System opieki zdrowotnej
Nie ma u nas ograniczeń wiekowych dla studentów, ostatnio była 80-letnia babka na pierwszym roku, więc wrotki, teraz Twoja kolej 🏇 A z Twoją inteligencją na pewno zrobisz je nie w 6 a 2 lata 😉 I pieczątka będzie.
ale Ty nic nie rozumiesz! ja nie chcę być kapo w obozie koncentracyjnym! ja chcę ludzi z tego obozu wypuścić!!!
ahahaha 😂 to jeden z najbardziej bezsensownych wpisów jakie ostatnio przeczytałam 😂 😂
przydrożne kurwy też zarabiają, a jednak ty wolisz zarabiać będąc lekarzem? ...jaki zbieg okoliczności popatrz...
wystarczy pieczątka i wiedza na poziomie gimnazjalisty żeby wyciągać 10K zł?
Było iść na te studia ze swoją wiedzą gimnazjalną, przeimprezować 6 lat i zarabiać dziesiątki tysięcy (oczywiście od razu po studiach). 😂 😂 😂
no to teraz przyznaj galopado... jesteś już lekarzem, czy dopiero zamierzasz nim być? 😎
i jak pisałem wcześniej:ja nie chcę być kapo w obozie koncentracyjnym! ja chcę ludzi z tego obozu wypuścić!!!
wrotki, za darmo ma wystawiać te recepty? Ja nie oczekuję od nikogo, żeby mi coś za darmo robił. To jest praca a nie wolontariat, dlaczego ludzie nie mogą tego zrozumieć. Jakoś od innych profesji się nie oczekuje wykonywania usług na free 🙄
galopada_, też tak pomyślałam 🤣
wrotki zamierzam nim być za 3 lata. Praca jak praca, tylko studia ciężkie i właśnie z tego powodu oczekuję adekwatnych zarobków do włożonego w nie wysiłku 😎 Lekarze mają pracować za darmo? 🤣 Jakbym chciała, to bym skończyła kulturoznastwo na ,,Uniwersytecie'' w Pcimiu Dolnym i cieszyła się z pracy jakiejkolwiek, za marne grosze.
wrotki, za darmo ma wystawiać te recepty? Ja nie oczekuję od nikogo, żeby mi coś za darmo robił.
ależ ja też tego nie oczekuję!
jedyne czego pragnę, to zdjęcie ze mnie państwowego przymusu posiadania recepty na lek który potrzebuję. niby z jakiej racji mam płacić 50zł za pieczątkę której nie potrzebuję, bo to nie pieczątka sprawia, że mnie nic nie boli!
[quote author=galopada_ link=topic=30079.msg2020636#msg2020636 date=1393155025]
wrotki zamierzam nim być za 3 lata.[/quote] no i wszystko jasne! czyli nie chcesz leczyć i tym zarabiać, a mieć monopol na przystawienie pieczątki za 50zł! czyli chcesz być obozowym kapo!
QED
Czyli masz taką wiedzę medyczną (z gimnazjum), która pozwoli ci na wybranie leku, dawkowania i wiedzy na temat łączenia go z innymi lekami? No właśnie. Po co lekarze, skoro można iść i kupować leki samemu (najlepiej po wpisaniu w googlach objawów). 😎
ŻENADA! 🤣
no i wszystko jasne! czyli nie chcesz leczyć i tym zarabiać, a mieć monopol na przystawienie pieczątki za 50zł!
serio? to chyba znasz mnie lepiej niż ja sama siebie, bo wydawało mi się, że moim celem jest posiadanie dobrej pracy, dzięki której pomogę ludziom i spokojnie finansowo sobie żyć 😉
Jeny, wrotki. Przeginasz teraz w drugą stronę.
wrotki, może trafiłeś ta takiego lekarza, dużo przedłuża recepty za darmo, beż wizyty, jak znają pacjenta.
Czyli masz taką wiedzę medyczną (z gimnazjum), która pozwoli ci na wybranie leku, dawkowania i wiedzy na temat łączenia go z innymi lekami? No właśnie. Po co lekarze, skoro można iść i kupować leki samemu (najlepiej po wpisaniu w googlach objawów).
Nie, wrotkowi chodzi raczej o to, że jak go już ktoś zdiagnozuje i nic się nie zmienia i od lat 10 bierze ten sam lek, a po receptę musi chodzić co miesiąc to na chusteczkę płacić za przystawienie pieczątki? I tak lekarz przy przedłużaniu leku nie bada co miesiąc tylko np. raz na rok (taaaa). To jaki jest ekonomiczny sens dla pacjenta przez 11 miesięcy płacić za - nic - w zasadzie? Żaden.
I o to tu chodzi.
No, ale wiadomo, że dla lekarza to jest żyła złota, 5 min na wizytę, wypisanie światka, wysilać się nie musi i cały szczęśliwy. Ot i tyle.
nie każdy lekarz bierze pieniądze za przedłużenie.
Ja się jeszcze nie spotkałam z takim, który by nie brał... (Nie, znam jednego, ale to jest ogólnie tzw. przyjaciel rodziny i kategorycznie odmówił brania od mojej matki pieniędzy jak do niego przychodzi na kontrolę, co wypada raz na pół roku).
Co więcej idąc na NFZ teoretycznie nie może lekarz wypisać recepty bez kontaktu z pacjentem - znaczy jest wizyta, znaczy NFZ musi zapłacić, znaczy MY WSZYSCY musimy zapłacić
[quote author=galopada_ link=topic=30079.msg2020673#msg2020673 date=1393157973]
nie każdy lekarz bierze pieniądze za przedłużenie.
[/quote]Ale to jest obok systemu, nie w nim...
W ogóle lekarz pierwszego kontaktu, który miał być osobą znającą pacjenta i ogarniającą całość leczenia, wykrzaczył się w dilera świstków. Zwolnień, recept i skierowań.
Nawet jakby umiał sobie z jakąś chorobą radzić (a przynajmniej zaordynować potrzebne badania, żeby człowiek poszedł dalej w nie wyposażony) - musi przekierować do specjalisty. A to kolejne wizyty, czas, kolejki, ping-pong pacjentem.
wrotki piszesz o lekarzu prywatnym czy z NFZtu ? Pierwsze słyszę, że za przedłużenie trzeba płacić 🤔wirek: Moja babcia z dziadkiem leczą się przewlekle u kardiologa, co pół roku maja wizyty - a dostają tyle recept, żeby właśnie przez te 6 miesięcy sie nie pokazywać (publiczna opieka, więc terminy też bywają odległe).
Na jednej recepcie można wypisać na pewno trzy opakowania leku, sama tak dostaję tabletki anty.
System ochrony zdrowia jest niewydolny, ale czego sie spodziewać, skoro niewydolny mamy caly rząd... Rączka rączke myje, kasa do kieszeniu, budynek ZUSu za 86826484 mln.. 😉 Cenię sobie prywatne ubezpieczenie i opiekę zdrowotną - zupełnie inny świat, wszystko w komputerze, każdy lekarz tam się wpisuje, więc nie muszę pamiętać co alergolog zapisal mi rok temu, pokazując się o dermatologa 😉
Nie rozumiem, czemu taki systen nie może działać w publicznej służbie.
kolebka, u mnie w publicznej przychodni tak to działa 😉
Tez nie płace za przedlużenie recept.. ale ja za nic takiego do tej pory nie płaciłam, bo chodze na NFZ.
A ja się z radia dowiedziałam jak/ w jaki sposób będą skrócone kolejki do specjalistów. 👀
Czy będzie ich więcej? Czy będą mieli zakaz pracowania w stu miejscach? Nie. Nie.
To lekarze pierwszego kontaktu będą musieli/mogli wystawiać skierowanie "tylko w bardzo uzasadnionych przypadkach" i będzie limit.
A sami specjaliści będą mieli skrócony czas wizyty do 10 minut.
Aż mi się wierzyć nie chce. Ale radio ustami jakiegoś medyka tak prawiło.
Czy to prawda?
Tania, jeśli będzie to oznaczało przywrócenie rodzinnym pewnych możliwości - to może? Bo na dziś to rodzinny kropli do ucha przepisać nie może. Ani zlecić wyciągnięcia drzazgi w zabiegowym. Ani zaordynować leków po reakcji na osę.
Skrócenie czasu wizyty u specjalistów to dobra rzecz.
W poradni zdrowia psychicznego jest tak, że zwykła, kontrolna wizyta ma trwać nie krócej niż 30 minut. W związku z tym przez 8 godzin jest przyjętych TYLKO 16 osób!! To powoduje, że kolejka do psychiatry wynosi kilka miesięcy. Absurd.
A pacjent na którego mam te 30 minut wchodzi, mówi tak jak Wrotki, że czuje się dobrze i chce tylko recepty na kolejne 2- 3 miesiące. Nie chce w zasadzie o niczym rozmawiać, bo i o czym? Wszak leczy się na schizofrenię już 15 lat, obecnie ma stan remisji i nawet nijakich problemów do omówienia nie ma. Jestem w stanie załatwić go w 4 minuty ( szybko piszę i umiem pisać recepty podczas rozmowy) Przez kolejne 26 minut siedzę i pierdzę w stołek. NIE MAM PRAWA przekroczyć ilości przyjmowanych pacjentów, bo fundusz nie zapłaci dyrektorowi poradni! I choćby weszła płacząca kobieta i prosiła o pomoc, to teoretycznie NIE MOGĘ jej udzielić porady, bo w wyniku określonego z góry czasu na pacjenta, nie mogę przekroczyć limitu chorych na dany dzień.
Chyba sama lepiej wiem ile czasu potrzebuję na danego pacjenta, nie? Na jednego starczy mi 4 minuty, a na innego potrzebuję 30.
To co mi przychodzi do głowy, to:
- zdjąć limity czasu u specjalisty
- pozwolić rodzinnym przedłużać leki od specjalistów, NIE STRASZĄC ICH KONTROLAMI Z FUNDUSZU, w wyniku których to kontroli rodzinni dosłownie BOJĄ SIĘ przepisać cokolwiek!! I po wszystko odsyłają do specjalistów. Nawet żeby dostać to debilne zaświadczenie od specjalisty, że możemy przedłużać leki u rodzinnego przez kolejne pół roku, zajmujemy miejsce u specjalisty, komuś kto go potrzebuje!
- pozwolić rodzinnym rozpoznawać schorzenia, które rozpoznawali do tej pory. Fundusz ponakładał obostrzenia związane z rozpoznawaniem schorzeń i teraz rodzinny nie może wielu z nich rozpoznać i musi odsyłać do specjalistów- co wydłuża kolejki
- u rodzinnych pozwolić przedłużać leki pielęgniarkom po przyzwoleniu lekarza!! To znacznie skróciłoby kolejki do rodzinnych!
tunrida, ale jak nie bedziesz miala limitu to moze przyjmiesz tych pacjentow 30 i NFZ bedzie musial ci zaplacic, a to przeciez nie w interesie funduszu. Poza tym spore te limity, ja chodze do endokrynologa i pacjenci sa rozpisani co 10 min, a niekiedy 5...
A jeszcze dodam, ze w osrodku w ktorym sie rehabilituje (prywatny) operacje i zabiegi wykonywano juz kilku czlonkom obecnego rzadu. Osobiscie mijalam sie z vceministrem Sienkiewiczem, BOR go na fizjoterapie dowozil 😉 Jakos nie maja ochoty korzystac z panstwowej sluzby zdrowia, kiedy idzie o wlasne konczyny, a przeciez maja w Warszawie do tego przeznaczony szpital MSWiA 😀
No tak. Mogę przyjąć tylko tyle osób, na ile dyrektorowi zakontraktuje Fundusz. Może specjalnie Fundusz wprowadził te czasy przyjmowania chorych, by w ten sposób zmniejszyć ilość osób przyjmowanych u specjalistów.
Wiele osób przychodzi niepotrzebnie i marnują mój cenny czas, ( który mógłby być spożytkowany na trudniejsze przypadki) bo wielu z nich spokojnie rodzinny mógłby postawić diagnozę i zlecić leki. I wielu rodzinnych nawet wie co rozpoznać, jakie dać leki, i w jakich dawkach. Ale co z tego? Nie zlecą, "bo kontrola funduszu". A leków na 100% pacjent nie chce.
W ogóle pacjent nie chce się leczyć u rodzinnego. ( nie mówię już teraz tylko o psychiatrii)
W dzisiejszych czasach pacjent chce u SPECJALISTY i już. Mimo, że rodzinny spokojnie by sobie poradził!
Ot..daleko nie trzeba szukać.. nasz watek zdrowotny
- ktoś ma ból w plecach i co? Wysyłamy nie do rodzinnego, tylko do ortopedy, neurologa
- ktoś ma wysypkę, chce dermatologa ( mimo, że to może zwykłe uczulenie i rodzinny sprawą by się zajął)
Wszędzie tylko specjaliści i specjaliści.
A jak ma nie chcieć do specjalisty? Mam problem reumatologiczny. Rodzinny przeprowadził wywiad, zlecił podstawowe badania krwi, które wyszły niejednoznaczne i już mi bardziej nie pomoże, poza wypisaniem skierowania. Lekarka otwarcie powiedziała, że ona mi bardziej pomóc nie może.
A reumatolog za 3 miesiące wysłucha mojej historii jeszcze raz, przepisze mi dokładnie te same badanie plus zdjęcia rtg i jak dobrze pójdzie za najwcześniej pół roku wymyśli co mi może być.
W ogóle pacjent nie chce się leczyć u rodzinnego. ( nie mówię już teraz tylko o psychiatrii) Czasem to nie jest kwestia chcenia, tylko systemu. Śledziłam niedawno diagnozowanie pod kątem astmy - to dopiero było przerzucanie gorącego kartofla. Niektórych badań rodzinny nie zleci, może pulmunolog, ale jak wyjdzie, że to nie astma, tylko szukamy w alergiach, to trzeba zmieniać specjalistę. (Nie przysięgnę, że kolejność była dokładnie taka, bo to jednak opowieść, a nie własne doświadczenie - ale mogę dopytać.) Lekarka pierwszego kontaktu na tyle przytomna, że poradziłaby sobie ze wstępną diagnostyką, ale nie, musi odesłać dalej.
Ja mam z kolei tak, że endokrynolog powiedział, że sama mogę sobie ustawiać dawkowanie, przyjść do niego dopiero jak coś nie będzie mi grało (albo zajdę w ciążę). Czy lekarka pierwszego kontaktu nie poradziłaby sobie z prowadzeniem niedoczynności tarczycy, z którym ja sobie radzę? OK, wypisuje mi leki zgodnie z zaleceniem endo, ale teoretycznie powinnam tego endo odwiedzać cyklicznie, żeby odświeżać zalecenie. Nie odświeżam (czyli chyba mamy nielegalkę 😉 ).
Lojalka o zakazie konkurencji. Jest coś takiego. Polega to na tym, że jeśli pracuję w szpitalu, to nie mogę pracować w tym samym województwie w swojej specjalizacji na fundusz ( bo pracując dla innego pracodawcy w tym samym mieście, wykonując ten sam rodzaj porad) stanowię niby konkurencję dla szpitala.
No..faaajnie...
Efekt taki, że padną poradnie na mieście na fundusz. Padnie też przyjmowanie u rodzinnych, który pobrali kontrakty na daną specjalizację i "wynajmują" neurologów, psychiatrów rozliczając ich na punkty specjalistyczne z funduszem
Lekarze sobie poradzą, bo będą przyjmować prywatnie. Ale pacjenci stracą poradnie specjalizacyjne na mieście, które nie są poradniami szpitalnymi.
Jedyne wyjście pozatrudniać lekarzy z innych województw, którzy będą dojeżdżali. Bo w moim małym mieście nie ma tylu lekarzy NIE pracujących w szpitalu, żeby mogli obstawić te poradnie na mieście.
ps- a jakąż ja stanowię konkurencje, jeśli pracuję w szpitalu TYLKO w oddziale? Przyjmując na mieście w poradni psychiatrycznej nie stanowię konkurencji dla poradni szpitalnej, bo ja w poradni szpitalnej NIE pracuję. Jak mogę poradnią na mieście stanowić konkurencję dla oddziału, gdzie są osoby leżące???? Absurd.
Bobek tak krótkie rozpisanie pacjentów (co 5 monut) to... Nieprawdidlowość w przychodni 😉? Zwykła przewałka. Pewnie lekarz jest rozpisany w NFZ cztery dni w tygodniu, rzeczywiście przyjmuje 2 dni i stąd zagęszczenie 😉. W psychiatrí faktycznie idiotyzm z limitami jest. Za to NFZ łyka lekarzy pracujących po 10 godzin dziennie... (oczywiście w systemie jedynie)!!!
tunrida- serio wejdą lojalki? A może to dobrze? Jakoś się sprawa oczyści ?
Ale JAK oczyści? Nie rozumiesz? Może w dużych miastach jest wystarczająco dużo lekarzy, żeby poobstawiać poradnie na mieście, ale w wielu mniejszych miastach nie ma.
Dojdzie do tego, że albo pacjenci będą musieli chodzić do specjalistów prywatnie w jeszcze większym topniu niż teraz. Albo zaczną w poradniach przyjmować lekarze z innych miast.
(Tak jest obecnie u nas w oddziale. Na weekendy przyjeżdżają do pracy lekarze z miast oddalonych o 120 km. Nie znają ani pacjentów, ani rodzin, ani sytuacji. Są na zasadzie- dopilnować, żeby nikt nie umarł i się nie pogorszył. A ja na weekend jadę do miasta oddalonego o 50 km i tam siedzę nie znając pacjentów, rodzin i spraw. Wiesz jak wygląda obchód wieczorny u 36 pacjentów. Poza "jak pan się czuje" ciężko mi cokolwiek innego powiedzieć, bo nie nauczę się 36 nowych chorych.
Co to oczyszcza? )
Tłumaczę łopatologicznie.
U nas jest tak, że przy szpitalu poradni neurologiczna przyjmuje chorych i jest tak niewydolna, że dostanie się graniczy z cudem. Co zrobili rodzinni? Pozakładali NZOZ- y na mieście i poszli do funduszu i zdobyli kontrakty neurologiczne na porady. Wynajęli neurologów którzy u nich pracują. I chorzy mają dostęp do neurologa na fundusz.
Problem w tym, ze miasto małe i prawie WSZYSCY neurolodzy jacy są, pracują na etacie w szpitalu w oddziale. I według lojalki NIE MOGĄ pracować w tych NZOZ-ach. Nie ma innych. Jest jeszcze 1, czy 2 którzy trzepią kasę tylko prywatnie i w nosie mają pracę dla rodzinnego ( który to rodzinny jako pracodawca część kasy otrzymanej z funduszu bierze dla siebie)
Nie ma tylu specjalistów, którzy by pracowali w NZOZ-ach na mieście i nie mieli kontaktu ze szpitalem!
Tak samo jest z psychiatrią. Do poradni przy szpitalu nie ma szans się dostać. Są na mieście 4 NZOZ-y które mają wynajętych psychiatrów i pacjent może przyjść na fundusz. Wszyscy którzy tam pracują, mają etat w szpitalu. Teraz musimy z koleżankami to zostawić. Albo NZOZ-y upadną, albo będą przyjeżdżać psychiatrzy z Choroszczy. (przekonaj ich, żeby poza obstawianiem naszego oddziału pracowali jeszcze tam. A nie... oni też mają lojalki przecież i nie mogą wziąć tych NZOZ-ów, bo są konkurencją dla oddziału) A ja pojadę do poradni do Łomży. To coś oczyści? No...jeśli oczyści...to ok, niech oczyszcza. 😉 Dla mnie to bezsens! Pracując w NZOZ-ie na mieście nie jestem NIJAKĄ konkurencją dla poradni w szpitalu. Poradnia w szpitalu nie prowadzi zapisów prawie już wcale.
No tak. Rozumiem. Może ta opcja, że prywatna przychodnia może mieć umowę z NFZ jest zła?
Powinna być prywatna i już. W weterynarii był taki krótki okres "szpagatu", ale się szybko wycofano z tego.
Trudne to, rozumiem.