System opieki zdrowotnej
Poczekaj, jak Ci minie tak ze 20 lat w tym zawodzie. Tym bardziej jest to przykre, kiedy się dawało i daje się z siebie wszystko dla pacjentów. Jeżeli zarzutem wobec mnie może być nawet to, że pracuję 🤔 🤔 Czasami mam dość o marzę o emeryturze.
Z zabawnych rzeczy: wchodzi facet na spirometrię i mówi: przyszedłem na dymanie (powinno być dmuchanie) 😂 😂
Nie minie mi tyle lat, za 3 lata bede miec mgr w zupelnie innym zawodzie. Pewnie dlatego czerpie taka radosc z tej pracy, a i nie trace cierpliwosci na idiotow 🙂
ale na sorze dostawalam szału... Dopiero w pogotowiu nauczylam sie odcinac psychicznie. Ludzie są podli. Najgorzej wspominam mezczyzne, ktory sie rzucil na mnie w windzie w pierwszym miesiacu mojej pracy. Koszmar.
O Matko ! Tak sobie czytam i opadły mnie refleksje. Jak ja się cieszę że po 20 kilku latach w branży trafiają do mnie pacjenci po " wstępnej obróbce " przez anestezjologa . Mało rozmowni jacyś 😀iabeł:
A połamana drzwiami karetki ręka ratowniczki się liczy? Pan syn zabieranego pacjenta najpierw kłócił się, że za karetką jechać nie będzie, bo on MUSI być w karetce, później wściekły trzepnął drzwiami, kiedy ratowniczka chciała je za sobą zamknąć.
Ojciec tego faceta powinien być już dawno w drodze, istniało ryzyko, że potrzebna będzie reanimacja :/
Miałam wątpliwą przyjemność spędzić wczorajszy wieczór na bialskim SORze- córeczka przyjaciółki złamała rękę w czasie zabawy w berka, wsiadłyśmy w auto i na SOR. Byłyśmy tam od ok 21 do 24 i o ile nie mogę złego słowa powiedzieć na personel to niektórzy pacjenci to jakiś koszmar. Siedziała sobie rodzinka z niepełnosprawną kobietą ok 40 lat, z ostrym bólem brzucha. Cały czas ktoś się nimi zajmował, a oni wydzwaniali gdzieś, że nikt nie bada tej pani- podczas naszej obecności zajmował się nią internista, chirurg ogólny i została jeszcze zawieziona na konsultację ginekologiczną- co zresztą jej matka poddała pod dyskusję "bo córka była u ginekologa przed świętami!" (lekarz miał poczucie humoru i odpowiedział, że on był u ginekologa ro temu, na imieninach :hihi🙂. Babkę boli brzuch a mamusia chciała jej podać gazowaną wodę mineralną- dobrze, że pielęgniarka to wychwyciła... W którymś z gabinetów był pacjent, który zatruwał atmosferę na połowie SORu- myślałyśmy, że gdzieś w toalecie była awaria, taki cudny aromat się tam unosił. Generalnie jak tam posiadziałam te 3 godziny, powiedziałam koleżance, że nie ma takich pieniędzy za które zgodziłabym się tam pracować. Wystarczyło mi popatrzeć ile kilometrów zrobiły w tym czasie pielęgniarki, w większości w wieku przedemerytalnym a żadna nie byłą młodsza niż 50 lat- mnie od samego patrzenia bolały nogi.
Naszej małej (9 lat) pacjentce składano łapkę w narkozie, wszyscy byli bardzo mili, życzliwi i cierpliwi, może dzięki temu P była niesamowicie dzielna, wszystko przebiegło sprawnie i parę minut po 23 już było po zabiegu. Mała z mamą zostały na noc na oddziale na obserwację, dziś rano wróciły do domu. Koleżanka opowiadała, że w sąsiedniej sali był pacjent, starszy pan, przez którego nie spało w nocy pół oddziału- cały czas dzwonił po pielęgniarkę, gdy przychodziła wyzywał ją od p..d i k...w bo: jest mu za gorąco, za zimno, nie może spać, jest mu duszno, chce do domu, piecze go d..a, chce żeby go posadziła, położyła i... drapała mu plecy! Podziwiam tą panią za cierpliwość (dopiero przy rozkazie drapania pleców już nie wytrzymała i powiedziała panu, że plecki to niestety ale już ktoś z rodziny niech drapie).
mac w ciągu ostatniego roku jestem niestety częstym gościem na IP w szpitalach dziecięcych. i mam niestety takie same przemyślenia, spotkałam samych kompetentnych, zaangażowanych lekarzy, sympatyczne i pomocne pielęgniarki, za to rodziców małych pacjentów najchętniej sama bym wystrzelała. pretensje, awantury, histerie z płaczem (!), wpychanie się do gabinetów i do kolejki. masakra co ci ludzie wyprawiają.
Może zachowanie ludzi wynika ze zderzenia rzeczywistości z wizerunkiem budowanym w serialach? 😉
No nie wiem Taniu- może nie jest u nas jak w Leśnej Górze, ale szpital jest świeżo po remoncie, niektóre oddziały nadal się remontują, jest czyściutko, przestronnie, ten sprzęt który widziałam, łóżka do transportu chorych czy wózki nie pamiętają raczej Gierka 😉, personel naprawdę w porządku- gdzie tu zderzenie z rzeczywistością? Że trzeba było poczekać na swoją kolej i przepuścić pilniejsze przypadki? Choć akurat pani z ostrym brzuchem była pacjentem priorytetowym, miała podłączoną kroplówkę, podane leki, a że na ginekologa musiała poczekać? Może akurat jakaś kobieta na oddziale rodziła i nie mógł zejść od razu? My też czekałyśmy na ortopedę bo operował.
a ja tak analizuję moje przygody z sorem i szpitalami... Wychodzi na to, że jestem chyba mało asertywna.
Jak miałam złamaną nogę w ciąży to ... z perspektywy czasu - hardkor. i dopiero po czasie dociera do mnie to, jak mnie potraktowano.
- brak poinformowania o konsekwencjach zrobienia rtg w ciąży, ba sprzeczne opinie. Zabronili ojcu dziecka wejść na salę pogotowia, ale mogłam się z nim skonsultować-doskakać chyba powinnam.
- ponad 12 godzin bez podania czegokolwiek przeiwbólowego, bo się z ginekologią nie mogli skonsultować (trzeba przejść na sąsiedni oddział...) a noga przypominam tak mocno pokiereszowana, że ponad rok po zdarzeniu ciągle kuleję i najpewniej kuleć będę na stałe.
- lekarz wrzeszczący na mnie, że płaczę z bólu, gdy on mi tą połamaną nogę wygina boleśnie podczas "macanego" badania. Wydaje mi się, że przyczynił się do kilku przemieszczeń.
- godzinami płakałam z bólu, a usłyszałam, że mam się nie mazać, bo inni jakoś to znoszą (pewnie na jakimkolwiek leku przeciwbólowym też bym zniosła)
- Groźby pielęgniarek, że mi cewnik założą, bo jak to tak wołać tyle razy w nocy po nocnik. Bo kobieta w zaawansowanej ciąży nie ma wcale większego ucisku na pęcherz.
- Spotkanie z anastezjologiem "a co ja będę tłumaczyć, i tak musi pani podpisać"
- żadnego usg, sprawdzenia stanu dziecka "nie krwawi? to chyba żyje".
I wiecie co? Nie krzyczałam na nikogo. Nie dopominałam się. Nie groziłam. Może powinnam? Jak patrzę na inne moje szpitalne przygody, to poniżanie pacjenta jest ... normą. I naprawdę nie dziwię się ludziom, którzy starają się COŚ uzyskać. Bo jak boli, to płacze, awantury i groźby mogą być jedyną opcją, żeby tą pomoc uzyskać, bo jak widać pacjentów "ja wszystko rozumiem" mojego typu... łatwiej olać i zgnoić.
W takiej sytuacji też bym się postawiła i zrobiła awanturę. Ale właśnie w tym myk, by reagować adekwatnie do sytuacji- a naprawdę wydaje mi się, że w opisanej przeze mnie sytuacji ci ludzie nie mieli powodów do narzekan, zaopiekowano się nimi a i tak robili sceny...Nas traktowano przecież podobnie i żadnej z nas nie przyszłoby do głowy aby skrytykować postępowanie personelu. Mimo późnej pory i sporego ruchu wszyscy byli uprzejmi, do małej zwracali się "maluszku", "koteczku", nie sprawiano jej niepotrzebnego bólu. Jedynym utrudnieniem było, że na RTG trzeba było się przejść piętro wyżej, ale przecież to nic strasznego, trwało klka minut i już miałyśmy płytkę ze zdjęciami, które lekarz z SORu wysłał mailem ortopedzie na oddział do oceny.
mac, ale to loteria, czlowiek nie wie na co trafi, rtk deklaruje, ze wspolpracuje z tymi pacjentami ktorzy sa "szczerzy i otwarci" inni maja inne wymagania i jak jestes na takim SORze to nie wiesz dlaczego cie tak traktuja, a nie inaczej. A poniewaz nie masz wyksztalcenia medycznego, to nie wiesz rowniez czy traktuja cie prawidlowo. A ludzie, ktorzy przyjezdzaja na ten SOR i gdziekolwiek indziej, maja za soba rozne doswiadczenia, jedni dobre, drudzy najgorsze z mozliwych... Dziwne zachowania tez maja swoja przyczyne. Wyobrazmy sobie jakby sie np zachowywali klienci Tesco gdyby pani na kasie, wydawala reszte poprawnie lub niepoprawnie w zaleznosci od tego, czy jej osobnik przypadnie do gustu czy tez nie? Lub w zaleznosci od tego, czy w systemie zgodzila sie kasa czy tez wlasnie maja manko i musza sobie na kliencie odbic? Wtedy kazdy robilby wszystko, zeby nie byc tym klientem, ktory brak w kasie pokryje z wlasnej kieszenie, prawda? Tak to z grubsza wyglada, ludzie wiedza, ze jezeli dochodza jakies okolicznosci trzecie (brak kasy na badania, lekarz na 24 godzinnym dyzurze itp), na ladne oczy to raczej nic nie zalatwia i odpalaja rozne dziwne strategie. Mniej lub bardziej chamskie, mniej lub bardziej skuteczne.
Isabelle, dorzuc jeszcze do tego jak ci pani nozyczkami rozciela rane bez znieczulenia, jak juz mowilam, tak sie nawet zwierzat u weterynarza nie traktuje. I tak, wbrew gledzeniu o byciu milym i niewymagajacym, zapewne lepiej sie sprawdza bycie, ze tak powiem, bezczelnie asertywnym. Ja u mojej pani doktor rodzinnej dowiedzialam sie, ze "tak mam" i zadna diagnostyka mi niepotrzebna. Kiedy to samo uslyszal od niej moj maz, to powiedzial, ze poprosi w takim razie zaswiadczenie, ze jego objawy nie sa objawami zadnej choroby, to zaraz skierowanie napisala. A potem poszla pewnie na jakies forum i zalila sie, ze pacjenci maja roszczenia 😉 I jak widzisz, z nas dwojga to moj maz bedzie pewnie dluzej zdrowy 😉
Co do tego wzywania karetek, to zdaje sie, ze mieli wprowadzic algorytmy dla dyzpozytorow. Dyspozytor ma dupochron - pacjent wie, ze jest traktowany tak jak kazdy inny ale widze, ze jednak kleska.
Jezeli masz napisane w instrukcji, ze w danej sytuacji robisz tak i tak i wykonasz ta instrukcje prawidlowo ale pacjentowi to nie wyjdzie na dobre, to nie ponosisz odpowiedzialnosci. To by rozwiazalo problem wysylania karetek ze strachu przed TVNem. W ogole w wielu zawodach dziala cos takiego, nie mowiac juz o medycynie w bardziej cywilizowanych krajach.
ja na kilku SORach, w kilku szpitalach byłam i na SORy (odpukać) nie mogłam narzekać.. zawsze trafiały sie młode lekarki, z sercem i chęcia przebadania wszystkiego, tłumaczące wszystkie zabiegi etc a najbardziej rozbroiła mnie jedna lekarka, która na wszystkich krzyczała że jej tu "ostre opony leżą" (czyli ja )i mają się śpieszyć, a po przyjęciu na oddział, przyszła w nocy pogłaskać mnie po głowie... ja dorosła kobita, ale taki gest matczyny mnie szalenie rozbroił i pamiętam do dziś...
natomiast oddziały i zachowanie pielęgniarek na oddziałach to nigdy nie przestanie mnie zadziwiać - jakoś nie widziałam i nie spotkałam problematycznego pacjenta, wręcz odwrotnie, wszyscy się boją cokolwiek zrobić, zadzwonić czy zapytać, żeby nie dostać gromów od pielęgniarek lub salowych...
bobek, a to już był kolejny szpital.
chociaż bardziej chyba mną wstrząsnęło to, że zakładali mi kilka razy dziennie nowy wenflon, bo takie do niczego plastry, a jak ze strachu przed kolejnymi kłuciami (kilka do kilkunastu wkłuć na jedno założenie) założyłam na noc pasek od szlafroka na rękę to dostałam opierdziel, że jak ja sie zachowuję i pielęgniarki dostają ochrzan przeze mnie od ordynatora. A bandaża załatwić się nie dało, bo się skończył i... "musiałyby iśc na inny oddział pożyczać", a po co, jak można kłuć dalej co godzinę?
Więc też nie jest tak, że "pacjent idealny" to pacjent... dobrze obsłużony. co mi z tego, że jestem miła, niewymagająca i tylko płacząca w poduszkę? Nie awanturuję się, nie grożę? skoro takich pacjentów można traktować jak powietrze?
Nie ma już chyba idealnego zachowania, które by nam zapewniło jakieś... minimum człowieczeństwa. Zawsze staram się odnosić do innych z życzliwością, zawsze zagaduję kasjerkę i życzę miłego dnia. Do lekarzy podchodzę podobnie. Ale chyba złudzenia mi mijają...
A nie wiem, czy to jako "zemsta" nie zostanie zakwalifikowane. Mój pobyt w szpitalu z połamaną nogą ukazał się jako artykuł w jednej gazecie jako przykład traktowania pacjentów w polsce. Reporterka napisała do mnie... na innym forum. I znów moja mało asertywna natura kazała mi poprosić o brak moich danych osobowych. Choć i tak czekam na nieprzyjemności, bo byłam pierwszą połamaną ciężarną w tym szpitalu od bardzo dawna (bo żaden z lekarzy nie przypominał sobie takiego przypadku)
bobek zgadzam się że takie algorytmy- procedury byłyby super - pacjent musiałby być traktowany wedle nich i nie byłoby nieporozumień i nadużyć. Z jedenej i z drugiej strony. No ale jak zwykle - co sensowne to się nie wdraża :/
Ja pamietam jak pojechaliśmy kiedyś na sor z opilkami w oku. W kolejce 30 osób w tym facet z mocno krwawiąca rana ręki. 4 godziny nie przyjęli nikogo. Jak wpadliśmy szturmem za drzwi to okazało się że siedzą i piją kawę. Zbluzgali nas a chirurg mający dyżur powiedział że możemy se dzwonić gdzie chcemy bo im i tak nikt nic niezrobi. Ostatnia przytomność moja była taka że skłamałam. Powiedziałam że ta rozmowa jest nagrana i pewnie kogoś zainteresuje. Chirurg darl się że on nie okulista. No ok tylko tam stado pokaleczonych ludzi zakrwawia korytarz. Dopiero po szantażu ruszyli tylki.
natomiast oddziały i zachowanie pielęgniarek na oddziałach to nigdy nie przestanie mnie zadziwiać - jakoś nie widziałam i nie spotkałam problematycznego pacjenta, wręcz odwrotnie, wszyscy się boją cokolwiek zrobić, zadzwonić czy zapytać, żeby nie dostać gromów od pielęgniarek lub salowych...
Ja myślę, że to zależy od ordynatora i czy pozwala szmacić pacjentów.
Jak byłam z Pazuzu w Jarosławiu w szpitalu, to personelowi należało się dać po psyku każdemu i to z pięści z kastetem. Naprawdę. Ja mam duży szacunek do lekarzy ludzkich, pielęgniarek itp, to są ludzie ciężko pracujący za psie pieniądze, ale traktowanie pacjenta jak szkodnika przekracza moje kompetencje tolerancyjne.
W kwietniu natomiast leżałam ja na wewnętrznym i potem z dzieckiem w naszym szpitalu miejskim. Wszyscy bez wyjątku, pielęgniarki, salowe, mili bez jakiegokolwiek zająknięcia. Dostałam srogi opierdziel, jak odłączyłam dziecku skończoną kroplówkę (no z automatu to zrobiłam, nie myśląc). W Jarosławiu mogłam dziecko kroić żywcem, nie zainteresował się nikt, czy w ogóle kroplówka leci.
Ani przez sekundę na obu oddziałach nie dano mi odczuć, że jestem złem koniecznym, który przyszedł się li jedynie wypierdzieć w prześcieradło.
No ale leczenie rzygająco-srającego trzylatka to też pominę milczeniem.
ale chyba personel na oddziałach pediatrycznych jest milszy.. z tego co widziałam, to pielęgniarki tam do rany przyłóż - może do pracy z dziećmi faktycznie biorą tych z powołaniem 🙄 mi wystarczyło raz być na oddziale padiatrycznym z moim noworodkiem na pobranie krwi, ot prosta medyczna procedura ale musi być przez pielegniarki dzięcece wykonana, na oddziale... mi serce krwawiło jak takiego Neptusia małego będa mi kłuć w główkę, ale pielęgniarki świetnie się dzieckiem i nami zajęły, zeby nie szlochać im w mankiet.. choć i tak się spłakaliśmy z nerwów...
w ogóle, oddziały dzięcece to smutne miejsca 😕 jak się widzi te maluszki w piżamkach i te malutkie łózkach w salach, to serce się kraje... tfu, tfu, odpukać oby tam nie bywać z małą...
Ja pisałam o dwóch oddziałach pediatrycznych - w Jarosławiu i u mnie. Personel w Jarosławiu to po prostu same Helgi, które na złość matce wbijały igłę w dziecko kilka razy "nie mogąc trafić w żyłę".
Personel na pediatrii u nas - same miłe piguły i miłe salowe.
Wcześniej leżałam ja, u nas na wewnętrznym i było tak samo. Wszyscy do rany przyłóż.
W Jarosławiu wypisałam dziecko po 48 godzinach, bo nie byłam w stanie wytrzymać ani ja, ani dziecko. U nas leżeliśmy od piątku do wtorku i było prawie jak w Hiltonie. Pomijając oczywiście wyżywienie, pomimo tego, że w wersji all inclusive 😁
w prywatnym szpitalu na nfz też nie mogę słowa powiedzieć złego. Wręcz pieję.
Pielęgniarki wzywane w nocy bzyczkiem pojawiały się po 3 minutach, nawet w środku nocy z uśmiechem. Nie leżałam godzinami podpięta do zużytej kroplówki ani nie musiałam przez godzinę wołać o pomoc jak to zawsze bywa.
Ja myślę, że to zależy od ordynatora i czy pozwala szmacić pacjentów.Zdecydowanie!
Chyba pisałam już tutaj kiedyś o cudownej obsłudze z kardiologii w Aninie. Różnie się w różnych miejscach zdarza, bywa fantastycznie, dobrze, słabo, skandalicznie.
Są takie miejsca, gdzie personel puka wchodząc do sali (choć wiadomo, że to pro forma), uśmiecha, pomaga, rozmawia. Ale są i takie, gdzie "zapomną", że niektórych pacjentów trzeba nakarmić, bo sami nie są w stanie.
Czy składał ktoś skargę na lekarza za nieprofesjonalne zachowanie ?
Pani chirurg mi tak wczoraj dopiekła, że tego nie popuszczę, procedurę znam, pismo mam już gotowe. Tylko zastanawiam się, jak to dalej wygląda, czy coś przysyłają 😉
Ja nie skladalam, ale wiem po znajonych lekarzach, ze ludzie skladaja. I to w rozne miejsca, albo do kierownictwa/dyrektora albo wprost do izby
Ja znów odwiedzam w szpitalu. I tym razem jestem ogromnie pozytywnie zaskoczona . Sam oddział znakomity. Wyposażony po uszy.Czysto. Wygodnie. Leśna Góra niech się schowa. I personel wręcz wzorowy. Widać, że wymaga się pewnego poziomu. Ponieważ kilka razy zabłądziłam (szpital ogromny) to kontaktowałam się z osobami z różnych poziomów-każdy był uprzedzająco grzeczny i mnie ratował wyprowadzaniem. Można, jeśli się chce, zrobić coś dobrego w służbie zdrowia. Brawo. :kwiatek:
p.s
Jednak muszę wrzucić kamyczek. Zachowanie lekarzy- takie protekcjonalne i wrogie jest jak wszędzie.
Chyba się od szpitali nie uwolnię. Inny szpital-SOR. Czas oczekiwania na pomoc w przypadku złamania ponad 8 godzin. Wszyscy równo, z karetki czy z ulicy, dzieci, starcy, kobiety. Lekarz jeden. Aparat rtg jeden. Na atak zdesperowanych pacjentów-doktor wykrzyczał zza drzwi, że czas oczekiwania na SOR jest przewidziany do..... 72 godzin! I mogą mu skoczyć.
Ja go rozumiem, miotał się. Nie rozumiem, dlaczego, w ogromnym szpitalu Szef nie może rzucić na SOR stażystów, kupić kilku rtg, dołożyć personelu. Uważam to za błąd w zarządzaniu. Fatalny i dla pacjenta i dla ekipy tam pracującej.
Błędy są dużo, dużo wyżej niż na poziomie szpitala...
Błędy są dużo, dużo wyżej niż na poziomie szpitala...
To prawda. Jednak, jak pisałam, byłam w innym szpitalu. Gdzie można było jakoś poukładać. Pewnie, że to nie był SOR, tylko wysokospecjalistyczny oddział. Jednak, jak pomyślę ilu lekarzy snuje się po wielkim budynku tej drugiej placówki.... I skupia się na szpanowaniu stetoskopem. Nie można ich dołożyć na taki SOR? Zawsze w czymś pomogą, usprawnią. Aparat RTG cyfrowy, to aż taki wydatek? Wiem, bo kupowałam. Dla mnie góra kasy, dla wielkiego szpitala - igiełka. Miała być segregacja pacjentów, miało być lepiej. A tu połamane dziecko tkwi w kolejce, obok pani z wypadku, co leży na noszach i wyje. I tak może być 72 godziny. Gorąco, brudno, ciasno. A w tle reszta ogromnego szpitala. Coś to nie tak.
Jednak, jak pomyślę ilu lekarzy snuje się po wielkim budynku tej drugiej placówki.... I skupia się na szpanowaniu stetoskopem. Nie można ich dołożyć na taki SOR?
Bardzo ciekawa obserwacja i ciekawy pomysł naprawy.
Na SOR-ze potrzeba FACHOWCA. To miejsce gdzie najłatwiej o błędy. To jedna z najbardziej odpowiedzialnych komórek szpitala. Nie da rady wrzucić ot tak jakiegokolwiek lekarza czy stażysty na SOR. ( kto się podejmie odpowiadać za błędy stażysty na SOR-ze?)
Poza tym nie wiem gdzie Ty widzisz nudzących się lekarzy w szpitalach. Nie wiem...może gdzieś są. U nas jest prac zmianowa i jest po 2, 3, 4 lekarzy na porannej zmianie, w zależności od oddziału. O ile na psychiatrii starczy od biedy dwóch, o tyle na wewnętrznym 4-to za mało do ogarnięcia roboty.
Myślę, że łatwo komuś układać pracę, jeśli się nie wie co i jak. W momencie kiedy mamy tę wiedzę, nagle nie jest już tak łatwo. Uwierz! :kwiatek:
Ja Ci wierzę. Twoje posty mi wiele naświetlają, za co dziękuję. :kwiatek:
Patrzę oczami pacjenta. Wiem, że wstępna ocena na SOR jest kluczowa, jednak zmęczony lekarz może łatwiej popełniać błędy. Ten, którego opisywałam był kompletnie zagoniony.
I stąd pytanie: czy Dyrektor szpitala może jakoś ułożyć strukturę zatrudnienia, żeby w miejscu obleganym dołożyć personelu?
Czy ma swobodę w tym zakresie? Może, planując wydatki, poszerzać wąskie gardła? Jak zakup rtg dodatkowego.
Z pozycji pacjenta- wielki szpital roi się od personelu. Tylko na SOR wieje grozą.
p.s
weszłam na stronę opisywanego SOR:
Kierownik, zastępca, 8 lekarzy+ lekarze dyżurujący. 👀
A miotał się jeden. Jak to rozumieć?