Ile kosztuje Was utrzymanie własnego konia?

Dlatego napisałem ALTERNATYWNE I ROZUMIEM ŻE SĄ TACY I SĄ TACY ! Ja tylko piszę że można pewne sprawy ułożyć sobie inaczej i też się tym cieszyć i nie stać pod kościołem  😉 ( to nie do ciebie )

P.S Dobrze że cię na to stać ,ale jak czytam to forum ,to raczej jesteś wyjątkiem !  🤣
Ale co to za zaglądanie innym do kieszeni? Na jakiej podstawie osądzacie czy kogoś stać na konia czy nie? Dopóki koń ma co jeść, jest leczony i ma zapewnione wszystko co jest mu do szczęścia potrzebne to nikogo nie powinno obchodzić jakim kosztem się to odbywa i czy właściciel ma nowe auto do kompletu czy do konia zapycha 20-letnim trupkiem.
Ale co to za zaglądanie innym do kieszeni? Na jakiej podstawie osądzacie czy kogoś stać na konia czy nie? Dopóki koń ma co jeść, jest leczony i ma zapewnione wszystko co jest mu do szczęścia potrzebne to nikogo nie powinno obchodzić jakim kosztem się to odbywa i czy właściciel ma nowe auto do kompletu czy do konia zapycha 20-letnim trupkiem.


A kto tu się kogo czepia na co kogo stać .  😲 Rozmawiamy o alternatywnych i różnych sposobach posiadania koni . 🤔

Posiadanie nawet 10 koni to żaden wydatek .Przeglądając ogłoszenia można by spokojnie za 15/20 tyś zł kupić stado 10 koni na które przez miesiąc można by wydać tyle samo na pensjonat i jeszcze więcej na lekarzy . Więc jak ktoś ma potrzebę posiadania własnego stada to jaki to problem 🤣 🤣 🤣
Smok10, wg mnie w tą stronę zmierza dyskusja. Sam napisałeś, że Fazę jako wyjątek stać. A skąd wiesz kogo na co stać? Nie przypominam sobie, żeby użytkownicy mieli w profilach stan posiadania wypisany.

Smok10, wg mnie w tą stronę zmierza dyskusja. Sam napisałeś, że Fazę jako wyjątek stać. A skąd wiesz kogo na co stać? Nie przypominam sobie, żeby użytkownicy mieli w profilach stan posiadania wypisany.


Nie wiem i guzik mnie to obchodzi ,ale czytając wpisy można to stwierdzić i to dość ogólnie . Ja nikogo w tej dyskusji nie personalizuje . Cała dyskusja jest czysto ogólnym rozważaniem . !!!   😉
Smok10, i ogólnie stwierdzasz, że Ciebie i Fazę stać a reszta powinna się wyzbyć koni, bo bidota nie zasługuje na hobby. No sorry, ale taki wydźwięk mają Twoje ostatnie posty.

Fakt, że nie raz padło tu stwierdzenie, że czasem te konie nas nieźle łupią po kieszeniach. Pewnie nie jeden posiadacz konia słyszy wymówki od rodziny, że konie są kosztem innych rzeczy ale to są ich sprawy rodzinne.
Tak samo jak jeden chce mieszkać w mieście i mieć perspektywy na wysokie zarobki a drugi ucieka na zadupie by klepać biedę ale żyć zgodnie z własnym przekonaniem.
Konie nie są tanie w utrzymaniu i nie ma się co oszukiwać, że kot kosztuje tyle samo. Ale jak ktoś wydaje swoją kasę i czy poza koniem ma na kino to już nie nasza sprawa.
bera7, chyba źle odebrałaś Smoka. Myślę, że ocenił, że jeśli ktoś mając kilka ogonów, ma możliwości zajęcia się i pomożenia rodzinie i nie przenosi koni nad ludzi - to dobrze. Przynajmniej ja to tak odebrałam.
Cały ten wątek jest o forsie, o racjonalnym podejściu do posiadania własnego konia/koni. Nieistotne czy podjeżdża się terenowym BMW czy wieloletnim autkiem gorszej marki, ważne czy  jesteś w stanie zapewnić koniowi opiekę i warunki jak należy i - jeśli jest rodzina -  aby nie było to jej kosztem. Osobiście korzystałabym ze środków komunikacji podmiejskiej i byłabym zadowolona,  ale pensjonat jaki zadowala mnie i konia mam 50 km od domu i nie dojeżdża tam PKS. A miałabym taniej znacznie.
Dokładnie tak ,więc  nie odpowiadałem już na posty bera7 ,bo to i tak nie miało by sensu  😉

P.S I tak jestem wielce zdziwiony ,bo spadła mi drastycznie ilość ignorów a wzrosła ilość pozytywnej korespondencji  😲 Czyżbym zaczął gadać z sensem czy część forumowiczów się zresocjalizowała .  😲 🤣 🤣 🤣
obojętne co - ważne że efekt jest pozytywny. 😀
Konie nie są tanie w utrzymaniu i nie ma się co oszukiwać, że kot kosztuje tyle samo.

A to zależy 🤔 Właśnie sobie ostatnio kalkulowałam to i owo. I wyszło mi, że bez kłopotu (nadmiernych fanaberii) utrzymanie kota może kosztować 400 PLN miesięcznie i więcej. I może być tak, że ktoś ma droższe w utrzymaniu koty niż konie 🤔
Smok10, mam wrażenie, że zacząłeś pisać swoje opinie, a nie - drzeć się na stado baranów  😀iabeł: w celach dydaktycznych.
Smok10, mam wrażenie, że zacząłeś pisać swoje opinie, a nie - drzeć się na stado baranów  😀iabeł: w celach dydaktycznych.


A to nie to samo  😲   🤣 🤣 🤣 🤣

No proszę  i znowu doszedł mi jeden ignor  😲 To można sobie tym sterować  🤣
nigdy nie chciałam mieć konia ani adopcyjnego ani dzierżawionego Miałaś Sonię xx z niedźwiedzią łapą .... Coś mi się przypomina ,że pochodziła z fundacji Pro equo Więc koń, przynajmniej z początku, adopcyjny . Walczyłaś o nią ze wszystkich sił, nie zważając na koszty operacji, zabiegów, i opinie ludzi .... By niedawno na tym forum przyznać,że po raz drugi byś tego nie zrobiła.
Przejęcie konia tylko po to żeby go leczyć to decyzja która może odmienić podejście do adopcji . Ja w ogóle nie mogę zrozumieć instytucji adopcji  ( chyba że dzieci ) więc nawet nie próbuje tego zgłębiać . Współdzierżawa ,to jakaś forma zagospodarowania konia przez przynajmniej 2 osoby które mają problem , czasowy lub finansowy . Dzierżawa ,jest logiczna ,bo z definicji musi przynosić dochody osobie która wydzierżawia nam konia . Alę żadna z tych form nie jest tą o którą mi chodziło. Ja miałem na myśli współpracę w celu obopólnych korzyści . Materialnych , przyjemności , fanu , motywacje mogą być różne ale cel zbieżny.  😎
No proszę  i znowu doszedł mi jeden ignor  😲 To można sobie tym sterować  🤣



I ty sie dziwisz, że tyle ignorów masz? Swojego dzisiaj cofnelam bo myślałam, że zacząłeś pisać z sensem.. Co cóż , patrz, masz znów jednego wiecej!


Hamer trochę nie rozumiem Twojej wypowiedzi. Walczyła o konia. To chyba dobrze, prawda? To, ze było to dla niej trudne myśle, że nie tylko finansowo jest w pełni zrozumiałe i to jej decyzja, że wiecej juz na takie coś sie nie będzie pisała. Ale podjęła tą decyzje po tym jak zrobiła wszystko aby uratować konia a nie podczas leczenia zadecydowała "aaa, jednak mnie nie stać. Nie staram sie dalej". Więc takie wyciąganie dawnych spraw nie ma sensu.
Smok10, gdzieś przez 1,5 roku korzystałam z takiego układu - obie strony korzystały. Mnie wypadła przerwa w jeżdżeniu odpłatnym, a nie chciałam wypaść z wprawy. Znajomy potrzebował konia odrobić - bo się zbiesił konkretnie. Wpisowe opłacałam ja - on zapewniał transport itd. Czysty i fajny barter. Do czasu. W pewnym momencie usłyszałam, że strasznie lałam konia na Hubertusie - że "ludzie" tak mu mówili (był na tym Hubertusie). Hmm... kłopot taki, że znając ADHD konia w ogóle nie wzięłam(!) bata. Wkurzyłam się konkretnie - bo bez jakiegoś minimum zaufania nie ma mowy o takim układzie. A to była czysta prowokacja - już był jeździec skłonny płacić za użytkowanie tego konia 🙁
A można było po ludzku. Wszak nie roniłabym łez, byśmy sobie koniaczek wypili za koniec miłej współpracy. Mogłabym nawet postawić, bo dużo skorzystałam (koń był, hmm... wymagający).
Co cóż , patrz, masz znów jednego wiecej!


😕 Idę targnąć się na linę  🤣 🤣 🤣 Święta są , humor mi dopisuje  😉

halo - nie wszyscy ludzie to debile , ja mam pare ładnych lat i ogólnie staram się ludziom wierzyć a pajaca wyczuje z daleka ,więc z reguły można się dogadać . Ale żeby nie było niedomówień , zawsze warto jest mieć umowę z jasno określonymi zadaniami  ,a jak debil zarzuca ci coś co jest nieprawdą , to z łatwością może za to zapłacić . Pomawianie bez dowodów to bardzo kosztowna sprawa.  😉
Halo, no właśnie, jest problem wzajemnego zaufania i odpowiedzialności. A np kontuzjowanie konia w czasie treningu, powiedzieć czy ukryć (jak można) i zwalić np na padok? Kto kryje koszty? wspólnie? bo przecież zawsze obie strony musza brać pod uwagę kontuzję czy inną chorobę.
Grace - To jest wszystko do domówienia i do określenia . Z reguły przyjmuje się że doraźna pomoc lekarska i zabezpieczenie przed zwiększeniem urazu jest w twojej gestii , w przypadku poważniejszych kontuzji wymagających długotrwałego leczenia lub odstawienia jest to problem właściciela . Cóż ,każdy ponosi jakieś ryzyko , jeden utraty konia ,drugi utraty zdrowia jeźdźca . Dlatego ważne jest minimalizowanie strat  i wykazanie staranności w tym co robisz. Ale generalnie wszystko jest do omówienia . 😉
Hamer nie wiem czemu miała służyć Twoja wypowiedz. Sonia nigdy nie była koniem fundacyjnym, wykupiłam ja sama , była moja i wiesz co? Cholera kochałam tego konia, zrobiłabym dla niej wiele , żaden kon do dnia dzisjeszego nie zastąpił mi Soni.
Sonia nie tylko ,że miała niedziedzią lape, miała przykurcz sciegna , miała przewlekly ochwat z rotacje kosci . Miała dwie operacje w szpitalu na slużewcu , wiele zabiegów i wiesz co Hamer? wiesz czego nie zrobiłabym drugi raz??? Gdybym mogła cofnac czas nie skazałabym jej na operację, na zycie w bólu. Uważam ,ze przez mój egozm, przez wiarę ,że damy radę ,że ...marzyłam żeby choć nadążyła za stadem ,żeby mogła życ bez bólu, przez te swoje marzenia skazłam ja na ból. Tak i tego Hamer żałuje i tego nigdy więcej nie zrobię i zawsze zastanowię się czy ból i cierpienie mają sens gdy leczenie nie przynosi efektu i gdy są marne szanse na wyleczenie. Chciałas Hamer dopiec? Udalo Ci się!!!
nigdy nie chciałam mieć konia ani adopcyjnego ani dzierżawionego. No cóz ja bardzo przywiązuje się do zwierzaków i własny koń to własny.


Hammer stwierdziła tylko że masz złe doświadczenia więc nie jesteś obiektywna  🤔

Miałaś Sonię xx z niedźwiedzią łapą .... Coś mi się przypomina ,że pochodziła z fundacji Pro equo Więc koń, przynajmniej z początku, adopcyjny . Walczyłaś o nią ze wszystkich sił, nie zważając na koszty operacji, zabiegów, i opinie ludzi .... By niedawno na tym forum przyznać,że po raz drugi byś tego nie zrobiła.


P.S Nie wiem jaka była intencja Hammer ,ale to co napisałaś powinno być przestrogą dla wielu Qniarek i oszołomów. Czasem warto korzystać z czyichś doświadczeń tylko nie wolno się bać o nich głośno mówić  🙄
nie Smok nigdy nie miałam konia adopcyjnego wiec nie mam w tej kwestii doświadczenia. Po prostu chcę mieć własne konie i sama decydować o nich i o sobie.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
20 kwietnia 2014 20:13
Każdemu wg potrzeb. Nie widzę nic niestosownego w pytaniu Piotrka. Widzi sytuacje, chce zrozumieć z czego wynika. Może dzięki temu kiedyś sam podejmie lepszą decyzję, może wykaże się lepszy zrozumieniem czyjejś sytuacji - oby więcej takich osób! Fakt, ilu ludzi tyle powodów. Nie ma nic złego w chęci ich poznania, zawsze można na pytanie nie odpowiadać 😉
W zupełności wystarczyłby mi jeden a niejako z przypadku mam 2 ogony. Wymagało to trochę zmiany planów (na szczęście przy pierwszym koniu był plan B i C). Koszty mam niewiele większe niż przy jednym koniu. Plus udzielam lekcji na swoim koniu (czego nie było w pierwotnym planie). Lubię to robić, więc nie narzekam a ostatecznie wydaję mniej niż na jednego konia w pierwotnym planie. Fakt kosztem czasu. Nie wydaję dużo na końskie fanaberie, dbam o sprzęt, staram się kupować rzeczy do których mam pełne przekonanie, często używane. Np. jeszcze się nie dorobiłam drugiego czapraka dla drugiego konia, radzimy sobie z trzema na dwa, bo czekam na coś co mi się naprawdę spodoba. Niemniej niezależnie od miękkiego serca, nie pozwolę sobie na trzeciego konia 😉 Dwa jestem w stanie samodzielnie utrzymać.
Plusy z posiadania konia? Nawiązanie kontaktu z konkretnym stworem. Efekty pracy są moje, wiem co ja spsuję i wiem co naprawię. Mogę sobie pozwolić na powolną pracę wg mojej filozofii, nikt mi na kark nie dyszy "efekty, efekty, szybko!", nikt mi konia "spod tyłka" nie wyciągnie. Inni mogą dawać rady i wyrażać opinie, ale decydujące prawo głosu o warunkach bytu ogona jest moje i spokój ducha tez mój. Koń jest do mojej dyspozycji cały czas. Mam potrzebę sobie poleżeć z koniem na pastwisku, produkować witaminę D, jak to wycenić w cenniku rekreacji?
Plusy z posiadanie dwóch koni? Jazda na różnych koniach nie pozwala zupełnie zgnuśnieć jeździecko, różne temperamenty i poziomy wyszkolenia, rożne wyzwania. Nie problemu z wybranie się ze znajomym w teren 😉 Samo patrzenie na interakcje między nimi dużo uczy.
Dzierżawa też jest fajną opcją. Na pewno na początek człowiek by się dużo nauczył, zwłaszcza jeśli młodo się decyduje/rodzice się decydują na konia. W pewnych etapach w życiu opcja współdzierżawy, kiedy nie dysponuje się wystarczająca ilością czasu też jest świetna. Z tym, że ja wolę być tą stroną z 51% akcji konia 😉
Porównując koszty utrzymania 2 koni mogłabym 6 razy w tygodniu jeździć na treningi z dobrym trenerem, na różnych wyszkolonych koniach. Progres jeździecki na pewno byłby, ale ja czerpię większe zadowolenie z rekreacyjnej pracy i budowania porozumienia z moimi strupami 😉

Faktycznie znam kilka przypadków - współpracują hodowcy z jeźdźcami i dzielą się zyskiem, czy chociażby jeździec zyskuje w ten sposób doświadczenie. Wszystko fajnie działa pod jednym warunkiem - strony się dogadają i któraś nie ma poczucia, że robi drugiej łaskę i może ją wykochać.
nie Smok nigdy nie miałam konia adopcyjnego wiec nie mam w tej kwestii doświadczenia. Po prostu chcę mieć własne konie i sama decydować o nich i o sobie.


Takie twoje prawo . Jak i innych by mieć różne zdanie od twojego . Jeden chce mieć samochód na własność , drugi bierze na kredyt a kto inny w leasingu. Forma własności jest różna , ale cel ten sam . Posiadanie własnego ............................. czegoś . ( koń nie jest rzeczą tak stanowi prawo które odrębnie  twierdzi że stosuje się do niego prawo do rzeczy  🤣 🤣 :lol🙂

Na _biegunach - Bo to podstawowy problem żeby ludzie się dogadali ,ale się da . Przy odrobinie dobrej woli oraz perspektywie długofalowej pracy się da.  😉
Faza, nigdy nie wiemy czy się uda, walczymy za zwierzę, którego opieki się podjęliśmy, w dobrej wierze, z wiarą, że damy radę.  I często udaje się, czasami - nie, ale nie można spisywać zwierzęcia na straty, bo szanse małe.
Mam koty, każde to zaopiekowana bida. O 2 walczyłam do końca, choć lekarze nie dawali szans. Jedną ściągałam 2 razy z tamtego świata i - wróciła na stałę. Druga nie - ale na nowotwór nie ma silnych. Ale też walczyłyśmy o odejście w spokoju. W tym dałyśmy radę. Więc sądzę, że nie masz sobie nic do zarzucenia.
Grace - Ale czasem miłość i sentymenty robią więcej szkody niż by człowiek chciał . Nie na darmo piszą że dobrymi chęciami piekło wybrukowane . Między innymi coraz częściej mówi się o eutanazji. Ludzie tez  chcą odejść godziwie a nie umierać w męczarnich , tym bardziej zwierzęta gdzie w naturze za nas załatwiały to  drapieżniki. One też żeby żyć muszą jeść ,a jedzą chore osobniki. Takie jest prawo natury !!! Selekcja naturalna . !!! Można zwierzę leczyć i trzeba ale nie w sytuacjach beznadziejnych , bo to więcej szkody niż pożytku .
Hammer stwierdziła tylko że masz złe doświadczenia więc nie jesteś obiektywna  🤔
tak, dokładnie, i tyle ...
 
tak Grace ale... ale czasem trzeba powiedzieć dość. Wtedy gdy widzisz cierpienie zwierzaka , gdy wiele osob mowi Ci "ocknij się" powinno się dac spokoj, powinno dać się zwierzakowi godnie odejść. Ja tego nie potrafiłam, tak kochałam tego konia ,ze zaslepiona walczyłam dalej. Nigdy nie zapomnę tej rezygnacji w oczach konia, po drugiej operacji. Wtedy i Ona i ja wiedzialysmy ,ze to koniec. Minęło już tyle lat a ja pamiętam wszystko a obraz Soni wisi nadal w pokoju. Jej uśpienie było dla mnie najtrudniejsza decyzja ,pożegnanie bardzo bolesne. Może wiele osob mi nie wierzyc, wiele osob powie "głupia stara baba" ale ja tego konia kochałam.

Tak...jeśli ktoś wypomina mi Sonię, przestaje być obiektywna. Ta rana zawsze boli.
Smok10, zgadzam się, że w przypadkach beznadziejnych, chodzi już o komfort odchodzenia. I ten komfort należy zapewnić. Czy to jest eutanazja? Nie podejmę dyskusji o człowieku, to chyba głębszy problem niż tylko "żeby nie bolało".
Co do zwierzęcia - obym nie stanęła przed problemem czy dać zastrzyk uśmiercający. Ale to też koszt "posiadania" konia 🙄
Co do zwierzęcia - obym nie stanęła przed problemem czy dać zastrzyk uśmiercający. Ale to też koszt "posiadania" konia 🙄


Odpukać , nigdy nie musiałem podejmować takich decyzji wobec konia ,ale jest to wpisane w ryzyko posiadania i opiekowania się koniem. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę . Leczyłem konie za dużą kasę którą trzeba było wypłacić natychmiast ,ale to nie były przypadki beznadziejne tylko nagłe i kosztowne ale z olbrzymią dozą prawdopodobieństwa że ko wyjdzie bez szwanku i udało się . Cieszę się że moje pieniądze mogły się do tego przysłużyć . Ale nie była to reanimacja trupa i wskrzeszanie Zombie tylko dla tego że ja tak chciałem . Nie jestem panem życia i śmierci ,jeżeli byłby to przypadek beznadziejny albo bez rokowań to decyzja była by krótka . Tak jak w naturze. !
Smoku10, nie chodziło mi bolesną reanimację zwierzęcia (zabiegi, wkłucia itp.) gdy pewne jest że nie przeżyje, ale o zapewnienie komfortu odchodzenia. Nie zastrzykiem uśmiercającym. Jeśli podjąłeś się opieki nad zwierzęciem, to należy zapewnić ja do końca.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się