Fakty o sytuacji koni w Morskim Oku:
Od początku lat 90-tych Tatrzański Park Narodowy na masową skalę oferuje turystom możliwość dojechania do Morskiego Oka wozem ciągniętym przez parę koni. Dzisiejsze przepisy pozwalają fiakrom na zabieranie jednorazowo 12 dorosłych osób (oraz woźnicę) , czworga dzieci do lat 4 i – ograniczonej jedynie miejscem- dowolnej ilości bagażu. Na początku na wozy zabierano po 22 osoby ( tylko że wówczas wyjazd do góry trwał około 1,5 godziny a konie jechały stępa- dzisiaj kłusują) . Jeden kurs to dla koni bardzo ciężka praca na trasie ok. 14 km (w obie strony, porównywalna intensywnością wysiłku do dwudniowej pracy przy orce), a dla fiakra zarobek rzędu 1000 zł. Cena za kurs do góry wynosi około 50zł, a za zjazd w dół około 35zł ( ceny są umowne, wozacy nie mają kas fiskalnych). Trasa do MO jest stroma, średni spadek to 5%, w połowie drogi nachylenie rośnie do 7% ( w porywach do 9%).
Do niedawna opinia publiczna była utrzymywana w przeświadczeniu – przy pomocy ekspertyzy wykonanej na zlecenie TPN przez dr Macieja Jackowskiego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie – że konie w Morskim Oku nie pracują w przeciążeniu, a w zasadzie są nawet w 2/3 niedociążone . Ekspertyza ta stanowiła jednocześnie uniwersalny oręż do torpedowania wszelkich działań zmierzających do odciążenia koni pracujących w Morskim Oku.
Eksperci zatrudnieni przez organizacje prozwierzęce zweryfikowali opracowanie dr Jackowskiego w zakresie sił uciągu i wskazali kardynalne błędy, jakie popełnił. Zwrócono m.in. uwagę, że ekspert TPN nie uwzględnił ciężaru koni w wyliczeniach rzeczywistych sił uciągu na podjazdach, w wyniku czego doszło do ich 10-krotnego zaniżenia (ekspertyzę dr M. Jackowskiego przeczytasz tutaj:
drJackowski1 drJackowski2 drJackowski3 drJackowski4  😉.
Okazuje się, że nawet jeśli na wozie jedzie zgodnie z regulaminem przewozów 12 osób dorosłych ( plus fiakier, dzieci i bagaże), to prowadzi to nieuchronnie do wystąpienia drastycznych przeciążeń u koni, co skutkuje stresem i wywołuje u nich cierpienia. Dodatkowo, zamiast stępa zwierzęta kłusują ciągnąc/wyhamowując wozy pełne turystów .
Z poprawionych obliczeń wynika, że konie w Morskim Oku pracują na znacznych odcinkach trasy nawet w trzykrotnym przeciążeniu ponad normę, a na całej trasie średnie przeciążenie wynosi od 1,5 do 1,7 normy uciągu, w zależności od wagi pasażerów. Według skorygowanych obliczeń na wozie powinno siedzieć maksymalnie 5-8 osób (żeby nie powodować przeciążeń ponad tzw siły normalne uciągu). Sam fasiąg waży ponoć 540kg – tak założono w ekspertyzie dr.Jackowskiego, komisyjnie wozy nigdy nie były ważone .
Autorami opracowań dla organizacji prozwierzęcych są dr inż. W. Pewca, były pracownik Instytutu Energetyki w Łodzi oraz mgr A. Gągol, doktorant na Wydziale Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego (ekspertyzy czytaj tutaj:
ekspertyza A. Gągola ekspertyza dr W. Pewcy oświadczenie dr Pewcy )
Praca w stałym przeciążeniu prowadzi do wyniszczenia koni. Statystyka pokazuje, że 70% zwierząt jest wymienianych po maksymalnie dwóch – góra trzech sezonach letnich!!!!!
W 2013 roku organizacje pro zwierzęce uzyskały dostęp do danych Polskiego Związku Hodowców Koni, z których wynika, że od stycznia 2012 do połowy czerwca 2013 r.
- do rzeźni trafiły już 44 konie, w tym zwierzęta 4 i 5-letnie, czasami po zaledwie kilku miesiącach pracy na trasie do Morskiego Oka;
- w tym okresie 3 konie padły w stajniach
Oznacza to, że po niecałym roku od badań dopuszczających konie do pracy nie żyło już 20% z nich (z tzw. populacji 2012), czyli co piąty koń z monitorowanej grupy. To wyliczenia tylko od 2012 do połowy 2013 r, (a transport trwa od lat 90 ubiegłego wieku), przy czym średni wiek konia oddanego do rzeźni wynosił 8,8 lat, a średni czas pracy na trasie do Morskiego Oka – 10,8 miesięcy. Powyższe dane dotyczą tzw. Populacji 2012, tj. grupy 235 koni monitorowanych przez organizacje.
Szczegółowy raport Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o populacji 2012 można pobrać tutaj: [url=
http://ratujkonie.pl/wp-content/uploads/2013/07/Raport-nt.-przewozów-konnych-w-Morskim-Oku-AD-2012.pdf]Raport nt. przewozów konnych w Morskim Oku AD 2012[/url]
W 2014 roku również konie oddawano do rzeźni a co najmniej trzy padły ( w tym jeden - Jukon - na trasie). Tragedia koni pracujących w Morskim Oku ujrzała światło dzienne w roku 2009 – dzięki anonimowemu turyście, który sfilmował i umieścił w internecie film przedstawiający agonię konia zaprzęgowego Jordka.
Mimo wprowadzanych w ostatnich latach zmian i ograniczania liczby osób jadących na fasiągach, ilość koni oddawanych do rzeźni po jednym, dwóch sezonach nie uległa zmniejszeniu.
Obecne badania weterynaryjne przeprowadzane na koniach w Morskim Oku są bardzo ogólne. Koniom sprawdzane są jedynie tętno i ilość oddechów, oceniane odwodnienie oraz praca jelit ( osłuchiwana). Konie nie są oglądane w kłusie (sprawność aparatu ruchu ma diametralne znaczenie dla ich pracy).
Oryginalne wypowiedzi wozaków dlaczego oddali danego konia do rzeźni:
-bo się rozleniwił…
Utrzymanie obecnego status quo leży w interesie wielu osób. Wozaków - wóz ciągnięty za pomocą pracy mięśni to bardzo małe obciążenie podatkowe. Nowy koń, w zamian za zużytego, to wydatek rekompensowany za 3-4 dniówki. Za spracowanego w rzeźni też się sporo odzyska (7- 9 zł za kg oznacza ponad 4 tysiące za ubicie). Leczyć się nie leczy, nie opłaca się. Nie każdy koń wycofany z pracy z Morskiego Oka z powodu zdrowotnych może pracować w innym miejscu.
Część z tych koni w czasie wolnym od Morskiego Oka nie odpoczywa, jak to się niektórym wydaje, ale pracuje przy wożeniu turystów na tej samej trasie, tylko w leasingu u innych fiakrów.
TPN pobiera miesięcznie 1300zł opłaty licencyjnej od każdego wozaka. Lekarze weterynarii pobierają również niemałe pieniądze za prowadzone ogólne badania wysiłkowe. Pozbądźcie się złudzeń, że używają do nich rtg, EKG, usg, czy endoskopu. Oni mają jedynie stetoskop.