Sprawy sercowe...

To "on sobie, ona sobie" też wcale nie jest takie złe. Jak się zdarza, że siedzimy z mężem razem w domu, to nie zawsze robimy coś razem. Bywa, że ja zajmuję się czymś innym, mąż czymś innym, ale siedzimy razem w jednym pokoju i też jakby nie patrzeć spędzamy czas wspólnie, tyle tylko, że nie na wspólnym zajęciu. I mimo, że pozornie jesteśmy zajęci czymś innym, ja lubię taki rodzaj spędzania wolnego czasu.
Isabelle, chodzi mi o to, ze widze mnostwo par ktore zyja razem, ale jednak osobno. U nas jest przynajmniej klarowna sytuacja 😀 nie mieszkamy razem, wiec nie robimy sobie wyrzutow typu, jestes w domu a nie poswiecasz mi czasu i tp, czy ty idziesz z kolegami a ja zostaje sama. Chodzi mi o jakosc poswieconego sobie czasu. Pomimo tego, ze nie widujemy sie codziennie, to rozmawiamy bardzo duzo i o pierdolach typu kolor scian w salonie i o planach na zycie, pragnieniach.
Rozmawiamy po 2, 3 godziny dziennie, ile czas pozwala. A znam mnostwo zwiazkow gdzie partner nie wie jaki kolor lubi jego kobieta. Albo o zgrozo, kiedy tesciowa ma urodziny 🤣
Co do chlopakow, to mieszkaja ze mna, jeden ma 4 lata, drugi 9 miesiecy i to nie jest tak, ze widuja tate raz na jakis czas. Widzimy sie raz na 2-3 tygodnie, po 4 czy 5 dni, wiec to nie jest dla nich jakas masakra.
To nie jest tak, ze sie nie sprzeczamy, oj nie 😉 . Oboje mamy ciezkie charaktery i potrafimy solidnie sobie dogadac, tym bardziej, ze nasze firmy wspolpracuja ze soba i na tle zawodowym bywa nieraz goraco.
Mieszkac razem tez potrafimy, i tez zloszcze sie o balagan i te nieszczesne skarpety, bo mamy zwyczaj, zeby raz w roku zrobic cos na ksztalt wakacji i wtedy albo ja i chlopaki, albo on wsiadamy w auto czy samolot i ktores z nas pracuje zdalnie przez 2,3 miesiace i jestesmy razem.
Poza tym, nie przesadzajmy 1500 km samolotem, to kilka godzin. Widujemy sie tak czesto jak czas pozwala i jestem przekonana, ze spedzamy razem wiecej czasu niz wiele mieszkajacych razem par.

wiadomo, ze nie jest to uklad idealny ale on wie, ze nie moze ode mnie wymagac rezygnacji z moich ambicji i ja tak samo. Oboje podjelismy taka decyzje i tu to dziala.

Co do kolka chomika, zarobkow i tp. Moj partner pracowal w kulkunastu krajach, nie ze wzgledu na zarobki a rozwoj. U nas tez zarabial by tyle, ze na spokojne zycie by starczylo, ale dlaczego mam wymagac aby zrezygnowal z ambicji, bo ja chce, bo, dzieci, rodzina?
On, wie, ze ja tez mam swoje cele, plany i nie oczekuje ode mnie, ze to zostawie, bo on chce miec mnie przy sobie.

Mamy zasade, aby jedno nie ograniczalo drugiego. Nie ukrywam, ze bywa ciezko, ale co to za problem wsiasc w samolot i pobyc razem. Dla mnie zaden.

,
Pamirowa dokładnie mam tak samo. Gotujemy często razem, jadamy razem, chodzimy na spacery, ale bardzo często robimy różne rzeczy inne w tym samym czasie- jesteśmy razem. Przecież nie chodzi o to, żeby cały czas robić tą samą rzecz razem, nie da się razem non stop spacerować, chodzić na zakupy, do kina, na randki, do restauracji, do lasu, na łąkę, rozmawiać cały czas. Dla mnie ważne, jest , że jesteśmy obok i zawsze mogę wtedy o coś zapytać, o czymś porozmawiać, podejść, uszczypnąć, zrobić coś "na złość" żeby było wesoło.
Jeśli nie mieszka się z kimś, bo żyje się w związku na odległość (poznałam to, brrr... ) to wiadomo, że kiedy już się jest razem, to się intensywniej ten czas spędza, przeżywa, a kiedy się mieszka, jest inaczej. Nie zawsze gorzej. Chyba, że on sobie ona sobie polega na tym, że on gra w gry telewizyjne non stop, a ona siedzi w kuchni albo innym pokoju i gada przez telefon z koleżanką czy siedzi na necie i tak cały czas. No to nie...

Każdy wie, kiedy jest mu dobrze.

Kassaja Twój przykład dowodzi, że jak się chce, to można (obie strony jak chcą). Trzeba rozmawiać i się nie ograniczać. Tylko doczepiłabym się do tego, ze czasem partner nie wie jaki kolor lubi jego kobieta😉 hehe... my jesteśmy razem niemal 7 lat (prawie 4 po ślubie czyli prawie 4 mieszkamy razem) a mój mąż nie wie, jaki kolor lubię najbardziej (hm... gdyby tak się zastanowić, to ja też nie wiem... ) baa, jaki mam kolor oczu też nie wie, mimo, że jak go zapytam, i zgaduje, że np. szary to mówię, że nie i mówię poprawną odpowiedź, to i tak za jakiś czas nie pamięta🙂 i nie obrażam się o to i nie uznaję tego za straszne, bo on po prostu nie zaprząta sobie tym głowy...

Robakt moim zdaniem bardzo rozsądnie podchodzisz do tematu.. też bym nie zmieniła uczelni, miasta TYLKO po to, żeby być z kimś. Jeśli Twój chłopak będzie grał w pobliżlu, że dzielić was będzie godzinka tylko drogi, to przecież nie musisz się przenosić- on może zostać z Tobą:P a jeśli dalej to cóż... czas pokaże.. 🙂
kassaja, szczerze zazdroszczę ci podejścia do tematu i jakości związku. Codzienna opieka nad dziećmi spoczywa na tobie? Jak to rozwiązujesz?
Pamirowa, Dexterowa chodzi mi wlasnie o to on przed tv, ona w kuchni. Dookola pelno takich par 🙁
A to o czym piszecie czyli kazde robi cos swojego, ale oboje tego chcecie, to dla mnie cos normalnego. Nie da sie byc uczepionym na kims 24h  😀

Halo, powiedzmy, ze ja i moj partner mamy podobne spojrzenie na zycie i priorytety. Ciesze sie, ze na siebie trafilismy, bo oboje jestesmy trudni i poprzednie nasze zwiazki to byla jakas masakra.
Co do dzieci, to oboje byli planowani. No mlodszy moze nie do konca, bo mial byc dziewczynka, a tu nastepny facet w domu 🤣 ale do 3 razy sztuka 😎. Wiedzielismy z czym to sie wiaze, mialam swiadomosc, ze moze byc trudno.  Chlopaki maja nianie. Przychodzi o 7.30, starszego syna odstawiam do przedszkola i jade do pracy. Odbieram go kolo 15, o 15.30 niania idzie do domu. Mam elastyczne godziny pracy, wiec moge ulozyc dzien jak mi pasuje. W awaryjnych sytuacjach zostaje z chlopakami dluzej.
Jezeli chodz o soboty i niedziele, to staram sie je spedzac poza domem, basen, konie, spa 😅
Nasz plan dnia nie ulega wielkim zmianom kiedy jest tata. Z ta tylko roznica, ze to on odwozi i odbiera z przedszkola.
wiadomo, ze czasem jest ciezko, bo jeden placze, drugi sie nudzi i mam dosc, ale to nie jest tak, ze ich tata sie nimi nie zajmuje i nie zna uczucia zlosci, czy zmeczenia. Tez wstawal w nocy, zmienia pieluchy, umie dac mleko, czy obiad. Wykapie i utuli do snu.
On ma to kilka- kilkanascie razy w miesiacu, ja czesciej, ale nie cierpie z tego powodu.
Z pelna swiadomoscia moge powiedziec, ze moje dziec maja bardzo zaangazowanego tate, ktory potrafi sie nimi zajac i od tego nie ucieka, pomaga mi przy chlopakach jak tylko moze.
No i zawsze mi powtarza, ze jak bym miala dosc to mam ich wsadzic w samolot i on sie nimi zajmie, ale nie oddam 🤣
Rany, tak czytam i czytam i... trochę się zaczynam martwić, bo u nas też kwestia wyjazdu na pewno się pojawi. Tyle tylko, że wyjazdy wynikającego z ambicji mojego męża a nie moich, a z moimi ambicjami wręcz kłócącego się. Będzie ciężko 🙁
Ja się przyzwyczaiłam już, że mój korpoboy wylatuje często na kilka dni, czasem tygodni. I tak ostatnio dużo siedział w Warszawie. Propozycje pracy za granicą skrupulatnie odrzuca, aczkolwiek ostatnio u mnie zawodowo się zmienia, więc właściwie możemy się stąd zawijać. Polubiłam nawet to nasze mijanie się 😉
ale dlaczego mam wymagac aby zrezygnowal z ambicji, bo ja chce, bo, dzieci, rodzina?
On, wie, ze ja tez mam swoje cele, plany i nie oczekuje ode mnie, ze to zostawie, bo on chce miec mnie przy sobie.


dla was po prostu praca jest numerem 1 w życiu, a nie mąż, rodzina bycie razem... i tyle, po co dorabiać filozofię do tego, zamiast powiedziec wprost... 🙄  nie wierzę, że w XXIw nie da się wypracować konsensusu, żebyście oboje pracowali i byli zadowoleni z tego co robicie, będąc razem i mając rodzinę w komplecie.. ale to wasz wybór..nie ma czego zazdrościć, wręcz współczuję takiego podejścia do życia...
carmina, a co Ty jesteś jakaś taka ciągle... agresywna? 😉 Ludzie mają różne podejścia, ja tez ponad wszystko (kariery, prace, wyprowadzki itp) będę stawiać rodzinę i chciałabym prowadzić szczęśliwe życie rodzinne bardziej niż mieć super-hiper pracę, ale każdy ma swoje, jeżeli kassaja jest w takim życiu szczęśliwa to czego Ty chcesz współczuć?
Widujemy sie tak czesto jak czas pozwala i jestem przekonana, ze spedzamy razem wiecej czasu niz wiele mieszkajacych razem par.
Prosze Cie... To jest fizycznie niemozliwe. Poza tym myslisz, ze wiekszosc par sie nie szanuje i ma sie wzajemnie gdzies, a Twoj zwiazek i wasz "quality time" jest o niebo lepszy niz to co ta "wiekszosc" ma... Dosc daleko posuniety wniosek.

U nas tez zarabial by tyle, ze na spokojne zycie by starczylo, ale dlaczego mam wymagac aby zrezygnowal z ambicji, bo ja chce, bo, dzieci, rodzina?
Jesli rodzina, dzieci nie sa wystarczajacym argumentem, zeby nie moc wymyslic czegos, co wszystko polaczy, to jest to bardzo smutne. Naprawde rozumiem ambicje i checi spelniania sie zawodowo, ale zostawianie rodziny w sytuacji, kiedy moge miec fajna prace na miejscu? Nie wyobrazam sobie jak mozna cenic cos wyzej nad swoja wlasna rodzine. Nie widziec jak dzieciaki sie chowaja, tak na co dzien. Nie moc przytulic sie do ukochanego. No dla mnie masakra.
Jesli wam tak dobrze, cale szczescie...

Tyle ze dla mnie to troche zalatuje wygoda... Fajnie miec rodzine z doskoku, widziec sie raz na jakis czas, wtedy wszystko jest fajne i kolorowe. Nie ma codziennych obowiazkow, rutyny, siedzenia przed TV jak zona w kuchni zajmuje sie obiadem 😉 Takie troche uciekanie od odpowiedzialnosci i zycia W rodzinie... 
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
05 czerwca 2014 21:58
nerechta, bo codzienność jest nieatrakcyjna. To nieogolone nogi, tłuste włosy, zły humor. To dzieci chore przez 2 tygodnie i płaczące po nocy, gdy człowiek musi pracować, to złe dni i to, że się jest razem, nawet jak człowiek ma ochotę uciec. Nie wsiada wtedy w samolot, a jest w domu z tą drugą osobą.

Ja mówiąc szczerze, też sobie nie wyobrażam, że mężczyzna może wybrać pracę dla samej chęci pracowania, niż swoją ukochaną osobę i dzieci. Tych chwil, które ominie nikt mu już nie zwróci. Żaden wpis w CV nie zastąpi patrzenia na dorastanie swoich dzieci... ale o tym się człowiek przekonuje niestety po czasie.
jeżeli kassaja jest w takim życiu szczęśliwa to czego Ty chcesz współczuć?


Ona jest, on jest- a co na to dzieci? 😉
Taka luźna refleksja...
Ech niestety, dzieci najbardziej poszkodowane w takich układach...
busch   Mad god's blessing.
05 czerwca 2014 22:17
Isabelle, najlepiej sytuację zawodową swojego chłopaka, by się o niego nie zamartwiać w kółko jak znowu słyszę ile godzin pracuje... 🙁 Albo chociaż móc go przytulić po ciężkim dniu, a tu okazuje się, że nie będzie takiej opcji jeszcze długo, chyba że podejmę zawodowo i życiowo naprawdę głupią decyzję. Chce mi się wyć do księżyca 🙁
Tak trochę podczytuje z boku i się jeszcze nie udzielałam, ale tak obiektywnie widzę taką nagonkę na kassaję próbuje jej się tu na siłę udowodnić że liczy się dla niej i jej partnera jedynie kariera i zaspokajanie ambicji, a dzieciaki pewnie nieszczęśliwe i smutne że nie mają taty każdego dnia.

Czy naprawdę to jest to tak do nie pomyślenia że ludzie mogą zdrowo funkcjonować w takim układzie??

Moja mama często miała wyjazdy zagraniczne, konferencję, pracowała całe noce na uniwersytecie. Czasem tęskniłam i mi jej brakowało, ale nigdy przenigdy nie poczułam się niekochana lub zaniedbana.

Według mnie każdy ma prawo do szczęścia, a szczęście to nie jest to co można wpisać w jakiś schemat 🙂
Przesadzacie. Dzieci się przyzwyczajają.
Carmina, a co jesli nam tak odpowiada? Wspolczujesz mi, tego, ze jest mi dobrze,? Rozumiem, ze po porodzie
Ci sie jeszcze nie wszystko unormowalo, spokojnie to minie. Jak by nie bylo, mam nadzieje, ze Ty jestes szczesliwa i spelniona, bo to jest pryiorytet.
Nerechta, nie napisalam nigdzie, ze u mnie jest zawsze super, tylko, ze my staramy sie jak mozeby aby ten spedzony razem czas byl najlepszej jakosci . Widze tez co sie dzieje w innych zwiazkach.
Wiesz bilet na samolot w dwie strony to max 300 euro i 2.5-3 godziny lotu. Czasowo, to jak z Poznania do Warszawy,  wiec prosze Cie...
A co do dzieci, to nie znasz rodziny gdzie np ojciec pracuje po 12 czy wiecej godzin a soboty i niedziele spedza przed tv?  oj partner kiedy jest to robi przy chlopakach wszystko i nie musze go o to prosic, robi to sam.
Co do obiadow i zycia rodzinnego. Nie gotuje, bo zwyczajnie mi sie nie chce, wole gdzies na ten obiad isc. A mieszkanie 2 razy w tygodniu sprzata mi niania.  Czy moj partner w domu jest czy go nie ma, i tak tego nie robie.
Strzyga, moja depilacja martwic sie nie musisz. Wszystko mam usuniete.
Zakladam, ze Ty i Nerechta nie macie dzieci.
Zycie pewnie kiedys zweryfikuje wasze poglady na pewne sprawy.
Nam jest tak dobrze, nie chodzi o pieniadze, tylko o swoje wlasne potrzeby i serio zycze kazdej z Was aby byla tak zadowolona ze swojego zwiazku jak ja i mam szczera nadzieje, ze tak jest, bo to jest podstawa.
jak mój tata przestał pracować na drugiej półkuli to się nie mogłam przyzwyczaić, że jest z nami cały czas  😂 Dla mnie to nie była jakaś trauma, chyba wg mnie gorzej miała mama, która musiała wszystko sama ogarniać  😉
kassaja akurat wiem jak to jest latac 2000km co 3 tygodnie, to jest wyprawa zajmujaca wieksza czesc dnia. Nie wsiadasz w auto i jestes za 3 godziny. Dla mnie to uciazliwe, a co dopiero dla matek z dziecmi.
Pisalam z mojej perpektywy, a wiem co to zycie na odleglosc. JA nie wyobrazam sobie sytuacji, ze maz wybiera swoja ambicje ponad mnie i dzieci i tyle. Ani Cie nie atakuje, ani niczego nie zarzucam - wasze zycie, wasza sprawa. Nie kazdemu moze sie taki sposob zycia podobac, to jest forum, dyskutujemy. Wyluzuj, bo troche Cie w roznych kierunkach ponioslo 😉
In.   tęczowy kucyk <3
05 czerwca 2014 23:35
kassaja, ale Ty sie w ogole nie przejmuj. Nie wpisujesz sie w schemat, to trzeba zgnoic.

Bo wiesz, robisz cos INACZEJ niz inni, zapewne dlatego, ze uwazasz, ze tak jest LEPIEJ dla Ciebie, wiec pewnie uwazasz tez, ze osoby, ktore tak nie robia sa GORSZE. Wiec zebys nie czula sie przypadkiem lepsza, to trzeba sprzedac kilka kopniakow.
Cudowna polska mentalnosc. Normalnie drugi dzeciowy watek sie tu robi.
kassaja ja Cię w pełni popieram! I właściwie dążę (trochę nieświadomie) do takiego modelu rodziny jak Twój.

Dziewczyny, to, że ktoś się spełnia zawodowo, w karierze nie zawsze oznacza pościg za pieniędzmi. To ambicja - ja jestem świadoma tego, że nie będę zarabiać dużo. Ale mimo wszystko chcę się spełniać w zawodzie, latać, grać koncerty po całym świecie. Również chcę dojść jak najwyżej mogę w jeździectwie. Dlatego łożę na to pieniądze, staram się, poświęcam maksimum czasu. Dobrałam się również pod tym względem z moim narzeczonym. Jestem w pełni świadoma tego, że jego praca zawsze będzie wymagała dużo poświęcenia ale chcemy być w tym razem. Kiedyś nawet padło takie pytanie: czy pokochałabyś mnie gdybym był facetem kończącym pracę o 17, wracającym do domu żeby spokojnie spędzać czas. Odpowiedź - pewnie nie, pociąga mnie ambicja, spełnianie się, pasja we wszystkich aspektach życia. Zwyczajnie bym się zanudziła z kimś kto nie podziela tego samego modelu życia co ja. Z jego strony to samo - to nas przyciągnęło do siebie w końcu  😉

Wracając do tych zabiedzonych dzieci - ja przez większość swojego dzieciństwa widziałam tatę raz w miesiącu, na weekend, parę dni. Rekompensował mi to ogromnym zaangażowaniem, poświęceniem czasu kiedy już w tym domu był. Relacje mamy genialne, wspominam moje całe dzieciństwo jako najszczęśliwszy okres w życiu. A ta radość kiedy tata w końcu przychodził! To było rodzinne święto. Tak samo jak obowiązkowe, coroczne 2 tygodniowe wakacje tylko taty z dziećmi w stajni.

Zrekompensowałam sobie czas spędzony bez rodziciela na studiach - przeniosłam się i zamieszkaliśmy razem. W życiu nie mogłam sobie wymarzyć lepszego współlokatora  😍
Nawet teraz będąc zupełnie osobną jednostką życiową to jest moja najmocniejsza kotwica życia w Polsce. Rodzice. Więc chyba aż takim nieszczęśliwym dzieckiem nie byłam  😁

Także nie generalizujcie, nie wszystko jest takie złe na jakie czasami wygląda. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Po prostu każdy z nas wiedzie i chce wieść inne życie. To dlatego świat jest tak barwny, wszyscy jesteśmy podobni ale jednak inni.

nerechta 2000 km przy dobrym locie porannym i organizacji czasu, nie licząc się zbytnio z kosztami to faktycznie 3-4 godziny. Ba, dla mnie przyjemniej i szybciej jest się przelecieć do Londynu czy gdziekolwiek indziej z Warszawy niż tłuc się do domu (Bielsko) pociągiem. Nawet do Madrytu mam szybciej... Chyba, że mówimy o miejscach z dala od lotnisk.

A wracając do tematu rzekomego braku codzienności w związkach na odlgłość: w dzisiejszych czasach utrzymywanie jakichkolwiek kontaktów to prosta sprawa - mamy whatsupy, skypy, samoloty, szybkie pociągi, komunikację. Non stop w sieci. I pomimo tego trzeba na prawdę OGROMNYCH chęci żeby ten kontakt i zainteresowanie podtrzymywać. Znacznie ciężej jest pielęgnować uczucie gdy ma się za narzędzie literki i głos. Brak dotyku, kontaktu wzrokowego. Na prawdę bardzo łatwo jest o obojętność. I to właśnie jest codzienność związków na odległość, równie trudna jak problemy rozrzuconych skarpetek  😉
.


Vanilka,  u nas jest tak, ze pracujemy dosc duzo i w tym czasie rozmawiamy, wiec to bardzo pomaga, poza tym taki byl nasz wybor i mielismy swiadomosc ograniczen z tego plynacych. oboje mamy bardzo silne charaktery i lubimy takie zycie. A kiedy zjawia sie mega dol, to kupuje bilet na samolot i po 3 godzinach lotu jestesmy razem.
I sie da i nie jest to wyprawa. Co to za filozofia spakowac siebie i 2 dzieci, podjechac na lotnisko i wsiasc w samolot?
Dla mnie zadna.

A co do dzieci, to chyba zadna z tych ktore sie wypowiadaly jak to moje chlopaki maja, nie ma swoich  🙂
Dziewczyny, urodzicie, pogadamy, zycie baardzo zweryfikuje Wasze poglady.

In, wiesz, ze o tej mentalnosci tez pomyslalam. Zazwyczaj jest wlasnie tak, ze jak ktos jest poza schematem to gorszy, bo inny.
Salto, trzymam za Was kciuki.

Milego dnia, dla wszystkich  🙂
kassaja, ja przez rok pracowałam w szkole, w której głównie uczyły się dzieci, które swoich rodziców (tatę lub mamę) widziały tak, jak Twoje tatę. Uwierz mi, tylko pozornie były zadowolone z takiego układu. Chłopak z liceum powiedział mi, że oddałby wszystkie pieniądze jakie ojciec zarobił, żeby spędził z nim więcej czasu w dzieciństwie. Z punktu widzenia dziecka Wasz układ nie będzie dla dziecka stabilny i sprzyjający rozwojowi nigdy. Nie twierdzę, że się nie da, bo dzieci błyskawicznie się adaptują. Aha, mam syna, żeby nie było. Ma 8 lat, więc unormowalo mi się po porodzie 😉 Milego!
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
06 czerwca 2014 07:02
Dzieci to takie specyficzne istotki, ze przyzwyczaic sie potrafia do wazystkiego i wszystko biora jak jest- bez analizy, bo innego nie znaja. Niemniej nie jest to argument na plus. Niemniej na pewno lepszy tata od swieta niz codzienny gnebiciel rodziny- a takich jest niestety sporo (i wcale nie mam na mysli przemocy fizycznej) i wieczne awantury. Ale to tylko porownywanie jednej anormalnej sytuacji do innej.
Nie neguje, ze komus moze sie taki model rodziny podobac i moze sie w niej odnajdywac, ale stwierdzenie ze 'postanowilismy sie nawzajem nie ograniczac' zawsze budzi moja czujnosc i zapala czerwona lampke. Bo malzenstwo, rodzina z zalozenia ogranicza w pewnych sferach i to jest ok, po to sie ludzie wiaza i rodzine zakladaja, z tym sie licza i mierza. Bo inaczej, to tak troche miec ciastko i zjesc ciastko.
Sztuka jest przezyc szczesliwie zycie bok w bok, plecy o plecy, bo to jest wyzwanie i nie wszyscy sa w stanie podolac.


JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 czerwca 2014 07:18
Znam takie relacje gdzie matka wyjechała do pracy do innego kraju, a dzieci wychowuje babcia. Matka jest co 2-3 miesiące w kraju, spędza czas z dziećmi, przywozi kasę, prezenty, zabiera  je na wakacje do ciepłych krajów czy do siebie. Pozornie wszystko w najlepszym porządku. Jednak widać gołym okiem, że to jest tylko matka okazjonalnie i tak oni ją traktują. Bardziej są związani z dziadkami. Tylko różnica jest taka, że dla nich to, że matki nie ma jest .. normalne. Bo tak zostali wychowani i dla nich to jest norma. A np dla mnie nie, bo ja wychowana jestem z obojgiem rodziców.
A co do dzieci, to chyba zadna z tych ktore sie wypowiadaly jak to moje chlopaki maja, nie ma swoich  🙂
Dziewczyny, urodzicie, pogadamy, zycie baardzo zweryfikuje Wasze poglady.


Ja mam i faktycznie bardzo weryfikowały się moje poglądy. Gdyby nie Emilka, to pewnie dalej tkwiłabym w tym chorym związku, ciągłe łudziła się, że jeszcze coś zmienię.
Głównie dzięki niej przejrzałam na oczy i stwierdziłam, że w taki sposób nie może się wychowywać moje dziecko. Bo ja i moje skłonności masochistyczne ;P to jedna sprawa, a ona niekoniecznie chciałaby dla siebie wybrać takie życie. Pewnie by się przyzwyczaiła, to fakt.

I przyznam, że marzyłam o takim życiu jak Kassaja prowadzi.
Nawet zaczęłam namawiać do takiego trybu.
Bo słabość mam do człowieka i z chęcią wybrałabym tylko te najlepsze momenty, a resztę wykluczyła.
No, ale byłaby to tylko taka łatka na połamanym życiu.
Czy byłoby to lepsze czy gorsze rozwiązanie niż rozstanie...
Wczoraj odpowiedziałabym bym, że na pewno nie, dziś nie jestem pewna 😉
busch   Mad god's blessing.
06 czerwca 2014 07:53
Vanilka, mnie to bardzo męczy emocjonalnie i psychicznie i się nie przyzwyczaiłam, pomimo już półtorarocznego stażu... ale jestem pewna, że to właściwa osoba, więc pozostaje tylko być dzielnym i wziąć się w garść 😉
Zen, ale moje dzieci widza swojego tate przez 10 dni w miesiacu, i sa z nim non stop. Poza tym mamy te swoje 2 czy 3 miesiace w roku kiedy jestesmy razem.
Czy pracujacy po10 cz12 godzin dziennie facet jest w stanie pobyc z wlasnym dzieckiem przy takim trybie pracy? A, niestety mamy rakie realia i tyle trzeba pracowac zeby zyc.
Zobacz na samym tylko forum Muffinka i Szafirowa, ich mezowie ciezko pracuja calymi dniami, nie ma ich w domu. Myslisz, ze on maja sile na to, zeby jeszcze kreatywnie spedzac z dziecmi czas, nie. Same dziewczyny nieraz o tym pisaly. Oni pracuja, one zajmuja sie dziecmi. Uwierz, znam taki model rodziny i wiem ile ojcowie spedzaja czasu z dziecmi. Widza je rano i wieczorem.(Kochane nie bierzcie tego do siebie, czytam forum od dawna i tak wnioskuje na podstawie wypowiedzi  :kwiatek: ) Wiec gdyby moj partner pracowal po 12 godzin, ale spal w domu, byloby ok?
A czy stabilny jest uklad, gdy rodzice sie rozstaja? Tez nie, i co dzieciak tez ma wtedy niestabilny rozwoj, ale to jest ok.
Caly czas piszecie o ludziach ktorzy widuja sie raz na miesiac czy dwa, wrzucacie mnie do jednego worka z ludzmi ktorzy widuja swoje dzieci po 3 czy 4 dni, smieszne to.
Obojgu jest nam dobrze i jestesmy szczesliwi, moze ten fakt jest dla innych trudny do zaakceptowania 🙂
moglam napisac, ze mnie leje, a dzieci przypala papierosem wtedy wszyscy byliby zadowoleni, taka nasza cecha narodowa.🙂
W temacie rodzin na odległość już chyba wszystko zostało powiedziane więc nie będę wciskać moich 3 groszy, bo jestem niedzieciata  😉
Z nowości to po przebojach pół roku temu dalej sobie singluję, za to odezwał się do mnie osobnik w którym byłam beznadziejnie zakochana w podstawówce  😂 Pogadaliśmy i zaprosił mnie na kolację w przyszłym tygodniu.
Jest jedno ale - on mieszka w Paryżu. Więc chyba wracamy do tematu znajomości na odległość  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się