Podsumowanie roku 2014 :)

Dziwny rok, chociaż ciekawy.
+udowodniłam sobie i trochę też innym, że potrafię konsekwentnie dążyć do wyznaczonego celu
+nie wyleciałam ze studiów
+mam drugiego kota
+nawiązałam fajne znajomości z różnych części Polski i świata
+byłam na dwóch koncertach mojego ulubionego (z żyjących) wokalistów, ściągnęliśmy go do Polski w czym miałam okazję i przyjemność aktywnie pomagać, satysfakcja niesamowita
+podszkoliłam francuski
+chyba nabyłam nieco dyplomacji

-po raz kolejny przekonałam się, że nie potrafię utrzymywać poważnych relacji
-sytuacja domowa do dupy
-rozwaliłam kolano
-przytyłam
-przestałam jeździć konno (ale tu się poprawiam, pod koniec roku zaczęłam okazjonalnie wsiadać)

Postanowienia?
Robić swoje, zacząć w końcu wyglądać jak człowiek, wyjechać na trochę za granicę. Pewnie za rok się uśmieję czytając to 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
03 stycznia 2015 21:52
W tamtym roku (2013) miałam kilka minusów:
Minusy:
- konieczność rezygnacji ze studiów (przez tamten niezaliczony warunek) (październik);
- konflikt z chrzestnym o konia i MOJE życie (że mam sobie chłopa znaleźć i brać ślub) (lipiec);
- konieczność sprzedaży konia (wrzesień);
- trudność w znalezieniu pracy na stałe;
- zniechęcenie do monotonnego jeżdżenia końmi na placu (brakowało mi drążków i jakichś przeszkód- znudziły mi się wolty, serpentyny, zmiany kierunku itd.);

Ogólnie rok oceniam na minus, bo wymieniać minusy można ciągle. Najgorszy rok w moim życiu. Cieszę się, że już się skończył.


A w tym roku mam kilka plusów:
- znalazłam sobie chłopaka, mimo ze nie miałam takich planów (Ba! Długo walczyłam ze sobą, zanim się przyznałam, co do niego czuję.);
- znalazłam pracę;
- ukończyłam kurs instruktora hipoterapii;
- sporo jeżdżę w teren, a na placu mam możliwość korzystania z drążków, koziołków i przeszkód i mogę jeździć na kilku koniach, ile tylko zechcę;
- kupiłam samochód;

I minusy:
- nie podjęłam próby powrotu na studia (zootechnika- musiałabym zaczynać od I-ego roku);
- nie miałam odwagi skontaktować się z osobą, która kupiła ode mnie konia (być może tego konia już dawno nie ma na świecie);
- straciłam dziadka tuż przed świętami;

Rok 2014 miał jednak więcej plusów niż minusów. Był lepszy od poprzedniego roku. 
Patrząc na mijający i na szczęście kończący się już rok 2013 nie powiem, że był zły, bo były w moim życiu gorsze. Powiem jedynie, że był rokiem ostatecznych decyzji...
Styczeń – koszmarne wejście w 2013, przepełnione żalem, kłótnią i coraz większym rozpadaniem się pewnej znajomości. Kolejne urodziny, zapomniane przez kogoś, kto wtedy był tym ważniejszym. Ostatnie wspólne zdjęcie z Mundialem.
Luty – zakończenie pewnej znajomości. Trzecia sesja – nie najlepsza, ale też nie najgorsza, bo zakończona zaliczonym awansem z drugiego semestru. Początki problemów w lokatorami z Kolorowej.
Marzec – próby ciągnięcia obowiązków stajennych. Trwanie w wiecznej walce – stajennej i lokatorskiej.
Kwiecień – coraz większe problemy w pracy oraz stajni. Dojrzewanie stajennej decyzji ostatecznej. W mieszkaniu brak porozumienia i ograniczenie kontaktów z chłopakami do absolutnego minimum.
Maj – juwenalia i wspaniałe koncerty, Hunter na żywo, tańce do świtu, najlepsza jajecznica o 5 rano. Nieustanna walka o każdy kolejny dzień z Młodym. Kłótnie w mieszkaniu.
Czerwiec – odejście ze stajni, sprzedaż całego sprzętu dla konia. Strój jeździecki został schowany w szafie z nadzieją, że jeszcze kiedyś wsiądę na konia.
Lipiec – miesiąc pod znakiem nieustannej tęsknoty. Zakup lustrzanki i zapełnianie wolnego czasu sesjami. Niestety sesja na studiach została potraktowana po macoszemu, przez co przeciągnęła się do września. Przeprowadzka.
Sierpień – unikanie koni i trudna decyzja o luzakowaniu i fotografowaniu zawodów skokowych. Poznanie wielu wspaniałych ludzi, dzięki którym wróciłam do koni. Sierpień to niewątpliwie dni z końmi w roli głównej. Wyjazd jako stajenny fotograf na ścieżkę huculską do Rudawki Rymanowskiej, czyli najlepsze trzy dni tego paskudnego roku. W międzyczasie epizod weselny – zakończony, choć niewyjaśniony do tej pory, a także narastające problemy w pracy i decyzja o szukaniu nowej.
Wrzesień – więcej czasu spędzanego nowej w stajni, więcej czasu z aparatem w dłoni. Szybkie nadrabianie zaległości na studiach, zaliczanie poprawek. Ciągłe konflikty w pracy, skutkujące odejściem z końcem miesiąca, bez perspektyw na inne stanowisko. Podniesienie czynszu i kolejna przeprowadzka.
Październik – nieefektywne i coraz bardziej desperackie poszukiwania pracy. Koniec miesiąca – najcięższa decyzja o powrocie do domu. Kompletne załamanie.
Listopad – poszukiwań pracy ciąg dalszy. Rezygnacja z szukania pracy w zawodzie i złapanie dorywczego zajęcia przy wykładaniu towaru. Praca ponad siły, kolejna rezygnacja.
Grudzień – decyzja o przymusowym urlopie w domu do wiosny, która miała przynieść wyjazd za granicę. Wzięcie się za licencjata, by skończyć pracę przed wyjazdem. Niespodziewana rekrutacja na specjalistę ds. marketingu – wygrana. Dogadanie szczegółów, znalezienie mieszkania.
Obecnie – pakowanie, zamknięcie rozdrapanych ran, przeprowadzka i stajenny sylwester, zamykający ten paskudny rok.
I oczywiście robienie postanowień na 2014 😉


W tym roku podsumowanie trochę później 😉 Miałam nie podsumowywać 2014 roku, ale fajnie jest po roku wrócić do tego, co było. A w porównaniu do 2013 było naprawdę dobrze 🙂

Styczeń - nowa praca, niestety trwająca tylko miesiąc. Odnowienie pewnej znajomości, która szybko ewoluowała.
Luty - powrót do domu, układanie życia na nowo. Od 21 lutego układamy już je wspólnie, razem z M.
Marzec - bieganie od firmy do firmy, niekończące się rozmowy kwalifikacyjne i otrzymanie pracy mailowo.
Kwiecień - rozpoczęcie pracy i trudna decyzja o wyprowadzce i życiu w związku na odległość.
Maj i czerwiec - życie pracą i weekendami, gdy mogliśmy się widywać z M. Rosnąca niepewność, czy uda nam się to utrzymać.
Lipiec - M. znalazł pracę w Rzeszowie, dzięki czemu zamieszkaliśmy razem.
Sierpień - układanie naszego rodzinnego życia na piętnastu metrach kwadratowych.
Wrzesień - obrona i decyzja o pójściu na magisterkę. Związkowy zakręt.
Październik - coraz trudniejsza sytuacja w pracy, coraz większe problemy ze zdrowiem i związkowego zakrętu ciąg dalszy.
Listopad - nieustanna walka w pracy i domu.
Grudzień - decyzja o odejściu z firmy. Wspaniałe wspólne święta, wesele przyjaciółki i Sylwester.

Powiem tyle - rok 2015 rozpoczynam niby w tym samym miejscu, w którym byłam robiąc podsumowanie 2013, ale jest mi łatwiej - mam przy sobie ludzi, którzy mi zawsze pomogą, doradzą, jak i postawią do pionu. A przede wszystkim mam przy swoim boku mężczyznę, z którym chcę spędzić ten rok i każdy następny 🙂
Mój post będzie dłuuuugi ale w 2013 miałam wiele rozkmin jak się rozwinął sprawy więc łatwiej mi będzie porównać w odniesieniu😉

W 2013:

NAUKOWO - skończyłam studia magisterskie, ale się nie obroniłam; skończyłam studia podyplomowe, ale nie mogę odebrać dyplomu póki się nie obronię; robiłam szkołę fotograficzną którą uwielbiałam i która mnie bardzo rozwijała, ale przez mgr i podyplomowe, a także inne wydarzenia musiałam wziąć dziekankę do lutego - a teraz nie wiem czy dam radę wrócić.


Magistra dalej nie obroniłam, dalej nie odebrałam dyplomu z podyplomówki. I nie wróciłam do szkoły foto...
ALE właśnie kończę studium fotograficzne przy politechnice, chodzę na zajęcia z włoskiego, a do szkoły foto możliwe że wrócę od lutego. Mam też inne plany studiowe, więc o ile w 2014 wiele naukowo się u mnie nie zmieniło, to zrobiłam kilka kroków które zaprocentują w 2015 (mam nadzieję!)

ZWIĄZKOWO - zaręczyłam się, wzięłam ślub (tak, wszystko w jednym roku), był to najpiękiejszy weekend mojego życia, ale z perspektywy kilku miesięcy - nawet to nie wiem czy jest na plus czy minus. Nie jest tak jak myślałam że będzie i nie wiem co będzie dalej.


No i tutaj niestety okazało się, że wątpliwości nie minęły, wręcz przeciwnie - jeszcze w styczniu wszystko się całkowicie posypało. W efekcie od stycznia do października kiedy sędzia orzekł rozwód, przeżywałam uczuciową masakrę. Sieczka w głowie, sieczka w sercu. Ale po kolejnych kilku miesiącach, mimo że przez to ten rok był bardzo trudny, uważam że był to plus - teraz mam "czystą" kartę, jestem o lata świetlne mądrzejsza i mimo że sama, to lubiąca swoje życie. Mam spokój i szansę na szczęście, więc jest dobrze!

KOŃSKO - nie jeździłam w ogóle, ale za to dwie moje klacze dały mi dwa cudne źrebole - kochaną klaczkę i przede wszystkim cudnego karego ogierka, którego poród odbierałam sama samiutka (mimo, że w życiu nie widziałam nawet porodu na żywo). Te parę godzin spędzonych w nerwach ale radości przy maleńkim koniku i przestraszonej mamie, tylko ja i konie - magia! Jedno z piękniejszych przeżyć w życiu. Poza tym po 4 latach planowania w końcu postawiliśmy stajnię w miejscowości obok i przenieśliśmy tam większość koni - nagle w przydomowej stajni z 9 koni zrobiły się 3... I jest pusto, ale są źrebaki, z ktorych jestem dumna każdego dnia, a poza tym temat jeździectwa zaczął się rozwijać i wierzę że w przyszłym roku wrócę do czynnej jazdy!🙂


Konie na pewno na plus! Źrebaki rosną zdrowo (w tym mój mały czarnuch). Zapowiadają się z nich świetne konie! Dodatkowo pod koniec roku zakochałam się w koniu taty, na którym ten nie jeździ, więc rok kończę z jednym moim i drugim "moim" koniem🙂 Nawet sporo pojeździłam w tym roku, zwłaszcza na jesieni. Kupiłam siodło - więc ogólnie bardzo na plus🙂 Jeszcze nie jeżdżę tak często jak bym chciała, stajnia jeszcze za bardzo się nie rozwija, ale coś drgnęło w moim życiu jeździeckim. I do tego znowu w naszej stajni stacjonuje przyjaciółka ze swoim koniem, co cieszy mnie ogromnie. Poza tym teraz po roku czasu wiem, że dzięki koniom znalazłam kolejnych przyjaciół na lata. Generalnie w tym roku gdyby nie konie, byłoby mi ciężko...

PRACOWO - cały rok nie pracowałam więc minus, ale w listopadzie założyłam własną działalność, teraz się przygotowuje do otwarcia, działam na najwyższych obrotach i wierzę, że to może się udać. Tyle że tak naprawdę czy ten caly stres i pęd teraz przyniesie oczekiwane owoce też dowiem się w 2014, czyli na ten rok jest, jak wszędzie, jedna wielka niewiadoma.


Działalność, nad którą wtedy pracowałam nie wypaliła. Ale to spowodowało, że wróciłam do tego co cieszy mnie najbardziej czyli fotografii i to z niej powoli małymi kroczkami robię swoją działalność. Firmę utrzmuję od ponad roku, pierwszych kilka zleceń zrobiłam, szykują się następne, więc źle nie jest! Czyli pracowo szału nie było w 2014, ale znów zrobiłam kilka kroków, które mogą zaprocentować w 2015. Więc w sumie plus.

OGÓLNIE ŻYCIOWO - przeprowadziłam się, a raczej wróciłam do rodzinnego miasta. Całe studia marzyłam o powrocie i miałam dość Krakowa, więc początkowo mega się cieszyłam, ale z perspektywy czasu trochę brakuje mi Krakowa, anonimowości, odległości do rodziny... z drugiej strony tam nie wzięłabym koni, więc all in all cieszę się z przeprowadzki, ale znów - myślałam że będzie to ogromny plus, a okazuje się że szału nie ma.


Przez ten rok na pewno doceniłam mieszkanie w swoim mieście! Jednak to tutaj czuję się najlepiej. Ale tak jak z innymi dziedzinami, szału nie ma - ot tak sobie mieszkam, ale wynajmuję, jest mi dobrze, ale czuję że to jeszcze nie TO. Natomiast może się to zmienić w 2015 bo planuję kupić tutaj szeregówkę🙂 Zobaczymy czy się to uda, ale jeśli tak to myślę, że w końcu osiądę gdzieś na stałe🙂

Poza tym życiowo - wzięłam psa, i jest to największy plus tego roku! Uratowała mi zdrowie psychiczne, dała mnóstwo radości, wyciągnęła z domu. Taki mój mały promyk słońca w tym roku🙂

FINANSOWO - dramat. Ciąża klaczy, przeprowadzka, remont mieszkania w ktorym teraz mieszkam, remont mieszkania w Krakowie, ślub, a teraz zakładanie firmy - cały rok pod kreską, na spinie, z gimnastyką, żeby zapłacić rachunki... Ale jest szansa że od przyszłego roku ta sfera się znacząco poprawi - na to czekam!!


Cięzki rok bardzo. Inwestycje w firmie, częściowo nie trafione. Sprzęt do rozwoju obecnej działalności na raty, więc więcej zobowiązań finansowych, a przez rozwód i wyprowadzkę już ex-męża, też większy problem z utrzymaniem mieszkania. Praktycznie ciągła spina, nerwy, stres. Finanse to zdecydowanie największy minus tego roku, podobnie jak w 2013.. Ale jest szansa, że niedługo ta sfera się uspokoi i poprawi. Mam nadzieję!

także cięzko powiedzieć jaki był ten rok. niby przełomowy w każdej dziedzinie, ale to czy te przełomy przyniosą więcej dobrego, czy złego okaże się dopiero w 2014. Więc czekam na ten 2014 z niecierpliwością i niepewnością i modlę się, żeby wszystko wyszło na plus!


No i niestety większość wyszła na minus.... Ale też nauczyłam się i zrozumiałam w tym roku więcej niż przez całe życie. Bardzo mnie zmienił ten rok, ale myślę, że na plus. Generalnie 2013 był rewolucją z niewiadomymi konsekwencjami, 2014 był oczyszczeniem wszystkich sfer życia ze złego i skierowaniem na dobre tory, a 2015 mam nadzieję, że będzie już podróżą w dobrym kierunku. I mam nadzieję, że te wyczyszczone strefy zapełnią się czymś dobrym😉
U mnie rok wielkich zmian, które niosą za sobą tyle pozytywów co i negatywów.
Ślub w naszym życiu nic nie zmienił, co zresztą było do przewidzenia. Za to Nela zmieniła mój świat bardzo. I choć każda mama wie, jak bardzo kocha się swoje dziecko to jednak dla mnie wyrzeczenia są duże i sprawiają, że czuję się zmęczona i nie umiem się cieszyć szczęściem.
Dziecko praktycznie uniemożliwia mi pracę co powoduje problemy finansowe, kłótnie o konia o co wcześniej nie podejrzewałam męża. On swoją klacz sprzedał co może tak wpłynęło na wszystko.
Nie mam również czasu by wsiąść na konia co powoduje dodatkowy dół. Nie mogę znaleźć nic co by mnie relaksowało równie dobrze i ładowało baterie.
Ogólnie stałam się nerwowa, zła na cały świat i nie mam dawnej energii.

Życzę sobie aby w 2015r ktoś zabrał moje dziecko na 2 dni, żebym mogła w spokoju zrelaksować się bez myśli w głowie, że zaraz się obudzi i znów będzie buczeć.
BASZNIA   mleczna i deserowa
04 stycznia 2015 16:43
bera7, miałam dokładnie to samo po pierwszym dziecku i może trochę pocieszy Cię fakt, że właśnie ( moim zdaniem) dochodzisz do punktu zwrotnego, od którego będzie łatwiej 🙂. Z moich obserwacji wynika, ze to ok. 8-10 miesiąca życia potomka 😉.
BASZNIA, miód na moje serce. Na razie mam małego człowieka przy nogawce, który nie pozwala nawet w spokoju zrobić kanapki.
bera7 Basznia ma rację u mnie też tak było, ale po skończeniu magicznego roczku wszystko się zmieniło, stało się łatwiejsze i widziane w bardziej optymistycznym świetle, po roczku mój brzdyl przestał (nareszcie budzić się w nocy co 3h) w dzień też już mniej "włączał syrenę" i nareszcie przestały go męczyć kolki, ogólnie do roczku to był koszmar płakał prawie bez przerwy, dodam że miał też krzywicę, w związku z tym płakał jeszcze więcej, byliśmy niewyspani, zmęczeni i wyczerpani całą tą sytuacją, za to później już było tylko lepiej i oczywiście mam cudownego syna, którego kocham nad życie  😍
Dzięki pomocy udorki dorzuciłam na pierwszą stronę podsumowania z roku 2010 - fajnie sobie poczytać, co się pisało te 4 lata temu 🙂

Breva, na pewno ten rok będzie lepszy, powodzenia!
Dzionka, dzięki🙂 mocno w to wierzę🙂 na razie jest jak to mówią "ch**wo ale stabilnie" :P
nigdy nie robiłam podsumowań i nie wiem co mnie pokusiło w końcówce 2013 roku je zrobić....
rok 2014 był koszmarnym rokiem i dobrze, że się skończył, a ja nie planuję 2015.
Co ma być to będzie. 🙂
Co ma być to będzie. 🙂


I to też jest dobre podejście. Wiadomo, że .. robimy co możemy, ale...co ma być to będzie.  🙂
Dokładnie 🙂
Na pewno dalej będę walczyć o sylwetkę i więcej czasu postaram się zgromadzić tylko dla siebie. Dziś już zaczęłam hehe 🙂
Averis   Czarny charakter
05 stycznia 2015 18:05
U mnie 2014 rok bez większych zmian. Jedyną przełomową rzeczą był zakup mieszkania. Reszta to constans.

Za to ten rok już na starcie zapowiada się przełomowo w kilku aspektach. Jestem dobrej myśli i wiem, że to będzie bardzo dobry czas 🙂
Lubię robić podsumowania i lubię robić plany. Lubię jasne granice, lubię porządek. Styczeń jest dla mnie dobrym momentem na wyznaczanie celów- bo tak wyglądają moje postanowienia noworoczne 🙂 Mam kartki z zapiskami, nie gubię ich, tylko trzymam w moim ukochanym zeszytonotesie, w tym roku wyjątkowo mój facet dołączył ze mną do wytyczania celów i mamy ich wspólnych mnóstwo 🙂

2014 był dobrym rokiem, ja byłam dobra w realizacji swoich postanowień, jest dobrze 🙂
Dzięki pomocy udorki dorzuciłam na pierwszą stronę podsumowania z roku 2010 - fajnie sobie poczytać, co się pisało te 4 lata temu 🙂

Breva, na pewno ten rok będzie lepszy, powodzenia!


Nie chcę być upierdliwa ale w 2009 też było  😁
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
07 stycznia 2015 09:18
Rok 2014 mogę podsumować krótko:
cały przechorowałam.

Mój plan na 2015 - wyleczyć się w końcu i zacząć znów żyć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się