Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

W mojej okolicy nie spotkalam sie z padokowaniem koni w kantarach sznurkowych. Przewaznie lataja po padokach "na golasa", czasem w zwyklych kantarach.
Ja jestem po kolejnym dniu szukania pracy, wysyłania CV i rozmów na facebooku z najróżniejszymi ludźmi.
Gdybym była sama, byłoby mi łatwiej coś znaleźć, ale mam męża który chce jechać ze mną , na dokłądke słabo mówi po angielsku. Myślicie ze wersja utrzymania nas obojga ( jesli tylko ja pracuję ) w UK jest możliwa i realna?  Czy lepiej podjąć męską decyzje i się rozdzielić na jakiś czas. Tak żeby jedna osoba pojechała ( czyli ja ) , a 2 ewentualnie dojechała za jakiś czas?
Ktoś z Was wyjezdzał w parze?  Ktoś brał zwierzęta? Troche mnie to wszystko niepokoi... 🙁
U nas było tak, że najpierw wyjechał fecet z psem. Potem ja z koniem, do innej stajni, bardzo niedaleko, także mieszkaliśmy razem. Potem facet zmienił pracę i pracowaliśmy razem w "mojej" pracy. A potem długo, długo szukaliśmy czegos dla nas obojga i udało się. Po drodze wzbogaciliśmy się o 2 koty i z całym zwierzyńcem przeprowadziliśmy się w nowe miejsce. Także da się, ale jest trudno. Tak myślę, że nawet mniejszym problemem zagranicą są zwierzeta, niż partner 😉
paa
No własnie zauwazyłam , że zabranie psa to nie problem, ale znalezienie pracy w jednym miejscu dla dwojga to już jest problem. Jeszcze gdyby mój partner był na podobnym do mojego poziomie i szukalibyśmy pracy takiej samej, to może... . Na chwile obecna to jest tak, że dla mnie praca by była, dla Niego już gorzej :/  Zastanawiam sie natomiast czy byłoby mi bardzo ciezko zabrać go ze sobą i żyć tylko z mojej pracy? przynajmniej na jakis czas.
Praca w UK jest możliwa dla każdego. Czy ktoś zna czy nie zna angielskiego. Tylko muszą być chęci do pracy i duża determinacja. I nie wybieranie od samego początku Londynu bo szybciej z podkulonym ogonem wrócicie.
Flosia
Determinacje do pracy mamy ogromną 🙂 Oboje.
W sumie mnie jest wszystko jedno gdzie trafimy. Nie zależy nam na dużych miastach w okolicy. Może być zadupie największe na świecie i też będzie dobrze 🙂 Dlatego nie odrzucam ofert z zadnego regionu UK, chociaz nie ukrywam że chciałabym się jednak do takiej pracy łatwo dostać z lotniska... 😉
Manchester, Liverpool, Leeds, Keighley... abyście znaleźli zamieszkanie, poszli zarejestrowali się do agencji pracy (ale nie jednej), pytali się w sklepach polskich, pytali Polaków, Brytyjczyków. NA PEWNO coś się znajdzie zawsze.


+ uwaga na przekręty z płaceniem za mieszkanie bo dość często się to zdarza. (Jedna nawet uzytkowniczka fbl jest naganiaczką ale z tego co mi wiadomo obcym już pracy nie załatwiają :śmiech🙂
Właśnie sie dowiedziałam , że mam za dużo umiejętności do zwykłej pracy w wersji groom... . Czy to oznacza że żeby pracować fizycznie za granicą, to trzeba sobie napisać w CV "I know nothing but I'm hardworking" ? 😉  Wogole pisaliście do takich prac CV po angielsku czy załatwialiscie wszystko przez facebooka, albo maila, albo telefon?
A.   master of sarcasm :]
27 września 2014 17:33
Wrocilam do Polski na dobre, za tydzien 12 sposrod moich koni wyjezdza moim sladem w strone Podlasia, to sie juz moge wypisac z watku po 9 latach  😉 😁
A ja wyjeżdżam w niedziele. Trzymajcie kciuki.
Narazie jadę sama. Mam nadzieję że w ciągu miesiąca znajdę pracę dla mojego chłopa i że do mnie dołączy.
Przyznaje że trochę się boję sama jechać, ale z 2 strony też niesamowicie się cieszę na nowy etap w życiu. Szkoda tylko że na początku samotnie 🙁
KaNie, a gdzie jedziesz? Powiem ci, że gdybys miała darmowe zakwaterowanie, to we dwójkę byście się jakoś ogarnęli z jedną pensją 😉 Tyle, że rzadko ludzie godza się na partnera przy zapewnionym zakwaterowaniu.
A ten tekst, że za dużo umiesz, to hmmm, pewnie ktoś szukał naiwniaka, żeby zaiwaniał przy rzeczach, których innym się nie chce robić. Dam rękę uciąć, że stajnia nie była warta świeczki. Uwierz mi, że PRAWDZIWE stajnie szukają wykwalifikowanych pracowników 😉

flosia, ja właśnie zauważyłam, że bez języka i umiejętnosci można już sobie pomarzyc o pracy w UK. 5 lat temu - owszem, ale nie dzisiaj. Właśnie ci, co tutaj przyszli bez znajomości niczego zniszczyli nam dobre imie rzetelnych i ciężko pracujących ludzi. Coraz częściej slyszę, że ktoś się na nas "przejechał" i kategorycznie mówi: "no more Poles". A jeszcze do tego byście przeczytali, co o nas wypisują w gazetach, blogach... no, nic miłego. Ja jeszcze miałam to szczęście, że dostałam robotę od ludzi, którzy nas lubią, ale podkreślam, że to był duzy fart.
Najlepiej właśnie porozglądać się i popytać - jest jeszcze w Anglii sporo fabryk i farm, gdzie w ramach oszczędności zatrudniają tanich Polaków. Ale i to również się kończy, Coraz więcej Anglików protestuje, że to jest jawna dyskryminacja.

W każdym razie - jeżeli jesteś w okolicach Gloucestershire, to zapraszam na herbatkę 😉
Ikarina
W temacie wykształcenia i kwalifikacji, to faktycznie możesz mieć rację.
A jadę do Niemiec ( chociaz odrzuciłam te możliwość jakiś czas temu - nie znoszę języka i troche się nasłuchałam o pracy tam) . Udało mi się przez znajomą załapać się do pracy u jednego ze znanych zawodników. Bede tyrać jako show groom.
Miszkanie mam co prawda za darmo, ale nie sądze żeby tak łatwo było tam wcisnać partnera. Coś wymyśle na miejscu i mam nadzieje że szybko nastąpi Jego przyjazd, bo jakoś tak mi cholernie cieżko jechać bez Niego 🙁
A.   master of sarcasm :]
30 września 2014 09:27
ja właśnie zauważyłam, że bez języka i umiejętnosci można już sobie pomarzyc o pracy w UK. 5 lat temu - owszem, ale nie dzisiaj. Właśnie ci, co tutaj przyszli bez znajomości niczego zniszczyli nam dobre imie rzetelnych i ciężko pracujących ludzi. Coraz częściej slyszę, że ktoś się na nas "przejechał" i kategorycznie mówi: "no more Poles". A jeszcze do tego byście przeczytali, co o nas wypisują w gazetach, blogach... no, nic miłego. Ja jeszcze miałam to szczęście, że dostałam robotę od ludzi, którzy nas lubią, ale podkreślam, że to był duzy fart.
Najlepiej właśnie porozglądać się i popytać - jest jeszcze w Anglii sporo fabryk i farm, gdzie w ramach oszczędności zatrudniają tanich Polaków. Ale i to również się kończy, Coraz więcej Anglików protestuje, że to jest jawna dyskryminacja.



Kolo nas jest fabryka mrozonek, tam pracuje masa Polakow - ale bez jezyka juz nie przyjma, zeby nie wiem co - jeszcze w 2010 bylo to mozliwe. Doloz do tego UKIP i szerzaca sie nienawisc do obywateli Europy wschodniej, szczegolnie od 1 stycznia tego roku kiedy to otworzyly sie granice dla Bulgarii  i Rumunii, odwieczne "imigranci zabieraja nam prace, zasilki i mieszkania" i ogolna niechec, wyczuwalna, jesli tylko mowisz z akcentem.
KaNie do jakiej części Niemiec jedziesz?
A. Ale szczerze to mnie również cholera bierze jak przyjeżdża sobie 'lalunia' z chłoptasiem swoim, naskrobia 'drużynę piłkarską' (ilość dzieci) i mają benefity i mieszkanie (!) A wiele kobiet pracuje, oszczedza itp by mieć na to cholerne mieszkanie czy cokolwiek.


Ikarina masz rację w 100%. Tylko jeśli ktoś ma ambicje pracować w fabryce x czasu bo nie chce sie angielskiego uczyć to w tym przypadku dana osoba jest sobie winna. Ale żeby nawet głupich podstaw nie znać to dla mnie istna paranoja :/
mila   głęboka rekreacja
30 września 2014 21:40
E, tam, w Niemcolandii jest fajnie 🙂

A tak poza tym to fasolkabolka, być może jesteśmy sąsiadkami 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
30 września 2014 22:05
Jeśli chodzi o USA to nie jest tu odczuwalna niechęć do przybyszów z innych krajów. No bo każdy tubylec także jest skądś, jak nie on sam to rodzice bądź dziadkowie czy pradziadkowie. Tubylec zawsze będzie o tym wspominał jakie są jego korzenie, że jest Polakiem czy Włochem czy tam mieszaniną różnych nacji, nawet jeśli sam jest 5 pokoleniem tych imigrantów. Poza tym sami tubylcy mówią z przeróżnymi akcentami, nawet w samym mieście istnieją różnice w zależności od dzielnicy.
mila do Verden mam obecnie jakieś 100 km, niestety zmieniłam położenie 😉
ElaPe, ty lepiej powiedz, czy w twojej stajni nadal są Latynosi 😉 Miałam w hotelu kilku klientów Latynosów-koniarzy, naprawdę zaczepiści ludzie 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 października 2014 01:07
ElaPe, ty lepiej powiedz, czy w twojej stajni nadal są Latynosi 😉 Miałam w hotelu kilku klientów Latynosów-koniarzy, naprawdę zaczepiści ludzie 😉


No ofkors że nadal są w stajni ci "meksykanie" jak ich tu się zwie. W końcu ich zliczyłam - jest ich sztuk 4 w tym 1 z żoną i córeczką 6-letnią która właśnie do szkoły poszła. Mieszkają w metalowych barakach na terenie stajni. Zbytniego kontaktu z nim nie ma bo oni po angielsku tak ledwo co. No ale sumienni, pracowici to oni są. Latają połączeni na stałe z Wiedźmą-kierowniczką stajni za pomocą walkie-talkie. Nie palą i nie piją do tego, a przecież oprócz tego z żoną to młodzi dość chłopcy są. Ten żonaty obsługuję naszą stajnię do 16.00 kiedy to kończy mu się dzień pracy i potem leci obsługiwać inną stajnię. Dziś latał i non stop spalinową kosą podkaszał wszystko co mu się nawinęło do podkaszania. A inny latał z dmuchawą spalinową i zdmuchiwał liście.

Tak w ogóle to Negocjacja już jest obywatelką  Ju Es and Ej 😉, nawet nie musiała zdawać egzaminu na obywatela. Wręczyłam łapówkę w wysokości 95 dolarów i na drugi dzień dostała odpowiedni dokument:

http://www.usdf.org/card/html/disphid.asp?MemberNumber=1110668

A tak jeszcze apropo tutejszych śmiesznostek.

Opublikowali propozycje regionalnych zawodów ujeżdżeniowych. Chcąc się czegoś więcej dowiedzieć nt. formalności dzwonię i dzwonię do podanej tam osoby. Jeden dzień - nic, drugi - też nikt nie odbiera, trzeci - tak samo. W końcu piszę maila do tej baby  z zaznaczeniem że nijak się dodzwonić nie idzie. A ta odpowiada z rozbrajającą szczerością: że nie mogłam się dodzwonić bo ona nie odbiera telefonów od nieznanych jej osób i że trzeba było się nagrać!!! Noż  🤔wirek: 🤔



Może tam w Stanach telemarketing jeszcze gorszy niż u nas?
Z tym nagrywaniem na sekretarkę to nie taki zły pomysł 😉

Mam nadzieję że wystartujesz i wygrasz 🙂
Ela, wystartuj i skop im tyłki 🙂
mila   głęboka rekreacja
04 października 2014 11:08
Ela - trzymam kciuki, pokaż im europejską jakość 😉
fasolkabolka - szkoda, chętnie bym się spotkała w celach końsko-towarzyskich

Jestem typowym rekreantem dupoklepem, aktualnie na etapie ustępowań w stępie (czyli poziom 0). Jeśli macie ochotę poczytać o moich wrażeniach z poziomu tejże rekreacji, to chętnie opiszę 🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 października 2014 11:43
ciutkę poczytałam bo jest szansa, że niedługo do Was dołączę  🙄
USA, UK, Niemcolandia... A w Italii ktoś siedzi? 😉
malinowaa   Życie zaplątane w końską grzywę...
04 października 2014 12:45
A ktoś z Was siedzi w Holandii i może mógłby mi przybliżyć ceny pensjonatów? Chodzi mi dokładnie o okolice Maastricht.  :kwiatek:
ElaPe, dawaj, dawaj, jedź zawody i niech im szczeny opadają, bo z tego, co wiem, to w niskich klasach nie jest u nich za ciekawie z techniką 😉

smartini, bodajże Fantazja tam siedzi
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 października 2014 15:44
Dzięki wszystkim, być może pojadę 🙂


Jestem typowym rekreantem dupoklepem, aktualnie na etapie ustępowań w stępie (czyli poziom 0). Jeśli macie ochotę poczytać o moich wrażeniach z poziomu tejże rekreacji, to chętnie opiszę uśmiech


Oczywiście że mamy ochotę -  opisuj 🙂
A ktoś z Was siedzi w Holandii i może mógłby mi przybliżyć ceny pensjonatów? Chodzi mi dokładnie o okolice Maastricht.  :kwiatek:

Wiem o cenach w okolicach 300€.
malinowaa   Życie zaplątane w końską grzywę...
04 października 2014 19:37
Wiem o cenach w okolicach 300€.


A wiesz może, co się w tym zawiera? 🙂 Stajnia z padokami i ujeżdżalnią, bez hali, czy jednak jeszcze sobie za dużo wyobrażam, jak na taką cenę?  😁
mila   głęboka rekreacja
04 października 2014 20:56
Północne Niemcy oczami rekreanta 🙂. Quanta była w „szportstajni”, a ja się obijam po rolniczych zagrodach. Pferdehof (czyli miejsce u rolnika hodującego konie) jest prowadzony przez dwoje przemiłych ludzi. Anetę i Clausa. Aneta jest odpowiedzialna za lekcje ujeżdżenia (mniej więcej od naszej P klasy w górę), Claus to skoczek na emeryturze. On z kolei uczy podstaw na płaskim do P oraz skoków. Do tego mają jednego stałego pomocnika plus kilku dochodzących. Atmosfera rodzinna. Mam wrażenie, że wszyscy się doskonale znają, ludzie przynoszą ciasta, pół wioski przychodzi na pogaduchy.
W stajni jest miejsce na ok 30 koni. Aktualnie jest ok 15 koni dużych i ok 10 kucyków. Uczyć się jeździć przychodzą już ok 4 letnie dzieciaki, najstarsza osoba jeżdżąca, którą widziałam ma ok 60. W ogóle dużo tutaj starszych osób jeździ konno (i dla mnie jest nadzieja).
Poziom jazdy też różny. W zależności od oczekiwań. Można przyjść na oprowadzankę z dzieckiem (lub osobą niepełnosprawną), można pojeździć w grupie, można umówić się na lekcję indywidualną (podstawy lub już ukierunkowaną na skoki lub dresaż). Ceny od 7 euro za „godzinę radości” dla dziecka (czyli przyprowadzamy kucyka, czyścimy, myziamy, wsiadamy na grzbiet, łazimy po okolicy, wracamy) po 25 euro za godzinę jazdy indywidualnej od poziomu N. Ja za moje lekcje na poziomie L, płacę 15 euro za godzinę indywidualną z instruktorem.

Można wstawić konia do pensjonatu. Koszt miesięczny za dużego konia to 285 euro, w tym 10 godzin pastwiska latem, a zimą padoki ok 4-6 godzinne. Żywienie siano plus owies lub müsli. Można samemu przygotowywać paszę, wtedy pracownik poda przygotowany przez nas posiłek.
Boksy standardowe, lub angielskie na trocinach.
Stajnia oferuje dwie hale (duża 20x40m i mała 13x30m) i plac do jazdy 20x40m, do tego przepiękne tereny.
Ludzie podchodzą do wszystkiego normalnie. Po Warszawie, mam wrażenie, że jest jakoś normalniej. Ludzie skupiają się na nauce, a nie na lansie. Ale może to tylko efekt wioskowej stajenki, bo wielki świat jest 10km stamtąd. I są i mistrzostwa świata i konie za setki tysięcy euro 🙂

zewnętrzny plac


boksy starsze 4,5x4,5m


boksy angielskie plus trociny


pastwiska po horyzont należące do Pferdehof


mała hala 13x30m


duża hala 20x40m


ogólne zadbanie 🙂


coś dla małych


i coś dla dużych


uff... zmieściłam sie w limcie zdjęć 10 na post, chyba że coś się zmieniło, to proszę o wybaczenie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się