Luna_s20, ja nie zamierzam Cię krytykować, to Twój koń i zrobisz z nim co zechcesz, ale kilka słów od siebie pozwolę sobie napisać. Ja też mam końskie dziecko, które spędza swoje życie w ten sposób:

W gronie równych chłopaków w zbliżonym wieku, z sezonie całodobowo. Konie zawierają przyjaźnie, bawią się (na przykład skubiąc i podgryzając, bo tak wyglądają końskie zabawy), próbują sił, ucząc się koordynacji ciała, refleksu, własnej inwencji, ścigają i brykają - ćwicząc ścięgna, stawy, zwiększając pojemność płuc, rozwijając układ krwionośny, wzajemnie skubią i czochrają (wiesz, jakie ważne dla koni socjalne jest wzajemne skrobanie się po kłębach?), wiedząc, że wśród swoich są bezpieczne i zrelaksowane.

Nie zastąpisz źrebięciu lub młodemu koniowi innego konia. Nie zastąpi mu innego konia piesek.
Jeśli chcesz wychować zdrowego na ciele i umyśle konia, to on musi rozwijać się w towarzystwie rówieśników. Nawet drugi koń, ale dorosły, to będzie tylko mniejsze zło. Dorosły koń nie będzie skłonny do zabaw, psikusów, wygłupów czy próbowania sił. To trochę tak, jakby przedszkolak miał zamieszkać z emerytem. Raczej trudno oczekiwać, że dziadek będzie przez godzinę biegał po meblach udając, że jest pokemonem.
Ten Twój młody koń będąc sam oczywiście przeżyje. Raczej nie będzie w żaden widoczny sposób pokazywał, że coś z nim jest nie tak. Ale wychowasz konia ograniczonego. Znacznie głupszego, niż konie, które miały szanse na prawidłowy rozwój. I prawdopodobnie również mniej zdrowego, niż konie dorastające w stadzie. Podrostkowi potrzebny jest ruch, a w pojedynkę nie będzie mu się chciało dokazywać. Choćbyś nie wiem jak go kochała, to w tej kwestii nie jesteś w stanie dotrzymać koniowi kroku. Wiesz, po co w stadninach organizowało się tzw. przepędy młodzieży?
Mam w robocie czterolatka i widzę, jak bardzo on potrzebuje kontaktu i zabawy z innymi końmi. Jest super zsocjalizowany z ludźmi, mogę z nim pójść wszędzie i zawsze, rży z daleka na mój widok, jak tylko pojawię się w stajni. Ale bawi się z końmi, nie ze mną. To konie podgryza, to z nimi bryka, wspina się, albo sprawdza, jak smakuje jego spocona, słona szyja.
A co Ty możesz dać takiemu koniowi? Marchewkę?

Czasem się zdarza odnaleźć w jakiejś głębokiej dżungli ludzkie zagubione dziecko, które jakimś cudem przetrwało i przez dłuższy czas wychowywało się samopas. Fizycznie takim dzieciom nie dolega zbyt wiele, owszem, są wątłe, niedożywione, sportowcami nie zostaną, ale żyją i funkcjonują. Za to rozwój psychiczny leży i kwiczy, zdolności poznawcze są bardzo ograniczone (takie dzieci uczą się kilku, kilkudziesięciu w porywach słów i z trudnością komunikują najprostsze potrzeby). Jeśli chcesz stworzyć takiego konia, proszę bardzo.
Ja bym na Twoim miejscu jak najszybciej dorzuciła młodziaka do stadninowego stada i przypomniała sobie o nim dopiero, jak będzie miał 3 lata. Po drodze będzie jeszcze dużo czasu na szukanie konia-ideału.
Tak p.s. - miałam konia wychowywanego w boksie, bez rówieśników, nie biegającego. Nigdy więcej, bo jego nogi miały solidność i wytrzymałość puchu i jedwabiu.