Co mnie wkurza w jeździectwie?

Ogłoszenia końskie i quniarki, co by chciały wszystko za pół darmo....
Dziś przyuważone:
Nowy kantar, z uwiązem, całkiem fajniutki. Ceny nie ma, ale nagle wyskakuje quniareczka, że daje 10 zł! i bierze od ręki!
Na co sprzedawca nieśmiało dodał, że cena raczej 40 zł + koszty wysyłki.
Ale było to już dla quniarki za drogo.

To samo nie czytanie treści ogłoszeń i zasypywanie pytaniami.
A odpowiedź znajduje się w treści ogłoszenia.
I po co marnować czyjś czas?
Milla albo ogłoszenia: przyjmę za darmo sprzęt w stanie bardzo dobrym lub co najmniej dobrym 🤔 i wysyłanie wiadomości obcym osobom, żeby kupiły jakiś sprzęt i wspomogły qniareczkę, albo zafundowały jakiś konkurs na słitaśnym konikowym fanpejdżu 🤬
ostatnie epickie 'przyjęcie sprzętu'

przyjmę za darmo derkę. Stan bdb lub minimum db'  🤔wirek:
fanelia   Never give up
02 lutego 2015 13:46
i jeszcze wymagania mają  🤔wirek: ja jak miałam totalną lipę finansową to przyjęłam sprzęt od znajomych, którzy chcieli mnie poratować, ale to nawet nie śmiałabym się odezwać, że gdzieś jest dziureczka, czy przetarte, tylko cieszyłam się jak głupi do sera, że w ogóle mam sprzęt  🙄
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
02 lutego 2015 15:11
fanelia, bo Ty taka niedzisiejsza jesteś  😁
Właśnie tego nie rozumiem, że nie dość, że chcą za darmo to jeszcze jakieś wygórowane wymagania 🤦, że tak powiem "za moich czasów" największym szczęściem był sam kontakt z koniem- bardzo długo nie miałam porządnego sprzętu (oczywiście miałam swój kask), a na większość rzeczy, które szczerze mówiąc zbierałam przez lata, sama sobie zapracowałam i powiem doniośle: jestem z tego dumna 😅

Może nie tyle co wkurza, ale trochę... Bawi... dodanie w tytule ogłoszenia "PILNIE!" - jakby na to magiczne słowo nagle miałby znaleźć się tłum chętnych na daną rzecz 😉 Jeśli coś mi jest potrzebne to kupuję i nie bardzo mnie obchodzi, czy sprzedawca chce sprzedać to w tempie natychmiastowym, czy nie 😉
edit. kurczę, przepraszam, trochę nie ten temat, ale już zostawię 😉
Met   moje spore
02 lutego 2015 19:28
harja, ja Cię doskonale rozumiem!
harja Dla mnie to jest sygnał, że mogę śmiało negocjować 🙂
Nienawidzę OCZERNIANIA  ❗ Patrzę na wątek o stajniach, a tam post o stajni, w której jeździłam, pomagałam, zajmowałam się końmi, do dzieciaka (od roku 1998) do końca roku 2014 i co  ❓ dowiaduję się, że konie zagłodzone, jeść wcale nie dostają, stoją na gnoju i generalnie syf kiła i mogiła  😤 i gdzie ja miałam oczy przez te wszystkie lata ❓ ❗

Tak a tutaj przykład "makabrycznych" warunków, a na pierwszym planie zagłodzona 18-letnia klacz



Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
02 lutego 2015 20:15
Jezus makabra 🙁 konia do takiego stanu doprowadzić że jak ta śnięta ryba brzuchem do góry 🙁
Biczowa zgadzam się w 100%, jeszcze raz powiem: gdzie ja miałam oczy przez te wszystkie lata  😵
Atea, a ja uważam, że negocjować mogę prawie każdą rzecz, jeśli w ogłoszeniu wyraźnie nie jest zaznaczone, że cena nie podlega negocjacji 😉
przepraszam za ten OT :kwiatek:
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
03 lutego 2015 14:59
harja mam takie same odczucia jak Ty, co do słowa "pilne" 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 lutego 2015 16:47
Widzisz marlin1990, jak się zna rzeczywistość jednej tylko stajni i nie ma porównania, to faktycznie ciężko zobaczyć, co jest nie tak. Powiedz mi, ile siana konie dostawały na cały dzień, pół kostki? A ściółki? Stały na gołym betonie i to jest fakt, a gnój wywalały w soboty takie smarki jak ja wtedy. Pamiętasz jak wyglądał Santiago w ostatnich dniach życia i jak długo się męczył, umierając w boksie? A co się stało z Sonią?
marlin1990 co to za koń stoi nad tą klaczą? Wygląda bardzo znajomo 😉
Widzisz Karolino, tak się składa, że startując i trenując miałam okazję obejrzeć wiele stajni, do których mogę zaliczyć wszystkie stajnie w okolicy a do tego wiele stajni wrocławskich, miałam okazję współuczestniczyć w przygotowaniu pokazów dla ministrów i innych "szych" w wojskowym ośrodku jeździeckim w Rakowie, obecnie posiadam własnego konia, więc mam też spore rozeznanie w stajniach w moim aktualnym miejscu zamieszkania, bo szukałam pensjonatu. Pamiętam bardzo dobrze Santiago- nie był to koń Prezesa tylko koń w pensjonacie, były wykonywane telefony do jego właścicielki, co się dzieje z koniem, był weterynarz, tak to przykre, że stare konie umierają i faktycznie nie wygląda to ładnie, ale taka jest kolej rzeczy. Co do Soni, przypuszczam, że jesteś "dobrze" poinformowana, jak pewnie wiesz zajmowałam się tym koniem, planowałam jego kupno po ukończeniu studiów. Sonia miała nowotwór- weterynarz był wezwany już pierwszego dnia kiedy koń przestał jeść, walczyliśmy 3 dni, z nadzieją, że są to kamienie nerkowe, były konsultacje z innymi wetami, żaden nie podjął się przyjechania, bo uznali przypadek za niemożliwy do operacji bez warunków pełnej sterylności, a koń nie nadawał się do transportu, z jednego prostego względu, jej pęcherz mógł pęknąć w każdej chwili i mogła umrzeć w jeszcze większych cierpieniach, dlatego została podjęta trudna decyzja, że najlepszym w tym wypadku rozwiązaniem jest eutanazja.
Co do warunków możemy się sprzeczać, czy lepiej żeby leżały na kilkudniowej ściółce i tylko dościelać, czy lepiej sprzątać codziennie i dawać mniej ściółki za to codziennie czystą,co do siana konie dostawały je jeszcze zawsze wieczorem, po karmieniu, owies 3 razy dziennie i do tego min. 7-8 godzin dziennie na wielkich pastwiskach (w sezonie), szczerze przez 16 lat nie widziałam tam żadnego konia, którego stan by się pogorszył w Krzeczynie (pomijając wypadki losowe, które przecież zdarzają się wszędzie), a wręcz stan wielu koni znacząco się poprawił.
Wspomnę tylko pewne pensjonariuszki, które od nas odeszły, ich konie zwiedziły wszystkie pobliskie stajnie, ale jakiś czas temu chciały wrócić do Krzeczyna, bo porównując wiele czynników jakie musi rozważyć właściciel konia, jednak ta stajnia okazała się dobrym wyborem. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby życie konia miało swój stały rytm, stałe godziny i powtarzalne czynności, tego na pewno nie mogę odmówić Tarpanowi. Konie zawsze były karmione o stałych porach, nie zdarzyło się żeby koń nie dostał owsa.
Wiem, że za sobą nie przepadamy, ale nie jest to miejsce na wylewanie swoich żalów do mnie, czy do innych ludzi, tak zawsze byłam w Krzeczynie uprzywilejowana, może dlatego, że jako dzieciak wzięłam się w garść i powiedziałam- tak chcę jeździć konno, moich rodziców nie stać na to żeby łożyć na to żebym trenowała tyle ile chcę, ale może uda mi się samej na to zarobić i udało się. Przez kilka ładnych lat wykonywałam w stajni wszystkie prace, od sprzątania koniom, po pomoc przy naprawie ogrodzeń itp. Czasem nie miałam już siły na jazdę, ale konsekwentnie wyrobiłam sobie opinię "dobrej firmy". Startowałam w zawodach, jeździłam na treningi, trener przyjeżdżał do nas (swoją drogą p. Jarek, którego dobrze znasz) za nic nie zapłaciłam ani grosza, będę za to wdzięczna właśnie tej jednej osobie- Prezesowi, za to, że zaszczepił we mnie miłość do koni i umożliwił rozwój w tym kierunku.
Co do poziomu "treningów" to jest to stajnia rekreacyjna, przykro mi za jazdy sportowe tyle się nie płaci, główny nacisk stawiany jest na bezpieczeństwo młodych jeźdźców i naukę podstaw, takie było założenie od kilku ładnych lat.
Fokusowa Florian vel Flerion wałach arabski po Piaffie (chyba dobrze piszę) 😉

edit: przepraszam za post pod postem, miałam edytować, ale ciśnienie mi skoczyło 😉
marlin1990 czyli to inny koń, klony normalnie  😜
Taka sytuacja:
- śnieżyca, świata nie widać, lecę po konie na wybieg -zakapturzona. Nic nie słyszę, nic nie widzę. Biorę konie, wracam. I czuję, że konie prawie mi na plecy wskakują. Odwracamy się a tam z 20 cm od końskich zadów czołga się pan autem za nami. I warczy silnikiem i popycha nas prawie. No, kurczę.... żałowałam, że moje okute "dziewczynki" mu nie wypaliły w maskę. Pan jechał na jazdę, zatem niby nie laik. Po prostu idiota.
bezmyślność kierowców jest powalająca....
Krzeczyn pod Lubinem?  Bezpieczeństwo?  Raz byłam tam na zawodach rzekomo regionalnych i poza podłożem trawiasto paleniskowym(tak tak 3-4 paleniska na parkurze)  to w klasie N na parkurze pojawiły się owce/kozy i nikt się nimi nie przejął 😉 poza końmi oczywiście.

Tak a tutaj przykład "makabrycznych" warunków, a na pierwszym planie zagłodzona 18-letnia klacz





No aż normalnie wyciągnęła kopyta  🤣 

nie cytuj zdjęć!
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
11 lutego 2015 18:37
escada jeden postawi drzewka/krzaczki czy kwiatki przy przeszkodach inny kozę czy owcę w dzisiejszych czasach trzeba być oryginalnym, wyróżniać się inaczej zginie się w tłumie 😁
Farifelia   Farys 21.05.2008
11 lutego 2015 20:06
Wkurza mnie pozbywanie się "wysłużonych" koni... Podejrzewam że to się już gdzieś tu mogło przewijać ale dziś mnie to trochę ubodło.
Znalazłam wpis znajomej, która oświadczała, że sprzedała swojego konia, którego miała prawie od małego. Na którym nie jedne konkursy zwyciężyła, który poświęcał się dla niej całym sercem, bo choć był mały ciałem, był wielki duchem. Zawsze dawał z siebie wszystko. Nazwała go swoim "przyjacielem"... Skoro to taki przyjaciel, to dlaczego się go pozbyła? Bo koń ma już naście lat i nogi mu już siadają? Bo już nadszedł ten czas, że nie może startować tak jak kiedyś? No tak... Skoro koń już bądź za chwilę powinien przejść na emeryturę, to lepiej się go pozbyć i zamienić na młodszą wersję...
Taka "przyjaźń" mnie rozwala... Ja nie wyobrażam sobie sprzedawać mojego konia za ileś tam lat, tylko dlatego, że będzie już stary... Owszem, nie przeczę, że może będę miała innego, młodszego do jazd, ale obecny będzie miał zasłużoną emeryturę na łąkach, a nie sprzedawany z rąk do rąk, czy cholera wie gdzie, tylko dlatego że się zestarzał... Skoro poświęcił dla mnie lata swojej młodzieńczości, to chyba i ja będę mu coś winna na starość...
Może i mam jakieś dziwne rozumowanie, ale kurczę... Odbieram to tak samo, jakbym swoim rodzicom na starość powiedziała "sorry, już się do niczego nie nadajecie, także nie będę się wami opiekować, radźcie sobie sami"...
Farifelia, to tak naprawdę bardzo kontrowersyjna sprawa, pozbywanie się starych koni. Są dwie strony medalu. Ja sama mam kobyłkę z którą jestem 15 lat (1 lutego minęło) kobył ma 22 i pół roku. Swoje przeszłyśmy, jej alergię i problemy z nią związane, moją chorobę oczu, brak pracy, i inne problemy życiowe. od ponad 3 lat zdiagnozowanego u niej Cushinga. Ale dajemy radę i nawet nie dopuszczam myśli żeby się jej pozbyć. Ale są też inni którzy chcą jeździć, a mając starego i najczęściej schorowanego konia, raczej nie poszaleją, problemu nie ma jak trzymają konia u siebie, ale jak maja płacić za pensjonat za dwa konie, to już jest problem. Co zrobić z takim koniem? Cudem jest znaleźć fajne bezpieczne i w miarę nie za bardzo oddalone miejcie , gdzie koń będzie zadbany i łaził po łąkach i cena możliwa. Mało to tutaj już było płaczu że koń oddany w "dobre ręce" bardzo szybko pojechał w ostatnią drogę. To bardzo trudny temat, trudne decyzje, jedni pozbywają się kłopotu, chociaż bez problemu mogą utrzymać dwa konie, inni niestety mogą mieć tylko jednego.
Farifelia może koleżanka poszła konia w dobre ręce i konik będzie sobie chodził lekko parę dni w tyg, a większość czasu na zielonych pastwiskach. Według mnie nie ma nic złego w sprzedaży konia w dobre ręce, a z twojego postu nie da się wywnioskować jak trafił. Wolę sobie dopowiedzieć tą optymistyczną wersję 😉

Ja ostatnio stwierdziłam że nie ogarniam pewnych osobników przy koniach :/ W stajni w której stoję, jest pani mająca konia w wieku ok 14 lat. Chodzi na munsztuku, ale jest to zupełna pomyłka. Koń jest zrolowany, spięty i sztywny. Jej jazda polega na wjechaniu na hale na kontakcie, następnie około 40 min jazda i zjazd do stajni. Nie ma stępa początkowego, końcowego. W ogóle nie ma oddania (nawet na sekundę)wodzy. (na początku powodowało to u mnie dezorientacje :p bo sobie spokojnie jeżdżę, ona też tam coś rzeźbi. Mijamy się. Jadę kółko i nagle się okazuje że raptem jestem sama O.o Ona gdzieś tam w oddali już pod stajnią ;p)

To nie podobało mi się (tzn dalej mi się nie podoba), no ale stwierdziłam że prócz tego że może nie jest to najlepiej jeżdżony koń na świecie, to krzywda się mu się nie dzieje. Po prostu trafił jak trafił. Jednak moją tolerancję przekroczyła niedawna sytuacja. Pani przyjechała ze swoim dzieckiem i prowadziła mu lonże w czasie jak ja jeździłam. Na lonży dalej w munsztuku, no ale dzieciak na razie bez wodzy. Zaczynają kłus i... koń kuleje. Dość widocznie kuleje. Nie przejmują się tym faktem. Jakoś po 3 zmianie kierunku (i bez cudownego ozdrowienia w między czasie :p) nie wytrzymałam i odezwałam: "On nie kuleje??" Myślałam że może nie zauważyła, mi kiedyś też nie było łatwo zauważyć kulawiznę (nie wiem czemu  🤔wirek🙂. Odpowiedź mnie zabiła:" A, nie on tak zawsze."  😵

Więc "złota" rada dla właścicieli, jaką wyniosłam po tej sytuacji: Koń Ci kuleje?? Kup munsztuk i nie dawaj, ani przez chwilę pokazać że coś go boli.  😵 (blisko 2 lata nie udało mi się tego spostrzec :/)
Farifelia   Farys 21.05.2008
12 lutego 2015 09:57
To bardzo trudny temat, trudne decyzje, jedni pozbywają się kłopotu, chociaż bez problemu mogą utrzymać dwa konie, inni niestety mogą mieć tylko jednego.


Problem właśnie w tym, że ona ma kilka koni i stać ją na utrzymanie jeszcze tego jednego 😉 I dlatego właśnie uważam, że jest to najzwyczajniej w świecie pozbywanie się problemu... Ja oczywiście rozumiem że nie każdy jest w stanie utrzymać dwa konie, a nawet ciężko utrzymać tego jednego i czasem trzeba podjąć tą trudną decyzję o sprzedaży już choćby starszego konia. Na takie tematy raczej nie wchodzę bo wiem, że moje przemyślenia mogą nie być na miejscu. Ale jeśli widzę że koni ileś tam jest, w zawodach startuje, wygrywa itd, i oczywiście pozbywa się wysłużonego "przyjaciela" to trochę mnie krew zalewa 😉

Według mnie nie ma nic złego w sprzedaży konia w dobre ręce, a z twojego postu nie da się wywnioskować jak trafił. Wolę sobie dopowiedzieć tą optymistyczną wersję 😉


Owszem, lepiej dopowiadać tą optymistyczną wersję i nie przeczę że mógł pójść w dobre ręce. Ale co jeśli tym "dobrym rękom" koń znudzi się za rok bądź dwa, bo np nauczył już skakać młodą amazonkę i chcieliby coś wyżej, coś więcej? Albo jeśli wyeksploatują do granic możliwości w skokach aż koń już całkiem nie będzie mógł nawet na spacery chodzić? Co wtedy? Droga bez powrotu? Niestety takie najczęściej są realia... :/

A co do drugie części Twojej wypowiedzi, oj przypomniałaś mi coś bardzo ciekawego... Właścicieli konia o którego teoretycznie dbali jak nie wiem co. Aż do przesady. Derki już na jesień gdy temperatura nie spada poniżej 10 stopni,  ochraniacze na pastwiska, pełno dziwnych suplementacji, maści i innych pierdół, ochraniacze, derki magnetyczne po jazdach, wet stale w pogotowiu. No koń wydmuchany jak nie wiem co. Ale na jazdach munsztuk w ryju, bat, ostrogi, niedopasowane siodło... Kij że koń chodził z grzbietem wygiętym w odwrotną stronę do takiego stopnia że aż samo patrzenie bolało. Zad w lesie, przód w stajni, ale łeb złamany w potylicy i heja do przodu. Jak tylko wykazywał oznaki buntu (niewiadomego pochodzenia) to od razu kopniak z ostrogi, bat w ruch i szarpnięcie za munsztuk, bo koń jest nieposłuszny...  😵 Gdzie tu logika ja się pytam...
escada myślę, że mówimy o jednej stajni, te zawody to było, myślę kilka ładnych lat temu, bo od kilku lat stajnia już nie organizuje zawodów, zmieniła profil na czysto rekreacyjny, o czym chyba wspominałam 😉 Ja na P w Jaroszówce nadziałam się na psa pod przeszkodą 🤔 i co lepsze nikt nie zamierzał go zabrać, a w Kliczkowie postanowili nie przerywać zawodów mimo oberwania chmury i powstania jeziora na ujeżdżalni, już nie wspomnę o dziurach po wykopanych korzeniach drzewa 🙄, no cóż często organizacja zawodów regionalnych pozostawia wiele do życzenia, albo raczej pozostawiała, w czasach kiedy jeszcze zdarzało mi się startować.
Farifelia,  no to jeżeli ją stać, no to ja już tego nie rozumiem, szkoda konia 🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się