Dziecko w "firmie" - czyli jak radzić sobie ze stonką?

Jak radzicie sobie z takimi dziećmi. Wpada mamusia za nią rozwrzeszczany tabun, cud jak jest jedno, potrafią zaciągnąć swoją 4 i jeszcze kilkoro sąsaidów, żeby zobaczyły, jak "kują" pieska. Pół biedy, jak ten tabun kończy na wrzaskach i rozpierniczaniu poczekalni. Gdy tabun wpadnie do gabinetu i niczym nie skrępowany przmieszcza się na salę operacyjną mieszając we wszystkich szafkach, czy niebezpiecznie lawirując pośród drogiego sprzętu. Na uwagi typu - Państwa dziecko aktualnie rusza sondę wartą 11 tys uzyskuję z reguły odpowiedź, że to niemożliwe, żeby była taqka droga  😵 ewentualnie - nie ruszaj, bo pani doktor jest w złym humorze  😵 w ostateczności - usiądź na krzesełku, co i tak nie przynosi rezultatu.
No po prostu nie wiem jak sobie z tym radzić, bo mam wrażenie, że wszystkie dzieci jakie przychodzą mają ADHD. A rodzice jacyś tacy bezwolni, rozmemłani, bez przebicia w ogóle. Ostatnio miałam też, już praktycznie po wizycie, siedzi kobiecina, jeszcze coś się pyta, a jej dziecko napierdziela ją bez krępacji pięściami po głowie  😲 kobieta nie reagowała! Kompletnie!
Koszmar. Chyba zrobię, jak w Makro - limit wzrostu klientów...
To, co się teraz dzieje z dzieciakami, to jakiś koszmar. Rodzice pewnego dnia się zdziwią...

Mówisz, że potrzebujesz spokoju przy zabiegu i wyrzucasz towarzystwo. Co to w ogóle znaczy, że pchają się do gabinetu - dla mnie nie do pomyślenia  😲
a nie można zwyczajnie stanowczo, zdecydowanie wyprosić do poczekalni
albo postraszyć ze przebywanie w gabinecie jest szkodliwe dla dzieci .... bla bla bla
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 marca 2009 08:13
No po prostu nie wiem jak sobie z tym radzić, bo mam wrażenie, że wszystkie dzieci jakie przychodzą mają ADHD nie - one sa po prostu niewychowane.

Do mnie do pracy raczej mniejsza stonka sie nie pojawia, ale gimnazjalna - jak najbardziej. nauczyciele nie zwracają uwagi na to, że "młodzież" wbija się nam do aneksu kuchennego i zaczyna brać sobie kubki i robić herbatę  🤔

Po ostatniej inwazji na toaletach na stałe zawisła informacja "toaleta nieczynna", drzwi zamykamy, staramy sie pilnować...

Rodzice niestety nie poczuwają się często do odpowiedzialności i pozwalają dzieciom na wszystko.

Niestety dobrym sposobem są kartki wieszane na drzwiach oraz zamykanie ich na klucz, nawet jeśli klucz zostaje w dzwiach. Świata nie zbawisz, trzeba się przed nim chronić...

abre   tulibudibu
27 marca 2009 09:06
pokemon, może informacja na drzwiach, że za lekcje poglądowe dla dzieci pobierasz opłatę w wysokości x zł od dziecka, przy czym każde wejście dziecka do gabinetu jest traktowane jako taka lekcja 😉 Nic tak nie odstrasza jak konieczność dodatkowej opłaty.

Masz w poczekalni coś, co może zainteresować dzieci?
pokemon - a zostawiłabyś taki rozwydrzony tabun sam w domu? gdybyś sama była i musiała pojechać z psem do lekarza?
dla normalnych dzieci wystarczy w poczekalni pudełko kredek i jakaś prosta kolorowanka albo kilka czystych kartek
co za problem powiesic kilka takich prac potem na ścianie? wymyślić jakiś konkurst typu "rysunek miesiąca" czy coś,

po prostu spożytkować tą rozsadzającą energię

Jesli wiem, że gdzieś musze zabrać ze sobą dzieciaki to sama zabieram "zajmowacze czasu". No bo niby co mam zrobić? Zostawić na parkingu w samochodzie? Czy puścic luzem na ulicy?

Nie miałyście nigdy pod opieką dzieci? Jak jest jedno to jest ok - ale dwójka to już jest wyzwanie - bo zaraz znajdą sobie zajęcie niekoniecznie mile widziane prze super wychowanych dorosłych, którzy  dawno zapomnieli co sami wywijali w dzieciństwie 😉

Nie usprawiedliwiam zachowania bachorów rozwalających gabinet lekarski...ale czasami na prawdę wystarczy bardzo niewiele.


A gimnazjaliści - to już inna  bajka -  powinni sami wiedziec co wolno a co nie.
Mam w poczekalni milion rzeczy do ruszania, miliony ulotek, książeczek, wszystko można tak w ogóle brać do domu.
Ale... mi nie chodzi o zwykły typ dzieci, taki co przychodzi, zagląda, bo ciekawe, zadaje pytania, bo ciekawe, dla tych mam nawet specjalne gratisy i są wtedy przeszczęśliwe. Jest typ dzieci właśnie specyficznych, którym jeżeli zaczniesz zwracać uwagę, to rodzic Cię jeszcze sprzeklina. Nie mam w zwyczaju trzymania języka za zębami, jak mi klient z czystej złośliwości wszystko przestawia.
O, ostatnio usłyszałam też - komentarz mamuśki do dziecka grzebiącego w czymś tam - nie ruszaj, bo pani doktor WIDZI  😲 a co jakbym nie widziała, mógłby ruszać?
Ja naprawdę rozumię, gdy dziecko przewraca ulotki, ale co w momencie, gdy otwiera szafkę z lekami?
Kiedyś gościu wziął do ręki butelkę ze środkiem usypiającym z operacyjnej, rzuciłam tylko do mamuśki zimnym głosem - pani dziecko się właśnie znieczula  😁
To, co się teraz dzieje z dzieciakami, to jakiś koszmar. Rodzice pewnego dnia się zdziwią...
O właśnie to mnie zastanawia, bo to jest przerażające, jak teraz traktowane są dzieci - jak królewicze, którym można wszystko.
Zacznę straszyć ptasią grypą albo rotawirusami.
Jak taktownie zwrócić uwagę, bo czasem to wysiadam.

A z rzeczy wesołych - dziecko lat 5, bardzo miłe zresztą, zapytało się mnie, czy może kupić tą zabawkę dla psa, ale bez pieniędzy  🙂 dobre to było. Ale nie robiło awantury z płaczem, bo tata nie kupił.
pokemon może spróbuj użyć w stosunku do rodziców argumentów związanych z bezpieczeństwem. W stajni zdarzają nam się wizyty takich nieproszonych gości, wkładających ręce do boksów i latających dookoła z wrzaskiem. Przeważnie skutkuje informacja, że koń może ugryźć/kopnąć albo jest chory...
cieciorka   kocioł bałkański
27 marca 2009 11:39
pamietam jak dzieciaki rzucały mi snieżkami w konia- non stop- jedna rzucona, to nabieraja następną. rodzice stali obok i nie reagowali wcale mimo moich próśb  😲 miałam szczerą ochotę najechać z koniem na te dzieci.
co gorsza była ich trójka i dawały się we znaki bez przerwy. bez oniesmielenia dokuczały obcym dorosłym, kopały, piszczały, demolowały okolice. rodzice nie reagowali- w ostatecznosci mowili zeby dziecko tak nie robiło, ale bezskutecznie. łapałam się za głowe. do licha co to ma byc????  :allcoholic:

nie mam doświadczenia z dziecmi w firmie ale podobaja mi sie rozwiazania typu- niski stoliczek plus krzesełka, a tam kartki i kredki, dwa pluszaki. kiedy ja byłam młodsza w klinice do ktorej wówczas chodziłam były nawet takie "edukacujne" kolorowanki i komisky o koniecznosci sterylizacji, lub jak mozna dokarmiac ptaki.
dodatkowo proponuje powiesic tabliczke na drzwiach "dzieci proszone pozostanie przed gainetem" lub cos w tym sensie, plus druga na scianie z prosba o zachowanie ciszy bla bla bo zwierzatka. w takich sytuacjach np wrzasku cierpia i ludzie i stresuja sie zwierzeta, jezeli opiekun nie umie uciszyc w pelni uzasadniona jest prośba o poczekanie na zewnatrz. w kazdym wypadku mozna powowlac sie na dobro zwierzat i bezpieczenstwo małych
to tez zalezy w jakim wieku przyszlo dziecko. bo ja 2, 3 latka bym nie zostawila samego pod gabinetem. z tym, ze jak juz musze isc gdzies z dzieckiem, to nie ma mozliwosci, zeby zachowywalo sie tak, jak pokemon opisala. jakas zgroza!

przychodzi mi na mysl zmodyfikowana wersja plakietki 'psy wyprowadzac na smyczy i w kagancu' 😜

a powaznie- na pewno ulatwieniem bedzie miejsce do 'zabawy' w poczekalni- ale z drugiej strony- moze byc wlasnie tak, ze rodzice beda sie bali zostawiac dziecko same.

do starszych dzieci czesto skutkuje zwrocenie sie bezposrednie- nie do rodzica a do dziecka wlasnie. czesto taki bachor jest wtedy w ogolnym szoku, ze ktos smie mu uwage zwrocic. ale mozna wtedy spotkac sie z ostra uwaga rodzica, ze sobie nie zyczy zeby mu dziecko wychowywac. wtedy juz tylko mozna wdac sie w dyskusje, ze 'a ja sobie nie zycze, zeby pani dziecko mi grzebalo w szafie i jesli pani nie potrafi zwrocic uwagi to ja w trosce o bezpieczensto pani dziecka jestem zmuszona to zrobic'. istnieje wtedy ryzyko, ze sie utraci taka 'pacjentke' i sie zostanie obsmarowanym jako chamem i prostakiem..

czasem moze warto powiedziec rodzicowi, ze ty sie zajmiesz psem, kotem a ich prosisz o poczekanie pod gabinetem? albo jak dziecko jest starsze to moze znajdz zwyczajnie jakies glupie 'wazne' zadanie jak np. potrzymanie gazika- wtedy dziecko najczesciej bedzie warowalo przy tobie z gazikiem czekajac kiedy bedzie moglo tobie okazac sie pomocne.
majek   zwykle sobie żartuję
27 marca 2009 12:14
łojezu...

Jak tak patrzę na tę stonkę... to aż się boję o swoje przyszłe dziecko...
Czy np. jak uda mi się je wychować na grzeczne, to czy rówieśnicy nie zrównają go z ziemią...

A tak mi się przypomniało takie cuś 🙂

kpik   kpik bo kpi?
27 marca 2009 12:18
pokemon - straszne jest to co piszesz! ty zajmujesz się zwierzakiem a wszedobylski dzieciak szpera w szufladach - toć to braki w podstawowym wychowaniu

to co mi przychodzi do głowy to jedynie ostrzeżenia ze tam są straszne chemikalia żrące skórę,  i że czymś takim są posmarowane te drogie sprzęty 😉
Hmmm...może wywiesić jakąś wywieszkę typu "substacje niebezpieczne" czy cuś?

tacy rodziciele którym nie przeszkadza fakt, że ich własne dziecko demoluje czyjeś miejsce pracy z reguły trzęsą się nad swoimi dzieciątkami - tekst o czymkolwiek co mogłoby zagrażać dobrostanowi latorośli mógłby być skuteczny 😉

te teksty  o tym, że pani doktor jest zła, albo "widzi" to jest nic innego jak podpieranie się wobec dzieci czyimś autorytetem bo własnego już dawno nie mają
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 marca 2009 15:03
Tekst przy wejściu że za każdą zniszczoną przez dziecko rzecz, należy zapłacić od 100 zł w górę, przy czym najdroższe rzeczy kosztują ok. 100 000. 

🚫
Ja tak mam z moim dzieckiem, które na wizytę do weterynarza muszę zabierać, bo to ona jest badana. Lat ma 7 moja kocurka, przy czym zawsze jest tak samo. Droga do weta to jest dramat i oskarżenia, że ja ją chcę zabić i w ogóle jej źle życzę, po czym jak się otwiera gabinet, to zmiana kota:
"Witam Panie doktorze, jaki piękny dzień dziś mamy! To wy sobie pogadajcie, ja zwiedzę gabinet. Karmy pooperacyjne? Świetnie, akurat mój smak. A w tej szafeczce, to co jest? A tam za szafeczką? Jeej, maszyna do sterylizacji narzędzi. Mogę wejść? "
I co z takim Kociambrem robić?
Popieram kogoś z góry pokemon , proponuję jakieś krzesełka typu mamucik z ikei kilka kredek flamastry korkowa tablica z pracami dzieci i na czas wizyty ze zwierzakiem rodzic usadza dziecko i każe mu rysować a dodatkowo mówi mu że jak będzie ładnie to jego praca będzie wisiała na tablicy 😉
kpik   kpik bo kpi?
27 marca 2009 16:47
Presja,  ale tu chodzi o dzieci które się nie słuchają rodziców i rodziców których czasem mało interesuje co tam dzieciak porabia
kpik wiem ale może gdyby miała coś takiego w poczekalni to dziecko zamiast lecieć do zabiegowego siądzie sobie na d.. i będzie rysowało i może trochę da sobie spokój jak np wyjdzie pani wet i powie "Tu jest gazetka dla najpiękniejszych rysunków zwierzaków chcesz żeby wisiało ?" (to siadaj na d.. i rysuj hehe)  😁
abre   tulibudibu
27 marca 2009 17:08
A dziecko odpowie "nie, odwal się!" 😉 Kto z nas nie spotkał takiego rozkosznego szkraba?  😎

Pokemon, mam pomysł. Postaw automat do gier 😀
Dyscyplinować dzieci. Hmmm.
Wczoraj mój 3,5 "obraził się" za odmowę kupienia czegośtam, wyrwał łapę i fru - do drzwi. Ja przy kasie z łapą w portfelu. Wrzasnęłam: "Nie waż się wychodzić!". Podziałało, ale w markecie na dwie minuty zapadła kompletna cisza - i wszyscy we mnie wpatrzeni jak w czyste ZUO  😡
Czasem naprawdę nie wiem co robić w miejscach publicznych, a "łune" to super wyczuwają, i aniołek w sytuacjach kameralnych nagle zmienia się w  😀iabeł:
pokemon - nie wiem

odmawiać usługi i wypraszać rodziców??
dzieci obecnie to rozwydrzone bachory, wredne, niewychowane, nieusłuchane...

niestety  😤 😤 😤
m4jek dobra tabliczka - chyba taką zamontuję u siebie. Albo z napisem - jądra kastrowanych kotów dla każdego dziecka poniżej 12 roku życia  😁
Wczoraj były dwie stonki, ale ja byłam tak chora, że nie miałam siły na awanturę, załatwiłam psa w tempie ponadekspresowym i wynocha.
Jakiś koszmar...
A tabliczka z napisem ' uprzejmie prosimy dzieci o pozostanie w poczekalni na czas zabiegu' albo cos w ten desen mogloby pomoc?
Jest jeszcze opcja zeby zainstalowac telewizor z bajkami jak ma Makro  😁
IloveMosiek   Mościsław & Co
31 marca 2009 11:28
mój wet pięknie takie sprawy załatwia. parę razy byłam świadkiem, jak uspokoił stonkowiczów, mówiąc bardzo kulturalnie:
- Młody człowieku / ew.proszę uspokoic dziecko, takie zachowanie stresuje mnie i zwierzę, proszę uspokoic się natychmiast, opuścic gabinet, albo udac się po pomoc gdzie indziej.  

Jako że pan ma autorytet w wyglądzie, subtelny szantażyk zwykle działa.
udac się po pomoc gdzie indziej.  


np. z dzieckiem do psychiatry 🤣
[quote author=IloveMosiek link=topic=4410.msg216961#msg216961 date=1238495325]
udac się po pomoc gdzie indziej.  


np. z dzieckiem do psychiatry 🤣
[/quote]

raczej z rodzicem  🙂
Jeszcze jest inny rodzaj "stonki"-dziecko jako klient.
Oczywiście bez kasy. Podsyłane przez rodziców.
Taki szantażyk maleńki-bo wet widzi zwierzaka i trudno mu odmówić pomocy. A dzieciątko stoi i czeka.
A na ławce mamusia z koleżanką .Też czeka,może się uda....
Zawsze parę groszy zostanie na fajki.
Wybrac sie do Ikei, zobaczyć co tam dzieciom wolno i wprowadzic usprawnienia w gabinecie.
Tania co robisz w takiej sytacji ?
Tania co robisz w takiej sytacji ?

Dobrą minę do złej gry.No,co ja mogę innego zrobić?
Dziecko głaszczę po głowie nawet. Nie odsyłam.
Ale u mnie to koszt niewielki,nie zbiednieję. Punkty w niebie nastukam sobie.
Ale wiem od kolegów z lecznic ,że podsyła się im dzieciaki na szczepienia etc.
Pisałam w innym wątku, jak sobie poradziłam z takimi sytuacjami - podsyłanie dzieci to standard. Dziecko adres swój zna, imię mamusi zazwyczaj też  😁 , wpisuję więc wizytę, a potem wystawiam rachunek. Naprawdę od dawna mam z tym spokój.

Wybrac sie do Ikei, zobaczyć co tam dzieciom wolno i wprowadzic usprawnienia w gabinecie.

a - pomysłodawcy nie pomyśleli, że ja prowadzę gabinet i średnio mnie to interesuje, czy ich rozwydrzone potomstwo ma się czym u mnie w gabinecie zająć.
Normalnie wychowane dzieci stoją z reguły przy stoliku zadając pytania lub lamentując jak się robi zastrzyk i faktycznie dostają wtedy jakieś ważne zadania typu "trzymanie gazika" i są tym zafascynowane.
Gorzej jest z tą typową stonką, która ma za nic rodziców i wszystkich w koło, takim nie wystarczy byle podpierdółka w postaci stolika z Ikei.
Może mam plac zabaw jeszcze wybudować?
A może przejażdżki na kucykach i darmowe hot-dogi?
Litości...
I faktycznie Dodofon ma rację - rodzice do psychiatry. Ja zdaję sobie sprawę, że każdemu rodzicowi wydaje się, że jego dziecko jest pępkiem świata, ale niejednokrotnie nie zdają sobie sprawy, że tylko dla niego...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się