Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
Gillian, my na terenie ośrodka mamy weta... i nic to nie daje w razie w =(
Strzyga, stałam kiedyś u weta w stajni, prosiłam się o RTG 2 tygodnie, w międzyczasie koń przestał być kulawy i do dziś nie wiem co to było. Swoją drogą to ten sam, do którego nie szło się dodzwonić wczoraj. Jak włączył telefon to miał 18 połączeń ode mnie. Nie oddzwonił. Dno i 5 metrów mułu. Przecież nie tarabaniłam jak powalona tyle razy żeby poplotkować. No nic.
Tajnaa - jak Cię lubię, ten wątek jest do wyżalania i głaskania po głowie 🙂 mnie dzieci w inkubatorach nie ruszają, ale jak mój koń ma zadrapanie to wpadam w histerię 🙂 każdy ma swoją bezsilność, pewnie jeszcze mnie w życiu spotka coś o wiele gorszego ale według mnie - nie ma co tak klasyfikować 😉
Gilliam spoko, ja do niego dzwonilam kilka miesięcy temu, że mój ma chyba kolke i powiedział, że juz jedzie. Do tej pory dojechać mu sie nie udało. 🙄 Nie muszę chyba dodawać, że od razu wyłączył telefon?
Nie rozumiem tylko po cholerę robić takie rzeczy.
Ja juz nie mam siły. Mój całe zycie zdrowy kon przechodzi mega ciezki okres a ja razem z nim. Ponad miesiac temu zakulal na przód, 2 tyg stania lub lekkiego ruchu na padoku, później zakulal bardzo pwoaznie na lewy tył. Diagnoza raczej wysyła konia na łąki. Ale dignozowany był 3 tygodnie czyli 3 tyg stania w boksie.
Wydałam swoje "rezerwowe" kilka tysiecy (takie w razie kolki ktore mialam zawsze) na wetów, diagnozy lub jej brak,w koncu diagnoza sie pojawila- i mimo ze jest najczarniejsza, wieczorem pomyslalam sobie ze moze teraz troche odpoczne od problemów i wetów i ze wiemy na czym stoimy..
Następny dzień...
Koń dostał mega kolki. Rozumiecie? Wiem ze to prawdopodobne ale jak można miec tak pod górke? Kon wymęczony, ja bez pieniędzy.... Jak usłyszałam diagnoze ze jelito zaplątało się o śledzione to myślalam ze swiat mi sie zawalil, bo wiedzialam ile kosztuje operacja. Wysłałam do kliniki, z nadzieją ze moze obejdzie sie bez operacji. i w sumie nie wiem poco pisze w tym wątku bo TO JEST CUD, udało sie leczyc zachowawczo!! Na leczenie pieniadze jakos udalo mi sie zorganizowac.
Transport... miał nas wiezc moj znajomy, po kosztach a przynajmniej duzo taniej.. (205 km x 4 )..
I co? Dzisiaj jadąc po konia, wjechał w nas TIR na parkingu 🥂 szczescie ze nikogo nie bylo w aucie. Kon musi do jutra zniknąc z kliniki a ja nie mam jak go odebrac bo auto zastepcze ktore dali ma za mały uciąg na haku. Jest fajnie .....
Najwazniejsze ze koń ŻYJE.
Tylko aj zwyczajnie nie mam juz siły...
Do tego własnie jestem na bezpłatnym urlopie.
Gillian, odkąd przestałam się przejmować zadrapaniami mojego konia, przestałam chuchać, dmuchać i puściłam na łąki, tak NIC się nie dzieje... grudę chyba tylko miała, której specjalnie nie leczyłam. Raz posmarowałam maścią tranową i sama zeszła.
Kurde Evson, ale pech!
Ciężka sytuacja... ale wytrzymaj jeszcze trochę, teraz może być już tylko lepiej :przytul:
W takie dni jak ten mam ochotę zwinąć interes i zmienić zawód...i do tego cholernie ciężkie uczucie że ja się zwyczajnie do tego nie nadaję... 🙁
escada taki urok pracy na swoim i w usługach , nigdy wszystkim nie dogodzisz. Klienci potrafią wznieść Cię na piedestał a jeden przyjdzie taki co Cię kopnie w dupę aż z niego zlecisz z hukiem . Rób swoje i się nie przejmuj :kwiatek:
Niby... Ale jak można upierać się że pies jest grzeczny kiedy ten klapie zębami na wszystkie strony i przez całe życie nikt go nawet nie czesal!? W końcu pogryzionavi z rozwalonym kagancem wywalilam za drzwi. A argument że właścicielka stara był najlepszy. Skoro nie jest w stanie podstawowo zająć się psem to nie powinna go mieć.
Do tego zdrowie mi siadlo i czeka mnie sporo nerwów i wydatków. No tylko palnac sobie w łeb...
escada, daj spokój, najlepiej zapomnij o dzisiejszym zajściu z tą klientką. Dla mnie normalne jest zapewnienie bezpieczeństwa WSZYSTKIM, którzy zbliżyli się do mojego psa, zwłaszcza wetowi czy groomerowi... Tak jak rosek pisała- masz ogromny kontakt z ludźmi w swojej pracy, zawsze trafi się ktoś niezadowolony... Byle takich osób było jak najmniej :kwiatek:
Kropek kulawy i to JAK 😵
Rozpłakałam się, schłodziłam, znowu się rozpłakałam, wtarłam, zawinęłam i myślę.
A może przegapiłam moment, w którym powinnam zacząć suplementować?
Albo przeciążyłam?
Mam ochotę barana walnąć o ścianę. 😕
Kasy na weta brak, czeka mnie ostra tyra, żeby było z czego zapłacić...
Evson - trzymaj się, tulę ciepło i myślę o Was ostatnio, bo czytam że ciągle coś i coś...
Ale ten lipiec jest beznadziejny 🙁 Wszystko się wali
escada, też mam jednego mega agresywnego skurczybyka , którego kiedyś w połowie przestałam strzyc, no bo normalnie się nie dało. Ja mam dużo siły i pokładów cierpliwości ale tego się nie dało. Teraz właściciel jest z nim trzyma go dosłownie za morde i uszy i psa można ostrzyc ale ile sie napoce to moje. Ale sprzedam Ci hit z wczoraj. Przychodzi klientka z psem na same pazury. Była jakoś w marcu i mówi ,że pieskowi urosły pazury fest a najbardziej to takie trzy , bo zapomniałam ich pewnie obciąć . Taaak k* , wszytskie obcięłam tylko trzy sobie zostawiłam , bo mi się nie chciało 😁
Hehe dobre 🤔wirek: dziś miałam samych stałych klientów i już mi lepiej 😉 mam trochę agresywnych psów i je robię ale ich właściciele nigdy nie klamali że jest inaczej...
Z hitów właścicieli psów: "przecież one nie widzą się w lustrze" "jak to zapchane gruczoły odbytowe, przecież to suczka, one nie mają" "to on ma 5 pazurow z tylu?" "pchly? Przecież to pies DOMOWY!"
I tak można w nieskończoność... 😉
no więc właśnie . Opowieści dziwnej treści można by snuć godzinami . U mnie zawsze hitem numer jeden jest : "ja go czeszę codziennie , tylko po ostatniej kąpieli tak się skołtunił" czytaj nigdy nie czesany filc 🙂 Ja nie rozczesuję kołtunów, filcu itp . Od razu uprzedzam ,że jadę maszynką , bo nie zamierzam katować psa , skoro właściciel ma na swoje usprawiedliwienie "on się nie daje czesać" . Jak to się nie daje? To tak jakby powiedzieć ,że koń ma nie zrobione kopyta , bo nie daje nóg 🙂 Także zawsze się będziesz wkurzać , ja niby się uodporniłam i nie biorę wszystkiego do siebie ale czasem taki jeden z drugim potrafi dać do pieca aż człowiekowi przykro.
escada, wybrałem sobie zawód, żeby za dużo się z ludźmi nie męczyć 😵
ogurek, Pomijając, że słyszałam to od Ciebie osobiście w stajni, to kurcze, słyszę to od co drugiego weta. I to mnie zawsze fascynuje, jak mało ludzie wiedzą o zawodzie weterynarza. Wbrew pozorom to praca głównie z właścicielami zwierząt. 😉
to jest właśnie świadomy wybór przyszłej drogi w wieku nastu lat, mi poza tym odpowiada 😉
ogurek, Ale ty masz chyba pozytywne nastawienie do ludzi - takie odniosłam wrażenie. Znam jednak takich wetów, którzy ludzi nie lubią, nie szanują, okazują im to na każdym kroku. Tylko nie wiem, czy nie ciężko tak prowadzić biznes - bo co by nie mówić, weterynarz to i zawód i prywatny, zazwyczaj jednoosobowy biznes. I mam wrażenie, że poza wiedzą, praktyką itp potrzebny jest właśnie świetny kontakt z ludźmi i podejście psychologiczne do właścicieli zwierząt też. I to zarówno po to, żeby dobrze zdiagnozować / leczyć jak i prozaicznie - utrzymać klientów 😉
Ale ten lipiec jest beznadziejny 🙁 Wszystko się wali
tak. zbliżam się do momentu, kiedy braknie sił żeby wstać z łóżka.
madmaddie uszy do góry! Jesteś bardzo ciepłą osobą i bardzo Ci jesz raz dziękuję za wiadomości i okazane serce. To się wszystko faktycznie zawsze jakoś układa, chociażby nie wiem jak było źle. Daj sobie czas. :kwiatek:
Ogórek no właśnie też się cieszylam że nie będą mi ludzie się wtryniac 😉 ta...
Rosek z tym czesaniem to normalka 😉 ale są też właściciele że serce rośnie, jak np właściciel całkiem szurnietego beagle'a. Dwa lata pracy szkoleń i behawiowystow i da się z psem współpracować, włożył w niego ogrom czasu i kasy choć przypadek był lekko beznadziejny 😉
dla mnie również lipiec nie jest zbyt łaskawy. wszystko, wszystko się wali. nie pamiętam, żeby kiedyś było równie beznadziejnie.
Jasne , ja mam 90% klientów , których lubię i lubię ich psy ale te 10% daje czasem do pieca 😉 Nie ma się czym przejmować. Trzymajcie się laski , będzie dobrze . Dla mnie akurat lipiec to początek czegoś nowego ale bardzo dobrego. Mam nadzieję ,że nie spadne na ziemię z hukiem 😁
Moja euforia związana z dostaniem się na studia przygasła po telefonie do babci. Mimo, że idę na kierunek który mnie zarąbiście interesuje, ciągnie mnie do niego od początku, dostałam się z 7 miejsca (na 60), to nawet nie usłyszałam głupiego "gratulacje". Tylko narzekanie "tak daleeeko? do Bydgoszczy?" "w Łodzi nie mogłaś coś znaleźć?" (nie nie mogłam, bo tu nie ma nic związanego ze zwierzętami i nic mnie nie interesuje) "jak sobie bez mamy poradzisz?". Jakbym miała 12 lat i nie potrafiła sobie jeść zrobić i posprzątać, a rączki mi do tyłka przyrosły. I tak najlepszy argument: "tyle się złych rzeczy dzieje, TELEWIZJI NIE OGLĄDASZ? Na żadne dyskoteki tam nie chodź". Jeszcze w takim tonie ta rozmowa przebiegała, że mi się odechciało wszystkiego. Na koniec tylko usłyszałam "No dobrze... Tak sobie wybrałaś, to powodzenia".
Ok, babcia jak to babcia- osoba starsza, ale bez przesady, zdrowie ma całkiem dobre. Zawsze mogłam jechać np. do Olsztyna, a to jest o wiele dalej niż Bydgoszcz. I tak się widujemy teraz parę razy w miesiącu, więc jak będę co któryś weekend do domu wracać to chyba nie będzie tragedii? Mój zapał opadł.
suchajka, sama to stwierdziłaś - jesteś dorosła. To Twoje życie. Miło jest mieć wsparcie, ale prawdziwą siłę i niezależność daje realizowanie swojego planu na życie. Babcia Cię kocha i nie umie inaczej. Następnym razem poproś po prostu, by nie snuła czarnych wizji, bo Ci sprawia przykrość.
suchajka, nie przejmuj się, ja też tak mam. I w sumie chyba przez to przestałam się pojawiać w domu. Hitem ostatnim jest to, że dowiedziała się, że mój facet uprawia pole - o koniec świata, gorzej być nie mogło... to już się dowiedziałam, że na wiochę się pcham, że krowy będę oporządzać i w gnoju robić, kto to widział z porządnego miasta się wynosić. O tym, że mam konia na własność nie wie do dziś bo nie skończyłaby biadolić nigdy. Mają na uwadze jej układ krążenia nie wspomnę nawet, że chłop rozwodnik i dzieciaty. Niech sobie kobita jeszcze pożyje.
Gada bo gada, możnaby to zignorować ale to co mówi jest wypowiadane taaaaakim tonem żałościwym, jęczącym, zawodzącym, no nie da się. Od razu RR 200/100 u mnie 🙂
Jestem załamana... 😕
Od 3 tygodni meczy mnie kontuzja kolana 🙁
Ortopeda dopiero 31.07.
Mam wrażenie że to prawdopodobnie naciągnięte ścięgno z tyłu kolana.
Ból czasami się pojawia przy prostowaniu nogi i niby raz jest raz goi nie ma.
Czasami go rozchodzę czasami dzień - dwa wogóle się nie pojawia. Czasami jak zakuje to nie mogę się pozbierać przez godzinę.
Do wczoraj się trzymałam, do momentu jak próbowałam pływać na basenie.
Kontuzja się odnowiła. Dzisiaj siedzę już z opaską elastyczna i mam wrażenie ze nigdy z tego badziewia nie wyjdę. Mam już dość babrania się z maściami i innymi g...
A najbardziej dołujące jest to że nie mogę ćwiczyć, trenować, jeździć konno.
Averis, Gillian, dzięki wielkie :kwiatek: Od razu lżej na sercu 😉
Racja- moje życie, moja przyszłość, jestem dorosła... i tyle.