Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
Gdzie sie tylko da wbijam ludziom do glowy ze to my lubimy jazde konna, nie konie
W zwiazku z czym nalezy im dac maksymalnie duzo czasu na odpoczynek od czlowieka jak juz pojezdzimy.
Kurcze - ja - klasyk z dziada pradziada - konie lubię tak, jak lubi się psy... Lubię z nimi przebywać, nie tylko na nich jeździć...
To już jest rozmowa na pograniczu psychologii zwierząt. Ale mnie się wydaje, że trochę nadmiernie odbieramy koniom zdolność przeżywania emocji typu przywiązanie i tęsknota, stawiając sprawy na zasadzie "znikniesz, trudno". Myślę, że skoro konie potrafią tęsknić za innym koniem, zapamiętać go na zawsze, rozpoznać po latach - to i za człowiekiem mogą tęsknić tak samo. Fakt, nie okazują tego tak "widowiskowo", jak np. psy - koń nie będzie wył pod wyjściem ze stajni. Ale czy to znaczy, że nie przeżywa smutku? Myślę, że nie. Wszyscy się chyba zgadzamy, że psy i koty tęsknią - ale też zmieniają właścicieli, też sobie z tym lepiej lub gorzej radzą. Dlaczego więc jednym zwierzętom przyznawać zdolność do tych uczuć, a innym nie? Dlatego, że pies mieszka z nami, a koń w stajni? To chyba za mało, by o tym wyrokować.
Ale nigdzie nie napisałam, że uważam, że "zbawiamy konie naszą obecnością". 😉
Gaga - nie w sensie ze nie lubimy koni, tylko ze konie nie lubia jazdy konnej 😉
tzn moze byc dla nich akceptowalna i bezproblemowa, nawet sa osobniki ktore ambitnie wspolpracuja, ale zasadniczo celem ich zycia nei jest wozenie ludzi na plecach
Murat - nie
dlatego ze pies jest innym zwierzeciem niz kon
o innych potrzebach socjalnych
gdyby faktycznie tesknila to by pod ta bramka czekala ZANIM przyjedziesz
To zbawianie nie do Ciebie personalnie - pisze o oglnym wydzwieku naturalu jaki ja odbieram i dlaczego mi sie nie podoba
(...)
Tania pisala, ze jej tresera kobył kocha bardziej, nawet jak to ona ma marchewki - ale nie popada w depresje jak go nie widzi?
(...)
Trochę popadała, jak Treser był w szpitalu długo. Ale serio-to popadałam wtedy ja i to się przenosiło na mój kontakt z całym światem.
A na temat: ja zwykle latam po konie na wybieg, zabieram je, spaceruję, zabawiam, kąpię, wsiadam do przyczepy, każę szukać jabłka pod wiadrem, dawać nogę, latać po roundpenie,hali etc. Bo mnie się wydaje, że stoją jak te głupie na wybiegu i się nudzą. Treser zawsze mówi: Dusiu, a dajże ty tym koniom spokój. To mnie, mieszczucha-człowieka nosi. Konie zgadzają się iść ze mną, bo zwykle mogą powygryzać trawnik czy skubnąć drzewo.
W czasie jazdy w terenie: kiedy rzuci się wodze czy lejce, koń natychmiast obiera kierunek stajnia. Bo woli się ponudzić chyba.
Ushia hmmm... Tak mnie zastanowiło. Ja akurat przyjeżdżam do stajni w stałych godzinach i dniach - pod tym względem jestem "przewidywalnym elementem rutyny". Podejrzewam, że mój koń świetnie wie, kiedy to jest ten moment, kiedy się pojawiam - bo zwierzęta takich powtarzających się rzeczy błyskawicznie się uczą. Jak mi się zdarzy z jakiegoś powodu przesunięcie albo nadprogramowa wizyta w stajni, to ruda się dziwi - co wyraźnie widać - ale też wydaje się cieszyć z tego, że jestem. jak mnie kiedyś nie było długo, bo chorowałam, sprawiała wrażenie, że się cieszy bardziej niż zazwyczaj, jak w końcu przyjechałam, przykleiła się wtedy kompletnie i nie mogła się odkleić. 😉
Znajoma powiedziała mi kiedyś (taka bywająca w stajni pięć dni w tygodniu), że jak zdarza jej się wyjechać na dłużej i nie ma jej w stajni, to stajenni donoszą, że jej klacz jest smutna, apatyczna i mniej je.
Ciekawa jestem, czy i jakie obserwacje można by poczynić, gdyby zamontować kamerę i obserwować zachowania konia, którego właściciel przyjeżdża regularnie w stałych porach - czy koń w jakiś sposób pokazuje po sobie, że wie, że to ta pora? I co robi (i czy w ogóle coś), jeśli pora mija, a właściciela nie ma.
pies jest innym zwierzeciem niz kon
o innych potrzebach socjalnych
gdyby faktycznie tesknila to by pod ta bramka czekala ZANIM przyjedziesz
I znów się nie zgodzę. Psów nie trzymamy w stadzie - my jesteśmy stadem dla psa... Te, które chowa się w sforze nie będą tak chętne do kontaktu z człowiekiem, jak psy samotnie wychowywane w domu. Trzymałam ogiera samotnie - byłagresywny dal koni, ludzi, generalnie agresor totalny... i się wyciszył i polubił ludzi tak, że bardzo szukał ludzkiego towarzystwa... stada szukał - jak pies.
W czasie, gdy miałam własną stajnię - konie zawsze czekały przy bramce na mój powrót z pracy. Ojciec mówił, że leciały galopem słysząc moje auto z daleka (sic!) ile w tym prawdy - nie wiem, ale było to hm - sympatyczne, ze witały rżeniem w bramie, po czym wracały do swoich zajęć... Marchewk iz pracy nie przynosiłam 😉 Koń moze i nie macha ogonem, ale jakoś tak się cieszy. Aktualnie zwierzaki nie czekają na mnie w bramie - stoją w osobnych stadach na ogromnych pastwiskach. Ale na mój widak nadal przylezą (łaskawie) i zawsze rżą gdy łażę po terenie ośrodka...
Nie odbieram tego jako "wielkiej miłości i wierności" w psim stylu - ale jakoś tak wiedzą chyba, że jestem kimśtam istotnym i chyba mnie lubią 😉
Ps na stajennego tak nie regaują, mimo że od roku codzienne je karmi.
Edit: u koni jestem codziennie. Kataira ma 16 lat - mam ją od 13. Darco 9 - i tyle jest ze mną. Do zeszłego roku mieszkały pod domem. Sądzę że to ma wpływ na ich zachowanie.
jak przestawilysmy konia to pierwszego dnia po prezprowadzce wrecz kipial szczesciem na nasz widok - czemu? bo bylysmy znajome, a reszta swiata obca
Murat - to skoro kobyl wie, ze bedziesz np o 14, czemu nie czeka, tylko musi Cie dopiero zobaczyc?
na zarcie konie czekaja jakby zegarek mialy
Gaga - nie ma nic milszego niz rzenie na powitanie
ale jak sama zauwazylas - no wracaly do swoich zajec, nie czekaly az je na spacer zabierzesz
teraz nie maja Cie w takim stopniu jak mialy i zyja dalej
nie twierdze ze nas nie lubia i nie poznaja - tylko ze nie potrzebuja nas do szczescia
tez poznaje kuzynke w trzecim stopniu ze strony mamy, nawet dosc sie ciesze na jej widok - ale gdybym jej juz nigdy nie spotkala to nie zauwaze
Do szczęścia nas nie potrzebują, najszczęśliwesze (najbardziej naturalne?) byłyby 24 h na ogromnym zawsze trawiastym pastwisku i nijak człowiek nie byłby im potrzebny.
Ale przywiązać się potrafią 🙂 chociaz nie w naszym ludzkim pojmowaniu przywiązania 🙂
Ushia bo ma co innego do roboty niż warowanie pod bramką. 😉
Natomiast jak najbardziej zdarzają się dni, kiedy łazi za mną i czeka, aż ją na spacer zabiorę albo coś będziemy robić.
Widocznie ma dni, kiedy jestem jej do szczęścia potrzebna bardziej niż w inne. 😁
Gaga - ano 🙂
i wracamy do sedna - moim zdaniem klasyka jakos trzezwiej patrzy na kwestie relacji kon-czlowiek
wiecej zostawia koniowi miejsca na bycie koniem 🙂
a jeszcze w kwestii pamieci - ostatnio przypadkiem spotkalam kobyle ktora dluuuugo sie zajmowalam, dziesiec lat
nie widzialam jej dobry rok
poznala
przyszla, przywitala sie z tym takim konskim "o, czesc, znam cie"
i ... spierniczyla
widac bylo ze boi sie ze na jazde pojdzie
nie powinno tak byc, zwlaszcza u prywatnego konia :/
Murat - no wlasnie o to chodzi ze konie maja do roboty ciekawsze rzeczy niz my
bycie konmi glownie 😉
Ushia to w te dni, kiedy łazi za mną i "dopytuje", co będziemy robić, chociaż może sobie pójść do stada, to znaczy, że bycie koniem jej się znudziło? 😉
moze sie tak obzarla ze juz ma dosc
albo odwrotnie, nie ma nic ciekawszego na wybiegu bo wszystko wyskubane
albo sie grzeje
albo wlasnie nie
czy wolisz wersje ze akurat wtedy kocha Cie miloscia nieogarnialna tylko w inne dni o tym zapomina?
Jeżdżę na jednym fiordzie. Jak przyjeżdżam do stajni i idę po nią na padok to przyjdzie, głaszczę ją i ona stoi cały czas obok mnie 🙂. A na jazdach zdarza nam się kłócić (przeważnie wygrywam 😁 ), więc jakby mnie miała lubić za jazdę to to by dziwne było 😂. Ale też zdarza mi się przyjeżdżać tylko ją poczyścić i pomiziać, więc może nie tylko z pracą mnie kojarzy.A taki żarłok, więc ma do wyboru siano/trawę lub mnie - wybiera lepiej 😁. Nie powiem, że nie jest to fajne uczucie. Ale jak już stoję piętnaście minut i nic nie robię to idzie do żarcia 😀.
Ushia 🤣 miłości nieogarnialnej to konie raczej nie potrafią odczuwać 😉
(btw z tym, że się grzeje, to nie trafiłaś, ona się grzeje od połowy lutego do listopada praktycznie non stop :icon_rolleyes🙂
Klasyk przyjedzie do konia zrobi swoją robotę poklepie konia ,oporządzi ,da mu mesz i pojedzie .
Naturals - Jest rano ,w południe -wieczorem i pewno byłby w nocy ,ale często gospodarze już sobie tego nie życzą .
Może wprowadzić w stajniach opłaty parkingowe albo zgłosić samochody naturalsów do US w celu naliczania podatku od nieruchomości . 🤣
Te koni nie mają sekundy odpoczynków ,jak nie 7 zabaw to tańce na łące to praca z ziemi i taj w kółko . 😎
A ja tak tylko - czy uważacie, że konie między sobą nie mogą się "związać" na tyle, żeby tęsknić? Takie odniosłam wrażenie z niektórych postów, a nasz emeryt kilka lat temu stał w 40 konnym stadzie, miał ukochaną kobyłę, którą właścicielka zabrała do innej stajni - dziadek przez bite 3 godziny stał pod bramą i rżał, potem zaczął chudnąć, mizerniał w oczach, był apatyczny, tak jakby niechciało mu się już żyć.. Teraz ma 20 lat, ze dwa miesiące temu do stajni gdzie stoimy przyjechała jego dawna ukochana - fakt, że ona do niego podleciała migiem, a on chciał ją strzelić z dwururki, ale teraz koń zaczął żyć na nowo, nie jest tak apatyczny i rozlazły.. Więc co do tego, że konie nie są w stanie okazywać "uczuć" się nie zgodzę.
Oczywiście my, ludzie, nazywamy to uczuciem.
Mój Młody też przygalopowuje jak zagwiżdżę, niesamowicie chętnie ze mną wychodzi z pastwiska (uwiąz przerzucam przez szyję i idzie luzem), a po pracy nie chce wracać na pastwisko - autentycznie, czasem mnie to dobija - ale nie uważam, żeby mnie kochał, tak jak ja jego - on po prostu lubi ze mną przebywać, bo dostarczam mu takich a nie innych bodźców, daję mu wyzwania i powody do myślenia, a on to lubi. Podejrzewam, że z każdym człowiekiem, który odpowiednio by do niego podszedł po czasie robił by to samo. Fakt, że mnie się słucha najbardziej, ale to wcale nie znaczy, że robi tak, bo mnie kocha, tylko robi tak, bo inni od niego nie wymagają posłuszeństwa.. Jestem przewodnikiem, który wymaga, ale Młodemu to odpowiada i naprawdę widzę, że ma zaciesz idąc porobotajać w ciągu dnia 😉
Nie przesadzajmy w drugą stronę, że bycie z koniem, jakieś zabawy, chodzenie na spacer to dla konia sam obowiązek i idzie bo uwarunkowany 😉. Młode konie często przychodzą do człowieka, człowiek je interesuje, jeśli okaże się, że robi cos ciekawego to nawet trawa bywa nie tak kusząca. Wykorzystanie naturalnej ciekawości zwierzęcia to nauki zachowań przez człowieka pożądanych, czy nawet ogólne rozwijanie ciekawości to nic złego. Ba, zwierzę "zajmowane umysłowo" ma mniejszą chęć na autorskie 🙂 pomysły (czasem mocno niepożądane, jak np. znalezienie słabszego kawałka ogrodzenia 😉). To jest fajne, że ludzie coraz częściej chcą coś robić z końmi, nie tylko na nich jeździć. Dla mnie naprawdę w "naturalu" najbardziej irytujące jest robienie magii z podstawowej wiedzy o koniach, nadmiar gadżeciarstwa 😉 *ale to ogolnie mnie wkurza) i przereklamowanie dominacji. Może trochę nadmierne zajmowanie konia - tak, tu sie zgodzę z ushia - i pretensje do konia, ze jest koniem - płoszy sie, strzela baranki itp. To dla konia dosc naturalne. Z drugiej strony: nie koński przykład - zwierzakowy. mam kozła. Zawsze słyszałam, że kozioł to masakra. Bodzie, atakuje, kryje wszystko co nie ucieka 😉). Mam kozła wychowanego no tak... po "miastowemu", od małego był prowadzany na smyczy, chwalony jak był grzeczny, karcony jak próbował atakować rogami człowieka. Teraz mam kozła, który chodzi na obroży i łazi za człowiekiem jak pies. z punktu widzenia kozła to może niezbyt naturalne, z punktu widzenia mnie jako właściciela onego to super sprawa. Kozioł nie jest "naturalny" - jest wychowany pod potrzeby człowieka. Nie złamany, oswojony. Więc "naturalna" szkoła jest chyba tak samo naturalna jak klasyczna - w obu koń ma być dla człowieka, nastawiony na interakcję z człowiekiem. Nie ma w tym nic dla konia jako konia naturalnego 😉.
Żadne aj waj , do mnie też koń przychodzi po zawołaniu jego imienia ,odłącza się od stada ,wychodzi ze mną z padoku i nie muszę go trzymać . Jestem naturalsem ? Nie sądzę . Po prostu przyzwyczaił się do mnie , stado jest widocznie nudne a ja nie widzę w tym nic nienormalnego .Powiem więcej ,lubię go bardzo bo ma wspaniały charakter a on chyba troszkę mnie ale nie zamierzam tego zgłębiać i rozbierać na czynniki pierwsze bo mnie ogólnie zwierzęta bardzo lubią . Nie mam zielonego pojęcia dla czego ,bo ja je wszystkie bardzo lubię ,ale nie ślepo uwielbiam. Z innymi tez nie mam problemu , ten widocznie szczególnie mnie sobie upodobał i tyle . 😎
A ja rozważam, czy mojego nie nauczyć grać w brydża. Powinien być niezły.
Zeszłyście na taki poziom, że tylko popcorn ratuje 🙂.
A ja ze swojego zrobię królika doświadczalnego bo muszę wiedzieć czemu on taki miły ??? Wypatroszę go i sprawdzę co ma w środku ! 😉
smok -ma dwa serca ;P. jedno dla siebie, drugie dla ciebie 😜. No ludzie" koń to koń - płoszy się, bryka, czasem chce kopnać, czasem ugryźć a czasem jest do rany przyłóż. Człowiek związany z końmi powinien widzieć co koń sygnalizuje i odpowiednio reagować - czasem kuksańcem, czasem żalaznym spokojem. To chyba nie ten temat. tematem jest kontrowersyjnośc "naturalsów" czyli próba udowodnienia, że szkolenie konia nie ejst szkoleniem konia tylko... tylko czym właściwie??
że szkolenie konia nie ejst szkoleniem konia tylko... tylko czym właściwie??
"zabawą"
"zabawą"... tak... za spora kasę 😉.
A przeciez wystarczy zrozumieć, że:
kontakt z koniem to zabawa przede wszystkim dla człowieka
jesli kon chciałby się pobawić z człowiekiem po końsku to... byłoby to mało zabawne 😉
ustawić konia "proludzko" można bez magii i nadmiaru gadżetów, ale wciąz będzie to spora ingerencja w "naturalnosć" konia - tak całkiem naturalnie, to dziki koń od podchodzącego człowieka po prostu by uciekł- jak uciekają odchodzą sarny na przykład. jakikolwiek wpływ na tę reakcję to już zaburzenie naturalności.
Koń jest zwierzem udomowionym - tak naprawdę jego odruchy nie są juz do końca takie naturalne 🙂 - jesli przez naturalność rozumiemy sposób zycia na wolnosci. Tak jak okazało sie bzdura zrównanie reakcji psa domowego zyjacego w ludzkim stadzie do reakcji canis lupus lupus żyjącego w rodzinnej watasze.
każde szkolenie może być ciekawe i zabawne dla konia jesli tylko opiera sie na znajomosci psychiki zwierzęcia i wiedzy dotyczacej szkolenia w ogole.
ElaPe jak już tak jesteśmy przy terminie "zabawa" (albo "gra"😉, którego się używa w naturalu, to użycie akurat tych terminów ma znaczenie psychologiczne - dla człowieka. Koniowi jest oczywiście wszystko jedno. Natomiast termin służy temu, żeby zmienić nastawienie psychiczne człowieka - bo jak się "bawisz", to znaczy, że masz podchodzić do tematu na luzie, nie spinać się, nie ekscytować, ale także nie popadać we frustrację i wściekłość, jak ci coś nie wyjdzie. Do tego, co robisz z koniem (wszystkiego) powinno się mieć pozytywne nastawienie - to jest dość wydaje mi się oczywista reguła, dotycząca każdego szkolenia zwierzęcia w czymkolwiek. Tymczasem spora część ludzi podchodzi do pracy z końmi straszliwie zadaniowo, z zaciśniętymi zębami i tak, jakby mieli co najmniej się zabić (albo konia...), jak im nie wyjdzie. A tutaj działa psychologiczna reguła - nie spinaj się tak, pójdzie ci lepiej. 🙂
Tak, ja wiem, że zaraz powiesz, że to wycudowany bełkot itp. Ale ten bełkot działa i przez samo obsłuchanie się z tym, że się "bawią", pomaga ludziom przestać się spinać i zniechęcać.
to jest akurat bardzo fajne podejście. Jednak ma pewną pułapkę - ludzie czesto wiedząc, ze sie w coś bawią zostawiaja te zabawę niedokończona i nieogarniętą. zabawa od tego jest 🙂. ale w szkoleniu koni czasem nie można czegoś olać bo nie wychodzi, bo sie juz nie chcę, bo ja sie tylko bawie. To sie moze źle skończyć dla konia i dla cżłowieka. Murat - wiadomo, są sensowni ludzie, ktorzy zrozumieja, że "zabawa" jest tylko "psychologicznym guziczkiem" - weź człeku wyluzuj, ale w obecnym konsumpcyjno -roszczeniowym społeczeństwie czesto prowadzi do tego, ze człoweik uważa, ze szkolenie ma być tylko MIŁE, ŁATWE I PRZYJEMNE. bez zadnego wysiłku, sensu i celu. i pojawiają sie patologie, które zapewne znasz i ty, i ci niechętni "naturalsom".
Są konie które mają olewczy stosunek do świata i nie lubią marnować energii na szaleństwa 🤣
Murat-Gazon, a potem "mleko się wylewa" gdy Naprawdę trzeba coś zrobić. Gdy jest Konkretne zadanie. Tu i teraz. Gdy nagle nie sposób zwiększyć(!) tonusu mięśni u "wyluzowanego" człowieka, albo się spala, bo "nagle stres".
Umiar jest potrzebny we wszystkim. Wszystkiego w miarę. Luzu też. I "pozytywnego nastawienia" w miarę.
Wiadomo, że pułapki są we wszystkim. Pójście w stronę "aaaa wisi mi, to tylko zabawa" jest złe i prowadzi do problemów, ale odwrotność i zachowanie "muszę kurrr***, bo jak nie to się pochlastam" też prowadzi do problemów, tylko innych. Rozsądny człowiek będzie umiał to wypośrodkować - a żeby mu pomóc, jest "zabawa", żeby wyluzował, ale jednocześnie ta zabawa jest "grą", żeby pamiętał, że dobrze by było, aby jednak to on wygrał.
A propo zabaw i zabawy - od osoby, która była na kursie z Bernim słyszałam, że Berni powiedział, że tak w zasadzie "7 zabaw" powinno nazywać się "7 tortur", bo wielu ludzi robi TYLKO 7 gier i nic więcej i tłuką z tym koniem zabawy po kolei i tłuką i tłuką..
Moim zdaniem w tym nie ma nic "zabawnego"..
Tymbardziej nie zapominajmy, że "natural" nie wziął się znikąd, on na początku był fajną rzeczą wywodzącą się ze starej, dobrej klasyki, a teraz natural to odrębny nurt kulturowy wręcz - no właśnie.. popkulturowy - masówka..
Fokusowa ja to słyszałam w wersji tłumaczącej, dlaczego nie należy po przerobieniu L1 zatrzymywać się tam na stałe, tylko powinno się iść dalej z programem - bo osoby utykające na L1 zamieniają siedem zabaw w siedem tortur. To jest moim zdaniem prawda.
(ale to nie temat na ten wątek 😉 )