Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
vissenna, praca z ziemi jednak przenosi się na całość sztuki jeździeckiej, w klasyce na pewno. W klasyce osiągamy respekt codziennym obcowaniem z koniem: że na luzie pójdzie do myjki, spokojnie da sobie spłukać szlaufem głowę, może wzdychając - ale będzie spokojny stał przy goleniu, derki można zarzucać swobodnie, będzie stał przy wsiadaniu aż do polecenia ruszenia, wejdzie do przyczepki "jak stary", przybiegnie na gwizd z padoku, ufnie podda się zabiegom wet, itd. W klasyce także szkoli się konia z ziemi: i na lonży i np. ucząc piaffów, najpierw bez jeźdźca - pomaga się koniowi "uruchomić" rzadko używany przez niego wzorzec ruchu. Z tym, że w klasyce, oprócz dążenia do zrównoważenia konia (mentalnego i fizycznego) zwraca się baczną uwagę na równoległy rozwój aparatu ruchu. Ćwiczy się z ziemi, żeby bodźce z mózgu sprawniej uruchamiały potrzebne partie mięśni - na żądanie człowieka.
W naturalu w szkoleniu z ziemi jest cenna rzecz - człowiek dużo się dowiaduje O SOBIE! Np. czy nie zbyt raptownie stosuje presję, czy nie jest zbyt ustępliwy. Uczy się władać sobą w celu zarządzania kimś.
Do wszystkich.
Kiedyś pisałam, że było u nas szkolenie "naturalsowe", wg zgłoszonego przez pensjonariuszy zapotrzebowania na ćwiczenia/rozwiązywanie problemów. wszyscy coś z niego wynieśli. Ale szkolący był Praktykiem, także "klasycznym". Choć nie byłam uczestnikiem szkolenia nie maiłam żadnych kłopotów z pełnym porozumieniem z prowadzący zajęcia. Bo gdy zna się naturę koni - nie ma problemu. Konie łączą.
Nie szkolonym koniem nie miałam żadnego problemu z wykonywaniem ćwiczeń z "zadanego" zestawu. Tzn. koń był szkolony - codzienną pracą z nim.
Podstawowy punkt wspólny podejścia był taki: kto włada nogami konia, włada jego głową. Naturalsi, którzy zdają sobie z tego sprawę nie popełnią wielu błędów. Ale jest sporo beznadziejnych romantyków, którzy sądzą, że da się władać najpierw(!) głową - żeby władać nogami. To tak nie działa.
Klasyczna sztuka jeździecka opiera się na naturze konia. Choć, przyznaję, za mało się o tym mówi. Za mało uczy się "jak działa koń". Mało kto zdaje sobie sprawę np. że gros tzw. zaufania konia i właściwych reakcji na pomoce opiera się na działaniu układu przywspółczulnego konia. Który pewniej czuje się "zamknięty w pomocach".
Klasyka stopniowo zbiera konia. W sumie - do kupy 🙂 Jak to ktoś gdzieś napisał: ogarnij (zbierz, zarządzaj) kłodę konia a zawsze zrobisz elegancki ciąg.
Natural (z moich spostrzeżeń) opiera się na manipulacji. I to mnie wkurza (ok, wzbudza kontrowersje 😉) bo manipulacji nie trawię. Tak programowo. Jaka jest różnica między manipulacją a dobrym wychowaniem to dobrze wie część 🙁 rodziców. Smuci mnie, że ludzie (naturalsi), którym naprawdę zależy na pełnej współpracy z koniem zdają się (często gęsto) na "niespójne" (jak ktoś trafnie zauważył) schematy. Schematy manipulacji.
Lubię nazywanie rzeczy po imieniu. Dlatego twierdzę, że najlepiej jest, gdy się przyzna, że konia szkolimy wg LUDZKICH potrzeb. Do tego, czego dany człowiek potrzebuje. Naprawdę - nie jedynie paszczą. Rozbieżność między głoszonymi potrzebami a prawdziwymi bywa u ludzi ogromna.
Kontynuując ten nurt, w nawiązaniu do dużo wcześniejszej "uciekłej" rozmowy: mój koń jest moim NIEWOLNIKIEM. Taki FAKT. Ja kupiłam. Mogę sprzedać. Ja decyduję o wszystkim, od głupot do decyzji o życiu i śmierci. O stanówce, o kastracji. Na tym tle decydowanie o każdym ruchu konia - to pikuś. Akceptuję ten fakt. Możemy się z koniem przyjaźnić - na ile jest możliwa przyjaźń między chętnym i dobrze traktowanym niewolnikiem a "ludzkim" panem. Wolę mieć niewolnika mi przychylnego i w miarę samodzielnego. Ale to ja wydaję polecanie koniowi - a nie koń - mi. Nie tak, jak moja siostra miała zwyczaj postępować ze sprzątaczką: może pani siądzie i odpocznie, ja zrobię kawy i ogarnę 😀 Świat ludzi i zwierząt na tej planecie to nie jest raj, to nie jest pląsanie po tęczy. Ten świat jest pełen mocnych zależności i presji, z pożeraniem włącznie. To świat, w którym panuje Hierarchia! Wszędzie i zawsze.
Jestem głęboko przekonana, że spokojna akceptacja tego faktu prowadzi człowieka do rozsądnego, "humanitarnego" postępowania. Czy z pracownikiem, czy z koniem. Bo zdrowy człowiek ma potężny instynkt - instynkt opieki. Odpowiadam za to, co jest ode mnie zależne.
Jeszcze o "środku tarczy". Może przydatne dla barrel racing 🙂 Ale "normalnie" - to strzelanie sobie w stopę. Wprowadzone po to, żeby zbudować złudne przekonanie "mój koń mnie słucha". Każdy kto pracował z surowymi końmi wie, że każdy koń w poczuciu niepewności będzie zmierzał do środka. Większość trudności przy ujeżdżaniu polega na tym, żeby ten instynkt u konia osłabić.
Jeszcze do milenki i Murat-gazon. Każdy koń skręci. Zakręt może wykonać na x sposobów. W klasyce tylko jeden sposób jest poprawny, jeśli koń ma być umiejętnym wierzchowcem, długi i bez szkody dla grzbietu nosić jeźdźca.
(Oja! 20 odpowiedzi - nie zdążę przeczytać :icon_rolleyes🙂
Linki i liny to ulubione narzędzie amerykańskich wieśniaków od krów
ElaPe You made my day 😂 😂 😂 Farmerzy górą 👍
Tania, Tylko, że to nieprawda.
Prawda, że konie uwielbiają rutynę. Te same miejsca i czynności. Ale osobę która te czynności wykonuje można z łatwością podmienić na inną.
Zmiana stajni zawsze troszkę wybija konia z równowagi. Nie zmiana właściciela.
(...)
Rutynę tak. To oczywiste. Tylko tu jest opisywane postępowanie takie nieszablonowe. I jak, rozumiem, w wyniku szkolenia konia naturalnie on się nie pcha na stajennego, ustępuje, chodzi grzecznie na wybieg, nie płoszy się od byle czego. Tak widzę zalety tych obserwacji i uczenia szacunku. I zastanawiałam się czy taki "rozpieszczony" pytaniem go wciąż o zdanie, koń nie będzie całkiem na odwrót przy obcych się zachowywał. Bo to by już całkiem sens naturalu odbierało.
Mozii, falowanie liną ma uzasadnienie. Instynktowne. Konie mają silny instynkt ostrzegawczy przed... wężami. Naprawdę. W ten "zestaw" wchodzi i szczególny kształt, i zestaw kolorów i... falująco/wijący ruch. Falując liną przed oczami konia... rzucasz w niego wężem 🙂 Koń się ostrożnie cofa. Bardzo przydatne, jest w stanie powstrzymać agresywny atak konia na człowieka.
Halo jak zawsze rewelacja 🙂
Ja tylko w kwestii formalnej - vissenna pytała o przełożenie pracy na wolności - czyli na ile rozumiem np. odciągnięcie konia od stada na pastwisku i praca nad przykładowo ustępowaniem od wzroku. Praca z ziemi o jakiej Ty piszesz w sensie klasycznym, to chyba jednak co innego. Murat-Gazon pisała, że w PNH nie pacuje się na lonży chociażby.
Tez miałam skojarzenie z wężem. Ale jakie ma to uzasadnienie w pracy z koniem z ziemi na co dzień? Czy naturalsi stale boją się ewentualnego ataku? Bo rozumiem takie działanie w przypadku zagrożenia, ale kiedy mamy np spokojnego konia, który nie dybie na nasze życie jaki to ma sens?
Natasha, z tym, że klasyczna praca z ziemi to nei tylko lonżowanie. To również prowadzanie na kantarze, wiązanie, spokojne stanie przy czyszczeniu i myciu, wchodzenie do trailera, przestawianie konai w boksie, na koniowiązie, etc...
Mozii, Chyba takie uzasadnienie, że można taki gest liną wykonać, na tej samej zasadzie jak batem do lonżowania - pokazać kierunek czy tempo w jakim koń na ruszyć, czy przesunąć się. Narzędzie jak każde inne.
Mozil koń poprostu się od tego sygnału cofa. Tak mi się wydaje. Prawdopodobnie potem ten sygnał się wysubtelnia.
Gaga - zgadza się, tylko to robisz na uwiązie a nie na wolności. Ja naturalną pracę z koniem na wolności rozumiem, jako pracę z gołym koniem na dużej przestrzeni.
Mozii, używa się do cofania konia. Możesz spróbować np. z koniem, który obawia się wejść do myjki. Za pomocą falującej liny powinnaś wcofać bez problemu.
Natasha, nawet nie zauważasz, jak wiele pracy z koniem "klasycznie" odbywa się "jakby" na wolności. Podchodzi na padoku? Idzie za tobą (luzem lub na luźnym uwiązie)? Staje gdy stajesz? Grzecznie czeka aż wejdziesz do boksu? Obracasz w boksie samą sugestią? Myjesz ogon nieprzywiązanemu koniowi? (bywa) Itd. Na lonży też gros pracy odbywa się mową ciała. I spokojnie można pracować z koniem bez lonży na ogrodzonym lonżowniku (koń odpowiednio wypięty, po opracowaniu sygnału działającego jak półparada).
Mozii tak na szybko - wszelkie falujące ruchy liną, obojętne, w jakiej sytuacji wykonywane (w sensie jakie polecenie wydajesz), są już wyższą fazą. Nie stosujemy ich bez potrzeby. Jeśli ktoś ich używa, to zaistniała jakaś sytuacja wymagająca użycia wyższej fazy polecenia. Dążymy do tego, aby wyższych faz nie używać. Przy spokojnym, grzecznym koniu nikt ogarnięty nie będzie falował liną, bo zwyczajnie nie ma po co.
Natasha odwrotnie - sygnału się nie wysubtelnia, tylko zaczyna się od najdelikatniejszego. Falowanie liną jest wyżej. Można do niego nigdy nie dojść. W temacie przestrzeni do pracy na wolności - no nie od razu na tak bardzo dużej, nie przesadzajmy 😉 Można sobie zacząć od lonżownika, albo hali, albo placu do jazdy, co kto ma do dyspozycji. Potem powiększać aż do uzyskania możliwości wyjścia na całkiem otwartą przestrzeń, jeśli ktoś ma chęć i potrzebę.
Halo jak zwykle racja - faktycznie, ja nie myślę o tym w kategoriach pracy z koniem ale masz dokładnie rację. Zafiksowłam się na tej przestrzeni 😉
Murat-Gazon ja o wysubtelnianiu w sensie, że jak nie da rady subtelnie, to potem jest mocniej ale na kolejnej sesji znów zaczynam od subtelnie. Czy w PNH po mocniej, jest już tylko mocniej? Stopniowanie pomocy w klasyce działa tak jak opisałam najpierw lekko jak nie zadziala to potem wyraźniej, żeby potem jak zadziałało znów lekko.
Natasha oczywiście, że nie. Zaczynasz od pierwszej fazy (czyli jak najsubtelniej), jeśli nie uzyskujesz odpowiedzi, przechodzisz do wyższych, ale w momencie uzyskania odpowiedzi natychmiast wracasz do pierwszej lub zaprzestajesz jakiegokolwiek działania. Kolejną sesję oczywiście zaczynasz znowu od pierwszej fazy.
Murat-Gazon, dziękuję za odpowiedź i czekam z niecierpliwością na odpowiedź na pozostałe moje pytania 😉
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2094436#msg2094436 date=1400145354]
ElaPe mnie zawsze uczono, że ludzi nieomylnych nie ma. Ważniejsze od niepopełniania błędów jest przyznanie się do nich i wyciągnięcie wniosków.
[/quote]
I dlatego filmik lindy ZNĘCAJĄCEJ się nad koniem został umieszczony na DVD z materiałami szkoleniowymi?
I mam jeszcze pytanie o to jak natural przygotowuje fizycznie konie do pracy pod siodłem.
Mnie tu jeszcze chyba nie było 🙂
Pozwolę sobie opisać dwie sytuacje z drzewem w tle - jedną z siodła, jedną z ziemi.
1. Wracałam pospiesznie z terenu, ponieważ złapała nas burza. Ani moknąć specjalnie nie lubię, ani nie bawi mnie slalom pomiędzy piorunami, więc motywacja była. Już pod samą stajnią, kiedy odetchnęłam i spokojnie stępowaliśmy, poczułam nagły ból w plecach. Po chwili doszło do mnie, co się stało: potężny konar drzewa spadł akurat na mnie i konia. Brzask miał na tyle refleksu, że odskoczył i ruszył ostro do przodu - uratowało nam to zdrowie. Skończyło się jedynie na nadwyrężonych mięśniach mojego kręgosłupa.
2. Poszłam karmić Flipera (chłopak niektórym tutaj znany 🙂 ). Akurat mieszkał w drewnianej stodole z balkonikiem. Padał deszcz, więc nie chciałam zostawiać wiaderka na balkonie. Weszłam do stodoły i zaczęłam nawoływać konia... bezskutecznie. Nie musiałam się długo zastanawiać nad takim stanem rzeczy. Znowu akcja błyskawica: dach z głośnym hukiem zaczął walić mi się na głowę. Trauma! Dziś się śmieję na wspomnienie, ale wtedy miałam nogi z waty. Stara topola zawaliła się na stodołę. Życie uratował mi fakt, że najpierw pień nabił się na metalowy słup, dopiero później - już bez impetu - opadł na dach stodoły.
Ocena sytuacji: dwukrotnie byłabym martwa, gdyby moje konie bezwarunkowo mnie słuchały 🙂
Wniosek: odczulanie na instynktowne reakcje jest samobójstwem.
Rzecz druga. I u klasyków, i u naturalowców sporym problemem jest, jeśli właściciel zacznie stawiać konia ponad ludzi (umówmy się, dziewczyny są w tym mistrzami, nie spotkałam jeszcze konia wychowanego w ten sposób przez faceta). Wtedy hoduje się bestię. Serio. Rozpieszczone konie to pikuś przy takim egzemplarzu. Kiedyś miałam większy próg tolerancji, ale dziś zdrowie nie to, a poza tym dziecko, hipoteka... no i marzenia! Nie toleruję koni agresywnych. Wedle moich obserwacji zdarzają się konie z natury agresywne (jakiś niefortunny gen?), część to frustraci (konie odkonione potrafią się postawić tak na serio człowiekowi), jednak przede wszystkim właśnie konie, które latami wychowuje się w przekonaniu, że są dla właściciela najważniejsze na świecie, a kiedy "ciorają obcych", właściciel jest dumny.
Jestem zadeklarowanym klasykiem-rekreantem. Potrzebuje konia, który jest bezpieczny. I takie konie mam. Niezależnie od tego, skąd i w jakim stanie kupię delikwenta. Mogą być niewygimnastykowane, znieczulone na pomoce, ale zawsze są bezpieczne. Czy to surowizna, czy kobyła po torach, czy zmęczony sportowiec. W całej historii posiadania koni, jednego zdecydowałam się uśpić, bo był niebezpieczny dla obsługujących go ludzi. Klucz? Brak pośpiechu, presji - jak na rekreanta przystało.
No... Naoglądałam się i mogę odpisywać na pytania.
Strzyga nigdy nie interesowałam się dokładnie przygotowaniem młodych koni do pracy pod siodłem według szkół naturalnych, nie mój poziom, ale na bazie tego, co znam z PNH, zapewne wykorzystywałabym okrążanie i przeciskanie z użyciem drążków, cavaletek i niskich przeszkód oraz okrążanie na górkach w różnych chodach. Dążyłabym też na pewno do uzyskania w okrążaniu aktywnego ruchu od zadu z głową w dole (to w sumie dla każdego konia, nie tylko młodego przed zajazdką 😉).
Mozii
Filmik podlinkowany przez ElęPe. Na moje oko ten koń, którego Pat pakuje do przyczepki, jest już tego wcześniej "naumiany". Nie zachowuje się, jakby się bał czy czuł niepewnie, raczej sprawdza, czy musi. Gdyby naprawdę się bał, to nie dałoby się go zapakować w dwie minuty i koniec. Klepanie go carrotem w pysk to driving mający na celu przypomnienie mu, że ma stać przodem do przyczepki - ale od razu wyższa faza. Dlaczego? - przyznaję, że nie wiem.
To, że koń wyskakuje luzem z przyczepki i sobie radośnie patataja w długą... No mnie się to nie podoba, nie zrobiłabym tak. Ale mam wrażenie, że Pat się zagapił - chyba chciał go złapać podczas wychodzenia, ale nie zdążył. Prawda, że podczas nauki wchodzenia do przyczepy koń ma mieć możliwość swobodnego cofnięcia się i wyjścia z niej, ale tutaj ta możliwość była jak dla mnie zbyt swobodna. 😎
I ten nieszczęsny filmik z Lindą. (co wy macie z tym filmikiem? każdy naturals, który się w tym wątku pojawi, musi prędzej czy później się z tym tematem zmierzyć - to jest jakiś tajny test? :lol🙂
Koń na filmiku jest początkowo w trybie niezauważania człowieka, kompletnie rozkojarzony, nie umie ustać w miejscu (czyli ponoszą go emocje), do tego wpada w człowieka i taranuje go. Jeśli mamy do czynienia z czymś takim, trzeba zwrócić na siebie uwagę konia - w taki sposób, by zauważył człowieka i doszedł do wniosku, że nie opłaca się na nim nie skupiać. Wtedy przechodzi się przez niższe fazy bardzo szybko, utrzymuje wysoką energię, jest dużo machania, wywijania liną i ogólnie "cyrku". Koń na filmiku w wielu momentach reaguje na zasadzie "a w nosie cię mam" - stoi z miną "nie cofnę się, zjeżdżaj" albo idzie taranem do przodu, na co nie można pozwolić.
Dawniej, jak oglądałam ten filmik, byłam święcie oburzona na Lindę za używanie tak dużej ilości wysokich faz - zastanawiałam się, po co i czy naprawdę nie można było do tego konia grzeczniej i delikatniej. Ale po doświadczeniach z ogierem koleżanki, o którym wspominałam na początku, i obejrzeniu tego filmiku teraz po raz kolejny pomyślałam sobie - a może nie można było? Nie znam konia, nie umiem powiedzieć, jaka jest jego wrażliwość na bodźce. Dla ekstremalnie dominującego ogiera koleżanki pierwsza faza, czyli najdelikatniejsze zauważane przez niego pomoce, były na skali intensywności działania tu, gdzie dla moje rudej jest trzecia faza. Jakbym użyła na niej czwartej fazy łaciatego, to podejrzewam, że straciłabym w tej samej chwili wszystko, co wypracowałam przez ten rok - a dla niego jej czwarta faza była zaledwie drugą. Toteż różnie to bywa. Mając takie porównanie, stwierdzam, że moja poprzednia drastycznie ostra ocena tego filmiku może nie była do końca słuszna.
Aha, jeszcze chyba było - co ma dać uderzanie konia po nogach, jeśli nie chce wykonać polecenia. Poleceniem było cofnięcie się. To była czwarta faza ustępowania.
Murat-Gazon, bo filmik jest szkoleniowy. Młodzi adepci uczą się z niego jak "naturalnie" można wyżywać się na koniu i mieć z tego uciechę. Jeśli klasycy znęcają się nad końmi, to chociaż nie robią z tego filmików i nie sprzedają ich za kasę, żeby ludzie robili to w domu. A oni biorą za te filmiki pieniądze, biorą pieniądze za kliniki, gdzie znów wyskakują z AGRESJĄ w stosunku do konia? Mnie to zawsze będzie oburzało.
W dodatku, u nas jak ktoś leje konia batem na zawodach, to się na niego gwiżdże, tam na filmikach wszyscy się śmieją i uśmiechają w pełni szczęścia, widząc oszołomione, przestraszone zwierzęta i ich opraców. Ach, co za radość!
Jak się te najwyższe fazy mają do Twojej teorii, że zawsze zaczyna się od najdelikatniejszych sygnałów i uwrażliwia się na nie konia?
Naprawdę nie przeszkadza Ci, że naparzają konia metalowym karabińczykiem i przyczepionym do haltera przy śmiechu Lindy? Karabińczyk jest naprawdę ciężki i bije konia po chrapach, wargach, całym pysku. Pewnie masz taką linkę i halter w domu, złap za koniec haltera i poproś kogoś, żeby szarpnął liną najmocniej jak umie (tak to robi Linda), gwarantuję, że sinikami na rękach będziesz chodziła przez parę tygodni. Jeśli uważasz inaczej, niech ktoś walnie Cię takim karabińczykiem w twarz. Chyba nie masz nic przeciwko, prawda? Skoro konia można, dlaczego ludzi nie? Pomijam już kwestię ucisku haltera na nerwy, bo jak to działa, ufam, że wiesz.
Koń na samym początku był niezainteresowany. Nie poruszał się, zanim nie zaczął odczuwać bólu. Poniosły go emocje i zaczął uciekać od bólu. Ty byś stała i z ufnością czekała? Zrobił się rozkojarzony po tym jak zaczęto się nad nim znęcać, nie dając mu jasnych sygnałów czego się od niego oczekuje. Z koniem, który nie widzi trzeba się obchodzić zupełnie inaczej, bo on inaczej odbiera świat, jest mu o wiele, wiele trudniej, jak z resztą każdemu, kto nie widzi. Postawiony przed człowiekiem, który go zaszarpuje, koń patrzy się na niego, ma zwrócone w jego stronę uszy, a cały czas jest uderzany i szarpany. W związku z tym głupieje, bo nie wie, co ma ze sobą zrobić, żeby przestać czuć dyskomfort.
Bijąc konia nigdy nie sprawisz, że ten się uspokoi i skupi i będzie chciał z Tobą współpracować. Potem jest Linda, która zaczyna konia bić liną po zadzie jednocześnie szarpiąc go za pysk. Zmusza go do ruchu jednocześnie zabraniając mu ruchu. I mamy streskupę. Każe koniowi iść w jedną stronę, koń zaczyna iść, za co jest szarpany, ona go odwraca, koń się odwraca, jest szarpany i znów w drugą stronę. Potem go bije po pysku (ja bym ją chętnie po pysku strzeliła), szarpnięcie - strzał po pysku-szarpnięcie-strzał po pysku - szarpnięcie - strzał po pysku. Koń w tym momencie jest już mocno niestabilny psychicznie i boi się każdego ruchu tej kobiety.
[font=Verdana]W dodatku bije go od strony od której koń nie widzi!!![/font] Co jest już zwykłym skur... nie jest godne człowieka.
Zachowując się agresywnie w stosunku do konia, nigdy nie będziesz miała zrównoważonego, ufnego zwierzaka. Będzie potulny, bo będzie złamany. Zamknie się w sobie i się odetnie, żeby przetrwać, ale tego nie można nazwać więzią. Tu nie ma głębokiego zrozumienia koni, tu jest agresja.
Tu jest tylko 10 minut filmiku, Bóg wie ile to trwało.
ja nie mówię, że jestem święta, bo zdarza mi się stracić cierpliwość, ale potem się tego wstydzę i źle się z tym czuję. Nie wysyłam tego w świat. Nie dorabiam do tego teorii i nie twierdzę, że to magiczne połączenie z koniem.
Mozii, "Amerykansy wiesniacy od krow", jak okreslila ElaPe to ranchers nie farmerzy. U nas sie mowi, ze farmerzy zajmuja sie uprawa ziemi, a ranchers hodowla zwierzat (bydlo). Mieszkam na Amerykanskiej wsi, ziemia urodzajna, wiec zajeta pod uprawe, a nie wypas. Wokol tylko farmy (uprawa glownie soi i kukurydzy, ewentualnie hodowla drobiu) i kowboja w zyciu u nas na oczy nie widzialam. Ludzie trzymaja czasem konie przy domach (kilka sztuk), ale nie widze, zeby ktokolwiek tutaj jezdzil albo bawil sie w jakikowiek trening naturalny. Konie laza cale dnie luzem po padokach. Jezdzic tez nie ma gdzie, bo wokol tylko pola uprawne. Tak wiec obalam mit, ze kazda Amerykanska wies to tylko rodeo, PNH i kowbojki. Takie cuda, to na glownie na zachodzie.
Typowy farmer z mojej okolicy i jego "kon" wygladaja tak:
EDIT: blad ortograficzny
Aaaaale bym się przejechała taką czerwoną strzałą <3
Strzyga ale ja się zasadniczo z tobą zgadzam, w moim odczuciu najprawdopodobniej przesadziła. Dla mnie jest tu za dużo wysokich faz. Ja bym spróbowała inaczej. MOŻE się nie dało. Nie wiem tego. Z drugiej strony absolutnie popieram to, co napisałaś - JEŚLI faktycznie się nie dało inaczej, to bym tego nie wrzucała do materiałów szkoleniowych. Bo właśnie można ludzi głupot nauczyć.
Abstrahując od tego konkretnego filmiku - czwarta faza jest po to, żeby jej używać. Jeśli koń zachowuje się tak, że nie ma innej możliwości. W odniesieniu do tego filmiku - moim zdaniem ten koń się tak nie zachowywał.
Z drugiej strony - ogier, o którym pisałam wcześniej, na dzień dobry zaprezentował absolutne niereagowanie na nic poza czwartą fazą. Można sobie było zachowywać się delikatnie i subtelnie do uśmiechniętej śmierci, efekt był taki, że koń radośnie cię deptał albo wlókł na końcu liny, gdzie chciał. Skuteczne i ostre użycie czwartej początkowo było jedynym sposobem, by w ogóle zauważył, że na końcu liny dynda jakiś człowiek. Toteż zdarza się i tak. Ale moim zdaniem koń na filmiku do takich nie należy i podejście do niego najprawdopodobniej jest błędne.
Murat-Gazon, czyli prezentowane uderzanie konia po pysku jest powszechnie akceptowane i używane?
Murat-Gazon, czyli prezentowane uderzanie konia po pysku jest powszechnie akceptowane i używane?
Skoro jest to częścią filmiku szkoleniowego, to znaczy że tak właśnie ma być
Ciekawa jest różnica z jaką reagują na ten filmy klasycy a jak naturalsi. Dla klasyka to oburzające i ewidentne znęcanie się, a naturals powie że może Linda jakiś tam błąd popełniła, a może "troszkę " nadużyła pomocy, ale jakoś konia trzeba było ZMUSIĆ , prawda ? Naturalsi mają wyraźną znieczulicę.
Strzyga nie, czwarta faza nie polega na rąbaniu konia po pysku. 🤔wirek:
Może ja rozpiszę, żeby była jasność. To na filmiku to teoretycznie było jojo, czyli efektem miało być cofanie konia po linii prostej.
Linę trzymasz sobie za sam koniec, stoisz od konia w takiej odległości, żeby środek liny leżał luźno na ziemi. Pierwsza faza to taki gest, jakbyś małemu dziecku pokazywała "nie wolno" - lina w ogóle się nie rusza, więc koń nie czuje żadnej presji na halterze. Druga faza - zamykasz dłoń z końcem liny i taki sam ruch wykonujesz całą dłonią - reszta ramienia powyżej nadgarstka jest nieruchoma. Lina zaczyna się ruszać, ale ponieważ leży na ziemi, to cała energia tego ruchu idzie w ziemię, bo jest za słaba, żeby przejść dalej - w efekcie czego koń widzi ruch liny, ale nadal nic nie czuje. Faza trzecia - wykonujesz ten sam ruch, ale ruszasz ręką od łokcia. Lina faluje coraz mocniej i energia przechodzi przez miejsce zetknięcia z ziemią, więc koń zaczyna czuć ten ruch na halterze. Coś mu się tam na głowie majta i to jest irytujące. Jeśli nadal nie działa, używasz czwartej fazy - ten sam ruch, ale całym ramieniem, od barku. Energia jest bardzo duża, cała lina "lata", koń czuje to bardzo mocno i tak, to jest nieprzyjemne. Ale karabińczyk nie wali konia w szczękę, jeśli robisz to prawidłowo.
Wiem, bo uczyłam się, co robię, prosząc kogoś, by stosował fazy, podczas gdy ja miałam halter założony na ręce.
ElaPe a przypadkiem oni nie wycofali się potem z tego filmiku i nie tłumaczyli się z tego? Nie śledziłam tej historii, więc nie wiem na pewno, ale tak mi się wydaje.
Oblivion niekoniecznie. Mam trzeci raz napisać? Moim zdaniem przesadziła. Zapewne można było to zrobić inaczej.
Czyli takie gówno w kolorowym papierku. Murat Gazon - Jesteś mistrzem tłumaczenia a w zasadzie zaciemniania spraw jasnych. Do każdego prostego tematu dorabiasz tomy teorii. Czyli to nie pranie konia po pysku tylko jakieś jojo z kolcem . Ja tam prosty chłopak jestem i dla nie wpierd.l to wpierd.l i jak byś go kolorowo nie nazwała to będzie to samo tylko wycacane w słówka . A efekt , Wpier...l w czterech fazach !!!!
Ja już z tego wszystkiego mam jasno wyrobioną opinię której nie zmienię aż do śmierci. !!!! 🤣
Linda tłumaczyła się z tego filmiku, że musiała tak postępować, bo koń był skrajnie niebezpieczny dla ludzi, siebie i otoczenia z tego co pamiętam..
Żal patrzeć, Linda z pełną frustracją wykonywała 100 czynności na raz i nie dawała koniowi szansy na poprawne zachowanie według mnie.. Jako "Parelli" - to ich totalna porażka...
Ja też nie widzę na tym filmiku niczego takiego. Jakoś nie tak sobie wyobrażam skrajnie niebezpiecznego konia.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2094857#msg2094857 date=1400175350]
ElaPe a przypadkiem oni nie wycofali się potem z tego filmiku i nie tłumaczyli się z tego? Nie śledziłam tej historii, więc nie wiem na pewno, ale tak mi się wydaje.
[/quote]
I nie wiem na ile to autentyczne:
https://www.facebook.com/LindaParelliFanPage/posts/10152294160265865?comment_id=31958078&offset=0&total_comments=3Nie oglądałem i nie czytałem całości, więc jak ktoś chce podsumować, to droga wolna 😉