w białych rękawiczkach 😉. I te opowieści ile to pracownik kosztuje pracodawcę (tak, tak mam świadomość ile kosztują ZUS-y) jak się robiło wszystko tak, żeby ZUS płacić od najniższej krajowej a wszystko pozostałe przepuszczać przez umowy-zlecenia z samym podatkiem. A potem wielkie zdziwienie i oburzenie, że pracownik nie chce w sobotę przyjść do pracy albo w dni otwarte dymać na 12 godzin (8-20) albo do galerii stać przy aucie. Za NIC. Zero szacunku do pracownika, bo za drzwiami stoją następni co będą pracować na takich warunkach. Tylko się zdziwili mocno jak po kilku latach okazało się, że wszyscy już wiedzą, że do tej firmy się do pracy nie idzie. I ani pracowników na warsztat ani handlowców nie dało się zatrudnić, bo przestały CV przychodzić hahaha.
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
11 marca 2015 11:17
Pracuje na pełny etat ( moze ciut wiecej) ze stałym grafikiem, "nalewam piwo" czyli jestem barmanką i zarabiam wiecej niz 2500 na ręke ( bez napiwków).
Gdy szukałam pracy i ktoś mi mówił na rozmowie stawki 8-9 zł za godzone( i podobne) to śmiałam sie prosto w twarz i pytałam czy im nie wstyd tyle proponować.
Zus dla firmy to jedno a zeby ludzie cenili swoją prace i nie dawali się wykorzystywać za niskie stawki to drugie.
Dodam ze pracuje w małej firmie , rodzinnej.


Nie wiem jakie macie stawki w Warszawie- w Poznaniu barmanki zaczynają od 5 zł/godz. I jeśli Twoje szefostwo stać na to, żeby płacić wszystkim powyżej tych 2,5 tys z umową o pracę to szczerze im gratuluję i mogę sobie tylko życzyć żebym też kiedyś tak mogła. Bo naprawdę bym chciała. Ale to działa w dwie strony.
Ja dałam swoim 8 zł/h + premie. Tylko jak mają zarobić na premie skoro potrafią walnąć takie gafy jak niezamknięcie drzwi od lokalu na klucz na noc, zostawianie otwartej kasy kiedy ludzie siedzą przy barze i wychodzenie w tym czasie sobie na dwór na papierosa czy plotkowanie przy drugim barze, niezauważenie że 10 osobowa grupa siedzi przy czterech piwach i z godziny na godzinę robią się coraz weselsi- no skoro pod stołem rozlali kilka butelek swojej wódki to nie ma się co dziwić, mówienie moim rodzicom, że nie zjedzą pierogów bo nie ma- kiedy ja dzień wcześniej przywiozłam nową dostawę, a im się po prostu nie chciało zejść na dół do lodówki, o nie pojawieniu się w pracy "bo zapomniałam" nie wspomnę. Mogłabym mnożyć tych przykładów lenistwa i bezmyślności dużo więcej 😉. Dlatego jak ktoś mi na wejściu żąda dużych pieniędzy bo on przyszedł i on chce, a do pracy dwie lewe ręce no to nie. Sorry. Niech się wykaże, niech za jego słowami i żądaniami stoją czyny i wymierne efekty.

A powiedzcie mi tak z czystej ciekawości- skoro Wy chcecie dostać po 2,5 na rękę na starcie to rozumiem, że Wasi rodzice zarabiają po tych dajmy na to 20 latach pracy po 25 tysięcy miesięcznie? Jak tak- to zazdroszczę 😉



desire   Druhu nieoceniony...
11 marca 2015 11:39
yegua, zarabia mniej, bo nie chcą jej dać dodatkowych godzin do przepracowania.. Szczęście, że się uczy i mieszka u rodziny, bo sama nie miałaby szans się za to utrzymać..

Desire a co to za region? ja tez pracuje w callcenter i moi sprzedawcy czesto gesto jak maja zylke zarabiaja wiecej niz ja na kierowniczym stanowisku 🙂


Katowice-Rybnik-Żory, taki trójkąt 😉  Tutaj callcenter jest opanowane przez sprzedawców produktów typu 'książka wędkarska' i naprawdę ciężko coś zrobić 'do przodu', w szczególności, że wymagano ode mnie czytania regułek, niczego od siebie, żadnej twórczości, prosty szablon do czytania..  🤔wirek: i jak tu być w tym dobrym ? 😵


[quote=Dzionka]Chyba warto się zastanowić co się w ogóle chce w życiu robić - może czasem nie ma co tracić czasu na pracę "byle gdzie" tylko zacząć sobie urabiać grunt pod coś docelowego? Opłaca się na pewno, jak by bez sensu nie wyglądało na początku.
[/quote]
Bardzo ładnie ujęła to kolebka
Każdy chciałby robić to co go interesuje i pasjonuje w życiu, ale realia są po prostu kiepskie i czasem trzeba brać, co dają...

Nie zawsze ma się po prostu możliwości, choćby nie wiadomo jak się starało, chciało, miało się doświadczenie itp.  Robotę na stacji 'wzięłam' tylko i wyłącznie przez to, że goniły mnie długi za leczenie i utrzymanie konia, szkoła i własne utrzymanie, ot taki rzut na taśme, bo w ofertach z tego, co mnie interesuje i mam doświadczenie - pustki.. a pieniądze miały być konkretniejsze, wręcz złote góry w porównaniu z najniższą średnią.  Firma z milionowymi obrotami na koncie. Pensja 30 zł większa w kwocie brutto niż dzisiejsza najniższa krajowa, szef wciąż powtarzający, że powinnyśmy być zadowolone, bo nikt tyle w tym regionie nie zarabia, a my przecież nic takiego nie robimy 😂  (pomijając wieczne gonienie złodziei, mając stresa czy będzie u nas napad, bo u sąsiadów był i nieźle nas nastraszono itp., wieczne spowiadanie się policji, użeranie się (bo kierownictwo nie ogarniało i to ja byłam ta od pomocy, czyli robiłam za 2 😀 ) z dostawcami, wprowadzaniem dostaw, zamówieniami i nieraz baardzo ciężkimi klientami, telefony szefa po nocnej zmianie, że nieee, nie możesz spać tylko do roboty, bo jakieś spotkanie jest - to naprawdę potrafiło dać w kość,  a człowiek musiał być wciąż uśmiechnięty, nie mógł mieć gorszego dnia..). Były miesiące, że moje zmiany wyglądały następująco: dniówka(12h), dniówka, nocka, dzień wolnego, dniówka, dniówka.. i tak w koło.  Żadnych premii. Żadnych podwyżek. Żadnego docenienia pracownika.
- Na stacji 3 km dalej, pod tym samym szyldem, ale w franczyzie innej firmy ludzie zarabiali po 2 tyś. do ręki + nieraz wpadł im jakiś miły dodatek..  🤣 Nikt nie odchodził. Od nas falami. Nie wytrzymałam i ja, przeczekałam troche aż się moja sytuacja finansowa ustabilizuje i też odeszłam.. bo ile można na pełnych obrotach za 1300 do ręki ?  🙁  Prócz wielu minusów ta praca wcale nie była zła. Mogę wręcz powiedzieć, że ją lubiłam i gdyby wypłata była choć troche wyższa to bym pewnie została. Byłaby jakaś motywacja. A tak to narobiłam się jak wół, a wypłata była dołująca, nieadekwatna do tego, co trzeba było robić. Bo praca na stacji to się może wydaje łatwa i przyjemna, panie stoją na kasie uśmiechnięte i zadowolone, ale klient nie wie, że przed chwilą, na przykład, jedna z nich wycierała właśnie kupe z ściany w łazience albo dźwigała tony piwa/chipsów i innych rzeczy, bo dostawcy się spieszy, a przepisy bhp w tej pracy to nie obowiązują...  🤣  😉

epk, jeśli te uwagi są to moich przykładów, to niestety/stety nietrafione.
Desire, czytając to co wcześniej pisałaś, myślałam, że mówisz o jakims totalnym zadupiu (i że nie masz możliwosci dojazdow), ale Katowice? Tu naprawde jest praca... Wiem, bo sama szukalam niedawno i w tej chwili pracuje tutaj. Powiedz mi jakie masz wykształcenie, umiejętnosci jezykowe, doswiadczenie, plany albo w czym bys chciała pracować? Jesli nie chcesz tutaj to może byc na PW... Może będę w stanie ci cos podpowiedzieć.
I uwierz mi, 1200 zł to nie jest szczyt możliwości... Sląsk to nie jest jakis zascianek Polski.
desire   Druhu nieoceniony...
11 marca 2015 12:04
wendetta, skrobne pw.  :kwiatek:
edit: i gdzie tam Katowice.  😁  wycieczka do Katowic  to u mnie wydarzenie.  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się